Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dywidenda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dywidenda. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 września 2018

Raport z rynku

Rynek jaki jest, każdy widzi. Małe spółki tąpnęły we wrześniu i wszyscy zastanawiamy się jak długo i głęboko będą jeszcze spadać. Przeanalizujmy obecną bessę na szerokim rynku na tle wcześniejszych rynków niedźwiedzia:

Widzimy, że rynek spadał dłużej tylko w latach 2000-2002.

Świat:


Najbardziej interesuje mnie indeks rynków wschodzących, czyli tych, które ominęła hossa w ostatnich 10 latach. Zakładałem ruch korekcyjny znoszący ok. 50% hossy 2017, jak widać kurs ETFa spadł blisko, ale nie idealnie. Czy jeszcze przetestuje poziomy poniżej 40$ nie mam pojęcia - w skali miesięcznej to tylko kilka świeczek, które nie mają znaczenia gdy ogląda się dekady, natomiast dla ludzkiej psychiki to ciężkie dni i tygodnie.

Jak napisałem ostatnio: zmieniłem pracę i nie mam czasu na giełdę. Czasem zerknę na sesję giełdową, coś dobiorę, ale główna pozycja została już zbudowana. Pozostała amunicja czeka na start hossy.

Najbardziej pasowałby mi scenariusz wielomiesięcznej akumulacji/ubijania dna, wtedy można na spokojnie dokładać akcje do pozycji (tzw. odbicie U). Wariant szybkiego odbicia V jak w 2009 oznacza, że większość nie zdąży kupić akcji w dobrych cenach - na ten scenariusz mam wystarczająco rozbudowaną pozycję.

Jest jeszcze wariant negatywny L - brak odbicia i wieloletnie kiszenie po minimach. Coś jak akcje greckie czy portugalskie w ostatniej dekadzie. Na ten wariant pozostaje mi tylko selekcja spółek pod kątem wypłacanych dywidend i aktywne pogrywanie na krótkie ruchy. Bessa typu L oznaczałaby, że problemy prognozowane przeze mnie na rok ok. 2025 ujawnią się szybciej.

Póki co zakładam, że akcje polskie są bardzo niedowartościowane względem innych klas aktywów i w skali kilku lat powinny rosnąć. Spójrzmy np. na wysokość dywidend spółek z WIG vs lokaty:


Dywidendy WIG vs obligacje 10-letnie:


I sentyment do akcji na GPW:

Odkąd istnieją te wykresy, polskie spółki jeszcze nigdy nie były tak nisko wyceniane. W rozwiniętym państwie kapitalistycznym obecne wyceny potraktowałbym jak okazję życia, w Polsce niestety nie jest to oczywiste: państwo nie chroni akcjonariuszy mniejszościowych przed przekrętami "grubasów", ba, samo działa na szkodę kontrolowanych przez siebie zdrowych spółek, żeby realizować partyjne interesy. Po przeprowadzeniu wywiadów na temat PPK jestem pewien, że ten program będzie kompletną klapą. Nikt nie chce w nim uczestniczyć, wpadną tam tylko ci, którzy kładą lachę na wszystko i nie będzie im się chciało zanieść papierka z wypisem.

Dostałem kilka maili z zarzutami, że tak surowo oceniam obecne władze, pojawiły się nawet sugestie, że jestem z peło, czy innego kodu. Odkąd sięgam pamięcią krytykowałem posunięcia każdej władzy, choć po latach często pozytywnie patrzę na tego czy innego polityka. Jestem pro-państwowcem, zależy mi na sprawnej i silnej Polsce, w której moje dzieci będą miały przyszłość. To że wyciągam wnioski z nieudolności i ciemnoty PiS, nie znaczy że popieram polityków z opozycji, którym wciąż wydaje się, że jedyne czego pragną Polacy to przyjacielskiego poklepania po plecach przez zachodnich cool Europejczyków.

Mniejsza o to, szkoda strzępić języka, miało być o rynku. Mój główny plan się nie zmienia:

- 2018 rok miał być rokiem turbulencji i okazji do zakupów na lata; na razie pierwsza część przepowiedni się spełnia;

- do ok. 2024 liczę na ostatnią hossę na GPW przed wieloletnim strukturalnym kryzysem w Polsce;

- polskie akcje są rekordowo tanie do lokat i obligacji państwowych;

- w czasie gwałtownych ruchów cen akcji nie czytam newsów i nie patrzę w notowania; wolę zajrzeć na wykresy ze świecami miesięcznymi i szacunkowymi stopami zwrotu na następne 10 lat - tutaj stosunek ryzyko-nagroda jest bardzo korzystny; jak to mawiają Amerykanie: short term pain, long term gain :)

piątek, 29 czerwca 2018

Kolejne elementy do układanki

Większość polskich indeksów zbliżyła się do istotnych wsparć technicznych. Przeanalizujmy sytuację na sucho:

- w styczniu tego roku WIG pobił rekord wszech czasów, po czym rozpoczęły się spadki,

- spadki zniosły połowę hossy od stycznia 2016:

- i sprowadziły wskaźniki price/book-value, price/earnings do poziomów nie widzianych od 2012 roku:

- dywidendy płacone przez małe spółki były wyższe tylko podczas paniki z początku 2009:


- Indeks Nastroju Inwestorów Indywidualnych spadł na najniższy poziom od początku badań:


- Economic Surprise Index Eurozone ubija dno:


Moja interpretacja: jest źle, będzie lepiej, dlatego kupuję.
Czy to już dno bessy? Nie wiem, dlatego rozpisałem scenariusz na krótki, średni i długi termin. Wolałbym, żeby małe spółki pomieliły się na niskich poziomach jeszcze te pół roku, jak WIG20 w 2016, żebym w spokoju zbudował pozycję, ale giełda to nie koncert życzeń.

sobota, 2 grudnia 2017

Co kupić?

Dziś wyjątkowo podam kilka spółek, które mnie interesują. Normalnie staram się unikać podawania konkretnych typów. Po pierwsze nie chcę podejmować odpowiedzialności za cudze zagrania. Czasem mam scenariusz na spółkę, ale następuje zdarzenie, po którym mój scenariusz idzie do kosza i muszę uciąć pozycję. Tymczasem czytelnik, który wszedł w spółkę pod moim wpływem może o tym nie wiedzieć, lub dowiedzieć się za późno i mieć do mnie pretensje, że stracił.

Jestem już na rynku 9 lat, pojedyncze pozycje mnie nie rajcują, kupuję dziesiątki spółek, ale patrzę na ostateczny wynik. Mogę otworzyć 10 pozycji, stracić na 9 i zyskać na 1, ale jeśli zysk z tej jednej będzie wyższy niż strata z pozostałych, będę zadowolony.

Drugi powód dlaczego nie upubliczniam swoich zagrań to komfort psychiczny. Kiedyś pisałem z uzasadnieniem co kupuję. Jeśli scenariusz się sprawdzał, brałem zysk i było ok. Jeśli jednak szło nie po mojej myśli, stawałem się zakładnikiem otworzonej pozycji. Bardziej zależało mi, żeby wyjść z twarzą i nie wyjść na durnia, niż optymalnie zarządzać pozycją. Taki dodatkowy bagaż emocjonalny przeszkadza w skutecznej grze. Sobie nie muszę udowadniać, że mam rację, przed sobą nie muszę się wstydzić, że zrobiłem coś głupiego. Nie tracę czasu ani energii, żeby utrzymać swój zewnętrzny obraz, tylko zamykam pozycję i myślę o kolejnych zagraniach.

Dlatego dziś na pytanie "co kupić" odpowiem tylko jedno: kupić klocki Cobi, polskie klocki kompatybilne z Lego, które dzięki serii pojazdów i samolotów z II Wojny  podbijają świat:

Białe ślady na stole zostały po robieniu pierników przez dziewczyny :)

To moja (niepełna) kolekcja polskiej armii z 1939 roku, do złożenia czeka nowo wydany bombowiec Łoś i nowa wersja czołgu 7tp. To tylko niewielki wycinek całej kolekcji, musiałem zaanektować całe półki dla tygrysów, panter, shermanów, t-34 i niezliczonych innych pojazdów i samolotów.

Jeśli kupujecie dzieciakom prezenty, to z ręką na sercu powiem wam, że możecie dać zarobić polskiej firmie, szczególnie że mają też świetne konstrukcje przemysłowe (Action Town):
https://cobi.pl/klocki/


No dobra, a teraz przejdźmy do GPW.

Na szerokim rynku jest bessa:


Jak długo potrwa, nie wiem. Cykle podpowiadają jeszcze 7-12 miesięcy spadków. Wiem natomiast, że zrobiło się tanio, najniższy zmierzony sentyment polskich inwestorów i w związku z tym pojawiły się okazje, które mnie interesują. Zaczynałem jako technik i analizę techniczną cały czas stosuję, ale zarabiam dzięki analizom fundamentalnym. Technika jest (dla mnie) zazwyczaj potrzebna, żeby ocenić czy scenariusz fundamentalny działa, czy nie. Pomaga też w wejściu i wyjściu z pozycji.

Fundamentalnie widzę np. Atlanta Poland:


Spółka handluje bakaliami i orzechami, po problemach z jakością zerwała z nimi kontrakt Biedronka, więc przychody i zyski spadły. Miałem jakąś paczkę orzechów i potwierdzam, że trzeba było przebierać, żeby nie nagryźć skorupki. Ale poprawili się, w mojej lokalnej Biedronce widzę znowu ich paczki i wyglądają jak te z Lidla. Firma pochodzi z Gdańska, ja mieszkam w Gdańsku, więc nie wiem czy wrócili na większy rynek czy tylko lokalnie są testowani. Fundamentalnie spółka mi się podoba, na podstawie stockwatch.pl:

Kapitalizacja 23 mln, wk: 65 mln, przychody 199 mln, altman 7.18, 2 bańki w kasie i 40 baniek zadłużenia. Normalnie preferuję spółki z większą ilością gotówki, ale w handlu działa to trochę inaczej.

Technicznie mocny trend spadkowy, ale dla mnie technika to nie tylko trendy i formacje. Czasem więcej daje obserwowanie oscylatorów i cykli.

W bessie jak to w bessie, spółki potrafią spadać poniżej gotówki na koncie, ale mnie ta spółka interesuje, więc sobie skubię. Z takiego skubania od 9 lat zarabiam, więc może i tym razem się uda?

A skoro już o gotówce na koncie i wycenie, to ktoś podpowiedział mi w komentarzu producenta papieru Arctic Paper. Dawno temu miałem tę spółkę i na niej ostatecznie straciłem. Ale to było wtedy, gdy spółka kosztowała kilkanaście zł i płaciła wysoką dywidendę. Teraz kosztuje 3.39 i dywidendy nie płaci. Ale ma cashu na koncie 222 mln, a kosztuje 235 mln. Kredyty też wysokie (438 mln), ale aktualne przepływy operacyjne wyglądają zdrowo, no i przy przychodach blisko 3 miliardy wystarczy lekka poprawa rentowności, by w hossie kurs poszedł w górę.

Technicznie mocny spadek, czyli coś co lubię: mocne fundamenty, bardzo silna przecena, jest potencjał do odbicia, gdy warunki zewnętrzne się poprawią:



Trzecia spółka to Berling (instalacje chłodnicze), mam go od dwóch lat, cena praktycznie się nie zmieniła, za to skasowałem dwie sowite dywidendy. Kapitalizacja 71 mln, wk 87, przychody niskie, bo 46, za to rentowność kosmiczna (zysk 8.5 mln). Na koncie, uwaga, 41 baniek, 0 zadłużenia, altman prawie 15 (!). Czyli nawet gdyby zyski mocno spadły, po odjęciu gotówki od kapitalizacji nadal cena do zysku będzie atrakcyjna.

Technicznie długi boczniak, który może być akumulacją lub zupełnym olaniem niszowej spółki:



Na koniec producent słodyczy Colian. Spółkę miałem dwa razy - najpierw jako Jutrzenkę (trochę zarobiłem), później przemianowaną na Coliana. Drugi zakup był niemal idealnie wyznaczony technicznie, wycelowałem w dołek i trzymałem ponad rok, ale niemiłosiernie mnie wymęczyła i skasowałem zysk 40% tuż przed odpałem, który dałby 3-cyfrowy zysk. Takie życie.

Fundamenty mają zawsze zdrowe (cash na czysto 100 baniek, kapitalizacja 600, przychody prawie miliard), choć z zyskami różnie, a główny właściciel czasem kombinuje przeciwko innym akcjonariuszom. Skoro zagrożenia płynnościowego nie ma, kupuję pod technikę:


Jako, że spółka emitowała czasem akcje (drogo dla ludzi, tanio dla głównego właściciela), market value nie wygląda tak fajnie, ale również jest wsparcie:




To na tyle dzisiaj. Nikogo do tych spółek nie namawiam, pamiętajcie, że 3 z 4 spółek są w trendzie spadkowym i mogą spaść jeszcze kilkadziesiąt procent do dna. Może pojawić się trup w szafie, pod którego insiderzy wywalali papiery. Ja nigdy nie wchodzę w pozycję z dużą gotówką, podbieram ją sobie na spadkach, czasem dobieram na wzrostach, analizuję sytuację spółki i otoczenie rynkowe. Mam dużo czasu na zbudowanie portfela pod przyszłą hossę.

Zwróćcie też uwagę, że wszystkie wykresy podaję w skali 10-letniej. To już pokazuje mój horyzont inwestycyjny; jeżeli w spółce nic się nie dzieje, to trzymam bez względu na kurs. Mogę trzymać 4 lata, tak jak LUGa, nim zamknę pozycję z zyskiem:


Ale mogę też wywalić po latach kiszenia straty, jeśli się okaże, że spółka ma trupa w szafie, zamierza rozwodnić kapitał czy zaskakuje inną negatywną informacją. Jeśli zatem planujecie zakupy na kilka miesięcy, tygodni, czy nawet dni, szanse na zyski z tych pozycjach są niewielkie. Wtedy lepiej poczekać na wyprzedanie jakiegoś PGE czy Orange i zagrać pod odbicie.

Napiszcie co sądzicie o spółkach. Podawajcie też swoje typy, poddamy je wspólnym analizom i może uda się zbudować solidny portfel na nową hossę. Poprzedni, budowany w latach 2015-2016 dał mi dobre zyski, w 2018 nie liczę na jakieś większe zarobki. To ma być czas otwierania pozycji i kasowania dywidend. Ceny mogą spadać, będzie okazja tanio kupować, gorzej jakby rynek zaczął rosnąć i trzeba by drogo kupować. Wtedy trzeba zgadywać, czy zyski się polepszą itp. a w tym nie jestem dobry..


PS Nadjeżdża gen. Maczek


sobota, 28 października 2017

First out, first in

Kiedy w sierpniu zaczynałem wyprzedaż portfela akcji rozciągniętą do początków października, nie przypuszczałem, że ledwie 3 tygodnie później zacznę odbudowywać pozycję. Spadki z ostatnich 2 tygodni były bardzo gwałtowne, a ceny wielu fundamentalnych papierów spadły na atrakcyjne poziomy.

Atrakcyjne poziomy w  bessie to pojęcie względne, nie ważne ile cena wcześniej spadła, zawsze można stracić kolejne kilkadziesiąt procent. Coś mi jednak podpowiada, że spadki obserwowane od kilku miesięcy na małych spółkach i szerokim rynku nie są elementem klasycznej dewastującej bessy.

Zerknijmy na wykresy:




Rynek leci w dół i nie ma na razie żadnych oznak zmiany trendu. Jednak kilka czynników sprawia, że kolejne fale spadkowe będę wykorzystywał do kupowania akcji.

1. Po pierwsze: czy nieustanne spadki na SWIG80 nie przypominają wam czegoś? Pamiętacie maj 2015? Ja tak. Byłem wtedy w stanie euforii, wydawało mi się, że po latach flauty rusza pokoleniowa hossa. Tymczasem indeks dużych spółek WIG20 rozpoczął pierwszą w swojej historii serię 9 spadkowych miesięcy. Kiedy naruszył 2000 punktów zacząłem kupować akcje molochów z przekonaniem, że trafiła mi się okazja życia. Ale 2000 było ledwie przystankiem w drodze na 1650 punktów, a "okazje życia" były dostępne jeszcze przez cały rok. Dopiero w 2017 WIG20 zaczął błyskawicznie odrabiać straty.

A jak było z małymi i średnimi spółkami w tym roku? Kiedy SWIG80 budował szczyt w marcu b.r. byłem bliski euforii i robiłem mentalne ćwiczenia z trzymania akcji w bańce. Kiedy Trakcja, którą miałem od 12zł, przebiła 18zł, widziałem już 30zł na horyzoncie. Dzisiaj Trakcja kosztuje 8zł. Spółka od szczytu straciła więcej, niż jest obecnie warta. Nie twierdzę, że zamierzam odkupić akurat tę spółkę, budowlanka jest bardzo ryzykowną branżą. Historia polskich inwestycji pokazuje, że ryzyko bankructwa rośnie wraz z liczbą zdobywanych kontraktów. Niemniej znowu można znaleźć na rynku spółki siedzące na gotówce, płacące co roku wysokie dywidendy i zupełnie zapomniane przez rynek.




2. Wspomniane dywidendy. 2015 i 2016 rok zamknąłem z zyskiem dzięki dywidendom i nie obrażę się, jeśli 2018 rok zapisze się w mojej pamięci podobnie. Marzy mi się rok ubijania dna na małych spółkach, dający okazje do kupna zdrowych biznesów za ułamek ich wartości. Oczywiście byłbym wtedy sfrustrowany, bo większość kupowanych akcji przez miesiące spadałaby dalej, ale co zrobić, taki styl inwestowania wybrałem i w takim stylu potrafię zarabiać :)

Aktualnie div yield dla SWIG80 osiągnął 2.5%, 5 razy więcej niż lokaty w mBanku:



3. Sentyment. Obecny rok charakteryzuje się kolejną anomalią: wzrostom cen akcji towarzyszy ucieczka drobnych inwestorów z giełdy. Zupełnie inaczej było jeszcze w 2013:

źródło: https://10-procent-rocznie.blogspot.com

Wygląda to tak, jakby ludzie po latach ciągłych zawodów ze strony GPW postanowili zamykać pozycję jak tylko wyjdą na 0 po wcześniejszych zakupach na szczytach. We wzrosty polskich akcji wierzy już tylko zagranica, która cały czas kupuje polskie aktywa..

ETF na Polskę


4. Wielki cykl przepływu kapitału między rynkami rozwiniętymi a rozwijającymi się, czyli EEM/DM ratio. Ja gram pod scenariusz, że cykl  premiuje teraz rynki rozwijające się w tym Polskę, choć np. W. Białek obstawia szczyt słabości emerging markets dopiero w okolicach przyszłego roku przy okazji turbulencji w Chinach. Więcej pisałem tutaj:
https://podtworca.blogspot.com/2017/07/wielka-rotacja.html

Tyle na razie za wzrostami. Mam również argumenty przemawiające za spadkami. Tak już jest od kilku lat: wszystko co działało w latach poprzednich jest już znane i nie daje zarobić. Rynek raczej fluktuje, niż chodzi synchronicznie jak do 2012 roku. Kapitał przepływa między branżami, nigdy nie wiadomo, którą z nich postanowi wywyższyć, a którą zepchnie z klifu. Zapewne nadejdą jeszcze czasy, kiedy będą rosły prawie wszystkie akcje, na razie kapitał woli polskie mury i obligacje.



sobota, 22 lipca 2017

Czy to już bessa?

2016 był dla mojego portfela trudnym rokiem. Kupowałem mnóstwo przecenionych spółek ze świetnymi fundamentami, ale mało kto był nimi zainteresowany i kursy dalej się osuwały lub trwały w męczących konsolidacjach. Nawet dywidendy, czasem z dwucyfrowym procentem, mało kogo kusiły. Kapitał wybierał spółki rosnące, obiecujące jeszcze lepsze wyniki pomimo wysokiego współczynnika ceny do wartości księgowej.

Teraz sytuacja się odwróciła. Szeroki rynek się osuwa, liderzy utknęli w konsolidacjach, a spółki z mojego portfela zaliczają co rusz odpały. Największą niespodziankę sprawił mi LUG, którego po latach trzymania zacząłem nazywać zŁUGiem. Wykres mówi sam za siebie:


Pierwszy pakiet kupiłem 5 lat temu, później dałem się złapać na kilka wybić po świetnych wynikach, ale kurs zawsze wracał w okolice dna. Rok temu po kolejnym spadku byłem tak wkurzony, że myślałem już o wywaleniu tych akcji, ale fundamentalnie nie miałem się do czego przyczepić, więc w końcu uśredniłem.

Wystarczy jedna taka perła na kilkadziesiąt spółek, by portfel mozolnie pokonywał szczyty. Pod warunkiem jednak, że nie jesteśmy w bessie. W ciągu 9 lat na GPW przeżyłem kilka fal wyprzedaży i wiem, że lepiej nie siedzieć wtedy na akcjach. W trakcie paniki wszystko leci na pysk, szczególnie małe spółki, które bez oporu oddają połowę wartości w ciągu tygodnia. Dlatego jestem wyczulony, by nie dać się złapać na bessę, nawet jeśli przyjmuje ona płaską formę, jak w latach 2004-2005 lub 2014-2015, ponieważ nie znam z góry rozmiarów spadków. Z drugiej strony nie chcę sprzedać akcji zbyt wcześnie, bo miałem już kilka razy akcje, które urosły 10-20 krotnie (tak, tak, miało się Monnari po 1zł i to tuż przed odpałem), a ja zadowoliłem się zarobkiem na pozycji 50-100%.

Obecna hossa, jeśli liczyć start od dołka ze stycznia 2016 roku, jest już dojrzała. Sytuacja przypomina mi okres sprzed 7 lat, czyli lato 2010. Wtedy też polski rynek był wymęczony przedłużającą się korektą, a do rajdu ruszyły energetyczne muły. W optymistycznej wersji dawałoby to nam jeszcze ok. pół roku wzrostów na wyselekcjonowanych akcjach i branżach.

Przeanalizujmy kilka wykresów.

Najgorzej sprawuje się stooqowy indeks nieważony wszystkich spółek:

Styczeń i luty bieżącego roku przypomniały nam stare dobre czasy, gdy rosło wszystko, a największe gnioty robiły 100% w kilka dni. Miałem nadzieję, że po krótkiej korekcie rynek szybko wróci do wzrostów i wyrysuje z 5 kolejnych wzrostowych świeczek miesięcznych, jak to wielokrotnie wcześniej bywało:


Niestety 'easy money has been made' i musiałem zadowolić się poleganiem na dość dużej pozycji zbudowanej ze spółek WIG20, ponieważ te dalej rosły, gdy reszta rynku utknęła w korekcie:


'Timing is everything', a timing mówi nam, że po 16 miesiącach od dołka cyklicznej bessy, kolejny rynek niedźwiedzia uderzał dopiero kilka miesięcy później. Uważny czytelnik zauważy, że dołki nie są idealnie wyznaczone, np. w 2011 WIG był niżej niż w 2012, a mimo to start hossy wyznaczyłem w 2012, podczas gdy w 2016 za dołek przyjąłem styczeń, mimo że wtórny dołek pojawił się po czerwcowym referendum w sprawie Brexitu. Przyjmuję taki zapis na podstawie analiz, których nie będę teraz przytaczał, ale wierzcie mi na słowo, pojawiały się w trakcie ostatnich 6 lat ;)

Roboczo zakładam, że kolejnej fali hossy spod znaku 'wszystko rośnie' już nie będzie. Jeśli się pojawi, to będę mile zaskoczony, ale wolę poczynić plany na gorsze scenariusze. Zerknijmy na fundamenty:

Cena do wartości księgowej: wysoko w stosunku do lat 2012-2016, neutralnie do pozostałych.

P/E:


Cena do zysku jest na atrakcyjnych poziomach w stosunku do ostatnich 4 lat i neutralna względem lat wcześniejszych. Dobry wynik w środowisku niskich stóp procentowych i niskiej inflacji.

div yield:


Dywidendy wciąż są atrakcyjne, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę kiepskie odsetki z obligacji i marginalne zyski z lokat.

Na koniec zajrzyjmy co wskaże nam dawno nie prezentowany analizer, gdy podrzucimy mu 100 ostatnich sesji z SWIG80:




Cisza przed burzą? Dwa razy przedłużająca się korekta przy bardzo niskiej zmienności zakończyła się wybiciem w górę, a raz kontynuacją spadków i krachem.

Konkludując:
Za kontynuacją hossy przemawiają:
- wciąż atrakcyjne wyceny akcji,
- timing,
- niski sentyment, niewielki udział inwestorów indywidualnych na rynku;
za bessą przemawia sytuacja techniczna na szerokim rynku. Ja jeszcze trzymam akcje, niektóre redukuję gdy zbyt mocno i zbyt szybko rosną, inne podbieram po spadkach zakładając, że to korekta w hossie.

czwartek, 22 czerwca 2017

Jak co 4 lata w czerwcu..

Jak co 4 lata w czerwcu spadają dywidendy :)


8 lat temu na osłodę rynek zaczął rosnąć, a 4 lata temu żeby zadośćuczynić spadkom też zaczął rosnąć.

Zaczął również płacić sygnał na Orange z maja, liczę również na kontynuację tymczasowej zasady, że telekom robi dołek w połowie hossy na WIG:


Buduję też spekulacyjną pozycję na ropie pod seasonals (dołek w czerwcu, szczyt we wrześniu) - ale bez lewara:


No i to tyle. Nuda na tej giełdzie, pewnie krach idzie ;)

niedziela, 4 czerwca 2017

Sytuacja win-win

Wszystko co mogłem napisać o polskich akcjach, napisałem w poprzednich miesiącach. Można znaleźć na pęczki dobrych spółek, płacących wysokie dywidendy, którymi rynek interesuje się średnio lub wcale. Jest nawet lepiej, niż myślałem - dotychczas do porównań brałem lokaty na 2%, tymczasem niedawno rzuciłem okiem na super ofertę od banku i zorientowałem się, że teraz promocja to 1%.

Dotychczas planowałem trzymać akcje do jesieni i zamknąć inwestycje w oczekiwaniu na cykliczną bessę. Coraz bardziej jednak wydaje mi się, że na dobrych spółkach spadków nie będzie, co najwyżej dłuższa akumulacja, jak w latach 2004-2005. Nawet przy takim scenariuszu skrócę pozycję, żeby oczyścić umysł i przygotować się na nowe fale wzrostów. Okaże się wtedy, że większość sprzedanych akcji nawet jeśli się mocniej skorekci, wkrótce wyjdzie na nowe szczyty i jeśli je odkupię, to drożej i w mniejszej liczbie.

Tak się właśnie stało z PZU. Nie wytrzymałem 50% rajdu i zamknąłem pozycję, kiedy osiągnięty został poziom rekomendacji Morgana (47zł). Kupowałem pakiet na lata, żeby zgarniać co roku wysokie dywidendy, ale zbyt szybki i jednostajny wzrost zasiał lęk o utratę niespodziewanego zysku. Teraz chciałbym odkupić, ale papier za mało spadł.. Żeby chociaż dobił do 42zł:



Resztę papierów trzymam i nieznacznie powiększam pakiety. Z takiej Decory w 2 lata odzyskałem 52% brutto z samych dywidend. Spójrzmy na WIG20:


Jeżeli przebije opór, czeka nas kontynuacja hossy i koniec straconej dekady. A jak spadnie? 2000 wydaje się dobrym poziomem wsparcia. Wtedy też będzie dobrze, kupimy taniej spółki z wyższym div yield:


Jak widzimy indeks WIG_POLAND_DY nie dotarł jeszcze nawet do rozsądnych poziomów. Spadki są okazją do kupowania stabilnych, zarabiających spółek.


poniedziałek, 27 marca 2017

Rynkowe pułapki

Zewsząd spotykam się z poglądem, że hossa jest już bardzo dojrzała, bo trwa 8 lat i za każdym rogiem czai się jeśli nie krach, to przynajmniej bessa. O ile przyszłych ruchów cen nie potrafię przewidzieć, to w kwestii hossy mam odmienne zdanie. Spójrzmy na amerykański indeks S&P500:


Owszem - 360% zwrot za ostatnie 8 lat robi wrażenie, ale jeśli policzymy zysk od szczytu z 2000 roku, mamy tylko 54% zysku za 17 lat. Wszystko zależy od perspektywy.

Prezentowany od kilku lat wykres cykli na S&P500 sugeruje, że w roku 2015 akcje przeszły łagodną bessę:



Wyjdźmy poza rynek amerykański. Jeśli przyjąć definicję, że bessa to spadek cen o 20%, to na największym ETFie skupiającym światowe akcje w latach 2007-2017 wystąpiły aż 3 bessy:


ETF na rynki wschodzące to właściwie nieustanna bessa od 10 lat:


Przyzwyczailiśmy się, że wartość firm w długim terminie nie rośnie, tylko oscyluje. Jednakże przez cały ten okres rosła ilość pieniądza, rozwijała się infrastruktura, poprawiała sytuacja ludzi, zwiększały pensje. Kapitał płynął jednak do bezpiecznych instrumentów. Widać to szczególnie na polskim rynku, gdy porównamy dywidendy z obligacjami:


oraz lokatami:


Do szczęścia przydałby mi się jeszcze wykres rentowności z wynajmu mieszkań, ale myślę, że i tutaj widzielibyśmy rosnącą z czasem atrakcyjność dywidend względem wynajmu.

Dość często natrafiam również na porównanie obecnej sytuacji do roku 2000: akcje amerykańskie biły wtedy rekordy, dolar był najsilniejszą walutą, ropa od roku odbijała, nawet polski WIG wykonał podobną hossę:


Z tego względu wielu komentujących nie traktuje akcji jako długoterminowej inwestycji, bo za rogiem czai się bessa w USA, a w Polsce gdyby historia miała zarymować nadeszłaby 3-letnia bessa.

Ze względu na atrakcyjny zwrot z dywidend myślę, że jeśli już brać pod uwagę pesymistyczny scenariusz, to jesteśmy gdzieś w okolicach 2002 roku:

Dolar uformował wtedy szczyt, a WIG20 oddał wkrótce całe wypracowane odbicie. Muszę przygotować się i na taki scenariusz, aczkolwiek wciąż zakładam, że bliższa rzeczywistości jest taka analogia:


Przemawiają za nią obrazy techniczne na rynkach rozwiniętych, tu dla przykładu Wielka Brytania:


czy prezentowany wcześniej ETF ACWI, który po bessie z 2015 wybił nowe szczyty i rozprawił się ze straconą dekadą. W takim scenariuszu pozostawanie poza rynkiem może być większą pułapką, niż nacięcie się na kolejny dech bessy.

A jakie są wasze analizy? Jakie szanse i zagrożenia dostrzegacie za trzymaniem akcji polskich/zagranicznych spółek?