Zapalnikiem dzisiejszego wpisu jest komiks "Idący człowiek", który oddaje mój stan w ostatnim czasie. W skrócie to japoński komiks o facecie, który chodzi po mieście. Od września, kiedy to zmieniłem miejsce pracy z Gdyni na Gdańsk, jestem takim facetem, który coraz więcej przyjemności znajduje w drodze do i z pracy.
![]() | |
Mangę czytamy od prawej do lewej (odwrotnie niż u nas) od góry do dołu |
W zależności od trasy mam 7.5-9 km do biura. Postanowiłem, że nie będę korzystał z żadnych środków lokomocji poza rowerem i własnymi nogami. Początkowo jeździłem tylko rowerem, potem raz w tygodniu truchtałem, obecnie chodzę-biegam 3 razy w tygodniu. Na rowerze trochę zimno w dłonie (mam specjalne zimowe rękawiczki, ale jak zjeżdżam z góry i trzymam palce na hamulcach, to kostnieją), poza tym zaliczyłem już 3 wywrotki i realnie obawiam się o bezpieczeństwo. Szczególnie na odcinkach gdzie jeżdżą samochody.
Wegetarianin cyklista to jeden z głównych wrogów społeczeństwa; odprowadzany nienawistnym wzrokiem przez pieszych, gdy waży się wjechać na chodnik i jeszcze bardziej nielubiany przez kierowców, którym blokuje ulice. Kiedy jednak przechodzisz na drugą stronę barykady, zaczynasz dostrzegać jak bardzo polskie miasta są sterroryzowane przez samochody. Polskie śródmieścia to bród, smród i hałas. Przedostanie się przez wielkie skrzyżowania to ok. 5 minut czekania na falach czerwonych świateł i to pod warunkiem, że przechodzisz przez małe dojazdówki na czerwonym, bo nic nie jedzie (i nie ma w pobliżu policji).
Mogę tylko pomarzyć, by kiedyś nasze miasta wyglądały tak:
Odwiedziliśmy niedawno Bydgoszcz. Miasto nosi przydomek "brzydgoszcz", tymczasem każdy zakątek do którego ograniczono lub nawet odcięto napływ aut nagle obrasta kawiarenkami i deptakami. Spacerowaliśmy z dzieciakami od Długiej na Wyspę Młyńską, potem kładką koło opery i byliśmy zaskoczeni jak miasto wypiękniało. Wystarczy jednak przekroczyć granice starego miasta w kierunku dumnych 100 lat temu secesyjnych kamienic, by wejść w tryb walki o przetrwanie:
Dzielnica ma potencjał na małą Barcelonę, ale mieszkańcy nie wyobrażają sobie, że można żyć lepiej. Że się da, pokazują (jak zazwyczaj) na zachodzie: