Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chiny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chiny. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 grudnia 2017

Garść prognoz na 2018 i później

Zakreślony w poprzednim wpisie plan na 2018 nie obejmuje podstawowych założeń mojej długoterminowej strategii. Choć pisałem o tym w co drugim giełdowym wpisie, powtórzę: moja strategia zakłada granie z trendami opartymi o cykle, w szczególności kilkuletnie cykle przepływu kapitału między rynkami rozwiniętymi i rozwijającymi się (ok. 6-7 lat) oraz cykle hossy-bessy na GPW (ok. 3.5 roku).

Akcje

2018 według moich analiz powinien być rokiem specyficznym, ponieważ cykl wzrostowy na rynkach rozwijających się, do których należy Polska, powinien zderzyć się z fazą spadkową cyklu hossa-bessa. Stąd moje przygotowania do możliwych turbulencji i wysokiej zmienności. Na GPW szukałbym podobieństwa do tego, co działo się na amerykańskim rynku w 2011/2012 roku. U nas był wtedy krach, u nich szybkie sczyszczenie rynku i powrót hossy:


Jednym słowem dalej gram pod analogię, którą również prezentuję od kilku lat, że:
- bańka 2007 w Polsce była odpowiednikiem bańki dotcomów z 2000 r.,
- bessa 2015/2016 na WIG20 była odpowiednikiem bessy 2007/2008 w USA (w obu przypadkach wtórny dołek po ok. 8 latach od szczytu bańki),
- hossa 2016/2017 na WIG20 była odpowiednikiem hossy 2009/2010.

PLN

Tak przedstawia się koszyk walut rynków rozwijających się do dolara.
Polski złoty ubił dno szybciej:


Zakładam, że w skali najbliższych kilku lat zobaczymy kontynuację umacniania złotego. Akurat 2018 może skorygować jego siłę, ale raczej nie spodziewam się już dolara i franka powyżej 4zł czy euro blisko 5.

Jednocześnie uważam, że jeśli:

- Polska uniknie poważniejszych turbulencji,
- rząd nie przywróci reform emerytalnych,
- w ciągu kilku lat zobaczymy dolara czy franka poniżej 3zł,

będzie to ostatni dzwonek na pozbycie się kredytów walutowych i kupienie za silnego złotego aktywów zagranicznych przed wysoce prawdopodobnym załamaniem systemu emerytalnego. Kryzys demograficzny z grubsza widzę tak:

- jeśli Polska nie przyjmie euro, to rząd będzie drukował walutę i posypie się PLN, akcje mogą przechować wartość jak np. w Argentynie,
- jeśli Polska przyjmie euro, w wyniku dewaluacji na wartości stracą akcje, mieszkania, ziemia itd.

Na razie jednak moja pozycja to:

Long PLN, czyli nie kupuję walut.

Surowce

Przepływ kapitału do rynków rozwijających się oznacza zwiększony popyt na surowce. Poprzedni cykl napędzały surowce potrzebne do budowy gigantycznej infrastruktury, głównie w Chinach oraz w końcowej fazie paliwa i kruszce.



Na nowy kierunek ekspansji gospodarczej typowane są kraje leżące nad Oceanem Indyjskim oraz Afryka. Ponadto już w tym roku ruszyły do góry tzw. metale ziem rzadkich używane do produkcji np. aut elektrycznych.

Tutaj moja luźna projekcja zachowania indeksu surowcowego CRB:



Nie umiem ocenić, które surowce urosną najmocniej, może któryś z czytelników orientuje się w temacie, natomiast jako gracz "cyklista" otworzyłem już pewne pozycje:

- ETFy na uran i technologie solarne, czyli ekspozycja na producentów energii, którzy mają zastąpić paliwa kopalne,
- kupiłem mocno przecenione spółki spożywcze na GPW jak Colian, Otmuchów, Atlanta Poland czy Indykpol.

Jak widać wierzę w kilkuletni trend wzrostowy na towarach, więc będzie wiele okazji do zajęcia pozycji na odpowiednich spółkach, funduszach i towarach.



środa, 19 października 2011

Chiny - jeszcze nie teraz?

Na początek kilka faktów:

- 44% dochodów chińskich samorządów pochodzi ze sprzedaży ziemi
- ceny ziemi są bardzo drogie, coś jak w Polsce 2007
- zastawem kredytów pod zakup ziemi jest np. miedź
- przez cały rok cena miedzi utrzymywała się na historycznych szczytach między 380-450$:


- Chiny posiadają największe rezerwy walutowe świata.

Pomyślmy jakie są konsekwencje takich zdarzeń:

1. Pęknięcie bańki na ziemi:
 - dochody samorządów drastycznie spadają; zaczyna brakować pieniędzy w administracji, na wydatki infrastrukturalne itp.
 - spekulanci zaczynają na wyścigi wyprzedawać ziemię, żeby spłacić kredyty
2. Spadek cen miedzi i innych towarów używanych pod zastaw:
 -  kredyty pod nieruchomości i ziemię tracą pokrycie.

Lekarstwo?

8 lat temu zapisałem się na zajęcia z ciekawym wykładowcą. Facet robił kiedyś karierę w Stanach w dużej spółce IT, grał na giełdzie. Miał dużą wiedzę praktyczną, którą przekazywał nam na 2 przedmiotach "Zarządzanie firmą informatyczną" i "Analiza rynków kapitałowych".

Rok był 2003/2004, gospodarka wychodziła z dużego kryzysu i nasz dr nie odstawał w swoich prognozach od zatroskanych analityków. Nikt nie przewidywał, że Polskę czeka mega hossa na sterydach, nasz wykładowca sypał za to powiedzeniami w stylu "najlepszy bank, to bank ziemski - zakop kasę 3 metry pod ziemią". Do opisu zwalczania inflacji podwyższaniem stóp procentowych użył frazy "Leczenie kiły cholerą" - była to podobno praktyka zwalczania groźnej choroby przez żołnierzy Napoleona w Egipcie.

Mniej więcej takie lekarstwo w postaci cholery musi zaaplikować swoim obywatelom rząd Chin. Wydawać zgromadzone rezerwy walutowe na podtrzymanie cen miedzi i surowców, żeby nie załamał się wewnętrzny rynek spekulacji ziemią i nieruchomościami. Muszą zrobić to, co Japonia 2 dekady wcześniej - odsuwać w czasie nieuniknione, bo gwałtowny krach może ich przekręcić.

Nałóżmy zatem SHANGHAI na NIKKEI (na szczęście zrobił to ktoś inny):


Analiza z czerwca, ale nie zmieniło się dużo - akurat Shanghai osiągnął lokalny dołek.

Nie muszę dodawać, że to tylko moje spekulacje, będzie co ma być. Wiem natomiast, że gdyby USA przestało szmacić dolara i zaczęło ściągać go do siebie, Azja Dalekowschodnia pójdzie na dno. Powrót produkcji i kapitału na rynki rozwinięte, krach na towarach i nieruchomościach w Azji - i kolejne imperium nie daje rady Ameryce. Z drugiej strony rezerwy Chin są ogromne (prawie jak Fedu ;) ) , mogą nimi podtrzymywać rynek przez kolejny rok, co widać na analogii do NIKKEI. Miejmy nadzieję, że ta wojna nie wyjdzie poza rynki.

PS Byłem jednym z niewielu, którzy oblali zaliczenie z analizy rynków. Na poprawce też mi nie poszło i facet chciał mnie oblać, ale powiedziałem mu, że przez większość czasu uczył furiera i metod numerycznych, a samą giełdę zostawił na koniec, to dlaczego pyta mnie tylko z giełdy. Mnie nie interesują świece czy długie pozycje, chcę być twórcą i inżynierem, a nie spekulantem.

Zatrzymał się, zrobił duże oczy, miał sporą charyzmę i nie spodziewał się oporu, ale ja miałem już 8-letnią praktykę w grach RPG, więc potrafiłem też zawalczyć o swoje ;) Gość był doświadczonym człowiekiem i nie musiał sobie nic udowadniać, więc przyznał mi rację i zadał kilka pytań z szeregów. Odpowiedziałem bezbłędnie, bo wtedy matematyka mnie najbardziej kręciła, a facet świetnie te szeregi wyłożył. OK - zaliczam, wpisał 3, potem jeszcze w miłej atmosferze pogadaliśmy i pożegnaliśmy się.

W 2009 roku wykopałem stary zeszyt z tego przedmiotu i napisałem na jego bazie analizera, którego używam do analizy rynków kapitałowych :D

niedziela, 20 marca 2011

Latin Empire vs China czyli co się dzieje w Afryce

W XIX wieku prawie cała Afryka została podbita przez mocarstwa europejskie. Ostatnie niezależne państwo - Abisynia (Etiopia) zostało podbite w połowie lat 30-stych przez faszystowskie Włochy.

Wkrótce po II Wojnie rozpoczął się proces dekolonizacji Afryki, byłe prowincje stawały się niepodległymi państwami. Początkowo wiele państw radziło sobie dość przyzwoicie, elity wykształcone w metropoliach naśladowały europejski porządek.

Szybko jednak wyszedł na wierzch główny problem granic nowopowstałych krajów - podzielone pod kątem interesów imperiów w XIX wieku, zupełnie nie odpowiadały etnicznej strukturze społeczeństw. W jednym państwie żyły często nienawidzące się plemiona, co gorsza odłamy tego samego plemienia zamieszkiwały państwa sąsiedzkie. Doprowadziło to do niekończących się wojen domowych i rebelii.

Mocarstwa europejskie i USA nie zrezygnowały zresztą ze swoich wpływów - zamiast bezpośredniej zwierzchności politycznej zastosowały zależność ekonomiczną. W czasach kolonialnych Europejczycy budowali w Afryce miasta, koleje, infrastrukturę. Kiedy korporacje amerykańskie i europejskie zastąpiły państwa kolonialne, priorytety się zmieniły - celem korporacji stało się całkowite uzależnienie państewek afrykańskich od eksploatacji surowców.

Bogactwa naturalne stały się przekleństwem dla Afrykańczyków. Metodą dziel i rządź korporacje napuszczają na siebie plemiona, dozbrajają samozwańczych komendantów, żeby lokalne rządy istniały tylko na papierze. Enklawami spokoju są kopalnie, plantacje i zakłady, w których niewolnicy pracują za miskę jedzenia.

W latach 70-tych Somalię nawiedziła susza. Dzisiaj ten kraj kojarzy się z obrazkami wynędzniałych szkieletów ludzi koczujących w namiotach i niewiele grubszych bandytów z karabinami. Dlaczego? Ponieważ kraj dosłownie zalany został "darmową" żywnością. W kilka lat zbankrutowali somalijscy farmerzy; kraj który miewał przejściowe problemy z głodem spowodowane suszami stał się całkowicie zależny od "pomocy". W warunkach szybkiej wymiany ludności, wystarczyło wymarcie jednego pokolenia ludzi znających zasady uprawy i hodowli, żeby jedynym modelem jaki znają miliony ludzi była nędza, wegetacja, przemoc i głód.

W procesie kolonializacji ekonomicznej aktywny udział ma sterowany przez USA Bank Światowy. Najpierw hojnie udziela kredytów na rozwój państw, potem okazuje się, że dłużnik nie spłaci kredytu nigdy, a jednak bankrutem nie jest. Dług służy wyłącznie utrzymywaniu niewolników. Mechanizm zniewalania całych narodów afrykańskich pokazano w filmie "Zaróbmy jeszcze więcej" (do obejrzenia za darmo na http://vod.onet.pl/zarobmy-jeszcze-wiecej,6217,film.html ). Polecam film, pokazuje współczesną rzeczywistość finansową, m.in. miliony pustych domów w Hiszpanii traktowanych jako inwestycje (żeby zwiększych ich wartość obok buduje się pola golfowe, do nawodnienia których zużywa się wody wystarczającej dla zaspokojenia potrzeb połowy ludności kraju).

Były pracownik BŚ nie kryje zasad systemu - jak jakiś kacyk się stawia, organizuje się w jego kraju opozycję. Jeśli to się nie udaje, próbuje się go zabić. W ostateczności organizuje się kampanię medialną i wysyła chłopców z karabinami, żeby przywrócić nadzieję/demokrację/wolność.

Od kilku lat Afryka stała się ogromnym terenem inwestycyjnym dla Chin. Nie jest prawdą, żę Chińczycy wszystkie rezerwy trzymają w obligacjach USA. Sukcesywnie pozbywają się dolara, inwestując w kraje Trzeciego Świata (teraz mówimy Rozwijające się), miliardy dolarów z Chin podtrzymują Grecję i resztę PIIGS a nawet Białoruś. To się oczywiście bardzo nie podoba USA i Europie, które przez setki lat dzielą między siebie wpływy w Azji i Afryce.

Dotychczas oskarżali głównie Chiny o podtrzymywanie reżimów lokalnych kacyków, blokowanie demokracji. Jednak sam PR nie wystarczał, kapitał chiński zdobywa wpływy bardzo szybko. Dlatego "Latin Empire" (nazwę tak kraje zachodnie) postanowiły zabezpieczyć swoje interesy. Zaczęło się od kontroli nad szlakami morskimi pod pretekstem ochrony przed piratami somalijskimi. To ciekawe, że można w kilka dni zorganizować napad na silnie uzbrojoną Libię, a nie da się rozprawić z typkami porywającymi statki na bieda-kutrach, zamieszkującymi kilka nadmorskich wiosek.

Pół NATO trzyma swoje okręty do ochrony przed obdartymi piratami? Kilka bombardowań i akcji komandosów wystarczyłoby, żeby zaorać ich siedziby razem z całą "flotą".

Prawdopodobnie we Francji zrodziła się idea odbudowy wpływów na terenach dawnego Imperium Rzymskiego/kolonializmu XIX-wiecznego, czyli tzw. Unia Śródziemnomorska. Trzeba się spieszyć, pozycja Chin rośnie, upadek dolara jako waluty rezerwowej jest kwestią czasu. Zachód musi obsadzić jak najwięcej krajów, nim dojdzie do spięcia z Chinami. USA i UK zaangażowały się głównie na Bliskim Wschodzie, Francja przejmuje ciężar okupacji Afryki (jedną z pierwszych decyzji Sarkozy'ego była interwencja w Czadzie).

Niemcy budują ścisły sojusz z Rosją, która z etnicznego punktu widzenia straciła już Daleki Wschód na rzecz Chin. Rosja to ostatnie Imperium kolonialne, które wciąż się nie rozpadło, odpadnięcie Kaukazu i Dalekiego Wschodu jest jednak tylko kwestią czasu. Na tej mapce można zobaczyć granice Chin z 1820 i 1990:


Logiczne jest, że 10-krotnie liczniejszy naród (a raczej zlepek narodowości), którego historia na tych terenach jest tysiące razy dłuższa od rosyjskiego panowania będzie dążył do powrotu do dawnych granic. W przypadku Chińczyków wcale nie musi to być agresywna polityka - północne granice Chin zmieniały się wraz z granicą klimatyczną, kiedy klimat się oziębił opuścili te tereny.

Pośpiech z jakim zorganizowano napaść na Libię sugeruje, że historia zaczyna przyspieszać. Czy zniewolenie poprzez kredyt przestanie działać w bliskiej przyszłości i dla zachowania kontroli nad danym terenem potrzebna jest armia? Czy rządy zachodnie hedge'ują już hiperinflację?