środa, 18 maja 2011

Rozwój tradera, giełdy na wsparciach, dolar na oporze

Był okres, że przestawałem już wierzyć, że mogę pokonać słabości, które przeszkadzają mi w grze na giełdzie. Niby wiesz jak trzeba postępować, ale potem powtarzasz błąd i wkurzasz się na siebie. Kulminacja przyszła w marcu, kiedy w kilka dni straciłem zyski wypracowane przez pół roku. I jak się okazuje była to bardzo potrzebna lekcja.

Tamta strata pozwoliła mi wreszcie dojrzeć zasadniczy błąd, jaki popełniałem od samego początku. Każdy inwestor ma swój indywidualny styl gry. Kiedy zaczynałem przygodę z akcjami w październiku 2008 roku (półtora roku wcześniej fundusze, ale do jesieni 2008 giełda była dla mnie tylko czarną skrzynką) wyrocznią był dla mnie blog AppFunds. App wykonał wielką robotę w propagowaniu wolności finansowej w Polsce, znalazłbym kilkadziesiąt blogów powstałych dzięki jego stronie (włączając mój).

Nieświadomie jednak skopiowałem jego styl gry akcjami z tamtych czasów. A były to czasy bardzo niespokojne, spółki potrafiły w pare dni urosnąć kilkadziesiąt %, po czym nurkowały na nowe minima. Trzeba było szybko brać zysk i w nogi. To jedno.

Drugie to zindywidualizowane podejście ZP (aktualny nick AppFunds) do spółek. ZP prowadzi blog, na którym udowadnia, że każdy może zostać milionerem i konsekwentnie powiększa portfel. M.in. z tego powodu podaje i uzasadnia każdą inwestycję a po jej zakończeniu publikuje wyniki. Ile % zysku/straty, jaka kwota. Będąc zielonym leszczem skopiowałem ten sposób i uznałem za całkowicie naturalny.

Co więcej napisałem różne formularze, które wyliczały przy jakiej cenie sprzedać, żeby osiągnąć określony zysk, robiły wykresy, rankingi spółek i inne cuda niewidy. Przyjąłem również zasadę, że księguję zrealizowany zysk/stratę. W ten sposób wykresy wyglądały jak tu:


Realizacja małych zysków i co jakiś czas większej straty lub podatku. Zbudowałem sobie system na bazie cudzego podejścia z pewnego wycinka czasu i nie zauważyłem, że on kompletnie nie przystaje do mojej psychiki i późniejszych realiów rynkowych.

Zamiast skupić energię na powiększaniu wartości portfela, większość pary szła w rozgrywanie każdej ze spółek/kontraktów z osobna. Miałem swego czasu np. IDM za 5000zł i jakieś coś z Newconnect za 800zł i zamiast pilnować IDMu, to skupiałem się na tym czymś z Newconnect, żeby nie stracić na nim, bo akurat zanurkowało 20%. Jedno wahnięcie na IDM było więcej warte niż te 20% jazdy na dajmy na to Makolabie.

Dopiero wstrząs na certach na ropę i późniejsze błędy na fw20 unaoczniły mi dobitnie, że było to złe podejście. Paradoksalnie pomogła mi w tym również gra na forex, gdzie udało mi się nie wyzerować depozytu po pierwszym półroczu. Na początku księgowałem i tam transakcje, ale szybko mi się znudziło. Odkąd mentalnie uznałem, że pieniądze przelane na konto fx są na naukę i mogę je stracić całkowicie, przestałem się tak emocjonować. W 2009 roku przeznaczyłem 1000zł na naukę kontraktów i strata tej kwoty zajęła mi tydzień :) Na fx udało się utrzymać, na koniec roku wyszedłem na 0, potem konto sobie fluktuowało i po ostatnim rajdzie dolara odskoczyło do góry.

Żeby przetrwać na foreksie musiałem nauczyć się patrzeć wyłącznie na depozyt. Nie ma znaczenia czy jakaś para rośnie, czy na niej "wygrywam", jeśli na innych parach tracę a jestem np. zlewarowany 10-krotnie. W pewnych momentach lewar sięgał 20-krotności kapitału (tylko jeśli wreszcie poszło w moim kierunku, wtedy w krótkim czasie odrabiałem wszystkie straty). Aktualnie pozycje na fx są zlewarowane 2-krotnie do kapitału co z racji zmienności pary EURUSD, jej wychylenia względem długich średnich i średnioterminowego sygnału S nie przyprawia mnie o palpitację serca.

No to wracając do giełdy, po serii porażek zmieniłem podejście do tradingu. Wywaliłem arkusze, przestałem (prawie) zwracać uwagę na pieniądze (starałem się jak na foreksie traktować je jako punkty). Początek był jak zwykle nieudany, kilka wtop na fałszywych sygnałach. Ale nagromadzone porażki pozbawiły mnie nadziei, jednego z najbardziej niekorzystnych uczuć na giełdzie. Zobojętniałem, otwierałem i zamykałem pozycje na podst. wykresu. Jedynym miernikiem był stan portfela. Nie wiem ile dokładnie zyskiwałem czy traciłem na pozycjach, nie zapisywałem tego. Na szybko szacowałem kwoty, ale skupiałem się głównie na tym, czy zadany poziom został osiągnięty lub czy sygnał został zanegowany.

Po 2 i pół roku grania na giełdzie zacząłem budować system pod swoje cechy psychiczne. Cóż - lepiej późno, niż wcale :] Jeśli miałbym tę naukę jakoś uniwersalnie zapisać, brzmiałaby mniej więcej tak:

Staraj się zarabiać a nie mieć rację.

Drugie bardzo ważne spostrzeżenie, które dotarło do mnie i staram się stosować od marca to:

Kiedy niepewność rośnie, redukuj pozycję.

Niby oczywiste, ale popatrzcie na swoje inwestycje - jak często powiększacie pozycję w konsolidacji lub na oporze? Rośnie przekonanie o wybiciu w jakąś stronę lub co gorsza bardzo byśmy chcieli, żeby wybiło w naszą stronę i powiększamy pozycję, żeby wyjść na plus, bo akurat mamy stratę i nagle idzie w drugą stronę. Straty rosną jeszcze bardziej.

Zdaję sobie sprawę, że ta porada jest raczej dla gracza kontraktowego/foreksowego. Jeśli ktoś kupuje akcje w hossie może sobie w konsolidacji dokupować, bo prawdopodobnie to korekta przed dalszym wzrostem a opory zazwyczaj pękają.

Żeby jakoś podsumować te wywody - wprowadzone zmiany na razie dobrze działają i rokują na przyszłość. Portfel wyszedł na nowe szczyty i nie grozi mu duża korekta, gdyż pozamykałem większość pozycji.

W ostatnim wpisie wskazywałem, że niepewność rośnie. Akcje blisko wsparć, dolar na oporze. W takim wypadku pozamykałem prawie wszystkie pozycje. Został EURUSD na średnioterminowym systemie mechanicznym oraz część RCSCRAOPEN, gdyż średnioterminowy sygnał spadku na ropie wciąż obowiązuje. Na połowie certyfikatów zrealizowałem zyski i czekam na odebranie po lepszej cenie.

Zgodnie z przewidywaniami fibo38.2, RSI i kanał spadkowy zatrzymały rajd dolara, ale wsparciem jest przebita sma50:


Miałem tu pare zabawnych przygód, np. NZDUSD spadał zgodnie z założeniami na TP, gdy nagle wystrzelił w górę i wysadził mnie z pozycji. Następnego dnia pobujał jeszcze u góry i ruszył tam gdzie powinien czyli na fibo ;) Szkoda, że na tym nie zarobiłem.

Kluczowe pytanie brzmi: co dalej z dolarem? Myślę, że średnioterminowo będzie się umacniał. Walutami gram wysokim lewarem na foreksie, więc nie mogę w takim wypadku trzymać dużej pozycji - czekam na wybicie w górę. Jeśli odbije w dół zgodnie z trendem, nie stracę.

Podobnie kontrakty na fw20 i akcje - wsparcie na razie działa, więc mnie już tam nie ma. Jednak nie gram long - w scenariuszu bessy nic się nie zmieniło, przez ostatni miesiąc nawet nieźle płacił.

Tym razem na wykresie takie małe spostrzeżenie: spójrzcie jak zachowywały się indeksy, kiedy ema200 (żółta) przecinała od góry sma200 (fioletowa):


Prawie zawsze kiedy pada mój średnioterminowy sygnal dla EURUSD kurs zawraca w drugą stronę, dlatego rozstrzygnięć spodziewam się koło 1.44.

Ponieważ często dostawało mi się od komentatorów, że mamy hossę a ja gram na spadki, odgrzebałem stary arkusz z transakcjami i z ciekawości publikuję kilka ostatnio sprzedanych akcji i ich dzisiejszą cenę:

Papier | Cena sprzedaży  |  Aktualna cena zamknięcia
LUG |  0.24  |  0.21
IDM |  2.90  |  2.73
ATC | 13.07 | 9.95
MSP | 40.80 | 36.50
MSX | 1.41  |  1.07
PGN | 3.57 |  4.15
LST | 1.14  |  1.23 (dzisiejsza cena, wybił z 1.12)

Być może ja tak kiepsko trafiam w tej hossie, ale tylko 2 spółki od tamtego czasu urosły. Przez chwile miałem też Jupitera, Jago, BBC, długo Hardexa i Jutrzenkę - wszystko dziś niżej poza Jutrzenką, która ciągle w miejscu :)

Mam prośbę do czytelników - jakie są wasze spostrzeżenia? Które spółki rozgrywacie z powodzeniem?

6 komentarzy:

  1. Kolejny wartościowy wpis ukazujący część procesu a nie tylko skutki czy wnioski.

    USD musi otrzymać kolejną dawkę sygnałów prowzrostowych, aby przebić opór, czyba że już znajdujemy się w odwrocie. Takie gdybanie jednak jest mało interesujące i tak, jak piszesz trzeba odczekać swoje.

    Powiedz mi dedek, czy pisanie na blogu, prowadzenie notatek transkacyjnych coś w Twoim przypadku dało? Czy jest to lepsza metoda niż tylko myślowe przeanalizowanie sprawy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno coś dało. Być może na tamtym etapie te formularze i dzienniki były potrzebne. Potem stały się odciągaczami od sedna inwestowania. Nie potrzebuję ich też dla 4-5 papierów, którymi obracam.

    Na wariant bessy mam stały plan na FW20, FPKN, FPKO, RCSCRAOPEN, EURUSD i inne pary z dolarem.

    Na hossę obserwuję SWIG80 i MWIG40, bo jak dla mnie od sierpnia 2009 prawie nic się tam nie dzieje. WIG20 miał swoją hossę a maluchy i średniaki ciągle w bok.

    Zeszyt do tradingu nadal prowadzę i nie zarzucę. Mam tam sporo ciekawych spostrzeżeń innych graczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki dedek - najważniejsze, że zapiski pomagają Tobie. Ja nie próbowałem i stąd moje zaciekawienie tą metodą. Muszę ją wypróbować, aczkolwiek nie wiem od czego zacząć, żeby nie przesadzić w drugą stronę.

    Jeśli będziesz miał chwilkę to spójrz na wykres wieloletni CHFUSD i napisz co o nim sądzisz. Czy to nie jest dobry moment na S-ki?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomniałem o najważniejszym pytaniu - jaki może być ew. zasięg spadków według Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaglądam na ten wykres, m.in. z jego powodu przestałem grać na umocnienie franka. A gdzie mógłby spaść? Na początek może 1.0282?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za wzmiankę. Nie porzucałbym dziennika tradera do późniejszej analizy błędów.

    Pozdrawiam
    ZP

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca