sobota, 28 października 2017

First out, first in

Kiedy w sierpniu zaczynałem wyprzedaż portfela akcji rozciągniętą do początków października, nie przypuszczałem, że ledwie 3 tygodnie później zacznę odbudowywać pozycję. Spadki z ostatnich 2 tygodni były bardzo gwałtowne, a ceny wielu fundamentalnych papierów spadły na atrakcyjne poziomy.

Atrakcyjne poziomy w  bessie to pojęcie względne, nie ważne ile cena wcześniej spadła, zawsze można stracić kolejne kilkadziesiąt procent. Coś mi jednak podpowiada, że spadki obserwowane od kilku miesięcy na małych spółkach i szerokim rynku nie są elementem klasycznej dewastującej bessy.

Zerknijmy na wykresy:




Rynek leci w dół i nie ma na razie żadnych oznak zmiany trendu. Jednak kilka czynników sprawia, że kolejne fale spadkowe będę wykorzystywał do kupowania akcji.

1. Po pierwsze: czy nieustanne spadki na SWIG80 nie przypominają wam czegoś? Pamiętacie maj 2015? Ja tak. Byłem wtedy w stanie euforii, wydawało mi się, że po latach flauty rusza pokoleniowa hossa. Tymczasem indeks dużych spółek WIG20 rozpoczął pierwszą w swojej historii serię 9 spadkowych miesięcy. Kiedy naruszył 2000 punktów zacząłem kupować akcje molochów z przekonaniem, że trafiła mi się okazja życia. Ale 2000 było ledwie przystankiem w drodze na 1650 punktów, a "okazje życia" były dostępne jeszcze przez cały rok. Dopiero w 2017 WIG20 zaczął błyskawicznie odrabiać straty.

A jak było z małymi i średnimi spółkami w tym roku? Kiedy SWIG80 budował szczyt w marcu b.r. byłem bliski euforii i robiłem mentalne ćwiczenia z trzymania akcji w bańce. Kiedy Trakcja, którą miałem od 12zł, przebiła 18zł, widziałem już 30zł na horyzoncie. Dzisiaj Trakcja kosztuje 8zł. Spółka od szczytu straciła więcej, niż jest obecnie warta. Nie twierdzę, że zamierzam odkupić akurat tę spółkę, budowlanka jest bardzo ryzykowną branżą. Historia polskich inwestycji pokazuje, że ryzyko bankructwa rośnie wraz z liczbą zdobywanych kontraktów. Niemniej znowu można znaleźć na rynku spółki siedzące na gotówce, płacące co roku wysokie dywidendy i zupełnie zapomniane przez rynek.




2. Wspomniane dywidendy. 2015 i 2016 rok zamknąłem z zyskiem dzięki dywidendom i nie obrażę się, jeśli 2018 rok zapisze się w mojej pamięci podobnie. Marzy mi się rok ubijania dna na małych spółkach, dający okazje do kupna zdrowych biznesów za ułamek ich wartości. Oczywiście byłbym wtedy sfrustrowany, bo większość kupowanych akcji przez miesiące spadałaby dalej, ale co zrobić, taki styl inwestowania wybrałem i w takim stylu potrafię zarabiać :)

Aktualnie div yield dla SWIG80 osiągnął 2.5%, 5 razy więcej niż lokaty w mBanku:



3. Sentyment. Obecny rok charakteryzuje się kolejną anomalią: wzrostom cen akcji towarzyszy ucieczka drobnych inwestorów z giełdy. Zupełnie inaczej było jeszcze w 2013:

źródło: https://10-procent-rocznie.blogspot.com

Wygląda to tak, jakby ludzie po latach ciągłych zawodów ze strony GPW postanowili zamykać pozycję jak tylko wyjdą na 0 po wcześniejszych zakupach na szczytach. We wzrosty polskich akcji wierzy już tylko zagranica, która cały czas kupuje polskie aktywa..

ETF na Polskę


4. Wielki cykl przepływu kapitału między rynkami rozwiniętymi a rozwijającymi się, czyli EEM/DM ratio. Ja gram pod scenariusz, że cykl  premiuje teraz rynki rozwijające się w tym Polskę, choć np. W. Białek obstawia szczyt słabości emerging markets dopiero w okolicach przyszłego roku przy okazji turbulencji w Chinach. Więcej pisałem tutaj:
https://podtworca.blogspot.com/2017/07/wielka-rotacja.html

Tyle na razie za wzrostami. Mam również argumenty przemawiające za spadkami. Tak już jest od kilku lat: wszystko co działało w latach poprzednich jest już znane i nie daje zarobić. Rynek raczej fluktuje, niż chodzi synchronicznie jak do 2012 roku. Kapitał przepływa między branżami, nigdy nie wiadomo, którą z nich postanowi wywyższyć, a którą zepchnie z klifu. Zapewne nadejdą jeszcze czasy, kiedy będą rosły prawie wszystkie akcje, na razie kapitał woli polskie mury i obligacje.



poniedziałek, 16 października 2017

Dwuipółletni paradoks

Niemal codziennie czytam, że choć hossa w Polsce bije rekordy, ludzie nie chcą zainteresować się akcjami. Sęk w tym, że hossa dotyczy wąskiego grona średnich spółek lub indeksu WIG, do którego dodawane są dywidendy. Jeśli spojrzymy na indeksy WIG20, MWIG40, SWIG80 oraz nieważony indeks całego rynku, okazuje się że choć przez ostatnie lata wiele się działo, to jeśli poprowadzimy linię od lokalnego szczytu z maja 2015 do dziś, okaże się, że nie stało się prawie nic :)

Indeks największych spółek, indeks małych spółek i indeks nieważony są praktycznie w tym samym miejscu. WIG20 najpierw spadł, potem odbił, a reszta najpierw rosła, by teraz spaść. Tylko MWIG40 przyniósł sensowny zysk. Zwrot z WIG w ciągu tych 2 i pół roku to ok. 14%, więc na dobrą sprawę zysk zrobiły dywidendy.

Jeżeli zatem kogoś ściska żołądek, gdy czyta że w ostatnim roku można było zarobić 40% na WIG20, to niech poszerzy perspektywę i pocieszy się, że wcześniej można było tyle stracić. I to tyle na razie: szeroki rynek dalej osuwa się po ścianie nadziei, a WIG20 rośnie po ścianie strachu. To za mało dla mnie, żebym wszedł do gry. Jeśli doczekam się atrakcyjnych wycen maluchów, zabawa zacznie się od nowa.



wtorek, 3 października 2017

Analogie i sygnały, których nie lekceważę

Dziś dwa tematy bez zbędnej gadaniny.

1. Niesamowita cykliczna zależność, trwająca ponad 100 lat dla lat kończących się na 7:


Temat podchwycony przez połowę blogów i serwisów giełdowych, wykres mówi sam za siebie, jest październik, powinien być krach ;) Z mojej strony mogę dodać, że już na początku roku wyznaczyłem październik jako kres trzymania akcji w hossie, choć jak wiemy hossy na małych spółkach nie ma już od miesięcy. W związku z tym przechodzimy do drugiego tematu:

2. Słabość małych spółek:

6 miesięcy spadków z rzędu nie zdarzało się w hossie, więc zakładam że mamy na maluchach bessę. Na szczęście dla nas (tj. trzymających dotychczas akcje) spadki były bardzo łagodne i dzięki rosnącemu WIG20 portfele raczej rosły. Co więcej w latach 2005, 2011 czy 2014 do dołka było już 2-4 miesiące, więc pod taki scenariusz nie opłaca się sprzedawać. Z drugiej strony są również przypadki z lat 1998, 2001 i 2008, kiedy akcje zostały zmasakrowane, a bessa potrafiła trwać jeszcze wiele miesięcy.

Ja postanowiłem psychicznie odpocząć, 2017 był dla mnie bardzo łaskawym rokiem i na razie widzę więcej ryzyka, niż szans, więc kontynuuję wyprzedawanie akcji. Zostało już niewiele kapitału w akcjach, głównie w spółkach, które nie uczestniczyły we wzrostach, są niedowartościowane, mają środki pieniężne itd. Na początku roku takich spółek miałem ponad 50 (ok. 80% portfela w akcjach), obecnie została mniej niż połowa, dodatkowo zredukowana do bezpiecznych poziomów (ok. 20% portfela w akcjach). Mogę na nich przeczekać do kolejnej hossy.

Obserwuję również pewne zachowanie charakterystyczne dla bessy:
- dynamiczne spadki na spółkach z kiepską sytuacją finansową,
- spadki na spółkach ze ściemnianymi wynikami,
- trend na szerokim nieważonym rynku: stabilny-spadkowy:


To tylko moje aktualne spostrzeżenia, na plus dla akcji przemawia kiepski sentyment i bardzo atrakcyjne dywidendy na tle innych form lokowania oszczędności. Długoterminowo zamierzam pakować się w akcje, ale skoro większość spada, to niech spadną jeszcze bardziej. Może uda się kupić małe i średnie spółki w takich promocjach jak WIG20 pod koniec 2015 i przez prawie cały 2016.