niedziela, 2 lipca 2017

Konflikty wewnętrzne

Co jakiś czas wzbiera we mnie uczucie, że muszę się zresetować. Czynności, które wcześniej sprawiały przyjemność zaczynają nużyć, nie chce się czytać książek i komiksów, które wcześniej przyprawiały o dreszczyk, nie chce się uczyć gry na gitarze czy języków obcych. Stać mnie tylko na przeskakiwanie między blogami, wykresami, twitterem i fejsem w poszukiwaniu czegoś, co może na chwilę zaciekawić. Bardziej to jednak męczy, niż pomaga na znużenie. Na krótką metę ulgę dają treningi fizyczne, ale i one są jak wieczorne piwko - jest odprężająco do kolejnego dnia, gdy natłok myśli znowu daje znać o sobie.

Można to przeczekać, nastrój jest wypadkową wielu cykli. Po nocy wychodzi słońce itd. U mnie jednak sprawdza się fizyczne wyczerpanie. Maraton lub bieg ultra, przejście przez punkt, w którym organizm jest zbyt zmęczony by myśleć i uwolnienie się od wszelkich powinności świata zewnętrznego. Zostaje egzystencja, odczuwanie ograniczeń ciała, radość z prostych rzeczy jak odpoczynek na pieńku czy kubek zupy dyniowej. Na finiszu wielka radość, że już koniec katorgi i kilka następnych dni w trakcie których otępienie miesza się z przypadkowym zachwytem nad przyrodą czy zasłyszaną piosenką.

Psycholog powie, że taka potrzeba resetu to wynik konfliktów wewnętrznych. Zapewne tak mam, zrobiłem kiedyś sobie psychologiczny autoportret (polecam książkę, nie ma tu żadnej ezoteryki, tylko wypracowane naukowo metody) i dominujący w moim przypadku okazał się typ sumienny. Nie było to dla mnie niespodzianką, w szkole należałem do prymusów, w firmie czy pracy nigdy nie chciałem nawalić. Z drugiej strony odkąd pamiętam poszukiwałem celu i sensu życia, ocierałem się zatem o różne prądy religijno-filozoficzne. To balansowanie między potrzebą budowy materialnego dziedzictwa i duchowego rozwoju jest przyczyną pojawiających się regularnie dysonansów.

Konflikty wewnętrzne mogą być niebezpieczne, szczególnie jeśli ktoś doświadczył traumy lub za narzędzie resetu wybiera alkohol czy narkotyki. Psychoterapia polega na znalezieniu przyczyny konfliktów i wypracowaniu kompromisu w wykluczających się algorytmach, które nami sterują i/lub znalezieniu bezpiecznego ujścia narastającej frustracji. Pomocne może być też podejście duchowe, czyli świadome przeżywanie tego co dzieje się w ciele, nawet jeśli tego nie rozumiemy. Pisałem o tym na blogu, kiedy siedziałem w buddyjskich klimatach. Dla mnie ta droga była ważna, bo pozwoliła ułożyć sprawy duchowe, dla których nie znalazłem wytłumaczenia w naszej zachodniej kulturze. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, może przewertować archiwum i zajrzeć do ebooka.


5 komentarzy:

  1. Raz na jakiś czas dochodzę do takiego momentu, że czuję to co wcześniej przynosiło mi satysfakcję teraz zaczyna mnie już nudzić lub drażnić (np. prowadzenie bloga). Tracę motywację do działania itp. Wtedy także robię sobie mały reset, ale nie robię tego alkoholem. Po prostu daje sobie na jakiś czas spokój z wykonywaniem tych czynności. Za to oddaje się lekkiej książce lub głupkowatej komedii. Następnie sięgam po karteczkę na której wypisane mam swoje życiowe cele, jeszcze raz ustałam swoje życiowe priorytety, odpowiadam sobie na pytanie dlaczego to wszytsko jest dla mnie takie ważne i znowu wracam do robienia starych czynności. Teraz już znowu z energią i satysfakcją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Dedek za ten wpis. Ja od dłuższego czasu czuję, że się wypaliłem. O ile kiedyś byłem bardzo zmotywowany i ambitny, to obecnie wiele rzeczy neguję - drażnią mnie, choć w głębi serca wiem, że są wartościowe i warto by było je odkryć na nowo. Obecnie zbyt wiele czasu zajmuje mi przeglądanie sieci, czytania krótkich tekstów. Na książkę nie mam sił, choć porozpoczynanych mam chyba z 14 tytułów. Wiele rzeczy mnie nuży. Myśli mi skaczą i trudno mi się skoncentrować na pisaniu wartościowych tekstów.

    Książki polecone postaram się przeczytać, choć nigdy swojego wypalenia nie widziałem w kontekście konfliktów wewnętrznych. Wątpię też, aby mi szczególnie pomogły, skoro Ty pogłębiłeś swoją świadomość o swój autoportret, a mimo tego wciąż wpadasz w "odrętwienie"... chyba, że wiesz jak z nich skutecznie wychodzić. Piszesz o bieganiu, które jednak pomaga na krótką metę. Co jeszcze Ci pomaga? Szukasz wsparcia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli takie wypalenie przeciąga się i standardowe sposoby nie pomagają, to może być znak, że dojrzałeś do głębszej zmiany. W końcu starzejemy się, w życiu są różne etapy, jako dziecko się bawisz, jako młodzieniec imprezujesz z przyjaciółmi, których porzucasz gdy zakładasz rodzinę. Potem dzieci wyfruwają, kryzys wieku średniego (nie mój etap jeszcze ;) , wnuki, ogródek i bye. Wbrew obiegowej opinii, że to oznaka przeciętności życia, te etapy mają swój sens. Tak funkcjonuje homo sapiens, poddanie się naturalnemu biegowi nie wyklucza robienia innych rzeczy.

      Usuń
  3. Kryzys wieku średniego właśnie mnie dopadł... Zadałem sobie pytanie czy to co robiłem dotychczas, wszystkie cele które chciałem osiągnąć , moje dążenia czy aby na pewno były "moje"?? Czy rzeczywiście żyjemy świadomie??? Czy nasze uwarunkowanie, pierwszych 5 lat naszego życia nie odciska w nas takiego piętna iż podświadomie zmierzamy w kierunku naszego uwarunkowania??? Wybór partnera, środowiska, pracy,czy to wszystko aby świadomy wybór???

    OdpowiedzUsuń
  4. Ponoć przebudzenie jest bolesne;)

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca