niedziela, 30 października 2011

Termometr dla dolara

Zielony jest oczkiem w głowie spekulantów, dlatego wszyscy obserwujemy różne pary, głównie EURUSD. W poprzednim wpisie pytałem Was co o nim sądzicie i się zdziwiłem - dla wszystkich dolar jest królem. To bardzo negatywny wynik dla śmieciucha, oznacza że gdzieś podświadomie wierzymy, że na nim zarobimy. Podświadoma wiara bierze się z morza wchłoniętych informacji z sieci, mediów i wykresów. A jak wszyscy w coś wierzą, to wszyscy się mylą.

Niemniej AT nadal pokazuje zmianę trendu na dolarze. Dla mnie takim barometrem sentymentu dla światowej waluty jest para z rosyjskim rublem. 2 tygodnie temu zrobiłem sobie taki wykres:


Kurs poszedł jak po sznurku! Zakładałem nawet wyższą korektę od 14 października, pod którą zresztą zagrałem krótkoterminowo L USDPLN, ale nie zarobiłem za dużo - dolar nie odbił nawet do fibo61.8, tylko runął w dół na fali C.

Mam 2 ciekawe wykresy. Byczy i niedźwiedzi :) Któryś z nich dużo zapłaci jednym i pogrąży drugich. Jestem w tej większości graczy, którzy są L na USD i wcale się z tym dobrze nie czuję. Zatem najpierw pokażę pod co gram:


Popatrzcie na pozycję Large Traders. Tak dużo śmieciucha napakowali 2 razy w przeciągu ostatnich 5 lat i dużo na tym zarobili.

A tu zagrożenie na najbliższe 2 miesiące:



Popatrzmy jak zachowywał się dolar w tym roku:


Ten cykl prezydencki nie jest zbyt podobny do średniego z lat 1971-2003. Ponadto election year jest już bardzo byczy dla dolara:


Dlatego mimo wszystko gram pod zmianę trendu na dolarze poprzez krótkie na EURUSD i certy na spadki ropy (L USDPLN, S SC.F).

czwartek, 27 października 2011

Śmieć czy król?

Niedawny wystrzał wartości dolara wprowadził miśki w euforię, która blednie szybciej niż pracują drukarki Bena. Sam się zdziwiłem - ledwie tydzień temu wkleiłem ten wykres:


który dziś wygląda tak:


Stało się to zaledwie w tydzień!

Mam do was prośbę: czy moglibyście napisać w komentarzu tylko 1 słowo:

"śmieć"
lub
"król"

w odniesieniu do dolara? Opierając się na własnej intuicji, wykresach i prognozach na najbliższe pół roku.

Jak oni to robią

Na przykładzie WIG20 chciałbym pokazać moją wizję rozwoju sytuacji. Przez pare lat na parkiecie, czytania książek, blogów, portali ekonomicznych, wywiadów z finansistami i graczami wyrobiłem sobie pewną opinię o rynku.

Zdecydowana większość uczestników zaangażowanych w rynek traci. Nie chodzi mi tu o chałupniczych inwestorów-graczy, takich jak my. Główny kąsek to fundusze emerytalne, inwestycyjne, w których trzymane są oszczędności społeczeństw.

Na nich żerują wielkie banki, które decydują o podaży pieniądza oraz informacjach w TV i w ten sposób wpływają na powstawanie krachów lub pompowanie baniek. Nie chcę przez to powiedzieć, że gdyby nie oni, baniek i krachów by nie było - byłyby, bo zawsze były w historii ludzkości, miałyby tylko inne przyczyny. Na dzień dzisiejszy ruchy kreowane są głównie przez podaż pieniądza + media.

Co mieliśmy rozgrywane przez ostatni rok? We wrześniu zeszłego roku pojawiły się plotki o QE2 i rynki zaczęły gwałtowną zwyżkę. Od tego czasu indeks WIG20 nigdy już aż do sierpnia tego roku nie spadł poniżej 2500pkt. Od grudnia 2010 wiele mniejszych spółek zaczęło bessę, jednak blue chipy rosły dalej, aż powyżej 2900pkt. W tym okresie odbywała się dystrybucja:




Nagle na początku sierpnia ceny się kompletnie załamują w ciągu zaledwie 2 tygodni. Do 2100 nie istnieją żadne opory. Większość inwestorów indywidualnych nie zdąża umorzyć jednostek i zostaje z akcjami.

Gwałtownie rośnie zmienność. Kiedy systemy długoterminowe dają sygnały sprzedaży misie są dosłownie wycinane kilkuset punktowymi rajdami w górę. Kto jednak zdąży się przekręcić na L za chwile tnie straty, bo kurs już zmierza w kierunku 2000pkt.

LOP na serii grudniowej spada o kilkadziesiąt procent względem wrześniowej. Tak jakby ktoś wiedział, że spadnie, ładował mocno krótkie przed krachem, a potem się ulotnił z wielkimi zyskami. Jeszcze przed wygaśnięciem serii wrześniowej wiedziałem, że będzie mocne odbicie i pisałem o fali B bessy. Napisałem to za wcześnie, rynek pogłębił później dołki, ale zaraz odbił.

W interesie gracza, który zrzucił w 2 tygodnie rynek o 600 punktów nie leżało granie dalej na spadki. To fundusze, które cały rok łykały akcje musiały zabezpieczać się S-kami na nowej serii lub podciągać rynek, żeby zminimalizować straty na akcjach. Duży gracz mógł tylko otworzyć trochę długich pozycji i co jakiś czas pchać płytki rynek w jedną lub drugą stronę.

Mamy zatem sytuację: powyżej 2500 ubrani inwestorzy, którzy czekają aż rynek wróci na ich poziomy, żeby wyjść bez straty. Między 2100-2450 szaleje gruby, który rysuje raz hossę, raz bessę i zbiera depozyty niepoinformowanym. Niektórzy twierdzą, że smart money akumulują akcje przed nową hossą. Tak? To popatrzmy na wolumen:


Gdzie ta akumulacja? Im wyżej, tym niższy obrót. Kto ma wyciągać powyżej 2500 - OFE i TFI, które są wciąż zapakowane w akcje? :)

W interesie goldmanów jest odebranie im akcji, a nie umożliwienie zarobku! W tym celu trzeba będzie zrobić jeszcze jeden paniczny zjazd. Dlatego nie zeszliśmy z marszu poniżej 2000. Ludzie muszą się oswoić, że jest kryzys, bessa, że będzie gorzej. Muszą uwierzyć, że jak WIG20 będzie chodził po 1800, to będzie ostatni moment na pozbycie się akcji przed spadkiem na 1000.

Jest to oczywiście moja prywatna opinia, niewidzialna ręka rynku zadecyduje o kierunku dalszego ruchu. Swoje decyzje inwestycyjne opieram jednak na zarysowanym planie i póki co w tym segmencie "makro" radzę sobie bardzo przyzwoicie.

niedziela, 23 października 2011

Co mnie zaskoczyło w reportażu z Libii

Przeczytałem dziś artykuł w Dużym Formacie o sytuacji w Libii.  Jeśli ktoś nie ma wydania papierowego, może zapoznać się z nim na tej stronie. Nie będę się rozpisywał co sądzę o całym tym "powstaniu" wywołanym przez zachodnie służby specjalne i głupocie wyrostków wrzeszczących Allah u Akbar, którzy wkrótce poczują co znaczy żyć w Afryce kontrolowanej przez wielkie koncerny.

Widziałem relacje z bombardowań domów libijskich oficjeli, resztki ciał ich dzieci i kobiet. NATO zastosowało prostą metodę: jesteś z Kaddafim, to zabijemy twoją rodzinę. Widocznie prawa człowieka, konwencje haskie i trybunały nie są dla podludzi. Przebrani agenci z zachodu, fanatyczni islamscy bandyci i uzbrojone przez zachód plemiona ramię w ramie zniszczyli jedno z najstabilniejszych państw w Afryce.

Nie chcę tu udowadniać, że Libia była jakimś rajem. Nie byłem tam, wiedzę swoją opieram na świadectwach ludzi, którzy tam pracowali (m.in. Polaków, którzy wciąż jeszcze jeździli do pracy w Libii - szaleńcy jacyś czy co? Opuszczać zieloną wyspę, żeby dorabiać w kraju straszliwego dyktatora?), filmów z YouTube, artykułów, wywiadów. Z tej masy starałem się znaleźć punkty wspólne.

Nawet autorzy felietonu podają, że paliwo kosztowało tam ok. 0.15 dinara za litr (coś koło 0.17 dolara, czyli kilkadziesiąt groszy). Sprzątaniem Trypolisu zajmowali się wyłącznie imigranci, bo Libijczycy gardzili tak podrzędną pracą (a podobno wzniecili powstanie z powodu braku perspektyw).

Kraj nie miał długów jako jeden z nielicznych na świecie, a wielkie zyski ze sprzedaży ropy inwestował w rozwój Afryki (zamiast kupować amerykańskie obligacje jak koledzy z Arabii).

Nikt już nie pamięta, że zachód napadł na Libię pod pretekstem ochrony ludności cywilnej przed bombardowaniami ze strony sił dyktatora. To pokazuje jak żałosny i nieprawdziwy jest twór nazywany "opinią publiczną". Ludziom można sprzedać wszystko, największe głupstwo. Sam zresztą pamiętam, że jako nastolatek popierałem bombardowania Serbii, bo tam przecież robią Albańczykom Auschwitz. Owszem, działy się tam rzeczy straszne i nieludzkie, ale głównie wtedy, gdy kraj opanowały bandy albańskich gangsterów po tym jak Amerykanie zniszczyli serbskie siły.

To co dzieje się w Libii nie dziwi mnie. Wiem o tym już od dawna. O tym jak zniewalać całe narody, jak niszczyć ich państwowość opowiadają byli pracownicy MFW. To co mnie autentycznie zdziwiło, to ucieczka Libijczyków do ich papierowej waluty. Zacytuję fragment felietonu:


Popyt na lokalną walutę zaczął się po zdobyciu przez rebeliantów Trypolisu. Ceny rosły, do miasta zaczęli wracać ci, którzy uciekli w czasie wojny. Potrzebują dinarów, ale podaż nie nadąża za popytem. - Na rynku brakuje waluty. Władze tymczasowe nie są w stanie wypłacać pensji, bo nie mają pieniędzy. Ludzie są niespokojni. Kto ma dinary, odkłada je do skarpety - mówi Haytham, cinkciarz stojący niedaleko targu złota. - To spowodowało we wrześniu wzrost ceny dinara w stosunku do walut sąsiednich krajów, na przykład egipskiego funta. 

Dowiemy się dalej, że choć Kaddafi już jest skończony, to przetrwał na banknotach, bo jego gęba świeci z każdego papierka. Rząd ma również pomysł na ściągnięcie broni z obiegu: każdemu rebeliantowi za oddanie krabinu 3000 dinarów. Czy ciężko się domyśleć, że waluta kraju, który właśnie dokonał żywota (o władzę zaczynają już bić się fanatyczni wahabici, plemiona górskie, a koncerny kładą łapę na złożach ropy), będzie wkrótce warta tyle co zimbabweński dolar? Jak czytamy w felietonie niektórzy już zwietrzyli co się stanie:

Na starym mieście co krok trafia się na handlarzy walutą. Skupują dolary. Targują się zajadle. Mimo to wielu ludzi wymienia u nich. Kurs jest zbliżony do oficjalnego (około 125 dinarów za 100 dolarów), a wszystko można załatwić w dwie minuty. To duży plus, kiedy większość banków nie działa, innym brakuje gotówki, a w kolejkach do tych otwartych trzeba stać godzinami. Pod wejściem do banku Gumhouria na placu Męczenników ludzie ustawiają się już na dwie godziny przed otwarciem. Wężyk ciągnie się kilkaset metrów od wejścia.

Wkrótce dla nikogo nie zabraknie dinarów. A z dolarami zostaną tylko cinkciarze ze starego miasta. Libio witaj w Trzecim Świecie!

piątek, 21 października 2011

Jeszcze trochę do góry?



Oglądałem wczoraj zasięgi korekt pierwszej fali bessy na DAX. Ruch powrotny znosił ok. 50-60% ruchu. Na razie DAX naruszył tylko drugie ważne fibo, czyli 38.2%. Dlatego oczekuję jeszcze jednej fali UP w okolice 6300.

EURUSD zmaga się ze SMA45, wygląda to jak korekta B fali wzrostowej, która może podciągnąć kurs nawet na 1.42:


W moim odczuciu ewentualne wzrosty należą do fali B bessy, dlatego unikam kupowania aktywów. Być może przytnę coś na kontraktach, jak zobaczę siłę byków. A widzę ją pomimo 2 dni spadków, nawet nie zjechaliśmy na fibo na ok. 2222.

Po dynamicznym wyjściu na zaprezentowane poziomy spodziewam się euforii, nowej hossy itd. i startu fali C bessy.

Akutalizacja.

Na giełdach już mini euforia tymczasem nasz znajomy krachowskaźnik..


Uwaga na pułapkę na byka.

środa, 19 października 2011

Chiny - jeszcze nie teraz?

Na początek kilka faktów:

- 44% dochodów chińskich samorządów pochodzi ze sprzedaży ziemi
- ceny ziemi są bardzo drogie, coś jak w Polsce 2007
- zastawem kredytów pod zakup ziemi jest np. miedź
- przez cały rok cena miedzi utrzymywała się na historycznych szczytach między 380-450$:


- Chiny posiadają największe rezerwy walutowe świata.

Pomyślmy jakie są konsekwencje takich zdarzeń:

1. Pęknięcie bańki na ziemi:
 - dochody samorządów drastycznie spadają; zaczyna brakować pieniędzy w administracji, na wydatki infrastrukturalne itp.
 - spekulanci zaczynają na wyścigi wyprzedawać ziemię, żeby spłacić kredyty
2. Spadek cen miedzi i innych towarów używanych pod zastaw:
 -  kredyty pod nieruchomości i ziemię tracą pokrycie.

Lekarstwo?

8 lat temu zapisałem się na zajęcia z ciekawym wykładowcą. Facet robił kiedyś karierę w Stanach w dużej spółce IT, grał na giełdzie. Miał dużą wiedzę praktyczną, którą przekazywał nam na 2 przedmiotach "Zarządzanie firmą informatyczną" i "Analiza rynków kapitałowych".

Rok był 2003/2004, gospodarka wychodziła z dużego kryzysu i nasz dr nie odstawał w swoich prognozach od zatroskanych analityków. Nikt nie przewidywał, że Polskę czeka mega hossa na sterydach, nasz wykładowca sypał za to powiedzeniami w stylu "najlepszy bank, to bank ziemski - zakop kasę 3 metry pod ziemią". Do opisu zwalczania inflacji podwyższaniem stóp procentowych użył frazy "Leczenie kiły cholerą" - była to podobno praktyka zwalczania groźnej choroby przez żołnierzy Napoleona w Egipcie.

Mniej więcej takie lekarstwo w postaci cholery musi zaaplikować swoim obywatelom rząd Chin. Wydawać zgromadzone rezerwy walutowe na podtrzymanie cen miedzi i surowców, żeby nie załamał się wewnętrzny rynek spekulacji ziemią i nieruchomościami. Muszą zrobić to, co Japonia 2 dekady wcześniej - odsuwać w czasie nieuniknione, bo gwałtowny krach może ich przekręcić.

Nałóżmy zatem SHANGHAI na NIKKEI (na szczęście zrobił to ktoś inny):


Analiza z czerwca, ale nie zmieniło się dużo - akurat Shanghai osiągnął lokalny dołek.

Nie muszę dodawać, że to tylko moje spekulacje, będzie co ma być. Wiem natomiast, że gdyby USA przestało szmacić dolara i zaczęło ściągać go do siebie, Azja Dalekowschodnia pójdzie na dno. Powrót produkcji i kapitału na rynki rozwinięte, krach na towarach i nieruchomościach w Azji - i kolejne imperium nie daje rady Ameryce. Z drugiej strony rezerwy Chin są ogromne (prawie jak Fedu ;) ) , mogą nimi podtrzymywać rynek przez kolejny rok, co widać na analogii do NIKKEI. Miejmy nadzieję, że ta wojna nie wyjdzie poza rynki.

PS Byłem jednym z niewielu, którzy oblali zaliczenie z analizy rynków. Na poprawce też mi nie poszło i facet chciał mnie oblać, ale powiedziałem mu, że przez większość czasu uczył furiera i metod numerycznych, a samą giełdę zostawił na koniec, to dlaczego pyta mnie tylko z giełdy. Mnie nie interesują świece czy długie pozycje, chcę być twórcą i inżynierem, a nie spekulantem.

Zatrzymał się, zrobił duże oczy, miał sporą charyzmę i nie spodziewał się oporu, ale ja miałem już 8-letnią praktykę w grach RPG, więc potrafiłem też zawalczyć o swoje ;) Gość był doświadczonym człowiekiem i nie musiał sobie nic udowadniać, więc przyznał mi rację i zadał kilka pytań z szeregów. Odpowiedziałem bezbłędnie, bo wtedy matematyka mnie najbardziej kręciła, a facet świetnie te szeregi wyłożył. OK - zaliczam, wpisał 3, potem jeszcze w miłej atmosferze pogadaliśmy i pożegnaliśmy się.

W 2009 roku wykopałem stary zeszyt z tego przedmiotu i napisałem na jego bazie analizera, którego używam do analizy rynków kapitałowych :D

wtorek, 18 października 2011

Spółka, która się bessom opiera


NASDAQ100 jest jednym z najsilniejszych indeksów świata. A perłą w koronie jest Apple. Sierpniowy krach przeszedł na spółce niemal bez echa. Trend followerzy mają chyba raj na tej spółce.


Potencjał wzrostu na górne ograniczenie klina i kanału to ok. 10-15%. Ja bym jednak na to nigdy pieniędzy nie postawił. Widziałem takie piękne kliny wzrostowe na akcjach 2007, ropie 2008, srebrze 2011.

Blue chipy oglądam, bo one ostatnie zmieniają trend. Słabe rynki już dawno pospadały, małe spółki od grudnia zeszłego roku w bessie, WIG20 dopiero od kwietnia, NASDAQ o krok od bicia szczytów, a Apple rekord wszechczasów robiło wczoraj :)

W lipcu bodajże wklejałem lidera niemieckiego rynku:


Nie udało mi się złapać szczytu, bo kurs załamał się wcześniej. Szybki rzut oka na poprzednie korekty spadku - zdobyte fibo61.8 i fibo50. Na razie kurs buja przy fibo38.2. Aż się prosi o podskok na 120. A potem? Coraz więcej komentatorów widzi już hossę. Jednym słowem bessa nam się skończyła, nim się zaczęła..

poniedziałek, 17 października 2011

FW20 - scenariusz bazowy jesień/zima 2011


Zakładając, że zaczynamy korektę ostatnich wzrostów:

- Na razie obstawiam bardziej wariant 1.
- Zejście w okolice 2200 - zamykam pozycje i czekam.

Najlepsza inwestycja 2012

Polecam ciekawy wywiad z niemieckim profesorem ekonomii Stefanem Homburgiem. Jest tam m.in. o inflacji, która nadejdzie gwałtownie, kiedy bankierzy wymienią obligacje upadających państw na trwałe aktywa:

http://biznes.onet.pl/bedzie-zle,18493,4877465,3219970,199,1,news-detal


Jest jeszcze trochę czasu, np. przerzucili dopiero na barki podatników ok. 50% obligacji greckich. W kolejce jest jeszcze dużo więcej włoskich, hiszpańskich, portugalskich, dlatego będziemy dalej oglądać szczyty przywódców europejskich i nowe programy "pomocowe".


Mi się najbardziej spodobała ostatnia wypowiedź profesora, z którą w 100% się zgadzam:

Nadzieję mogą mieć ci, którzy nie posiadają nic, im bowiem nie można niczego zabrać. A także szanowane osoby z sektora finansowego, które jeszcze przez rok czy dwa będą zarabiać pieniądze z pomocą podatników, by potem własnym samolotem odlecieć na własną wyspę i przyglądać się z daleka, jak radzą sobie pozostali. I wreszcie nadzieję może mieć ten, kto prowadzi buddyjski styl życia i wyrzekł się całkowicie dóbr materialnych. Czarno widzę natomiast sytuację wszystkich innych.

(pogrubienie moje). 

Przebudzenie to najlepsze co możemy zdobyć na Ziemi, Królestwo Niebieskie tu i teraz :)

A ze spraw drugorzędnych - poczekajmy, aż banksterka zrobi drugie strząśnięcie z akcji (w końcu trzeba przejąć trwałe aktywa - akcje, ziemię, nieruchomości).

Staram się przekonać rodzinę do kupna akcji dużych, płynnych spółek z WIG20 (gdy WIG20 spadnie poniżej 2000). Starsi ludzie, którzy oszczędzali przez wiele lat mają pokaźne oszczędności, które wkrótce (pół roku?, rok?, dwa?) zostaną użyte do przejęcia aktywów przez finansjerę.

niedziela, 16 października 2011

Wielkie cykle cz. 1

Zaczynam serię wpisów, w których podzielę się swoimi przemyśleniami i badaniami w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: na którym etapie rozwoju ekonomicznego się znajdujemy?

Cykle, megatrendy, analogie historyczne - to wszystko przewija się we wpisach od 3 lat. W tym cyklu ;) wpisów o cyklach uporządkuję te informacje i spróbuję wyciągnąć jakieś praktyczne wnioski.

Do każdej serii przyporządkuję trzy wartości:
- wymowa (niedźwiedzia, neutralna, bycza)
- przewidywana data zmiany trendu
- siła (słaba, średnia, duża) - wartość prognostyczna sygnału.


Zaczynamy:



1. S&P500 inflation adjusted:






Na drugim wykresie widzimy, jak długo trwały poprzednie sekularne bessy. Ze swojej strony inaczej oznaczyłbym bessę lat 30/40-stych, przesuwając start hossy na 1942 rok. Otrzymujemy wówczas rynki niedźwiedzia:

1906-1920 : 14 lat
1929-1942 : 13 lat
1968-1982 : 14 lat
2000-2009(?) : 9 lat

Wygląda na to, że ostatnia bessa jest niedoszacowana o ok. 4-5 lat, a dołek cyklu powinien przypaść na ok. 2014 rok.

Z drugiej strony okresy boomu są bardzo nierówne:

1877-1906 : 29 lat
1921-1929 : 8 lat
1942-1968 : 26 lat
1982-2000 : 18 lat

Gdyby w okresach rynku byka zachodziła taka równość, jak w przypadku niedźwiedzia, wykres miałby silną wartość prognostyczną.

Wymowa:                                               niedźwiedzia
Przewidywana data zmiany trendu:    2014
Siła:                                                        średnia


2. S&P500 P/E ratio:



Aby poprawniej zinterpretować te wykresy potrzebujemy również S&P500 earnings per share:


Dlaczego? Ponieważ widzimy, że spółki zarabiają dużo - blisko historycznych poziomów. Jako że jestem zwolennikiem teorii regresji do średniej, uważam że szansa na wyższe zyski przedsiębiorstw przy obecnej sytuacji gospodarczo-społecznej jest znacznie niższa, niż spadek zysków w kierunku (i poniżej) mediany.

Mamy zatem wysokie zyski przedsiębiorstw. Wskaźnik Cena/Zysk rośnie, gdy rośnie cena spółki lub maleją jej zyski. Jeśli zyski obiorą kurs do mediany, a hossa będzie kontynuowana, zobaczymy mocny wzrost wskaźnika. Jest to jak najbardziej możliwe, ale bardziej prawdopodobny wydaje mi się spadek zysków przedsiębiorstw i towarzyszący mu spadek cen akcji.

Wielu ludzi poddaje się bombardowaniu katastroficznymi informacjami z TV. Moim zdaniem te informacje są bez znaczenia, bardzo często służą ukierunkowaniu tłumu i manipulacji. Pamiętam szczyt histerii wobec Euro zeszłego lata, gdy EURUSD spadł poniżej 1.2. Niecały rok później media panikowały przy tanim dolarze, by za chwile ogłosić go bezpieczną przystanią.

To co piszę nie ma związku z aktualnymi wiadomościami, to są analizy wieloletnich cykli, które toczą się niezależnie od szumu medialnego. Co się do nich dokleja nie ma znaczenia. Faktem jest, że od 20 lat dysproporcja między dochodami garstki najbogatszych, a resztą rosła wykładniczo i nigdy w historii taka dysproporcja nie utrzymywała się trwale.

Bogaci nie trzymają gotówki, ich miliardy ulokowane są w aktywa, które są drogie, niedostępne dla zwykłych ludzi. Obecne działania Fed i innych banków centralnym mają na celu utrzymanie tej chorej sytuacji. W 2006 roku zysk sektora finansowego wyniósł rekordowe 45% zysków amerykańskich przedsiębiorstw. System tego nie wytrzymał i załamał się. Przez kolejne lata bankierzy przerzucili swoje długi na barki społeczeństw, zaciągnęli darmowe pożyczki z Fedu i napompowali towary i aktywa, by w 2011 ponownie zbliżyć się do rekordu zysków.

Efektem tego działania jest spadek konsumpcji (droga żywność, paliwo), spadek jakości towarów (tańsze zamienniki dla drogich metali), wyższe podatki (na obsługę gigantycznych długów). Dopóki system nie oczyści się z nadmiaru finansjery nie ma szans na realny rozwój gospodarczy.

Widzimy, że od 2000 roku wskaźnik jest w trendzie spadkowym i znajduje się ponad średnią wartością. Obstawiam, że ten trend będzie kontynuowany.

Wymowa:                                               niedźwiedzia
Przewidywana data zmiany trendu:    ?
Siła:                                                        duża


C.D.N.

czwartek, 13 października 2011

Gruby ma L na serii grudniowej?

Rok temu przed QE2 szorciłem rynek. Szło tak sobie, gdyby nie szybki zjazd w listopadzie mogłem nieźle popłynąć. Najbardziej wkurzało mnie, że gdy Stany spadały np. 2%, u nas ktoś trzymał na chama rynek. Jak tylko USA wyhamowywało, u nas już szła szpila w górę. Na nowej serii widzę podobny schemat:


Zwróćmy uwagę na dywergencję - na początku października, gdy S&P500 wychodził fałszywką w dół z konsolidacji, u nas nie było już poprawiania dołka.

Podobnie FW20 zachowywał się dzisiaj - spadał bardzo opornie, właściwie tylko wtedy, gdy gruby zamykał longi. Popatrzmy na LOP:


Rośnie na wzroście, spada w czasie spadków. Zupełnie odwrotnie niż w sierpniu, kiedy gruby agresywnie otwierał krótkie w czasie spadków:



Spadki sierpniowo-wrześniowe spowodował głównie kapitał zagraniczny. Widać to szczególnie na wykresie WIG20USD:


który od szczytu w okolicach 1100pkt spadł na ok. 600pkt - ponad 45%! Czy rozsądne byłoby zatem z punktu widzenia spekuły z zagramanicy znowu wchodzić w krótkie? Zwłaszcza w sytuacji, gdy jak twierdzi Maciej Samcik Polacy zachowali się dojrzale i nie umarzali jednostek w czasie paniki:

Czy to oznacza, że dojrzeliśmy do spokojnego, konsekwentnego inwestowania w fundusze akcji? W sumie w funduszach tego typu mieliśmy na koniec lipca 30 mld zł, niemal drugie tyle - w funduszach mieszanych z częściowym udziałem akcji. Wycofanie po dramatycznych spadkach kwoty 2,5 mld zł oznacza, że panice ulegli tylko nieliczni spośród ok. 2,5 mln osób inwestujących w fundusze.
( http://samcik.blox.pl/2011/09/Sierpniowa-chwila-prawdy-pokazala-ze-dojrzelismy.html )

Na miejscu grubego kupiłbym akcje 45% taniej i załadował L-ki na nową serię. Niech się TFI i OFE martwią, żeby wyciągnąć indeksy na wyższe poziomy - będzie można zamknąć długie i wysypać akcje. A jak znam życie nasi mistrzowie z TFI, którzy jednym głosem wieścili 3200 na koniec roku, byli na serii wrześniowej na długich, a na grudzień zabezpieczyli swoje akcje (bo przecież nie ulegli panice) krótkimi pozycjami na FW20.

Pamiętajmy jednak, że aktualny LOP jest rekordowo niski, wielu graczy zostało wyciętych w trakcie ostatnich spadków. Również autor tego wpisu dostał nie raz w tyłek na szalonej zmienności. Jeśli gruby ma jakiś plan wejścia w krótkie, może to zrobić w kilka sesji. W długim terminie FW20 wygląda niedźwiedzio:


1. Podobnie jak w 2008 pierwszej fali dynamicznej wyprzedaży towarzyszył sygnał przecięcia od góry sma45 przez sma15.

2. Przed polehmanowym kolapsem sma15 przebiła sma200, nad którą konsolidował się wykres. Sygnał padł ponownie, jednak tym razem konsolidacja przebiega pod sma200.

Na koniec absolutny mistrz świata, czyli ropa Brent - już 30% droższa od lepszej Crude z USA:


Pytałem wielu znawców, blogerów, ekonomistów i nikt nie ma pojęcia, skąd ta historyczna anomalia. Czy coś się w Europie szykuje? Jakaś wojna, że kupujemy ropę 30% drożej niż USA?

poniedziałek, 10 października 2011

Ach ten dolar

Wreszcie, po 3 latach aktywnego grania na giełdzie i foreksie przestałem się tym ekscytować. Niecierpliwość i gonienie za każdym ruchem kosztowały mnie masę czasu i nerwów. Efekty finansowe z tego mizerne. Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że będę mógł żyć ze skalpowania, ale zadziałało prawo maxa portfela i popłynąłem. Zgodnie z radami komentatorów wypłaciłem zatem część zysków. Jednak, żeby się nie marnowały, przelałem je na eMaklera.. i kupiłem  akcje na looong term :)

Na razie w głównych założeniach nic się nie zmienia - we wpisie o megatrendach napisałem jak zamierzam grać. Aktualnie podbieram certy na spadki ropy RCSCRAOPEN z conajmniej rocznym horyzontem. Liczę się nawet z pobiciem szczytów (akcje w bessie, towary jeszcze w hossie). Od 3.08 zacznę skupować dolara. Jeśli chodzi o akcje, to czytam "Inteligentnego inwestora" i czekam z zakupami na przyszły rok.



Na wykresie dollar future weekly widać, jak ważna jest EMA180. Od 2008 roku dwukrotnie kurs ją pokonywał, by ostatecznie w kwietniu tego roku polec. Teraz znowu staje do boju. Stawiam pieniądze na to, że go przebije, ale nie od razu. Historycznie patrząc nie robi tego z marszu, buja się pod średnią kilka tygodni - jeśli odpadnie jak w kwietniu, to dolarowe byki zobaczą pomarańczowe światło, jeśli nie będzie chciał mocno spadać, będzie to sygnałem akumulacji.

piątek, 7 października 2011

Zagadka

Zrobiłem wykres pewnego waloru:


Który numerek wydaje się wam bardziej prawdopodobny?

środa, 5 października 2011

Krachowskaźnik ver. 2

Od ponad roku wklejam ten sam wykres miesięczny USDJPY:


W lipcu dolar-jen "przepowiedział" spadki. Popatrzmy jak sytuacja wygląda na wykresie dziennym:


Konsolidaja trwa już długo i zanosi się na mocniejsze wybicie. Od ponad roku piszę, że na ok. 71 byłaby historyczna szansa na L dla USDJPY.

Technika preferuje kontynuację trendu, zatem w ciągu najbliższych kilku tygodni bardziej obstawiam wyjście dołem. Wykres miesięczny i dzienny pokazują ten sam zasięg spadku. Potem zrealizuje się zasięg wybicia dołem wielkiego trójkąta i będzie szansa na wyjście górą z klina spadkowego, budowanego od 2007 roku.

Pamiętacie niedawne szaleństwo na franku? Podobnie może być z jenem - wiele lat trendu aprecjacji tej waluty stwarza miraż bezpiecznego schronienia. Spójrzmy na miesięczny wykres JPY Index:


Zaznaczyłem arbitralnie ewentualny zasięg paniki rynkowej i ucieczki do nowego "safe haven".

Nawet zakładając, że scenariusz się zrealizuje, pamiętajmy że wykresy są w skali miesięcznej, dla gracza krótkoterminowego świeca miesięczna to ok. 20 dni sesyjnych, na których może zdarzyć się wszystko. Warto mieć jednak wykresy w pamięci, by nie dać się ponieść jakiejś euforii w razie mocniejszej korekty spadków.

niedziela, 2 października 2011

Megatrendy

Czy analiza cen aktywów z ostatnich 100 lat może nieść wartość prognostyczną?

Popatrzmy na ropę:


złoto:


i miedź:


Wszystkie wykresy na świecach kwartalnych.


Surowce rosną w wieloletnich kanałach wzrostowych, co jest normalne zważywszy na papierowy pieniądz. Jednak wzrost wewnątrz kanału to nie wzrost hiperboliczny, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatniej dekadzie. Aktualnie jest drogo. Patrząc na historyczne zachowanie cen, można zapomnieć o wielkiej hossie na towarach przez wiele lat.

Surowce drogie.

Obligacje:


Obligacje mega drogie!

Akcje:


Akcje od 11 lat w konsolidacji. Zaznaczyłem najczęściej występujące analogie (lata 30/40-ste i 70-te) - trwały ok. 14-15 lat.

Mój plan bazowy:

1. Szukać okazji średnioterminowych na papierowe towary (certyfikaty, kontrakty) w obie strony (czyli kupno po mega wyprzedaniu na panice, sprzedaż na euforycznych szczytach; miedź powinna np. spadać teraz na medianę na ok. 215$).

2. Nie zakopywać żadnych towarów na lata. Wiem, że teraz w modzie hiperinflacja i masowy dodruk, sam zakładam, że np. złotówka się rozsypie nim moje dzieci pójdą na studia. Ale do tego czasu będą lepsze okazje na innych aktywach.

3. Nie tykać obligacji.

4. Akcje - do 2014/15 szeroka konsolidacja. Wychodzi mi coś w stylu bessa przez najbliższe 2-12 miesięcy :) (tu już trzeba zejść na dużo niższe interwały i reagować). Potem kolejne odbicie ok. 2-letnie i ostatni spadek przed mega hossą.