wtorek, 6 października 2009

Granice poznania, wyjście z dołka cz. 2

Dzisiejszy wpis to tylko zarys końca mini cyklu o wychodzeniu z życiowych zakrętów. Szykuję się do dużego cyklu "Droga do wolności", w którym zawrę wszystkie doświadczenia i gotowe przepisy na zmianę postrzegania rzeczywistości, ale do tego potrzebuję jeszcze czasu i wielu testów na sobie. No i przede wszystkim namacalnych sukcesów, które udowodnią wartość tekstów.

W jednym z wpisów o książkach przybliżyłem pozycję "Przebudzenie" de Mello. Przykład tej książki doskonale nadaje się do zobrazowania myśli przewodnich moich wpisów. Nie pamiętam kiedy przeczytałem ją po raz pierwszy, ale ostatnio znowu do niej wróciłem. Nie jako zadania do wykonania (przeczytać), tylko powoli, po stronie dziennie, żeby uchwycić głębsze znaczenie. Pierwsze czytanie było jak zasianie ziarna, potem długi czas ziarno kiełkowało, niepostrzeżenie zmieniało świadomość i dziś litery-symbole układają się w szerszy obraz w mojej głowie. Ostatnie zdanie to oczywiście aluzja do poprzedniego wpisu o naszych możliwościach rozumienia treści.



Znowu odwołam się do przykładu z Tai Chi - techniczne opanowanie ćwiczeń formy to kilka miesięcy intensywnego treningu. Świadomość tego co się ćwiczy to kilkadziesiąt lat. Wracam wciąż do namacalnych przykładów, choć całość mógłbym zmieścić w krótkim zdaniu: czytaj wielokrotnie mądre teksty, żeby wychwycić ich znaczenie; powtarzaj wciąż ćwiczenie, żeby osiągnąć biegłość.

Pisząc wciąż o tym samym chcę uzmysłowić, że czytany tekst rozumiemy na wielu płaszczyznach. Większość ludzi wykształconych zamyka się w kokonie poglądów. Często spotykam inteligentnych ludzi, którzy czytają fachowe czasopisma/serwisy, mądre porady psychologów i filozofów. Zrozumienie tych tekstów nie nastręcza im żadnych problemów, a jednak nie ma w ich postępowaniu i życiu połączenia z tym co wyczytali. Cała ta mądrość służy jedynie brylowaniu w dyskusji. Prawdziwe zrozumienie mądrego tekstu wymaga mielenia go doputy, dopóki nie wejdziemy w głowę autora i nie napiszemy tego samego (jest o tym świetna przypowieść Konfucjusza, ale nie mogę jej nigdzie znaleźć).

Uświadomienie sobie tej pułapki oczytania jest bolesne. Łatwo się o czymś wypowiadać, nawet serwować gotowe rozwiązania, ale niewielu opuszcza ciepłą posadkę i świadomie bierze los w swoje ręce. Ta irytująca przypadłość zaraża wielu akademików, księży, prawników, polityków, lekarzy, którzy w polskim systemie prawie nic nie ryzykują (dobrze płatna posada, nieusuwalność) i z lekkością wyrażają kategoryczne sądy. Kiedy przychodzi tsunami, Armia Czerwona, Wehrmacht, głód, epidemia czy dziki kapitalizm, ci sami ludzie okazują się bezradni jak dzieci.

Odwołując się z przymrużeniem oka do teorii 10k godzin, 2000 godzin nad mądrym tekstem wystarczy, by go dobrze wykładać, 4000 by go solidnie opanować a 10000 by wprowadzić go w życie.

No dobrze, ale po co nam ten cały przydługi wstęp do tematu wpisu. Otóż nasze złe położenie zazwyczaj wynika z czynników zewnętrznych. Tracimy pracę, mamy wypadek, ktoś z rodziny choruje. Rzadko sami decydujemy się na pogorszenie naszego stanu, kiedy np. mamy dobrze płatną, niestresującą pracę, życzliwych kolegów, wyrozumiałego szefa. Jeśli ktoś rzuca robotę i zakłada własny biznes, to zazwyczaj dlatego, że się wypalił, podupadł na zdrowiu z powodu wyżyłowanych norm lub nie może patrzeć na szefa.

Przechodzimy na swoje z bagażem złych nawyków, musimy nauczyć się życia w nowych warunkach, ale nikt nam w tym nie pomoże, nie dostaniemy pensji ani okresu na przyuczenie. ZUS i polski zabór wyciągają łapki nawet kiedy nie masz z czego zapłacić czynszu. Człowiek szybko się poddaje i szuka możliwości powrotu do bezpiecznej przystani na etacie. Jeszcze gorzej mają osoby, które tracą pracę i nawet nie myślą o własnej firmie, tylko bezskutecznie szukają nowej pracy. Po dłuższym okresie wpadają w apatię a nawet depresję.

Konkluzja? Sukces finansowy osiągają ludzie, którzy świadomie pakują się w biznes, wiedzą co robią i zaczynali już w dzieciństwie, kiedy my uczyliśmy się grać na gitarze albo czytaliśmy o Plastusiu. Pozostali przegrywają, bo za bardzo rzutuje w ich działaniach strach o byt. Sukces nie determinuje szczęśliwego życia, ale o tym kiedy indziej.

Mój niedawny dołek finansowy (piszę już w czasie przeszłym, bo uruchomiły się 2 projekty) wyniknął z braku zleceń i załamania się kanałów dystrybucji. Stanąłem przed bardzo trudną sytuacją, wszystko co potrafiłem zawodziło w próbach zarabiania a nie potrafiłem się zorganizować, żeby nauczyć się nowych rzeczy w ciemno. Ale nie zmarnowałem czasu, o czym napiszę w kolejnym poście :)

Ponieważ czas już mnie goni, nie domknę dziś cyklu. Napiszę podsumowanie, żebym nie zapomniał myśli, które pchnęły mnie do tego tekstu:

1. Zabierając się za cokolwiek, musimy mieć świadomość, jak niewiele o tym wiemy. Wiedza przychodzi z czasem i pracą. Choć wniosek jest banalny, uświadomię sobie jego wagę, kiedy przez cały dzień będę go powtarzał i odnosił do wszystkich zapamiętanych wydarzeń z mojego życia. Kiedy zacznę myśleć tym wnioskiem, nie ulęknę się złego :)

2. Sytuacja kryzysowa polega na nieplanowanym wypadnięciu ze znanego środowiska w zupełnie odmienne. Zetknięcie z nieznanym jest dla umysłu szokiem. Szukamy dróg powrotu do znanej (bezpiecznej) sytuacji, przez co marnujemy czas i energię; nie widzimy nowych możliwości.

O czym napiszę w kolejnej części:

1. Wyjście z siebie (de Mello). Jak pokonać szok zmian, uniezależnić się od stanów emocjonalnych, przygotować do "pracy bez wynagrodzenia".

2. Jak skutecznie pracować (chaos, statystyka, cykl skupienie-wielozadaniowość).

10 komentarzy:

  1. Swietny wpis.
    Zdecydowanie powinienes wiecej czasu poswiecac na pisanie.
    Czekam na kolejne.

    Blazej

    OdpowiedzUsuń
  2. @investor_ts, Blazej:

    Dzieki za przychylne komentarze, ale moze tak ktory przyczepilby sie czasem do czegos, albo pokazal wlasny punkt widzenia he? :)

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. swietne teksty . dzieki za "Przebudzenie" bylo jak objawienie . Polecam Wojciecha Eichelbergera "Pomoz sobie , daj swiatu odetchnac" - pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz "czepianie sie" czegokolwiek nie ma wiekszego sensu. Bo dziala to tak, ze jesli komus wytykasz bledy (ze swojej perspektywy), osoba odbiera to jako obraze i czuje sie niedowartosciowana. Nie znam osob, ktore chetnie przyjmuja krytyke i sa wdzieczne.
    Czlowiek sie uczy na wlasnej skorze i dochodzi do wszystkiego raczej samodzielnie. Mozna uczyc dziecko by nie dotykalo goracego, ale zrozumie "dlaczego" - dopiero wtedy gdy dotknie. Jak stajemy sie dorosli to dziala po prostu bardziej subtelnie.
    Takie mam podejscie jesli chodzi o krytyke - najpierw patrz w glab siebie i staraj sie nauczyc czegos od kazdego. Pouczanie w druzgocacej wiekszosci przypadkow po prostu mija sie z celem.

    A Ty po prostu piszesz madre, przemyslane rzeczy. Nie ma co tutaj krytykowac :)
    Czekamy na ciag dalszy

    Blazej

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonim:

    Jak wpadnie w lapki, chetnie przeczytam, ale jak juz napisalem, dochodze do wniosku, ze mniej czytac, wiecej praktykowac :)

    @Blazej:

    Ja sie za konstruktywna krytyke nie obraze. Zalezy mi na niej, bo jak napisalem poprzednio: jesli nauczysz sie cos zle, potem musisz sie tego oduczyc i zaczac poprawnie od nowa. A nawet jesli mowa jest o temacie, w ktorym ciezko znalezc idealna sciezke, to inny punkt widzenia daje szerszy obraz.

    OdpowiedzUsuń
  6. "złe położenie zazwyczaj wynika z czynników zewnętrznych."

    ja mam nieco inny punkt widzenia w tej kwestii. uważam, że nasze położenie wynika tylko i wyłącznie z czynników wewnętrznych. jestem przekonany, że nasze intencje determinują wynik (sukces bądź jego brak). problem w tym, że owych prawdziwych intencji niekiedy nieuświadamiamy sobie.

    "Rzadko sami decydujemy się na pogorszenie naszego stanu"

    Świadomie i racjonalnie chyba rzeczywiście rzadko podejmujemy takie decyzje. Ale myślę, że podświadomie dość często kreujemy takie sytuacje.

    "Powiedz mi, a zapomnę,
    Pokaż mi, a zapamiętam,
    Pozwól mi zrobić, a zrozumiem." - Konfucjusz

    OdpowiedzUsuń
  7. Niejasno napisalem w tekscie, ale taki ma byc wniosek z niego w finalnej czesci. Czyli: wiedzac czego chcemy, rozpoczynamy owocna dzialalnosc. Tymczasem wiekszosc ludzi postepuje na opak: biora sie za biznes, kiedy rozpadaja sie inne formy utrzymania w systemie albo nie moga juz w nim wytrzymac.

    Wychwyciles niescislosci, gdyz pisalem je z punktu widzenia czlowieka 'nieoswieconego' (do ktorego zreszta sam sie zaliczam). Kiedy jest mi wygodnie, nie psuje swojego stanu, chyba ze mam wdrukowane schematy autodestrukcyjne, co jest dodatkowym problemem. Ale generalnie, dopoki praca jest ok i w domu wszyscy zdrowi, skupiamy sie nad tym, zeby bylo jeszcze lepiej.

    W podsumowaniu pkt2 opisalem na czym polega sytuacja kryzysowa dla przecietnego czlowieka. W kolejnym wpisie chce pokazac, ze nie poradzimy sobie z nia probujac wrocic do sytuacji sprzed kryzysu, tylko usuwajac swoje leki i wewnetrzne algorytmy myslenia/reagowania (wyjscie z siebie). I tu dopiero napisze, ze to nie sytuacja zewnetrzna powoduje kryzys, tylko nasze wewnetrzna interpretacja rzeczywistosci.

    Widzicie, o to mi chodzilo z krytyka - dopiero po tym komentarzu zauwazylem, ze mozna odczytac czesc tekstu odwrotnie do moich intencji. Nie napisalem zadnego zaprzeczenia dla szukania problemow na zewnatrz, zostawiajac to na final.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Dedek!

    Wrzucałem parę dni temu tu komentarz, ale widocznie coś się spieprzyło. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Oba tematy, które przytoczyłeś na samym końcu tego tekstu są wręcz pożądane przeze mnie ;-)

    Tak swoją drogą, pamiętasz, kiedy rozmawialiśmy na temat organizacji pracy? Ciekawy jestem czy od tego czasu zmieniło się Twoje podejście co do pracy w chaosie? Z tego co czytam w tych wpisach, to tak ;-)

    Odpowiadając na Twoje pytanie z innego wpisu "dlaczego ludzie nie komentują moich tekstów?" wydaję mi się, że najlepszym rozwiązaniem, jest zadawanie otwartych pytań na końcu każdego tekstu i proszenie o opinie ;-) Nie zawsze stosuję te metody, ale wiem, że one działają.

    ps: ruszyłem z moim projektem, zapraszam w wolnej chwili!

    Zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czesc Piotrek.

    Organizacja pracy: coz, niewiele wyszlo z prowizorki, ale dalo mi to impuls do rozpoczecia prac nad metoda rozproszona. Wczesniej uwazalem, ze na wieksze zadanie potrzebuje caly dzien i skupienie tylko na nim. Nie dzialalo, poniewaz mialem za duzo innych rzeczy na glowie i mnie rozpraszaly. O metodzie bede pisal, bo dobrze rokuje. Ten i poprzedni wpis tez do niej nawiazuja, ale najpierw nakreslam tlo - stawiam dosc wiarygodne tezy, nakreslam problemy i w finale sprobuje zbudowac z tego "lekarstwo".

    Dobry trik z pytaniami.

    Projekt bede sledzil, biorac pod uwage twoje wczesniejsze wpisy na blogu i fakt, ze zabezpieczyles tyly (AIP), wnioskuje ze skutecznie zarzadzasz ryzykiem :) To dobrze rokuje.

    Zdrowko :)

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca