czwartek, 26 stycznia 2017

Take profit

Dzisiaj pozamykałem pozycje na opcjach i kontraktach. Akcje oczywiście trzymam, bo kupowałem je pod przynajmniej roczną hossę. Żeby nie kusiło ucinać przedwcześnie zysków, pogrywam w średnim i krótkim terminie na pochodnych.

Uzasadnienie:
2100 było wyznaczonym poziomem TP, bo przebiega tam zniesienie połowy całej bessy 2015-2016; RSI osiągnął górną bandę; SMA 135 weekly bywa czasem oporem lub wsparciem:


Ponadto mam w pamięci wykres wklejony jakiś czas temu przez SiP ilustrujący zachowanie S&P500 po inauguracji prezydenta:


Mija tydzień, ryzyko korekty rośnie. Czas na oczyszczenie umysłu i poszukiwanie nowych setupów.


niedziela, 8 stycznia 2017

Ankietowani skutecznie przewidzieli wzrosty na GPW!

Panuje powszechne przekonanie, że ogół inwestorów zawsze się myli. Jeśli gremialnie przewidują wzrosty, to będą spadki i na odwrót. Z tego względu dużą uwagę przykłada się do wskaźników nastroju inwestorów.

Tymczasem zeszły rok na blogu zaprzeczył temu poglądowi. W 2016 dwukrotnie oddawaliśmy głosy w ankiecie "ile wyniesie WIG20 na koniec roku". W czerwcu gdy WIG20 oscylował koło 1800 pkt, obstawiliśmy średnio 1965 pkt na koniec roku, a na koniec października przy WIG20 wracającym pod 1800 obstawiliśmy 1922 pkt. Rzeczywisty wynik na koniec roku wyniósł w zaokrągleniu 1948 - zaskakująco blisko obu naszych typów! Gdy w ramach zabawy wyciągniemy średnią z obu prognoz (1965+1922)/2, otrzymamy zaokrąglony wynik 1944 - to już zaledwie 4 pkt różnicy, 0.2%!

Czyżbyśmy zatem natrafili na jakiegoś Graala inwestowania? W żadnym wypadku. Wskaźniki sentymentu są po prostu kolejnym narzędziem, które niesie wartość w zależności od kontekstu. Gdy w 2012 ankietowani na tym blogu gremialnie obstawiali spadki, kontrariańska prognoza wzrostowa miała wysokie umocowanie. Mieliśmy świeżo w pamięci krachy z 2008 i 2011 roku. Ale już w 2013 i 2014 dominowały nastroje neutralne i jak się okazało po czasie rynek również dryfował. Od końca 2013, przez cały kolejny rok szukałem przesłanek do ogłoszenia bessy, ale ankietowani nie chcieli popaść w euforię. Z jednej strony mieliśmy wtedy bessę SWIG80, z drugiej trend boczny na MWIG40, WIG i WIG20.

Ciekawą sytuację przyniósł 2015 rok. Szkoda, że nie umieściłem wtedy ankiety na blogu, bo może doznałbym otrzeźwienia. Będąc przekonanym, że od listopada 2013 mamy bessę, uznałem dołek z grudnia 2014 na SWIG80 za koniec bessy i zacząłem kupować akcje małych spółek, które szybko zyskały na wartości. Na szczęście nie tykałem WIG20, który nie spełniał wtedy moich kryteriów okazyjności. Gdy WIG formował szczyt w maju 2015 należałem do tłumu krzyczącego "hossa!". Nawet gdy w listopadzie 2015 WIG20 spadł poniżej 2000, traktowałem to jako chwilową aberrację i historyczną okazję kupna.

Zajrzyjmy na momenty, w których publikowałem ankiety w ubiegłym roku:


Idealnie w lokalnych szczytach. Przypadek? Nie - to właśnie wtedy na WIG20 padały pierwsze sygnały kupna po dłuższych spadkach i byłem ciekawy, czy zmierzenie naszego sentymentu podpowie, że to już. Obstawialiśmy jednak koniec roku powyżej ówczesnej ceny i wkrótce byki za to zapłaciły, choć ostatecznie to nasza uwspólniona cena wygrała.


Sytuacja ze wskaźnikami nastrojów nie przedstawia się zatem tak różowo, jak się potocznie wydaje. Popatrzmy jeszcze na nastroje amerykańskich inwestorów na przestrzeni kilkunastu lat:


Po wybiciu podwójnego dna wielkiej bessy z lat 2000-2003 inwestorzy popadają w euforię, a potem przez prawie cały rok jest tylko lepiej w miarę jak indeks rośnie. Nawet gdy wykres sentymentu osiąga historycznie wysoki wynik w marcu 2004, akcje przechodzą przez kilka miesięcy lekką korektę, choć zgodnie z potoczną interpretacją wskaźnika powinniśmy spodziewać się krachu.

Mam różne przypuszczenia dlaczego tak się dzieje. Po pierwsze zupełnie inny przekrój ludzi oddaje głosy, gdy rynek jest po długim okresie hossy i wszyscy się nim interesują, niż gdy przez ostatnie 3 lata idzie w bok lub spada. Ci, którzy przetrwali krach dotcomów i kupowali amerykańskie akcje po 2003 roku mieli wszelkie argumenty za super-byczym nastawieniem, ale takich niuansów indeks nastroju nie ma już możliwości zmierzyć. Trzeba rozróżnić rynek na którym zostali starzy wyjadacze od rynku masowego.

Po drugie wskaźnik sentymentu jest wtórny względem ceny, podobnie jak wskaźniki syntetyczne. W bessie należy sprzedawać euforię, w hossie panikę, gra w drugą stronę może być niebezpieczna, bo tendencja może się utrzymywać dłużej.

Regularnie obserwuję wskaźniki sentymentu i analizuję swoje nastawienie. Nauczyłem się jednak, by zwracać na nie uwagę w momentach skrajnych w połączeniu z analizą wykresów, ceny, wolumenu, waluacji aktywów - dopiero wtedy pomagają zbudować kompletniejszy obraz. Obecnie pojawiło się sporo obaw o wzrosty, bo liczba byków skoczyła pod 60%. Mnie to nie martwi - ewentualne spadki by mnie nawet ucieszyły, bo chciałbym otworzyć więcej pozycji na wzrosty, ale po cichu liczę na kontynuację wzrostów. "You know, it's a bull market".

W 2015 mieliśmy 9 miesięcy spadków z rzędu, dlaczego rynek nie miałby rosnąć przez 9 miesięcy non-stop? Skracanie pozycji na korektach trendu wzrostowego to największy błąd jaki popełniałem w dwóch poprzednich rynkach byka. Tym razem będę utrzymywał i powiększał pozycję, bo wykres mi aż krzyczy, że to młoda hossa. A że w Stanach już za moment krach, a deflacja czeka za rogiem, obligacje na wsparciu, a jak odbiją, to akcję powinny spaść - zapewne będą to motywy do mocniejszej wyprzedaży na GPW, ale jak to mawiał Old Turkey "My dear boy, if I sold that stock now I’d lose my position; and then where would I be?"

wtorek, 3 stycznia 2017

Długoterminowy sygnał

Nie lubię poddawać się radości (nie mówię nawet o euforii) na giełdzie, bo zazwyczaj oznacza to bliskość przesilenia. Jeśli jednak zostanie zachowana analogia z tego wykresu:


to mamy przed sobą co najmniej rok wzrostów. Jeśli nie, to "this time is different" i będę zawiedziony, jak wiele razy w ciągu ubiegłego roku.