Odchodzi 2024, niech żyje 2025. Mijający rok nie należał do moich najlepszych na giełdzie. Można było wycisnąć dużo więcej. Co zawiodło? To, co spracowało w dwóch poprzednich latach: selekcja. Mój system AST (Alokacja-Selekcja-Timing) polega na dostosowaniu kapitału przeznaczonego na akcje w zależności od cykli giełdowych (alokacja), wybraniu najlepiej rokujących spółek (selekcja) i kupnie ich w optymalnym technicznie momencie.
Alokacja jak zwykle spracowała dobrze - nie będę się powtarzał, zrobiłem o niej kilka wpisów w tym roku. Rynek poszedł jak po sznurku. I kiedy rynek rósł, mój portfel rósł z nim w miarę podobnie. A kiedy rynek zaczął spadać, mój portfel spadał znacznie słabiej, bo przesunąłem większość środków do gotówki, walut, obligacji i trochę spekulowałem na spadki. Jednak nie wystarczyło to do wygenerowania zadowalającej mnie stopy zwrotu, ponieważ zawiódł drugi element systemu, wspomniana wcześniej selekcja.
Postawiłem na hossę spółek surowcowych w drugiej części roku. KGHM, JSW, stalówki, kopalnie srebra, spółki paliwowe (UNT, PKN). Z całej tej puli urosły tylko KGH i UNT, co wystarczyło na pokrycie strat z pozostałych spółek.
Co mnie uratowało mimo błędnych decyzji? Timing. Analiza Techniczna. Mimo serii błędnych decyzji otwierania pozycji, wychodziłem z nich szybko z małymi stratami. W ten sposób utrzymałem portfel w polu niskiego ryzyka (szeroki margines bezpieczeństwa) z zachowanym potencjałem do wzrostu.
Lekcja 2024
Po kilkunastu latach na giełdzie nauczyłem się również czegoś ważnego. Coś, co może być dla wielu z was oczywiste odkąd jesteście na giełdzie, a ja tego nie widziałem przez lata. Nawet jeśli to do mnie docierało, nie przyjmowałem tego do świadomości i marnowałem okazje. Otóż: wykres liniowy jest równie ważny, co logarytmiczny. Pokażę to na przykładzie Mirbuda, który ostatecznie mnie otrzeźwił.
Przez całe życie giełdowe kierowałem się magią procentu składanego: otwierałem pozycje pod wzrost o x%. Naturalny zatem był dla mnie wykres logarytmiczny. Szukałem okazji, w których mogę powiększyć zaangażowany kapitał o 50-100%. Tak było właśnie z Mirbudem, na którym zbudowałem pozycję tuż przed wybiciem po ok. 3.60:
Wejście perfekcyjne: w kilka miesięcy podwoiłem zaangażowany kapitał. Ale kurs wszedł w konsolidację i w końcu nie wytrzymałem, i pod koniec 2023 zamknąłem pozycję, żeby uwolnić kapitał pod inne zagrania.
Tymczasem po zakończeniu re-akumulacji Mirbud wykonał kolejny wzrost o 100%. Tyle, że to już nie jest to samo 100% co wcześniejsze. Dopiero wykres liniowy pokazuje skalę możliwego zysku:
Wcześniej 100% oznaczało zysk 3.60 na akcji. Drugi ruch z tej pozycji to już 7.20 zł zysku na akcji. Każdy kolejny punkt procentowy jest warty znacznie więcej.
Oczywiście to nie tak, że dopiero teraz to do mnie dotarło. Koncepcję rozumiałem, ale nie potrafiłem utrzymywać skoncentrowanych pozycji, bo byle korekta zjadała zbyt dużo zysku. Nie mogąc wysiedzieć na dużej pozycji, redukowałem ją, lub często całkowicie zamykałem. To samo działało na szczęście w drugą stronę: kiedy pozycja spada, nie skaluję jej. Jeżeli chcę ją utrzymać z powodów fundamentalnych, pozwalam by malała i stawała się nieistotna dla portfela.
Za komfort utrzymywania pozycji z niższym ryzykiem zapłaciłem niższym zwrotem. Mój błąd polegał na tym, że niedostatecznie analizowałem pozycję po jej otwarciu. Robiłem wnikliwe analizy przed podjęciem decyzji o kupnie. Znajdowałem spółki niedowartościowane fundamentalnie, z krzyczącymi wskaźnikami technicznymi. Ale po zdobyciu zasięgów technicznych zamykałem je, zamiast dokonać ponownej analizy fundamentalnej.
Jednocześnie muszę zaznaczyć, że to nie jest tak proste. Większość moich zagrań opartych o technikę zadziałała właśnie dlatego, że brałem ten "pewny" 50-100% zysk. Np. KGHM czy OTS. OTS kupiłem po 14 zł, wyprzedałem w okolicach 50 zł, zgarniając przy okazji dywidendy. Dzisiaj spółka jest znowu notowana po 14 zł. Dlaczego zatem utrzymałem OTS a nie MRB? Bo urósł szybciej, bez rocznej przerwy w połowie ruchu. Trend był wyraźny i znacznie łatwiejszy do prowadzenia pozycji. To jest temat na osobny wpis. I przede wszystkim do analizy pod korektę swoich przekonań i systemu.
Projekcja 2025
Ok, przejdźmy do projekcji.
Założenie nr 1: depresja/kryzys 2025. Zrobiłem o tym cały cykl, więc nie będę się powtarzał. W skrócie:
- brak reform, oparcie rozwoju o pompowanie rynku nieruchomości (dociskanie innych gałęzi gospodarki podatkami, jednocześnie wspierając dopłatami i ulgami banki i deweloperów). Doprowadziło to do sytuacji, w której ludzie zamykają swoje biznesy i lokują oszczędności w nieruchomości.
- czynnik zewnętrzny: uwiąd Unii Europejskiej. Socjaliści kolejny raz dowiedli, że system planowy i regulacja wszystkich aktywności nie działa. Ponieważ jednak system się jeszcze jakoś kula, będziemy czekać na spektakularny upadek. Ludzie działają jak pasikonik z bajki o mrówce i koniku polnym. Bawią się póki jest lato, a kiedy przychodzi zima protestują, bo nikt nie zgromadził zapasów. Winter is coming. System jest jak gałąź. Mało kto widzi drobne pęknięcia, kiedy jest zbyt mocno naginana. Dopiero trzaśnięcie towarzyszące złamaniu otworzy szeroko oczy. Niestety to oznacza, że już za późno. Za późno.
Założenie nr 2: trwa III Wojna Światowa o dominację.
Chiny są fabryką świata. Każde państwo, które pokonywało dotychczasowego lidera pod względem produkcji, prędzej czy później dążyło do zastąpienia go. Zjednoczone Niemcy rzuciły wyzwanie Imperium Brytyjskiemu, bo produkowały więcej. Przegrały, ponieważ Anglię wsparło USA, które prześcignęło wszystkich w produkcji.
Kiedy trwa wojna, drożeją surowce. Zwaśnione strony zamykają granice, blokują szlaki komunikacyjne, uderzają w strategiczne elementy systemu gospodarczego. Wszystko to powoli się rozkręca. Zaczyna się od ceł, sankcji na wybrane produkty. Piraci blokują szlaki morskie, wybuchają gazociągi, statki przecinają kable komunikacyjne. Metodą wet za wet strony zginają gałąź, licząc że ta nie pęknie, doprowadzając do pełnoskalowego konfliktu.
Świat czeka na pokój w 2025. Ale czy może być pokój z Rosją? Rosja jest już bankrutem. Ktoś musi uratować ich gospodarkę przed implozją. Albo zrobią to Chiny, albo Zachód. Wzięcie na barki Rosji oznacza uczynienie z niej państwa frontowego. Po co inaczej pozwolić im odbudować gospodarkę? Pierwsze co zrobią, to odtworzą arsenały. Rosja jest nieprzewidywalna, po co miałbyś odbudować im armię, jeśli zaraz może skierować ją przeciwko tobie? Strona, która dźwignie Rosję, rzuci ją przeciwko drugiej. Na razie Rosja trwa dzięki dostawom z Chin i służy ich interesom. Kupuje Chinom czas na produkcję floty, lotnictwa, schronów, rakiet, milionów dronów.
Optymiści liczą, że konflikt przerodzi się najwyżej w drugą Zimną Wojnę. Obawiam się, że to myślenie życzeniowe. Zimna Wojna nie przerodziła się w pełnoskalowe starcie, ponieważ NATO wiedziało, że ZSRR blefuje. ZSRR nie mógł zaatakować Zachodu, bo na każdą rakietę, którą skierowałby w USA, spadłoby na nich 10 rakiet amerykańskich. Dlatego dużo straszył i krzyczał, ale nic nie mógł zrobić - podobnie jak teraz Putin. Chiny są natomiast zagadką. Siedzą cicho, zbroją się i produkują. Przepłacają za know-how, a jak nie mogą go kupić, kradną.
Odpłynąłem trochę za bardzo w przyszłość, bo opisany proces zostanie rozłożony na lata, być może dekady. Mam też wiarę w ludzkość, że rozwiąże go przy stole negocjacyjnym. Powinniśmy jednak publicznie rozpatrywać podobne scenariusze, inaczej damy się zaszantażować wrogiej agenturze, która musi utrzymać nas jak najdłużej w uśpieniu.
W czasie wojny państwa powiększają deficyty. Dodruki dewaluują waluty. To oznacza wyższe rentowności długu.
Rząd Tuska planuje rekordowy deficyt. Zakładam, że obligacje 10-letnie będą się poruszać w przedziale 5-7.5% przez kilka lat, nim zerwą się z łańcucha.
Wcześniej grałem pod korektę na 4.5%, ale inflacja się trzyma.
Spójrzmy na Cena/Zysk polskich akcji:
Jest tanio. Cały nasz region jest tani ze względu na wojnę. Plus konsekwencja inflacji (oczekiwanie wyższego zwrotu z kapitału, który konkuruje z wyższymi odsetkami z obligacji). Ciekawe, że nie dotyczy to amerykańskich akcji. Czyżby kapitał uciekał do bezpieczeństwa? Jeśli zakładamy, że tym razem prawdziwa wojna rozegra się na Dalekim Wschodzie, nie będzie zamknięcia giełdy, odcięcia od zagranicznych kont itd., prędzej czy później rozwadniane złotówki trafią i na GPW.
Dlatego zakładam, że nie będzie dużej bessy. Jest po prostu za tanio. Zakładam, że bessa przyjmie kształt podwójnego dna (bessa W):
Pierwsza fala spadków trwa od połowy 2024 i powinna kulminować w pierwszej połowie 2025. Później nastąpiłoby odbicie, kulminujące pod koniec 2025 i wtórna fala bessy na początku 2026.
Podobne wnioski płyną z analizy ceny do wartości księgowej dla całego WIG:
Wnioski:
- nie będzie długich, synchronicznych spadków całego rynku, w których spada wszystko bez względu na fundamenty,
- selekcja będzie kluczowa, branże i spółki rotacyjnie będą wchodzić w trendy,
- odbicie w 2025 będzie dłuższe niż korekty w 2022,
- trzeba uważać pod koniec 2025. Wielu zapakuje się w akcje na długi termin licząc na powtórkę końcówki 2022 - wtedy trzymanie akcji dało rekordowe zwroty w latach 2023-2024. Myślę, że początek 2026 sfalsyfikuje tą strategię.
Zapraszam do dyskusji.