Życie jest przewrotne. Do samego końca żyłem iluzją, że Rosja nie zacznie pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Że jakoś to będzie: uznają "niepodległość" Donbasu, obstawią armią i będą jak w Gruzji używać "republiki" do destabilizowania sąsiada. Jeszcze w środę wieczorem napisałem, że na giełdzie wchodzimy w fazę kapitulacji, więc teoretycznie powinienem spodziewać się czegoś grubszego. A jednak rano na wieść o agresji zamurowało mnie, jak większość świata. Rynki runęły. Nie miałem serca nawet zajmować się akcjami - świadomość, że w 2022 roku wojna w takiej skali wróci do Europy jest szokująca.
Pierwszego dnia chyba nikt nie dawał Ukraińcom szansy. Najwięcej wiary okazywali żołnierze Ukrainy i ich Prezydent. Kiedy mówili, że będą walczyć do końca i po prostu zginą, łamało się serce. Ale od drugiego dnia zaczęło do mnie docierać, że Rosja nie może tej wojny wygrać, dopóki Zachód dostarcza Ukraińcom broń i dane wywiadowcze. Zdjęcia zniszczonego sprzętu, porzucone jednostki pierwszego rzutu, które miały przejąć strategiczne punkty, a zostały wyparte przez obrońców. Zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o poddających się Rosjanach. W nocy Ukraińcy odbili część utraconych miast i mostów.
Wielka Wojna Ojczyźniana
Społeczeństwo rosyjskie zbudowane jest na micie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Pokonanie Niemców w Drugiej Wojnie Światowej jest religią i głównym tematem filmów historycznych od 75 lat. Żeby obronić kraj, a potem zdobyć stolicę wroga, ZSRR potrzebował mobilizować kilka milionów mężczyzn rocznie. I większość z nich ginęła: łącznie szacuje się liczbę zabitych na kilkanaście milionów żołnierzy.
Ofiary w ludziach do jednak nie wszystko. ZSRR nie przetrwałby, gdyby nie dostawy żywności, paliw i broni z Anglii i Ameryki. Jest to temat przemilczany, większość ludzi skupia się na bitwach i porównaniach liczby czołgów czy samolotów, jednak wojnę wygrywają silniejsze gospodarki. Jeżeli twój wróg nie może odtworzyć czołgów po bitwie, albo jego dywizje zatrzymały się z braku paliwa, to nie zrealizuje celów strategicznych. Może wygrywać bitwy, jednak w końcu nie ma czego wystawić do kolejnych.
ZSRR oczywiście produkował silne czołgi na bezpiecznym zapleczu. Mógł to robić, bo nie musiał przejmować się produkcją ciężarówek, które przypływały w ramach Lend-Lease Act. Zacytujmy Wikipedię:
Według aktualnych szacunków rosyjskich historyków, w ramach pomocy ZSRR otrzymał 427 tys. samochodów, 22 tys. samolotów, 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów, 3 mln t benzyny lotniczej, 350 tys. t materiałów wybuchowych, 15 mln par butów, 70 mln m² tkanin ubraniowych, 4 mln opon oraz 200 tys. km drutu telefonicznego[2].
Dla porównania w czasie wojny (od II półrocza 1941) produkcja własna ZSRR wyniosła ok. 265,6 tys. samochodów. Produkcja parowozów wynosiła: w 1940 r. – 914 szt., w 1941 r. – 708 szt., w 1942 r, – 9 szt., w 1943 r. – 43 szt., w 1944 r. – 32 szt., w 1945 r, – 8 szt. Produkcja wagonów towarowych w latach 1942–1945 wyniosła 1087 szt.[3]
To nie wszystko. Strategiczne Lotnictwo Aliantów od 1942 wykonywało naloty precyzyjne na niemieckie zakłady, rafinerie, porty i miasta kompletnie paraliżując produkcję Rzeszy. Nawet gdyby Sowieci nie byli w stanie przeprowadzić ofensywy, prędzej czy później społeczeństwo niemieckie nie wytrzymałoby nalotów dywanowych. To kolejny temat nieznany szerszej publice i często bagatelizowany przez historyków. Zainteresowani tematem koniecznie powinni obejrzeć film:
Jak naloty strategiczne na Trzecią Rzeszę zrewolucjonizowały sposób prowadzenia wojny
https://www.youtube.com/watch?v=AHPZ0NQrYgY
Filarem wiary w Wielką Wojnę Ojczyźnianą jest wspólna ofiara wszystkich narodów ZSRR. Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Kazachów, Ormian, Gruzinów i wielu innych. To dlatego do samego końca Ukraińcy nie mogli uwierzyć, że "bracia" Rosjanie napadną ich kraj. Dzisiaj to Ukraina toczy Wielką Wojną Ojczyźnianą, tyle że Hitlera zastąpił Putin.
Różnica jest taka, że Hitler dysponował milionami żołnierzy i gospodarką całej podbitej Europy, nie nękanej jeszcze alianckimi nalotami. Tymczasem Rosja rzuciła na Ukrainę między 50-150 tys. żołnierzy. Część z nich to elita rosyjskiej armii, ale większość to zdemoralizowani, zmanipulowani poborowi. Z każdą zwycięską potyczką, za przykładem wspaniałych przywódców: prezydenta Zełenskiego i mera Kijowa Witalija Kliczki, tysiące Ukraińców zaciąga się do armii.
Jeżeli Ukraina wystawi milion żołnierzy uzbrojonych w nowoczesną natowską broń, zasilanych dostawami żywności, leków i paliw, Putin musiałby wystawić przynajmniej dwa miliony mięsa armatniego, przekonać do inwazji na "bratni" naród i szybko wyprodukować kilka tysięcy nowych czołgów i samolotów. Dopóki są zasilani bronią, Ukraińcy mogą tracić miasta, przegrywać bitwy, ale niemożliwe jest, żeby 100 tysięcy rosyjskich okupantów utrzymało zdobyte tereny.
Mit Niezwyciężonej Armii
Cały sens rosyjskiego ataku opierał się o wiarę w zastraszenie Ukraińców. Że uklękną i złożą broń przed niezwyciężoną rosyjską armią. I ten strach sparaliżował - jednak nie obrońców, a większość zgnuśniałej Europy.
Rosyjska armia opiera swoją siłę o dwa filary: terror (spuścizna po Mongołach) i artylerię ciężką. Jeśli nie mogą złamać przeciwnika, mordują i torturują jego bliskich, bombardują systematycznie jego miasta. Póki co obu tych broni nie mogą wprowadzić na oczach świata przeciwko 40-milionowemu państwu. Bombardowanie miasta europejskiego kompletnie zniszczy rosyjską reputację wśród sympatyków Rosji w UE. Na razie jedyne co mogli zrobić w wojnie psychologicznej, to wypuścić filmiki o nadchodzących czeczeńskich bandytach Kadyrowa.
W pierwszych dwóch dniach walk Rosja straciła więcej sprzętu niż produkuje przez lata. Wystarczyło, że NATO dostarczyło zdeterminowanym Ukraińcom lekką broń obronną i informuje o ruchach agresora. I to mimo, że zostawiono Rosjanom panowanie w powietrzu i możliwość bombardowania celów ukraińskich. Konwencjonalna rosyjska armia szybko się wykrwawia. Ukraińcy nie boją się Rosjan, jeśli posiadają równorzędną (a często lepszą) broń. Według analiz Rosji wystarczy broni i zapasów na ok. 10 dni.
3/4 rosyjskich sił zostało zaangażowanych w tę napaść. Odsłonięty został Kaukaz i niespokojny ostatnio Kazachstan.
Strategia nieobliczalnego szaleńca
Putin przegrywa wojnę. Nawet jeśli zdobędzie Kijów i zabije ukraińskich przywódców, Naród Ukraiński będzie kontynuował swoją Wojnę Ojczyźnianą. Pozbawiony perspektyw homo sovieticus nie jest atrakcyjną ofertą dla Ukraińca, który popracował w Polsce i zobaczył jak wygląda kraj podłączony do zachodniego systemu gospodarczego.
I tu niestety dochodzimy do dość smutnej konkluzji: Rosja będzie eskalować konflikt. Putin walczy już nie o zwycięstwo Rosji, tylko o przeżycie. Podobnie jak wielu despotów przed nim, po latach otaczania się miernotami i klakierami, usuwaniu wszelkiej krytyki, uwierzył w swój geniusz (tu mały off-top: kadencyjność w demokracji to jeden z większych wynalazków ludzkości), zagrał va banque i kompletnie przestrzelił.
Obecnie widzę dwa główne scenariusze:
1. Rosja poddaje się niejawnie Amerykanom; przystępuje do jakiegoś tajnego sojuszu. Jeśli NATO przestanie nagle wysyłać broń do Ukrainy, chłodzić głowy Ukraińców, Polaków i Bałtów, namawiać do rozmów, a Rosjanie będą kontynuowali zdobywanie miast, to będzie znak, że coś takiego jest rozgrywane. Putin zostanie przy władzy, bądź odejdzie na "emeryturę" i zostawi wielką Rosję pompatycznie nominowanemu następcy.
2. Putin ma ok. tydzień-dwa na odwrócenie karty. Mit niezwyciężonej rosyjskiej armii upadł. Każdy już widzi, że wyśmiewani przez Rosję Ukraińcy masakrują im czołgi, a wielkie rosyjskie lotnictwo zostałoby zdmuchnięte przez NATO w pierwszym dniu walk. Jedyne co pozostało z mocarstwowości to arsenał atomowy.
Od początku inwazji Rosjanie wypuszczają przecieki, że jakaś brudna bomba zostanie zdetonowana w Rosji. Ograniczony atak chemiczny bądź biologiczny na swoich byłby pretekstem do zapowiedzi totalnej wojny atomowej z każdym, kto pomaga Ukrainie. Jest to przerażająca perspektywa, ale dla przypartego do muru Putina nie będzie już i tak nic do stracenia.
Możliwość wystąpienia takiego scenariusza obserwuję też na wykresach giełdowych, bo mimo paniki na giełdach, część indeksów zachodnich nie testowała jeszcze wsparć. Jesteśmy nadal w fazie kapitulacji i coś groźnego wisi w powietrzu. Po pandemii i wojnie chyba już tylko zapowiedź zagłady nuklearnej mogłaby bardziej przerazić świat.
Chciałbym się mylić, zawsze można wierzyć, że Putin pójdzie po rozum do głowy i dogada się z Ukrainą lub zostanie cichcem obalony.
Czasy mamy ciężkie i jeszcze wiele dramatycznych wydarzeń zburzy nasz dotychczasowy obraz świata. Bierzmy jednak przykład z Ukraińców i nie lękajmy się zła, nie ulegajmy kłamstwu i strachowi. Zło oparte o przemoc odejdzie, być może szybciej niż wszystkim się wydaje.