wtorek, 18 listopada 2008

Śmierć Tytana

Wczoraj przeczytałem, że zmarł Janusz Christa. Twórca Kajka i Kokosza oraz paru bohaterów uwielbianych przez polskie dzieci na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Nie będę pisał pośmiertnego hymnu, choć Christę traktuję jako swego Mistrza. Nakreślę krótki obraz człowieka, który dokonał więcej niż inni, dzięki ogromnej pracy nad sobą.

Praca potrafi wyzwolić w nas szczęście. Nie mam tu na myśli radości z wykonania dzieła i cieszenia się efektem. Chodzi mi o zatopienie się w pracy, bez początku i końca. Do dziś widzę w pamięci obraz Michała Anioła z fabularyzowanego filmu dokumentalnego, który zaprzągł się na lata to katorżniczej pracy nad freskami w Kaplicy Sykstyńskiej. Codziennie pokonywał ból ramion, trzymanych godzinami w górze. Sama wizja celu nie dałaby mu sił do zwieńczenia pracy. Faktycznie pchał go wciąż do niej moment kontemplowania pracy. Często przytrafia nam się ten stan, kiedy skupiamy się całkowicie na wykonywanej czynności, umysł wgłębia się w istotę problemu i zespalamy się z dziełem, tracąc poczucie rzeczywistości.

Ten stan choć piękny, bywa wyczerpujący. Dlatego mimo że wspominamy miło chwile wytężonej, owocnej pracy, ciężko się zabrać za nią ponownie. Być może organizm musi się doenergetyzować przed kolejnym natchnieniem. Różne są zdania twórców: jedni potrafią czekać latami na kolejny napływ sił twórczych, inni przełamują się i codziennie wytrwale pracują bite 8 godzin.

Przykładem człowieka z drugiej grupy był Christa. Codziennie przez kilkadziesiąt lat produkował pasek komiksu. Z każdym rokiem doskonalił warsztat, by osiągnąć mistrzostwo. Komiksy, które pozostawił, są graficznie dopracowane do perfekcji. Z opowieści pisanych z dnia na dzień, wyrosły z czasem złożone fabuły i ciekawe postacie drugoplanowe. Niejednokrotnie spotykałem ludzi o szerokich zainteresowaniach, z którymi zdarzyło się wymienić krótkie "Lelum Polelum", "na Trygława i Swaroga" czy "posadźcie orchidee na moim grobie".

Sukces rodzi się w bólach, w biznesie dochodzi do tego stres i niepewność. Pomyślmy jednak: czy człowiek, który tak wiele zbudował i większość życia spędził nad rysunkami, był galernikiem? Zdecydowanie nie! Wręcz przeciwnie - całe życie walczył o możliwość robienia tego, co kochał. Udało mu się (komercyjnie niestety nie do końca), ponieważ drążył swoją pasję. Więcej o tym jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca