Do 7 sierpnia przebywam na urlopie. Na sieci będę bywał, ale nie za często, bo czeka kilka tysięcy stron książek do przeczytania i kilkadziesiąt litrów piwa do wypicia :)
Z rynkowych niusów: dolar wybił dołem z konsolidacji, maluchy dalej spadają, a w USA biją Murzynów. Czyli po staremu, jak od roku.
Pozdrawiam czytelników.
Blog o inwestowaniu, grze na giełdzie, rozwoju osobistym, przemyślenia na temat egzystencji, poszerzanie świadomości. Czasem trochę o żarciu i bieganiu - życie :) Napisz do mnie: deedees małpa o2 kropcia pl
środa, 27 lipca 2011
piątek, 22 lipca 2011
Kończ waść wstydu oszczędź
Kto większym dziadem: złoty czy dolar? PLN jak po sznurku wrócił pod wybity klin:
Dolar zaś zleciał na wsparcie (dollar future):
a nawet pod (dollar index):
Popatrzmy teraz na USDPLN:
Kurs porusza się w kanale. Wyjście dołem dolara to ruch na ok. 2.58, natomiast obrona wsparcia to wysoce prawdopodobny ruch w okolice 2.95.
Na blogu Astrobiznes przeczytałem ciekawy wpis 10 grzechów komentatorów giełdowych. Zauważyłem, że wszystkie moje prognozy są skażone większością tych "grzechów" :) Jednak jest to właśnie sposób w jaki postrzegam rynki. Nie lubię jednoznacznych prognoz, bo te się prawie nigdy nie sprawdzają. Rynek codziennie rysuje coś innego, ale czasami pojawiają się formacje, których sprawdzalność przekracza 50%. Próbuję grać pod te formacje - jeśli rynek je neguje, szukam nowych wzorców.
Popatrzmy na działanie średniej EMA200 na wykresie dolara. 3 ostatnie rajdy dolara zostały przez nią brutalnie zatrzymane. Ktoś powie, że to złudzenie. Być może, ale ja pod to złudzenie opracowałem sobie grę przed testem średniej 200-dniowej i zrealizowałem zyski, których dzisiaj by nie było. I wolę nie myśleć jakby dzisiaj wyglądały moje S-ki na NZDUSD czy EURUSD.
No i OK - średnia odrzuciła dolara w dół, ale ten nie będzie spadał w nieskończoność. Kombinacjami wskaźników, średnich i wsparć próbuję znaleźć dołek, żeby zająć w miarę bezpieczną pozycję. W razie wyłamania dołem spróbuję zagrać chwilowo z trendem, bo ruch może być spory i dynamiczny. Jednak niezbyt czuję taką grę.
W zeszłym tygodniu pisałem o możliwym odreagowaniu spadków na akcjach i postanowiłem stać z boku. A jednak WIG dalej mocno spadał, więc wchodziłem w S z trendem. Efekt? Lekkie straty po ostatecznym rozstaniu z krótkimi wczoraj. Cały tydzień niepotrzebnej i chaotycznej gry. Nie widzę sensu w graniu z trendem, jeśli zbyt wiele wskaźników (w tamtym wypadku miedź, ropa, dolar) pokazuje zmianę sentymentu.
Analizując sposób w jaki gram, dochodzę do wniosku, że na razie psychicznie nie nadaję się do trend-followingu ani aktywnego day-tradingu. W obu przypadkach sumarycznie straciłem. Natomiast zyskuję w ponad 80% przypadków wyłapując mocne sygnały, kiedy zdecydowana większość technik, które używam, pokazuje jeden kierunek.
W tym roku dostałem 4 mocne sygnały szczytu na PKN i PGN dzięki fibo i RSI. Tylko beznadziejnej grze, opartej na DT i emocjach zawdzięczam mizerne zyski z tych pozycji. Dużo lepiej poszło mi na Foreksie, gdzie potrafiłem się zlewarować i posiedzieć dłużej. Dlaczego? Ponieważ natychmiast po dokonaniu transakcji wylogowywałem się i nie patrzałem na notowania. Wyłączyłem też myślenie o pieniądzach, zwracałem uwagę tylko na wykres. Tego zabrakło na GPW, gdzie pilnowałem swoich "skarbów" i ścinałem zyski na korektach, gdy topniały.
Pierwszym krokiem rozwojowym było przejście z myślenia spółkami na myślenie całym portfelem. To dało efekty, ale również ograniczyło. Bo myśl "muszę dziś powiększyć stan portfela" zaćmiła mnie i jak tylko portfel osiągał nowy szczyt, pojawiało się zdenerwowanie. Otwierałem dobre pozycje, po czym kasowałem je w przedbiegach, "bo jak coś pojdzie nie tak, to portfel spadnie". Zatem widać, że myślenie portfelowe, to również tylko etap, który należy przekroczyć.
Najzabawniejsze jest, że wiem niemal od samego początku przygody z giełdą, jak należy zarządzać portfelem i grać, ale jest to wiedza nieuświadomiona. Muszę do tej wiedzy dojrzeć. Tymczasem wprowadzam kolejne zasady:
1. Portfel nie musi rosnąć codziennie. Im więcej się staram, żeby coś ugrać, tym więcej błędów popełniam. Skoro przez większość czasu nie wiem co się dzieje na rynku, zajmę się innymi rzeczami. Na wykresach wielu instrumentów będę szukał momenty "idealne" na wejście.
2. Trend-following i day-trading słabo mi wychodzą, dlatego skopiuję podejście z foreksa, czyli realizacja zysku na założonym poziomie. Żeby to się powiodło zamknę notowania i tylko co jakiś czas zajrzę na wykresy.
Od razu zaznaczam, że to metody tradingowe, które zastosuję wyłącznie do kontraktów terminowych, walut oraz akcji w czasie bessy. Na hossę kupuje się dobre fundamentalne spółki i stosuje zasadę buy&hold. Za rok będę skupował małe, solidne spółki przez inne konto, na którym nawet nie będę kontrolował stanu portfela.
Te zasady wynikają z mojej oceny sytuacji na najbliższe miesiące. Przyjąłem pewne założenia, które mogą być prawdziwe lub fałszywe. Na razie dzięki nim nie tracę ;)
1. Mamy bessę od kwietnia. Utrudniony dostęp do kapitału konsumentów (pogarszająca się sytuacja gospodarcza) i małych przedsiębiorstw (droższy kredyt, mniejsze zakupy konsumentów). Dlatego nie warto kupować małych i średnich spółek.
2. Na rynku międzynarodowym jest nadpłynność taniego dolara, który nie trafia do konsumentów, tylko wielkich banków spekulacyjnych. Ten kapitał lata po świecie i pompuje lokalne indeksy (tylko duże płynne spółki), towary i waluty. Jak szybko przychodzi, tak szybko potrafi z rynku uciec, to nie są inwestorzy zainteresowani długim terminem. Pożyczyli z Fedu dolara na 1% i pompują pare tygodni aktywo, które potem wywalają i szukają kolejnego dealu. Dlatego gram pochodnymi pod wyłapywanie ekstremów i krótkie ruchy.
Nie stosuję gry mechanicznej, nie ograniczam się do jednego instrumentu. Niektórzy grają tylko na FW20 albo EURUSD. Inni kupują tylko akcje. Ja staram się patrzeć z bardzo szerokiej perspektywy na cały rynek. To wymaga lat nauki i praktyki. Co więcej, muszę nauczyć się technik grania dostosowanych do sytuacji makro.
Sposób grania, który opisałem tutaj nie sprawdzi się, jeśli np. od przyszłego roku zacznie realizować się scenariusz wielkiej hossy. Wklejałem wykres dow/gold, analogie historyczne, wielką hossę na obligacjach i bessę na dolarze, na podstawie których przewiduję najwcześniej za rok początek wielkiego cyklu byka i kariery spółek technologicznych (rynek spekuluje, że będzie to energetyka i biotechnologia). Wtedy najlepiej poradzą sobie inwestujący w fundamenty, którzy potrafią wyliczyć wewnętrzną wartość spółki, kupić ją na lata i zarobić np. 1000%.
Mam conajmniej rok, żeby nauczyć się tak podstawowej strategii jak buy&hold. Wiąże się to "tylko" z usunięciem paru psychicznych barierek, jak np. zakotwiczenie (przecież to kosztowało jeszcze rok temu 1zł, jak może chodzić teraz po 10?? A to 10 może być okazją przed wzrostem na np. 100zł). Być może w moim przypadku potrzebny jest element "wiedzy" o rynku, by grać w danym momencie z trendem.
Wybiegam teraz w przyszłość i swoje projekcje na temat rynku. Niepotrzebnie, bo to nad czym będę pracował teraz, to proste techniki gry:
1. Uniezależnienie od myślenia o pieniądzach oraz wygrałem/przegrałem.
2. Zajmowanie pozycji zgodnych z twardymi sygnałami, wyszukiwanie okazji.
Z pierwszym punktem zmagam się od samego początku. Po każdym laniu zaczynałem go stosować i miałem dobre efekty. Ale potem wracałem do złych nawyków. Zastanawiam się dlaczego. Może ktoś z czytelników potrafi to wysnuć z moich wpisów? :)
Dolar zaś zleciał na wsparcie (dollar future):
a nawet pod (dollar index):
Popatrzmy teraz na USDPLN:
Kurs porusza się w kanale. Wyjście dołem dolara to ruch na ok. 2.58, natomiast obrona wsparcia to wysoce prawdopodobny ruch w okolice 2.95.
Na blogu Astrobiznes przeczytałem ciekawy wpis 10 grzechów komentatorów giełdowych. Zauważyłem, że wszystkie moje prognozy są skażone większością tych "grzechów" :) Jednak jest to właśnie sposób w jaki postrzegam rynki. Nie lubię jednoznacznych prognoz, bo te się prawie nigdy nie sprawdzają. Rynek codziennie rysuje coś innego, ale czasami pojawiają się formacje, których sprawdzalność przekracza 50%. Próbuję grać pod te formacje - jeśli rynek je neguje, szukam nowych wzorców.
Popatrzmy na działanie średniej EMA200 na wykresie dolara. 3 ostatnie rajdy dolara zostały przez nią brutalnie zatrzymane. Ktoś powie, że to złudzenie. Być może, ale ja pod to złudzenie opracowałem sobie grę przed testem średniej 200-dniowej i zrealizowałem zyski, których dzisiaj by nie było. I wolę nie myśleć jakby dzisiaj wyglądały moje S-ki na NZDUSD czy EURUSD.
No i OK - średnia odrzuciła dolara w dół, ale ten nie będzie spadał w nieskończoność. Kombinacjami wskaźników, średnich i wsparć próbuję znaleźć dołek, żeby zająć w miarę bezpieczną pozycję. W razie wyłamania dołem spróbuję zagrać chwilowo z trendem, bo ruch może być spory i dynamiczny. Jednak niezbyt czuję taką grę.
W zeszłym tygodniu pisałem o możliwym odreagowaniu spadków na akcjach i postanowiłem stać z boku. A jednak WIG dalej mocno spadał, więc wchodziłem w S z trendem. Efekt? Lekkie straty po ostatecznym rozstaniu z krótkimi wczoraj. Cały tydzień niepotrzebnej i chaotycznej gry. Nie widzę sensu w graniu z trendem, jeśli zbyt wiele wskaźników (w tamtym wypadku miedź, ropa, dolar) pokazuje zmianę sentymentu.
Analizując sposób w jaki gram, dochodzę do wniosku, że na razie psychicznie nie nadaję się do trend-followingu ani aktywnego day-tradingu. W obu przypadkach sumarycznie straciłem. Natomiast zyskuję w ponad 80% przypadków wyłapując mocne sygnały, kiedy zdecydowana większość technik, które używam, pokazuje jeden kierunek.
W tym roku dostałem 4 mocne sygnały szczytu na PKN i PGN dzięki fibo i RSI. Tylko beznadziejnej grze, opartej na DT i emocjach zawdzięczam mizerne zyski z tych pozycji. Dużo lepiej poszło mi na Foreksie, gdzie potrafiłem się zlewarować i posiedzieć dłużej. Dlaczego? Ponieważ natychmiast po dokonaniu transakcji wylogowywałem się i nie patrzałem na notowania. Wyłączyłem też myślenie o pieniądzach, zwracałem uwagę tylko na wykres. Tego zabrakło na GPW, gdzie pilnowałem swoich "skarbów" i ścinałem zyski na korektach, gdy topniały.
Pierwszym krokiem rozwojowym było przejście z myślenia spółkami na myślenie całym portfelem. To dało efekty, ale również ograniczyło. Bo myśl "muszę dziś powiększyć stan portfela" zaćmiła mnie i jak tylko portfel osiągał nowy szczyt, pojawiało się zdenerwowanie. Otwierałem dobre pozycje, po czym kasowałem je w przedbiegach, "bo jak coś pojdzie nie tak, to portfel spadnie". Zatem widać, że myślenie portfelowe, to również tylko etap, który należy przekroczyć.
Najzabawniejsze jest, że wiem niemal od samego początku przygody z giełdą, jak należy zarządzać portfelem i grać, ale jest to wiedza nieuświadomiona. Muszę do tej wiedzy dojrzeć. Tymczasem wprowadzam kolejne zasady:
1. Portfel nie musi rosnąć codziennie. Im więcej się staram, żeby coś ugrać, tym więcej błędów popełniam. Skoro przez większość czasu nie wiem co się dzieje na rynku, zajmę się innymi rzeczami. Na wykresach wielu instrumentów będę szukał momenty "idealne" na wejście.
2. Trend-following i day-trading słabo mi wychodzą, dlatego skopiuję podejście z foreksa, czyli realizacja zysku na założonym poziomie. Żeby to się powiodło zamknę notowania i tylko co jakiś czas zajrzę na wykresy.
Od razu zaznaczam, że to metody tradingowe, które zastosuję wyłącznie do kontraktów terminowych, walut oraz akcji w czasie bessy. Na hossę kupuje się dobre fundamentalne spółki i stosuje zasadę buy&hold. Za rok będę skupował małe, solidne spółki przez inne konto, na którym nawet nie będę kontrolował stanu portfela.
Te zasady wynikają z mojej oceny sytuacji na najbliższe miesiące. Przyjąłem pewne założenia, które mogą być prawdziwe lub fałszywe. Na razie dzięki nim nie tracę ;)
1. Mamy bessę od kwietnia. Utrudniony dostęp do kapitału konsumentów (pogarszająca się sytuacja gospodarcza) i małych przedsiębiorstw (droższy kredyt, mniejsze zakupy konsumentów). Dlatego nie warto kupować małych i średnich spółek.
2. Na rynku międzynarodowym jest nadpłynność taniego dolara, który nie trafia do konsumentów, tylko wielkich banków spekulacyjnych. Ten kapitał lata po świecie i pompuje lokalne indeksy (tylko duże płynne spółki), towary i waluty. Jak szybko przychodzi, tak szybko potrafi z rynku uciec, to nie są inwestorzy zainteresowani długim terminem. Pożyczyli z Fedu dolara na 1% i pompują pare tygodni aktywo, które potem wywalają i szukają kolejnego dealu. Dlatego gram pochodnymi pod wyłapywanie ekstremów i krótkie ruchy.
Nie stosuję gry mechanicznej, nie ograniczam się do jednego instrumentu. Niektórzy grają tylko na FW20 albo EURUSD. Inni kupują tylko akcje. Ja staram się patrzeć z bardzo szerokiej perspektywy na cały rynek. To wymaga lat nauki i praktyki. Co więcej, muszę nauczyć się technik grania dostosowanych do sytuacji makro.
Sposób grania, który opisałem tutaj nie sprawdzi się, jeśli np. od przyszłego roku zacznie realizować się scenariusz wielkiej hossy. Wklejałem wykres dow/gold, analogie historyczne, wielką hossę na obligacjach i bessę na dolarze, na podstawie których przewiduję najwcześniej za rok początek wielkiego cyklu byka i kariery spółek technologicznych (rynek spekuluje, że będzie to energetyka i biotechnologia). Wtedy najlepiej poradzą sobie inwestujący w fundamenty, którzy potrafią wyliczyć wewnętrzną wartość spółki, kupić ją na lata i zarobić np. 1000%.
Mam conajmniej rok, żeby nauczyć się tak podstawowej strategii jak buy&hold. Wiąże się to "tylko" z usunięciem paru psychicznych barierek, jak np. zakotwiczenie (przecież to kosztowało jeszcze rok temu 1zł, jak może chodzić teraz po 10?? A to 10 może być okazją przed wzrostem na np. 100zł). Być może w moim przypadku potrzebny jest element "wiedzy" o rynku, by grać w danym momencie z trendem.
Wybiegam teraz w przyszłość i swoje projekcje na temat rynku. Niepotrzebnie, bo to nad czym będę pracował teraz, to proste techniki gry:
1. Uniezależnienie od myślenia o pieniądzach oraz wygrałem/przegrałem.
2. Zajmowanie pozycji zgodnych z twardymi sygnałami, wyszukiwanie okazji.
Z pierwszym punktem zmagam się od samego początku. Po każdym laniu zaczynałem go stosować i miałem dobre efekty. Ale potem wracałem do złych nawyków. Zastanawiam się dlaczego. Może ktoś z czytelników potrafi to wysnuć z moich wpisów? :)
czwartek, 21 lipca 2011
Krachowskaźnik?
Kiedy załamuje się para USDJPY często dochodzi do paniki na giełdach. Dolar-jen wygląda ostatnio bardzo niedźwiedzio:
Przypominam, że od ponad roku wzorcowo spisuje się wykres miesięczny:
W związku z tym zająłem pozycję na spadki USDJPY. Szansa na dalsze spadki na giełdach rośnie.
PS
Wiele małych spółek jest na wsparciach kanałów spadkowych. Niektóre już nawet odbiły (Hardex, MostalPłock). Nie szorcę już rynku, chyba że oberwie się denko i zobaczymy mały armagedon. Obserwuję BBC i Arctic.
Przypominam, że od ponad roku wzorcowo spisuje się wykres miesięczny:
W związku z tym zająłem pozycję na spadki USDJPY. Szansa na dalsze spadki na giełdach rośnie.
PS
Wiele małych spółek jest na wsparciach kanałów spadkowych. Niektóre już nawet odbiły (Hardex, MostalPłock). Nie szorcę już rynku, chyba że oberwie się denko i zobaczymy mały armagedon. Obserwuję BBC i Arctic.
poniedziałek, 18 lipca 2011
Niezwykła równość fal
Kilka miesięcy temu zauważyłem pewne podobieństwo czasowe fali wzrostowej rozpoczętej w lutym 2009 ze szczytem w kwietniu 2010 oraz fali rozpoczętej od dołka z końca czerwca 2010. Najlepiej widać czasówki na WIG20USD:
Linie z fali pierwszej (nazwijmy ją "QE1") są dokładnie przetransponowane na falę "QE2". Od razu rzuca się w oczy mniejsza dynamika kolejnej fali, jednak zakresy czasowe są nadzwyczaj podobne. Z analogii wynikałoby, że dzisiejsze spadki mają odpowiednik w końcówce lutego 2010.
Dlaczego o tym piszę? W komentarzu do poprzedniego posta SPY napisał, że tezę o analogii do lutego 2010 lansuje W. Białek. Ciekawa zbieżność. Zaznaczę od razu, że ostatnia przeniesiona linia nie pokazuje wielkości wzrostu, tylko potencjalny zasięg czasowy.
Przeniesienie kresek nie było przypadkowe. Pewnego dnia postanowiłem przetestować tezę, że od lutego 2009 rynek kreśli korektę A-B-C bessy zapoczątkowanej w 2007 roku. W takich korektach dość często zachodzi równość A=C. Jeśli przyjąć, że falą B były spadki kwiecień-lipiec 2010, tak właśnie wyglądałoby późniejsze układanie fali C.
Przez długi czas byłem niedźwiedziem. Doczekałem się spadków, które trwają już prawie 3 miesiące (na Newconnect już od grudnia zeszłego roku!), dlatego zaczynam się trochę niewygodnie czuć na swoich pozycjach. Dzisiejsze spadki kompletnie sknociłem. Miotałem się z S-kami, uciekałem na szczytach, ostatnią transakcją udało mi się zamknąć sesję na plus, gdy FW20 kończy dzień na -1.98%! Kompletnie sknocona sesja.
Właśnie ta analogia, testowanie wsparć kanałów spadkowych przez małe spółki, test fibo23.6 przez WIG20USD i byczy wykres miedzi (konsolidacja w trójkącie z dużą szansą wybicia górą):
skutecznie destabilizowały moje dzisiejsze zagrywki.
Przez ostatnie lata działa schemat "gdy akcje zaczynają besę, towary jeszcze w hossie", więc siła miedzi nie musi oznaczać nowych szczytów indeksów akcji. Impuls między punktami 5-6 trwał ok. półtora miesiąca. Jeśli analogia ma trwać dalej, zobaczylibyśmy od teraz do końca wakacji jakieś odreagowanie na akcjach lub conajmniej wstrzymanie spadków.
@the-real-bronco: teraz masz wyjaśnienie mojej nadmiernej ostrożności w skracaniu rynku :)
Linie z fali pierwszej (nazwijmy ją "QE1") są dokładnie przetransponowane na falę "QE2". Od razu rzuca się w oczy mniejsza dynamika kolejnej fali, jednak zakresy czasowe są nadzwyczaj podobne. Z analogii wynikałoby, że dzisiejsze spadki mają odpowiednik w końcówce lutego 2010.
Dlaczego o tym piszę? W komentarzu do poprzedniego posta SPY napisał, że tezę o analogii do lutego 2010 lansuje W. Białek. Ciekawa zbieżność. Zaznaczę od razu, że ostatnia przeniesiona linia nie pokazuje wielkości wzrostu, tylko potencjalny zasięg czasowy.
Przeniesienie kresek nie było przypadkowe. Pewnego dnia postanowiłem przetestować tezę, że od lutego 2009 rynek kreśli korektę A-B-C bessy zapoczątkowanej w 2007 roku. W takich korektach dość często zachodzi równość A=C. Jeśli przyjąć, że falą B były spadki kwiecień-lipiec 2010, tak właśnie wyglądałoby późniejsze układanie fali C.
Przez długi czas byłem niedźwiedziem. Doczekałem się spadków, które trwają już prawie 3 miesiące (na Newconnect już od grudnia zeszłego roku!), dlatego zaczynam się trochę niewygodnie czuć na swoich pozycjach. Dzisiejsze spadki kompletnie sknociłem. Miotałem się z S-kami, uciekałem na szczytach, ostatnią transakcją udało mi się zamknąć sesję na plus, gdy FW20 kończy dzień na -1.98%! Kompletnie sknocona sesja.
Właśnie ta analogia, testowanie wsparć kanałów spadkowych przez małe spółki, test fibo23.6 przez WIG20USD i byczy wykres miedzi (konsolidacja w trójkącie z dużą szansą wybicia górą):
skutecznie destabilizowały moje dzisiejsze zagrywki.
Przez ostatnie lata działa schemat "gdy akcje zaczynają besę, towary jeszcze w hossie", więc siła miedzi nie musi oznaczać nowych szczytów indeksów akcji. Impuls między punktami 5-6 trwał ok. półtora miesiąca. Jeśli analogia ma trwać dalej, zobaczylibyśmy od teraz do końca wakacji jakieś odreagowanie na akcjach lub conajmniej wstrzymanie spadków.
@the-real-bronco: teraz masz wyjaśnienie mojej nadmiernej ostrożności w skracaniu rynku :)
niedziela, 17 lipca 2011
Plan gry w połowie lipca
W piątek zamknąłem ostatnie krótkie pozycje (RCSCRAOPEN i NZDUSD), nawet w całkiem dobrym momencie, bo później ropa i NZD rosły. Znowu jedyną pozycją w portfelu jest gotówka.
Dziś opiszę wytyczne do moich planów gry na najbliższe dni, tygodnie i miesiące. Pokażę jak widzę sytuację na indeksach giełdowych i walutach w różnych perspektywach czasowych i jakie wynikają z tego wnioski dla gry: jakie instrumenty wybiorę, jakie kierunki obstawię.
1. Dolar
Planowałem kupować dolara po teście średniej 200-dniowej oraz 2 ważnych fibo ok. poziomu 58 na USD_I, jednak okropna czarna świeca z 13 lipca powstrzymała mnie przed zakupem zielonego. Nie tak miało to wyglądać. Test był kompletnie nieudany dla dolara. Poleciał aż pod SMA50, co jest dla mnie sygnałem ostrzegawczym.
Dopóki USD_I broni 56.3 nadal możliwe jest, że trend na dolarze już się zmienił, jednak po takiej wyprzedaży poczekam, aż wyrysuje się jakaś formacja odwrócenia, nim kupię USD.
Jeszcze gorzej prezentuje się dollar future (DX.F):
Całe wyjście tygodniowe górą z klina zostało zanegowane i rynek narysował świecę doji, charakterystyczną dla szczytów. Podobnie jak na indeksie dolara nie jest to jeszcze żaden sygnał, tylko negacja sygnału wzrostowego, jednak coraz bardziej uprawdopodabnia scenariusz kontynuacji trendu spadkowego na dolarze z poziomem ok. 70.5 .
Rozszerzmy wykres na skalę miesięczną:
Oba scenariusze, które lansuję zakładają wkrótce wzrosty na dolarze. Przypomnę, że zakładam zmianę kierunku przepływu kapitału z rynków rozwijających się (EM) na rozwinięte (DM) i początek w przyszłym roku hossy technologicznej. Dla krótkoterminowego gracza foreksowego ten wykres nie niesie wielkiej wartości, gdyż jak pokazałem wcześniej i na dziennym, i na tygodniowym wykresie, wybicie dolara zostało zanegowane, a jednocześnie rynek nie potwierdził kontynuacji trendu spadkowego.
Wykres ten jest jednak istotny dla mnie w skali roku, gdyż pokazuje poprzez bliskość istotnych wsparć, jak niebezpieczne jest dalsze granie na osłabienie dolara i umocnienie surowców. Nawet jeszcze jedna dynamiczna fala spadkowa na dolarze powinna być wykorzystywana tylko do szybkich zagrań na FX czy CFD a nie fundamentalnych decyzji dla swoich oszczędności na zasadzie "kupuję fundusze surowcowe za wszystko co mam, bo wszyscy tak robią, a dolar się sypie, ropa leci na 200$, złoto na 2000$ itd.".
Krótkie wyjaśnienie, dlaczego zagrałem na wyłapanie szczytu na NZDUSD blisko 0.85:
Wykres co prawda miesięczny, ale na dziennym linia też ładnie szła. Tutaj kusi mnie zagrać S, bo potencjał spadków jest spory, jednak wykresy USD nie wyglądają na razie zachęcająco, więc się wstrzymuję. Zwłaszcza, że NZD może pokusić się o przetestowanie fibo50 całej fali spadkowej od lat 70-tych.
2. Złoty
Nasza waluta jest w wieloletnim trendzie spadkowym a niedawna silna wyprzedaż po przełamaniu linii trendu wzrostowego od lutego 2009 uwiarygadnia nowe dołki:
Wielu ludzi uważa, że analiza techniczna jest wróżeniem z fusów. Opisywałem swój pogląd na AT i niestety wbrew obiegowej opinii, że złoty się wkrótce umocni, a obecne kłopoty są wywołane "przejściowymi" problemami Grecji, scenariusz panicznej wyprzedaży naszej waluty jest wg mnie bardzo prawdopodobny. Nie wiem czy coś już widać w fundamentach, jednak wysokie prawdopodobieństwo krachu PLNa pokazuje wykres.
3. Akcje
Odkąd w lutym ogłosiłem bessę kupuję akcje wyłącznie spekulacyjnie pod techniczne figury. Nie inwestuję w nic długoterminowo. W piątek kilka akcji obiło się o dna kanałów spadkowych i może poszukam okazji na jakieś korekcyjne odbicia po 5-20%, jednak ADLINE dobitnie pokazuje, że coraz więcej spółek spada:
SWIG80 nie opadł jeszcze na fibo23.6, więc łapanie noży na ostro wyprzedanych maluchach jest zbyt ryzykowne:
Mój scenariusz - z dala od akcji, kupować na chwilę, jak pojawia się popyt i wywalać po osiągnięciu paru procent zysku.
Co innego płynne spółki z WIG20, ale o tym w ostatnim punkcie.
4. Kontrakty terminowe
W bessie to praktycznie jedyny dostępny dla przeciętnego spekulanta na GPW instrument, którym można zyskownie obracać. Umożliwia granie na spadki, jest płynniejszy w porównaniu z akcjami małych spółek.
No dobra, ale dlaczego wciąż upieram się przy bessie? Nawet jeśli małe spółki spadają, większość jest już w bessie, płynne spółki z WIG20 nadal dzielnie się bronią ledwie kilka procent pod kwietniowym szczytem. Popatrzmy zatem na WIG20USD weekly:
Wybity dołem klin jest w długim terminie niedźwiedzim sygnałem. Co innego krótki termin, istotny dla mnie jako gracza na FW20. Zauważmy, że spadki zatrzymał pierwszy poziom fibonacciego (23.6%) i nastąpiło dynamiczne odbicie.
Ponadto w piątek/sobotę mieliśmy pełnię księżyca, która wraz z zaćmieniami dość dobrze prognozuje ostatnio szczyty (strzałka w dół - zaćmienie) i dołki (strzałka w górę - pełnia):
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przez najbliższe 10 sesji (czyli do okolic zaćmienia) WIG20 wspinał się pod np. 2800 w ramach jakiejś wakacyjnej hossy. Zaćmienie księżyca będzie 30 lipca, zatem do tego czasu wstrzymam się z łapaniem górek shortami.
Podsumowanie.
Rynek jest aktualnie bardzo trudny. Wybrane towary, akcje i waluty na historycznych szczytach, niektóre dają sygnały kupna, zatem technicy grają na kontynuację trendu. Z drugiej strony coraz więcej spółek (na GPW większość) jest już w technicznej bessie (spadek conajmniej o 20% od szczytu).
Dolar rysuje fałszywe wybicia, nie może się określić w którą stronę pójdzie.
Wniosek? Odpuszczam waluty, dopóki nie narysują rozpoznawalnych dla mnie formacji i układów. Odpuszczam akcje, dopóki nie zobaczę silnego popytu, który potraktuję wyłącznie jako krótkoterminowe okazje. Odpuszczam też chwilowo krótkie pozycje na kontraktach, bo po kilku miesiącach spadków wzrasta ryzyko korekty.
Już jutro rynek może wykonać gwałtowny ruch i pokiereszować wszystkie zaprezentowane wykresy. Ale jednak są dla mnie drogowskazami, dzięki którym wciąż utrzymuję się na rynku i powoli zwiększam stan portfela. Nie są to oszałamiające kwoty, moje psychiczne uwarunkowania są wciąż za dużą przeszkodą w skutecznym graniu. Ostatnio znowu zmarnowałem wiele okazji, o ile na FW20 było sporo zmyłek i mogę sobie wybaczyć przedwczesne kasowanie zysków, to FPKN schodził idealnie na wsparcia a ja nie potrafiłem usiedzieć na więcej niż 20% ruchu. Za tydzień jedziemy na urlop, będę miał więc dużo czasu na przeanalizowanie jak gram i co jestem w stanie zmienić, żeby grać skuteczniej.
Na koniec ropa i uzasadnienie ucięcia niewielkich zysków na RCSCRAOPEN:
Jeśli SC.F osiągnie poziom 128$, ponawiam krótkie na ropę.
Dziś opiszę wytyczne do moich planów gry na najbliższe dni, tygodnie i miesiące. Pokażę jak widzę sytuację na indeksach giełdowych i walutach w różnych perspektywach czasowych i jakie wynikają z tego wnioski dla gry: jakie instrumenty wybiorę, jakie kierunki obstawię.
1. Dolar
Planowałem kupować dolara po teście średniej 200-dniowej oraz 2 ważnych fibo ok. poziomu 58 na USD_I, jednak okropna czarna świeca z 13 lipca powstrzymała mnie przed zakupem zielonego. Nie tak miało to wyglądać. Test był kompletnie nieudany dla dolara. Poleciał aż pod SMA50, co jest dla mnie sygnałem ostrzegawczym.
Dopóki USD_I broni 56.3 nadal możliwe jest, że trend na dolarze już się zmienił, jednak po takiej wyprzedaży poczekam, aż wyrysuje się jakaś formacja odwrócenia, nim kupię USD.
Jeszcze gorzej prezentuje się dollar future (DX.F):
Całe wyjście tygodniowe górą z klina zostało zanegowane i rynek narysował świecę doji, charakterystyczną dla szczytów. Podobnie jak na indeksie dolara nie jest to jeszcze żaden sygnał, tylko negacja sygnału wzrostowego, jednak coraz bardziej uprawdopodabnia scenariusz kontynuacji trendu spadkowego na dolarze z poziomem ok. 70.5 .
Rozszerzmy wykres na skalę miesięczną:
Oba scenariusze, które lansuję zakładają wkrótce wzrosty na dolarze. Przypomnę, że zakładam zmianę kierunku przepływu kapitału z rynków rozwijających się (EM) na rozwinięte (DM) i początek w przyszłym roku hossy technologicznej. Dla krótkoterminowego gracza foreksowego ten wykres nie niesie wielkiej wartości, gdyż jak pokazałem wcześniej i na dziennym, i na tygodniowym wykresie, wybicie dolara zostało zanegowane, a jednocześnie rynek nie potwierdził kontynuacji trendu spadkowego.
Wykres ten jest jednak istotny dla mnie w skali roku, gdyż pokazuje poprzez bliskość istotnych wsparć, jak niebezpieczne jest dalsze granie na osłabienie dolara i umocnienie surowców. Nawet jeszcze jedna dynamiczna fala spadkowa na dolarze powinna być wykorzystywana tylko do szybkich zagrań na FX czy CFD a nie fundamentalnych decyzji dla swoich oszczędności na zasadzie "kupuję fundusze surowcowe za wszystko co mam, bo wszyscy tak robią, a dolar się sypie, ropa leci na 200$, złoto na 2000$ itd.".
Krótkie wyjaśnienie, dlaczego zagrałem na wyłapanie szczytu na NZDUSD blisko 0.85:
Wykres co prawda miesięczny, ale na dziennym linia też ładnie szła. Tutaj kusi mnie zagrać S, bo potencjał spadków jest spory, jednak wykresy USD nie wyglądają na razie zachęcająco, więc się wstrzymuję. Zwłaszcza, że NZD może pokusić się o przetestowanie fibo50 całej fali spadkowej od lat 70-tych.
2. Złoty
Nasza waluta jest w wieloletnim trendzie spadkowym a niedawna silna wyprzedaż po przełamaniu linii trendu wzrostowego od lutego 2009 uwiarygadnia nowe dołki:
Wielu ludzi uważa, że analiza techniczna jest wróżeniem z fusów. Opisywałem swój pogląd na AT i niestety wbrew obiegowej opinii, że złoty się wkrótce umocni, a obecne kłopoty są wywołane "przejściowymi" problemami Grecji, scenariusz panicznej wyprzedaży naszej waluty jest wg mnie bardzo prawdopodobny. Nie wiem czy coś już widać w fundamentach, jednak wysokie prawdopodobieństwo krachu PLNa pokazuje wykres.
3. Akcje
Odkąd w lutym ogłosiłem bessę kupuję akcje wyłącznie spekulacyjnie pod techniczne figury. Nie inwestuję w nic długoterminowo. W piątek kilka akcji obiło się o dna kanałów spadkowych i może poszukam okazji na jakieś korekcyjne odbicia po 5-20%, jednak ADLINE dobitnie pokazuje, że coraz więcej spółek spada:
SWIG80 nie opadł jeszcze na fibo23.6, więc łapanie noży na ostro wyprzedanych maluchach jest zbyt ryzykowne:
Mój scenariusz - z dala od akcji, kupować na chwilę, jak pojawia się popyt i wywalać po osiągnięciu paru procent zysku.
Co innego płynne spółki z WIG20, ale o tym w ostatnim punkcie.
4. Kontrakty terminowe
W bessie to praktycznie jedyny dostępny dla przeciętnego spekulanta na GPW instrument, którym można zyskownie obracać. Umożliwia granie na spadki, jest płynniejszy w porównaniu z akcjami małych spółek.
No dobra, ale dlaczego wciąż upieram się przy bessie? Nawet jeśli małe spółki spadają, większość jest już w bessie, płynne spółki z WIG20 nadal dzielnie się bronią ledwie kilka procent pod kwietniowym szczytem. Popatrzmy zatem na WIG20USD weekly:
Wybity dołem klin jest w długim terminie niedźwiedzim sygnałem. Co innego krótki termin, istotny dla mnie jako gracza na FW20. Zauważmy, że spadki zatrzymał pierwszy poziom fibonacciego (23.6%) i nastąpiło dynamiczne odbicie.
Ponadto w piątek/sobotę mieliśmy pełnię księżyca, która wraz z zaćmieniami dość dobrze prognozuje ostatnio szczyty (strzałka w dół - zaćmienie) i dołki (strzałka w górę - pełnia):
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przez najbliższe 10 sesji (czyli do okolic zaćmienia) WIG20 wspinał się pod np. 2800 w ramach jakiejś wakacyjnej hossy. Zaćmienie księżyca będzie 30 lipca, zatem do tego czasu wstrzymam się z łapaniem górek shortami.
Podsumowanie.
Rynek jest aktualnie bardzo trudny. Wybrane towary, akcje i waluty na historycznych szczytach, niektóre dają sygnały kupna, zatem technicy grają na kontynuację trendu. Z drugiej strony coraz więcej spółek (na GPW większość) jest już w technicznej bessie (spadek conajmniej o 20% od szczytu).
Dolar rysuje fałszywe wybicia, nie może się określić w którą stronę pójdzie.
Wniosek? Odpuszczam waluty, dopóki nie narysują rozpoznawalnych dla mnie formacji i układów. Odpuszczam akcje, dopóki nie zobaczę silnego popytu, który potraktuję wyłącznie jako krótkoterminowe okazje. Odpuszczam też chwilowo krótkie pozycje na kontraktach, bo po kilku miesiącach spadków wzrasta ryzyko korekty.
Już jutro rynek może wykonać gwałtowny ruch i pokiereszować wszystkie zaprezentowane wykresy. Ale jednak są dla mnie drogowskazami, dzięki którym wciąż utrzymuję się na rynku i powoli zwiększam stan portfela. Nie są to oszałamiające kwoty, moje psychiczne uwarunkowania są wciąż za dużą przeszkodą w skutecznym graniu. Ostatnio znowu zmarnowałem wiele okazji, o ile na FW20 było sporo zmyłek i mogę sobie wybaczyć przedwczesne kasowanie zysków, to FPKN schodził idealnie na wsparcia a ja nie potrafiłem usiedzieć na więcej niż 20% ruchu. Za tydzień jedziemy na urlop, będę miał więc dużo czasu na przeanalizowanie jak gram i co jestem w stanie zmienić, żeby grać skuteczniej.
Na koniec ropa i uzasadnienie ucięcia niewielkich zysków na RCSCRAOPEN:
Jeśli SC.F osiągnie poziom 128$, ponawiam krótkie na ropę.
Labels:
akcje,
bessa,
forex,
fw20,
inwestowanie,
kontrakty terminowe,
nzdusd,
pln,
rcscraopen,
ropa,
swig80,
usd,
wig20usd
środa, 13 lipca 2011
Waluta jak u bankruta
Złoty wkońcu się pos...ł. Miłościwie panujący płemieł obwinia za słabość polskiej waluty kłopoty Grecji, nie zauważył biedaczyna, że nawet węgierski forint, kraju oficjalnie na skraju bankructwa, umocnił się do złotówki:
Jak widać węgierska metoda wyjścia z kryzysu poprzez reformy lepiej się sprawdza, niż Tuskowe zatrudnianie 100 tys. urzędasów i podwyżki dla budżetówki. Zgodnie z polską zasadą "po nas choćby potop" rudy zadłuża kraj na potęgę i w stylu greckim rozdyma państwo-draństwo polskie. Zagraniczni ynwestorzy doceniają jego trud i wywalają papierowe złoto:
Ludzie się zastanawiają, dlaczego nam się nigdy nie udaje. Dlaczego u nas buduje się prawie najdroższe drogi i stadiony na świecie (drożej tylko w Rosji), dlaczego te drogi są tragicznej jakości, dlaczego od czasów Hitlera nikt nie buduje w Polsce dróg betonowych, tylko asfaltowe, do generalnego remontu po 10 latach.
Ja Wam powiadam drodzy Czytelnicy, dlatego że żyjemy pod ruskim zaborem. Warszawą dalej rządzą kacapy mentalne. Polskie sądy zatrzymały się w rozwoju na czasach stalinizmu i tylko już nie zabija się ludzi w imię prawa, ale potrzymać 2 lata bez procesu w areszcie, wsadzić kogoś do paki bez powodu, to już normalka. A spróbuj się bronić, to wtedy już jest konkretny paragraf - stawianie oporu urzędnikowi państwowemu i można wsadzić do paki zgodnie z prawem.
Nasze elity są gnuśne i prymitywne, przez lata uważałem Balcerowicza za boga, wystarczyło pograć 2 lata na giełdzie, żeby dojrzeć jego dogmatyczną tępotę. A może to jest jakiś plan; zagraniczne elity uznały, że z tego kraju nic nie będzie, udzielają gigantyczne kredyty na przeżarcie, potem wymuszą prywatyzację wszystkiego (szpitale, wodociągi, komunikacja), przejmą za niemożliwe do spłacenia długi i nad polskim ludem zapanuje jakiś zorganizowany właściciel. A warszafka zajmie się trzymaniem Polaków za mordę, żeby nie podskakiwali faktycznej władzy, bo tylko do tego się nadaje.
CHFPLN:
Niesamowite, 23 czerwca napisałem "Co gorsza frank szwajcarski wybija górą z targetem ok. 3.55 (pierwszy przystanek 3.38)" i poszło prawie dokładnie jak w prognozie (najpierw ok. 3.40, spadek i wybicie na 3.50). Ponieważ jednak franek uderzył w wieloletni opór na wykresie miesięcznym, wolałem posiedzieć na dolarze, więc zarobiłem mniej. Tyle mojego, że czułem się pewniej :]
Co teraz? Wyjście dołem na indeksie złotówki jest bardzo złym sygnałem dla naszego kraju. Rząd nie podjął żadnych reform, podkręca tylko zamordyzm i usuwa resztki fasad demokracji. Pocieszamy się, że nie mordują jeszcze jak na wschodzie, ale już lektura wpisów blogerów, którzy krytykują obecny układ pokazuje, że ludzie się boją. Wymownie ujął to Ziemkiewicz: http://maczetaockhama.blogspot.com/2011/07/cos-sie-dzieje.html
W komentarzach taki kwiatek:
"Racjonalne Oszczędzanie pisze...
Najciekawsze, że publikując to co się publikuje - mówię o blogujących - sami się wystawiamy służbom na widelec.
Chyba muszę złagodzić nieco ton mojego bloga - bo się zawsze przy okazji komuchom dostaje, "premieru Tusku" dostaje, politykom dostaje..."
Czujecie to? "Polskie" służby specjalne podsłuchują miliony Polaków, chyba wszystkie służby całej Unii razem wzięte nie prowadzą takiej inwigilacji. Tego nie wprowadził straszny Kaczor, tylko ekipa "liberałów" ze światowcem Tuskiem na czele. Z demografii, eksplozji budowlanki i kredytu wynika, że mamy czasy późnego Gierka. Kacapy chcą chyba znowu wprowadzić stan wojenny.
Powołując się na raport szefa Kolegium ds. Służb Specjalnych oraz inne źródła, GW podaje, iż rocznie polska policja, sądy, ABW, prokuratura „bez żadnej kontroli i ograniczeń 1 mln 60 tys. razy pobrały billingi, dane abonentów i dane o przemieszczaniu się właścicieli telefonów (BTS)”. Daje to statystycznie 27,5 inwigilacji na 1000 dorosłych obywateli kraju. Jako drugie w inwigilowaniu obywateli zaklasyfikowały się służby czeskie, lecz tylko z ze wskaźnikiem 10/1000. Dane dla Niemiec wynoszą: 0,2/1000 — wg GW.
PS
USDPLN target 3.02:
Jak widać węgierska metoda wyjścia z kryzysu poprzez reformy lepiej się sprawdza, niż Tuskowe zatrudnianie 100 tys. urzędasów i podwyżki dla budżetówki. Zgodnie z polską zasadą "po nas choćby potop" rudy zadłuża kraj na potęgę i w stylu greckim rozdyma państwo-draństwo polskie. Zagraniczni ynwestorzy doceniają jego trud i wywalają papierowe złoto:
Ludzie się zastanawiają, dlaczego nam się nigdy nie udaje. Dlaczego u nas buduje się prawie najdroższe drogi i stadiony na świecie (drożej tylko w Rosji), dlaczego te drogi są tragicznej jakości, dlaczego od czasów Hitlera nikt nie buduje w Polsce dróg betonowych, tylko asfaltowe, do generalnego remontu po 10 latach.
Ja Wam powiadam drodzy Czytelnicy, dlatego że żyjemy pod ruskim zaborem. Warszawą dalej rządzą kacapy mentalne. Polskie sądy zatrzymały się w rozwoju na czasach stalinizmu i tylko już nie zabija się ludzi w imię prawa, ale potrzymać 2 lata bez procesu w areszcie, wsadzić kogoś do paki bez powodu, to już normalka. A spróbuj się bronić, to wtedy już jest konkretny paragraf - stawianie oporu urzędnikowi państwowemu i można wsadzić do paki zgodnie z prawem.
Nasze elity są gnuśne i prymitywne, przez lata uważałem Balcerowicza za boga, wystarczyło pograć 2 lata na giełdzie, żeby dojrzeć jego dogmatyczną tępotę. A może to jest jakiś plan; zagraniczne elity uznały, że z tego kraju nic nie będzie, udzielają gigantyczne kredyty na przeżarcie, potem wymuszą prywatyzację wszystkiego (szpitale, wodociągi, komunikacja), przejmą za niemożliwe do spłacenia długi i nad polskim ludem zapanuje jakiś zorganizowany właściciel. A warszafka zajmie się trzymaniem Polaków za mordę, żeby nie podskakiwali faktycznej władzy, bo tylko do tego się nadaje.
CHFPLN:
Niesamowite, 23 czerwca napisałem "Co gorsza frank szwajcarski wybija górą z targetem ok. 3.55 (pierwszy przystanek 3.38)" i poszło prawie dokładnie jak w prognozie (najpierw ok. 3.40, spadek i wybicie na 3.50). Ponieważ jednak franek uderzył w wieloletni opór na wykresie miesięcznym, wolałem posiedzieć na dolarze, więc zarobiłem mniej. Tyle mojego, że czułem się pewniej :]
Co teraz? Wyjście dołem na indeksie złotówki jest bardzo złym sygnałem dla naszego kraju. Rząd nie podjął żadnych reform, podkręca tylko zamordyzm i usuwa resztki fasad demokracji. Pocieszamy się, że nie mordują jeszcze jak na wschodzie, ale już lektura wpisów blogerów, którzy krytykują obecny układ pokazuje, że ludzie się boją. Wymownie ujął to Ziemkiewicz: http://maczetaockhama.blogspot.com/2011/07/cos-sie-dzieje.html
W komentarzach taki kwiatek:
"Racjonalne Oszczędzanie pisze...
Najciekawsze, że publikując to co się publikuje - mówię o blogujących - sami się wystawiamy służbom na widelec.
Chyba muszę złagodzić nieco ton mojego bloga - bo się zawsze przy okazji komuchom dostaje, "premieru Tusku" dostaje, politykom dostaje..."
Czujecie to? "Polskie" służby specjalne podsłuchują miliony Polaków, chyba wszystkie służby całej Unii razem wzięte nie prowadzą takiej inwigilacji. Tego nie wprowadził straszny Kaczor, tylko ekipa "liberałów" ze światowcem Tuskiem na czele. Z demografii, eksplozji budowlanki i kredytu wynika, że mamy czasy późnego Gierka. Kacapy chcą chyba znowu wprowadzić stan wojenny.
Powołując się na raport szefa Kolegium ds. Służb Specjalnych oraz inne źródła, GW podaje, iż rocznie polska policja, sądy, ABW, prokuratura „bez żadnej kontroli i ograniczeń 1 mln 60 tys. razy pobrały billingi, dane abonentów i dane o przemieszczaniu się właścicieli telefonów (BTS)”. Daje to statystycznie 27,5 inwigilacji na 1000 dorosłych obywateli kraju. Jako drugie w inwigilowaniu obywateli zaklasyfikowały się służby czeskie, lecz tylko z ze wskaźnikiem 10/1000. Dane dla Niemiec wynoszą: 0,2/1000 — wg GW.
PS
USDPLN target 3.02:
wtorek, 12 lipca 2011
Bessa wszystkich wessa cz. 2 (analizer S&P500)
Po opublikowaniu w lutym wpisu o bessie grałem już praktycznie 90% czasu S. Kwietniowy szczyt na akcjach nie zrobił mi krzywdy, jednak zysk zjadły certyfikaty na spadki ropy. Uśrednianie i granie przeciwko hiperboli było surową, ale bardzo przydatną lekcją, bo uwolniłem się wreszcie od myślenia "spółkami" na rzecz myślenia "portfelem".
Także i w tym podejściu widzę dużo przeszkód w długoterminowym zarabianiu, ale nie jestem jeszcze w pełni świadomy, by myśleć "skuteczną grą". To taki stan, kiedy nie myślisz o tym, ile masz na koncie, czy ile musisz zarobić, żeby osiągnąć kolejny pułap, tylko skupiasz się na znalezieniu najlepszego trade'a, ustawiasz SL i TP i określasz plan zachowania, gdy idzie trochę inaczej niż zakładałes (np. kurs zatrzymuje się w połowie ruchu i zmienia się otoczenie rynkowe). Niby oczywiste, ale i tak dla 80% graczy na rynku za trudne.
Choć moje niedźwiedzie nastawienie było wyśmiewane, okazało się póki co bardzo skuteczne. Po pierwsze uchroniłem kapitał, bo zwiałem ze wszystkich akcji. Czasem zagrałem MSP, LTS czy IDM, bez większych sukcesów. Granie S kontraktami pozwoliło odrobić z nawiązką wypracowany zysk i dziś portfel wypłynął na nowy szczyt.
Także nieszczęsne certy na spadki ropy przynoszą zyski. Skorzystałem tutaj z mojej ulubionej taktyki: jak coś jest mocno wyprzedane i nie jest to spółka, która może zbankrutować, to kupuję. W grudniu-marcu 2008/2009 grałem tak na wzrosty ropy (RCCRUAOPEN). Była to najmniej stresująca gra - jak spadało poniżej 9zł, to kupowałem, jak rosło pod 10zł, sprzedawałem. W 2010 roku ta sama taktyka działała przez pół roku na pszenicy RCWHTAOPEN. Od kwietnia działa na RCSCRAOPEN (spadki ropy) "kup poniżej 170, sprzedaj powyżej 180".
Czy to koniec trendu wzrostowego na ropie? Kiedy akcje rozpoczynają bessę, na surowcach trend potrafi jeszcze trwać w najlepsze. Czytałem wpis bodajże u Trystero, w którym przedstawił badania jakiegoś analityka, z których wynikało, że nie istenieje taka prawidłowość. Mogła się pojawić przez jakiś czas, ale nie jest to trwałe zjawisko. Ja wciąż gram pod scenariusz płynnościowy, tj. jak źródełko z darmowym dolarem wysycha, wszystkie ryzykowne aktywa notują spadki a obligacje rosną. Jak Ben drukuje, rośnie wszystko, ze szczególnym naciskiem na towary.
Ponadto drugie założenie oparte o analizę wieloletnich cykli jest takie, że towary kończą swój cykl wzrostowy i po tej bessie nastąpi wieloletnia hossa na spółkach (przede wszystkim technologicznych). Przewodnikiem jest złoto, które powinno zgodnie z cyklem zachowywać się do 2012 lepiej niż akcje i inne towary:
Po 2012 pozbyłbym się złota (jeśli ktoś kupował pod spekulację), chyba że to polisa na bankructwo systemu fiat. Przy moim kapitale lepiej będzie kupić płynne akcje. Przedwojenni posiadacze akcji niemieckich koncernów wyszli na nich po wojnie lepiej, niż właściciele obligacji (kaputt) a nawet metali szlachetnych ( http://etfko.blogspot.com/2011/05/back-to-roots-bezposredni-zakup-akcji.html ).
Teraz zobaczmy co pokazuje analizer:
Wciąż te same daty, choć kilka (koniec lat 30-stych, panika 1895) już wypadło.
Mamy prawdopodobnie odwrócenie trendu na dolarze. Do pewności brakuje mi wybicia na dollar future:
natomiast dollar index jest już na założonym poziomie 58, testował SMA200 i na korekcie zamierzam kupić zielonego:
SMA200 i 2 ważne FIBO to nie byle jaki opór. Myślę, że powstrzymają dolara do piątku a w przyszłym tygodniu zielony odpadnie od nich i na np. fibo38.2 od dołka zacznę go akumulować.
Także i w tym podejściu widzę dużo przeszkód w długoterminowym zarabianiu, ale nie jestem jeszcze w pełni świadomy, by myśleć "skuteczną grą". To taki stan, kiedy nie myślisz o tym, ile masz na koncie, czy ile musisz zarobić, żeby osiągnąć kolejny pułap, tylko skupiasz się na znalezieniu najlepszego trade'a, ustawiasz SL i TP i określasz plan zachowania, gdy idzie trochę inaczej niż zakładałes (np. kurs zatrzymuje się w połowie ruchu i zmienia się otoczenie rynkowe). Niby oczywiste, ale i tak dla 80% graczy na rynku za trudne.
Choć moje niedźwiedzie nastawienie było wyśmiewane, okazało się póki co bardzo skuteczne. Po pierwsze uchroniłem kapitał, bo zwiałem ze wszystkich akcji. Czasem zagrałem MSP, LTS czy IDM, bez większych sukcesów. Granie S kontraktami pozwoliło odrobić z nawiązką wypracowany zysk i dziś portfel wypłynął na nowy szczyt.
Także nieszczęsne certy na spadki ropy przynoszą zyski. Skorzystałem tutaj z mojej ulubionej taktyki: jak coś jest mocno wyprzedane i nie jest to spółka, która może zbankrutować, to kupuję. W grudniu-marcu 2008/2009 grałem tak na wzrosty ropy (RCCRUAOPEN). Była to najmniej stresująca gra - jak spadało poniżej 9zł, to kupowałem, jak rosło pod 10zł, sprzedawałem. W 2010 roku ta sama taktyka działała przez pół roku na pszenicy RCWHTAOPEN. Od kwietnia działa na RCSCRAOPEN (spadki ropy) "kup poniżej 170, sprzedaj powyżej 180".
Czy to koniec trendu wzrostowego na ropie? Kiedy akcje rozpoczynają bessę, na surowcach trend potrafi jeszcze trwać w najlepsze. Czytałem wpis bodajże u Trystero, w którym przedstawił badania jakiegoś analityka, z których wynikało, że nie istenieje taka prawidłowość. Mogła się pojawić przez jakiś czas, ale nie jest to trwałe zjawisko. Ja wciąż gram pod scenariusz płynnościowy, tj. jak źródełko z darmowym dolarem wysycha, wszystkie ryzykowne aktywa notują spadki a obligacje rosną. Jak Ben drukuje, rośnie wszystko, ze szczególnym naciskiem na towary.
Ponadto drugie założenie oparte o analizę wieloletnich cykli jest takie, że towary kończą swój cykl wzrostowy i po tej bessie nastąpi wieloletnia hossa na spółkach (przede wszystkim technologicznych). Przewodnikiem jest złoto, które powinno zgodnie z cyklem zachowywać się do 2012 lepiej niż akcje i inne towary:
Po 2012 pozbyłbym się złota (jeśli ktoś kupował pod spekulację), chyba że to polisa na bankructwo systemu fiat. Przy moim kapitale lepiej będzie kupić płynne akcje. Przedwojenni posiadacze akcji niemieckich koncernów wyszli na nich po wojnie lepiej, niż właściciele obligacji (kaputt) a nawet metali szlachetnych ( http://etfko.blogspot.com/2011/05/back-to-roots-bezposredni-zakup-akcji.html ).
Teraz zobaczmy co pokazuje analizer:
Wciąż te same daty, choć kilka (koniec lat 30-stych, panika 1895) już wypadło.
Mamy prawdopodobnie odwrócenie trendu na dolarze. Do pewności brakuje mi wybicia na dollar future:
natomiast dollar index jest już na założonym poziomie 58, testował SMA200 i na korekcie zamierzam kupić zielonego:
SMA200 i 2 ważne FIBO to nie byle jaki opór. Myślę, że powstrzymają dolara do piątku a w przyszłym tygodniu zielony odpadnie od nich i na np. fibo38.2 od dołka zacznę go akumulować.
piątek, 8 lipca 2011
Wodzu prowadź!
Kiedy WIG20 bił rekordy w 2007 roku wiele małych spółek było już w bessie od roku. W czasie ustanawiania dołka bessy w lutym 2009 r. niektóre spółki były już w hossie, m.in. KGHM, ale także segment spółek deweloperskich. Od końca zeszłego roku deweloperzy znowu wyprzedzają WIG, jednak już w przeciwnym kierunku:
Praktycznie każdy indeks branżowy na GPW traci od conajmniej pół roku. Rynek ciągną duże, płynne spółki. W ten sposób niezwykle ciężko zarobić na spadkach - na małych spółkach się nie da, a kontrakty indeksy rosną.
Dlatego warto mieć jakiegoś przewodnika, który wskazuje przegrzanie rynku. Taką silną spółką z rozwiniętego rynku jest Volkswagen:
Jak widać każda hossa musi się zakończyć hiperboliczną euforią. Czekam na VOW po 172 jako sygnał top dla rynku. Wodzu prowadź!
środa, 6 lipca 2011
Generał przed decydującym starciem, bessa i tak będzie ;)
Miedź dotarła do oporu kanału spadkowego:
Wykupiony RSI sugeruje korektę. Dziś mamy lekkie (na razie) spadki.
Cała fala spadkowa na miedzi była robiona trójkami i nie zeszła poniżej 38.2% fali wzrostowej od maja zeszłego roku. Średnia 200-sesyjna była silnym wsparciem a wybicie górą neguje na razie scenariusze bessy. Sytuacja wygląda podobnie jak w miejscu zaznaczonym strzałką.
Czy zobaczymy zatem 5-tą falę wzrostów na miedzi z zasięgiem powyżej 500? Odpowiedzi trzeba szukać w zachowaniu dolara, ale ten cały czas tańczy pod oporem:
To jest właśnie ten moment, w którym przez ostatni rok traciłem najwięcej pieniędzy. Po dobrej serii podczas fali spadkowej wychodziłem z S-ek prawie w dołku. Następnie czekałem na jakiś silniejszy opór wynikający z fibo, średnich i kanałów i wracałem na krótkie pozycje, żeby wyłapać optymalną pozycję.
Tymczasem okazywało się, że trend nadrzędny (wzrostowy) trwa dalej i optymalnie zajęte pozycje przynoszą straty. Zamiast uciąć je póki były małe, dobierałem na kolejnych oporach, uśredniałem i ucinałem dopiero wtedy, gdy już zaczynały poważnie boleć :]
Tym razem nauczony doświadczeniem nie pakuję się w shorty. I teraz wczuwam się w tysiące ludzi podobnych do mnie, którzy podjęli podobną decyzję. Niektórzy nawet stwierdzili - tyle razy w ciągu tej hossy dobierałem krótkie, ale ruch spadkowy nie był kontynuowany i traciłem. Więc tym razem pójdę z trendem i zagram long.
Popatrzmy jeszcze raz na zamieszczony wyżej wykres dolara. Czy jego ostatnie zachowanie nie przypomina wam trochę uklepywania dna w 2008 roku? Wtedy było pewne, że poleci na 1.50zł (dziś konsensus to 2.50).
Akcje na GPW mocno potaniały przez ostatni kwartał. Na wielu widać świetne okazje. Na onecie ostatnio polecają przecenione akcje deweloperów. Poukładajmy zatem fakty:
- mieliśmy 4 podwyżki stóp procentowych
- rząd nie ma kasy, zadłuża się prawie 1 tusk rocznie (1 tusk = 100 mld zł), dlatego drenuje spółki dywidendami
- deweloperzy budują na potęgę, mimo że mamy najwyższą od lat podaż gotowych mieszkań; tyle że nie ma kto ich kupować - wyż demograficzny się kończy, coraz mniej młodych ludzi wchodzi na rynek; kredyt jest coraz trudniej dostępny a ceny mieszkań wciąż bujają w kosmosie; na bańce mieszkaniowej wyrosło nie tylko wiele firm deweloperskich, ale i cała otoczka w stylu doradców kredytowych, pośrednictwa finansowego i mieszkaniowego; spadająca płynność urealnia potrzeby rynkowe i wiele z tych firm przeżywa problemy i wkrótce zaczną upadać;
- ropa od kilku miesięcy stoi powyżej 100$.
Do hossy potrzeba płynności. Strumienie kapitału muszą zalewać rynek. Dotychczas głównym źródłem był kredyt. W obecnym systemie pieniądz tworzy się z powietrza pod zastaw zaciągniętej pożyczki. Kiedy kredyt konsumencki się załamał, zadłużanie wzięły na siebie państwa. Ale i tutaj pojawiają się problemy, bo limity zadłużenia państw osiągnęły alarmujące poziomy a ożywienie gospodarcze nie wróciło.
Widzimy to na naszej giełdzie - kredyt konsumencki w Polsce się kurczy, dlatego małe spółki spadają. Natomiast zagraniczne banki pożyczają z Fedu dolary prawie za darmo, kupują lokalne waluty powodując ich umocnienie i "inwestują" w najbardziej płynne spółki, żeby w razie czego móc szybko zwiać. Kapitał dociera tylko na WIG20 a właściwie WIG5.
Zalewanie rynków gotówką powoduje utrzymanie nieefektywnych i niepotrzebnych miejsc pracy (biurokracja, pośrednicy finansowi) i niszczy produkcyjną część gospodarki, bo kapitał ucieka w towary. Wysokie ceny zmniejszają siłę nabywczą ludzi, spada konsumpcja i zyski spółek, zaczynają się zwolnienia i koło się zamyka.
Ben Bernanke wierzył, że zalewając rynki tanim dolarem uniknie skurczu deflacyjnego z czasów Wielkiej Depresji. Ludzie trzymali pieniądze i nie kupowali, dlatego wszystko taniało, upadały fabryki i rosło bezrobocie. Jedyne co uzyskał to to, że wszystko drożeje a pozostałe skutki są podobne.
Popatrzmy teraz na jakich przesłankach odbywają sie aktualne wzrosty:
- kolejny kwartał będzie lepszy
- będzie nowy dodruk dolarów (QE3)
- wzrosty odbywają się po ścianie strachu, dlatego im gorzej teraz, tym lepiej dla akcji :)
Takie argumenty są głównym uzasadnieniem wzrostów.
Kryzys był po to, żeby strząsnąć z rynku przerośnięte instytucje finansowe; głównych sprawców bańki na towarach i mieszkaniach. Niestety nie udało się - bankierzy przerzucili długi na podatników i urośli w siłę. Natura jednak nie premiuje obżarstwa, w naturze nie ma otyłych zwierząt, bo szybko stają się pożywką wygłodniałych watah.
Dlatego nadejdzie drugie dno kryzysu. Po 30 latach coraz łatwiejszej dostępności kapitału, cykl się odwróci. Pieniądz podrożeje. Ci którzy wierzyli, że uratują swój majątek inwestując w ziemię czy nieruchomości rozczarują się, bo zadłużone państwa obłożą ich podatkami. Ci którzy kupowali towary, metale szlachetne na szczycie cyklu będą wściekli, bo kapitał popłynie na rynki rozwinięte w poszukiwaniu nowych technologii energetycznych i
materiałowych (zamiast drogich miedzianych kabli światłowody itd.).
Wykupiony RSI sugeruje korektę. Dziś mamy lekkie (na razie) spadki.
Cała fala spadkowa na miedzi była robiona trójkami i nie zeszła poniżej 38.2% fali wzrostowej od maja zeszłego roku. Średnia 200-sesyjna była silnym wsparciem a wybicie górą neguje na razie scenariusze bessy. Sytuacja wygląda podobnie jak w miejscu zaznaczonym strzałką.
Czy zobaczymy zatem 5-tą falę wzrostów na miedzi z zasięgiem powyżej 500? Odpowiedzi trzeba szukać w zachowaniu dolara, ale ten cały czas tańczy pod oporem:
To jest właśnie ten moment, w którym przez ostatni rok traciłem najwięcej pieniędzy. Po dobrej serii podczas fali spadkowej wychodziłem z S-ek prawie w dołku. Następnie czekałem na jakiś silniejszy opór wynikający z fibo, średnich i kanałów i wracałem na krótkie pozycje, żeby wyłapać optymalną pozycję.
Tymczasem okazywało się, że trend nadrzędny (wzrostowy) trwa dalej i optymalnie zajęte pozycje przynoszą straty. Zamiast uciąć je póki były małe, dobierałem na kolejnych oporach, uśredniałem i ucinałem dopiero wtedy, gdy już zaczynały poważnie boleć :]
Tym razem nauczony doświadczeniem nie pakuję się w shorty. I teraz wczuwam się w tysiące ludzi podobnych do mnie, którzy podjęli podobną decyzję. Niektórzy nawet stwierdzili - tyle razy w ciągu tej hossy dobierałem krótkie, ale ruch spadkowy nie był kontynuowany i traciłem. Więc tym razem pójdę z trendem i zagram long.
Popatrzmy jeszcze raz na zamieszczony wyżej wykres dolara. Czy jego ostatnie zachowanie nie przypomina wam trochę uklepywania dna w 2008 roku? Wtedy było pewne, że poleci na 1.50zł (dziś konsensus to 2.50).
Akcje na GPW mocno potaniały przez ostatni kwartał. Na wielu widać świetne okazje. Na onecie ostatnio polecają przecenione akcje deweloperów. Poukładajmy zatem fakty:
- mieliśmy 4 podwyżki stóp procentowych
- rząd nie ma kasy, zadłuża się prawie 1 tusk rocznie (1 tusk = 100 mld zł), dlatego drenuje spółki dywidendami
- deweloperzy budują na potęgę, mimo że mamy najwyższą od lat podaż gotowych mieszkań; tyle że nie ma kto ich kupować - wyż demograficzny się kończy, coraz mniej młodych ludzi wchodzi na rynek; kredyt jest coraz trudniej dostępny a ceny mieszkań wciąż bujają w kosmosie; na bańce mieszkaniowej wyrosło nie tylko wiele firm deweloperskich, ale i cała otoczka w stylu doradców kredytowych, pośrednictwa finansowego i mieszkaniowego; spadająca płynność urealnia potrzeby rynkowe i wiele z tych firm przeżywa problemy i wkrótce zaczną upadać;
- ropa od kilku miesięcy stoi powyżej 100$.
Do hossy potrzeba płynności. Strumienie kapitału muszą zalewać rynek. Dotychczas głównym źródłem był kredyt. W obecnym systemie pieniądz tworzy się z powietrza pod zastaw zaciągniętej pożyczki. Kiedy kredyt konsumencki się załamał, zadłużanie wzięły na siebie państwa. Ale i tutaj pojawiają się problemy, bo limity zadłużenia państw osiągnęły alarmujące poziomy a ożywienie gospodarcze nie wróciło.
Widzimy to na naszej giełdzie - kredyt konsumencki w Polsce się kurczy, dlatego małe spółki spadają. Natomiast zagraniczne banki pożyczają z Fedu dolary prawie za darmo, kupują lokalne waluty powodując ich umocnienie i "inwestują" w najbardziej płynne spółki, żeby w razie czego móc szybko zwiać. Kapitał dociera tylko na WIG20 a właściwie WIG5.
Zalewanie rynków gotówką powoduje utrzymanie nieefektywnych i niepotrzebnych miejsc pracy (biurokracja, pośrednicy finansowi) i niszczy produkcyjną część gospodarki, bo kapitał ucieka w towary. Wysokie ceny zmniejszają siłę nabywczą ludzi, spada konsumpcja i zyski spółek, zaczynają się zwolnienia i koło się zamyka.
Ben Bernanke wierzył, że zalewając rynki tanim dolarem uniknie skurczu deflacyjnego z czasów Wielkiej Depresji. Ludzie trzymali pieniądze i nie kupowali, dlatego wszystko taniało, upadały fabryki i rosło bezrobocie. Jedyne co uzyskał to to, że wszystko drożeje a pozostałe skutki są podobne.
Popatrzmy teraz na jakich przesłankach odbywają sie aktualne wzrosty:
- kolejny kwartał będzie lepszy
- będzie nowy dodruk dolarów (QE3)
- wzrosty odbywają się po ścianie strachu, dlatego im gorzej teraz, tym lepiej dla akcji :)
Takie argumenty są głównym uzasadnieniem wzrostów.
Kryzys był po to, żeby strząsnąć z rynku przerośnięte instytucje finansowe; głównych sprawców bańki na towarach i mieszkaniach. Niestety nie udało się - bankierzy przerzucili długi na podatników i urośli w siłę. Natura jednak nie premiuje obżarstwa, w naturze nie ma otyłych zwierząt, bo szybko stają się pożywką wygłodniałych watah.
Dlatego nadejdzie drugie dno kryzysu. Po 30 latach coraz łatwiejszej dostępności kapitału, cykl się odwróci. Pieniądz podrożeje. Ci którzy wierzyli, że uratują swój majątek inwestując w ziemię czy nieruchomości rozczarują się, bo zadłużone państwa obłożą ich podatkami. Ci którzy kupowali towary, metale szlachetne na szczycie cyklu będą wściekli, bo kapitał popłynie na rynki rozwinięte w poszukiwaniu nowych technologii energetycznych i
materiałowych (zamiast drogich miedzianych kabli światłowody itd.).
sobota, 2 lipca 2011
Złoty uratowany, franek kończy karierę, scenariusze
PLN wybronił wsparcie, zobaczymy co dalej jak dobije do oporu trójkąta:
Frank szwajcarski prawdopodobnie zakończył trend aprecjacji. Różne aktywa i waluty są 'safe heaven', 3 lata temu były to obligacje USA i dolar, później złoto i srebro, teraz frank. Wszystko ma swój kres, a kto kupił na szczycie będzie płakał:
Na FW20 rośnie prawdopodobieństwo przedłużenia korekty do 2817-2826 (z przystankiem ok. 2800) :
Mój scenariusz na wakacje jest niejednoznaczny. Rynki pokazały moc, czy to kontynuacja hossy, czy wyżynanie niedźwiedzi nie potrafię ocenić. Postawiłem pieniądze na dolara, otwierając krótkie na oporze EURUSD:
Jeśli wyjdą górą, zamknę S-ki. Zasięg 1.5 i tam odtworzę pozycję. Odbicie od oporu, to powrót na linię trendu ok. 1.38 i take profit.
Wróciłem też na certyfikaty na spadki ropy:
Jest drogo więc skubię. Jeśli ropa przebije 117, to będzie jeszcze drożej i będę musiał się zredukować.
I to tyle z inwestycji. Zamknąłem z małą stratą Mostostal Płock. Miał wybić przed dywidendą w górę i być może to zrobi, ale spadł na nowy dołek po długiej konsolidacji, więc wolę nie ryzykować wodospadu. Łapanie spadających noży to główna przyczyna dużych strat. 2 razy się uda zarobić na odbiciu a raz popłyniesz i stracisz wszystko co zyskałeś z nawiązką.
Znowu cały wzrost robiony jest na kilku płynnych walorach z WIG20, a wiele małych i średnich spółek powybijało konsolidacje dołem i rozpoczęło trend spadkowy. Przewodnik stada w tej hossie KGHM dał sygnał już przedwczoraj:
Zasięg ~206zł.
Niedźwiedzi sygnał w średnim terminie to prawdopodobnie pęknięcie bańki na srebrze:
Potwierdzeniem będzie zejście na 30 i 25$/oz. Załamały się również bańki na surowcach rolnych:
Jednak krótkoterminowo takie wyprzedanie może sprzyjać korekcie wzrostowej, co widać np. na cukrze i ropie.
Reasumując: nie widzę okazji do długoterminowych inwestycji w akcje. Przy znakach ewidentnej siły byków będę próbował grać krótkoterminowo L na futy.
Niewiarygodna siła wzrostów przez ostatnie kilka dni na najsilniejszych indeksach i zmiana trendów na spadkowe na niektórych towarach to dla nie kolejny sygnał nadchodzącej bessy. Podobnie sprawa wygląda w Polsce:
Wig jeszcze się trzyma a wydmuszki z Newconnect już od ponad pół roku spadają.
I na koniec taka uwaga: kiedy S&P500 testował SMA200 large traders byli już S na akcjach, ale jeszcze L na futures. Po ostatnim wystrzale w górę są już S na akcjach i pochodnych. Z L-kami została ulica i fundusze.
Frank szwajcarski prawdopodobnie zakończył trend aprecjacji. Różne aktywa i waluty są 'safe heaven', 3 lata temu były to obligacje USA i dolar, później złoto i srebro, teraz frank. Wszystko ma swój kres, a kto kupił na szczycie będzie płakał:
Na FW20 rośnie prawdopodobieństwo przedłużenia korekty do 2817-2826 (z przystankiem ok. 2800) :
Mój scenariusz na wakacje jest niejednoznaczny. Rynki pokazały moc, czy to kontynuacja hossy, czy wyżynanie niedźwiedzi nie potrafię ocenić. Postawiłem pieniądze na dolara, otwierając krótkie na oporze EURUSD:
Jeśli wyjdą górą, zamknę S-ki. Zasięg 1.5 i tam odtworzę pozycję. Odbicie od oporu, to powrót na linię trendu ok. 1.38 i take profit.
Wróciłem też na certyfikaty na spadki ropy:
Jest drogo więc skubię. Jeśli ropa przebije 117, to będzie jeszcze drożej i będę musiał się zredukować.
I to tyle z inwestycji. Zamknąłem z małą stratą Mostostal Płock. Miał wybić przed dywidendą w górę i być może to zrobi, ale spadł na nowy dołek po długiej konsolidacji, więc wolę nie ryzykować wodospadu. Łapanie spadających noży to główna przyczyna dużych strat. 2 razy się uda zarobić na odbiciu a raz popłyniesz i stracisz wszystko co zyskałeś z nawiązką.
Znowu cały wzrost robiony jest na kilku płynnych walorach z WIG20, a wiele małych i średnich spółek powybijało konsolidacje dołem i rozpoczęło trend spadkowy. Przewodnik stada w tej hossie KGHM dał sygnał już przedwczoraj:
Zasięg ~206zł.
Niedźwiedzi sygnał w średnim terminie to prawdopodobnie pęknięcie bańki na srebrze:
Potwierdzeniem będzie zejście na 30 i 25$/oz. Załamały się również bańki na surowcach rolnych:
Jednak krótkoterminowo takie wyprzedanie może sprzyjać korekcie wzrostowej, co widać np. na cukrze i ropie.
Reasumując: nie widzę okazji do długoterminowych inwestycji w akcje. Przy znakach ewidentnej siły byków będę próbował grać krótkoterminowo L na futy.
Niewiarygodna siła wzrostów przez ostatnie kilka dni na najsilniejszych indeksach i zmiana trendów na spadkowe na niektórych towarach to dla nie kolejny sygnał nadchodzącej bessy. Podobnie sprawa wygląda w Polsce:
Wig jeszcze się trzyma a wydmuszki z Newconnect już od ponad pół roku spadają.
I na koniec taka uwaga: kiedy S&P500 testował SMA200 large traders byli już S na akcjach, ale jeszcze L na futures. Po ostatnim wystrzale w górę są już S na akcjach i pochodnych. Z L-kami została ulica i fundusze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)