środa, 9 grudnia 2009

Grudzień 15 lat temu

Medialna akcja grudzień 81 jest dla mnie abstrakcyjna, bo robiłem wtedy w pieluchy. Coś jak przewrót majowy przeczytany w podręczniku. Upadku komuny nawet nie zauważyłem, może później była jakaś refleksja, że już żołnierze nie grają na trąbkach podczas szkolnych apeli. W TV pojawiły się reklamy, koło super-samu pełno straganów. Najważniejsze było przyjęcie, dzięki któremu dostałem Commodore C-64 i magnetofon z kasetami Roxette :)

Pierwsze zetknięcie z Historią to 95-ty rok. Wojna w TV. Z Iraku-Kuwejtu pamiętam tylko tabelki z flagami i zestrzelonymi samolotami obok. Coś jak film. Filmy o wojnie uwielbiałem, podobnie jak obrazy bitew, które mogłem oglądać całymi godzinami. Do teraz pamiętam wszystkie sceny bitew z każdego komiksu (najlepsze w "Hernan Cortez i podbój Meksyku"). Czeczenia wyryła mi się w pamięci trupami rosyjskich żołnierzy walającymi się na ulicach.

Nadal lubię filmy wojenne, dokumenty BBC, obrazy batalistyczne, gry fpp, strategiczne. Gdzieś tam w wirtualnym świecie wypełnionym swoją logiką, leją się żołnierze o coś ważnego i nieśmiertelnego. Atawistyczne męskie pragnienie walki zostaje zaspokojone.

Niedawno przeczytałem "Cień zwycięstwa" Suworowa o tępym rzeźniku Żukowie. Polecam każdemu, kto nadal wierzy w historię pisaną przez zwycięzców. Jest coś w rosyjskiej kulturze, co ciągnie mnie do niej. Wydaje mi się, że to strasznie nieudolna i naiwna próba okiełznania rzeczywistości. Próba zaczarowania okrucieństwa świata wyczuwalna na kilometr, spod której wydziera prawda na dotknięcie ręki.

Polska mimo wszystko jest częścią kultury zachodniej, być może tak się w niej unurzaliśmy, że bajki z Hollywoodu czy Rzymu są dla nas odbiciem rzeczywistości. Może Rosjanie widzą nasz fałsz tak jak my ich, a spod niego wystającą prawdę? Coś tam krzyczą, pokazują, a my się pukamy w czoło, co te głupie Ruski znowu się nas czepiają.

Kiedyś ktoś obejrzy z zainteresowaniem film o bohaterskich czołgistach w pułapce, towarzyszach broni, honorze i innych głupotach, które na wojnie nie mają miejsca. Dla mnie te rzeczy kończą się gdzieś na Wietnamie (jakiś on był niezwykły w "Forest Gump"), później zaczyna się rzeczywistość, w której nie ma przygód ani braterstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca