piątek, 26 czerwca 2009

Czy jesteśmy jeszcze w bessie cz.2

Przemyślenia:

Ad. 1

USA są w bessie od 2000 roku i prawdopodobnie pobędą kolejne 9 lat. Oto wykres porównujący Dow Jones 1929-48 z S&P500 2000-2009. Uderzające podobieństwo prawda? Proszę pomyśleć w tym kontekście o zapowiadanej mega hossie większej od obecnej, która ma się pojawić, jak tylko wygaśnie obecna bessa. Mega hossa zacznie się najwcześniej za 9 lat, ludzie ubrani w akcje w 2007 roku mogą się srogo rozczarować.



Źródło: http://dshort.com/articles/2009/mega-bear-race.html

Ad. 2

Nie mogą ale to temat na osobny wpis :)

Ad. 3

Poprzedni kryzys (a raczej pierwszy etap trwającego nadal kryzysu) został przyhamowany polityką Greenspana. Aby uniknąć deflacji, która zmasakrowała gospodarkę w latach 29-33, FED zalał rynek pieniędzmi. Tani kredyt miał naoliwić gospodarkę i pozwolić jej dotrwać do kolejnego cyklu wzrostów. Było to niejako wyprzedzenie metody zastosowanej przez Roosevelta, który skonfiskował obywatelom złoto i oparł pieniądz na długu.

Tymczasem z powodu chorych fundamentów gospodarki napęczniał tylko deficyt budżetowy, a hossę 2003-2007 napędziły głównie bąble spekulacyjne. Polityka zadłużania pozwoliła uchronić Amerykanów przed bezrobociem, które było najbardziej odczuwalnym przez społeczeństwo problemem w latach 29-33, jednak jak się kolejny raz okazało, nie ma darmowych obiadów. Bezrobocie mocniej uderzyło w kolejnym cyklu spadkowym. Historia zatoczyła koło i stan gospodarki jest w podobnym punkcie co 70 lat temu.

Ad. 4

Przedstawiony scenariusz zakłada podobieństwo do recesji 2000-2002. Powtórzenie tamtego zachowania jest raczej mało prawdopodobne. Bardziej przekonuje mnie wykres z podp. 1. Zgodnie z nim kolejna "hossa" może być zaledwie zniesieniem połowy spadków od szczytów w 2007. W przypadku S&P500 byłoby to zaledwie ok. 1120pkt, hossa już by trwała od lutego 2009 i przypominała dwuletniego boczniaka. Pamiętajmy, że wykres uwzględnia inflację i dywidendy, dlatego równie dobrze możemy zobaczyć nowe szczyty na S&P500, ale ich prawdziwa siła będzie niewielka.

Odpowiedzi na kolejne pytania będą w nowym poście, gdzie napiszę również o Iranie, ropie i dolarze.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Czy jesteśmy jeszcze w bessie?

Oto kilka luźnych pytań, nad którymi warto się zastanowić:

1. Czy obecna bessa trwa długo? Oto rysunek pomocniczy do pytania, w którym przeniosłem równoległe odcinki czasowe na wykresie S&P500:



2. Czy USA i Europa Zachodnia są w stanie generować nadwyżki przy obecnym modelu gospodarczym? Czy możliwy jest w Polsce budżet bez deficytu?

3. Czy obecny kryzys jest głębszy od tego sprzed 9 lat?

4. Czy dopuszczasz taki scenariusz na WIG20?



5. 40 lat temu ludzie zdobyli Księżyc. Czy jest jakiś kraj na świecie, który mógłby zorganizować lot załogowy na Marsa w ciągu 10 lat?

6. Czy zezłomowane komputery i sprzęt elektroniczny, zawierające tony srebra, miedzi i innych surowców to inwestycja czy śmieci?

7. Co spowodowało powstanie Solidarności po "złotej", napędzanej kredytami epoce Gierka? Czy pójdziesz protestować gdy cię ocenzurują, czy gdy będziesz głodny?

8. Jak Niemcy wyszli z kryzysu w latach 30-stych? Czy wiesz co to był COP?

9. Czy czułeś, że trzeba coś zrobić, kiedy w TV pokazywali eksterminowanych Albańczyków w Kosowie, kamienowane kobiety w Afganistanie, umierające z głodu dzieci w kraju Saddama, złaknionych wolności Gruzinów i Ukraińców, szaleńców z Korei Północnej i zastrzeloną dziewczynę w Teheranie?

środa, 17 czerwca 2009

Zgadujemy DAXa

Mówi się, że jeden rysunek wart tysiąca słów. Biorąc pod uwagę korelację GPW z DAXem, warto mieć na uwadze podobny scenariusz. Czy w październiku zobaczymy DAX w okolicach 4000?



Aktualizacja 13:44.

Nie wykluczam też scenariusza, że zrobimy teraz drugi mini-szczyt (analogiczny do poprzednich), czyli podjazd pod 5000.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Inwestycje 15.06

Do piątku udało mi się sprzedać większość akcji. Pisałem już wcześniej, że nie wierzę w dalsze wzrosty i obstawiam spadki na giełdach, towarach przemysłowych oraz umocnienie dolara. Pasuje mi "spiskowa teoria" Rona Paula, który twierdzi, że FED nie dopuści do upadku dolara i będzie co jakiś czas ściągał pieniądz z rynku. W efekcie balansowania pomiędzy deflacją a inflacją, zubożeje amerykańska klasa średnia, ale na jakiś czas oligarchii finansowej uda się zachować dominację USA w świecie.

W takim scenariuszu hossa inflacyjna wcale nie jest pewna. Druga sprawa to pojawiające się coraz częściej sygnały końca recesji. Pisze o tym m.in. Wojciech Białek. Przyznam, że brzmi mi to abstrakcyjnie, ponieważ nadal nie widzę głębszych objawów kryzysu w Polsce, czego dowodem byłyby sensowne ceny nieruchomości. Jednak argumenty p. Białka brzmią bardzo sensownie, więc będę uważnie śledził podobne analizy.

Na zasadzie analogii do poprzedniej bessy pasowałaby teraz ok. półroczna fala spadkowa. W realnej gospodarce mogłyby towarzyszyć jej liczne bankructwa. Banki zamroziły kredyty dla małych firm, które generują większą część PKB. Spadają wpływy do budżetu a rząd szuka pieniędzy w spółkach państwowych, podwyższa podatki i wysokość mandatów.

Ta ostatnia pozycja to nie żart, tylko smutna rzeczywistość przybliżająca nasze państwo do wzorców azjatyckich. W Rosji drogówka dostaje najniższe uposażenie, bo władza (słusznie) uważa, że dadzą sobie radę. Służby antynarkotykowe zajmują się ściąganiem haraczu od dilerów itd. Jak widać w centralach PRL ma się dobrze i ruszyły "inwestycje" w fotoradary, podskoczyły taryfikatory a my nadal świecimy lampkami samochodowymi w słoneczne dni.

Rząd dwoi się i troi, żeby zatrzymać spadek cen nieruchomości, więc spłaca bankom część wygórowanych rat ("Rodzina na swoim") oraz przymierza się do spłaty kredytów tym, którzy stracą pracę. Żeby kredytobiorcom "na swoim" nie było za różowo, banki i tak podwyższają prowizje. Dla tych, którzy zmienią z powodu kryzysu pracę na gorszą, będziemy wypłacać wyrównanie pensji. Żyć nie umierać, szkoda że to wszystko z moich podatków.

Mam nadzieję, że będzie gorzej, bo to jedyna szansa, żeby rząd wreszcie zabrał się za reformy. Inaczej zostaniemy z tragicznym systemem podatkowym, PKP, kopalniami, monopolami energetycznymi itd.

Żeby nie było, że tylko narzekam, pochwalę Pocztę Polską. Ostatnio sporo kupowałem przez internet i wszystkie przesyłki otrzymywałem ekspresowo. Zrezygnowałem już prawie z kurierów, polecony priorytet jest dużo tańszy a póki co nie zawodzi.

Akcje. Zostało mi 500 STX, 1500 IDM z których nie zdążyłem wyskoczyć a szkoda mi realizować stratę. Ceny nabycia nie były wysokie, więc zostawię na długi termin. Podobnie jak 2000 WDM, którego kupiłem po wpisie Appa, ale również pewnego rysunku z cyklami koniunktury, z którego wynikało, że spółki finansowe rosną jako pierwsze po wyjściu z kryzysu. Do tego 220 TPS pod dywidendę.

Sprzedałem natomiast PKO z prawie zerowym zyskiem, bo nic pewnego nie wiadomo o dywidendzie a jeśli będą spadki, to bank raczej nie będzie rósł na przekór. Pożegnałem też chwilowo Ambrę.

USDPLN wyszedł górą z trójkąta, więc jutro prawdopodobnie wezmę L-kę na FUSD. Być może kupię też certy na spadki ropy o których pisałem, bo wygląda na to, że ropa zaczęła odwrót.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Empiryk

Często piszę o sobie i tym co przeżyłem. Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że się chwalę. Nie w tym rzecz.

Każdy uczy się na swój sposób. Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią korzystać z cudzych dokonań. Ja niestety muszę zawsze wypróbować wszystkie złe rozwiązania, żeby na koniec przytaknąć nauczycielowi.

Bardzo lubię rozmyślać i robić doświadczenia w wyobraźni, mam jednak do nich sporo dystansu. Pamiętam jak na laborkach z miernictwa "racjonalnie" udowodniłem wyższość gorszej metody, bo źle przeczytałem treść zadania.

Dlatego na blogu rzadko umieszczam przemyślenia z cudzych książek, artykułów czy doświadczeń. Wiele z nich jest bardzo inspirujących, jednak muszą długo kiełkować w mojej głowie i weryfikować się z innymi źródłami oraz w miarę możliwości empirycznym sprawdzeniem, nim przerzucę je na "papier".

Korzyść dla czytelnika jest taka, że otrzymuje sprawdzone na sobie przepisy. I odwrotnie: czytając blogi najwięcej wynoszę z tych, w których autorzy opisują swoją drogę do odkrycia prawdziwości pewnych zasad. Przytoczę przykład z giełdy.

Kiedy zaczynałem na poważnie przygodę z GPW, czytałem sporo zbiorów myśli i reguł znanych inwestorów. Jak mantra wszyscy powtarzali "tnij straty, pozwól zyskom rosnąć". Zgadzałem się z tą regułą, ale brakowało mi wyobraźni, by stosować ją w praktyce. Dopiero kiedy przeczytałem wpis jednego z młodych inwestorów, który zaczął ok. rok przede mną i "spowiadał się" w jak głupi sposób trwonił kapitał, doceniłem wagę podstawowej zasady na giełdzie.

Cenny jest też jeden z wczesnych wpisów Appa, w którym opisuje swoją drogę do powstania bloga i jak wiele lat zajęło mu zrozumienie, jak ważna w inwestowaniu jest cierpliwość i systematyczność. Wystarczyła mi chwila refleksji przy tamtym wpisie, żebym uświadomił sobie, że moja nadaktywność na parkiecie przynosi więcej strat niż pożytku.

Warto dzielić się swoimi doświadczeniami, nawet jeśli są niewielkie. Pierwszy wpis bardziej mi pomógł, niż analizy doświadczonych traderów, z których nic nie rozumiałem.

czwartek, 4 czerwca 2009

Czy będzie jeszcze jedno "ssanie" dolara?

W zeszłym roku, na skutek kasowania toksycznych aktywów, wyparowały biliony dolarów. Aby ratować bilanse, banki masowo wyprzedawały aktywa, pękły bańki na surowcach i akcjach.

FED zaczął drukować setki miliardów dolarów bez pokrycia, żeby powstrzymać upadek systemu finansowego. Do dziś suma "pomocy" urosła do bilionów dolarów i jest głównym argumentem za nadchodzącą hiperinflacją.

Zapomina się przy tym, że banki wykreowały z kredytów wielokrotnie więcej pieniędzy, niż obecnie zostało wpompowane w system. Kolejne aktywa czekają na skasowanie, nadal czai się pęknięcie bańki kart kredytowych.

Rząd USA planuje stworzenie banku ze złymi aktywami, żeby powstrzymać parowanie pieniądza. Pamiętajmy, że nie ważne ile jest pieniądza na rynku, ale w jakiej proporcji został obdzielony. Skoro John wziął kredyt na 2 domy pod wynajem za 500k$/szt. a potem ogłosił bankructwo i oddał bankowi domy warte już 250k$/szt., to bank został ze stratą. John goły przyszedł i goły odszedł :)

Bankructwa konsumentów uderzają głównie w finansistów, którzy tracą przewagę w posiadaniu kapitału nad zwykłymi ludźmi. Dla utrzymania panującego porządku, rządy pompują pieniądze do banków. Rząd zapłaci bankowi 500k za domek Johna a "zły bank" ma kiedyś na tym domku zarobić i oddać pieniądze podatnikom. Problem (dla finansistów) w tym, że podatnicy nie chcą utrzymywać patologicznej dysproporcji w podziale dóbr, więc trzeba ich czymś postraszyć, żeby prosili o pomoc.

Obecnie czytam wszędzie o upadku dolara i ucieczce w surowce. Monstrualny dług USA jest nie do spłacenia. Z drugiej strony wisi nad nami kolejna fala kasowania niespłacalnych długów, nie widać waluty zdolnej szybko zastąpić dolara w światowych rozliczeniach. Nie wiem ile czasu potrzeba na rozkład dolara, ale na pewno nie są to najbliższe miesiące.

Dlatego nastawiam się po wyborach na umiarkowany scenariusz z zeszłej jesieni. Czyszczenie bilansów spowodowałoby kolejną ucieczkę do dolara, spadki na surowcach i akcjach i przygotowanie pod nową hossę. Skoro wszyscy uwierzyliśmy, że to Chińczycy rozdają karty, to pewnie kolejny raz przerobią nas Amerykanie.

Jak wygląda opłacalny dla amerykańskich inwestorów wariant? Niech się przy słabym dolarze (osłabianym kampanią antydolarową) świat napakuje w drożejące surowce. Niech wszyscy uwierzą, że dolar to (już) kawałek papieru bez wartości i tylko coś namacalnego ma wartość. Teraz kasujemy złe aktywa, znikają miliardy dolarów, dolar rośnie, inwestorzy podłączają się pod trend i sprzedają surowce, które i tak w większości zakontraktowali na papierze jako zabezpieczenie przed upadkiem dolara.

Kiedy dolar jest już drogi, Ben drukuje znowu pare mld i Goldmany-Morgany zbierają światowe aktywa za grosze. Czy drugi raz przejdzie ten sam scenariusz? Może temu służą liczne wizyty amerykańskich oficjeli u Chińczyków - kupcie nasze obligacje, to podzielimy się tortem. Gra przecież idzie o utrzymanie władzy, a nie pomnażanie cyferek.

BTW może nowa hossa będzie rosła na firmach recyklingowych? Póki co zajmują się tym setki tysięcy biedaków w Indiach i Chinach. Podczas ostatniej bańki na surowcach poznikały z Polski przykrywy od studzienek.

Krótkoterminowo pozostaję umiarkowanie na rynku, tj. trochę spekuluję na małych spółkach, niektóre kupuję za pare stówek na długi termin, trzymam tepse pod dywidendę (jakby zaczęła spadać, zabezpieczę się kontraktami) i przyglądam się ropie. Jeśli sprawdzi się scenariusz, który opisałem, zagram na spadki ropy:




poprzez certyfikaty RCSCRAOPEN, które dodatkowo wzmocniłby spadek złotego do dolara:




Muszę teraz popracować nad strategią zakładającą przyspieszony upadek dolara i w konsekwencji gwałtowne wzrosty na giełdach i surowcach.