poniedziałek, 12 maja 2025

Hossa

 Polski rynek nie bierze jeńców: niemal codziennie nowe maksima na głównych indeksach.

W aktualizacji modelu 2025 brałem jeszcze pod uwagę rodzaj podwójnego dna jak w 2012 czy 2019. I choć druga połowa 2025 może przynieść spadki, to byłaby to tylko super okazja na rozbudowanie pozycji.

ETF na Polskę - ATH


WIG, MWIG40, SWIG80 - ATH

Nie wklejam wykresów, bo w hossie po świeżym wybiciu szczytów wszech czasów, sky is the limit.

Skonstruowałem nawet dla Polski wykres kopię amerykańskiego VLG - value line geometric index. Jego celem jest pokazanie zachowania przeciętnej spółki na giełdzie. Widzimy wyraźnie lata, w których inwestowanie w Polsce było trudne (1995-2002 i 2008-2019 z przerwą w 2009-2010) łatwe (2003-2007, 2009 i 2020).

Od 2021 przeciętna polska spółka konsoliduje się przy lokalnym szczycie, co oznacza, że nawet jeśli trudno nam spektakularnie zarobić, to też nie ponosimy strat.

Jednocześnie wymowa formacji kreślonej w latach 2021-2025 jest bycza - trójkąt zwyżkujący w hossie od dołka z 2020:



Dla graczy, którzy nauczyli się jak przetrwać i jeszcze zarobić w środowisku spadającego VLG to może być frustrujący okres, ponieważ będą rosły spółki nie historycznie dowożące wyniki, tylko obiecujące wyniki.

Choć nie wierzę w dekady wzrostu w Polsce, to w skali kilku najbliższych lat zakładam, że będą tu pasowały słowa Stanleya Druckenmillera (tłumaczenie AI):


Mówiłem już, że miałem trochę szczęścia, że tak się to wszystko ułożyło. Ken Langone dobrze zna mojego pierwszego mentora. To nie jest znana postać, ale był absolutnie błyskotliwy i, powiedziałbym, trochę rodzajem buntownika. Pracował w Pittsburgh National Bank. Zacząłem tam pracę, gdy miałem 23 lata. Trafiłem do działu analiz. Było nas ośmiu. Byłem jedynym bez tytułu MBA i jedynym poniżej 32 roku życia. Miałem wtedy 23 lata.

Po około półtora roku — byłem analitykiem sektora bankowego i chemicznego — ten facet wezwał mnie do swojego biura i ogłosił, że mianuje mnie dyrektorem działu analiz, a tych ośmiu innych facetów oraz mój 52-letni szef będą mi podlegać. Pomyślałem więc sobie: „Jestem naprawdę dobry”. Ale on natychmiast zapytał: „Wiesz, dlaczego to robię?” Odpowiedziałem, że nie. On mówi: „Z tego samego powodu, dla którego wysyła się 18-latków na wojnę. Jesteś zbyt głupi, zbyt młody i zbyt niedoświadczony, żeby wiedzieć, że nie należy atakować. Tutaj wszyscy jesteśmy na rynku niedźwiedzia od 1968 roku.” To był rok 1978. „Myślę, że nadchodzi wielki, sekularny rynek byka. Wszyscy mamy blizny. Nie będziemy w stanie pociągnąć za spust. Potrzebuję więc młodego, niedoświadczonego faceta. Ale myślę, że masz w sobie tę iskrę, żeby poprowadzić szarżę.” Mówiłem ci, że był oryginałem, i jak już pewnie zauważyłeś, był też trochę ekscentryczny. Po tym jak mnie mianował, odszedł po trzech miesiącach. Zaraz do tego wrócę.

Ale zanim odszedł, nauczył mnie dwóch rzeczy. Po pierwsze: nigdy, przenigdy nie inwestuj w teraźniejszość. Nie ma znaczenia, ile firma zarabia teraz, czy ile zarobiła wcześniej. Nauczył mnie, że musisz wyobrazić sobie sytuację za 18 miesięcy — i to właśnie tam będzie cena, nie tam, gdzie jest dziś. Zbyt wiele osób patrzy na teraźniejszość: „O, to świetna firma, zrobili to i to” albo „ten bank centralny robi wszystko jak należy”. Ale musisz patrzeć w przyszłość. Jeśli inwestujesz w teraźniejszość, zostaniesz rozjechany.


środa, 7 maja 2025

Mieć miedź?

 Kontynuacja wątku miedziowego. W skrócie: w zeszłym roku miałem pozycję na spółkach surowcowych, która słabo spracowała. Rajd na KGHM zrównoważył straty na stalówkach i JSW, ale i tak musiałem salwować się ucieczką i ratowaniem zysku. Cała ta surowcowa pozycja przełożyła się na zmarnowany potencjał kapitału, który mógł zarobić gdzie indziej (choć i tak w drugiej połowie 2024 było o to ciężko, bo GPW osuwała się).

W tym roku odbudowuję pozycję na spółkach surowcowych. Na kilku wykres generuje sygnały odwrócenia rekordowo długiego trendu spadkowego. Od 2 lat sygnały kupna były fałszywe, ale też nie szła za nimi kontynuacja trendu spadkowego. Wsparcia na niskich poziomach działały i mieliśmy do czynienia z trendem bocznym. Jeżeli wystartują trendy wzrostowe, dotychczasowe zachowanie zostanie zakwalifikowane jako akumulacja.

Tak prezentuje się zmarnowany potencjał KGHM:


Sygnał pod który zbierałem papier widać na wykresie ceny do wartości księgowej:


Prostokątami zaznaczyłem zakręcenie średniej 45-tygodniowej w górę. Historycznie zawsze zapowiadało to silne wzrosty na kursie spółki. Działało perfekcyjnie dopóki tego nie odkryłem :D Zacząłem zbierać KGH w 2023, ale główną pozycję zbudowałem kiedy wystartował trend wzrostowy. Niestety - wzrosty trwały krótko i zakończyły się najmniejszym wzrostem w historii.

Czy warto kupować teraz spółkę? Spójrzmy na aktywa bazowe:

- miedź w PLN


- srebro w PLN


Oba surowce znajdują się blisko ATH i w długoterminowych trendach wzrostowych. Tymczasem spółka jest wyceniana jak w dołkach bessy. Cykl na bazie P/B wskazuje na kolejny dołek na przełomie 2027/2028. 

Technicznie mamy trend boczny i nie ma sygnałów kupna na spółce. Nie widzę też jednak podstaw do sprzedaży na obecnych poziomach. Jest wysoki margines bezpieczeństwa, dlatego zakupy traktuję jak długoterminową okazję.

Więcej można wyczytać z wykresu Glencore:


Tutaj jesteśmy już na technicznych poziomach budowania dna. Czy będzie podwójne dno, czy może V odbicie, pokaże przyszłość. Niemniej gdybym miał kupować, to obecnie jest lepszy czas niż ostatnie kilka lat.

Wszystkie wykresy są w świecach miesięcznych bądź tygodniowych, więc ewentualna recesyjna panika na świecie może wygenerować jakieś dolne knoty bądź długie czerwone świece, jednak ja już się tym nie spinam. Powoli buduję pozycję. 


czwartek, 1 maja 2025

Maraton Wiłkopedzie i otwieranie czakry gardła

Kontynuacja wątku o pracy z emocjami

Rok temu opisałem proces pracy z cieniem (https://podtworca.blogspot.com/2024/03/odrodzenie.html), który spowodował "eksplozję serca" - stan przyjemnego uniesienia, poczucia lekkości i szczęścia po radykalnym wybaczeniu sobie wszystkich wyciągniętych z głębi psychiki przyczyn wstydu i poczucia winy. Opierałem się wtedy na technikach wypracowanych przez zachodnich terapeutów.

Mijały miesiące. Nie przywiązywałem jakiegoś większego znaczenia do tamtego zdarzenia. Ot, coś się w ciele odblokowało i zalała mnie fala hormonów, która trwała kilka godzin, dopóki nie zasnąłem. A jednak wydarzyło się coś, co uświadomiłem sobie znacznie później (a może dochodziło to do mnie i nawet opisywałem na tym blogu, ale potem zapominałem i odkrywałem na nowo, co zdarza mi się coraz częściej :) Otóż nieprzyjemne uczucia z okolic klatki piersiowej całkowicie zniknęły. Stało się nawet coś odwrotnego - odczuwam stamtąd płynące niemal nieustannie poczucie spokoju i siły. To nie stało się zapewne od razu - po prostu pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam, żeby jakaś zła emocja tliła się w klatce piersiowej.

Źródło niepokoju/napięcia nie zniknęło jednak zupełnie: przesunęło się do okolic gardła. Czasem też łapię się na mocno napiętych mięśniach z przodu głowy, jakbym wytężał umysł, ale tym na razie nie będę się zajmował. Pierwszy raz tak wyraźnie poczułem gardło na pogrzebie babci. Staliśmy już na cmentarzu, liczna rodzina, sąsiedzi, znajomi ze wsi. Niektórzy popłakiwali, ale ja zachowywałem spokój. Babcia dożyła sędziwego wieku, miała piękne, dobre życie. Przesuwałem wzrok po zgromadzonych. I wtedy natknąłem się na jedno z jej ostatnich zdjęć, wydrukowane i ustawione nad grobem. Uśmiechnięta, jakby patrzyła na nas wszystkich. Momentalnie wzięło mnie na płacz. Ale nie uroniłem łzy, bo tę wezbraną falę uczucia zablokowała tama w gardle. Nie byłem fizycznie zdolny "okazać słabości". Smutek naciskał jeszcze jakiś czas, po czym z powrotem rozlał się po ciele.


Mityczne czakry

Zdarzyło się to prawie dwa lata temu, jednak dopiero w tym roku zaczęło do mnie wracać, kiedy kierowałem uwagę do ciała czując jakiś stres bądź niepokój. Przyszło mi wtedy też do głowy, że przecież stres objawia się również w okolicy brzucha, tymczasem ten podobnie jak klatka żyje sobie w stanie przyjemnej homeostazy. Kiedy to się stało? Nie potrafię sobie przypomnieć. Ale zaczęło coś mi świtać, że miejsca te: brzuch, serce, gardło, czoło, widziałem na rysunkach indyjskich czakr.

Zawsze traktowałem te tematy jak rodzaj lokalnej medycyny naturalnej połączonej z wierzeniami. Zbyt egzotyczne i czasochłonne. A jednak wędrując innymi drogami doświadczyłem tych mitycznych czakr i tego, co się za nimi kryje. Skoro emocje przesunęły się do gardła, czas je odblokować i przepuścić do głowy, aby zobaczyć co tam siedzi. Popytałem asystenta AI o czakrę gardła, poszukałem trochę w sieci, generalnie wychodzi, że trzeba być prawdziwym. Dla mnie oznaczało to jedno: nauczyć się okazywać słabość, zamiast ją tłumić.

Proces odblokowywania czakry, obszaru w ciele, który blokuje emocje, jest prosty, choć nie łatwy. Jesteśmy mistrzami oszukiwania się, dlatego to, co inni widzą w nas w sposób oczywisty, do nas może nigdy nie dotrzeć. Ja kieruję uwagę na napięcie i słucham. Umysł natychmiast podrzuca interpretację, ale to jest tylko stara łatka, mechanizm obronny. Pytam i nasłuchuję dalej. Aż pojawia się jakiś obraz, bądź natychmiastowa odpowiedź, bądź filmik w wyobraźni, który przeżywam jak prawdziwy i dostaję odpowiedź. Odpowiedź jest zaskakująca, kompletnie niespodziewana, stąd wiem, że nie pochodzi od interpretatora. Napięcie przechodzi, a ja przybijam piątkę mojemu drugiemu ja, że kolejna oczywistość dotarła do umysłu.

Czasem nie trzeba szukać odpowiedzi, tylko zwyczajnie wypuścić emocję. Do tego służą spacery, przyroda, muzyka. Moje wspomnienie babci związało się z Obojem Gabriela z filmu Misja. W końcu mogły popłynąć łzy. Dużo chodzę po odludnych nieużytkach, parkach i zdziczałych gęstwinach, gdzie mogę śpiewać, śmiać się jak głupi do sera, a kiedy na ścieżkach jest opcja spotkania innych spacerowiczów, to chociaż pomrukuję różne melodie, żeby nie wzbudzać podejrzeń o brak piątej klepki. Szloch, śmiech, śpiew to sposoby na odblokowanie gardła.


Start maratonu

Spędzamy majówkę na Suwalszczyźnie, więc jak co roku wykorzystuję okazję, żeby pobiec maraton. Zwiedziłem już prawie wszystkie tereny na zachód od Krasnopola, tym razem padło na północny wschód: las za Pawłówką, Rezerwat Ostoja Bobrów Marycha, Murowany Most, Las Borewicza, Żwikiele, Wiłkopedzie, Klejwy, Łumbie, Sejny, Skustele - mnóstwo epickich lokacji. I okazji do samotnej kontemplacji.

Na starcie pogoda idealna: kilkanaście stopni ciepła, niebo zachmurzone, wiatr. Zabrałem pół litra wody, chałwę, wafelka i 10 zł, żeby uzupełnić napój w Sejnach. Do przepaski schowałem MP3 i słuchawki na drugą część trasy.

Pierwsze trzy kilometry to droga do lasu. Wokół pastwiska, pola, pagórki i rozrzucone tu i tam gospodarstwa.



Las

Wejście do lasu jest jak wejście do innego świata. Wyraźnie zarysowana granica między linią drzew i traw. Ten sam las co rok wcześniej (https://podtworca.blogspot.com/2024/12/wiosenny-maraton-marycha-wigry.html), ale inne widoki. Tam gdzie wtedy drzewa wyrastały z bagien, suche, poczerniałe doły. Wyschnięte mokradła, puste koryta strumieni.


Tym razem nie zapuszczam się w chaszcze, niedawno znowu użarł mnie kleszcz, nie chcę ryzykować kolejnej boreliozy. Do ostoi bobrów mam ok. 10 km. Rok temu więcej myślałem. Teraz czas płynie przyjemniej. Kwiaty, świerki, słońce przedzierające się przez chmury.


To dobre miejsce, żeby popłakać myślę. Skupiam się na gardle, które na skutek biegu się spięło i próbuję wydobyć z pamięci coś smutnego. Wtedy dopada mnie śmiechawka. Biegnę i zginam się ze śmiechu przez jakiś kilometr, nie mogę się powstrzymać. Koniec terapii.

Docieram do rzeczki Marychy. Tutaj rok wcześniej odbijałem na zachód. Tym razem przekraczam ją w kierunku Murowanego Mostu.



Wreszcie jest trochę wody.

Wychowałem się w Bydgoszczy blisko Puszczy Bydgoskiej. Tam przez lata rodzice zabierali nas na grzyby. Kiedy przeprowadziłem się do Gdańska, zachwyciły mnie kaszubskie lasy liściaste. Miałem dość sosnowych monokultur. Później jednak doceniłem zieleń poszycia pod iglakami. Mchy, kwiaty, owoce leśne, grzyby.


Powoli las rozrzedza się. Wyłaniają się eleganckie domki z szerokimi werandami. Któż nie chciałby widoku na taką rzeczkę?


Docieram do historycznej inwestycji w regionie, która nadała wsi nazwę:


Robię kilkaset metrów po asfalcie i znowu hop między drzewa: do Lasu (porucznika) Borewicza.


Wiłkopedzie-jezioro

W połowie 15-stego kilometra biegu opuszczam las na dobre. Szutrowa droga wkrótce przechodzi w asfalt.


Mijam nowe domy i nasycone sprzętem gospodarstwa. Świadectwo rozwoju Polski w ostatnich dekadach. Niektórzy zostawili obok stare drewniane domy i tynkowane gliną obory.


Po 17 kilometrach docieram do granicy wsi o najbardziej klimatycznej nazwie na świecie:


Na otwartej przestrzeni robi się gorąco. Moje Ekideny najwidoczniej ugniotły się po latach robienia maratonów na Suwalszczyźnie, bo porobiły mi się pęcherze na stopach. Skręcam nad jezioro Szejpiszki, żeby się schłodzić.

Niestety dojścia do jeziora zagrodzone płotami. Wchodzę w las i nadbrzeżne zarośla. Za dużo trzcin, żeby wejść do wody.


W końcu znajduję jedyną zatoczkę, ale obok wisi znak zakazu i ostrzeżenie o monitoringu. Niech mu będzie, poszukam dalej.


Dalej jest już tylko gorzej: chaszcze, kolce, wyschnięte bagienka, którymi daje się jakoś przejść. Po pół godzinie przedzierania wychodzę na polankę, odczepiam dwa kleszcze i zmykam na asfalt.


Na Sejny

Po 20-stym kilometrze zakładam słuchawki i włączam MP3. Rammstein dokańcza Amerika. Jakbym wbiegł tutaj wprost z Etny, kiedy to pod koniec tamtego maratonu padła bateria. Zmienia się krajobraz, lecą kolejne kawałki ze starej listy: Reise reise, Du riechst so gut, Wo bist du, Rammstein, Stripped, Ohne dich, Rosenrot... Wtapiam się w muzykę.


25-ty kilometr - zbliżam się do kapliczki zaznaczonej na Google Maps. Na zdjęcie załapuje się butelka i woreczek z prowiantem.


Przed Sejnami kończy się lista z muzyką i załącza ostatni zgrany na urządzenie audiobook. Od kilku lat słucham je już z telefonu, więc ze zdziwieniem odkrywam, że to biografia Jobsa autorstwa Isaacsona. Nie mam zamiaru słuchać audiobooka po raz trzeci, ale zostawiam na pół godziny, żeby posłuchać czytającego Jarka Łukomskiego. Mistrz.

Powoli dobiegam do centrum miasteczka. Zapycham się chałwą (za słodka i za dużo, następnym razem zabiorę marcepan) i kupuję drugą wodę.



Powrót

Zostało 8 km do domu. Jestem już zmęczony, na słońcu zawsze gorzej funkcjonuję. Bolą pęcherze i obtarcia. Zmieniam MP3 na telefon i włączam podcast. Posłucham wywiad na ostatnią godzinę biegu. Pić wodę, żeby się nie odwodnić, bo wtedy w nocy boli głowa.

To już znajome tereny, jeżdżę tu często rowerem, żeby ominąć główną trasę. Co prawda wzdłuż głównej trasy biegnie odseparowana ścieżka rowerowa, ale jeździ też dużo aut i hałas utrudnia słuchanie. Wolę nadrobić kilka km po okolicznych wioskach.

Za Marynowem budują drogę, muszę przejść przez pola i pastwiska. Dobrze, że nie wypuścili jeszcze byczków.

Ostatnie 3 km po głównej trasie. Kończy się wywiad, kończy się bieg...


piątek, 18 kwietnia 2025

Branża pod nową hossę

W pierwszych latach gry na GPW żyłem nadzieją na powtórzenie wielkiej hossy 2003-2007, na którą się nie załapałem (zacząłem grę pod koniec 2008). Studiowałem analizy Wojciecha Białka i przesiąkałem cyklicznym patrzeniem na rynki.

Jednym z takich kluczowych cykli była siła rynków wschodzących vs rynki rozwinięte (EM vs DM). Od 2016 wydawało się, że zmiana jest tuż-tuż i zaraz polskie akcje wystrzelą w kosmos. Jak bardzo się myliłem: przez kolejne 4 lata polska giełda należała do najsłabszych na świecie. Ale od 2020 coś zaczęło się zmieniać. GPW pokazała nie widzianą od lat siłę. I choć podobne zjawiska wystąpiły na całym świecie wraz z rekordowymi dodrukami, wykresy siły relatywnej pokazały przewagę rynków wschodzących pierwszy raz od wielu lat.

Potem przyszła wojna i GPW znowu odstawała od świata. Mimo to dołki słabości nie zostały pokonane. Rozpatrzmy kilka proporcji.

1. Stooq Index All Stocks Poland vs Stooq Index NYSE ALL Stocks


2. Mój indeks portfelowy All Stocks Poland USD vs All Stocks NYSE:


3. WIG vs S&P500


4. WIG vs NASDAQ100


Uszeregowałem je od najsilniejszej do najsłabszej. Od wyraźnego trendu wzrostowego trwającego od ponad 5 lat po formacje odwrócenia trendu.


Poczyńmy kilka założeń:

- mamy do czynienia z rotacją - do Polski napływa kapitał zagraniczny,

- rządzącym nie uda się rozhulać kolejnej fali wzrostów na cenach mieszkań, więc część inwestorów w beton poszuka okazji na giełdzie,

- polskie indeksy wygrywają stopami zwrotu z amerykańskimi, więc kapitał przestanie wypływać z Polski.


W takim scenariuszu może powtórzyć się wielka hossa. Zwykły Kowalski pójdzie do banku, doradcy polecą mu jakieś fundusze. Na GPW mamy kilka spółek zajmujących się zarządzaniem funduszami. Wybrałem: Quercus, Ipopema, Altus i Skarbiec. Wszystkie mają bardzo zdrowe bilanse i stabilne zyski.  

Wykres portfelowy:


Wykres cenowy:



Na GPW jest oczywiście sporo innych spółek z branży finansowej - tutaj wybrałem tylko te związane z zarządzaniem portfelami. Jeśli macie przykłady ciekawych spółek, podrzućcie swoje typy - przeanalizujemy. Na NC podoba mi się NWAI:




poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Uśrednione ścieżki S&P500

Odświeżam wątek giełdowy, bo się skończył okres bez moderacji.

S&P500:

1. Korelacja Pearsona, sposób mieszania - średnia arytmetyczna.

- porównanie wykresów:


- porównanie odtrendowionych wykresów:




2. Korelacja Pearsona, sposób mieszania - mediana:

- odtrendowione:




3. Korelacja Spearmana - średnia arytmetyczna:


- odtrendowione:




Korelacja Spearmana - mediana:


- odtrendowione:




sobota, 22 marca 2025

Lato Kondratiewa

 W 2022 po raz pierwszy od wielu lat mieliśmy do czynienia na świecie z bessą inflacyjną. Od 2007 działał schemat: jeśli akcje spadają, to kapitał ucieka do dolara i amerykańskich obligacji. Tym razem spadki na giełdzie zbiegły się z ucieczką z obligacji. Jeśli ktoś próbował zabezpieczyć kapitał, stracił podwójnie.

Ta zmiana pasuje do opisu lata Kondratiewa. Spójrzmy jak zdefiniował on poszczególne fazy cyklu (każda trwa 10-20 lat):


1. Wiosna

- Wzrost gospodarczy

- Niska inflacja

- Hossa na rynku akcji

- Bessa na rynku złota

- Niski poziom zadłużenia, który stopniowo będzie rósł

- Niski poziom zaufania (wiosna następuje po okresie zimy, czyli depresji, kryzysu finansowego i wojnie)


2. Lato

- Wolniejszy wzrost gospodarczy

- Mocny wzrost inflacji 

- Bessa na giełdzie

- Hossa na rynku złota (w konsekwencji wysokiej inflacji)

- Mocna stymulacja fiskalna i monetarna (ale ograniczana wysokimi stopami procentowymi ze względu na wysoką inflację)

- Na początku lata pojawia się wojna letnia

-- Napoleon (pierwszy cykl)

-- Wojna secesyjna (drugi cykl)

-- Pierwsza wojna światowa (trzeci cykl)

-- Wojna w Wietnamie (czwarty cykl)


3. Jesień

- Wzrost gospodarczy napędzany znacznym wzrostem długu

- Dynamiczny spadek inflacji

- Silna hossa na giełdzie oraz na rynku obligacji

- Ceny nieruchomości osiągają bardzo wysokie ceny

- Bessa na złocie

- Bardzo wysoki poziom zaufania (konsumenci, firmy, politycy)

- Gigantyczny wzrost długu publicznego i prywatnego


4. Zima

- Credit crunch

- Bankructwa firm, banków, państw

- Depresja

- Bardzo wysokie bezrobocie

- Delewarowanie gospodarki

- Deflacja (niskie stopy procentowe nie powodują wzrostu akcji kredytowej)

- Na giełdzie bessa

- Załamanie cen nieruchomości, obligacji, surowców

- Hossa na złocie (ze względu na brak zaufania i obawy o bankructwa)

- Spadek zaufania, niepokoje społeczne, rewolucje

- Wojna w konsekwencji krachu, depresji i szukania winnych kryzysowi


Lata 2000-2009 pasowały do zimy. Mieliśmy wtedy w państwach rozwiniętych krach na akcjach,  towarach, nieruchomościach, bankructwa firm i konsumentów. Europa nie podniosła się do dzisiaj, USA na 20 lat uwikłały się w wojny w Afganistanie i Iraku.

Koło 2010 Ameryka zaczęła wychodzić z kryzysu a symbolem jej sukcesu został indeks NASDAQ ciągnięty przez technologiczne giganty. Inflacja spadła w wielu krajach do zera, a w bessach nawet mimo dodruków schodziła poniżej zera. Akcje amerykańskie weszły w wielką hossę, natomiast złoto i srebro spadały od 2011 roku. Punktem kulminacyjnym tej fazy był pandemiczny krach: dopiero rekordowe dodruki walut zmieniły trendy i na świecie zaczęło dominować lato Kondratiewa.

Rozpatrzmy punkty charakteryzujące Lato Kondratiewa:

1. Wolniejszy wzrost gospodarczy.

Roczna zmiana PKB nie pokazuje spowolnienia (podobnie jak nie pokazywała spadku w trakcie poprzedniego lata w latach 70-tych)



2. Mocny wzrost inflacji. 

Pierwszy silny impuls za nami, zakładam że bliżej nam do kolejnego niż deflacyjnego krachu.

Jako miernik użyję rentowność obligacji 10-letnich:



3. Bessa na giełdzie. 

Tutaj na razie nie widać sygnałów. Lata 2021-2022 przyniosły pierwszą poważną bessę w Ameryce od startu mega hossy w 2009, ale czy obecna słabość przerodzi się w coś większego jak pod koniec lat 60-tych, dowiemy się dopiero po fakcie.



4. Hossa na rynku złota. 

Trend wzrostowy na dobre ruszył w połowie 2019:


Na wykresie zaznaczyłem też szczyty, które przebiegają co ok. 8 lat. Kolejny wypada w 2028. Złoto pozostaje w hossie.

Złoto powinno pociągnąć z czasem kolejne towary. Tradycyjnie dolar powinien być odwrotnie skorelowany (cykl 10-letni):


Spadek dolara = wzrost na surowcach.


5. Mocna stymulacja monetarna i fiskalna ograniczana wysokimi stopami procentowymi wynikającymi z podwyższonej inflacji.

Dokładnie to widzimy obecnie.


6. Wojna letnia. 

Rozpoczęta w 2018 wojna gospodarcza z Chinami przechodzi w serię lokalnych konfliktów z inwazją Rosji na Ukrainę na czele. 


***


Nawet jeśli rzeczywiście wchodzimy (jako Zachód? a może samo USA?) w lato Kondratiewa, należy pamiętać, że każdy cykl jest inny. Poprzednie lato wypadło w latach 70-tych i jednym z jego efektów  ubocznych był upadek PRL.

Dla nas, graczy giełdowych, warto znać charakterystykę rynków:


1. Bessa sekularna na giełdzie:

- przewaga stock pickingu nad trend followingiem

- value pokonuje growth


2. Wysoka inflacja:

- trzymać się z daleka od obligacji

- towary i spółki surowcowe przynoszą najlepszą stopę zwrotu.



sobota, 15 marca 2025

Aktualizacja modelu 2025

 Zacznijmy od siły polskich akcji. Od początku istnienia ETF na Polskę wyglądał jak EKG. Pierwszy raz w historii mamy szansę na prawdziwy trend wzrostowy:


Trend spadkowy EPOL vs SPX został pokonany!


Czy to znaczy, że teraz trzeba na wyścigi wskakiwać do pociągu?

Myślę, że okazje będą cały czas. Na razie polskie indeksy pcha zagranica. Rodzimy kapitał dołączy, kiedy informacje o wysokich dywidendach przedostaną się do mediów. 

Dywidendy w Polsce są wyższe niż w dołkach dotychczasowych bess!


Pamiętajmy jednak, że jesteśmy w podażowej fazie cyklu 40-miesięcznego. W planie 2025 zakładałem, że będziemy szli w bok do początku 2026 a bessa cykliczna przyjmie formę podwójnego dna. Założyłem, że pierwsze dno będzie w pierwszej połowie 2025. Jednak rynek zanegował ten scenariusz. Dno szerokiego rynku było w grudniu 2024.

W związku z tym wysuwają się dwa scenariusze:

1. Hossa z krótkimi korektami, która zaneguje działający dotychczas cykl Kitchina.

2. Słabość GPW w drugiej połowie 2025 (sell in may?) i wypełnienie się cyklicznych zależności.


Silny początek roku to nic nowego na GPW, szczególnie na małych i średnich spółkach, w których dominuje polski kapitał. W ostatnich cyklach pojawiła się w 2012, 2015 i 2019. Zobaczmy jak zachowały się MWIG40:


oraz SWIG80:


Na razie przyjmuję ten scenariusz za bardziej prawdopodobny. Pamiętajmy jednak, że te indeksy są mocno zdywersyfikowane - wszystkie te lata: 2012, 2015 i 2019 przyniosły mnóstwo okazji. W przeciwieństwie do 2008, 2011 czy 2018, kiedy większość spółek spadało synchronicznie, w latach rynków bocznych całe branże rosły jak w hossie. Dlatego powoli wracam do akcji: dobieram co rośnie, otwieram inicjalne pozycje. W 2025 chcę znowu wypełnić portfel w 100% akcjami.


środa, 12 marca 2025

Prosta metoda liczenia przyszłych cen

Czytelnicy Tożsamości Gracza mogli zwrócić uwagę na powtarzające się nawiązania do heurystyk. Jestem fanem prostych praw, które działają w długim terminie. Z wiekiem i doświadczeniem przyswajamy lub wyrabiamy sobie przekonania, które denerwują młodych, bo nie przystają do ich teraźniejszości. Po czasie często okazuje się, że kryją mądrość. Niestety nie da się tej mądrości przekazać przez książki. Książka może nas przygotować na wypadki lub pomóc je zinterpretować, żeby szybciej wyciągnąć lekcje.

Jedno z takich "praw", które stosuję od lat do szacowania przyszłych cen towarów, nieruchomości czy pensji brzmi:

Ceny podwajają się co 10 lat.

Oczywiście jak każda heurystyka, i ta ma niezliczone wyjątki. Elektronika, usługi telekomunikacyjne, rozrywka - tutaj to "prawo" się nie sprawdza. Ale już przystawiając je do ceny chleba, metra kwadratowego mieszkania czy wypłaty, można przyjąć takie założenie:

Chleb razowy: 2025: 12 zł, 2015: 6 zł, 2005: 3 zł

Metr mieszkania w większym mieście: 2025: 16 tys. zł, 2015: 8 tys. zł, 2005: 4 tys. zł

Średnie wynagrodzenie: 2025: 8400 zł, 2015: 4200 zł, 2005: 2100 zł


Zgodnie z prawem cen, w 2035 powinniśmy zobaczyć takie liczby:

Chleb razowy: 24 zł, metr mieszkania w mieście: 32 tys. zł, średnie wynagrodzenie: 17 tys. zł


Prawo to ma zastosowanie tylko w warunkach "normalnych", czyli po upadku komuny i wprowadzeniu nowego złotego.

Wzrost ze 100 do 200 w 10 lat wymaga ok. 7.2% inflacji rocznie. To znacznie więcej od oficjalnych liczb. Ale jak zobaczymy na wykresie podaży pieniądza M3 (na stooq dostępne są tylko dane do stycznia 2024), to 7.2% biegnie blisko środka cyklu:


Metodę przystawiam też do towarów, na które nie spada zapotrzebowanie bądź nie da się optymalizować ich produkcji (np. uprawy roślin). Tutaj dobrze pasują kruszce, które pozwalają przechować wartość nabywczą waluty. 

Weźmy na warsztat srebro. Zaczynamy 30 lat temu - Polska uporała się z hiperinflacją po upadku PRL i wprowadza denominację. Dla uproszczenia obliczeń przyjmuję cenę 12.5 zł/uncja w 1995. W 2005 "fair value" dla srebra wynosi 25 zł, w 2015 50 zł, a w 2025 100 zł. W 2035 zł baza będzie wynosić zatem 200 zł:


Oczywiście - patrząc na ekscesy z dekady 2005-2015 - nie możemy zakładać żadnego przebiegu cen. Możliwy jest wzrost do 500 zł, a potem spadek na 200, jak i lata konsolidacji w okolicy 100-150 zł, żeby w kilka miesięcy wyskoczyć na 200. 

Nie możemy wykluczyć również dewaluacji złotego czy innych wypadków losowych. Może również zmienić się tempo "dodruku" złotówek, np. spadek podaży do średnio 6% rocznie dałby wzrost cen rzędu 80% co 10 lat, 5% przełoży się na ok. 60% itd. Nie jesteśmy też w stanie przewidzieć w których aktywach, towarach czy usługach zostanie upchana ta dodatkowa podaż.