Pokazywanie postów oznaczonych etykietą system. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą system. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 października 2018

Kluczowe miesiące i trochę o strategii


Stracona dekada na wykresie Emerging markets ETF:


Wielokrotnie wskazywałem okolice zniesienia połowy hossy 2016-2017 jako istotne wsparcie. W październiku rejon ten został wreszcie przetestowany. W mediach panika, nerwowe oczekiwanie na start bessy w USA, tymczasem na tym wykresie nic wielkiego się nie stało. Jeśli rynki wschodzące wrócą z tych poziomów do wzrostów, na wieloletnich wykresach będzie to niezauważalny ząbek w wieloletnim rynku byka.

Patrząc historycznie bessa na szerokim rynku polskim powinna się wypalać:


W październiku mija 20-sty miesiąc bessy. Przyznam, że wrześniowa fala wyprzedaży negatywnie mnie zaskoczyła, ale przeszedłem już do porządku dziennego. Na akcjach kupowanych na długi termin jestem ok. 10% w plecy, ale udało się częściowo odegrać opcjami i certyfikatami na spadki.

Mój portfel składa się z trzech podstawowych części:

1. akcje małych i średnich spółek - kupowane na lata pod przyszłą hossę; największa pozycja w portfelu, ponieważ to na nich tym razem jest najwyższa przecena (odwrotność sytuacji z lat 2015-2016); dodatkowym zagrożeniem jest wycofywanie spółek z giełdy, w tym roku zostałem już wykupiony z Coliana, Protektora i Berlinga (dobre tyle, że zarobiłem, bo kupowałem tanio, ale ci którzy lata temu zaufali zarządom i głównym właścicielom zostali oszukani, ponieważ GPW i KNF nie dbają o prawa mniejszościowych akcjonariuszy i pozwalają na odbieranie im niedowartościowanych akcji);

2. akcje wig20, etf na wig20 - tutaj dopuszczam roszady na pozycjach, jak coś urośnie mocniej, to skracam, jak spadnie uśredniam; wig20 jest trwale niezdolny do wzrostów, tylko bańka spekulacyjna może na dłużej podnieść wyceny największych polskich spółek; ale warto je mieć, w długim terminie kupowanie tanio i sprzedawanie drożej działa

3. mnóstwo małych pozycji otwieranych pod krótko/średnio-terminowe scenariusze z pozytywną wartością oczekiwaną (opcje, kontrakty, certyfikaty, akcje); to moje pozytywne zaskoczenie - przez lata miałem problem z grą krótko/średnio-terminową, bo albo za szybko skalpowałem małe zyski, albo przetrzymywałem zyski oczekując na wysokie zwroty i zamiast tego wpadałem w straty (m.in. kilka razy wyzerowane opcje w 2016); tym razem nie patrzę na notowania, więc nie kasuję zbyt szybko pozycji, a jednocześnie nie muszę się odegrać, więc zamykam pozycje z solidnym zyskiem do wielkości pozycji, wtedy gdy ryzyko zmiany trendu krótkoterminowego rośnie; ponieważ pojedyncze pozycje są małe, mogę dowolnie długo czekać na nich na stracie, jeśli główny scenariusz nie zostaje zanegowany, a później prawie zawsze pozycje wchodzą w zyski.

Ten spokój trochę mnie martwi, przy dnie bessy nie powinno tak być. Powinienem być wkurzony, obwiniać polityków, a na blogu czytać bluzgi albo litościwe pouczenia, jak kończy się gra przeciwko trendowi. Może kolejne fale wyprzedaży wytrącą mnie jeszcze z tego stanu, ale może być też jak w 2016 roku o tej porze - miałem już zbudowaną pozycję pod hossę, od ponad roku przebywałem na stracie, ale byłem już zobojętniały na kolejne tąpnięcia. Luki w dół i paniczne wyprzedaże były wybierane w następnych dniach, ale jak tylko rynek dawał nadzieję, że rusza w górę, gruby sypał akcjami. Aż wreszcie w listopadzie przestał trzymać rynek i rozpoczął się mój najlepszy rajd na GPW.

Np. na WIG20 ostatnio straszy wielki RGR:


Podobna formacja 2 lata temu okazała się pułapką na niedźwiedzie. Czy tym razem będzie odwrotnie i zobaczymy spadki do ok. 2000? Mi to rybka - na czwartkowej panice pozamykałem krótkie i w scenariuszu spadkowym jestem (póki co) bezbronny. Ale nie będę panikował - przygotowałem już scenariusz na realizację RGRa i w długim terminie to właśnie spadki byłyby dla mnie najkorzystniejsze.

niedziela, 7 października 2018

Kolejny element strategii

Kilka dni temu dowiedziałem się z twittera o nowej ofercie PZU dla oszczędzających. Chodzi o inPzu, czyli nisko-kosztowe fundusze inwestycyjne. Płaci się tylko coroczną opłatę za zarządzanie 0.5%, możliwa jest konwersja jednostek między funduszami akcyjnymi, pieniężnymi i akcyjnymi w ramach tzw. parasola, czyli bez płacenia podatku od zysków.

Najpierw o plusach:
- brak opłat za kupno-sprzedaż jednostek, bardzo niska opłata za zarządzanie,
- możliwość realizowania strategii przesuwania środków między klasami aktywów w zależności od cykli koniunkturalnych.

Niestety są również minusy:
- benchmarkiem dla funduszu akcyjnego są indeksy cenowe (70% WIG20 + 20% mWIG40 + 10% WIBID 1M), zatem nie partycypujemy w dywidendach (podejrzewam, że trafiają do PZU jako ukryty przed klientem koszt).(* adnotacja na dole wpisu) Wystarczy porównać zachowanie indeksów WIG20 z WIG na przestrzeni 20 lat, żeby zauważyć, że polskie akcje przynoszą zyski tylko gdy wpływają do nas dywidendy; bez nich nie są w stanie konkurować nawet ze skarpetą.

Mimo to założyłem konto w inPZU i kupiłem fundusz akcji polskich. Dzięki możliwości odwlekania podatku będę na nim realizował strategię aktywnej alokacji kapitału. Obecnie akcje polskie są tanie, obligacje dość drogie a gotówka bardzo nisko oprocentowana. Kiedy akcje będą drogie, a obligacje będą płacić 5-6% zacznę konwertować środki na fundusz obligacyjny. Interesuje mnie również fundusz obligacji państw rozwiniętych, ale dopiero po zaprzestaniu QE przez ECB. Wtedy wyceny obligacji państw EU powinny się urealnić i wejść w trend spadkowy. Wyczekam do jakiejś paniki i mocnego odchylenia in minus względem pozostałych klas aktywów.

Fundusze pozwalają mi realizować moją ulubioną strategię "kupić tanio, sprzedać drogo". O ile w przypadku akcji istnieje silne ryzyko kupowania spadających noży (na zasadzie spadło 80%, kupiłem, a potem znowu spadło 80% :) , to w przypadku funduszy ryzyko jest na tyle rozproszone, że trzeba by trafić na jakąś Grecję, żeby zupełnie popłynąć. Jak wiadomo Polscy neokomuniści kopiują osiągnięcia greckie czy argentyńskie, ale powalenie gospodarki zajmie im jeszcze trochę czasu (Polska: depresja 2025). Strategia z założenia jest długoterminowa, fluktuacje w ramach sesji dziennych, tygodniowych czy nawet miesięcznych są nieistotne.

Rzut oka na uśredniony wykres akcji GPW:


Spadki z września trochę mnie zabolały. Wszystko leciało równo bez względu na fundamenty, dywidendy itd. Ale jeszcze bardziej boli mnie zdejmowanie spółek z GPW. Musiałem zamknąć pozycję na Protektorze (tu przynajmniej zaliczyłem fajny zysk po podniesieniu przez wzywającego ceny do 5zł). Natomiast ostatnia propozycja głównego akcjonariusza Berlinga to już jawne plucie mniejszościowym akcjonariuszom w twarz. Przez kilka miesięcy dusili kurs niewielkimi pakietami, żeby zbić średnią cenę i zaproponowali wykup po 3.70. Cwaniaki chcą zdjąć spółkę za mniej więcej kasę posiadaną przez spółkę na koncie. I najgorsze, że wywłaszczenie mniejszościowych udziałowców może im się udać, ponieważ GPW i KNF mają to kompletnie gdzieś.

Ochrona praw udziałowców to podstawa systemu kapitalistycznego, niestety geniusze z GPW/KNF nie zwracają na to uwagi. Wydaje im się, że niechęć do giełdy bierze się z braku szkoleń, mody czy innych pierdół. Tymczasem Polacy (niestety słusznie) uważają giełdę za szulernię i nie chcą być dawcami kapitału. Większość spółek wchodzących na GPW zalicza trwające latami spadki, a potem gdy już zaczynają odbijać, główny udziałowiec może je bez problemu zdjąć z giełdy i rzucić pozostałym właścicielom jakieś ochłapy.

Z tego powodu nie traktuję poważnie inwestycji na polskim rynku - akcje służą tylko do gry, załapania się na trend, a potem ucieczki przed bessą pewną jak śmierć i podatki.

Aktualizacja

Dziękuję Czytelnikowi, który przesłał mi odpowiedź z Centrum Obsługi Klienta TFI PZU:

[...]uprzejmie informujemy, że zgodnie z zapisami Prospektu Informacyjnego Funduszu inPZU SFIO, dywidendy, wypłacane przez spółki, wchodzące w skład indeksów, będą powiększać wartość aktywów Subfunduszu, jednocześnie zwiększać jego stopę zwrotu.

Zatem moje podejrzenia okazały się niesłuszne i dysponujemy naprawdę ciekawą opcją inwestycyjną.

sobota, 22 września 2018

Raport z rynku

Rynek jaki jest, każdy widzi. Małe spółki tąpnęły we wrześniu i wszyscy zastanawiamy się jak długo i głęboko będą jeszcze spadać. Przeanalizujmy obecną bessę na szerokim rynku na tle wcześniejszych rynków niedźwiedzia:

Widzimy, że rynek spadał dłużej tylko w latach 2000-2002.

Świat:


Najbardziej interesuje mnie indeks rynków wschodzących, czyli tych, które ominęła hossa w ostatnich 10 latach. Zakładałem ruch korekcyjny znoszący ok. 50% hossy 2017, jak widać kurs ETFa spadł blisko, ale nie idealnie. Czy jeszcze przetestuje poziomy poniżej 40$ nie mam pojęcia - w skali miesięcznej to tylko kilka świeczek, które nie mają znaczenia gdy ogląda się dekady, natomiast dla ludzkiej psychiki to ciężkie dni i tygodnie.

Jak napisałem ostatnio: zmieniłem pracę i nie mam czasu na giełdę. Czasem zerknę na sesję giełdową, coś dobiorę, ale główna pozycja została już zbudowana. Pozostała amunicja czeka na start hossy.

Najbardziej pasowałby mi scenariusz wielomiesięcznej akumulacji/ubijania dna, wtedy można na spokojnie dokładać akcje do pozycji (tzw. odbicie U). Wariant szybkiego odbicia V jak w 2009 oznacza, że większość nie zdąży kupić akcji w dobrych cenach - na ten scenariusz mam wystarczająco rozbudowaną pozycję.

Jest jeszcze wariant negatywny L - brak odbicia i wieloletnie kiszenie po minimach. Coś jak akcje greckie czy portugalskie w ostatniej dekadzie. Na ten wariant pozostaje mi tylko selekcja spółek pod kątem wypłacanych dywidend i aktywne pogrywanie na krótkie ruchy. Bessa typu L oznaczałaby, że problemy prognozowane przeze mnie na rok ok. 2025 ujawnią się szybciej.

Póki co zakładam, że akcje polskie są bardzo niedowartościowane względem innych klas aktywów i w skali kilku lat powinny rosnąć. Spójrzmy np. na wysokość dywidend spółek z WIG vs lokaty:


Dywidendy WIG vs obligacje 10-letnie:


I sentyment do akcji na GPW:

Odkąd istnieją te wykresy, polskie spółki jeszcze nigdy nie były tak nisko wyceniane. W rozwiniętym państwie kapitalistycznym obecne wyceny potraktowałbym jak okazję życia, w Polsce niestety nie jest to oczywiste: państwo nie chroni akcjonariuszy mniejszościowych przed przekrętami "grubasów", ba, samo działa na szkodę kontrolowanych przez siebie zdrowych spółek, żeby realizować partyjne interesy. Po przeprowadzeniu wywiadów na temat PPK jestem pewien, że ten program będzie kompletną klapą. Nikt nie chce w nim uczestniczyć, wpadną tam tylko ci, którzy kładą lachę na wszystko i nie będzie im się chciało zanieść papierka z wypisem.

Dostałem kilka maili z zarzutami, że tak surowo oceniam obecne władze, pojawiły się nawet sugestie, że jestem z peło, czy innego kodu. Odkąd sięgam pamięcią krytykowałem posunięcia każdej władzy, choć po latach często pozytywnie patrzę na tego czy innego polityka. Jestem pro-państwowcem, zależy mi na sprawnej i silnej Polsce, w której moje dzieci będą miały przyszłość. To że wyciągam wnioski z nieudolności i ciemnoty PiS, nie znaczy że popieram polityków z opozycji, którym wciąż wydaje się, że jedyne czego pragną Polacy to przyjacielskiego poklepania po plecach przez zachodnich cool Europejczyków.

Mniejsza o to, szkoda strzępić języka, miało być o rynku. Mój główny plan się nie zmienia:

- 2018 rok miał być rokiem turbulencji i okazji do zakupów na lata; na razie pierwsza część przepowiedni się spełnia;

- do ok. 2024 liczę na ostatnią hossę na GPW przed wieloletnim strukturalnym kryzysem w Polsce;

- polskie akcje są rekordowo tanie do lokat i obligacji państwowych;

- w czasie gwałtownych ruchów cen akcji nie czytam newsów i nie patrzę w notowania; wolę zajrzeć na wykresy ze świecami miesięcznymi i szacunkowymi stopami zwrotu na następne 10 lat - tutaj stosunek ryzyko-nagroda jest bardzo korzystny; jak to mawiają Amerykanie: short term pain, long term gain :)

niedziela, 9 września 2018

Holistyczna teoria rozwoju cz. 2: modlitwa i post



W pierwszym wpisie o holistycznej teorii rozwoju człowieka zarysowałem motywy przyświecające cyklowi. Po latach eksperymentowania z różnymi teoriami rozwojowymi, duchowymi i śledzenia na bieżąco badań naukowych z dziedzin psychologicznych, socjologicznych, dietetycznych etc. postanowiłem uporządkować koncepcje, które przez lata pojawiają się na blogu.

Pojęcie rozwoju w tym cyklu należy rozumieć nie jako osiąganie mistrzostwa w jakiejś dziedzinie, tylko dążenie do stanu w którym osiągamy pełnię potencjału: zdrowie, tężyznę fizyczną, jasność umysłu, poczucie spełnienia, sprawczości i sensu w życiu.

Aby osiągnąć ten potencjał praktykuję od lat:
1. dietę roślinną,
2. ćwiczenia fizyczne (w szczególności bieganie),
3. ćwiczenie układu odpornościowego (hartowanie, morsowanie),

rozpocząłem w tym roku:
4. post,

planuję rozpocząć:
5. ćwiczenia oddechowe,
6. medytację/kontemplację.


Dlaczego akurat takie punkty? Po pierwsze często większość z nich przewija się w książkach o zdrowiu, rozwoju, duchowości. Ponadto część z nich znajduje się w inspirującej mnie koncepcji tzw. Blue Zones, czyli miejsc na świecie, w których żyje najwięcej długowiecznych:
https://en.wikipedia.org/wiki/Blue_Zone
Powołując się na ten artykuł wymienię część wspólną społeczności żyjących od Japonii, poprzez Grecję, Sardynię po USA i Kostarykę:
1. rodzina
2. niepalenie papierosów
3. prawie wegetarianizm
4. regularna zrównoważona aktywność fizyczna
5. zaangażowanie społeczne
6. rośliny strączkowe w kuchni.

O rodzinie i zaangażowaniu społecznym nie planuję pisać w najbliższej przyszłości, natomiast pozostałe punkty zawierają się w moim zestawieniu. Poszerzyłem je jednak o inne aktywności, o których dobroczynności donoszą książki i filmy z youtube ;)


Metodą osiągania kolejnych kroków jest projektowanie nawyków i wdrażanie ich w życie, żeby zmiana przychodziła naturalnie z czasem.

Przy okazji wpisu o zimnie zapowiadałem, że zajmę się oddechem, jednakże na razie musiałem odłożyć temat na później, gdyż ćwiczenia bokserskie, które rozpocząłem w styczniu wymagają ode mnie za dużo samozaparcia. Wraz z końcem roku planuję przejść na mniej regularny trening i wtedy zajmę się oddechem na poważnie. Zaprojektuję codzienne krótkie ćwiczenia i co jakiś czas dłuższe treningi, które będę powtarzał przez ok. rok.

Modlitwa i post

Modlitwa i post przewijają się we wszystkich systemach religijnych jako droga do oświecenia, oczyszczenia wewnętrznego i spotkania Boga. Podobno słowiańskie słowo "bóg" pochodzi od indo-europejskiego słowa "bhog" i oznacza stan błogości.. 

Zacznijmy od zdefiniowania terminów:

Modlitwa - dla jednego może to być klasyczna rozmowa z Bogiem jako inteligentną siłą wyższą, dla innego uważność (skupienie na tu i teraz, odbieranie rzeczywistości zmysłami, a nie intepretowanie jej myślami), dla jeszcze innego jakiś inny rodzaj medytacji czy kontemplacji polegający na duchowym doświadczaniu świata.

Post - powstrzymanie się całkowite lub częściowe od jedzenia i/lub picia. Post to nie głodówka! Na poście całkowitym (tj. picie tylko wody) głodowałem 1 dzień z 7, później głód minął i zmagałem się z zupełnie innymi przeciwnościami.

Do medytacji/uważności poczyniłem w ostatnich kilkunastu latach wiele podejść, ale dotąd nie udało mi się zaszczepić jej jako trwałej życiowej praktyki. Jednakże ostatnie poznanie postu zmieniło moje postrzeganie. Do modlitwy potrzebne jest przygotowanie.

Zwróćcie uwagę w jak przewrotnych czasach żyjemy - dawniej ludzkość regularnie cierpiała głód, dzisiaj cierpimy głównie z przejedzenia; modlitwa była odskocznią od codziennej rutyny, dzisiaj naciskasz guzik laptopa, telewizora czy telefonu i bombardują cię nieskończone ciągi bodźców i informacji. Praktykowanie modlitwy i postu jest zaprzeczeniem konsumpcjonizmu, modelu w którym człowiek żyje by jeść, przetwarzać medialną papkę i używać przyjemności.

A jednak to właśnie w poście odnalazłem połączenie ze stanem błogości. Satysfakcji z życia takiego, jakim jest. Dokładniej to nie podczas postu, ale w następujących po nim dniach, kiedy dostarczyłem już organizmowi odżywcze składniki. Pierwsze dni wychodzenia z postu były przepełnione spokojem i stanem, który określałem jako "chillout". Dopiero po przeżyciu tego doświadczenia mogłem w pełni odczytać niektóre teksty religijne.

Piewcy postów obiecują liczne korzyści zdrowotne. Ja nie posiadam kompetencji, żeby polecać Wam odstawienie pokarmu. Powtarzałem już przy okazji pierwszego podejścia do postu, że należy być przygotowanym fizycznie i przez lata zdrowo się odżywiać.

Od mojego postu minęły ponad 2 tygodnie, opiszę zatem co "obiecywano" a co zauważyłem u siebie:

1. Sen miał się uregulować już od drugiego dnia postu; nie zauważyłem u siebie: było wręcz odwrotnie, co opisywałem w dzienniku postu - doświadczałem w nocy ataków energii, które wykręcały mi nogi i nie pozwalały spać całymi godzinami; po wyjściu z postu przez pierwszy tydzień spałem jak dziecko i miałem bardzo intensywne sny, ale potem wróciło do normy, czyli jak zbyt długo śpię, to w kolejnych dniach budzę się w środku nocy i mogę oglądać filmy na lapku.

2. Post ma leczyć różne przewlekłe problemy skórne, katary, bóle i tym podobne; w moim przypadku w czasie postu zniknął łupież i wysychająca skóra za uszami (podejrzewam efekt nadużywania słuchawek); 2 tygodnie później: po kilku dniach od umycia włosów łupież nawraca, a skóra schnie przy jednym uchu (przy drugim jest OK). Muszę zaznaczyć, że zdrowotne efekty obiecywane są dopiero po przejściu min. 10-dniowego postu, a w moim przypadku było 7 dni, ale i tak pewien efekt się na razie utrzymał. Zauważyłem też poprawę jeśli chodzi o katar, z którym zmagam się przez całe życie. Jesienią zaatakował wielu znajomych, a u mnie lepiej niż w wakacje przed postem.

3. Jelita - tu zauważyłem największy efekt. Na początku odwiedzałem toaletę kilka razy dziennie i odnosiłem wrażenie, że więcej ze mnie wychodzi, niż zjadam :) Teraz muszę korzystać już tylko 2 razy dziennie ale uwierzcie mi, jak głowa dostaje sygnał, że trzeba siadać, to mam sekundy na zorganizowanie miejscówki (szczęśliwie są to stałe godziny rano i po południu). I bez ściemy - do podtarcia wystarcza mi jeden symboliczny listek, układ po prostu pracuje jak wyregulowana niemiecka maszyna.

4. Waga - ważę 2kg mniej niż przed postem. Obecnie intensywnie przygotowuję się do biegu na 100km, więc skupiam się raczej na ćwiczeniach aerobowych a nie siłowych, co może blokować odbudowę masy. Wizualnie odzyskałem praktycznie całą muskulaturę.

5. Osiągi sportowe - ciężko mi ocenić. Minęło zbyt mało czasu, bym wcisnął jakieś zawody czy test. Tydzień temu w piątek pobiegłem maraton, o którym napomknę na koniec wpisu. Prawdziwym sprawdzianem będzie Kaszubska Poniewierka w przyszłą sobotę. Biorąc pod uwagę, że na ostatnich ultra umierałem przy słabym tempie, poprzeczka nie jest zawieszona wysoko :)

6. Zdrowe odżywianie - kolejny silny efekt. Organizm chce zdrowego pożywienia, owszem, zdarzyło się objadanie ciastami na weselu czy chrzcie, ale na co dzień poszukuję świeżych warzyw i owoców, kasz, potraw strączkowych, zup itp. Co więcej - zupełnie przeszła mi ochota na alkohol. Pierwsze piwo po poście wmusiłem w siebie, bo szkoda było wylać po paru łykach.


Co dalej?

Post był dla mnie ważnym życiowym krokiem. Wyrwał mnie z przekonania, że muszę jeść, żeby żyć. Jadłem głównie dla przyjemności i samo doświadczenie wolności od tego pragnienia było uwalniającym doświadczeniem. Wiem, że w jakiejś formie będę post powtarzał. Będzie potrzebny do medytacji. Jeśli zdecyduję się jeszcze na post o samej wodzie, to prędzej w wakacje na łonie przyrody, a nie w czasie pracy. Na początek przyszłego roku planuję test jakiegoś postu na lekkich warzywach i powiem szczerze, nie mogę się doczekać.

Wprowadziłem natomiast ścisłe przestrzeganie ograniczonego czasu na jedzenie i picie nie-wody: minimum 12-godzinna przerwa, a najlepiej 14-16 godzin odpoczynku od trawienia. Jak pisałem - ze względu na przygotowania do biegu podskoczył mi metabolizm i obecnie ostatni posiłek jem ok. 20.30 a pierwszy posiłek (owoce i kawa) ok. 10 rano, co daje 13 i pół godziny przerwy.

Pożegnanie z Gdynią

Zdjęcie, które widzicie u góry artykułu zrobiłem po przejściu na drugą stronę klifu orłowskiego. Po blisko 3 i pół roku pracy w Gdyni zmieniłem firmę na gdańską. W ostatni piątek sierpnia pożegnałem się z przyjaciółmi z pracy i ruszyłem na sentymentalny maraton do domu. Za wzgórzem widocznym na zdjęciu zostawiłem moje ukochane klify w Redłowie. Ruszałem z głową pełną niepokoju i myślotoku, a kończyłem fizycznie zresetowany i pozytywnie otwarty na przyszłość.

Na razie ze względu na dużą ilość materiału do nauki w nowej pracy  ograniczę trochę aktywność na blogu.

środa, 25 lipca 2018

Przejście do fazy bujania

W kwietniu przedstawiłem pewną koncepcję opartą o zachowanie szerokiego rynku:


Zakładałem wówczas, że dołek bessy ma szansę pojawić się w ciągu 4-7 miesięcy. Obecnie wykres wygląda tak:


Z historycznych analogii widzimy, że największe spadki mogą być już za nami. Od miesiąca intensywnie buduję pozycję akcyjną pod przyszłą hossę. Płynnymi papierami z WIG20 obracam w dwie strony, żeby zoptymalizować wejście. Granie na części portfela akcjami, kontraktami i opcjami nie tylko pozwala zarobić kilka groszy - zapełnia również głód gry i powstrzymuje przed realizacją zysków na akcjach przeznaczonych pod buy&hold. Głównym celem jest zbudowanie portfela by być gotowym na taki scenariusz:


Gwarancji nie ma żadnej, ale scenariusz na rynkach wschodzących nie został zanegowany:


Dopóki rynki wschodzące pozostają w szerokim prostokącie, zakładam że mamy do czynienia z korektą silnego trendu z 2017 roku. Jeżeli big money wykorzystuje ten ruch do akumulacji akcji, mamy szansę na hossę, w której każdy głupek który kupi indeks, zarobi więcej niż zawodowiec nauczony straconą dekadą do ochrony kapitału. Tak było w USA - hedge fundy po każdym rekordzie hossy zabezpieczały się przed spadkami lub polowały na krach, w konsekwencji przegrywając z indeksem.

Podobne cele przyświecały mi, kiedy budowałem pozycję na akcjach w latach 2015-2016. Myślałem, że w 2017 ruszyła już TA hossa. Myliłem się. Po blisko pół roku osuwania się szerokiego rynku zamknąłem pozycję, żeby ratować zyski. Mimo że był to mój najlepszy rok na GPW w życiu, najbardziej cieszy mnie, że realizowałem plan trzymania akcji w hossie i sprzedania ich, kiedy rynek hossę zanegował. Wiele akcji sprzedałem za późno, niektóre zyski zamieniłem w straty, ale byłem zadowolony, ponieważ gdyby to była prawdziwa hossa, spadki okazałyby się korektami, po których kursy wybiłyby nowe szczyty. I wtedy utrzymałbym swoją pozycję.

2018 rok przyniósł solidne spadki i znowu kupuję akcje w bardzo dobrych cenach. Towarzyszy temu powszechny strach, zniechęcenie i wyczekiwanie na spadki w Stanach, które mają pociągnąć za sobą resztę świata. Nie będzie lekko, być może kiedy ruszy już hossa, rynek będzie straszył powtórką z 2017 (sprzedaj póki jest dobry zysk, bo potem akcje wszystko oddadzą). Ale ja mam plan nadrzędny, którego się trzymam.

czwartek, 19 lipca 2018

Orange: czy da się grać na słabym papierze?

Orange (dawniej TPSA) jest dla mnie dziwnym tworem. Od wejścia na GPW 20 lat temu pozostaje w trendzie spadkowym, mimo że ciągle wierzę, że spółka ma fundamenty. Na przykładzie tej spółki chciałbym pokazać moją taktykę gry, ponieważ co zaskakujące, od 10 lat zarabiam na niej niewielkie kwoty.

Moja strategia polega na otwieraniu dziesiątek niewielkich pozycji, które dają mi statystyczną przewagę (częściej płacą, niż tracą). Czasem są to pozycje obliczone na krótki termin (szybkie 5% i w nogi), czasem na tygodnie, a w sprzyjających warunkach (głęboka bessa) kupno tanich akcji na lata. W przypadku Orange zazwyczaj kupowałem akcje na średni termin (kupno dołka w trendzie bocznym i sprzedaż po odbiciu, bo nie wierzyłem w kontynuację wzrostów). Po dramatycznym załamaniu ceny w 2013, kiedy papier zaliczył dwa krachy (16 -> 12, 12 -> 7) zacząłem polować na dołek bessy. Prześledźmy kryteria jakimi się kieruję przy podobnych zakupach:

1. Na początku sprawdzam czy spółka jest w silnym trendzie spadkowym, trwającym dłuższy czas.
Jak najbardziej spełnione.

2. Czy spółce grozi bankructwo, rozwodnienie akcji lub zarząd to oszuści?
Pierwsze i drugie raczej nie, co do trzeciego, to od lat wiadomo, że doją ją Francuzi opłatami za znak towarowy i pożyczki ze spółką matką - i tutaj zaczynam podejrzewać jakąś wyrafinowaną długoterminową grę głównego akcjonariusza.
To daje szanse, że po każdym silnym trendzie spadkowym wystąpi przynajmniej korekta.

3. Czy spółka wykazuje techniczne oznaki formowania lokalnego dna?
Z moich analiz jest już blisko do grubszego odbicia pod wejście na szybkie kilka %:


W okolicach 4.10 widzę szansę na przesilenie.

Obecnie posiadam niewielki pakiet spółki (ok. 1% portfela) ze średnią ok. 5zł. Przy 4.10 będzie to blisko 20% straty na pozycji, ale dla portfela niezauważalnej. Dlatego zamierzam mocno uśrednić pakiet po 4.10 i przy pierwszym odbiciu sprzedać połowę akcji, żeby średnia zeszła. A potem przy każdym spadku odbierać akcje, żeby ponownie wywalić na odbiciu, aż całościowo pozycja zanotuje zysk.

Skoro mam średnią 5zł, to znaczy że poczyniłem pewne założenie - liczyłem, że w kwietniu 2017 Orange zaliczył dołek i zmienił się wieloletni trend na wzrostowy, widziałem 10 zł na celowniku. Jak widać myliłem się. Optymalnie z punktu widzenia gry byłoby sprzedać w takim wypadku cały pakiet z małą stratą (zagrać mentalnego shorta), odebrać niżej i dopiero wtedy liczyć na zarobek z odbicia. Od jakiegoś czasu udaje mi się już stosować ten sposób gry (zostawiam tylko niewielką pozycję kontaktową, żeby śledzić papier), ale na Orange tak nie zrobiłem, bo 20% to zbyt mały zakres ruchu (nigdy nie sprzedasz górki i nie odbierzesz w dołku, jeśli sprzedasz 10% niżej i odbierzesz 10% wyżej, to tak samo wyjdziesz, gdybyś nic nie zrobił).

Co do długoterminowej wartości Orange, straciłem wiarę w hossę na tej spółce. Ponieważ myślę jak większość małych graczy, może to oznaczać, że zbliża się właśnie idealny moment kupna na lata. Ale jeśli ten pociąg odjedzie, to beze mnie, wysiądę na pierwszej stacji, która da mi zysk i zapomnę o papierze do kolejnej silnej fali przeceny, którą spróbuję rozegrać na szybkie 5%.


piątek, 29 czerwca 2018

Kolejne elementy do układanki

Większość polskich indeksów zbliżyła się do istotnych wsparć technicznych. Przeanalizujmy sytuację na sucho:

- w styczniu tego roku WIG pobił rekord wszech czasów, po czym rozpoczęły się spadki,

- spadki zniosły połowę hossy od stycznia 2016:

- i sprowadziły wskaźniki price/book-value, price/earnings do poziomów nie widzianych od 2012 roku:

- dywidendy płacone przez małe spółki były wyższe tylko podczas paniki z początku 2009:


- Indeks Nastroju Inwestorów Indywidualnych spadł na najniższy poziom od początku badań:


- Economic Surprise Index Eurozone ubija dno:


Moja interpretacja: jest źle, będzie lepiej, dlatego kupuję.
Czy to już dno bessy? Nie wiem, dlatego rozpisałem scenariusz na krótki, średni i długi termin. Wolałbym, żeby małe spółki pomieliły się na niskich poziomach jeszcze te pół roku, jak WIG20 w 2016, żebym w spokoju zbudował pozycję, ale giełda to nie koncert życzeń.

wtorek, 1 maja 2018

Rzut oka na wybrane rynki w długim terminie

Japonia:


Na miesięcznym trend wzrostowy.


Emerging Markets ETF:

Wyjście na top wszech czasów, lekka  cofka i szeroki rejon wsparcia. Do 40 tys. przyjmuję scenariusz korekty i akumulacji.


EPOL (ETF Poland):

Jesteśmy już w rejonie wsparcia, możliwe zejście na 50% zniesienia hossy 2017. Mój bazowy scenariusz zakłada przebywanie na tym terenie przez kilka miesięcy/do roku i budowanie długoterminowej pozycji.

PSI20 Portugalia:

Jeden z moich faworytów na najbliższe lata. ETF PGAL w portfelu od roku, na razie bez fajerwerków, ale i tak bije lokaty ;)

Na całym świecie rysują się bycze formacje po wielu latach trendów bocznych i spadkowych. Stracone dekady, 20-lecia, a nawet 30-lecie (Japonia) nie mogą trwać w nieskończoność. Kiedyś przyjdzie dekada lub dwie wzrostu, na którą trzeba być przygotowanym. Szkoda, że UE i nadgorliwy KNF zablokowały nam możliwość inwestowania w tanie ETFy :(


sobota, 10 marca 2018

Rynkowe zawieszenie

Mój dotychczasowy pogląd na rynki nie odbiega od projekcji na 2018 zaprezentowanej pod koniec zeszłego roku ( http://podtworca.blogspot.com/2017/12/garsc-prognoz-na-2018-i-pozniej.html ). Chciałbym coś kupić na dłużej, ale albo cena jest za wysoka, albo cena już OK, ale technika premiuje spadki. Polski rynek znajduje się w zawieszeniu, które przez ostatnie 10 lat okazywało się dystrybucją w bessie. Ale nie fiksuję się na spadki, w 2005 akcje też nie wyglądały najlepiej, a wkrótce okazało się, że startują do szalonej hossy.

Po prostu nie wiem co robić, więc siedzę głównie na gotówce i od czasu do czasu pogrywam krótkoterminowo.

Jeśli miałbym znaleźć w WIG20 spółkę, która technicznie opisuje moje podejście, byłby to KGHM:


Średnie kroczące wskazują na trend spadkowy, a kurs broni się na wsparciu fibo38.2. W krótkim terminie możliwy jest rajd w górę, ale w skali tygodni/miesięcy bardziej skłaniałbym się do wyłamania wsparcia i ruchu na zniesienie 50% całej fali wzrostowej od dołka bessy. Strzałkami zaznaczyłem zwiększony wolumen na spadkach.

Fundamentalnie nie jest ani tanio, ani drogo. Cena do wartości księgowej dla WIG:


Czy przed nami wybicie dna potwierdzające trend spadkowy, czy ubijanie nowego poziomu na dość niskim poziomie 1.2? MACD pod kreską. Przez lata wyceny spółek konsolidowały się przy spadającej zmienności, jeśli zmieni się paradygmat jak w USA ok. 2012, powinniśmy zaakceptować znacznie wyższe ceny za majątki spółek.

WIG20_PB:

Podobnie jak na WIGu, trend boczny, może już spadkowy, przez lata było taniej.

MWIG40_PB:

Drogo w stosunku do poprzedniej dekady, trend boczny. A może to właśnie ten indeks pokazuje, że czas zaakceptować wyższe wyceny i lokować oszczędności w biznesach?

SWIG80_PB:

Spadał przez wiele miesięcy, sentyment rekordowo niski, a wyceny wciąż nie wydają się okazyjne.

I na koniec kwiatek - bijący kolejne rekordy słabości indeks spółek z Newconnect.. drożeje względem wartości księgowej:


To nie jest środowisko, w którym lubię budować pozycję akcyjną. Potrzebuję więcej czasu lub sygnałów od rynku.


środa, 7 lutego 2018

Nie lekceważ analizy technicznej

Skuteczna gra na giełdzie jest jak MMA (Mixed Martial Arts - mieszane sztuki walki). Mistrz w jednej dyscyplinie, czy to będą zapasy, boks czy ju-jitsu nie ma szans na zwycięski puchar. Musi poznać techniki innych sztuk walki, żeby poradzić sobie w walce wręcz, w klinczu, parterze czy wyrwać się z dźwigni. Są okresy, w których jeden styl dominuje, np. na początku tryumfy święciło brazylijskie ju-jitsu, dopóki jego techniki nie zostały zaadoptowane przez innych zawodników i na czoło wysunęli się zapaśnicy. Ale i na nich znalazły się metody: duszenia, knock-outy, więc okazało się, że bez umiejętności kopania i boksowania daleko się nie zajedzie.

Dzisiejsze (6.02.2018) spadki na giełdzie były do przewidzenia. Nie wymądrzam się po fakcie, pisałem od tygodni, że większość moich analogii premiuje spadki:

Jak widać moja czysto subiektywna analiza techniczna najsłabszych spółek dzisiejszej sesji, zakłada kontynuację spadków większości z nich, lub przynajmniej konsolidację przez kolejne tygodnie. Dlaczego skupiam się na najsłabszych? Ponieważ jestem wierny swoim analizom cykli oraz małych spółek, które pokazują bessę na szerokim rynku. W bessie patrzy się na słabeuszy, bo oni pierwsi dają sygnał do spadków, analogicznie w hossie najsilniejsze spółki rosną pierwsze.
Ważą się losy mojego planu na 2018, ponieważ dalsze wzrosty mogą oznaczać, że zostanę głównie z gotówką i będę musiał się zdrowo nagłówkować, jak optymalnie odbudować pozycję akcyjną.


http://podtworca.blogspot.de/2018/01/swig80-przez-pryzmat-dzisiejszych.html

Hossy dają zazwyczaj dobrze zarobić technikom fundamentalnym, dlatego często zdarza im się pisać, że analiza techniczna nie działa. Na dowód pokazują jakiś niezrealizowany RGR czy wykupione RSI po którym indeks urósł 200% i wyśmiewają koncept analizy rynku w oparciu o cenę i czas. Jest to jednak fałszywe podejście - równie dobrze gracz techniczny mógłby powiedzieć, że analiza fundamentalna nie działa, bo kupował niski C/Wk i wtopił na Fonie, Atlantisie i IDMie.

Jestem na giełdzie 10-ty rok. Przez ten czas obserwowałem wzrost i upadek wielu ciekawych blogów pisanych przez inwestorów wyznających jedną prostą zasadę. Były portfele skoncentrowane, kupowanie małych, dobrze rokujących spółek, kupowanie wybić hossy, polowanie na początek krachu, kupowanie kruszców pod analizy giełd towarowych i wiele, wiele innych. Niestety ich autorzy mimo ciekawych analiz, celnych spostrzeżeń i bardzo wnikliwej pracy, nie potrafili wyjść poza metody i scenariusze, do których się przywiązali.

Okazywało się, że koncentracja działa w USA, a w Polsce co najwyżej w latach 2005-2007 i 2009-2010, a w innym okresie masakruje portfel. Poszukiwacz pereł z NC angażował się tym mocniej, im bardziej portfel tracił, nim spółka poległa jeździł nawet na walne i pisał o procesach sądowych. Technik brylował na wysokiej zmienności lat 2007-2011, dopóki nie zjadła go kilkuletnia konsolidacja na WIG20, a inwestor w kruszce pisał coraz rzadziej wraz z każdym kolejnym rokiem bessy na metalach, aż w końcu skasował bloga.

Niestety rynki nie pasują do jednego modelu, w dodatku nieustannie się zmieniają, więc poza swoją bazową metodą gry należy nieustannie przyswajać kolejne techniki pozwalające się w niej utrzymać.

Nie piszę tego wszystkiego, żeby się wymądrzać. Jestem przeciętnym graczem, lata temu marzyłem, by móc utrzymywać się z aktywnej gry na giełdzie, ale nie byłem w stanie wypracować skutecznych metod na osiąganie wysokich zysków oraz pokonać barier psychicznych. Inwestowanie/granie jest dla mnie formą oszczędzania i powiększania kapitału. Nie porównuję swoich wyników z jakimś indeksem giełdowym, np. WIG, tylko z lokatami. Wystarczy mi do szczęścia zarobić tyle co na lokacie gdy na rynku akcyjnym jest bessa, a w hossie wyciągnąć choć 2/3 z tego, co daje indeks.

Mało? Dla tych, którzy potrafią zrobić miliony z tysięcy z pewnością, ale nie oszukujmy się - ilu takich krąży na Ziemi? Większość w długim terminie traci i rezygnuje z oszczędzania poprzez rynki kapitałowe. Na blogach Bossy lata temu był opublikowany artykuł (niestety nie mogę znaleźć linka, może komuś się powiedzie) o zarządzającym jednego z najlepszych funduszy, który przez lata bił rynek. Pewnego dnia postanowił policzyć, ile średnio zarobili jego klienci - okazało się, że średnio klienci stracili. Kupowali fundusz, kiedy bił rekordy, sprzedawali kiedy tracił.

Wracając do głównej myśli wpisu: zdecydowaną większość zysków zawdzięczam analizom fundamentalnym. Kilka lat temu pogrupowałem wszystkie wcześniejsze zagrania, od tych trwających sekundy, do pozycji trzymanych ponad rok na kategorie:


-->
odbicie od wsparcia/oporu AT midterm wbrew trendowi nadrzednemu
pod zmiane trendu pod linia trendu/sma
skalp fw20 kontynuacja trendu intraday
bez planu
pod kontynuacje trendu AT midterm z trendem glownym
ruch do wsparcia/oporu AT midterm z trendem glownym
odbicie od ekstremum AT wbrew trendowi
long term AF

Kolory jak łatwo się domyśleć oznaczają sumaryczny wynik dla klasy zagrań - od mocno ujemnego (czerwień), przez lekko dodatni (mdła zieleń) po zauważalne zyski (zieleń). W 2018 "long term AF" musiałoby zmienić kolor na ultra-zielony, albo wszystkie inne zielenie wyblaknąć. Sama tabelka jest jednak informacją niepełną: zyski na akcjach fundamentalnych zawdzięczam analizom technicznym indeksów, spółek, cykli, sentymentu i wielu innym czynnikom, które wpływają nie tylko na to co kupuję, ale też kiedy oraz w jakiej ilości.

To analizie technicznej zawdzięczam utrzymanie wypracowanych zysków. Dzięki niej udało mi się uniknąć zauważalnych strat podczas wszystkich bess od 2008 roku (jedyny rok zamknięty na minusie to 2012 i to głównie przez nieudolną grę na FW20). Dzięki analizom technicznym skutecznie wytypowałem odpowiedni czas na budowanie pozycji długiej na akcjach dobieranych ze względu na fundamenty. Nawet jeśli tym razem nie trafię z analizami, to było warto.

Analiza techniczna to nie zbiór kilku technik, tylko złożony proces wyszukiwania zależności cenowo-czasowych, które w danym okresie działają. Śmieszy mnie badanie skuteczności jakiegoś wskaźnika na przestrzeni X lat, jeśli ten wskaźnik działa raz na jakiś czas, gdy spełnionych jest mnóstwo warunków (również nie-technicznych).

Stosowanie analizy technicznej nie oznacza, że musimy stosować się do jakichś sygnałów kupna czy sprzedaży. Czasami analizy mogą służyć nie zrobieniu czegoś. Np. interesuje mnie spółka Y, fundamenty wskazują na lekkie niedowartościowanie, ale technika pokazuje trend spadkowy na spółce oraz indeksie, do którego należy. Najbliższe wsparcia są odległe, a cykle wskazują na etap bessy. Statystyka pokazuje, że rozsądniej jest wrzucić spółkę do obserwacji lub zbudować pozycję niewielkimi pakietami, niż wejść od razu za całość.

No dobra, tyle pisania to dajmy na koniec jakiś wykres:


Jesteśmy rok od szczytu hossy na szerokim rynku. Zgodnie z dotychczasowym zachowaniem (wyjątkiem są lata 2004-2005, do których dość często porównuję obecny okres) indeks wykonał korektę wzrostową i zmierza w kierunku dna. W 4/5 przypadków dno zostało wybite i w ciągu 2-14 miesięcy indeks dalej spadał. Jeśli zatem zobaczymy dalsze spadki na małych spółkach (na co liczę), na przełomie marca i kwietnia rozpocznę budowanie pozycji akcyjnej pod nową hossę.

czwartek, 28 grudnia 2017

Podsumowanie giełdowe 2017 i plan na 2018

W zeszłorocznym podsumowaniu giełdowym nakreśliłem swoje scenariusze na przyszłość:

1. Szybki i mocny trend wzrostowy, trwający 1-2 lata, którego chciałbym spieniężyć, gdy liczne wskaźniki zaczną sygnalizować przegrzanie i przewartościowanie rynku akcyjnego. Pod taką hossę trzymam liczne, ale niewielkie pozycje na małych spółkach. Również z tego powodu nie redukuję zyskownych pozycji, bo pamiętam z 2009 roku jak szybko ceny potrafią uciec.
2. Długotrwały, przetykany korektami, łagodny trend wzrostowy, w czasie którego spółki zyskują po kilka-kilkanaście % rocznie i dodatkowo wypłacają dywidendy. Pod ten scenariusz mam spore pozycje na PKO, PZU, PGE, ENG, OPL itd. 


Scenariusz 1 z grubsza się zrealizował, ale nie w taki sposób, jak myślałem. Zakładałem, że największe wzrosty zobaczę na małych spółkach, a duże wymienione w punkcie 2 będą sobie powoli rosły. Tymczasem hossa na szerokim rynku skończyła się już w marcu:


A WIG20 rósł praktycznie bez korekt do września, po czym wszedł w trend boczny:


Realizacja planu na małych spółkach.

Wobec przeciągających się spadków na SWIG80 oraz występujących zbyt często jak na hossę załamań kursów niektórych papierów, zacząłem redukować pozycję w sierpniu i do końca września wyprzedałem większość akcji. Zostawiłem nieliczne pozycje, które nie uczestniczyły w hossie i zachowały fundamentalne przesłanki do trzymania (wciąż zarabiały, miały cash, nie groził brak płynności). Na niektórych spółkach spóźniłem się z korzystną sprzedażą (Trakcja, Torpol), ale zdążyłem wyjść przed głównymi spadkami i zachować zyski.

Zaliczyłem też kilka wtop (Tesgas, Atrem, Ipopema), ale na portfel złożony z ponad 50 spółek nie miały one zbyt destrukcyjnego wpływu.  Co ciekawe inicjalne pozycje na tych akcjach spółkach otworzyłem na początku 2015 roku..

Strzał roku: producent oświetlenia LUG, pierwszy pakiet nabyłem w 2013 roku i przez kolejne lata dobierałem. Zysk ok. 350% i wyjście blisko lokalnego szczytu to jest to, co chciałbym powtarzać w przyszłości.

Pisałem o tym wielokrotnie, że moje największe błędy w poprzednich latach polegały na zbyt szybkim ucinaniu rosnących w hossie pozycji. Dlatego przyjąłem postawę długoterminową: postanowiłem trzymać pozycje akcyjne tak długo, jak analizy pokazują hossę na szerokim rynku. 2016 rok bardzo mocno doświadczył to podejście, bo większość akcji dużo urosła, a potem oddawała zyski lub nawet wpadała w straty. Początek 2017 był jak spełniony sen: wszystko rosło, portfel wskakiwał na nowe szczyty każdego dnia. Byłem w lekkiej euforii i liczyłem na jeszcze więcej. Ale 2017 nie był tak łaskawy jak marzyłem i tylko jedna z ponad 50 spółek dała kilkuset procentowe zyski.

Po październikowym załamaniu dostrzegłem promocje na kilku papierach i zacząłem odbudowywać pozycję na małych spółkach.

Realizacja planu na dużych spółkach.

Sprzedałem prawie wszystkie akcje z WIG20, bo urosły zbyt mocno bez korekt. Np. wyceniałem akcję PZU na 60 zł w skali 3 lat, ale gdy kurs poszedł bez korekty w kilka miesięcy pod 48zł, trzymanie dość wysokiej pozycji straciło sens. Zostawiłem tylko Orange, które chciałbym sprzedać po ok. 7.50 (analiza w poprzednim wpisie) oraz zredukowane Pekao, bo płaci wysokie dywidendy i słabo rosło. W grudniu odebrałem część PZU, bo przez chwilę spadło poniżej 40zł.

Wtopy: brak. Trochę żal zbyt szybko sprzedanego PKO (27.xx -> 36.xx), miałem trzymać do 40, ale kiedy we wrześniu wyprzedawałem papiery nie brałem jeńców.

Strzał roku: PZU i energetyki. PZU był jednym z liderów tej hossy, kiedy ujawniono rekomendację Morgana na 47zł, miałem silny punkt zaczepienia, byłem całkowicie pewien, że kurs zdobędzie ten poziom i tam sprzedam akcje. Gdyby urosło z marszu na 60zł, nadal uważałbym, że zrobiłem dobrze. Tymczasem PZU pohulał trochę pod poziomem 50zł i spadł na 40, dając mi okazję do ponownego otworzenia pozycji.

Energetyki rozegrałem koncertowo technicznie. Ustawiłem TP pod ORGR i zniesienie 50% i w jego okolicach zamknąłem pozycję. W tym ważnym technicznie miejscu kursy jak za dotknięciem magicznej różdżki zaczęły mocno spadać i gdy skasowały połowę fali wzrostowej, znowu otworzyłem pozycję, tym razem pod szybki spekulacyjny zysk.

Podsumowanie realizacji.

Aby przygotować dobry plan należy zgromadzić jak najwięcej danych, znaleźć wśród nich te istotne i zgodne z faktami. Potem taki zestaw posłuży do przygotowania najbardziej prawdopodobnych scenariuszy, pod które planujemy jak reagować. A potem rzeczywistość i tak nas zaskakuje, więc musimy być elastyczni, modyfikować plany, czasem porzucać je i kreślić nowe. Na rynku nie chodzi o to, żeby mieć rację, tylko żeby zarabiać

Z moich analiz wynikało, że 2017 powinien być rokiem hossy i zasadniczo tak się stało, choć była to słaba hossa, ograniczona głównie do WIG20, który odrabiał to co stracił na przełomie 2015/2016 i liderów MWIG40. Udało mi się w większej części skonsumować wzrosty na WIG20, natomiast z pozostałych spółek wyciągnąłem mniej, niż mogłem. Ale nie żałuję: gdyby spadki na szerokim rynku okazały się tylko korektą przed nową falą hossy, przedwczesne zamknięcie pozycji kosztowałoby znacznie więcej.

Największe minusy planu: nie przemyślałem alternatywnych kierunków grania, ponieważ założyłem, że w czasie mocnej hossy należy skupić się na akcjach. Dotychczas, jeśli na rynku działo się niewiele lub była bessa, mogłem liczyć na:
- kontrakty na indeksy, akcje i waluty,
- opcje na indeksy,
- certyfikaty na towary i kilka indeksów zagranicznych.

Niestety GPW jest już dinozaurem, wysokie spready na certach, znikający animator na opcjach, mizerna płynność na większości kontraktów i bardzo ograniczona oferta sprawiają, że te instrumenty służą jedynie do pogrania, a nie lokowania większych środków.

Tymczasem 2017 był rokiem kryptowalut, mając bańkę pod nosem i 9 lat rynkowego stażu nie zrobiłem nic, żeby ugryźć cząstkę tego tortu.

Pozytywnie oceniam natomiast wejście w zagraniczne ETFy, które dały zarobić ponad 20% i to w PLN, który mocno ograniczył zyski dolarowe.

Plany na 2018.

Plan na przyszły rok nakreśliłem już w listopadzie:
https://podtworca.blogspot.com/2017/11/plan-daleszej-gry.html

Zakładam, że 2018 może być podobny do 2012 roku. Początek roku powinien przynieść przyspieszenie wzrostów na małych spółkach i wiarę w hossę, po czym cykliczna bessa przypomni o sobie i zobaczymy wtórne dno na SWIG80.

Spadkom na GPW towarzyszyłyby spadki na rynku amerykańskim, który po miesiącach naciągania sprężyny dojrzał do dłuższej korekty. Obserwuję ankiety na Twitterze, kiedy akcje drożały pod reformy podatkowe Trumpa, czytelnicy regularnie obstawiali "bearish fundamentals, bullish technicals", a teraz zmienili zdanie na "bullish fundamentals". Idealny moment na 'sell the news'. Korekcyjny 2018 pasowałby do mojej technicznej koncepcji przedstawionej we wrześniu:

Strzałki wskazują wystąpienie dłuższej korekty w cyklicznym rynku byka. W przeciwieństwie do niemal wszystkich analiz, jakie obserwuję na świecie, uważam że hossa nie trwa od 2009 roku, tylko od początku 2016.

Moja strategia na 2018 będzie zatem następująca:

1. Przez cały rok będę akumulował małe i średnie spółki doświadczające spadków, jeśli staną się bardzo tanie względem swoich przychodów, gotówki na koncie, wartości księgowej itd.

2. Spróbuję ustrzelić ewentualny wiosenny szczyt, jeżeli zobaczę mocne wzrosty na SWIG80 i euforię inwestorów indywidualnych, ponieważ wg moich analiz w 2018 powinna trwać cykliczna bessa.

3. Będę dalej wyszukiwał ETFy do zainwestowania na długi termin. Niestety Bossa zagranica radykalnie ograniczyła liczbę dostępnych ETFów i muszę znaleźć jakiegoś innego brokera.

4. Zamierzam czysto technicznie pogrywać na spółkach z WIG20 w obie strony. Tanio już było, drogo jeszcze nie jest, gdyby indeks wszedł w ruch horyzontalny lub jakiś szerszy kanał trendowy, pojawią się moje ulubione setupy.

5. Rozejrzę się za alternatywnymi sposobami inwestowania.

Nie nastawiam się na duże zyski, spróbuję uniknąć odczuwalnych strat. Najbardziej obawiałbym się.. hossy takiej jak w 2006-2007 roku. Nie lubię gonić rynku, a moja pozycja jest jeszcze zbyt mała. Polskie akcje są tanie, płacą solidne dywidendy i zasługują na kilkuletni rynek byka. Nie widzę obecnie też podstaw do silnej bessy na GPW.

2017 był rokiem niskiej zmienności, mój portfel zrobił mocny skok w styczniu i lutym, po czym bez większych korekt powoli piął się do góry, a od września trochę osuwał. 2018 może być rokiem szarpania, spółka kupiona po 30% zjeździe, w tydzień urośnie 50%, po czym wróci do punktu wyjścia. W ten sposób zagranica akumulowała akcje na WIG20 w 2016.


sobota, 2 grudnia 2017

Co kupić?

Dziś wyjątkowo podam kilka spółek, które mnie interesują. Normalnie staram się unikać podawania konkretnych typów. Po pierwsze nie chcę podejmować odpowiedzialności za cudze zagrania. Czasem mam scenariusz na spółkę, ale następuje zdarzenie, po którym mój scenariusz idzie do kosza i muszę uciąć pozycję. Tymczasem czytelnik, który wszedł w spółkę pod moim wpływem może o tym nie wiedzieć, lub dowiedzieć się za późno i mieć do mnie pretensje, że stracił.

Jestem już na rynku 9 lat, pojedyncze pozycje mnie nie rajcują, kupuję dziesiątki spółek, ale patrzę na ostateczny wynik. Mogę otworzyć 10 pozycji, stracić na 9 i zyskać na 1, ale jeśli zysk z tej jednej będzie wyższy niż strata z pozostałych, będę zadowolony.

Drugi powód dlaczego nie upubliczniam swoich zagrań to komfort psychiczny. Kiedyś pisałem z uzasadnieniem co kupuję. Jeśli scenariusz się sprawdzał, brałem zysk i było ok. Jeśli jednak szło nie po mojej myśli, stawałem się zakładnikiem otworzonej pozycji. Bardziej zależało mi, żeby wyjść z twarzą i nie wyjść na durnia, niż optymalnie zarządzać pozycją. Taki dodatkowy bagaż emocjonalny przeszkadza w skutecznej grze. Sobie nie muszę udowadniać, że mam rację, przed sobą nie muszę się wstydzić, że zrobiłem coś głupiego. Nie tracę czasu ani energii, żeby utrzymać swój zewnętrzny obraz, tylko zamykam pozycję i myślę o kolejnych zagraniach.

Dlatego dziś na pytanie "co kupić" odpowiem tylko jedno: kupić klocki Cobi, polskie klocki kompatybilne z Lego, które dzięki serii pojazdów i samolotów z II Wojny  podbijają świat:

Białe ślady na stole zostały po robieniu pierników przez dziewczyny :)

To moja (niepełna) kolekcja polskiej armii z 1939 roku, do złożenia czeka nowo wydany bombowiec Łoś i nowa wersja czołgu 7tp. To tylko niewielki wycinek całej kolekcji, musiałem zaanektować całe półki dla tygrysów, panter, shermanów, t-34 i niezliczonych innych pojazdów i samolotów.

Jeśli kupujecie dzieciakom prezenty, to z ręką na sercu powiem wam, że możecie dać zarobić polskiej firmie, szczególnie że mają też świetne konstrukcje przemysłowe (Action Town):
https://cobi.pl/klocki/


No dobra, a teraz przejdźmy do GPW.

Na szerokim rynku jest bessa:


Jak długo potrwa, nie wiem. Cykle podpowiadają jeszcze 7-12 miesięcy spadków. Wiem natomiast, że zrobiło się tanio, najniższy zmierzony sentyment polskich inwestorów i w związku z tym pojawiły się okazje, które mnie interesują. Zaczynałem jako technik i analizę techniczną cały czas stosuję, ale zarabiam dzięki analizom fundamentalnym. Technika jest (dla mnie) zazwyczaj potrzebna, żeby ocenić czy scenariusz fundamentalny działa, czy nie. Pomaga też w wejściu i wyjściu z pozycji.

Fundamentalnie widzę np. Atlanta Poland:


Spółka handluje bakaliami i orzechami, po problemach z jakością zerwała z nimi kontrakt Biedronka, więc przychody i zyski spadły. Miałem jakąś paczkę orzechów i potwierdzam, że trzeba było przebierać, żeby nie nagryźć skorupki. Ale poprawili się, w mojej lokalnej Biedronce widzę znowu ich paczki i wyglądają jak te z Lidla. Firma pochodzi z Gdańska, ja mieszkam w Gdańsku, więc nie wiem czy wrócili na większy rynek czy tylko lokalnie są testowani. Fundamentalnie spółka mi się podoba, na podstawie stockwatch.pl:

Kapitalizacja 23 mln, wk: 65 mln, przychody 199 mln, altman 7.18, 2 bańki w kasie i 40 baniek zadłużenia. Normalnie preferuję spółki z większą ilością gotówki, ale w handlu działa to trochę inaczej.

Technicznie mocny trend spadkowy, ale dla mnie technika to nie tylko trendy i formacje. Czasem więcej daje obserwowanie oscylatorów i cykli.

W bessie jak to w bessie, spółki potrafią spadać poniżej gotówki na koncie, ale mnie ta spółka interesuje, więc sobie skubię. Z takiego skubania od 9 lat zarabiam, więc może i tym razem się uda?

A skoro już o gotówce na koncie i wycenie, to ktoś podpowiedział mi w komentarzu producenta papieru Arctic Paper. Dawno temu miałem tę spółkę i na niej ostatecznie straciłem. Ale to było wtedy, gdy spółka kosztowała kilkanaście zł i płaciła wysoką dywidendę. Teraz kosztuje 3.39 i dywidendy nie płaci. Ale ma cashu na koncie 222 mln, a kosztuje 235 mln. Kredyty też wysokie (438 mln), ale aktualne przepływy operacyjne wyglądają zdrowo, no i przy przychodach blisko 3 miliardy wystarczy lekka poprawa rentowności, by w hossie kurs poszedł w górę.

Technicznie mocny spadek, czyli coś co lubię: mocne fundamenty, bardzo silna przecena, jest potencjał do odbicia, gdy warunki zewnętrzne się poprawią:



Trzecia spółka to Berling (instalacje chłodnicze), mam go od dwóch lat, cena praktycznie się nie zmieniła, za to skasowałem dwie sowite dywidendy. Kapitalizacja 71 mln, wk 87, przychody niskie, bo 46, za to rentowność kosmiczna (zysk 8.5 mln). Na koncie, uwaga, 41 baniek, 0 zadłużenia, altman prawie 15 (!). Czyli nawet gdyby zyski mocno spadły, po odjęciu gotówki od kapitalizacji nadal cena do zysku będzie atrakcyjna.

Technicznie długi boczniak, który może być akumulacją lub zupełnym olaniem niszowej spółki:



Na koniec producent słodyczy Colian. Spółkę miałem dwa razy - najpierw jako Jutrzenkę (trochę zarobiłem), później przemianowaną na Coliana. Drugi zakup był niemal idealnie wyznaczony technicznie, wycelowałem w dołek i trzymałem ponad rok, ale niemiłosiernie mnie wymęczyła i skasowałem zysk 40% tuż przed odpałem, który dałby 3-cyfrowy zysk. Takie życie.

Fundamenty mają zawsze zdrowe (cash na czysto 100 baniek, kapitalizacja 600, przychody prawie miliard), choć z zyskami różnie, a główny właściciel czasem kombinuje przeciwko innym akcjonariuszom. Skoro zagrożenia płynnościowego nie ma, kupuję pod technikę:


Jako, że spółka emitowała czasem akcje (drogo dla ludzi, tanio dla głównego właściciela), market value nie wygląda tak fajnie, ale również jest wsparcie:




To na tyle dzisiaj. Nikogo do tych spółek nie namawiam, pamiętajcie, że 3 z 4 spółek są w trendzie spadkowym i mogą spaść jeszcze kilkadziesiąt procent do dna. Może pojawić się trup w szafie, pod którego insiderzy wywalali papiery. Ja nigdy nie wchodzę w pozycję z dużą gotówką, podbieram ją sobie na spadkach, czasem dobieram na wzrostach, analizuję sytuację spółki i otoczenie rynkowe. Mam dużo czasu na zbudowanie portfela pod przyszłą hossę.

Zwróćcie też uwagę, że wszystkie wykresy podaję w skali 10-letniej. To już pokazuje mój horyzont inwestycyjny; jeżeli w spółce nic się nie dzieje, to trzymam bez względu na kurs. Mogę trzymać 4 lata, tak jak LUGa, nim zamknę pozycję z zyskiem:


Ale mogę też wywalić po latach kiszenia straty, jeśli się okaże, że spółka ma trupa w szafie, zamierza rozwodnić kapitał czy zaskakuje inną negatywną informacją. Jeśli zatem planujecie zakupy na kilka miesięcy, tygodni, czy nawet dni, szanse na zyski z tych pozycjach są niewielkie. Wtedy lepiej poczekać na wyprzedanie jakiegoś PGE czy Orange i zagrać pod odbicie.

Napiszcie co sądzicie o spółkach. Podawajcie też swoje typy, poddamy je wspólnym analizom i może uda się zbudować solidny portfel na nową hossę. Poprzedni, budowany w latach 2015-2016 dał mi dobre zyski, w 2018 nie liczę na jakieś większe zarobki. To ma być czas otwierania pozycji i kasowania dywidend. Ceny mogą spadać, będzie okazja tanio kupować, gorzej jakby rynek zaczął rosnąć i trzeba by drogo kupować. Wtedy trzeba zgadywać, czy zyski się polepszą itp. a w tym nie jestem dobry..


PS Nadjeżdża gen. Maczek


wtorek, 21 listopada 2017

Plan dalszej gry

Niedawno pisałem, że przyspieszenie spadków na małych spółkach skłoniło mnie do powrotu na rynek. Podbieram regularnie niewielkie pakiety akcji z myślą o przyszłej hossie na małych spółkach, jednak jeśli zbyt mocno i szybko odbijają, to redukuję pozycję. Zaangażowanie portfela w akcjach GPW to obecnie ok. 28% + ok. 10% w ETFy, co razem daje prawie 40% zainwestowanych pieniędzy.

Podtrzymuję swoją prognozę, że SWIG80 kopiuje zachowanie WIG20 z lat 2015-2016, zatem gdyby listopad przyniósł dołek na małych spółkach (co obstawiam opierając się na długości trwania spadków oraz najniższym w historii odczycie sentymentu indywidualnych inwestorów), to dołek ten byłby odpowiednikiem dołka na WIG20 ze stycznia 2016. Czekałby nas zatem jeszcze retest dna w skali pół roku, jak wtedy w czerwcu 2016 przy okazji Brexitu oraz kolejne miesiące ubijania dna, które byłyby idealną okazją do zbudowania portfela.

Obejrzyjmy analogię na wykresie:

Jak widać zatem, pomimo wzrostów na WIG20 zachowuję się jakby była bessa. I faktycznie, szeroki nieważony indeks wszystkich spółek na GPW jest w regularnej bessie:

Tu w mojej wersji (uwaga - indeks zbudowany jest wyłącznie ze spółek, które przetrwały na parkiecie do dziś, zatem nie uwzględnia bankrutów, wykupów i wycofanych z innych powodów):


ADLINE tradycyjnie pikuje w dół:


Okresy kiedy ten indeks idzie w bok lub rośnie, to te rzadkie momenty, gdy bezwzględnie należy mieć akcje. To wtedy robione są największe wzrosty szeroką ławą, wtedy kiepskie spółki często wyprzedzają te dobre, częściowo wynagradzając całe lata zawodzenia właścicieli.

Plan jak każdy plan może ulec zmianie, jeśli sytuacja na rynkach się zmieni.

sobota, 28 października 2017

First out, first in

Kiedy w sierpniu zaczynałem wyprzedaż portfela akcji rozciągniętą do początków października, nie przypuszczałem, że ledwie 3 tygodnie później zacznę odbudowywać pozycję. Spadki z ostatnich 2 tygodni były bardzo gwałtowne, a ceny wielu fundamentalnych papierów spadły na atrakcyjne poziomy.

Atrakcyjne poziomy w  bessie to pojęcie względne, nie ważne ile cena wcześniej spadła, zawsze można stracić kolejne kilkadziesiąt procent. Coś mi jednak podpowiada, że spadki obserwowane od kilku miesięcy na małych spółkach i szerokim rynku nie są elementem klasycznej dewastującej bessy.

Zerknijmy na wykresy:




Rynek leci w dół i nie ma na razie żadnych oznak zmiany trendu. Jednak kilka czynników sprawia, że kolejne fale spadkowe będę wykorzystywał do kupowania akcji.

1. Po pierwsze: czy nieustanne spadki na SWIG80 nie przypominają wam czegoś? Pamiętacie maj 2015? Ja tak. Byłem wtedy w stanie euforii, wydawało mi się, że po latach flauty rusza pokoleniowa hossa. Tymczasem indeks dużych spółek WIG20 rozpoczął pierwszą w swojej historii serię 9 spadkowych miesięcy. Kiedy naruszył 2000 punktów zacząłem kupować akcje molochów z przekonaniem, że trafiła mi się okazja życia. Ale 2000 było ledwie przystankiem w drodze na 1650 punktów, a "okazje życia" były dostępne jeszcze przez cały rok. Dopiero w 2017 WIG20 zaczął błyskawicznie odrabiać straty.

A jak było z małymi i średnimi spółkami w tym roku? Kiedy SWIG80 budował szczyt w marcu b.r. byłem bliski euforii i robiłem mentalne ćwiczenia z trzymania akcji w bańce. Kiedy Trakcja, którą miałem od 12zł, przebiła 18zł, widziałem już 30zł na horyzoncie. Dzisiaj Trakcja kosztuje 8zł. Spółka od szczytu straciła więcej, niż jest obecnie warta. Nie twierdzę, że zamierzam odkupić akurat tę spółkę, budowlanka jest bardzo ryzykowną branżą. Historia polskich inwestycji pokazuje, że ryzyko bankructwa rośnie wraz z liczbą zdobywanych kontraktów. Niemniej znowu można znaleźć na rynku spółki siedzące na gotówce, płacące co roku wysokie dywidendy i zupełnie zapomniane przez rynek.




2. Wspomniane dywidendy. 2015 i 2016 rok zamknąłem z zyskiem dzięki dywidendom i nie obrażę się, jeśli 2018 rok zapisze się w mojej pamięci podobnie. Marzy mi się rok ubijania dna na małych spółkach, dający okazje do kupna zdrowych biznesów za ułamek ich wartości. Oczywiście byłbym wtedy sfrustrowany, bo większość kupowanych akcji przez miesiące spadałaby dalej, ale co zrobić, taki styl inwestowania wybrałem i w takim stylu potrafię zarabiać :)

Aktualnie div yield dla SWIG80 osiągnął 2.5%, 5 razy więcej niż lokaty w mBanku:



3. Sentyment. Obecny rok charakteryzuje się kolejną anomalią: wzrostom cen akcji towarzyszy ucieczka drobnych inwestorów z giełdy. Zupełnie inaczej było jeszcze w 2013:

źródło: https://10-procent-rocznie.blogspot.com

Wygląda to tak, jakby ludzie po latach ciągłych zawodów ze strony GPW postanowili zamykać pozycję jak tylko wyjdą na 0 po wcześniejszych zakupach na szczytach. We wzrosty polskich akcji wierzy już tylko zagranica, która cały czas kupuje polskie aktywa..

ETF na Polskę


4. Wielki cykl przepływu kapitału między rynkami rozwiniętymi a rozwijającymi się, czyli EEM/DM ratio. Ja gram pod scenariusz, że cykl  premiuje teraz rynki rozwijające się w tym Polskę, choć np. W. Białek obstawia szczyt słabości emerging markets dopiero w okolicach przyszłego roku przy okazji turbulencji w Chinach. Więcej pisałem tutaj:
https://podtworca.blogspot.com/2017/07/wielka-rotacja.html

Tyle na razie za wzrostami. Mam również argumenty przemawiające za spadkami. Tak już jest od kilku lat: wszystko co działało w latach poprzednich jest już znane i nie daje zarobić. Rynek raczej fluktuje, niż chodzi synchronicznie jak do 2012 roku. Kapitał przepływa między branżami, nigdy nie wiadomo, którą z nich postanowi wywyższyć, a którą zepchnie z klifu. Zapewne nadejdą jeszcze czasy, kiedy będą rosły prawie wszystkie akcje, na razie kapitał woli polskie mury i obligacje.