wtorek, 31 maja 2011

W oczekiwaniu na ostatni akord Wielkiej Bessy przed Wielką Hossą

Od 2000 roku indeks S&P500 znajduje się w ponad 10-letniej bessie/konsolidacji. Szczyt z 2007 roku pobił co prawda rekord z 2000 roku, jednak ważony inflacją był ok. 17% niżej.

Jeszcze lepiej widać ten cykl w S&P500 wyrażonym w złocie (przedstawiam co prawda Dow/Gold, ale wiadomo jak wysoka jest korelacja między DJIA i S&P500) :

lub poprzez wskaźnik Cena/Zysk:



Oba wykresy wskazują na wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia jeszcze jednej fali spadków na akcjach, która sprowadzi P/E lub Dow/Gold do historycznych wsparć.

Nie oznacza to bynajmniej wyczekiwanego przez tak wielu armagedonu. Żeby podwyższyć P/E, wystarczy wysoka inflacja, dzięki której firmy dokonają przeszacowania surowców, nieruchomości i innych aktywów w górę a ich "zysk" znacząco wzrośnie. Podobnie byłoby z Dow/Gold - akcje w miejscu, złoto w górę i wykres zmierza ku minimom.

Jednak w prezentowanych co jakiś czas na tym blogu analogiach wciąż powtarza się podobny schemat - ok. półtora roku spadków na giełdach, później kolejne półtora roku odrabiania strat i początek ok. 20-letnich wzrostów. Szczyt poprzedniej wielkiej hossy powinien zostać pobity po ok. 16 latach, co umownie dawałoby S&P500=1600 ok. 2016 roku.

Na tych analogiach opieram swój plan inwestycyjny na najbliższe lata. Wynikałoby z niego, że jesienią 2012 roku zobaczymy dołek na akcjach, który będzie okazją na średnioterminowe zakupy. Będzie mu jednak towarzyszyć bardzo niski sentyment (jakże odwrotny od dzisiejszego ultrabyczego nastawienia względem akcji). Ponieważ w 2009 mieliśmy V-shaped recovery, dołek powinien zostać przetestowany ponownie - i wtedy będzie to historyczna okazja kupna dla podstawowej zasady "Buy&Hold".

Na rysunku scenariusz wyglądałby mniej więcej tak:


Jak widać nie nastawiam się na jakiś armagedon, testowanie dołków z lipca 2010 roku, czyli skasowanie całej pompki QE2 to wystarczające spadki.

Argument za wielką hossą? Pęknięcie bańki na obligacjach państwowych. Zobaczmy jak pięknie by to współgrało - 2012 rok, bankrutują państwa, dług przygniata USA, Japonię, Polska przed rozbiorami. W TV straszą największym krachem, złoto po 2000, a na akcje nikt nie chce patrzeć. Wtedy znowu trzeba postawić na innowacyjność ludzkości i kupić akcje spółek.


Gdzie jest najwyższa innowacyjność na świecie? Wciąż w USA, dlatego tam po kilkunastu latach zacznie wracać kapitał z przeżywających bardzo poważne problemy Chin:


Strasznie dużo tu analogii do punktu zwrotnego w 1980 roku - to główne niebezpieczeństwo scenariusza. 1980 rok to początek końca Imperium Sowieckiego, interwencja w Afganistanie, opozycja w Polsce, pęknięcie bańki na surowcach, które były podstawą gospodarki ZSRR. Tanie surowce są akurat korzystne dla Chin, ale tutaj kolejność będzie odwrotna - pęknięcie bańki na nieruchomościach i inwestycjach infrastrukturalnych w Państwie Środka doprowadzi do radykalnego zmniejszenia zapotrzebowania na surowce na świecie a spekuła zacznie przerzucać się wraz z uciekającymi z obligacji funduszami w akcje.

poniedziałek, 30 maja 2011

Energetyka kończy rajd?

Równo rok temu polecałem kupno spółek energetycznych ( http://podtworca.blogspot.com/2010/05/gimme-more-energy-ostatni-rajd-recovery.html ) w postaci PGE i PGN. Sam kupiłem akcje tych spółek, namówiłem też rodzinę do kupna, zakładając że nawet bessa nie będzie dla nich zbyt ciężka z racji ówczesnego niedoszacowania, stabilnych wyników i dywidend.

Jak widać trafiłem w dołek niemal idealnie, gorzej było z wyjściem - tradycyjnie zadowoliło mnie kilkanaście % zysku i później strach było wrócić na pokład. Większość ruchu tradycyjnie mnie ominęła. Wróciłem dopiero dzisiaj, tym razem na FPGN i to z pozycją krótką :) Może znowu wyłapałem ekstremum?


Jak znam życie, to spółka szybko zleci poniżej 4zł, zatem 10% do wyrwania dla misia. Mnie zadowoli 5%, czyli ok. 20 groszy na kontrakcie (200zł/kontrakt). No spróbuję wytrwać do 4.16.

A może kurs jednak poleci do góry? Przecież hossa, wig20 3000, dywidenda, trend is your friend i w ogóle. Jak kto lubi, ja wolałem kupować PGN po 3.3 i choć nie zajechałem z nim daleko, przy złotówce wyżej, RSI>80 i teście fibo61.8 skracam. Nie chcę być chojrak, nie upieram się, że kurs nie pobije jeszcze szczytów, ale kiedyś musi nadejść korekta, a moje narzędzia mówią, że teraz jest najlepsza okazja na szybki zarobek. Zobaczymy jeszcze jak zakończy się sesja, jeśli poniżej 4.41, to mamy dodatkowy niedźwiedzi sygnał w postaci świecy doji.

Zajrzyjmy jeszcze na drugiego bohatera zeszłorocznej prognozy (PGE):



Tutaj bałbym się skracać. Fibo76.4 pobite, szykuje się test przełamanej linii kanału wzrostowego, RSI bez fajerwerków. Nie widzę mocnych sygnałów dla żadnego kierunku, dlatego do tej wody nie wchodzę.

Powrócę jeszcze do zeszłorocznej prognozy - jak widać nie był to wcale ostatni rajd recovery, ten prawdziwy rajd na energetyce zaczął się wiele miesięcy później. Było uklepywanie dna, potem gigantyczny dodruk QE2, którego nikt w tamtych czasach nie przewidywał. Do fundamentów trzeba mieć dużą wiedzę i doświadczenie, przeżyć kilka cykli giełdowych.

czwartek, 26 maja 2011

Złoty na krawędzi, okazja czy pułapka?

Lada moment złoty przetestuje linię kanału wzrostowego poprowadzonego od dołka z 2009 roku:


Czy kupować złotówkę na wsparciu? Taki plan był wczoraj. Zaczynam mieć jednak wątpliwości. Tyle miesięcy czekałem na bessę, coraz więcej wskaźników i rynków zdaje się ją potwierdzać a ja szukam okazji do kupna akcji i ryzykownych walut (pln).

Sytuacja zmienia się momentalnie - z rana hossa i nowe szczyty, po południu bessa i wizja masakry. Lepiej postoję z boku i poczekam na siłę jednej ze stron.

Do pro-bessowych sygnałów doszły:

- miesiąc do końca QE2
- 3 podwyżki stóp procentowych
- niebezpiecznie wysoki P/E dla S&P500:

środa, 25 maja 2011

Złoty do boju

Prezentowany na blogu niejednokrotnie indeks złotówki zbliża się do wsparcia:


Najsilniejsza waluta względem złotówki, frank szwajcarski:


Pod ten wykres kupowałem franka z bezpiecznym TP na 3.20. Wszystko poszło jak powinno, z tą różnicą, że wyskoczyłem po 3.15 . Psychika, psychika, psychika, psychika... :]

USDPLN:


Game plan: jeśli jutro świat się nie zawali, gram S CHFPLN, S USDPLN.

WIG20 coś knuje

Od kilku sesji nie gram na kontraktach, gdyż zgodnie z przytoczoną niedawno zasadą "jeśli nie wiesz co się dzieje, redukuj pozycję" obstawianie kierunku w sytuacji gdy nie mam sygnałów, maleje LOP i żadna ze stron nie osiąga przewagi, staje się losowym zakładem.

FW20 narysował formację, którą widziałem już kilka razy - luka w dół z nowym lokalnym dołkiem, potem w górę i test luki. Zaznaczyłem strzałkami poprzednie przypadki:


Dodajmy do tego wsparcie klina/kanału, fibo23.6 i pułapka na misia gotowa.

Siedzę jeszcze na S EURUSD, z targetem ok. 1.39, w pobliżu biegną 2 ważne fibo, średnioterminowy sygnał obowiązuje. Nie jest mi tam wygodnie, wolałbym ściąć zysk i poczekać, ale "trade what you see", dopóki sygnał nie zostanie zanegowany muszę pozostać na rynku, inaczej znowu powielę stare błędy.

Żeby nie zapomnieć jak to jest mieć akcje, kupiłem dziś MSP. Papier w bessie, więc zakup ryzykowny, ale od kilku miesięcy ubija dno, w lipcu wypłacą dywidendę (1.3, kupiłem po 37, więc div yield = 3.51%) a zachowanie kursu przed i po dywidendzie jest dość powtarzalne:


Jako fibo-trader ustawiłem TP na 42.50, gdyby zechcieli tam podskoczyć przed odcięciem, byłoby miło :)

poniedziałek, 23 maja 2011

Kuj żelazo póki gorące

Nie chcem
ale muszem.
L. Wałęsa

Miało być tak pięknie: zyski z krótkich pozamykane na wsparciach, rajd na szczyty i znowu tłuste S-ki. A tu nagle luka w dół na FW20 i wybicie linii lokalnego trendu wzrostowego. Miś nie złożył broni. Kto wie - może przeszedł do szerszej ofensywy w którą tak wierzę od marca?

Na USD_I padł sygnał kupna dolara. Jeszcze dziś mogą go zanegować, robiąc górny cień z białej świecy.  Wracam jednak na rynek niewielką częścią portfela, inaczej nigdy nie nauczę się grać z trendem. Dużo łatwiej zagrać mi przeciwko trendowi, gdy widzę przegrzanie, niż z trendem, gdy rozwija się kontynuacja.


Target dla USD_I: 58.54 .

Zamykam oczy i wracam również na certy na spadki ropy. Krótka na FW20 wciąż DT, dziś przyciąłem i już mnie nie ma. Do 2780 mogą spadać, ważniejsze jest otoczenie rynkowe.

piątek, 20 maja 2011

Co z tą ropą?

Dziś kolejny raz zamknąłem certyfikaty na spadki ropy realizując zysk - mniejszy niż poprzednio, bo i zakres konsolidacji na Brent się zmniejsza. Mój bazowy scenariusz spadków zrealizował się póki co połowicznie: miał być spadek na fibo61.8 i był, miała być korekta na lokalne fibo61.8 - i uderzyła w nie idealnie. Do tego momentu szło idealnie. Zbyt idealnie.

W dalszej części scenariusz zakładał dynamiczne spadki na ok. 92$ lub w bardziej "pesymistycznej" wersji tuż pod 100$. I gdy wydawało się już, że ropa leci na te poziomy, zielona linia trendu wzrostowego od sierpnia wybraniała kurs:


Przedłużająca się konsolidacja zmęczyła mnie. Nauczyłem się nie raz boleśnie, że jak coś nie chce spadać, to pewnie urośnie.. Trzymają ropę za pysk, dlatego kiedy dziś zanotowała -2% spadek, zamknąłem kolejny raz pozycję.

Dużo się ostatnio dzieje w moim biznesie, nie mam czasu pilnować inwestycji. Nie chciałbym, żeby kolejny raz po świetnej serii przedobrzyć i skasować połowę zysków. Właściwie to bardzo by mi teraz pasowały wzrosty na 3000, euforia, hiperbola itp. - będzie można olać notowania a potem przywalić krótkimi ;)

USDPLN zrealizował zasięg mniejszego klina, USD_I wciąż na oporach ale nad SMA50. Inwestorzy długoterminowi nawet na to nie patrzą, gracz realizuje zysk i czeka na przebicie lub odbicie:

czwartek, 19 maja 2011

Coś dla odmiany

Wśród niedźwiedzich wykresów i analogii mam jeden bardzo byczy w skali 1-3 miesięcy scenariusz, którego bohaterem jest niemiecki DAX:


Tak blisko szczytu wszechczasów, aż szkoda żeby nie przetestowali. Gdyby postanowili dmuchać DAX powyżej 8000, zacznę kupować certyfikaty Raiffeisena RCSDXA0412 na spadki DAX z terminem zapadalności kwiecień 2012.

środa, 18 maja 2011

Rozwój tradera, giełdy na wsparciach, dolar na oporze

Był okres, że przestawałem już wierzyć, że mogę pokonać słabości, które przeszkadzają mi w grze na giełdzie. Niby wiesz jak trzeba postępować, ale potem powtarzasz błąd i wkurzasz się na siebie. Kulminacja przyszła w marcu, kiedy w kilka dni straciłem zyski wypracowane przez pół roku. I jak się okazuje była to bardzo potrzebna lekcja.

Tamta strata pozwoliła mi wreszcie dojrzeć zasadniczy błąd, jaki popełniałem od samego początku. Każdy inwestor ma swój indywidualny styl gry. Kiedy zaczynałem przygodę z akcjami w październiku 2008 roku (półtora roku wcześniej fundusze, ale do jesieni 2008 giełda była dla mnie tylko czarną skrzynką) wyrocznią był dla mnie blog AppFunds. App wykonał wielką robotę w propagowaniu wolności finansowej w Polsce, znalazłbym kilkadziesiąt blogów powstałych dzięki jego stronie (włączając mój).

Nieświadomie jednak skopiowałem jego styl gry akcjami z tamtych czasów. A były to czasy bardzo niespokojne, spółki potrafiły w pare dni urosnąć kilkadziesiąt %, po czym nurkowały na nowe minima. Trzeba było szybko brać zysk i w nogi. To jedno.

Drugie to zindywidualizowane podejście ZP (aktualny nick AppFunds) do spółek. ZP prowadzi blog, na którym udowadnia, że każdy może zostać milionerem i konsekwentnie powiększa portfel. M.in. z tego powodu podaje i uzasadnia każdą inwestycję a po jej zakończeniu publikuje wyniki. Ile % zysku/straty, jaka kwota. Będąc zielonym leszczem skopiowałem ten sposób i uznałem za całkowicie naturalny.

Co więcej napisałem różne formularze, które wyliczały przy jakiej cenie sprzedać, żeby osiągnąć określony zysk, robiły wykresy, rankingi spółek i inne cuda niewidy. Przyjąłem również zasadę, że księguję zrealizowany zysk/stratę. W ten sposób wykresy wyglądały jak tu:


Realizacja małych zysków i co jakiś czas większej straty lub podatku. Zbudowałem sobie system na bazie cudzego podejścia z pewnego wycinka czasu i nie zauważyłem, że on kompletnie nie przystaje do mojej psychiki i późniejszych realiów rynkowych.

Zamiast skupić energię na powiększaniu wartości portfela, większość pary szła w rozgrywanie każdej ze spółek/kontraktów z osobna. Miałem swego czasu np. IDM za 5000zł i jakieś coś z Newconnect za 800zł i zamiast pilnować IDMu, to skupiałem się na tym czymś z Newconnect, żeby nie stracić na nim, bo akurat zanurkowało 20%. Jedno wahnięcie na IDM było więcej warte niż te 20% jazdy na dajmy na to Makolabie.

Dopiero wstrząs na certach na ropę i późniejsze błędy na fw20 unaoczniły mi dobitnie, że było to złe podejście. Paradoksalnie pomogła mi w tym również gra na forex, gdzie udało mi się nie wyzerować depozytu po pierwszym półroczu. Na początku księgowałem i tam transakcje, ale szybko mi się znudziło. Odkąd mentalnie uznałem, że pieniądze przelane na konto fx są na naukę i mogę je stracić całkowicie, przestałem się tak emocjonować. W 2009 roku przeznaczyłem 1000zł na naukę kontraktów i strata tej kwoty zajęła mi tydzień :) Na fx udało się utrzymać, na koniec roku wyszedłem na 0, potem konto sobie fluktuowało i po ostatnim rajdzie dolara odskoczyło do góry.

Żeby przetrwać na foreksie musiałem nauczyć się patrzeć wyłącznie na depozyt. Nie ma znaczenia czy jakaś para rośnie, czy na niej "wygrywam", jeśli na innych parach tracę a jestem np. zlewarowany 10-krotnie. W pewnych momentach lewar sięgał 20-krotności kapitału (tylko jeśli wreszcie poszło w moim kierunku, wtedy w krótkim czasie odrabiałem wszystkie straty). Aktualnie pozycje na fx są zlewarowane 2-krotnie do kapitału co z racji zmienności pary EURUSD, jej wychylenia względem długich średnich i średnioterminowego sygnału S nie przyprawia mnie o palpitację serca.

No to wracając do giełdy, po serii porażek zmieniłem podejście do tradingu. Wywaliłem arkusze, przestałem (prawie) zwracać uwagę na pieniądze (starałem się jak na foreksie traktować je jako punkty). Początek był jak zwykle nieudany, kilka wtop na fałszywych sygnałach. Ale nagromadzone porażki pozbawiły mnie nadziei, jednego z najbardziej niekorzystnych uczuć na giełdzie. Zobojętniałem, otwierałem i zamykałem pozycje na podst. wykresu. Jedynym miernikiem był stan portfela. Nie wiem ile dokładnie zyskiwałem czy traciłem na pozycjach, nie zapisywałem tego. Na szybko szacowałem kwoty, ale skupiałem się głównie na tym, czy zadany poziom został osiągnięty lub czy sygnał został zanegowany.

Po 2 i pół roku grania na giełdzie zacząłem budować system pod swoje cechy psychiczne. Cóż - lepiej późno, niż wcale :] Jeśli miałbym tę naukę jakoś uniwersalnie zapisać, brzmiałaby mniej więcej tak:

Staraj się zarabiać a nie mieć rację.

Drugie bardzo ważne spostrzeżenie, które dotarło do mnie i staram się stosować od marca to:

Kiedy niepewność rośnie, redukuj pozycję.

Niby oczywiste, ale popatrzcie na swoje inwestycje - jak często powiększacie pozycję w konsolidacji lub na oporze? Rośnie przekonanie o wybiciu w jakąś stronę lub co gorsza bardzo byśmy chcieli, żeby wybiło w naszą stronę i powiększamy pozycję, żeby wyjść na plus, bo akurat mamy stratę i nagle idzie w drugą stronę. Straty rosną jeszcze bardziej.

Zdaję sobie sprawę, że ta porada jest raczej dla gracza kontraktowego/foreksowego. Jeśli ktoś kupuje akcje w hossie może sobie w konsolidacji dokupować, bo prawdopodobnie to korekta przed dalszym wzrostem a opory zazwyczaj pękają.

Żeby jakoś podsumować te wywody - wprowadzone zmiany na razie dobrze działają i rokują na przyszłość. Portfel wyszedł na nowe szczyty i nie grozi mu duża korekta, gdyż pozamykałem większość pozycji.

W ostatnim wpisie wskazywałem, że niepewność rośnie. Akcje blisko wsparć, dolar na oporze. W takim wypadku pozamykałem prawie wszystkie pozycje. Został EURUSD na średnioterminowym systemie mechanicznym oraz część RCSCRAOPEN, gdyż średnioterminowy sygnał spadku na ropie wciąż obowiązuje. Na połowie certyfikatów zrealizowałem zyski i czekam na odebranie po lepszej cenie.

Zgodnie z przewidywaniami fibo38.2, RSI i kanał spadkowy zatrzymały rajd dolara, ale wsparciem jest przebita sma50:


Miałem tu pare zabawnych przygód, np. NZDUSD spadał zgodnie z założeniami na TP, gdy nagle wystrzelił w górę i wysadził mnie z pozycji. Następnego dnia pobujał jeszcze u góry i ruszył tam gdzie powinien czyli na fibo ;) Szkoda, że na tym nie zarobiłem.

Kluczowe pytanie brzmi: co dalej z dolarem? Myślę, że średnioterminowo będzie się umacniał. Walutami gram wysokim lewarem na foreksie, więc nie mogę w takim wypadku trzymać dużej pozycji - czekam na wybicie w górę. Jeśli odbije w dół zgodnie z trendem, nie stracę.

Podobnie kontrakty na fw20 i akcje - wsparcie na razie działa, więc mnie już tam nie ma. Jednak nie gram long - w scenariuszu bessy nic się nie zmieniło, przez ostatni miesiąc nawet nieźle płacił.

Tym razem na wykresie takie małe spostrzeżenie: spójrzcie jak zachowywały się indeksy, kiedy ema200 (żółta) przecinała od góry sma200 (fioletowa):


Prawie zawsze kiedy pada mój średnioterminowy sygnal dla EURUSD kurs zawraca w drugą stronę, dlatego rozstrzygnięć spodziewam się koło 1.44.

Ponieważ często dostawało mi się od komentatorów, że mamy hossę a ja gram na spadki, odgrzebałem stary arkusz z transakcjami i z ciekawości publikuję kilka ostatnio sprzedanych akcji i ich dzisiejszą cenę:

Papier | Cena sprzedaży  |  Aktualna cena zamknięcia
LUG |  0.24  |  0.21
IDM |  2.90  |  2.73
ATC | 13.07 | 9.95
MSP | 40.80 | 36.50
MSX | 1.41  |  1.07
PGN | 3.57 |  4.15
LST | 1.14  |  1.23 (dzisiejsza cena, wybił z 1.12)

Być może ja tak kiepsko trafiam w tej hossie, ale tylko 2 spółki od tamtego czasu urosły. Przez chwile miałem też Jupitera, Jago, BBC, długo Hardexa i Jutrzenkę - wszystko dziś niżej poza Jutrzenką, która ciągle w miejscu :)

Mam prośbę do czytelników - jakie są wasze spostrzeżenia? Które spółki rozgrywacie z powodzeniem?

niedziela, 15 maja 2011

Realizacja zysków

Minął kolejny tydzień spadków. W piątek zrealizowałem zyski z krótkich pozycji i dolara. Mam mieszane uczucia - z jednej strony na wielu parach dolarowych widać korekcyjną falę B (na przykładzie NZDUSD, który zrobił ledwie fibo23.6 i konsoliduje się między nim a sma15):

i dalsze spadki są bardziej prawdopodobne. Szczególnie widać to na słabiejącym EURUSD, który kolejny przystanek ma koło 1.393 (i tutaj ustawiłem TP dla ostatnich lotów):


Z drugiej strony USD_I wykonał już cały "książkowy" zasięg korekty:


Mamy tu osiągnięte fibo38.2, opór kanału spadkowego i RSI(70), czyli umowny szczyt dla konsolidacji. Jedyny sygnał zwiastujący dalsze umocnienie to przebicie SMA50.

Ostatnie czasy nauczyły mnie ostrożności w takich sytuacjach - lepiej stracić okazję, niż kapitał, dlatego pozamykałem prawie wszystkie pozycje lewarowane. Zostawiłem średnioterminowo 50 certyfikatów RCSCRAOPEN, 2 mikroloty S EURUSD i S FPKN, który wciąż ma szanse zaliczyć 50.65.

"Kiedy rośnie niepewność, redukuj pozycję" - to jedna z zasad, których ostatnio się trzymam i dobrze na tym wychodzę. Sygnały z rynku są sprzeczne - z jednej strony obserwuję sygnały kontynuacji spadków, brak wiary w pogłębienie dołków i wielu łapaczy noży, co skłania mnie do opcji dalszych spadków. Z drugiej opory na dolarze.

Zajrzyjmy na FW20:


Ten wykres doskonale pokazuje, dlaczego boję się zostać z krótkimi pozycjami. Po pierwsze bliskość wsparcia klina, który formuje się od lipca 2010. Po drugie RSI na 30pkt i po trzecie wciąż nadrzędny rosnący trend. Spodziewam się jutro lub pojutrze testu 2780-2790, gdzie biegnie fibo50 oraz wsparcie klina. Analiza RSI pokazuje również, że poprzednie lokalne dołki naruszały poziom 30pkt. Jednak z obecnych poziomów to trochę mały potencjalny zysk.

Gdybym miał zdradzić scenariusz, jaki kręci mi się po głowie, to powiedziałbym, że koło środy FWIG20 otworzy się luką na 2780 i popędzi na 2700 a w ciągu kolejnych kilku sesji dojdzie do testowania 2536! Ciekawe czy ktoś widzi wykres podobnie.. Jak wspomniałem na początku - nie stawiam na ten scenariusz pieniędzy; jeśli wsparcie klina padnie, będzie wiele okazji do powrotu w krótkie pozycje.

Kiedy czytam inne blogi, nie widzę żadnych armagedonowców. Jeśli ktoś obstawia pogłębienie spadków, to jako opcję. Podobnie jak ja nie stawia na to dużych pieniędzy, jedynie wstrzymuje się od długich pozycji. To skłania mnie do podejrzeń, że na akcjach EM zobaczymy podobne mocne spadki do tych, które widzieliśmy niedawno na towarach.

Na koniec: EURUSD dał średnioterminowy sygnał sprzedaży. Ten sygnał sprawdza się prawie zawsze od 2008 roku (na wcześniejsze dane stooq nie pozwala zajrzeć hehe).

wtorek, 10 maja 2011

Tankowanie w drugą stronę

W poprzednim wpisie (pierwsze koszenie ropy) pokazałem mój scenariusz dalszego rozwoju wypadków, czyli korektę przed dalszymi spadkami. Na razie korektę mamy - byki widzą w niej kontynuację wzrostów, ja nadal korektę przed właściwymi spadkami.

Żeby nie być teoretykiem postawiłem na to 45 certyfikatów, choć powinienem poczekać jeszcze na zdobycie fibo61.8:


Wbrew większości widzę wkrótce ropę Brent poniżej 93$. Dla certyfikatów na spadki ropy RCSCRAOPEN byłoby to jakieś 220-240zł:


Ostrzegam, że ten scenariusz jest zdecydowanie przeciwny panującemu trendowi, dlatego trzeba mieć świadomość, że równie dobrze ropa może ruszyć na szczyt wszechczasów i te same certy zobaczymy w okolicach 100zł.

piątek, 6 maja 2011

Pierwsze koszenie na ropie, frank nie taki straszny?

Dziś oddałem 40 certyfikatów RCSCRAOPEN, które kumulowałem przez ostatnie 2 miesiące. Zreazliowałem zysk dokładnie na zniesieniu fibonacciego61.8 (póki co moje 185zł/cert to max dnia):


Z tego poziomu jest duże ryzyko korekty spadków, m.in. obrona fibo, wyprzedany RSI oraz wsparcie poprowadzone po dołkach od sierpnia (linia zielona).

Ostatnie kilka dni to szaleństwo na towarach. Kto umie grać na cfd na towary mógł zarobić krocie. Lub zbankrutować, jeśli grał z trendem i bał się SL ;) Dla mnie rynki towarowe są póki co zbyt zmienne, forex przy nich to pełnia spokoju.

Ogólnie jestem zadowolony, w 2 dni odrobiłem straty z 2 miesięcy, taka jest siła korekt hiperboli. Uważam ponadto, że trend na towarach się zmienił i szukam okazji do odkupienia RCSCRAOPEN w lepszej cenie. Zejście na fibo pasowałoby do wykonania fali A spadków, teraz bardzo na miejscu byłaby szybka korekta B (zaznaczyłem strzałką podobny okres w przeszłości) i dalsze spadki ropy na 92.3$.

Tak jest, ropa powyżej 100$ to póki co czysta spekulacja, jeśli zaczęła się bessa to i 60$ zobaczymy. Na dziś jestem bez pozycji krótkich, mam tylko dolara i franka na FX, ale tam gram midterm i pokazywałem niedawno poziomy EURUSD i NZDUSD z których powinny nadejść spadki.

FW20 zrobił fibo i teraz znowu życzeniowo chciałbym korektę na jakieś 2880 a może nawet 2900 pod wyłamaną linię trendu wzrostowego:


A teraz coś do zakredytowanych we franku. Uważam, że jego dni są już policzone! Może nie tyle dni, co miesiące, ale o poziomach typu 5zł nie ma co myśleć. Chyba, że będzie jakiś mega atak spekulacyjny na Polskę i złoty zleci w otchłań. No dobra, przejdźmy do wykresu:


Jeszcze tylko kilka miechów, RSI na 80 i pierwsza strona Wyborczej o mega wzrostach na franku i będzie pare lat spokoju - osuwanie na wsparcie wieloletniego kanału wzrostowego.

Szwajcaria to silna gospodarka, silna waluta, ale jak pokazały towary: żadna hiperbola nie jest trwała.

czwartek, 5 maja 2011

USDPLN, CHFPLN i PLN INDEX 5.05.2011



PLN Index daily:


i weekly:


Moja interpretacja: szykuje się korekta spadkowa na złotym, która zaprowadzi zaprowadzi go na dolne ograniczenie klina na PLN_I. Dla USDPLN target ok. 3.2, dla CHFPLN ok. 3.25 .

Prędzej czy później dojdzie wreszcie do wybicia klina, który formuje się od lutego 2009. Zasięg wybicia to 61.8% zniesienia spadków na złotym (czyli złoty umocniłby się) lub testowanie dołka. Myślę, że niestety czeka nas ten drugi wariant, zwłaszcza że już 2 banki szykują przedpole do ataku na Polskę, o czym informuje Piotr Kuczyński na swoim blogu.

środa, 4 maja 2011