sobota, 15 stycznia 2022

Refleksje po sezonie ultra 2021

 Za mną najmniej intensywny sezon biegów długodystansowych od 2013 roku. Ostatecznie przebiegłem 3 maratony i jeden ultra. Mniej wysiłkowych biegów pozwoliło spojrzeć na moje postanowienia z szerszej perspektywy. Wkrótce po tym jak zacząłem biegać w 2011 roku wiedziałem, że to droga na całe życie. 2021 nie różnił się pod kątem regularności od tego sprzed 10 lat: wychodziłem pobiegać, żeby się zrelaksować. Nawet 5 km pętla po parkach i ścieżkach niewiele różniła się od tamtej pierwszej. Na trasie wyrosło co prawda nowe osiedle,  a połowę ścieżek wyłożono kostką, ale nadal biegnie się wśród drzew i strumyków.


Biegałem co drugi dzień, a w dni niebiegowe wychodziłem na spacery. Słuchałem audiobooki i muzykę. Z każdym miesiącem spadała motywacja by wrócić od maratonów. Im dłużej pozostawałem w strefie komfortu, tym mniej ciągnęło mnie do fizycznych wyzwań.


Maraton Giby

Być może nie byłoby tego biegu, gdyby Michał nie zaproponował wspólnego startu z Piotrkiem w Bieszczadach. Relacja spisana na gorąco:

https://podtworca.blogspot.com/2021/08/samotnosc-dugodystansowca.html


Ostatni akapit wpisu pasuje tu na motto:

Dopiero w wannie, gdy popijam zimne piwko przychodzi chill out i satysfakcja, że zrobiłem coś trudnego i kompletnie niepotrzebnego. Kolejna batalia między potrzebą pozostawienia czegoś istotnego po sobie a byciem spełnionym bez żadnych warunków kończy się bez rozstrzygnięcia.

Od czasu do czasu potrzebujemy zrobić coś trudnego. Wiele piszę o zdrowej diecie, postach, unikaniu używek, treningach, ekspozycji na zimno. Robię to z trzech powodów: po pierwsze żeby mieć trwale lepsze samopoczucie. Kiedy zasmakujesz w spokoju i poczuciu mocy zdrowego, silnego organizmu, zaczynasz traktować wyrzeczenia związane ze zdrowym trybem życia jak lekarstwo.

Drugi powód może was zaskoczyć. Choć często powołuję się na kopiowanie praktyk społeczności długowiecznych, wcale nie zależy mi na długim życiu. Utrzymuję ciało w gotowości i podkręcam odporność, żeby robić rzeczy, które dla niewyćwiczonego ciała są zabójcze. Intensywność przeżyć z najtrudniejszych biegów jest tak silna, że wyrywa się w zwojach mózgu na całe życie. Pamiętasz najdrobniejsze szczegóły ze wspólnego posiłku na trasie, rozmowę z nowo poznanym towarzyszem, widok fiordu, twierdzy na szczycie, niekończącą się ścieżkę na Puck czy lody we Władku.

Trzeci powód: niezależność. Jestem (a raczej bywam) ascetą. Posiadanie mnie męczy. Uzależnienie od wygód, dostępności i ułatwień osłabia mnie. Im więcej posiadam, tym bardziej chcę od tego uciec. Uciekam od przymusu podejmowania drobnych decyzji, które drenują koncentrację. Jak mam coś do załatwienia w mieście, wsiadam na rower, albo idę pieszo 15 km tam i z powrotem, żeby nie myśleć jak się dostać samochodem czy komunikacją. Zależę od siebie. Traktuję ten czas jak okazję na ruch i posłuchanie powieści, a nie smutny obowiązek.

Na sezon zimowy zakładam sweter gdy jest poniżej 0, albo bluzkę jak powyżej. Jak jest mi zimno, to biegnę, jak się podgrzeję, to idę. Na wyjazd służbowy czy wycieczkę zabieram plecak z bielizną, zeszytem, ładowarką do telefonu i opcjonalnie lapkiem. Szczoteczka i przybory higieniczne są w nim na stałe. Nie jestem wolny od przywiązania do przedmiotów. W domu najwięcej miejsca zajmują moje kolekcje książek, komiksów, figurek, modeli, gier, przyrządy sportowe, instrumenty muzyczne. Mea culpa. Po prostu życie pozbawione przymusu dokonywania tak prozaicznych wyborów co ubrać, jak się uczesać, gdzie zostawić samochód w mieście i bez stania w korku jest prostsze. Mogę skupić się na tym, co naprawdę ważne, jestem panem swojego czasu w tych granicach, które zależą ode mnie.


Maraton TPK

Na przygotowanie się do Ultramaratonu Bieszczady 90 km miałem 2 i pół miesiąca. O motywacjach i treningu napisałem w pierwszej części relacji:

https://podtworca.blogspot.com/2021/10/ultra-bieszczady-90-cz-1-motywacje-i.html

Napomknąłem tam również o powyższym maratonie:

Na miesiąc przed startem zrobiliśmy z Miśkiem i Piotrem maraton po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (TPK). Forma była wyraźnie lepsza niż w Krasnopolu, nogi nie bolały na finiszu. Uwierzyłem wtedy, że dam radę w Bieszczadach.


Kiedy cel jest jasny: przebiec w górach 90 km, życie staje się prostsze. W tym czasie miałem dużo pracy, wykańczanie projektów, zakładanie kolejnej firmy. Musiałem w to wcisnąć intensywny codzienny trening. Kiedy coś musisz, motywacja i kalkulacje schodzą na drugi plan.

Uświadomiłem sobie również dlaczego w poprzedzających miesiącach tak łatwo było mi przestrzegać diety i postów. Gdy tylko podkręciłem trening na wysokie obroty pojawił się deficyt kaloryczny. Ciężko było go zasypać roślinami, coraz częściej sięgałem po słodycze. Zmęczenie fizyczne podnosiło kortyzol, więc sięgałem po alkohol. Sport i alkohol są ze sobą złączone od zawsze. Chyba nie pisałem jeszcze o imprezach po ultra. Najlepsze opisy wyszły spod pióra Tomka, np. o tym jak spędziliśmy dobę przed startem na 150 km w Beskidach:

http://runaroundthelake.blogspot.com/2016/04/ultrawyprawy-historie-prawdziwe-ut150.html

Do startu w Bieszczadach akceptuję słodycze i alkohol.

Kilka słów o Maratonie TPK. Spotkanie rano przy kościele na Kartuskiej w składzie Misiek, Piotrek i ja. Czwartek, wszyscy wzięli wolne, nikt na nas nie czeka. Decyzja prosta: lecimy na Pachołka zielonym szlakiem, powrót jakimś lżejszym. Czas schodzi na rozmowach. Tomek szóstym zmysłem wyczuwa, że coś biegamy, bo ni stąd ni zowąd dzwoni i straszy, że będę na kwarantannie, bo odesłali dzieciaki ze szkoły. Okazuje się jednak, że alarm fałszywy, rodzice mogą wychodzić.



W Oliwie przerwa w kawiarnio-piekarni. Punkt widokowy i powrót wśród pięknych lasów TPK. Nie chcemy, żeby tak szybko przygoda się skończyła. Na mecie co prawda bez popijawy, ale pizza też jest dobra.



Ultramaraton Bieszczadzki 90 km

Bieg, któremu poświęciłem 3 wyczerpujące wpisy. Dwa pozostałe:

https://podtworca.blogspot.com/2021/10/ultra-bieszczady-90-cz-2-przed-startem.html

https://podtworca.blogspot.com/2021/10/ultra-bieszczady-cz-3-bieg.html





Maraton Stogi

Ostatni maraton 2021 przebiegliśmy w Święto Niepodległości. Miesiąc po Bieszczadach. Skład ten sam. Michał i Piotr utrzymywali wysoką formę, ja się regenerowałem, czytaj wróciłem do trybu sprzed powrotu do maratonów.




Spotkanie rano przy małym stawie:



Gęby się cieszą, najbliższe 5 godzin spędzimy w Naszym Matriksie. Punkt docelowy to plaża Stogi, trasę wybieramy ad-hoc. Najpierw połowa "mojej" drugiej standardowej pętli do treningów pod górskie ultra, czyli moreny do Parku Oruńskiego. Za kanałem Raduni Piotr prowadzi Olszynką a na Stogach wybieramy szlak turystyczny.

Po dotarciu na plażę korzystam z okazji do zamorsowania.


A Piotrek strzela selfiaki:



W drugiej części maratonu wychodzę ze strefy komfortu. Wystarczył miesiąc regeneracji i powrót do lekkiego treningu, żeby większość formy z października wyparowała. Wróciłem do standardowego stanu "maraton w 5 godzin".

W centrum posililiśmy się u Pellowskiego, dopiliśmy napojami z Żabki i w trakcie powrotu do domu zaplanowaliśmy kolejną wyprawę. 


Refleksje na koniec roku.

Po latach regularnego comiesięcznego biegania (ultra)maratonów w 2021 odpuściłem. Przez 7 lat starałem się utrzymywać formę umożliwiającą zrobienie 100 km z marszu. Te biegi dawały mi dużo frajdy i przygód, ale pociągały za sobą zachowania, które uświadomiłem sobie dopiero wtedy, gdy w ósmym roku zrobiłem wielomiesięczną przerwę. Zdałem sobie sprawę, że na dłuższą metę zbyt wiele mnie to kosztuje. Chciałbym jeszcze kiedyś zrobić coś większego, jakiś bieg przez Francję, 250 km w jednym kawałku, coś mistycznego. Ale już wiem, że lepiej potraktować to jak projekt, któremu podporządkuję określony czas, podobnie jak intensywnie przygotowałem się do Bieszczad. 

Na 2022 nie mam żadnych założeń co do regularności biegania. Będę kontynuował lekki regularny trening, który mnie relaksuje. Chętnie wyskoczyłbym pobiegać za granicę, gdyby skończyła się koronapsychoza. Ponad 80 maratonów i ultra unaocznia mi jak wiele mogę osiągnąć, gdy skieruję na coś uwagę i poświęcę temu czas. Chyba dojrzewam, żeby wymyślić nowe cele.


2 komentarze:

  1. Jest coś w Was takiego podobnego. Zdjęcie 4/11 można by uznać za zdjęcie 3 braci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowiańskie, nieogolone gęby - coś w tym jest :)

      Usuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca