niedziela, 25 stycznia 2009

The change we can believe in :)

Coś pękło we mnie 3 dni temu i z osoby, której skóra drżała na samą myśl o zmianie platformy (z gier instalowanych na online), zapaliłem się do portalu z grami internetowymi. Ciężka to zmiana, wiąże się z porzuceniem wielu rozbudowanych narzędzi (choć całkiem się nie odcinam od instalek) i co jeszcze gorsze, korzystania z Windowsa (nie znalazłem nic do tworzenia gier flashowych na Linuksa).

Podejście dogmatyczne ma wiele wad, jednak też pewną zaletę: pozwala budować bardzo złożone konstrukcje na twardym fundamencie. Trzeba jednak zdążyć zobaczyć trend rynkowy (ech te giełdowe wkręty neofity) i w porę zmienić narzędzia, by nie skończyć jak niedawni potentaci z branży fotografii papierowej.

Zniechęcony ostatnimi niepowodzeniami, jechałem pociągiem po awaryjne zlecenie. Stosując rady nawiedzonych pastorów rzekłem: "Słuchaj Dżizas oddaję się w ręce twe, bo nic mi do głowy nie przychodzi. Pokieruj mną, by efekty były dobre". No i Dżizas posłuchał, zesłał dwóch niezwykłych rozmówców do pociągu (w jedną i drugą stronę), którzy nie dali mi przeczytać nawet jednej strony gazety. Stanąwszy na peronie po 5-ciu godzinach powrotnej drogi wiedziałem już co muszę zrobić.

Najciekawsze, że niespełna 2 miesiące temu miałem atrakcyjne zlecenie związane z portalem i wtedy wydawało mi się porażką. Wystarczyła rozmowa z internetowym przedsiębiorcą, bym przestał patrzeć na gry internetowe jak na zagrożenie a wielką szansę. Na samą myśl o tworzeniu nowego enginu czuję "motylki" w brzuchu jak w stanie zakochania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca