czwartek, 29 sierpnia 2019

Tymczasem DAX


ORGR wreszcie się wyrysował. Jeśli wybije górą, WIG20 powinien też się trochę skorekcić. Nie piszę już o hossie, bo to na GPW nigdy już nie wróci, ale jakiś wystrzał do 2200 lub choćby 2150 :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

W długim terminie bez zmian

WIG pozostaje w wieloletnim trendzie wzrostowym, obecnie zbliża się do ważnego wsparcia:


Bessa trwa już rekordowo długo w historii GPW:


2 i pół-letnia bessa najgorzej obeszła się z najmniejszymi spółkami:


Zakładałem to po masakrze WIG20 w latach 2015-2016. Ale jak zwykle nie doszacowałem przedłużającej się słabości. Jednak w ostatnich 5 miesiącach największe z najmniejszych spółek (SWIG80) nie są już w stanie dotrzymać tempa spadków średniakom i dużym:


Pojawiły się pierwsze wyzwiska, co dobrze wróży bliskiemu przesileniu :)

Pałeczkę Lotos2009/JSW2016 przejęły energetyki. Mój typ to PGE po 6.66:



środa, 7 sierpnia 2019

Tym razem jest inaczej

GPW is dead:



Rekordowo długie spadki, szeroki indeks poniżej dołków z 2009 roku, coraz więcej wałków podczas zdejmowanie spółek z giełdy.

Value investing is dead:


Wykres pokazuje długość obsunięcia strategii inwestowania w wartość (kryterium cena/wartość księgowa).

Symptomatyczny jest artykuł ze Strefy Inwestorów:
https://strefainwestorow.pl/artykuly/analizy/20190806/spolki-gielda-gotowka
(17 spółek mniej wartych na giełdzie niż ich gotówka w kasie)

Jak długo to jeszcze potrwa? Szczerze powiedziawszy mam na to wylane. Przyzwyczaiłem się :) Kontynuuję powiększanie pozycji na niedowartościowanych spółkach. Czekam na synchroniczną panikę na całym świecie, żeby nakupić tanich opcji i redukować je na odbiciu.

Porównanie bessy 1929-1932 na Dow Jones z SWIG80 pokazuje, że może spadać jeszcze i rok:

Nie wierzę co prawda w taki przebieg wypadków, ale rynek lubi płatać figle :)

niedziela, 4 sierpnia 2019

Rozwój, zdrowie, nawyki

Dawno nie pisałem nic o rozwoju osobistym, nawykach czy zdrowiu. Planowałem w zeszłym roku stworzyć cykl "Holistyczna teoria rozwoju", jednak po pierwszym odcinku zarzuciłem kontynuację.  Przyczyny są dwie: po pierwsze poznałem i przetrawiłem już tyle różnych teorii i badań, że ciężko znaleźć cokolwiek nowego, by nie powtarzać tego, co wcześniej się napisało. Wcześniejsze zetknięcia np. z buddyzmem, modelem nawyków, błędami postrzegania czy sztuczną inteligencją wywracały mój sposób myślenia. Obecnie stykam się raczej z koncepcjami, które co najwyżej poszerzają postrzeganie rzeczywistości, bo bazują na wcześniejszych modelach.

Po drugie: praktyka. Praktyka wymaga czasu. Np. takie przeprogramowanie nawyków - najpierw trzeba uświadomić sobie jakie nawyki sterują nami w określonych sytuacjach (wg literatury 40% czasu lecimy na autopilocie). Potem zastanowić się, które nam szkodzą i na co chcielibyśmy je zamienić. Z czasem może się też okazać, że zmiana nie idzie w dobrym kierunku, albo poprzedni nawyk był częścią szerszego łańcucha zachowań, które również wymagają korekty.

W 2015 roku zacząłem prosty eksperyment: postanowiłem codziennie wykonywać proste ćwiczenie.  "Tak proste, że nie możesz powiedzieć NIE". Wtedy była to lekcja francuskiego i niemieckiego na Duolingo. Przez prawie dwa lata codziennie robiłem po jednej lekcji z obu języków. Eksperyment nie wypalił do końca, bo cel był zbyt ambitny. Należało wybrać jeden język zamiast dwóch, a pierwsze miesiące ekscytacji poświęcić na robienie większej liczby lekcji z tego jednego języka.

Wyciągnąłem wnioski i w 2017 roku moim codziennym ćwiczeniem były zimne prysznice i  hartowanie ciała. Latem niezbędne minimum, zimą praktycznie przez cały dzień mam styczność z chłodem. Efekt opisywałem - leci już trzeci rok, odkąd ostatni raz założyłem kurtkę. Nie napiszę, że nie choruję, bo ze 3 razy przechodziłem 1-dniowe osłabienie z katarem, raz nawet wziąłem prewencyjnie tabletkę Ibupromu, ale i tak jestem zadowolony z efektów :) Te ćwiczenia stały się częścią mojej tożsamości, podobnie jak regularne bieganie.

W styczniu 2018 postanowiłem zrealizować marzenie, które chodziło za mną od dziecka: postanowiłem nauczyć się podstaw boksu. Miałem najlepszych trenerów na Youtube, kupiłem gruszkę w Decathlonie i codziennie naparzałem przynajmniej przez jedną tabatę. Na początku całymi dniami oglądałem filmiki i chłonąłem wiedzę, w grudniu robiłem już głównie ćwiczenia od niechcenia. Ktoś powie, że takie ćwiczenia nic nie dają - nie twierdzę, że jestem w tym dobry. Wiadomo, że zawodnik trenujący pod okiem zawodowca położyłby mnie w jednej rundzie. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z przepaści, jaka dzieli wyćwiczonego w podstawach amatora od zawodnika, który nie zna żadnych podstaw. Zdarzyło mi się kilka razy sparować z osobami trenującymi 1-3 lata i wytrenowane mądrze podstawy plus kilka lat biegania ultramaratonów pozwoliły mi po pierwszych sesjach nawiązać wyrównaną walkę.

W 2019 myślałem pół stycznia nad nową umiejętnością do wytrenowania i ostatecznie zdecydowałem się prowadzić dziennik oraz wydłużyłem posty częściowe. W czerwcu doszło kolejne ćwiczenie, ale o tym później. Czytałem wielokrotnie o zaletach regularnego prowadzenia pamiętnika. Obiecuje się uporządkowanie spraw życiowych, lepszą pamięć, dłuższe życie. Zrzucenie trosk codziennego życia na kartki papieru ma dawać spokój i poczucie celu w życiu. Ten proces jest na tyle płynny, że nie potrafię w tym momencie ocenić, czy to wszystko u mnie się dzieje. Zapewne prowadzenie dziennika w zeszycie wpłynęło na mniejszą liczbę artykułów na blogu. Może już wcześniej blogowanie spełniało rolę dziennika?

Co do postów, to razem z medytacją są moim długoterminowym celem jako praktyka zdrowotna. W styczniu wydłużyłem okienko nie-jedzenia z 12 do 13 godzin, potem 14, a od czerwca dobiłem do docelowych 16 plus 24 godziny postu od czwartku po południu do piątku (w wakacje ten 24-godzinny post zarzuciłem, bo przygotowuję się do wymagającego startu we wrześniu). W lipcu wreszcie udało mi się rozpocząć ćwiczenia medytacji - to jest właśnie przykład jak świetnie można łączyć nawyki. Codzienną praktyką "krio" jest zimny prysznic i wychodzenie w nocy na balkon w gatkach. Zawsze liczyłem wtedy powoli do 120 (ok. 2.5 minuty). Obecnie gdy siedzę na balkonie nastawiam budzik na 3 minuty i wykonuję podstawowe ćwiczenie obecności: zamykam oczy, skupiam się na oddechu i odgłosach otoczenia. Długa droga przede mną, ale nie patrzę na cel: to droga jest celem. Wiem, że powtarzając każdego dnia to proste ćwiczenie osiągnę kiedyś stany, o których na razie mogę tylko czytać. Jedna prosta zmiana w codziennej rutynie pozwoliła mi znaleźć miejsce na trening uważności bez dodawania kolejnego ćwiczenia i szukania dla niego czasu w ciągu doby.

Zanim zasiadłem do tego posta myślałem, że w 2019 prawie nic się nie dzieje, a jednak widzę, że wprowadziłem w tym roku 2 kluczowe ćwiczenia (dłuższy post i medytacja). W kolejce wciąż czeka przejście na pełną dietę roślinną. Jestem już prawie u celu, niestety kombinacja zima + bieganie = słodycze. Po każdym dłuższym biegu typu maraton czy ultra przez ok. tydzień pochłaniam słodycze, w dodatku są to czekolady mleczne, lody i inne śmieciowe jedzenie łączące nabiał z cukrem. A że biegam długie biegi co miesiąc, w dodatku do niektórych startów mocno się przygotowuję, to przez ok. połowę dni w roku jem słodycze z nabiałem. Widzę, że kroi się już cel na 2020 :)

Widzicie zatem, że nie zasypuję gruszek w popiele. Pracuję nad sobą, by szczerze opisać kiedyś cykl o holistycznym rozwoju. Będzie tam o postach, medytacji, diecie roślinnej, bieganiu, osiąganiu rzeczy, które wydają się niemożliwe, a czasem nawet zabójcze. Wierzę, że nasze ciała kryją potężne moce, jednak wszechobecny komfort, przesyt używek, niezdrowej żywności i brak ruchu wytworzyły fałszywe normy możliwości człowieka. Co więcej, nie ćwiczę kosztem rodziny, pracy, relacji z przyjaciółmi: wykorzystuję nabytą wcześniej wiedzę, by te ćwiczenia były częścią życia. Trudne cele rozbijam na proste ćwiczenia powtarzane każdego dnia przy podstawowych czynnościach. Niech czas robi swoje.