czwartek, 30 grudnia 2010

Brawo rząd, brawo Dyzma!

Do nowego roku nie miałem o czym pisać (przy okazji szczęśliwego życzę wszystkim czytelnikom), ale dzisiejsza wiadomość o reformie OFE autentycznie mnie uradowała. Byłem pewien, że Donald będzie dążył do utrzymania obecnego systemu (tj. przelewania naszej kasy do OFE, które biorą horendalne prowizje i potem kupują za tą kasę obligacje, żeby rząd mógł zaciągnięty dług wpłacić do ZUS, w którym brakuje na emerytury), ale w zamian będzie kombinował, żeby nie księgować zaciągniętego długu. Jednym słowem: krawaciarze mieli urwać swoją dolę, a rząd nie powiększać długu w papierach.

Tymczasem miłe zaskoczenie: cwaniaki z OFE nie będą pobierać prowizji za pieniądze, które i tak zasilają ZUS. Mało kto wie, że corocznie OFE kasują też ułamek procenta od całych zgromadzonych środków - nic dziwnego zatem, że wielu ludzi ma na "swoich" kontach emerytalnych mniej pieniędzy niż im zabrano. Po prostu ta część środków, którą nam zabiera ZUS nie przeleci przez łańcuszek OFE-rząd-ZUS, gdzie każdy podbiera swoją dolę, tylko od razu trafi do emerytów.

Od dawna uważam, że cała ta reforma emerytalna to była jedna wielka granda, żeby banda finansistów kosiła miliardy za nic.  Jeśli ktoś wierzy, że OFE zgromadziły jakieś aktywa jest naiwniakiem - pieniądz raz zabrany, nigdy do nas nie wróci. Zdecydowana większość tych środków, to obligacje RP, które rząd emitował pod wypłaty bieżących emerytur - super fundament. Biorąc sprawę na chłopski rozum - w jaki sposób tysiące krawaciarzy i akwizytorów może wygenerować jakieś realne bogactwo?

Także z mojej strony - punkt dla premiera. Nie jest tak, że wiecznie narzekam - zawiódł mnie strasznie jeśli chodzi o obiecywane uwolnienie energii Polaków (brak ułatwień w prowadzeniu biznesu, biegunka legislacyjna, dokręcenie śruby i podwyższenie podatków) czy reformy administracji (szczyt absurdu - zapowiedział w 2009 roku redukcję o 10% administracji, po czym zatrudnił kilkanaście procent urzędasów więcej), żałosne ukazanie niemocy państwa polskiego po tragedii smoleńskiej. Za OFE ma moje całkowite (no może 5/7*100%) poparcie, bo ja krawaciarzom nawet tych pozostałych 2% z groszem nie chcę oddawać.

Giełda - polecam jeden z nowszych wpisów Stoję_i_Patrzę :
http://stojeipatrze.blogspot.com/2010/12/wykres-dnia-srednia-predkosc-statkow.html
który dowodzi, że źle się dzieje w Państwie Środka. Scenariusz wielkiego kryzysu chińskiego obstawiam od ponad 2 lat, od września próbowałem grać na krach bańki nieruchomości w Chinach szorcąc australijskiego dolara, co nie przyniosło dobrych efektów. Dzięki listopadowej korekcie przywróciłem stan depozytu, a potem wycofałem się. Tym razem wracam do krótkich pozycji na dolara australijskiego i dołożyłem S NZDUSD (dolar nowozelandzki):


Jest to zagranie pod prąd silnego trendu, więc nikomu nie polecam kopiowania. Swoją strategię grania na walutach już kiedyś wyłożyłem - opiera się o regresję do średniej i stosunkowo niewielką w porównaniu do akcji zmienność (np. w tym roku trend wzrostowy na AUDUSD był bardzo silny, ale para urosła tylko 13.2% - sprzedając go dzisiaj blisko szczytu ryzykuję niewiele, a szansa na ok. 5% zysku wydaje się całkiem spora). Jeśli problemy Chin wyjdą na wierzch i zakończy się szalona spekulacja na miedzi, australijska waluta może równie szybko polecieć w dół.

Ostatni miesiąc tego roku był dla mojego portfela taki jak wykres WIG20:


 Takiej kiszonki jak była w grudniu, to chyba od maja 2009 nie widziałem. Liczę, że w styczniu nadejdzie solidna fala spadków, chyba że goldmany dalej będą pompować KGH, wkońcu C/WK dla tej spółki to tylko 2.47 . Myślałem nawet, żeby kupić sztabkę srebra, ostatecznie za tą samą cenę nabyłem kilka książek i komiksów, których wartość jest dla mnie niewspółmiernie wyższa.

Do zobaczenia w przyszłym roku.

sobota, 18 grudnia 2010

Chrześcijaństwo wychodzi z bessy

Na blogu Trystero pojawił się ciekawy wpis o kolejnym narzędziu Google'a, które umożliwia badanie występowania częstości słów w książkach. Koncern chce zbudować wielką cyfrową bibliotekę spuścizny ludzkości.

Z ciekawości wpisałem słowo "redemption" (zbawienie), wybrałem okres od 1600 roku i otrzymałem taki wykres:



Zaraz, zaraz - gdzieś już ten kształt widziałem. To przecież moja znajoma spółka TPSA :)


Z punktu analizy technicznej wychodzi na to, że dno bessy zostało ubite i zmienia się trend (kurs wybił z kanałów spadkowych). W przypadku tepsy na lata, dla chrześcijaństwa na całe wieki.

Wygląda na to, że o. Rydzyk i Roman Karkosik byli jednymi z największych wizjonerów w Polsce ogłaszając budowę sieci teleinformatycznej "wRodzinie". Piszę "byli", gdyż coś się we współpracy nie ułożyło i projekt upadł. Na szczęście czasu na koszenie zysku jest jeszcze sporo.

środa, 15 grudnia 2010

FW20 wybił górą "trikiem"

Od ponad tygodnia FW20 kreśli trójkąt i zwodzi raz misie, raz byki:



Tymczasem wartość FW20H11 jest aż 30 pkt wyższa. Co więcej dzisiaj LOP na serii marcowej jest już większy niż na grudniowej. Oznacza to, że wykres FW20H11 zastąpi FW20Z10 w ogólnym FW20 - a zatem trójkąt już wybił górą z tej konsolidacji i to od razu na poziomie 2800pkt! (zaznaczone pogrubioną linią i strzałką).

Nie dam głowy, że dokładnie tak przebiega proces podmiany serii na wykresie, ale chyba właśnie w dniu, w którym LOP na jednej jest wyższy niż na drugiej, stooq dokonuje wymiany w wykresie ogólnym. Mamy zatem kolejny argument za dalszą jazdą na północ (ostateczna kapitulacja niedźwiedzi na conajmniej 2850):


Ale żeby było zabawniej po wybiciu bardzo często są nawrotki, zatem FW20H11 może spaść 30pkt nim ruszy na północ :) (jak zaznaczyłem na załączonym obrazku). Jaki z tego morał? W tygodniu wygasania kontraktów lepiej siedzieć z boku.

piątek, 10 grudnia 2010

Ostateczna kapitulacja niedźwiedzi

A ja rosnę i rosnę,
latem zimą na wiosnę.
I niedługo przerosnę,
mamę, tatę i sosnę.

2850pkt - to mój typ.



czwartek, 9 grudnia 2010

Marek Zuber radzi: kup akcje deweloperów :)

Jak zainwestować milion radzi dzisiaj wybitny analityk Marek Zuber. Szerokiej publiczności znany z opowiadania pierdołów w TV, natomiast kilku inwestorom z pośredniczenia w sprzedaży akcji i obligacji bankrutów (przy okazji pozdrowienia dla akcjonariuszy POLJADLO).

Zobaczmy przepis na bogactwo:

Dwa fundusze akcji to 50 proc. naszego portfela, akcje deweloperów kupowane indywidualnie na giełdzie – 40 proc. i wreszcie trochę gotówki – zostawione na okazje.

Te 10% w gotówce to chyba na uśrednianie ;)

Jak tam rajd św. Mikołaja drodzy inwestorzy? Trafiliście na te 5% spółek, którymi bijemy rekordy? Dzisiaj w cenie spółki surowcowe, zatem nici z mojego przebiegłego planu równoległej bessy na spółkach i towarach - wystarczyło trochę więcej poczytać, żeby nie pisać głupot:


Zatem szykujmy się na przyszłoroczne rekordy cen benzyny. Tym razem Kaczor powinien spytać Donalda Dyzmę: czy wie pan ile kosztują ziemniaki? A litr benzyny? :) A Dyzma odpowie: to wszystko wina spekulantów!

No a ja biedny pomagam ile się da mojemu drogiemu premierowi, szorcę tę ropę, żeby benzynka po 5zł nie chodziła. Został mi ostatni bastion: fibo50% i tutaj mam nadzieję na mały zjazd brenta, tak na 80$ i zmykam z krótkich:


No chyba, że z marszu przebiją i wystrzelą na 105$, gdzie biegnie kolejne fibo i ten kanał wyżej. Na razie dolar trochę za mocny się wydaje, ale kto wie. Mamy hossę przecież :]

3 tygodnie listopada były okresem polowania. Grudzień póki co ledwie na 0. Trochę poszorciłem, więc w łapki dostałem, ale nadrobiłem Mosto-Płockiem i bujam się w miejscu. Longi jakoś strach brać, S-ki przed rozliczeniem serii odpuszczam.

Choć nie umiem na nich zarabiać, to cieszą mnie te hiperboliczne wzrosty - będzie z czego spadać. Im wyżej, tym lepiej, tym mocniejsza będzie regresja do średniej.

Na koniec zajrzyjmy na polecane przez Marka Zubera spółki deweloperskie. Indeks WIG_DEWEL:

Długa konsolidacja przy sma45 week. Ledwie naruszone fibo38.2 . Widać, że formuje się jakiś trójkąt albo klin. Zejdźmy na wykres dzienny:


Od dna indeks wykonał impuls 5-falowy w górę. Od ponad roku kreśli strukturę trójkąta/klina - niestety nie potrafię odczytać czy składa się on z piątek, czy trójek.  Widzę głównie trójki i jakieś bardziej złożone układy korekcyjne, co może oznaczać, że jest to trójkąt korygujący wzrosty od dna - a zatem pan Zuber może trafić z prognozą i rzeczywiście zobaczymy rajd na deweloperach.

Jednak kupowanie teraz akcji deweloperów to czysta ruletka - lepiej poczekać na wybicie - jeśli pójdzie górą (np. na 3000pkt), wykona nawrotkę i wybicie zostanie wybronione - wtedy można bezpiecznie kupić akcje. Pamiętajmy, że lepiej stracić okazję, niż kapitał.

wtorek, 7 grudnia 2010

Matematyka na giełdzie

Przeczytałem niedawno książkę "Matematyk gra na giełdzie" J.A. Paulosa, który utopił fortunkę na dotcomach, ciekawie wtyłumaczył kilka zjawisk i zgrabnie wyjaśnił, dlaczego AT nie działa :) Autor jest przykładem, że wiedza akademicka nie zawsze stoi w parze ze świadomością. Przez bite dwa lata uśredniał w dół akcje i opcje kupna na WorldCom aż do bankructwa swojej perły.

Książka przedstawia różne koncepcje na temat rynków kapitałowych, które są dla mnie bardziej intelektualną zabawą, jednak znalazło się kilka rzeczy, o których warto wiedzieć i stosować w praktyce. Co do AT, to moim zdaniem autor (z książki wynika, że jest zwolennikiem błądzeń losowych) nie wgłębił się w jej naturę i nie zgadzam się z jego przekonaniami. Moim zdaniem giełda jest, podobnie jak świat, chaotyczna. Rządzą nią pewne prawa, jednak czynników jest tak wiele i tak bardzo ukrytych przed nami, że nie potrafimy przewidywać ruchów cen.

Są jednak ludzie, których mózgi odnalazły ukryte zależności i dzięki temu robią na giełdzie fortuny. Nie musi to być uświadomiona umiejętność, są przecież ludzie autystyczni, którzy obliczają nieliniowe problemy w ułamku sekundy lub grają Chopina po pierwszym przesłuchaniu.

Co ciekawe autor przygotował dość proste matematyczne uzasadnienie takich przypadków: tak jak w serii 10 rzutów monetą trafia się statystycznie raz na 1024 razy seria 10 orłów, tak też nie powinien dziwić fakt, że są fundusze, które notują regularnie wysoką stopę zwrotu. Z teorii prawdopodobieństwa wynika, że takie fundusze wygrywające muszą występować, jak i muszą występować regularni looserzy.

W różnych okresach pewne taktyki gry przynoszą ponadprzeciętne zyski i dopiero ich szerokie zastosowanie sprowadza skuteczność do 0.  Podoba mi się sposób, w jaki Paulos wytłumaczył zasadę regresji do średniej. Wśród sportowców rozpowszechniony był mit pechowego wpływu zdjęcia na okładce pewnego magazynu sportowego. Każdy rekordzista, który dostąpił zaszczytu bycia na pierwszej stronie, niemal natychmiast doznawał kontuzji lub tracił formę.

Tymczasem wytłumaczenie z matematycznego punktu widzenia jest proste: sportowcy są aktualnie bardzo dobrze wytrenowani i niewiele odstają od siebie umiejętnościami. Jednocześnie każdemu może przytrafić się seria suckesów - znowu podstawy prawdopodobieństwa. Po tej serii sukcesów oczy wszystkich zwracają się na sportowca, magazyny wrzucają jego podobiznę na pierwszą stronę po czym.. następuje regresja do średniej :)

Podobnie jest ze spółkami, walutami i towarami. Każda akcja budzi reakcję. Metodę regresji do średniej stosowałem od samego początku z całkiem dobrymi rezultatami. Nie wymaga ona wielkiej filozofii - w przypadku spółki oceniam najpierw fundamenty, stabilność i płynność; takie wymogi spełniał w tym roku PGE i PGN. Ceny poniżej wartości księgowej, dywidendy, można było założyć, że wkrótce nastąpi wychylenie w stronę lekkiego przewartościowania i będzie zarobek. I był.

Inny przykład to dolar. Zajrzyjmy na wykres dzienny ze średnimi sma200 i sma400:

Sądząc po średnich dolar może być lekko niedowartościowany, ale jest już zbyt blisko średnich, by podjąć dobrą decyzję na najbliższe tygodnie. Dobrą okazją do kupna było wychylenie z listopada, a wcześniej można było sprzedawać w czerwcu. Przejdźmy na wykres tygodniowy:

Widzimy, że od 2 lat dolar konsoliduje się przy średniej 200-tygodniowej. Względem niej nie jest ani przewartościowany, ani niedowartościowany. Przejdźmy zatem na wykres miesięczny:


Tym razem średnia 200-miesięczna biegnie znacznie powyżej aktualnych poziomów. Można zatem szukać okazji do gry na wzmocnienie dolara w perspektywie kilku najbliższych lat.

Taktyka regresji do średniej wymaga dobrego MM, jest z zasady anty-trendowa, choć można otwierać pozycje na krótszych interwałach po zmianie trendu krótkoterminowego. Na chłopski rozum stosuje ją większość graczy, którzy zgadują górki i dołki, jednak w ich przypadku nie ma podejścia metodycznego. "Kupuj gdy leje się krew, sprzedawaj gdy wszyscy są chciwi" to też jedno z pasujących powiedzeń.

Kolejne praktyczne spostrzeżenie, którego wagi nie docenia większość inwestorów: średni zwrot z inwestycji. Czy możemy stracić na inwestycji, która co miesiąc przynosi średnio 1% zysku w skali roku? Poprzednio napisałem, że celuję w podobny wynik. Zróbmy najprostsze wyliczenie:

Kapitał początkowy: 30000

1% 30300
1% 30603
1% 30909,03
1% 31218,12
1% 31530,3
1% 31845,6
1% 32164,06
1% 32485,7
1% 32810,56
1% 33138,66
1% 33470,05
1% 33804,75
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: 12,68%

Teraz wprowadźmy kilka modyfikacji - nasz system notuje lepsze i gorsze miesiące, ale średnio i tak wyciąga 1% miesięcznie:

2% 30600
-3% 29682
5% 31166,1
3% 32101,08
1% 32422,09
-3% 31449,43
2% 32078,42
-4% 30795,28
1% 31103,24
4% 32347,37
2% 32994,31
2% 33654,2
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: 12,18%

Stopa zwrotu już pół procenta niższa niż poprzednio. A co jeśli ryzykujemy bardziej, grając np. całym kapitałem?

30000
-30% 21000
0% 21000
0% 21000
40% 29400
0% 29400
0% 29400
-20% 23520
0% 23520
20% 28224
0% 28224
1% 28506,24
1% 28791,3
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: -4,03%

Średnio zarabialiśmy 1% miesięcznie, by rok skończyć ze stratą 4.03% . Na koniec zabawmy się w gracza foreksowego, który chce szybko zarobić krocie na wysokim lewarze i wyciąga średnio 1% miesięcznie:

30000
-50% 15000
52% 22800
-50% 11400
52% 17328
-50% 8664
52% 13169,28
-50% 6584,64
52% 10008,65
-50% 5004,33
52% 7606,58
-50% 3803,29
52% 5781
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: -80,73%

Z 30 zostało nam mniej niż 6 tys. Jest to powszechna pułapka, którą zastawiają na nas zarządzający funduszami - zarobiliśmy dla naszych klientów średnio 10% rocznie przez ostatnie 10lat! Wpłacasz a potem się okazuje, że ciężko pokonać w dłuższym terminie lokatę.

Widzimy, że w przyjętym interwale czasowym (np. miesiącu) lepiej pracować w pierwszym rzędzie nad zachowaniem kapitału a dopiero potem nad maksymalizacją stopy zwrotu. Tutaj tkwi również przyczyna niepowodzeń większości inwestorów. Załóżmy, że kupiłeś akcje 2 firm za dwie równe części kapitału - jedna urosła 20%, druga straciła 20%. Ostateczny wynik: 0, jednak decydujesz się na realizację zysku na pierwszej a drugą uśredniasz, żeby odrobić stratę. Skąd my to znamy? U większości niedojrzałych graczy największa pozycja jest zawsze ta najbardziej stratna.

Bardzo niedoceniany czynnik na giełdzie to prowizje. Dwóch inwestorów gra na akcjach spółki, której cena wynosi 1zł. Jeden chce sprzedać drugiemu 10tys. akcji, po czym odkupić je w tej samej cenie. Prześledźmy transakcje:

Przed sprzedażą:
Portfel 1:
0zł na koncie, 10tys. akcji wycenianych na 10000zł

Portfel 2:
10000zł na koncie
Suma: 20000zł.

Sprzedawca wystawia 10k akcji na S, ale nabywca kupuje tylko tyle, ile może po odjęciu prowizji:

Po transakcji:

Portfel 1:
9922.15zł na koncie, 39 akcji wartych 39zł
Portfel 2:
9961 akcji wycenianych na 9961zł, 0.15zł na koncie
Suma: 19922.3zł.

Teraz akcje wracają do poprzedniego właściciela:

Portfel 1:
0.61zł na koncie, 9883 akcji wartych 9883zł

Portfel 2:
78 akcji wycenianych na 78zł, 9844.46zł na koncie

Suma: 19806.07zł.

Jedna transakcja kupna-sprzedaży zabiera z rynku 0.78% wartości transakcji. Kiedy kupujesz i sprzedajesz pakiet akcji, z rynku znika 1.56% wartości transakcji. Jaki z tego płynie wniosek praktyczny? Jeśli na giełdy nie płynie kapitał z zewnątrz, twoje szanse na zarobek maleją. Maleją jeszcze szybciej kiedy w czasie bessy ludzie uciekają z funduszy.

Wniosek? Szukaj biura z niską prowizją lub ograniczaj liczbę transakcji. Ze wzlędu na psychiczne uwarunkowania, inwestowanie na długich odcinkach czasowych w moim wypadku póki co odpada. Dlatego wybrałem XTB, gdzie prowizja wynosi 0.25% od transakcji.

Na koniec odpowiedź, dlaczego nie gram na funduszach. Załóżmy, że nasz fund ma 60% szansy zarobić 1% w danym miesiącu i 40% stracić 1%. Wrzucamy dane do arkusza kalkulacyjnego:

Kapitał: 10000zł
1%    10100
1%    10201
1%    10303,01
1%    10406,04
1%    10510,1
-1%   10405
1%    10509,05
-1%   10403,96
1%    10508
-1%   10402,92
-1%   10298,89
1%    10401,88

Na koniec roku mamy ok. 4%. Gdybyśmy teraz sprzedali, zapłacimy podatek 19% i netto otrzymamy 3.25%. Jednak załóżmy, że gramy aktywnie i na koniec miesiąca wypłacamy pieniądze. Jeśli osiągamy zysk, płacimy 19% podatku:

1%   10081
1%   10162,66
1%   10244,97
1%   10327,96
1%   10411,61
-1%  10307,5
1%   10390,99
-1%  10287,08
1%   10370,4
-1%  10266,7
-1%  10164,03
1%   10246,36

Tym razem zysk to niecałe 2.5% . Kiedy tracimy, księgujemy 100% ubytku, jednak gdy zyskujemy, na konto trafia tylko 81% profitu. Doliczmy do tego wysokie prowizje funduszy i mamy odpowiedź, dlaczego większość Polaków na nich traci.

Znowu matematyka (i przepisy podatkowe) grają przeciwko nam. Dlatego lepiej byłoby kupić na giełdzie jakiś ETF, niestety póki co mamy taki tylko na WIG20.

PS Zapomniałem napisać o bardzo ważnej rzeczy, którą przypomniała mi książka: w układzie chaotycznym nie ma sensu prognozować za daleko w przód. Dlaczego? Ponieważ błędy bardzo szybko się kumulują. Z tego względu niemożliwe jest przewidywanie pogody na dłużej niż tydzień w przód.

Tymczasem inwestorzy (zwłaszcza elliotowcy) bardzo często rysują możliwe scenariusze z dokładną rozpiską fal. Jeśli oznaczasz pierwszy impuls z trafnością 60%, wystąpienie tego i kolejnego jest mniej prawdopodobne. W układzie quasi-losowym, w którym określasz przyszły ruch zawsze z szansą 60% i jest on niezależny od poprzedniego, szansa że twój np. 3 falowy ruch wystąpi wynosi tylko 0.6*0.6*0.6 = 21.6%!

Jeśli uznamy, że fale Elliota działają i mamy tu prawdopodobieństwo warunkowe (czyli np. jeśli wystąpi impuls A, to szansa, że pojawi się B jest 75%) prawdopodobieństwo całkowite będzie co prawda wyższe niż 21.6%, ale nadal niewielkie.

Mamy tu do czynienia z kolejną pułapką: np. rozrysowujesz impuls falowy na dłuższy okres i indeks idzie jak po sznurku. Wzrasta wtedy twoja wiara w zakreślony scenariusz - odwrotnie do szansy wystąpienia całego układu w rzeczywistości.

środa, 1 grudnia 2010

Budujemy mosty dla pana starosty, taktyka

Listopad okazał się dla mnie najlepszym miesiącem na giełdzie. Przez wrzesień-październik wyprzedawałem akcje i zacząłem kumulowanie pozycji spadkowych oraz dolara. Zbywanie akcji zakończyło się częściowym powodzeniem: akcje Reinholda, Arctic, Hardexu, Jupitera, Mostostalu Export oraz Jago są już znacznie tańsze. Ale jedna ze spółek - Stąporków urósł prawie 100% od ceny, po której go kupowałem. Mnie zadowoliło tradycyjnie 5% :] Myślę, że zawodowiec straciłby na większości z tych akcji 5% a na ZUKu odrobił z nawiązką.

Znacznie gorzej było w przypadku walut i certyfikatów na spadki ropy. W początkach listopada, kiedy rynki zerwały się do ostatniej szarży, skumulowana strata przekraczała 3000zł. Do tego na 2 dni przed pierwszymi poważnymi spadkami dołożyłem S na FW20. Nie jest to duża kwota, ale gdybym wtedy uciął straty, skasowałbym ciężko uciułany tegoroczny zysk.

Wreszcie przyszły spadki. Przez cały miesiąc grałem wyłącznie kontraktami i walutami. Odrobiłem wszystkie straty i dołożyłem ok. 1000zł zysku. Cieszy mnie, że zachowywałem się bardzo spokojnie. Wchodziłem tylko w wysoko prawdopodobne sygnały, w momentach niepewności pozbywałem się kontraktów. Kiedy siła niedźwiedzi była przytłaczająca, otwierałem kontrakty na FW20 i zgarniałem kilka punktów. Kiedy byki odzyskiwały inicjatywę, nie wahałem się ucinać małych strat.

Najważniejsze to nie przedobrzyć; wcześniej takie dobre passy stawały się przyczyną późniejszych porażek, bo traciłem czujność i dalej grałem "z trendem", nie widząc że ten się już zmienił. Co gorsza zamiast skupiać się na ucięciu strat i kupowaniu pozycji z trendem, uśredniałem stratne pozycje. W listopadzie miałem sporo takich pozycji, ale kumulowanych na szczęście inteligentniej niż w lutym-kwietniu, więc wyjście na plus odbyło się szybko.

Dzisiaj z pozycji spadkowych zostały zredukowane certyfikaty na spadki ropy. Choć ropa jest silna, rosnący USDPLN pozwolił mi oddać część certów w okolicach uśrednionej ceny kupna. Pozbyłem się pozycji, bo rynek kreślił trójkąty na wielu indeksach. Dzisiaj trójkąt ten (póki co) wybił S&P500:


Po cichu liczyłem, że to korekcyjna fala B, po której nastąpią dalsze silne spadki (fala C), ale tak się nie stało. Nie zarobiłem, ale co ważniejsze nie straciłem.

Każdy ma jakąś taktykę. Niektórzy otwierają wiele pozycji i z większości wypadają na stop lossach a tam gdzie trafiają w trend, wyciągają duże zyski. Próbowałem tego sposobu, jednak choć ładnie wygląda na papierze, nie pasuje do mojej psychiki/aktualnego doświadczenia. W 2009 roku czuło się siłę rynku, wtedy bywało, że angażowałem w akcje nawet 80% środków, w tym roku przeciętnie 40-60% kapitału leżało w gotówce. Duża niepewność.

Taktykę krystalizującą się w moim przypadku nazwałbym "przyczajony tygrys". Zobaczyć mocny sygnał i dopiero wtedy uderzyć jak największą siłą. Krótko i intensywnie; półtora tygodnia i straty z 3 miesięcy zniwelowane, kolejne półtora tygodnia by zamienić je w zysk. Jak to możliwe, że najpierw odrobiłem ponad 3k a potem zarobiłem tylko 1k? Pierwsze co zrobiłem, to zredukowałem ryzyko, choć byłem na pozycjach z trendem :] Łatwiej było kumulować pod prąd, niż popłynąć z nim. I na to przyjdzie czas.

Przez resztę czasu nie ma nawet co zerkać na notowania. O swoich zamiarach informuje wykres. Używam też dość sporego filtra dla AT w postaci tzw. regresji do średniej. W skrócie wygląda to tak, że sygnały kupna na bardzo przewartościowanych walorach traktuję z dużą dozą ostrożności. Podobnie sygnał sprzedaży przy historycznych minimach nie skłoni mnie do wejścia w krótką pozycję - i dlatego nie panikowałem przy rekordach na AUDUSD i USDJPY. Tak duże odchylenia musiały się skorygować. Teraz już bym tych pozycji nie otwierał, natomiast nie wchodziłbym również z trendem przy przełamywaniu historycznych wsparć/oporów. Lepiej kupować, kiedy sygnały pojawiają się przy niedowartościowanym rynku i sprzedawać, kiedy rynek jest przewartościowany.

Do taktyki tygrysa potrzebna jest zatem znajomość wielu gałęzi rynku i ich specyfiki, ponieważ zawsze jest jakiś trend. Czasami na akcjach nic się nie dzieje, na kontraktach marazm a jakaś para walutowa jest w silnym trendzie. Innym razem wystrzeliwuje trend na towarach rolnych albo ropie. Choć wydaje się, że wykresów jest mnóstwo, wcale nie trzeba codziennie ślęczeć nad nimi - dla wielu spółek, walut i towarów wykreśliłem długoterminowe wykresy i zaglądam do nich rzadko.

Umieszczałem na blogu kiedyś wieloletni wykres Jutrzenki czy pszenicy i np. na konkretne wzrosty na pszenicy nastawiłbym się dopiero latem przyszłego roku. Na wszystko przychodzi czas. Na razie muszę się dużo nauczyć na foreksie i kontraktach, wciąż jestem dopiero w przedsionku. Podobno żeby w ogóle wejść na pierwszy stopień FX trzeba najpierw wyzerować depozyt. Mój DD na FX był ok. 50%, ale wróciłem do punktu wyjścia, więc potraktuję go psychicznie jako tego przysłowiowego bankruta.

Jaką widzę zaletę zaprezentowanego podejścia? Grając niewielkimi pozycjami w krótkim terminie pod dość mocne sygnały silnie ograniczam ryzyko (oraz potencjalne zyski). Jednak posiadam już jakąś przewagę, skoro generuję zysk. Tak zmieniał się co miesiąc portfel w tym roku (z uwzględnieniem w kwietniu podatku za zeszły rok):


1,75% 2,26% -1,64% -0,80% 1,25% 1,31% 0,96% 1,50% 1,09% -0,85% 3,20%

Na koniec listopada zysk wyniósł 10.40%. Niewiele - w zeszłym roku zarobiłem łącznie 15%, w tym liczyłem na 20, a przecież wcale nie jest pewne, że dociągnę te 10. Załóżmy, że mój aktualny poziom umiejętności pozwala na wyciągnięcie 1% miesięcznie, czyli 12% w skali roku. A jako mistrz dobrnę do 3% miesięcznie. Wtedy osiągnąłbym zawrotny zysk 36%.

Na tym poziomie doświadczenia będę doskonalił takie podejście. Oczywiście nie zakładam stałego zysku co miesiąc - po cichu liczę, że kiedy rozpocznie się następna hossa, to nie oddam akcji po byle wzroście o 10%. Wiele akcji urosło w 2009 roku po kilkaset % i kto przeżył takie wzrosty wcześniej, wiedział że trzeba je trzymać, analizował SWIG80, rozpraszał kapitał na wiele spółek. Moje doświadczenia w tamtym okresie były tylko takie, że jak dziś cena jest X, to za tydzień będzie 0.9*X , więc trzeba się cieszyć z zysku 5% i uciekać.

Na dzisiaj jestem prawie bez pozycji. Odbieram powoli Hardexa (fundamenty, niedowartościowanie) i czysto spekulacyjnie kupiłem 2 Mostostale - Export i Płock. Obie firmy zostały zmasakrowane przez ostatnie miesiące i jest to klasyczne łapanie spadającego noża. W przypadku MSX opieram się o ten wykres:


i MSP:


Taka ciekawa zależność, że po wypłacie dywidendy spółka nurkuje :) Teoretycznie zasięg czasowy spadków już wykonany, więc jeśli szeroki rynek ruszy do góry, może zobaczymy i tu szybką korektę.

Jak widać przed budowlanką w Polsce zbierają się czarne chmury, przeceny dotyczyły w tym roku wszystkich mostków:


MSW i MSZ dziś ruszyły do góry, liczę że maruderzy pójdą w ich ślady. Hossa, że nie ma co :)

niedziela, 28 listopada 2010

Dolar cz.3, target nr 1, long term

Choć fibo 38.2 nie zostało jeszcze zdobyte, EMA180 była dla mnie wystarczającym oporem do zamknięcia pozycji dolarowych:


Zostało tylko USDJPY, które trzymam na dłuższy termin. Ostatnie zawirowania w Korei mogą również skłonić inwestorów dalekowschodnich do przesunięcia oszczędności z drogiego jena do taniego dolara.

Krótki termin jest dla mnie zagadką, faktycznie większość par walutowych zjechała od szczytu eleganckimi korektami A-B-C na fibo 38.2% i dalszy ruch w górę nie byłby niczym nadzwyczajnym. A jednak zastanawia mnie widoczne wszędzie oczekiwanie na rajd św. Mikołaja. Tym co mogłoby totalnie zaskoczyć inwestorów byłby dalszy jednostajny spadek walut względem dolara, miedzi i słabszych indeksów giełdowych. A także załamanie DAXa i S&P500.

Na razie trzymam się z boku, obserwuję - jak pisałem listopad był bardzo udany, w 2 tygodnie odrobiłem kumulowane od września straty na forex. S-ki na kontrakty dały zarobek, certy na spadki ropy wyszły już prawie na 0. Być może będzie ostatni wystrzał, fala 5, ale co potem?

Zacznijmy od EURUSD miesięcznego (lata wcześniejsze to aproksymacja koszyka walut europejskich):


Zasięg czasowy cyklu wzrostowego wykonany. Od 2 lat trend spadkowy.

Dollar index:

Czy w ciągu roku-dwóch dojdzie do wybicia górą z tego wielkiego klina? Moim zdaniem tak - dolar umrze ostatni. Niedawno Stoję_i_Patrzę pisał, że Wietnamowi grozi hiperinflacja - ludzie w panice kupowali złoto i.. dolara właśnie. Będą po kolei umierać forint, złotówka, euro a kapusta będzie wciąż w cenie. Póki co SMA50 jest skutecznym wsparciem a SMA200 oporem.

Misiowym skrytożercom mówimy stanowcze NIE!

czwartek, 25 listopada 2010

Gdyby Józef miał łeb Donalda



Tak mi przyszło na myśl, kiedy zobaczyłem dziś plakat wyborczy Dyzmy. Jak obstawiacie - kto będzie winien bankructwa Polski po 4 latach rządów Platformy:

a) spekulanci
b) PiS i Lech Kaczyński
c) kułacy z KRUS
d) dopalacze

środa, 24 listopada 2010

Dolar cz.2, ropa, geopolityka itp. Strategia na bliższy i dalszy czas, analizer.

Mamy dziś bardzo ciekawą sytuację. Z jednej strony dolar, który pnie się na fibo 38.2 i spadająca miedź rysująca prawdopodobnie A-B-C:



a z drugiej kliny spadkowe na wielu indeksach. W ostatniej chwili pozbyłem się dziś ostatnich S-ek, bo właśnie FW20 wybił górą:


Interpretacja elliotowska (po mojemu;) : spadek od szczytu 5-falowy, zatem to nie koniec korekty; aktualnie bardzo możliwy impuls a-b-c w górę w okolice 2700-2720 i fala C na dolne ograniczenie kanału wzrostowego.

Przydałoby się na tym poziomie zamknąć certy na spadki ropy i odebrać niżej, ale animator zrobił inwestorów w konia i nie wystawia certów na sprzedaży. Od miesiąca uruchamia tylko na certyfikaty na kupnie, można więc było sprzedać je po rerkordowo niekorzystnych cenach, ale okazyjnie kupić już nie :) Jak pozbędę się tych certów, kończę przygodę z Raiffeisenem i jego machlojkami.

Mamy zatem szansę na korektę spadków. Niektórzy już wieszczą rajd św. Mikołaja. Chciałbym zwrócić uwagę na pewien szczegół, który może zburzyć wszystkie prowzrostowe spekulacje: Chiny i Rosja porzuciły dolara we wzajemnych kontaktach handlowych. To już nie Irak, który taki manewr przypłacił inwazją, ani Iran, który wiosną grzecznie wrócił do handlu ropą w USD (a niedawno nawet wpusćił Goldmana na własny rynek).

USA wymierzono policzek i teraz muszę podnieść rękawicę. Moim zdaniem będą walczyć - to imperium jeszcze nie padło, jak chciałoby wielu komentatorów najwidoczniej wierzących, że rosyjsko-chiński porządek jest lepszy niż amerykański. Raz już wymierzono karę Rosji, kiedy w 2008 roku spuszczono ropę o ponad 70%. Kraj uzależniony od eksportu surowców może się nawet rozpaść, jak bessa na nich potrwa dłużej. Bańka na nieruchomościach w Chinach prawdopodobnie też już pękła i nie potrzeba już windować cen miedzi.

Bardzo ciekawe przymierze, zważywszy na fakt, że Chińczycy już kolonizują rosyjski Daleki Wschód. Wydawało się, że zbliżenie NATO-Rosja jest początkiem sojuszu USA i Rosji przeciwko Chinom. A jednak coś Rosja musiała otrzymać od Kitaju (podtrzymanie zbytu na surowce?). Chiny muszą się czuć już pewnie, skoro rezygnują z obligacji i waluty USA.

Wydawałoby się zatem, że grunt pod spadki jest przygotowany. Dolar powinien stać się dobrem pożądanym i odkupionym znacznie drożej przez tych, którzy nie chcą dziś nim handlować:


Do układanki nie pasuje mi jeden ważny element: ISM


Podejrzewam, że odczyt listopadowy będzie słaby (ci którzy go znają właśnie sprzedają akcje), ale czy spadnie poniżej 50pkt, co byłoby silnym sygnałem końca hossy?

Jaką przyjmuję strategię:

1. Krótki termin:
- możliwa korekta spadków (wybicie klina, siła FW20). Może kupię jakieś akcje z WIG20, nie otwieram krótkich pozycji.
- możliwy rajd grudniowy na małych spółkach - tutaj były bardzo duże przeceny, zwłaszcza w budowlance. Mogą być odreagowania techniczne, nawet po 10-20%, ale trendy na wielu spółkach są już spadkowe. Jeśli coś kupię, to na kilka dni max.
Tutaj trzeba być czujnym, nadal możliwy jest scenariusz  wzrostów WIG do 50k pkt:

Ten wykres prezentowałem 8 września.

Zwróćcie uwagę, jak silne jest oddziaływanie luk.


2. Średni termin:
- pod pęknięcie bańki w Chinach - S AUDUSD
- sygnał S na EURUSD oraz L na USDJPY
- polowanie na S-ki na nowej serii

3. Długi termin:
- nauka gry kontraktami i na FX, akcje nie dadzą zarobić w bessie
- granie systemem na EURUSD i innych instrumentach

Jak widać w długim terminie nadal przeważa nauka. A wspomaga mnie historia (DJIA):




Krach w ciągu kwartału?

Aktualizacja.

Po krótkiej korekcie wracam do dolara - na razie zamknąłem pozycje, bo jest korekta na USD. Jednak trend został odwrócony. Przy okazji zwróćcie uwagę na niezwykle harmoniczną strukturę na indeksie dolara:


Uderzająco podobne zachowanie przy ekstremum: (1) trójkąt/klin (2) szybkie wybicie z trendem (3) równie szybka zmiana trendu i kontynuacja po pokonaniu SMA45.

Sięgnijmy dalej pamięcią - pamiętacie V-shaped recovery? Taka sama struktura, tyle że na dłuższym interwale była na WIG20! (1) październik-grudzień 2008 (2) styczeń-luty (3) hossa 2009..

sobota, 20 listopada 2010

Miś przeoczył Newconnect. Portfel, zasady, intuicja.

Na GPW miś grasuje a na NC bicie szczytów:


Czyżby rosły fundamenty spółek? Zaglądamy na NC C/Wk:


Chyba jednak miś chwilowo zapomniał o polskim Nasdaqu. Sądząc po tym wykresie spodziewałbym się regresji do średniej.

Listopad jest na razie moim najlepszym miesiącem na rynku w tym roku. Tempo przyrostu kapitału szybsze niż w czasie korekty styczniowo-lutowej. Wówczas przygoda z kontraktami zakończyła się utratą niemal całości zysków. Zyskom i stratom towarzyszyła euforia i depresja.

Dzisiaj jestem dużo ostrożniejszy. Nie ekscytuję się, bo wiem, że następnego dnia wszystko może się zmienić. Staram się w danym momencie podejmować skuteczne decyzje: redukować ryzyko, zajmować pozycję pod sygnały, nie otwierać pozycji kiedy sygnałów brak. Traderskie podstawy, ale ignorowane przez zdecydowaną większość graczy.

Geneza największych strat w tym roku była bardzo podobna:
1. Po zwycięskiej serii popartej AT (wejścia pod wysoce prawdopodobne sygnały) zaczynałem otwierać pozycje, choć sygnały wygasły.
2. Kurs szedł w drugą stronę i miałem niewielką stratę. Jednak im więcej miałem ugrane, tym bardziej chciałem kolejny raz wygrać.
3. Dlatego otwierałem nowe pozycje z nadzieją, że kurs zaraz zawróci i wyjdę chociaż na 0.
4. Nowy trend przyspieszał a wraz z nim moje straty.

Wykresy giełdowe są fraktalne - na płynnych indeksach ciężko rozróżnić wykres minutowy, godzinny, dzienny czy tygodniowy. I podobnie było z błędami - ten sam cykl, który opisałem powyżej zdarzał się często w ciągu pojedynczej sesji. Rano otworzyłem kontrakt, zarobiłem np. 200zł, potem miałem "odejść od stołu", ale chciwość wygrywała - chciałem jeszcze więcej. Ponowienie kontraktu - i jak dobrze poszło kończyłem dzień z kilkunastoma zł zysku, jak gorzej to ze stratą.

W ten sposób wykluła się jedna z ważniejszych zasad, którą na tym etapie doświadczenia muszę przestrzegać:

Jeśli poszło ci dobrze, zakończ sesję.

Ktoś napisał, że amatorzy handlują w pierwszej godzinie sesji; to pasuje do mnie, praktycznie po 10 nie ma mnie na rynku :) Ilekroć próbowałem później coś ugrać kończyło się jak powyżej.

Inna ważna zasada, do której dojrzewałem długi czas:

Nie staraj się odkuć na tym samym walorze - graj tym, co zarabia.

Jakie to proste i trudne jednocześnie. Akcje, kontrakty, waluty zachowują się przeróżnie. Niektóre zachowują się pod nas, inne dokładnie odwrotnie. W tym roku 100% nieskuteczności miałem na Arctic - ilekroć redukowałem, to rósł - wtedy dobierałem, a on na przekór w dół. Ostatecznie zamknąłem pozycję z prawie 600zł straty. I pomyśleć, że pierwsze 100 akcji miało zysk, który normalnie uciąłbym zadowolony i zapomniał o spółce. Tylko, że Arctic miał fundamenty i chciałem zarobić na nim nie tam jakies 5, a 25% conajmniej..

W wakacje pisałem o prostym systemie opartym o średnie, do którego zaprzęgłem kilka spółek i EURUSD. System nie sprawdził się dla Arctic i PGE, natomiast dałby dobre wyniki na RCSCRAOPEN i EURUSD. Jak nietrudno się domyślić w obu przypadkach złamałem zasady. Przy EURUSD stało się to, czego się obawiałem - pierwszy sygnał, który zagrałem okazał się fałszywy i nie odwróciłem pozycji w strachu, że znowu stracę. Przespałem całe wzrosty na EURUSD, ale ostatnio wszedł sygnał S i wróciłem do tej pary - tym razem wytrzymam na systemie bez względu na liczbę fałszywych sygnałów.

Na RCSCRAOPEN (certy na spadki ropy) poczułem się zbyt pewnie i łamałem wszystkie zasady jak leci. Wytłuszczę dwie podstawowe, którymi raczą czytelników nawet inwestorzy-blogerzy z tygodniowym stażem:

Nie wyprzedzaj sygnałów.
Nie uśredniaj w dół.

Do tych zasad dodałbym jeszcze jedną, której zawodowcy nie przestrzegają, bo w momencie otwierania transakcji wiedzą już kiedy wyjdą ;)

Jeśli nie wiesz co się dzieje TNIJ ZYSK.

Jak widać zasady dotyczą głównie psychiki. W technice każdy znajdzie coś dla siebie. Na zwykłych przecięciach średnich można zarabiać. Ostatnio grałem kontraktami i najlepsze efekty dał.. Elliott. Tak jest, ten obśmiewany przez wielu Elliott stosowany w banalnej strategii - "jeśli było A i złamało się B, to graj C" bez dociekania jaki to numer podfali/cyklu czy struktury. Korekta trójkowa to chyba najczęściej występująca formacja i doskonale się sprawdza na lewarowanych instrumentach pochodnych. Pewny zysk 0.5% na FW20 mnie satysfakcjonuje. Muszę się oswoić z tymi wielkościami, dynamiką ruchów.

Niedawno rozmawialiśmy z herodotem o intuicji i jej roli w zarabianiu na giełdzie. Intuicja dla mnie to znajomość instrumentów na których się operuje, znajomość własnej psychiki, umiejętność czytania wykresów. Zaufanie do swojego doświadczenia. Nauka przeżycia nocy w lesie z saperką, zanim wyruszymy do dżungli - czyli zaczniemy budować poważny system.

wtorek, 16 listopada 2010

To tylko korekta przed nowymi szczytami..

Im wyższa cena tym bardziej fundamentalna.
Definicja bańki inwestycyjnej.

O tym, że aktualne ceny aktywów są zawyżone pisałem od czasów, gdy PKO chodziło po 33 złote ;) Na "logikę" było za drogo, ale rosło i rosło. Ceny akcji poruszają się od skrajnego niedowartościowania po przewartościowanie i kombinowanie z fundamentami ma sens tylko wtedy, jeśli dysponujemy dużym portfelem.

Drogo było wtedy, kiedy większość blogerów obwieszczała powrót bessy przy każdej korekcie. Dzisiaj na placu boju o spadki zostali nieliczni wyznawcy fal Elliota i astrologii. Większość nie kopie się z koniem. Zresztą spadki jakieś takie niemrawe, obrót kuleje, Irlandia czy Grecja nikogo już nie spina. Korekta płaska przed windą na nowe szczyty. Dodruk pieniądza i wybory w USA zobowiązują.

Nie należę już do żadnego z obozów :) Rynek robi co chce, moim zadaniem jest oparcie się mniej lub bardziej racjonalnym interpretacjom jego poczynań i kierowanie sygnałami technicznymi. Na razie będę szukał okazji do grania krótkich pozycji. Miniony tydzień i początek obecnego były udane, S-ki na FW20, FPKO i FPKN wyprowadziły portfel na prostą po zrealizowaniu straty na Arctic. Dolar umacnia się, a z nim pozycje na Forex.

W średnim terminie obserwuję hiszpański IBEX:


Prawie miesiąc temu sugerowałem, że rozpocznie spadki i pociągnie ze sobą kurs EURUSD, co na razie się sprawdza. Goszczący na blogu ADLINE również trzymał mnie z boku od akcji:


Szanse przez ostatni miesiąc, że trafi się na rosnącą spółkę były nieduże. Zarobki dały kontrakty L na indeksy.

Średnia dywidenda dla całego rynku spadła do oszałamiającej wartości 0.68%, ale historia pokazuje, że bywało jeszcze weselej. Ostatni dziś wykres to "Cały rynek P/E". Gdyby to był wykres spółki, powiedziałbym, że wykonaliśmy korektę B do połowy czarnej świecy i zawracamy na 15.xx..


 Nie raz powtarzałem, że zwykły śmiertelnik ma szansę zostać mistrzem w każdej dziedzinie, pod warunkiem że poświęci jej te 3-4 tys. godzin. Wiele jeszcze pracy przede mną, nie przeżyłem nawet całego cyklu hossa-bessa. Zaczynałem kiedy rynek spadał do absurdalnych poziomów, zarabiałem kiedy wyceny spółek dochodziły do swoich wartości księgowych, przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy biły te wartości o 100%. Niedawno zastanawiałem się, czy możliwe są jeszcze jakieś spadki. "Jak w domu" poczuję się, kiedy PKO znowu uderzy w 2x.xx :)

czwartek, 28 października 2010

Krzyk Ludu

Jestem świeżo po lekturze niezwykłego komiksu "Krzyk Ludu". Na ponad 300 stronach Jacques Tardi stworzył przez 4 lata prawdziwe dzieło sztuki - epicką opowieść w realiach Komuny Paryskiej.

Na tle historycznych wydarzeń krzyżują się losy fikcyjnych bohaterów (policjantów, kapusiów, prostytutek, bandziorów, plebsu, oficerów, artystów, opętanego rządzą zemsty notariusza i wielu innych).

Plansze komiksu pokazują Paryż tamtych wydarzeń z reporterską dokładnością. Uważam, że komiks to najlepsze medium mogące pokazać życie w innych czasach i kulturach (pod oczywistym warunkiem, że autor doskonale zna przedstawiany świat).

Zastanawiające jak szybko wydarzenia potrafią wymknąć się spod kontroli. Z każdą emocją, złamaną konwencją puszczają hamulce człowieka. W końcowym etapie nie ma zbrodni, której nie dopuściłby się przeciętny szewc, sklepikarz czy inteligent. Autor nie szczędzi zresztą drastycznych scen ludzi rozrywanych pociskami artyleryjskimi, rozstrzeliwanych kobiet i dzieci.

Coraz częściej czytam, że społeczeństwa zachodnie dojrzewają do rewolucji. Nie wiem czy władze zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, gniew i rozgoryczenie nie narastają liniowo. Są jak podgrzewane kartofle, długo woda się grzeje, bąbluje, wtem zaczyna kipieć i wylewa się piana.

Kolega doxa zamieścił dziś filmy o zatrważających statystykach amerykańskich ( http://slomski.us/2010/10/26/nowa-rzeczywistosc/ ). Rozwarstwienie majątkowe społeczeństwa postępuje w oszałamiającym tempie. Zwykli ludzie tracą pracę i domy, są przygnieceni długami, podatkami (największe obciążenia podatkowe dotykają pracujących, najniżej opodatkowani są posiadacze wszelakich aktywów).

1% oligarchów posiada już ok. 50% majątku USA. Rząd zamiast reform wolnościowych drukuje pieniądze, które zasilają klikę banksterów. Dla zwykłego obywatela zauważalny efekt "pomocy" Fed to rosnące podatki i ceny żywności, paliwa, sztucznie podtrzymywane wysokie ceny domów. W Polsce przyszłość rysuje się jeszcze gorzej, choć z innych powodów. Poświęcę temu odrębny wpis.

PS "Krzyk Ludu" to nie jedyna perełka traktująca o rewolucji. Francuzi mają słabość do podobnych historii, polecam również komiks Sambre . Mniej tu historii i polityki, fabuła kręci się wokół miłości. Polecam oba dzieła zwłaszcza tym, którzy myślą że komiks to infantylne opowieści obrazkowe dla dzieci.

środa, 20 października 2010

Szafa ledwo trzyma, ale piątka może być

Trup w szafie już jest, teraz czekamy aż wypadnie. Trupem jest Hiszpania o czym wiadomo od miesięcy, jak nie lat. Pytanie kiedy temat kraju z 20% bezrobociem, 3 mln pustych mieszkań i setkami tysięcy kredytów hipotecznych pod wodą pojawi się na pierwszych stronach gazet. To będzie znak do zajmowania krótkich na EURUSD.

Po raz pierwszy Hiszpanię rozgrywano w czerwcu na dołku EURUSD. Wtedy chodziło o przekonanie ulicy, że Euro się sypie i żeby kupować napompowanego dolara. Tak samo rozegrano Grecję w lutym - o tym, że kraj bankrutuje wiedziano od dawna, ale temat w mediach pojawił się w lutowym dołku. Co było potem misie wspominają z dreszczem - pompowanie indeksów i codziennie bicie rekordów aż do kwietnia.

Kiedy drugi raz zagrano Grecją pod koniec kwietnia wielu zignorowało informację jako odgrzewanego kotleta. A to było już ten właściwy znak :) Tydzień czy dwa temu puszczono w eter kłopoty Irlandii - zbagatelizowane przez rynek. Na razie. Wykres IBEX wygląda bardzo słabo:


Niższe dołki, niższe szczyty i obowiązujący kanał spadkowy bessy. Tutaj będę wyczekiwał początku spadków.

Tymczasem na naszym grajdołku pierwsza korekta fali spekulacyjnej. Dlaczego spekulacyjnej? Dlatego:


Wig20short to odwrócony indeks WIG20. Żadne fundamenty nie mają znaczenia, darmowy dolar dla mega spekulantów generuje wzrosty aktywów na całym świecie.

Jakiś czas temu porzuciłem Elliotta, ale struktura fal na WIG20 zaczyna wyglądać całkiem zgrabnie:

Według tego oznaczenia wzrosty od czerwca są ostatnią spekulacyjną piątą falą. Roboczo zasięg wzrostów wyznaczyłem na poziomie zniesienia fibo 61.8% czyli ok. 2900pkt. Wynikałoby z tego, że przed nami euforyczna piątka w euforycznej piątce całej hossy :)

Słabo wyglądają małe spółki (na czerwono WIG20):


Podczas gdy WIG20 pchany zagranicznym kapitałem spekulacyjnym pnie się na fibo 61.8%, SWIG80 ledwo konsoliduje się przy poziomie 38.2%! Już raz podobna dywergencja poprzedziła bessę.

Czy warto ryzykować udział w ewentualnym rajdzie na ostatniej fali spekulacyjnej? (zakładając, że przedstawiony scenariusz jest poprawny). Myślę, że może być to trudne. Fala 5 jest bardzo zdradliwa, wystarczy poczytać fora poświęcone spółkom z WIG. Niby pniemy się do góry, ale większość spółek spada:


 Indeksy wyciągane są pojedynczymi spółkami, nigdy nie wiadomo czy danego dnia wystrzeli PEO, PKO, PZU, TPS, PGE czy Orlen. Ja już akcji nie kupuję, mogę zaryzykować w przypadku euforii jakieś instrumenty pochodne na indeksy, ewentualnie kupić PGN, który przed zimą powinien podrosnąć i te kilkanaście groszy zapłaci.

piątek, 15 października 2010

Hiperbola

Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!


Pamiętam paniczną falę 5 wyprzedaży w styczniu-lutym 2009 roku. Po krachu z września-października 2008 wydawało się, że niżej już nie będzie. A jednak wbrew wszelkiej logice spółki leciały grubo poniżej wartości księgowej. Zdarzały się nawet takie kwiatki, jak wycena spółki poniżej depozytów, które ta spółka trzymała w banku! Każdą informację interpretowano negatywnie i traktowano jako pretekst do wyprzedaży.

To co dzieje się dzisiaj wygląda jak odwrotność tamtych procesów. Dobre informacje? Super - pompka. Złe? Jeszcze lepiej - Fed dodrukuje $ - pompka! Rosną surowce i rynki wschodzące:


Złoto bije rekordy niemal codziennie:


Nawet obligacje pną się do góry:

Kto kupuje obligacje 10-letnie płacące 2.5% skoro ma być wielka inflacja i dewaluacja dolara? Interpretacja spadku rentowności bondów jest następująca: Fed kupuje obligacje rządu USA (teraz na górce podobno odbiera mocno przewartościowane papiery od zaprzyjaźnionych dilerów). Masowy dodruk dolara.

Zajrzyjmy więc na klasyczny cykl hossa-bessa:

Etap 1 Obligacje rozpoczynają Hossę (spadają akcje i towary)
Etap 2 Akcje rozpoczynają Hossę ( obligacje rosną, towary spadają)
Etap 3 Towary rozpoczynaj Hossę (rosną wszystkie rynki)
Etap 4 Obligacje rozpoczynają Bessę (akcje i towary rosną)
Etap 5 Akcje rozpoczynają Bessę (obligacje spadają, towary rosną)
Etap 6 Towary rozpoczynają Bessę (spadają wszystkie rynki)

Gazety obwieszczają już nadejście etapu 4. Sprzedaj obligacje, kup akcje i towary. Brzmi logicznie - bańka na bondach pęknie i kapitał przeniesie się na ryzykowne aktywa. Ale zaraz - ten kapitał pompuje już aktywa od lipca a obligacje od tego czasu pędzą w tym samym kierunku.

Załóżmy że jestem takim Master of Puppets (MoP), który tworzy pieniądz i chciałbym pomóc kolegom, żeby poprawili bilanse. Jak to zorganizować? Poprawmy trochę kolejne etapy:

..
Etap 3: Towary rozpoczynają Hossę (rosną wszystkie rynki)
Etap 4: MoP kupuje obligacje, więc te nie zaczynają bessy. Koledzy MoPa kupują akcje i towary, reszta myśli, że jest w etapie 3.
Etap 5: MoP przestaje kupować obligacje. Owieczki kupują akcje i towary. Koledzy MoPa sprzedają im je i dokładają krótkie pozycje.  Obligacje i akcje zaczynają spadać, ale przecież akcje urosną, bo dolar śmieć nie? <-- tutaj za chwilę będziemy wg mnie.
Etap 6: Wszystko spada, ale to tylko chwilowa korekta, bo przecież zaczęła się hossa, Fed dodrukuje jakby co itd.

Jak już się chwaliłem wsiadłem w dolara przedwcześnie. Na szczęście pozycję powiększałem etapami, więc strata wynosi ok. 7.5% do całości pozycji. Myślę, że czeka nas jeszcze ostatnie tytułowe dożynanie trzymających zielonego, które zatrzyma się na wsparciu:


Cień świecy, która wysadzi ostatnich wierzących, że śmierć dolara została odtrąbiona przedwcześnie. Zwycięstwo byków na parkiecie będzie chwilowe, potem pójdą wreszcie na rzeź ;)

Pierwsze doświadczenia z giełdą miałem w 2007 roku (głównie fundusze), ale na poważnie zabrałem się za to w październiku 2008. Jak w każdej dziedzinie zdarzają sie i tutaj geniusze, którzy zarabiają setki procent. Ja jako zwykły przeciętniak muszę wszystko przeżyć na własnej skórze.

Można powiedzieć, że przeżyłem już bessę (choć dane z okresu 2007-sierpień 2008 są bardzo ubogie) i spory kawał hossy. Te doświadczenia są dużo cenniejsze niż jakikolwiek wypracowany w tym czasie zysk. Specjaliści robią największe pieniądze podążając z hiperbolą - ja do tego pociągu już nie wsiądę. Może jakaś krótka transakcja pod konkretną formację. Tymczasem czekam na kolejną bessę - tutaj do fazy wyprzedaży na fali 3/C mam za mało doświadczeń.

Aktualna pozycja dolarowa była otwierana pod prąd - to poważne wykroczenie. W przeciwieństwie do lutego, kiedy otwierałem krótkie w dołku to i tak postęp. Tym razem doczekałem do końca fali B, kiedy dolar po spadku z 3.50 zatrzymał się przy ok. 3.10 . Po odbiciu od sma200 i ledwie osiągnięciu poziomu fali A spadków (lub fali 1, na razie trzymam się wcześniejszych oznaczeń, że dolar robi bardzo mocną korektę wzrostów A-B-C) niecierpliwie podbierałem zielonego. Dwie surowe lekcje w tym roku. Za trzecim razem doczekam do odwrócenia trendu, jeśli nie będę chciał z nim grać.