wtorek, 23 września 2014

Mądre 20 lepsze od bezmyślnych 10 tys.

Kontynuując badania nad ideą z wpisu o micie talentu, że nie liczy się tylko ilość czasu przeznaczonego na ćwiczenia, ale też jego jakość, trafiłem na ciekawą prezentację:



Okazuje się, że możemy poznać podstawy wystarczające do samodzielnej nauki tak skomplikowanych umiejętności jak gra na instrumencie czy rysowanie w zaledwie 20 godzin. Jeśli ktoś nie ma czasu by obejrzeć prezentację, polecam przewinąć na koniec i przekonać się jak autor poradził sobie z grą na ukulele po 20 godzinach intensywnej nauki. Dla zawodowego muzyka to kaleczenie sztuki, ale dla przeciętnego człowieka, nie mającego styczności z muzyką gość umie już grać.

Film podlinkował ktoś na Wykopie pod wpisem o 30-sto dniowym kursie rysowania:
http://www.wykop.pl/link/2151254/podsumowanie-mirkowego-projektu-rysowaniew30dni/

Użytkownik, który umieścił ten wpis, przez 30 dni prowadził internetowy dziennik swoich postępów. I po 30 dniach stworzył lepsze rysunki, niż ja, choć latami jako dzieciak rysowałem komiksy i zdarzyło mi się narysować kilka gierek. Kluczem do dobrego rysowania nie jest praktyka, tylko myślenie. Nie twierdzę, że moje rysowanie było złe - jako dzieciak nie zastanawiasz się jak powinieneś rysować, tylko to robisz, bo lubisz. Czasem coś przypadkowo dostrzegałem i nieświadomie podnosiłem umiejętności, ale nie był to proces celowy. Dlatego przez lata rysowałem podobnie i wydawało mi się, że tak jest w życiu - chcesz być w czymś dobry, to musisz to bardzo długo praktykować.

Tymczasem gdy dziś patrzę wstecz, widzę, że istotna zmiana jakości moich rysunków odbywała się zawsze po przemyśleniu jak coś jest wykonane. Spodobała mi się gra, chciałem zrobić podobną, więc analizowałem jej grafikę i dość szybko osiągałem satysfakcjonujący mnie poziom. Niestety wierzyłem, że mogę rysować odwołując się tylko do swojej wyobraźni i doświadczeń, dlatego nigdy nawet nie otarłem się o profesjonalizm. Profesjonalista dochodzi do perfekcji w jakimś stylu, mistrz poznaje wiele stylów i zaczyna tworzyć nowe, a amator się bawi zamiast uczyć, bo wydaje mu się, że zostanie profesjonalistą jest zbyt trudne. Nie wie, że od zawodowstwa dzieli go przeskok mentalny, a nie czas poświęcony na praktykę.

Podobnie jest z tradingiem - kiedyś wierzyłem, że jak będę intensywnie grał, to po paru latach wyrobię parę tysięcy godzin i będzie mi dobrze szło. Ale postępy nie były funkcją czasu poświęconego na trading, tylko analiz porażek i sukcesów. Kiedy dostawałem tęgiego łupnia od rynku, zaczynałem analizować co robię źle, szukałem w książkach i na blogach porad ekspertów. I to były najbardziej wartościowe momenty - przeżyłem emocjonalny cios, przeczytałem jak radzili sobie z nim zawodowcy i dopiero byłem w stanie częściowo zmienić styl gry. Dlatego tak wielu traderów ze szczytu wspomina, że bankrutowali na początku kariery - wyzerowanie rachunku unaoczniało im nikłą wiedzę, kierowanie się emocjami i uleganie błędom poznawczym. Znaleźli jednak sposób, by wejść na dobrą ścieżkę: zaczęli myśleć.

To kolejny po najważniejszym nawyku rewolucyjny koncept, który zmienił mój sposób myślenia. Niby to takie oczywiste, że jak chcesz coś umieć, to musisz się uczyć. Sęk w tym, że możesz się uczyć umiejętności latami i opanować ją gorzej niż przeszkolony w 20 godzin przez zawodowca nowicjusz.

2 komentarze:

  1. bardzo mi się podoba to podejście. choć nie mam się za nowicjusza to sprawdzę to.

    OdpowiedzUsuń
  2. mi również bardzo podoba się takie podejście, uważam, że jest nowatorskie

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca