sobota, 26 lutego 2022

Suma wszystkich strachów

Życie jest przewrotne. Do samego końca żyłem iluzją, że Rosja nie zacznie pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Że jakoś to będzie: uznają "niepodległość" Donbasu, obstawią armią i będą jak w Gruzji używać "republiki" do destabilizowania sąsiada. Jeszcze w środę wieczorem napisałem, że na giełdzie wchodzimy w fazę kapitulacji, więc teoretycznie powinienem spodziewać się czegoś grubszego. A jednak rano na wieść o agresji zamurowało mnie, jak większość świata. Rynki runęły. Nie miałem serca nawet zajmować się akcjami - świadomość, że w 2022 roku wojna w takiej skali wróci do Europy jest szokująca.

Pierwszego dnia chyba nikt nie dawał Ukraińcom szansy. Najwięcej wiary okazywali żołnierze Ukrainy i ich Prezydent. Kiedy mówili, że będą walczyć do końca i po prostu zginą, łamało się serce. Ale od drugiego dnia zaczęło do mnie docierać, że Rosja nie może tej wojny wygrać, dopóki Zachód dostarcza Ukraińcom broń i dane wywiadowcze. Zdjęcia zniszczonego sprzętu, porzucone jednostki pierwszego rzutu, które miały przejąć strategiczne punkty, a zostały wyparte przez obrońców. Zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o poddających się Rosjanach. W nocy Ukraińcy odbili część utraconych miast i mostów.


Wielka Wojna Ojczyźniana

Społeczeństwo rosyjskie zbudowane jest na micie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Pokonanie Niemców w Drugiej Wojnie Światowej jest religią i głównym tematem filmów historycznych od 75 lat. Żeby obronić kraj, a potem zdobyć stolicę wroga, ZSRR potrzebował mobilizować kilka milionów mężczyzn rocznie. I większość z nich ginęła: łącznie szacuje się liczbę zabitych na kilkanaście milionów żołnierzy.

Ofiary w ludziach do jednak nie wszystko. ZSRR nie przetrwałby, gdyby nie dostawy żywności, paliw i broni z Anglii i Ameryki. Jest to temat przemilczany, większość ludzi skupia się na bitwach i porównaniach liczby czołgów czy samolotów, jednak wojnę wygrywają silniejsze gospodarki. Jeżeli twój wróg nie może odtworzyć czołgów po bitwie, albo jego dywizje zatrzymały się z braku paliwa, to nie zrealizuje celów strategicznych. Może wygrywać bitwy, jednak w końcu nie ma czego wystawić do kolejnych.

ZSRR oczywiście produkował silne czołgi na bezpiecznym zapleczu. Mógł to robić, bo nie musiał przejmować się produkcją ciężarówek, które przypływały w ramach Lend-Lease Act. Zacytujmy Wikipedię:

Według aktualnych szacunków rosyjskich historyków, w ramach pomocy ZSRR otrzymał 427 tys. samochodów, 22 tys. samolotów, 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów, 3 mln t benzyny lotniczej, 350 tys. t materiałów wybuchowych, 15 mln par butów, 70 mln m² tkanin ubraniowych, 4 mln opon oraz 200 tys. km drutu telefonicznego[2].

Dla porównania w czasie wojny (od II półrocza 1941) produkcja własna ZSRR wyniosła ok. 265,6 tys. samochodów. Produkcja parowozów wynosiła: w 1940 r. – 914 szt., w 1941 r. – 708 szt., w 1942 r, – 9 szt., w 1943 r. – 43 szt., w 1944 r. – 32 szt., w 1945 r, – 8 szt. Produkcja wagonów towarowych w latach 1942–1945 wyniosła 1087 szt.[3]

To nie wszystko. Strategiczne Lotnictwo Aliantów od 1942 wykonywało naloty precyzyjne na niemieckie zakłady, rafinerie, porty i miasta kompletnie paraliżując produkcję Rzeszy. Nawet gdyby Sowieci nie byli w stanie przeprowadzić ofensywy, prędzej czy później społeczeństwo niemieckie nie wytrzymałoby nalotów dywanowych. To kolejny temat nieznany szerszej publice i często bagatelizowany przez historyków. Zainteresowani tematem koniecznie powinni obejrzeć film:

Jak naloty strategiczne na Trzecią Rzeszę zrewolucjonizowały sposób prowadzenia wojny

https://www.youtube.com/watch?v=AHPZ0NQrYgY

Filarem wiary w Wielką Wojnę Ojczyźnianą jest wspólna ofiara wszystkich narodów ZSRR. Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Kazachów, Ormian, Gruzinów i wielu innych. To dlatego do samego końca Ukraińcy nie mogli uwierzyć, że "bracia" Rosjanie napadną ich kraj. Dzisiaj to Ukraina toczy Wielką Wojną Ojczyźnianą, tyle że Hitlera zastąpił Putin.

Różnica jest taka, że Hitler dysponował milionami żołnierzy i gospodarką całej podbitej Europy, nie nękanej jeszcze alianckimi nalotami. Tymczasem Rosja rzuciła na Ukrainę między 50-150 tys. żołnierzy. Część z nich to elita rosyjskiej armii, ale większość to zdemoralizowani, zmanipulowani poborowi. Z każdą zwycięską potyczką, za przykładem wspaniałych przywódców: prezydenta Zełenskiego i mera Kijowa Witalija Kliczki, tysiące Ukraińców zaciąga się do armii. 

Jeżeli Ukraina wystawi milion żołnierzy uzbrojonych w nowoczesną natowską broń, zasilanych dostawami żywności, leków i paliw, Putin musiałby wystawić przynajmniej dwa miliony mięsa armatniego, przekonać do inwazji na "bratni" naród i szybko wyprodukować kilka tysięcy nowych czołgów i samolotów. Dopóki są zasilani bronią, Ukraińcy mogą tracić miasta, przegrywać bitwy, ale niemożliwe jest, żeby 100 tysięcy rosyjskich okupantów utrzymało zdobyte tereny.


Mit Niezwyciężonej Armii

Cały sens rosyjskiego ataku opierał się o wiarę w zastraszenie Ukraińców. Że uklękną i złożą broń przed niezwyciężoną rosyjską armią. I ten strach sparaliżował - jednak nie obrońców, a większość zgnuśniałej Europy.

Rosyjska armia opiera swoją siłę o dwa filary: terror (spuścizna po Mongołach) i artylerię ciężką. Jeśli nie mogą złamać przeciwnika, mordują i torturują jego bliskich, bombardują systematycznie  jego miasta. Póki co obu tych broni nie mogą wprowadzić na oczach świata przeciwko 40-milionowemu państwu. Bombardowanie miasta europejskiego kompletnie zniszczy rosyjską reputację wśród sympatyków Rosji w UE. Na razie jedyne co mogli zrobić w wojnie psychologicznej, to wypuścić filmiki o nadchodzących czeczeńskich bandytach Kadyrowa.

W pierwszych dwóch dniach walk Rosja straciła więcej sprzętu niż produkuje przez lata. Wystarczyło, że NATO dostarczyło zdeterminowanym Ukraińcom lekką broń obronną i informuje o ruchach agresora. I to mimo, że zostawiono Rosjanom panowanie w powietrzu i możliwość bombardowania celów ukraińskich.  Konwencjonalna rosyjska armia szybko się wykrwawia. Ukraińcy nie boją się Rosjan, jeśli posiadają równorzędną (a często lepszą) broń. Według analiz Rosji wystarczy broni i zapasów na ok. 10 dni.

3/4 rosyjskich sił zostało zaangażowanych w tę napaść. Odsłonięty został Kaukaz i niespokojny ostatnio Kazachstan.


Strategia nieobliczalnego szaleńca

Putin przegrywa wojnę. Nawet jeśli zdobędzie Kijów i zabije ukraińskich przywódców, Naród Ukraiński będzie kontynuował swoją Wojnę Ojczyźnianą. Pozbawiony perspektyw homo sovieticus nie jest atrakcyjną ofertą dla Ukraińca, który popracował w Polsce i zobaczył jak wygląda kraj podłączony do zachodniego systemu gospodarczego.

I tu niestety dochodzimy do dość smutnej konkluzji: Rosja będzie eskalować konflikt. Putin walczy już nie o zwycięstwo Rosji, tylko o przeżycie. Podobnie jak wielu despotów przed nim, po latach otaczania się miernotami i klakierami, usuwaniu wszelkiej krytyki, uwierzył w swój geniusz (tu mały off-top: kadencyjność w demokracji to jeden z większych wynalazków ludzkości), zagrał va banque i kompletnie przestrzelił.

Obecnie widzę dwa główne scenariusze:

1. Rosja poddaje się niejawnie Amerykanom; przystępuje do jakiegoś tajnego sojuszu. Jeśli NATO przestanie nagle wysyłać broń do Ukrainy, chłodzić głowy Ukraińców, Polaków i Bałtów, namawiać do rozmów, a Rosjanie będą kontynuowali zdobywanie miast, to będzie znak, że coś takiego jest rozgrywane. Putin zostanie przy władzy, bądź odejdzie na "emeryturę" i zostawi wielką Rosję pompatycznie nominowanemu następcy.

2. Putin ma ok. tydzień-dwa na odwrócenie karty. Mit niezwyciężonej rosyjskiej armii upadł. Każdy już widzi, że wyśmiewani przez Rosję Ukraińcy masakrują im czołgi, a wielkie rosyjskie lotnictwo zostałoby zdmuchnięte przez NATO w pierwszym dniu walk. Jedyne co pozostało z mocarstwowości to arsenał atomowy.

Od początku inwazji Rosjanie wypuszczają przecieki, że jakaś brudna bomba zostanie zdetonowana w Rosji. Ograniczony atak chemiczny bądź biologiczny na swoich byłby pretekstem do zapowiedzi totalnej wojny atomowej z każdym, kto pomaga Ukrainie. Jest to przerażająca perspektywa, ale dla przypartego do muru Putina nie będzie już i tak nic do stracenia.

Możliwość wystąpienia takiego scenariusza obserwuję też na wykresach giełdowych, bo mimo paniki na giełdach, część indeksów zachodnich nie testowała jeszcze wsparć. Jesteśmy nadal w fazie kapitulacji i coś groźnego wisi w powietrzu. Po pandemii i wojnie chyba już tylko zapowiedź zagłady nuklearnej mogłaby bardziej przerazić świat.

Chciałbym się mylić, zawsze można wierzyć, że Putin pójdzie po rozum do głowy i dogada się z Ukrainą lub zostanie cichcem obalony.

Czasy mamy ciężkie i jeszcze wiele dramatycznych wydarzeń zburzy nasz dotychczasowy obraz świata. Bierzmy jednak przykład z Ukraińców i nie lękajmy się zła, nie ulegajmy kłamstwu i strachowi. Zło oparte o przemoc odejdzie, być może szybciej niż wszystkim się wydaje.


środa, 23 lutego 2022

Akcja kapitulacja

Pod koniec października w analizie:

http://podtworca.blogspot.com/2021/10/gieda-analiza-cykli.html

napisałem:

Jak każda hossa ma swoich liderów, tak i w bessie patrzę na głównych słabeuszy. Oni pierwsi wybijają nowe dołki i sygnalizują kontynuację słabości. Kiedy pojawią się dywergencje, będzie to oznaka wyczerpywania trendu i sygnał do szukania okazji pod zakupy. Zerknijmy na kilku "zwiadowców":

(...)

Allegro

Allegro jest jedną z niewielu spółek, na których pogrywam na spadki. Papier według moich analiz powinien mieć cenę z 2 z przodu, ale oczywiście żadna podbitka mnie nie zdziwi.

(...)

Mercator

Największa gwiazda hossy 2020. Kusi wejść po tych cenach gdy patrzę na wskaźniki finansowe, ale już nie raz się sparzyłem na takich okazjach. Zabójczy trend, spadki cen rękawic, nadpodaż towaru na rynku i śliski zarząd. Wolę obserwować i stracić okazję niż kapitał. Gdyby jednak kurs wszedł w "panic mode" i runął na 50-60 zł, to będzie najlepszy kandydat do szybkiego odbicia, i wtedy oczywiście zagram.

(...)

CD Projekt

Spółkę lubię jak prawie każdy Polak, ale wciąż jest droga. Zakładam, że lada moment wsparcie pęknie i kurs podąży w okolice 120 zł.

Wszystkie te trzy spółki nie przejawiają oznak zmiany trendu. Jednocześnie są silne fundamentalnie, bez istotnych ryzyk. Jeśli wystąpi zakładane przeze mnie globalne zdarzenie pro-spadkowe, to na nich powinniśmy najlepiej zobaczyć panikę.


Mamy końcówkę lutego i 2 z 3 spółek dotarły na wyznaczone pułapy cenowe. Nie doceniłem CD Projektu, który pokazuje siłę na tle spadkowego rynku. Jak wiecie, zacząłem już kupować Merca zgodnie z zasadą, że jeśli kapitalizacja spółki zbliża się do gotówki na koncie, to za jakiś czas rynek powinien racjonalniej wycenić pozostałe aktywa. Na 50 widzę bardzo silne wsparcie.

We wtorek 22.02.2022 mieliśmy panikę i bardzo niskie otwarcie, po którym rynek zaczął odrabiać straty. Ostatnia faza po panice to kapitulacja, którą zaczynam dostrzegać na niektórych spółkach (m.in. Mercatorze). Gracze rzucają ręcznik. Przez cały trend spadkowy od 770 zł do ok. 100 na forum Bankiera, pomijając wpisy trollów, komentowano wyniki, liczono kontenery z towarem, wyceniano aktywa firmy. Teraz gracze prześcigają się w zgadywaniu jak najniższych poziomów cenowych.

Pamiętam takie zachowanie Lotosa w 2008/2009 roku. Spółka spadała bez większych korekt. Im niższy kurs, tym mocniejsze nachylenie krzywej spadkowej. Zsynchronizujmy szczyty MRC 2020 i LTS 2007:


Dla niedoświadczonego gracza trend trwający kilka miesięcy staje się jedyną rzeczywistością. Sam to przeżyłem w latach 2008/2009. Ostatnia fala wielkiej bessy trwała do marca 2009 i ustawiła moją grę na lata. Uwarunkowałem się wtedy na szybkie branie zysków, bo kurs i tak spadnie i wybije nowe dno. Dzięki temu udało mi się dotrwać do hossy 2009 (także dlatego, że wszedłem na rynek w trakcie Lehman-krachu w październiku - gdybym zaczynał w szczycie 2007, to pewnie nie miałbym czym grać).

Strategia BiS (bierz i sp..laj) pozbawia gracza szans na największe zyski w trakcie hossy. W dołku 2009 Lotos kosztował 7.21 zł, dwa lata później dotarł do 49 zł. Do tej ceny mogli dotrwać tylko ci, którzy uśredniali z wysokich poziomów i sprzedawali na break even. Jeśli ktoś zbierał od np. 20 do 8 zł, to mało prawdopodobne, że utrzymał tak długo zyski - psychologię gracza kupującego w trendzie spadkowym najlepiej oddaje ten cytat Jessego Livermore'a:

After spending many years in Wall Street and after making and losing millions of dollars I want to tell you this: It never was my thinking that made the big money for me. It always was my sitting. Got that? My sitting tight! It is no trick at all to be right on the market. You always find lots of early bulls in bull markets and early bears in bear markets. I’ve known many men who were right at exactly the right time, and began buying or selling stocks when prices were at the very level which should show the greatest profi t. And their experience invariably matched mine - that is, they made no real money out of it. Men who can both be right and sit tight are uncommon. I found it one of the hardest things to learn. But it is only after a stock operator has fi rmly grasped this that he can make big money. It is literally true that millions come easier to a trader after he knows how to trade than hundreds did in the days of his ignorance.


Kapitulacja

No dobra, ale czy to już czas na zakupy? Niekoniecznie - na przykładzie Newconnect pokażę Wam jak postrzegam teraz rynek.


Akcje z NC sprzedałem niemal na szczycie w sierpniu 2020, o czym informowałem tutaj:

W komentarzach informowałem, że dokonuję przesunięć w portfelu. Pozycje covidowo-fotowoltaiko-newconnectowe zostały pozamykane (poza częścią NC, która nie odpaliła lub jest nadal nisko wyceniana).

Po półtora roku spadków NCINDEX dotarł na zniesienie fibo61.8. Teoretycznie tutaj może ubić dno. Możliwy jest też spadek na ok. 315, gdzie czeka luka na test. Nikt nie wie czy kurs tam spadnie, dlatego póki co spółki z tego indeksu mnie nie interesują. To jest właśnie stan między paniką a kapitulacją. Rynek bez problemu wykona skok w dół na poziomy, które przedstawiłem w zeszłym tygodniu, wystarczy do tego jakiś ruch Putina bądź Fedu.

Uważam, że medialne nagłaśnianie Ukrainy ma na celu zamaskować ruchy Fedu - im bardziej rynki spadną, tym mniej będzie musiał ściągnąć płynności z rynku. W Chinach trwa destrukcja długu, który finansował największą bańkę na nieruchomościach w historii ludzkości. W marcu przewidywana jest pierwsza podwyżka stóp procentowych. Jest wiele czynników, które mogą zapoczątkować falę wyprzedaży, na której skapitulują ostatnie byki.

A jednak pomimo tych wszystkich ryzyk trzymam długoterminowy portfel fundamentalny. Ostatnio trochę spadł, jednak są to marginalne ruchy. Wartość księgowa spółek w których mam udziały to 17.818 mld przy rynkowej wycenie 9.4112 mld. Każda zarabia, 4 z nich wypłaciły dywidendy. Trzy powinny poprawić wyniki dzięki wysokim cenom sprzedawanych produktów.

Jeśli wystąpi światowa wyprzedaż akcji, to żadne fundamenty nie uchronią moich spółek przed spadkami. Pod to właśnie zostawiłem gotówkę i pogrywam S-kami. W dłuższej perspektywie nie mogę jednak pozwolić sobie na utratę tej pozycji, ponieważ w kolejnym cyklu hossy wierzę w fundamenty portfela. 

Celem jest zatem dowiezienie pozycji do końca spadkowego cyklu. Nie wiem kiedy on nastąpi. Podobnie kapitulacja o której piszę nie oznacza dołka na giełdzie: oznacza dołek w impulsie. Po impulsie może wystąpić silna korekta, a potem powrót spadków. Jest to nawet scenariusz preferowany, nie sądzę, żeby rynek po raz drugi wykonał V-odbicie jak w 2020. Prędzej jakieś podwójne dno W jak 2011-2012 czy nawet potrójne, jakie widzieliśmy w 2016.


sobota, 12 lutego 2022

To wygląda zbyt książkowo

Na głównych indeksach ryzyko fali C.

 NASDAQ ze wsparciem na 12500


DAX 13800


WIG 60000



I ponownie wykres, który w najbliższych miesiącach będzie dla nas kluczowy: ALLGPW_USD vs ALLNYSE:


Mój złoty scenariusz: konsolidacja na wybitym szczycie przed kontynuacją trendu wzrostowego. Poland stronk!


Surowce.

Zobaczcie jaka synchronizacja na ropie, pszenicy i kukurydzy:

5 lat


3 lata


Media jak zwykle nakręcają panikę, tłum przerzucił się z analizowania zakażeń covidem na spekulowanie co myśli Putin. Indeksy spadły, bo ktoś zatweetował, że zaatakuje w poniedziałek, ale odbiły, bo w niedzielę ktoś inny zdementował.

To co liczy się dla giełd naprawdę, to płynność. Czy Fed będzie w stanie zbić inflację i sytuacja wróci do tej znanej z ostatniej dekady: ropa i żywność stanieją, a obligacje i akcje tech urosną. W ostatnim wpisie pokazałem silne przesłanki do założenia, że tym razem jest inaczej: inflacja nie jest przejściowa i kolejne lata będą premiowały spółki przemysłowe, produkcyjne z silnymi bilansami i niskimi wycenami.

Jeśli Fed nie naciśnie gwałtownie na hamulec, ropa wystrzeli powyżej 100$. Żyjemy w nowej rzeczywistości i musimy znaleźć branże, które na niej zyskają.

Wśród nowych graczy panuje jedyna słuszna narracja o wyjątkowej okazji na przecenionych techach i jedynej słusznej strategii Buy The Fucking Dip. Być może udało im się ustrzelić dołek, nie znaczy to jednak, że teraz już tylko w górę. Zobaczcie na przykładzie Agory z bańki dotcomów, jak zachowywał się kurs w kolejnych latach. Zsynchronizowałem szczyt z 2000 roku Agory i 2021 ETF Ark Innovation:





sobota, 5 lutego 2022

Tym razem jest inaczej

Od lat wyczekiwałem oznak przesilenia na akcjach polskich względem amerykańskich. Kiedy wreszcie po miesiącach marazmu w styczniu 2017 polski rynek ruszył do wzrostów myślałem, że to już: po 6 latach słabości GPW pokaże siłę. Niestety, nasze akcje stać było ledwie na 3 miesiące wzrostów i szeroki rynek zaczął najdłuższą bessę w dziejach warszawskiej giełdy:


36 miesięcy spadków, razem 3 lata po których można było kompletnie zwątpić w polski rynek. W tym czasie ugruntował się pogląd, że nie ma sensu inwestować na GPW i jedyny słuszny kierunek to USA.

Przez ten czas śledziłem WIG20USD vs S&P500:


Od 2007 równia pochyła. Czy wszystko zatem po staremu: Long US, Short PL?

Niekoniecznie.

Pewnego dnia postanowiłem porównać siłę indeksu nieważonego wszystkich polskich spółek wyrażonych w USD vs wszystkie spółki US:


I tutaj oczom moim ukazała się długo wyczekiwana zmiana trendu! Od końca 2019 hipotetyczny portfel złożony ze wszystkich polskich spółek przyniósłby lepszy zwrot niż portfel wszystkich spółek amerykańskich.

Finalny zryw z 2020, po którym ostatecznie uformował się paradygmat o prymacie amerykańskiego sektora technologicznego symbolizuje fundusz ARK Innovation:


Te wszystkie spółki growth bez zysków, z wycenami 20-50 razy sprzedaż są dzisiaj kupowane jako super okazje po 50-80% przecenie. W końcu jak wrócą na szczyty, to będzie zarobek x2, x3 prawda? Zobaczcie jednak na lata poprzedzające ten wystrzał - Tesla przez 6 lat szła w bok nim stała się najbardziej gorącą spółką świata:


Ludzka pamięć jest zawodna. 2 lata wzrostów wyryły się bardziej od 6 lat flauty, ponieważ ekstrapolujemy ostatni trend na przyszłość.

Stawiam tezę, że najbardziej łapane dzisiaj dołki przyniosą w kolejnych latach tylko frustrację i zniechęcenie do giełd, pomimo hossy na innych branżach, które za chwilę wskażę.

Zacznijmy od cen żywności (wybrałem do ilustracji pszenicę), które w 2022 przyniosą światu falę strajków, rebelii i wojen, podobnie jak wysokie ceny surowców 2008-2011 przyczyniły się do arabskiej wiosny:


Jedna z 4 największych pozycja w moim portfelu to ukraińska spółka rolna Kernel. Jeszcze nigdy spółka nie była tak tania - rynek obawia się rosyjskiej inwazji, dlatego możemy kupić spółkę z c/z 2 i c/wk 0.5:


Jedna z 4 największych pozycja w moim portfelu to producent nawozów Grupa Azoty. Rynek jest ślepy na rekordowe ceny nawozów:


Wiadomo: wysokie ceny gazu + rząd skory do drenowania kontrolowanych spółek pod potrzeby swojej partii, elektoratu i bombastycznych pomysłów. Czy to jednak uzasadnia tak niską wycenę, czy raczej percepcja i krótka pamięć inwestorów?


Na polskim fintwicie co chwila czytam o skubaniu Ten Square Games czy CD Projekt, choć indeks WIG_GAMES przejawia wszelkie oznaki trendu spadkowego od czerwca 2020:


Inwestorzy na całym świecie grają w poprzednią hossę, zamiast zobaczyć tę, która rodzi się na naszych oczach.

Wysokie ceny surowców napędzają inflację, a ta napędza zmienność. Zobaczmy "indeks strachu" VIX:



Moja teza:

Wkroczyliśmy w okres podwyższonej zmienności. Rynek globalny będzie bardziej przypominał ten z lat 2007-2012 z gwałtownymi hossami i bessami niż spokojne wzrosty amerykańskich techów w deflacyjnym środowisku ala 2013-2019. Od 2021 skończyły się bezkarne dodruki. Od teraz Fed, ECB i inne banki centralne będą musiały gwałtownie ściągać nogę z gazu, żeby zdusić ceny ropy czy żywności. To się będzie odbijać na rynkach akcyjnych i obligacjach. Do łask wrócą cykle.

Tym razem jest inaczej i warto nauczyć się zasad nowej gry.