sobota, 25 grudnia 2021

Zdrowie w czasie pandemii

W tym roku zaniedbałem tematy rozwoju duchowo-cielesnego na blogu. Świat profanum za bardzo mnie angażuje po powrocie do biznesu. Może to tylko wymówka, jednak od kilku lat, mimo zapowiedzi i prób, nie jestem w stanie praktykować medytacji. Chyba jeszcze nie dojrzałem. Wdrożyłem natomiast jeden z elementów, którego wcześniej nie brałem pod uwagę: dosypianie. Lata temu stosowałem co prawda drzemki energetyczne, ale teraz po prostu dbam, żeby zgromadzić w ciągu doby min. 6.5 godziny snu.

Z niedopasowaniem czasu snu do warunków zewnętrznych zmagam się całe życie. Żeby przespać noc w jednym kawałku muszę chodzić koło 2-3 spać i wstawać 9-10. Jeśli zasnę przed północą, mam gwarantowaną pobudkę po 3-4 godzinach. Jestem wtedy w stanie przeczytać cały internet, umysł pracuje na pełnych obrotach. Koło 6-7 myślotok odpuszcza, relaksuję się i robię senny. Kiedy chodziłem do szkoły lub pracy, musiałem o tej porze już wstawać i przez resztę dnia miewałem kryzysy. Obecnie traktuję ten drugi sen priorytetowo i zaczynam pracę dopiero jak się wyśpię.

Niedobory snu to nie tylko nieefektywne funkcjonowanie w ciągu dnia. Chroniczne wiążą się ze schorzeniami cywilizacyjnymi (cukrzyca, rak, demencja, zawały), obniżoną odpornością, problemami z pamięcią i nastrojem. Dlatego zgodnie z zasadą: codzienne niewielkie aktywności wpływają długoterminowo na zdrowie, dbam aby każdego* dnia nie zabrakło:

- ruchu na świeżym powietrzu,
- kompleksowego pożywienia roślinnego,
- postu okresowego (16 godzin nie przyjmowania kalorii),
- treningu krio (zimny prysznic, ekspozycja na mróz),
- min. 6.5 godzin snu.

*co jakiś czas robię oczywiście wyjątki jak świąteczne obżarstwo, ultramaraton z dobą bez snu, post 24-godzinny itd.



Te praktyki nie gwarantują w 100% zdrowia. Zwiększają szanse. Wpływają też na lepsze samopoczucie i człowiek naturalnie dąży do robienia tego, co choć w krótkim terminie nieprzyjemne, w długim odpłaca poczuciem siły. Zrobię o tym osobny wpis. Nie mam jednak pewności, że to co robię jest optymalne dla zdrowia. Mam przesłanki, by wierzyć że pożyję dzięki nim dłużej. Nawet jeśli nie, to z pewnością będzie to życie lepszej jakości.

Niedawno Nassim Taleb opublikował komentarz do wpisu "mięsożercy", który przestrzegał większości z tych prozdrowotnych reguł (posty, nisko-węglowodanowa dieta, treningi 5 x w tygodniu) a mimo to ma zablokowane 3 tętnice:


Z punktu widzenia zasad diety roślinnej, którą praktykuję nie ma tu zaskoczenia: opieranie diety głównie o chude mięso (i w ogóle białko odzwierzęce) jest szkodliwe, wiąże się z miażdżycą, blokuje autofagię (recykling białka wewnątrz organizmu). Komentarz Taleba opiera się o wielowiekowe praktyki ludów śródziemnomorskich wpisane w religię prawosławną: 205 z 365 dni wegańskich, posty, ruch na świeżym powietrzu, praktyki religijne, życie wśród bliskich.

Wniosek? Nie trzeba rygorystycznie podchodzić do zasad zdrowotnych. Trzeba nasiąkać wiedzą, atakować swoje poglądy, praktykować to co działa w długowiecznych populacjach. Może wielu z was odstraszają moje metody, ale jeśli nie podejdziecie do nich zerojedynkowo, to w sekcjach Rozwój osobisty i Bieganie, dieta, zimno znajdziecie mnóstwo użytecznych informacji.

W związku z pandemią korony staram się codziennie w okresie październik-marzec suplementować witaminę D3. Pandemia, no właśnie. Czas w końcu napisać coś więcej. Ostatnio temat wałkowałem chyba wiosną 2020 i konkluzja była taka, że korona zostanie z nami na stałe, trzeba zbudować odporność stadną i liczyć na coraz mniej śmiercionośne mutacje wirusa.

Zobaczcie: już w marcu 2020 mieliśmy informacje, które grupy społeczne są najbardziej narażone:

Ludzie starsi. Problemy z sercem, cukrzyca, przewlekła choroba układu oddechowego, podwyższone ciśnienie, rak.

Dokładnie wśród tych osób mieliśmy w Polsce najwięcej nadmiarowych zgonów od czasów 2 Wojny Światowej. Nie mam zamiaru pastwić się nad tym jak rządy zachodnie radzą sobie z wirusem. Nie chcę spierać się o szczepionki (uważam, że są korzystne dla osób narażonych i bez sensu dla dzieci). Nadal liczę, że prześlizgnę się niezauważony przez system do końca tego cyrku, no chyba, że to całe tresowanie i skłócanie społeczeństw jest elementem przygotowywania Zachodu do starcia z Chinami. 

Skupmy się jednak na tym, co istotne: już na samym początku epidemii wiedzieliśmy kto będzie umierał. Grypa hiszpanka zabijała silne organizmy, bo zbyt szybka odpowiedź układu odpornościowego powodowała burzę cytokinową. Wirus SARS-CoV-2 atakuje natomiast klasycznie: im lepsza odporność, tym większa szansa na łagodne lub bezobjawowe przejście zakażenia. 

Wiemy też, że Covid-19 jest tym groźniejszy, im wyższa nadwaga:




Tymczasem aż 60% Polaków ma nadwagę, a 25% otyłość. Te dane są tragiczne!

Czy może dziwić tak wysoka umieralność na covida? Dodajmy do tego przypadki jak zacytowany "mięsożerca" - ludzie szczupli, ale ze zmianami miażdżycowymi, otyłością wewnętrzną, postępującymi zatorami żył.

Dr Ornish opracował dietę, która cofa miażdżycę. Praktykowana z kilkoma dodatkami cofa także cukrzycę typu drugiego. W skrócie można ją porównać do codziennej diety człowieka w szponach koncernów tak:



Otyli ludzie Zachodu chorują z niedożywienia. Organizmy chronicznie pozbawione witamin, błonnika i nisko-energetycznej pulpy roślinnej przetwarzają rafinowany tłuszcz, cukier i białko w tkankę tłuszczową.

Pandemia trwa już 2 lata. Zdrowotne efekty wynikające z diety roślinnej, ograniczenia czasu na spożywanie do 8-10 godzin i ruchu pojawiają się już w pierwszych dniach, a cofanie chorób przewlekłych zaczyna po pół roku. I nie, nie namawiam was do robienia tego co ja - wręcz przeciwnie, wyjście w gaciach na mróz albo bieganie w krótkim rękawku bez odpowiedniego przygotowania to proszenie się o groźną infekcję. Nieprzypadkowo zaczynałem trening krio wiosną 2017, a nie zimą. Zacznij najprościej jak się da: od lekkiego spaceru, od odstawienia nocnego posiłku, od wprowadzenia postnego piątku, od zastąpienia w jednym dniu słodyczy owocami. 

Przede wszystkim dużo czytaj, oglądaj i nasiąkaj wiedzą. Nie wierz bezgranicznie nikomu, nawet mi. Najważniejsze to zacząć i wytrwać. Jeśli efekty nie zaczną pojawiać się za miesiąc, to może w Twoim wypadku trzeba poczekać dwa, trzy, a może nawet pół roku. Jakie to ma znaczenie, gdy wchodzisz na ścieżkę, która uzdrowi kilka dekad Twojego życia? A może uratuje Cię, gdy na wiosnę przyjdzie kolejna fala korony?

sobota, 11 grudnia 2021

Giełda: podsumowanie 2021 i plan 2022

 Fiku-miku i kolejne podsumowanie roczne w dzienniku.

Plan na 2021 zakładał:

1. Początek cyklicznej bessy na małych spółkach: 


Uważam, że to co obserwujemy na wykresie szerokiego rynku jest właśnie taką bessą. Konsolidacja rozpoczęta w marcu, we wrześniu wybicie dołem i postępująca słabość.

Zakładałem też (i póki co podtrzymuję), że nie będzie to silna bessa, raczej rotacja aktywów, w której jedne sektory będą spadać (widzieliśmy to na Mercatorze, covidówkach, NC, OZE, gamingu), a inne zyskiwać. Zatem po kilku miesiącach słabości nie powinny zdziwić korekty znoszące spadki, jednak nie powodujące szerokiego impulsu na nowe szczyty.

2. Wyprzedawanie pozycji od pierwszych miesięcy 2021.

Zacząłem w połowie lutego i szybko doszedłem do 50% w gotówce. Potem koncentrowałem kapitał na wybranych spółkach. Za bardzo napaliłem się na XTB, które w lipcu pokazało fatalne wyniki i wszyscy pamiętamy co się stało: luka 25% zjadła gros zysków. W kolejnych miesiącach przesuwałem środki, żeby odrobić straty i obronić wynik, ale portfel jest jeszcze pod szczytem z lipca.

3. Trzymanie depressed value.

Tutaj wprowadziłem pewną nowość: zacząłem koncentrować pozycję na wybranej spółce z branży. Wcześniej np. w branży chemicznej środki rozdzieliłem między Azoty, Puławy, PCC Rokita, Ciech i Polwax. Jedne spółki zarobiły lepiej, inne słabiej, jak to w hossie. Obecnie 90% pozycji to Azoty, 10% Ciech (skusiłem się na powrót gdy spadł z 50 na 36 zł). 


Prognoza i plan 2022

Pamiętacie popularny kiedyś temat rynki wschodzące vs rynki rozwinięte? Próbowałem ustrzelić dołek i optymalne wejście już w 2016. Minęło 6 lat, a wykres dalej pogłębia dołki:


Po każdej cyklicznej bessie wydawało się, że nadchodzi czas Emerging Markets. I za każdym razem lepiej wychodzili gracze obstawiający Wall Street. 

Myślę, że 2022 ma konkretne powody, żeby jednak zatrzymać i być może odwrócić cykl. Amerykańskie spółki quality są bardzo drogie względem przychodów i zysków, a spółki growth bez przychodów od lutego spadają. Widać to szczególnie na indeksie wszystkich spółek z NASDAQ nie ważonych kapitalizacją:


Niedawno na TT przewinął się wykres NASDAQ bez 5 największych spółek: zamiast blisko 20% zysku jest strata 20%:


Co to oznacza? 

Rynek nie jest w bańce! Gdybyśmy mieli bańkę, wydmuszki szybowałyby w stratosferze. Tymczasem wydmuszki straciły często 50-80% od szczytów. Rynek się oczyszcza i szykuje kolejnych zawodników do przejęcia sztafety.

Zajrzyjmy jeszcze na roczną stopę zwrotu z przeciętnej polskiej spółki:


Biorąc pod uwagę, że szeroki rynek rósł silnie do kwietnia 2021, wkrótce roczna stopa zwrotu będzie w okolicach zera.

Stąd moje założenie, że od wiosny będę podbierał najciekawsze spółki.

Przy założeniu, że we wrześniu zaczęła się bessa na SWIG80, indeks uśrednionych rynków niedźwiedzia "przewiduje" dołek gdzieś w okolicach lipca 2022:


Stąd moje założenie, że największe zyski będą w szczycie hossy 2023.

I to tyle. Na koniec mogę pokusić się o hasło: 2023 WIG 100000!


I jak co roku jako bonus wykres ATT:


Jest tam wyjątkowo dużo kresek jak na moje ostatnie analizy, w dodatku doszliśmy do silnego oporu. To co powinno nas interesować w kontekście 2023, to kreski poziome, wstawione co 100%:

15, 30, 60, 120.

30 to moja pozycja. 60 to pierwszy poziom TP. 120 to cel 2023.

Kopiowanie wyłącznie na własną odpowiedzialność, jeśli będziecie cięli stratę przy 20 zł, nie miejcie do mnie pretensji :)


sobota, 4 grudnia 2021

System

Jeśli ktoś dłużej śledził moje ruchy na portfelu, zauważył zapewne, że brakowało w nim wzrostowych gwiazd. Skupiony na wyszukiwaniu wartości na GPW, przegapiłem wielką hossę za oceanem. Moje spojrzenie na rynek zostało silnie ukształtowane na samym początku, czyli w czasie krachu 2008 i późniejszej hossy 2009-2011 - ostatniego akordu wzrostowego cyklu na rynkach wschodzących. Nowi gracze kupowali CD Projekt, 11 Bit, amerykańskie blue chipy, a ja liczyłem dywidendy z PZU, PKO czy niedowartościowanie Coliana.

Wierzyłem, że moje zasady: szeroka dywersyfikacja (czasem ponad 200 różnych otwartych pozycji), wyszukiwanie optymalnego momentu wejścia (zdrowe fundamenty, sprzyjająca technika i zaawansowany cykl bessy) oraz wyjścia (sprzedaż gdy cykle i technika wskazują na możliwy koniec hossy) są graalem spekulacji. Niewątpliwie te zasady pozwoliły pokonać polski rynek w latach 2008-2021. Jednak co z tego, skoro był to jeden z najgorszych rynków świata? Patrząc czysto finansowo: zamiast całej tej roboty można było przez te lata dobierać jednostki ETF na S&P500 w PLN i wynik byłby lepszy.

Wypracowany sposób gry pozwalał pomnażać oszczędności, jednak z założenia pozbawiłem się szansy na złote strzały, które mogą radykalnie poprawić wyniki. Kupowanie kryptowalut rozważałem od 2017, jednak wciąż wydawało mi się, że już za późno na wejście. Podobnie jak w Apple, Google czy Microsoft, nie mówiąc już o Tesli. Z niedowierzaniem obserwowałem wyceny tych spółek ale dalej trzymałem się swojego ciepłego kurwidołka.

System był prosty: opierał się o statystykę. Każde zagranie to zakład z dodatnią wartością oczekiwaną. Rezultat pojedynczej transakcji jest nieistotny, masa zrobi swoje. Im więcej zawartych zakładów, tym większa pewność zysku. Byłem z niego zadowolony, jednak gdy po likwidacji większości pozycji wiosną tego roku porównałem wyniki ze zwrotami z amerykańskich meme stocks coś we mnie pękło. Zlikwidowałem portfel amerykańskich akcji złożony oczywiście z jakichś nudziarskich dywidendziaków (w rok przyniosły 50% zysk), wszedłem na grupę WallStreetBets i za całość kupiłem najbardziej wtedy popularną grzankę Clover health, która miała wycisnąć krótkie pozycje i powtórzyć sukces GME i AMC.

Spółka była świeżo po 50% przecenie (30->15$), więc zastanawiałem się tylko czy usiedzę do zysku x10. Nie wrzuciłem jakiejś dużej kwoty, dopiero zaczynałem migrację za granicę i miałem tam ok. 5% kapitału. Tymczasem yolo inwestorzy grali na niej all in. Wrzucali w spółkę oszczędności życia, żeby szybko zostać milionerami. 

Traktowałem zagranie jak opcję i jak przystało na opcję, straciłem na niej połowę. Sprzedałem po 7.7$ a kurs dalej leci w dół:


Dla mnie była to zabawa, jednak ludzie na grupie przeżywają dramat. Podobnie jak na prawie wszystkich spółkach, które przewijały się w wątkach. Od lutego trwa bessa na spółkach przedstawianych jako disruptive technology, mających zrewolucjonizować świat, nim zarobią pierwszego dolara. Spółki spadają 50%, potem znowu 50% i znowu. Nieważony kapitalizacją indeks spółek z NASDAQ wskazuje, że przeciętna spółka traci od lutego:


Przedstawicielem sektora niewątpliwie jest fundusz Ark Innovation ETF, o którym zrobiło się wyjątkowo głośno tuż przy szczycie:



W ostatnich miesiącach wprowadziłem zmiany do systemu. Postawiłem na koncentrację. Wybrałem 10 razy mniej spółek niż wcześniej i na nich rozbudowuję pozycję. Przyszłość pokaże jak na tym wyjdę. Na razie jest w porządku - portfel trzyma się mocno, mimo że na szerokim rynku są spadki, a moje analizy wskazują na dołek najwcześniej wiosną 2022.

Ścisła selekcja w doborze spółek, wciąż solidna dywersyfikacja, istotna pozycja gotówkowa i S-ki na spadających spółkach działają. Zauważyłem też pozytywne zmiany w sposobie gry. Jest odarta ze złudzeń, nadziei i zawodu. Przez ostatnie tygodnie całkiem nieźle czułem rynek - chyba przypomina mi ten z pierwszych lat gry. Nie zrozumcie mnie źle: daleki jestem od przekonania, że rozumiem co się dzieje. Nie mam pojęcia. Mogę mieć podejrzenia, ale nie pokładam w nich wiary. Obserwuję zachowanie światowych aktywów, kalkuluję ryzyko i otwieram kolejne zakłady. Mam zaufanie do tego co robię.

Mój system był daleki od doskonałości, ale przez 13 lat regularnie powiększał portfel i zapewnił najważniejsze: przetrwanie. Teraz jednak mierzę wyżej: potrzebuję spektakularnego zagrania i wierzę, że przeprowadzę grubszą akcję do 2023.