poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Trend is your...

Granie z trendem niezbyt dobrze mi się udaje. Pisałem o tym nie raz, że gdy otwieram pozycję z trendem, to ten już zazwyczaj zdążył się odwrócić.


Podobnie dzieje się obecnie - kiedy patrzę na wykres powyżej, widzę trend spadkowy. A jednak wiele akcji zaczęło mnie kusić atrakcyjnymi wskaźnikami c/wk, div yield i zacząłem podbierać. Wolałbym kupić je taniej, po jakiejś panice, kiedy zewsząd słychać powątpiewanie we wzrosty i licytowanie się na ile jeszcze spadnie. Coś takiego jest już na budowlance, więc kupiłem trochę Hydrobudowy pod przyszłą hossę.

Nadal bardziej prawdopodobne wydaje mi się zejście WIG20 na conajmniej 1900. Z różnych analogii bardziej pasuje rozliczenie serii czerwcowej poniżej marcowej. Jednak księgowo akcje z WIG20 są niedowartościowane, a w takich warunkach granie na spadki zdecydowanie mi nie odpowiada. Podobno rynek chodzi od skrajnego przewartościowania do skrajnego niedowartościowania. Cóż - bardzo by mi się taki model podobał, gdyby tylko był prawdziwy i mógłbym znowu kupić PKO po 24zł :)

Jednak kontraktów na WIG20 pod tę analizę nie sprzedaję. Rynek czai się do skoku, zmienność niebezpiecznie niska - lepiej poczekać na wybicie, które tradycyjnie zaskoczy większość uczestników rynku. Nie umiem ocenić, w którą stronę jest odchylony sentyment - podobno więcej jest niedźwiedzi, ale na blogach więcej widzę byków.

Aktualne fluktuacje rynku są dla mnie bez znaczenia - liczy się wyłącznie kierunek wybicia, który będzie potwierdzony rosnącą zmiennością i obrotem. Kiedyś dużo skalpowałem i grałem day-trading. W warunkach hossy, kiedy wybicia z trójkątów, flag czy innych korekt były kontynuowane, taka gra dawała zarobić (choć i tak dużo mniej, niż zwyczajne trzymanie tych spółek). Przez ostatni rok więcej na takiej grze straciłem, bo wybicia były w większości przypadków fałszywe poza krótkim epizodem na początku tego roku. Dlatego nauczyłem się cierpliwości - nie ma sensu szarpać się z rynkiem, lepiej opracować plan działania, na sytuację kiedy rynek dobitnie pokazuje swoje zamiary.

W warunkach spadającej zmienności jest jeden instrument, który daje możliwość zarobienia, gdyby doszło do wybicia - opcje. Dlatego zabezpieczyłem się tanimi opcjami na spadki poniżej 2100/2000. Natomiast w wypadku wybicia w górę do gry wejdą kontrakty, mam trochę zakupionych akcji oraz plan zakupu akcji, które poruszają się z opóźnieniem do głównych indeksów.

Kluczem dla mnie jest znalezienie się po właściwej stronie rynku, gdy zacznie się poważny ruch. Takie sytuacje wypadają 2-4 razy w roku, to są momenty, gdy będąc po właściwej stronie i posiłkując się lewarem w szybkim czasie można powiększyć stan portfela. Kiedyś chciałem zarabiać regularnie i to prowadziło do głupich strat, bo w warunkach spadającej zmienności w konsolidacji, żeby wyrobić normę znacząco powiększałem pozycję. Zamiast redukować wielkość pozycji przy rosnącej niepewności, zwiększałem ją aby wyciągnąć X zł dziennie.

Teraz wiem, że trzeba czekać. Mieć plan na każdą ewentualność i go egzekwować. Rynek wkońcu zrobi niespodziankę, od nas zależy czy będzie to katastrofa, czy prezent.

środa, 25 kwietnia 2012

Perfect squeeze

Dzisiejsze +10% na Apple musiało nieźle zamieszać w niejednym portfelu:



Ta sesja mogła wykosić wielu doświadczonych traderów w USA. Balon na Apple był aż nazbyt widoczny, więc gwałtowne odpadnięcie od 644$ zdawało się niemal pewnym sygnałem pęknięcia. Dlatego wielu zagrało S licząc na dość szybkie testowanie luki na 440$ i pewny zysk.

Pęknięcie bańki jest zazwyczaj równie dynamiczne co jej pompowanie i znosi ok. 38.2%-50% impulsu w pierwszym rzucie. Potem występuje mocna korekta spadku, która znosi ok. 50-61.8% spadku, a czasem podchodzi nawet pod szczyt. Jabcok zrobił to po swojemu i założę się, że kiedy znowu zacznie spadać, grających na spadki będzie kilka razy mniej.

Zachowanie amerykańskich indeksów uświadomiło mi, jak ryzykowna jest giełda. Czytam świetnego ebooka Phantom of the Pits, w którym doświadczony trader opisuje swoje zasady. To co pisze wywraca do góry nogami powszechnie uznawane za prawdziwe zasady skutecznego inwestowania.

Np. stop lossy - używane przez większość graczy na wypadek porażki, dla POPa są nieskuteczne, ponieważ pozycję powinniśmy zamykać wtedy, kiedy nie realizuje się nasz scenariusz pozytywny. W grze przegrywającej, jaką jest rynek kontraktów czy forex, należy zostawiać pozycję tylko kiedy nasza formacja się realizuje. Jeśli wchodzi w stan nieustalony (czyli została zanegowana, ale jest jeszcze daleko od stopa), to szanse na sukces spadły poniżej 50% i lepiej ją uciąć z małym zyskiem/stratą, niż czekać na przyjęcie straty na stopie z nadzieją, że rynek jednak zawróci.

Doświadczony trader w większości takich przypadków czekałby na realizację bardziej prawdopodobnego scenariusza cięcia straty na SL, a kiepski gracz przesuwałby stopa, albo czekał na cud i w konsekwencji wielu gier brał duże straty. Podejście prawie wszystkich graczy w momencie otwierania pozycji jest nastawione na zysk, natomiast powinniśmy nastawiać się na stratę i zostawiać pozycję tylko wtedy, gdy rynek nas "pozytywnie zaskakuje". Zatem nie zamykam pozycji, gdy realizuje się scenariusz negatywny, tylko zamykam pozycję, gdy nie realizuje się scenariusz pozytywny.

Po kilku latach na parkiecie mamy jednak swoje sygnały, które płacą znacznie częściej, niż w 5/10 przypadkach. Dlatego tym bardziej należy ucinać pozycję, gdy sygnał traci moc - możemy stracić conajwyżej okazję, jeśli kurs pójdzie w założonym kierunku. Natomiast gdy zostanie zanegowany unikamy poważnych strat, bo np. nie ustawiamy stopów przeświadczeni, że dany sygnał musi zarobić.

Ilu traderów dziś poległo na Apple, bo założyli że to już na 100% pęknięcie bańki, a korekta może conajwyżej podejść z 5% w górę i zdążą się ewakuować? Niedawno dyskutowano na blogach o komunikacie KNF, że 82% graczy straciło na foreksie w 2011 roku. Niektórzy wskazywali pozytyw, że w takim razie 18% zarobiło, a chodzą przecież plotki, że traci 90-95%. Pytanie jest inne: ilu z tych, którzy zarobili w zeszłym roku zarobi w 2012, 2013, 2014 itd. Ilu nie zostanie wyzerowanych w przeciągu dekady?

Otwierając pozycję lewarowaną musimy przede wszystkim zakładać katastrofę i na nią się przygotować, nawet jeśli szansa jej wystąpienia jest jak 1 na 10 lat. Bo co nam da regularne zarabiania na giełdzie, jeśli pewnego dnia zobaczymy wzorcowe pęknięcie balona na jakimś Applu, zagramy ostro na spadki, żeby w ciągu miesiąca zarobić krocie, a kurs na drugi dzień otworzy się luką 10%?

czwartek, 19 kwietnia 2012

Czy na pewno najkrótsza bessa?

Na ciekawym, choć ostatnio trochę opuszczonym blogu Risk and Profit autor dokonywał porównań czasowych akutalnej i poprzednich bess. Postanowiłem dzisiaj zrobić podobne badanie dla wykresu "Cały rynek":


Wnioski nie są zbyt optymistyczne dla byków, ponieważ aktualna bessa jeśli się zakończyła, byłaby najkrócej trwającym rynkiem niedźwiedzia od powstania GPW. Jakoś ciężko w to uwierzyć. W dodatku lider słabości wybił nowe dołki, co potwierdza negatywne prognozy dla innych sektorów:


środa, 18 kwietnia 2012

Sytuacja rynkowa, rozwój, mieszkania, ogólne spostrzeżenia

Moja aktywność na blogu nie odbiega daleko od aktywności graczy na parkietach. Ósmy miesiąc upływa, odkąd WIG20 buja się w konsolidacji, a zmienność notuje kolejne minima. LOP ostatnio rośnie i prawie wszyscy za wyjątkiem day-traderów wyczekują wybicia.

Po kilku latach aktywnej gry nauczyłem się, żeby w takich momentach minimalizować ryzyko, czyli nie budować nowej pozycji i jeśli jest to opłacalne, redukować aktualne pozycje.

W moim portfelu zdecydowanie dominują pozycje krótkie, z którymi nie czuję się zbyt komfortowo, jednak póki nie ma wyjścia indeksów górą, to nie ma też bólu i cięcia strat. Nie taka miała być ta bessa ;) Ropa wciąż droga, zatem i certy na spadki tanie. Dolar ani tani, ani drogi. Niektóre akcje wciąż w atrakcyjnych cenach, ale skoro się konsolidują lub opadają, to ciężko jakoś kupić.

Chciałem przymierzać się już do kupowania akcji, ale skoro bania na Apple dopiero pęka, na ropie też już wygląda na słabnięcie (choć tam to zawsze wygląda, że mogliby już spaść, a potem dalej pompa :) , podobnie zresztą jak na wielu innych surowcach, to wolę unikać polskich spółek lub powoli podbierać dywidendowe skarby z horyzontem conajmniej rocznym. Podobno zmienia się paradygmat, kapitał płynie z bondów, złota i surowców do akcji. To jest właściwie to, co cały czas pisałem o cyklach, tyle że ten proces "powinien" rozpoczynać się w 2014 roku... :)

Sytuacja makro jest dla mnie kluczowa, ponieważ wciąż jestem kiepskim graczem, ale dzięki dość skutecznemu poruszaniu się w gąszczu wykresów, analiz i analogii udaje mi się co roku zarobić te kilkanaście procent. W tym roku zaczynam odrabiać straty ze stycznia-lutego, ale jestem jeszcze pod kreską. Nie martwię się jednak, ponieważ dzięki trzymaniu się zasad pierwszy raz udało mi się zrealizować kilka zaplanowanych średnioterminowych transakcji.

Co więcej - udało mi się zamienić małe zyski w małe straty i na tym zakończyć :) Wcześniej przyczyną moich słabych wyników było branie małych zysków, bo bardzo bałem się, że zamienią się w straty. Wreszcie sobie z tym poradziłem, choć zdarza mi się przyspieszać realizację zleceń, gdy podchodzą blisko TP.

Żeby dodać łyżkę dziegciu, kiedy S&P500 spadał na początku marca na 1340, miałem sporą pozycję S i zamiast ją zredukować, wesoło czekałem na 1328, "bo przecież musi spaść na fibo23.6 i SMA50" (jakoś tak, już nie pamiętam dokładnie). Późniejszy wystrzał na 1420 zmasakrował moją pozycję na CFD i myślałem nawet o poświęceniu depo. Ale usiaki trochę zawrócili, więc już zacząłem redukować pozycję. Teraz cała nadzieja w Apple, że bania pękła i pociągnie trochę indeksy w dół.

Na fx/cfd grałem wg innych zasad i one całkiem dobrze płaciły (tj. mocne zwiększenie pozycji, gdy idzie w moją stronę i szybka redukcja, gdy pojawi się zysk, ponieważ rynek szybko zawraca). Gdybym wtedy zagrał wg starych zasad, tj. mocno zredukował pozycję na 1340, późniejsze wyjście na nowe szczyty nie byłoby tak bolesne i miałbym kapitał do dobrania krótkich. Niestety zmiana zasad w trakcie gry tak się kończy.

Mając już zaufanie do siebie, wiedząc że jak zaplanuję jakieś zagranie, to nie zamknę przy starcie pozycji, czuję wreszcie, że mogę skorzystać z nieograniczonych możliwości, jakie daje rynek. Nie spieszy mi się - przeżyłem już niejedno i czekam na specyficzną sytuację, którą znam. Rynek zawsze robi swoje, ale często rymuje. Kiedy rozpoznam zwrotkę, przyłączę się do recytacji, a jeśli podmiot liryczny bełkocze coś niezrozumiałego, staram się uciec w gotówkę.

Niedawno czytając komentarze pod wpisem AppFunds o mieszkaniach naszła mnie taka refleksja, jak wielu ludzi łapie się na końcówkę szczytu. Bańka mieszkaniowa pękła w 2008 roku, ale nie widzieliśmy jeszcze krwi. Tymczasem wielu ludzi trzymało zaskórniaki i teraz widzi okazję do inwestycji. Niedawno rozmawiałem z kolegą, który chce kupić dom, bo teraz są tanie jak barszcz, tylko 350 tys. w bliźniaku. Próbowałem im trochę naświetlić sytuację, że kredyt jest historycznie tani, że nieruchomości są wciąż drogie i będzie taniej, że jak Donek i jego banda nie będą mieli mogli bardziej opodatkować pracy, ZUS zacznie zarzynać firmy, to opodatkują wkńcu nierochomości, bo majątek nie ucieknie do UK tak jak firma czy pracownik.

To są chyba właśnie ci last time suckers, dopiero jak oni kupią zadowoleni, że "było po 6, a kupiłem po 5 za metr", nie będzie już komu wcisnąć tej "inwestycji" i ceny się dramatycznie posypią. Sam zresztą postępuję na giełdzie podobnie - echa krachu na ropie skłoniły mnie do notorycznego szorcenia z nadzieją, żę różne elioty czy analogie się spełnią. Niedawno chciałem zagrać L Gold, bo się ładnie skorekciło, w akcje jeszcze nie wierzę, a złoto przecież jeszcze będzie rosło conajmniej na 2000.

Dlatego nie mam zaufania do powiedzenia "trend is your friend", ponieważ wiem, że gdy widzę ten trend i chcę pod niego grać, to widzą go już wszyscy inni i to jest ostatni moment, żeby się ewakuować. Na razie będę się dalej specjalizował w strategiach kontrariańskich, które połączone z cierpliwością, doświadczeniem i odwagą do zajęcia pozycji dają świetne rezultaty. Z trendem też często gram, ale pod krótkie ruchy, buy&hold mi póki co nie wychodzi (bo wtedy jest end of trend).

Na koniec wykresik, dla tych którzy grają pod dojrzałe trendy:


Franka nie chcę kupować (właściwie kupiłem go w parze z dolarem poprzez S USDCHF, ale to małe techniczne zagranie, co ciekawe obliczone na koretkę nowej hossy na tej parze :D ), więc trend wzrostowy może jeszcze potrwać.

środa, 11 kwietnia 2012

Dywidendy po raz n-ty

Jak co roku przeglądam spółki dywidendowe. Lubię defensywne muły, które płacą wysokie dywidendy. Wystarczy poczekać aż odpowiednio mocno spadną, kupić i póki co w 100% przypadków wyjść z dywidendą na czysto.

Aktualnie interesuje mnie słabo radzący sobie sektor energetyczny. Tutaj mamy dwa kwiatki: PGE, na którym pogrywam od debiutu :


oraz Tauron, którego jeszcze ani razu nie kupiłem :)


Jest jeszcze Enea, na której zagrałem raz, ale nie wiem ile jaką wypłacą dywidendę:


Jak widzimy wszystkie spółki wybiły dołem trójkąty, kanały czy inne cuda niewidy i kroją im się spadki na jakieś 15-17.7 w przypadku PGE, 4.50 TPE czy 14.35 ENA.  Jednym słowem - nie tykać!

A jednak wkładam powoli łapki pod te spadające noże, bo dzisiejsza cena PGE (w tej chwili 18.42) niewiele odbiega od tych strasznych 15zł. Tymczasem spółka wypłaci dywidendę 1.32zł, co daje div yield na poziomie 7.17% brutto. Dla mnie całkiem spoko. Do 22 sierpnia jeszcze czasu zostało, więc teraz każdy mocniejszy spadek będzie okazją do podebrania pakietu.

Dla Taurona div yield wygląda słabiej - dla ceny 5zł i dywidendy 0.21zł div yield wynosi 4.2%. Nie kojarze jak wygląda sprawa z lokatami, ale chyba znajdą się lepsze. Zatem mój wybór jest prosty - PGE.

A dlaczego zaczynam kupować już teraz, a nie na wyznaczonych technicznie poziomach? Muszę podjąć ryzyko, żeby nie zostać na peronie jak w grudniu z małymi spółkami. IDM, Jutrzenka były już o włos od założonej ceny kupna. Czekałem z workami na akcje, ale obszedłem się tylko smakiem - kiedy pociąg odjechał, zostałem z niewieloma akcjami, które nie były w stanie pokryć strat na krótkich i certach na spadki ropy. Tym razem przejście będzie płynne - powoli redukuję się z krótkich i przechodzę w akcje. Na razie defensywne, dywidendowe muły, potem gdyby doszło do fazy paniki wskoczę w małe, ryzykowne spółki.

środa, 4 kwietnia 2012

Hossa czy bessa?

To dramatyczne pytanie nie schodzi z ust inwestorów, którzy tłumnie przysypiają przed ekranami monitorów, obserwując blisko dwumiesięczną konsolidację. Pamięci na dyskach twardych Google zabrakłoby, żeby wkleić wykresy wszystkich papierów, które bujają się nad wsparciami, pod oporami lub szczytami.

Wkleję zatem tylko jeden wykres, indeks naszej kochanej waluty:


Żeby oszczędzić pisaniny, wrysowałem od razu scenariusze na przyszłość.

Wnioski:

1. Jeśli mamy rosnąć, to sytuacja przypomina wrzesien 2004 lub czerwiec 2009 - młoda hossa i jakiś kwartał wzrostów.

2. Jeśli zrobimy jednak bessę C, to tanio kupimy dobre akcje :) Też daję na to czas max do wakacji. Potem przez dłuższy czas nie powinno spadać.


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Fibodaty na kwiecień

Dalsza część zabawy z datami potencjalnych przesileń.

Miesiąc temu opublikowałem wskazania na marzec:


2012-03-02    (+610 from fibo_L in 2010_07_01)
2012-03-03    (+127 from fgold_H in 2011_10_28)
2012-03-03    (+162 from fgold_L in 2011_09_23)
2012-03-03    (+205 from fgold_L in 2011_08_11)
2012-03-03    (+75 from fgold_L in 2011_12_19)
2012-03-04    (+76 from lucas_L in 2011_12_19)
2012-03-13    (+1597 from fibo_H in 2007_10_29)
2012-03-17    (+89 from fibo_L in 2011_12_19)
2012-03-20    (+144 from fibo_H in 2011_10_28)
2012-03-25    (+4181 from fibo_L in 2000_10_13)
2012-03-26    (+987 from fibo_L in 2009_07_13)
2012-03-27    (+2584 from fibo_H in 2005_02_28)
2012-03-31    (+233 from fibo_L in 2011_08_11)

Po naniesieniu ich na wykres otrzymujemy:



Czy zgrupowania punktów oscylują wokół lokalnych maksimów? O tym przekonamy się, kiedy wykonamy odpowiednią liczbę pomiarów. A oto liczby na kwiecień:

2012-04-02    (+55 from fibo_H in 2012_02_07)
2012-04-07    (+162 from fgold_H in 2011_10_28)
2012-04-09    (+112 from fgold_L in 2011_12_19)
2012-04-09    (+199 from lucas_L in 2011_09_23)
2012-04-09    (+62 from fgold_H in 2012_02_07)
2012-04-15    (+205 from fgold_L in 2011_09_23)
2012-04-19    (+377 from fibo_H in 2011_04_08)
2012-04-20    (+123 from lucas_L in 2011_12_19)
2012-04-22    (+75 from fgold_H in 2012_02_07)
2012-04-23    (+76 from lucas_H in 2012_02_07)
2012-04-24    (+127 from fgold_L in 2011_12_19)
2012-04-29    (+262 from fgold_L in 2011_08_11)

Nie widać tu żadnych mocniejszych liczb. Największa to zaledwie 377 dni. Tymczasem 13, 25, 26 i 27 marca wystąpiły duże liczby. Gdyby teoria o punktach zwrotnych miała coś wspólnego z rzeczywistością, mogłoby to oznaczać np. że w marcu nastąpiło jakieś istotne przesilenie, a w kwietniu zobaczymy trend.

To taka spekulacja - ostatnio wspominałem, że większość graczy na blogach zakłada pół roku konsolidacji. Zatem rynek mógłby im spłatać psikusa i rozpocząć dłuższy trend po wybiciu z konsolidacji. Z ciekawości podejrzyjmy co fibony wskazują na maj:

2012-05-05    (+3571 from lucas_L in 2002_07_26)
2012-05-06    (+89 from fibo_H in 2012_02_07)
2012-05-11    (+144 from fibo_L in 2011_12_19)
2012-05-12    (+843 from lucas_H in 2010_01_20)
2012-05-13    (+233 from fibo_L in 2011_09_23)
2012-05-14    (+199 from lucas_H in 2011_10_28)
2012-05-15    (+684 from fgold_L in 2010_07_01)
2012-05-20    (+205 from fgold_H in 2011_10_28)
2012-05-26    (+2207 from lucas_H in 2006_05_11)
2012-05-29    (+112 from fgold_H in 2012_02_07)
2012-05-29    (+162 from fgold_L in 2011_12_19)
2012-05-31    (+843 from lucas_L in 2010_02_08)

5, 12, 26 i 31 maja - znowu 5 "mocnych" liczb. No to panie rynku, poproszę o krwisty kwiecień i ubijanie dna w maju ;)