środa, 20 marca 2019

Korekta?

Kilkakrotnie wcześniej pisałem, że zakładam korektę na SWIG80 od ok. 12 tys. punktów po teście połowy czarnej świecy z początku września:


Na razie spadków na indeksach jeszcze nie widać, ale wczoraj doszło do mocniejszego tąpnięcia na szerokim rynku:


Blisko 1% spadek nie zdarzył się wcześniej w tym roku. Jak widać nie wystąpił w przypadkowym miejscu (średnia 200-dniowa).

Rynek stracił moc, więc zakładam że szykują się niedługo promocje cenowe. Cykle są już pro-hossowe, dlatego zamierzam wykorzystać ewentualną lokalną panikę do zaparkowania kolejnej transzy kapitału w akcje.

PS W zeszłym tygodniu liczba byków pierwszy raz od wielu miesięcy przekroczyła liczbę niedźwiedzi w badaniu nastroju inwestorów indywidualnych..

piątek, 15 marca 2019

Paniki i euforie zsynchronizowane

Większość giełdowych graczy łączy zamiłowanie do wykresów. Próbujemy znaleźć moment w historii, w którym zachowanie rynku było podobne, aby na tej podstawie oszacować przyszłe zachowanie cen. Jedni twierdzą, że przeszłość nic nie mówi przyszłym zachowaniu cen akcji i cała ta wykresologia to zwykła szarlataneria. Ja stoję na stanowisku, że wykresy są jednym z najlepszych narzędzi pozwalających szacować szanse powodzenia scenariuszy. Nie jedynym, jednak niezbędnym do opracowania skutecznej strategii.

Jako że wciąż jestem świeżo po lekturze Wspomnień giełdowego gracza, postanowiłem obejrzeć wykres Dow Jones obejmujący czas akcji książki. I niemal natychmiast zauważyłem znajomy kształt wykresu:


Po zsynchronizowaniu dołka WIG20 z lutego 2009 do dołka na Dow Jones z listopada 1907 otrzymujemy podobieństwo obecnej sytuacji do kwietnia 1918. Potem rok hossy i wtórny dołek w 1921, a później już szaleństwo lat 20-stych aż do bańki 1929.

Następnie sprawdziłem prezentowaną niedawno analogię dołka na SWIG80 z grudnia 2018 do S&P500 w marcu 2009:


Tutaj jesteśmy w korekcie majowo-czerwcowej 2009 i bessa dopiero za 2 lata (2011).

Kolejna analogia: bańka na MWIG40 2007 vs bańka na NASDAQ 2000:


Z analogii bylibyśmy w październiku 2011. Pierwsza poważniejsze spadki za 4 lata (2015) i 7 (2018).


I ostatnia: dołek MWIG40 2009 vs dołek S&P500 1974:

Wrzesień 1984, 3 lata przed krachem 1987.

Powiecie, że to tylko zabawa, jednak ja widzę pewne cykle, które już nie raz uratowały mój portfel. Zmieniają się gospodarki, zmienia się środowisko, ale zachowanie ludzkie pozostaje bez zmian.

czwartek, 7 marca 2019

Warto wracać do mądrych książek

Słynna biografia Livermore'a "Wspomnienia gracza giełdowego" ukazała się w Polsce ok. 8 lat temu. Pamiętam jak czekałem na tą pozycję. Zamówiłem w przedsprzedaży, gdy tylko przyszła zniknąłem dla świata na 2 dni. Marzyłem wtedy o nauczeniu się gry o wysokie stawki i pomnożeniu skromnych oszczędności do milionów.

Zachłannie pochłaniałem kolejne strony lektury, ale za połową książki mój entuzjazm zaczął opadać. Lefevre opisywał w jaki sposób Livermore przeprowadza manipulacje na rynkach. W tamtym czasie byłem skupiony na psychologii gracza i te rozdziały niezbyt mnie interesowały. Mitycznego Graala szukałem we wczesnych latach działalności najsłynniejszego spekulanta w historii.

Jednak kiedy niedawno odświeżyłem "Wspomnienia gracza", to właśnie ostatnie rozdziały mnie oświeciły. Pozwoliły zdefiniować coś, co intuicyjnie wyczuwałem od kilku ostatnich lat. Ukazały mi przestrzeń rozgrywki giełdowej, której przez lata nie potrafiłem zaakceptować. Są to banalne prawdy,  dla wielu zapewne oczywiste, ale moje przeświadczenia uniemożliwiały dostrzeżenie ich.

Przejdźmy do rzeczy. W pierwszych latach gry na giełdzie największą uwagę przykładałem do wskaźników fundamentalnych oraz cykli. Niskie c/wk, odpowiednie przepływy kapitałowe i umiarkowane zadłużenie w połączeniu z wypalającą się bessą pozwalały zająć pozycję na akcjach z potencjałem na mocne odbicie. Rozumowałem prosto: jeśli solidna spółka po fazie paniki jest wyceniana na 0.5 wartości księgowej, to powrót do neutralnej wartości 1.0 wygeneruje zysk 100%. Na więcej nie ma co liczyć, bo powyżej 1 zdaję się na spekulacje rynku. W ten sposób nawet trafiając 2 na 3 spółki i realizując na nich ułamek potencjalnego zysku wychodziłem co roku (poza 2012) na plus.

Strategia gry pod regresję do średniej ma udokumentowaną skuteczność, jednak dla mnie stanowiła mocne ograniczenie zarówno w doborze spółek, jak i w terminie zamykania pozycji. Od 2015 zacząłem zmieniać podejście na rzecz trzymania akcji do fazy dojrzałej hossy i euforii. Jednak hossa 2017 na małych spółkach na dobrą sprawę szybciej się skończyła, niż zaczęła i nim zamknąłem na nich pozycję, spora część zysków wyparowała.

Zarówno w pierwszym podejściu (trzymać do ustalonego poziomu - ograniczeniem są wskaźniki fundamentalne), jak i w drugim (trzymać do oznak wypalenia hossy - ograniczeniem są cykle i makro) ignorowałem powody, dla których akcje rosną powyżej racjonalnych poziomów lub spadają, nim do tych racjonalnych poziomów dotrą. Kluczem do uświadomienia sobie tych powodów są właśnie opisy manipulacji w przytoczonej książce.

Livermore był często wynajmowany przez posiadaczy dużych pakietów akcji do "zorganizowania rynku" dla ich firm (stąd określenie "stock operator"). Jego zadaniem było zwiększyć obrót na danej spółce, następnie wygenerować trend wzrostowy i włączyć jak najwięcej ulicy do gry. Spółka stawała się modna, co zapewniało płynność i uwagę. Uwaga ulicy, która niekoniecznie kupowała akcje była bardzo potrzebna, ale o tym za chwilę.

Dopóki trwała hossa Livermore nie sprzedawał akcji pożyczonych przez spółdzielnię. Używał ich głównie do podbijania ceny. Dopiero gdy zauważał brak siły na rynku, zaczynał wyprzedawać pakiety i uwaga: sprzedawał zawsze na spadkach. Powtarza to zdanie kilkakrotnie. Sprzedawał zawsze na spadkach, ponieważ sprzedaż na wzroście zabije go i zniweczy wcześniejsze wysiłki.

Duży gracz nie może pozwolić sobie na dystrybucję akcji w czasie wzrostów. Musi czekać na słabość rynku, żeby sprzedawać akcje szerokiej publice oraz tym, którzy z uwagą śledzili wzrosty na spółce, ale bali się kupić, bo była droga. Dopiero po fali spadków włączają się do gry, ponieważ wydaje im się, że kupili tanio na korekcie i zaraz wrócą wzrosty. To oni zapewniają spekulantowi płynność niezbędną do wchłonięcia wielkich pakietów akcji. Tymczasem "gruby" nie rozgrywa już pompowania kursu, tylko sprzedaje powierzone mu akcje.

Spekulacja jest stara jak świat. Te same techniki pompowania kursów i rozprowadzania papieru wykorzystywane są na GPW od początku jej istnienia. Przyjęcie do świadomości tego prostego mechanizmu pozwoliło mi wreszcie znaleźć oparcie w utrzymywaniu pozycji w czasie hossy. Nie każda spółka będzie rosła kilkukrotnie, nie na każdej są podmioty zainteresowane upłynnieniem swoich pozycji. Ale analizując zachowanie ceny i obrotu możemy powściągnąć się przed zbyt szybką realizacją zysków lub odpowiednio wcześnie pozbyć złudzeń co do przyszłości kursu.