sobota, 4 marca 2017

Orange - okazja czy pułapka?

Z Orange, czyli Tepsą, jestem za pan brat od prawie samego początku na GPW. Jest to jedna z kilku spółek, na których nigdy nie straciłem. Trzeba się trzymać tylko jednej zasady: spier..lać kiedy tylko pojawia się zysk na pozycji, bo za rok będzie taniej :)

Po co zatem kupować coś, co od zawsze spada? Bo po długiej serii spadków sprężyna się napina i kusi. Bo firma wciąż generuje gotówkę, a gdy skreślimy całkowicie telefonię stacjonarną, to jej sieć komórkowa oraz szybki internet są niedowartościowane. Spadek przychodów i odpisy z tytułu utraty wartości segmentu stacjonarnego będą jej jeszcze przez lata ciążyć, ale nie wpłyną już znacząco na realne zyski. I może w końcu będzie jak z Agorą, którą większość postrzega przez pryzmat Gazety Wyborczej, nie zauważając w aktywach popularnych portali internetowych i sieci kin Helios. A może właśnie rynek zaczął je w końcu dostrzegać?



Orange podbieram od zeszłego roku, o czym wspominałem kilka razy na blogu i mam średnią 6.30. Jest to jedna z blisko 50 spółek, aktualnie waży 2.1% w portfelu fundamentalnym, więc nie poświęcałem jej większej uwagi. Portfel rośnie jednostajnie od grudnia, dwie spółeczki pogłębiające dołki (druga to Atrem) nie spędzają mi snu z powiek.

Dopiero ostatni kraszek skusił mnie do analiz i postanowiłem znowu zagrać na OPL z portfela spekulacyjnego. Po pierwsze kurs zjechał w okolice dolnej bandy trwałego trendu spadkowego:


Po drugie spółkę bronią fundamenty. Zagrywki z papierowymi stratami wyznaczały dołki na PKN, energetykach czy KGH. Krach pod spadek dywidendy przerabiałem już rok temu na PZU. Wtedy kurs zanurkował o kilka zł, bo niby rynek spodziewał się kilkadziesiąt gr wyższej dywidendy. Oczywiście była to ściema pod zagrywkę, ale dzięki niej mogłem kupić dużo tanich akcji i zainkasować tłustą dywidendę.

Po trzecie przez ostatnie lata dołek na Orange występuje ok. półtora roku po dołku na WIG20:


Spekuluję zatem, że finalny dołek tej bessy na OPL wystąpi wraz z finiszem spadkowej korekty na WIG20 w ciągu kilku miesięcy. Pod takie zagranie zacząłem podbierać kontrakty na serię czerwcową. Traktuję je jak opcję na wypadek zbyt szybkiej ucieczki kursu, same akcje planuję kupować od ok. 4.40 w dół lub jeśli osiągnięty zostanie target czasowy na wykresie. Jeśli będzie ubijanie dna, jak często widzę w takich wypadkach, będę wielokrotnie kupował lokalne dołki i wywalał na podbitkach. A jeśli kurs zmieni trend, to jak zazwyczaj zostanę już z niewielką pozycją, bo większość skrócę z mikrozyskiem. Tak to działa i płaci u mnie od lat.

Pojawia się pytanie: czy warto w czasie hossy realizować scenariusz takiej gry, zamiast kupić coś, co rośnie? Przez blisko 8 lat gry na giełdzie największe zyski przyniosły mi:
1. trzymanie akcji w hossie,
2. strategie kombinowane typu 5% po krachu i w nogi, 
3. dywidendy.

Najwięcej natomiast straciłem poszukując na siłę uzasadnienia do wejścia, szczególnie gdy aktywnie grałem kontraktami. Daytrading na kontraktach przyniósł straty, a na akcjach zyski znacznie niższe, niż siedzenie na tyłku.

Przedstawiony scenariusz zagrania na OPL należy do grupy 2. Raz na jakiś czas dostrzegam szansę na rynku i pod nią kładę pieniądze z puli rezerwowej. Opcje, kontrakty na akcje, akcje. Nie nastawiam się na wielki zysk - nawet gdyby OPL miał urosnąć 50% w ciągu roku, ja wyskoczę na pierwszym przystanku, bo mnie interesuje zbudowanie pozycji z niskim ryzykiem i pewnym, szybkim zyskiem. Ewentualne kompletne załamanie scenariusza nie może wyrządzić szkody portfelowi.

Nikogo nie namawiam do kopiowania tego zagrania. Pytaliście co sądzę o Orange, więc napisałem. Pozycja fundamentalna pozostanie w portfelu wraz z innymi trzymanymi pod hossę.

3 komentarze:

  1. Czekałem na ten wpis o Orange z niecierpliwością, jednak uważam, że inwestowanie w tę spółkę to strata czasu, zwłaszcza przy obecnych wystrzałach i sygnałach kupna na wielu innych akcjach. Dedek, w twoim przypadku to chyba kwestia jakiegoś sentymentu do Tepsy ;-) Uważam, że w branży telefonii komórkowej i szybkiego internetu Orange i tak nie ma szans z rosnącą konkurencją, więc nie liczyłbym na znaczącą poprawę zysków. Wzrostu kursu Orange oczekiwałbym dopiero po przywróceniu dywidendy (wg mnie nie zostanie wypłacona tylko w tym roku) oraz nadejściu bessy, podczas której inwestorzy uciekają z gotówką na stabilne spółki dywidendowe typu Orange, PGE czy Assecco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli kończą się promocje na GPW. Teraz już nie kupię PZU czy PKO po 25 zł. Nawet energetyki porosły kilkadziesiąt % od dołków. Nie mówiąc już o PBG czy PXM, które zaraz będą droższe niż w szczycie hossy 2007. Na placu boju została tylko Tepsa - ryzyko, że zjedzie 50% jest na tym poziomie cenowym znacznie niższe od szansy na 50% wzrostu. A mnie interesuje tu 10-20% i w nogi.

      Usuń
  2. Bardzo pesymistyczny wywiad potwierdzający mój długoterminowy czarny scenariusz dla Polski:
    http://innpoland.pl/133447,zaczeto-nas-niszczyc-dajcie-mi-czlowieka-a-znany-polski-matematyk-odslania-kulisy-walki-z-akademickimi-ukladami

    Z drugiej strony - jak jest tak źle, to zawsze może być lepiej..

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca