piątek, 21 listopada 2008

Zaklinanie rzeczywistości?

O odniesienie do wczorajszego tekstu poprosiłem uczestników czata na blogu App. Otrzymałem jedną, krótką recenzję: zaklinanie rzeczywistości. Faktycznie brzmi to wszystko zbyt optymistycznie, gdy słyszymy wiadomości o kolejnych bankrutujących zakładach i ludziach tracących pracę. Proszę jednak zauważyć, iż nie pisałem o trwałej hossie, tylko odbiciu do poziomów, które jeszcze w tym roku uważane były za bardzo niskie. Po nich ma nastąpić dalszy spadek. W trend boczny Polski sam już zwątpiłem, nie należymy do mistrzów wykorzystywania szans.

Bardzo ciekawą analizę obecnej globalnej sytuacji przedstawił Wojciech Białek we wpisie Gdzie jesteśmy . Podobieństwa do kryzysu lat 30-stych i 70-tych są ogromne. W obu przypadkach nastąpiło silne załamanie sytuacji na giełdzie i w obu po mniej niż 9 latach od szczytu przyszło odbicie (na które liczę) pomimo trendu spadkowego. Nie będę przedstawiał swoich wykresów, za mało mam wiedzy ekonomicznej, nie znam dobrych narzędzi. Swoje wyliczenia robię hobbystycznie na stooq.pl . Jeśli ktoś zna witryny, w których mógłbym zaimportować dane amerykańskie od XIX wieku i nakładać je na wykresy np. japońskie, będę wdzięczny za podzielenie się informacją.

App pisze o Jimim Rogersie, który przeniósł się do Singapuru, bo w Azji upatruje nowego lidera światowej gospodarki. Szeroko obiło się jego stwierdzenie, że kto się znał, ten w 1808 roku wyjechał do Londynu, w 1908 do Nowego Jorku a teraz powinien emigrować do Chin (w takim razie czemu wybrał inny kraj, w dodatku byłą kolonię brytyjską? :) .

Chińczycy mają energię, bardzo dużo do zrobienia u siebie (może zaczną wkońcu importować coś od nas) i nieograniczone zasoby robotników. Jednak póki co, muszą kształcić liderów w USA. Z ich podejściem do życia nadają się świetnie do realizacji wielkich projektów, jakichś współczesnych piramid, ale słabo widzę powszechną pracę nad poprawą doli przeciętnego człowieka.

Nie docierają do nas żadne informacje z tego kraju. Biedne prowincje na zachodzie kraju ciągle się burzą, jedyny sposób na porządek to zamordyzm i pacyfikacje. Rozmowa nawet z chińskim studentem zachodniej uczelni, schodzi na poziom komunikacji automatów, kiedy zaczynasz krytykować władze Chin albo Mao. Podobnie z wykształconymi Rosjanami, którzy ataki na Putina biorą za zachodnią propagandę. Byłem w szoku, kiedy moje informacje o Politkowskiej i Babickim skwitowali drwiącym uśmiechem. Ok, macie swoją odrębną cywilizację, wielkie sukcesy naukowe, ale zobaczymy za pare miesięcy, kiedy ropa posiedzi na 50$ za baryłkę. Polecam porównać sytuację w Rosji z kursem ropy, np. w 1997 roku.

Podsumowując: co będzie nie wie nikt, możemy conajwyżej wynajdywać argumenty za swoimi teoriami. Recepta na trudne czasy brzmi: siedź w tym, na czym się znasz i pogłębiaj wiedzę, żebyś w razie czego spadł na cztery łapy. Do trwałego przewodnictwa w świecie potrzeba najlepszych ludzi. Nie widzę tego w skorumpowanych i słabo wykształconych elitach azjatyckich. Bez wolności osobistej i nieskrępowanego głoszenia swojego zdania nie wzniosą się powyżej pewnego poziomu. Zwątpiłem w USA, nie podoba mi się ich ignorancja, której są świadomi i nie chcą zmieniać. Świetnie rozmawia mi się z turystami amerykańskimi, ale kiedy wypytuję nawet o ich historię, zazwyczaj słyszę żartobliwą odpowiedź "I don't care. I'm American :)".

Więc co? Według wykresów p. Białka mamy jeszcze ok. 8 lat do dna i potem jakieś 25 lat prosperity. Przez ostatnie lata produkcja przesuwała się na wschód, natomiast zachód zostawił sobie rozwój centrów badawczych i decyzyjnych. Chiny co zrozumiałe chcą rozbudować u siebie bazę naukową, ale przy ograniczeniach jednostki skończy się zapewne jak z podbojami kosmosu przez ZSRR. Co miał z tego zwykły homo sovieticus poza dumą i jakie trwałe wartości zostały z tego do dziś? Globalizacja pogłębi obecne zależności, jeśli mamy zachować rozwój w takiej formie jak dotychczas, może dojdzie do projektów, w które zaangażowanych będzie 10 tys. naukowców z USA i milion chińskich robotników :)

To co piszę nie ma na celu obrażania wschodnich ludzi. Statystycznie są tacy sami jak społeczeństwa zachodnie, niestety model rządów wschodnich kłóci się z praworządnością. Bardzo lubię Rosjan, zgadzam się z nimi, kiedy mówią, że pod wieloma względami mają więcej wolności niż zadekretowany przepisami Europejczyk. Cóż z tego, skoro byle mafioso czy urzędnik może zniszczyć im nie tylko karierę ale i życie, jeśli nie będą klepać tego co się od nich wymaga. W Polsce mamy mix kulturowy, na stołkach zazwyczaj wschodni typ przydupasa, ale możemy poszczekać na władzę i jak temat podchwycą media, nawet ją odwołać.

Aktualizacja 11:47.
Zapomniałem dopisać ważne spostrzeżenie odnośnie historycznego rozwoju Anglii i USA. W obu przypadkach rozwój następował dzięki raptownemu wzrostowi "podatników". Anglicy kontrolowali w szczycie 1/4 globu, do Ameryki napływały miliony emigrantów z całego świata. Zwróćmy też uwagę na anglosaski model ekonomii. Chińczycy posiadają większą liczbę ludności, udało im się znacząco przemodelować człowieka, "wyrwać" go z więzów tradycji. Zagrożenie widzę w próbie zastąpienia filozofii chińskiej płytką ideologią narodowo-państwową. Jak dobrze potrafią sobie radzić tradycyjni Chińczycy, możemy zaobserwować w Indonezji czy USA. Argument historyczny (największy PKB do czasu rewolucji przemysłowej) też przemawia za nimi. Nadal jednak myślę, że Ameryka z Europą mają lepsze perspektywy a Chiny, choć popłyną wysoko, zatrzymają się podobnie jak Japonia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca