niedziela, 26 lipca 2015

Droga jest celem cz. 7

Czwartek rozpoczyna niezwyczajnie. Kiedy rano otwiera oczy, czuje napierającą falę niepokoju przed pracą. Zamiast (jak zawsze) opracować plan, w jaki sposób poradzi sobie ze spodziewanymi problemami, a potem powtarzać w myślach ten plan po każdym nawrocie lęku, przypomina sobie, że to nie on się stresuje, tylko stres jest w nim. JEŻELI czuję, że opanowuje mnie emocja, której nie akceptuję, TO przestaję się z nią identyfikować i obserwuję co się dzieje we mnie. Stan lękowy przenika ciało, myśli z recepturami naprawczymi huczą w głowie, ale Marcin jest gdzieś indziej. Pozwala wyszumieć się myślom i emocjom, a potem obserwuje jak cichną i zanikają. Pozbawiony balastu ze zdziwieniem odkrywa, że proste poranne czynności mogą nieść radość.


Pracę rozpoczyna od poinstruowania kolegów co i jak powinni wykonać i prosi, by przez kolejne dwie godziny pozwolili mu skupić się na swoim projekcie. Wyłącza komunikatory, wycisza komórkę; w ciągu kolejnych dziesięciu minut głęboko się koncentruje i odcina od zewnętrznego gwaru. Po godzinie w czasie krótkiej przerwy sprawdza czy nie nadeszły jakieś istotne wiadomości. Odpisuje na kilka krótkich maili i wychodzi do kuchni zaparzyć kawę. Tam objaśnia kolegom z sąsiedniego pokoju parę kwestii, po czym wraca do pracy. Przed południem kończy etap projektu i idzie sprawdzić, jak sobie radzą. Okazuje się, że pozbawieni możliwości biegania do niego z każdym pytaniem koledzy radzą sobie całkiem przyzwoicie. Rozpracowali większość zagadnień, a te z którymi mieli problemy wypunktowali. Rozwiązują je wspólnie z Marcinem i umawiają się na kolejny przegląd pod koniec pracy.


Minęło ledwie pół dnia pracy, a Marcin czuje się, jakby zrobił więcej, niż pod koniec poprzedniego dnia. Zenek kolejny raz miał rację - o naszym poczuciu satysfakcji z pracy nie decyduje ilość wykonanych zadań, tylko przejście przez etap od koncentracji do działania w pełnym skupieniu. Nagle słyszy w głowie znajomy głos: “Dobra robota, szybko się uczysz! Nie zawsze będzie tak lekko jak dziś. Kiedy mija pierwszy entuzjazm po wprowadzeniu nowych zwyczajów, ludzie zazwyczaj wracają do starych nawyków. Jeżeli jednak będziesz pamiętał o stosowaniu nowych instrukcji, będziesz świadomie wybierał właściwe postępowanie, aż utrwali się jako standardowy wzorzec. Dziś wieczorem wpadnę do ciebie po raz ostatni i wyjaśnię jak trwale programować zmiany, a teraz wracaj do roboty. Ahoj!”


Wracając autem z pracy Marcin wciąż myśli o spotkaniu z duszkiem. Jego ekscytację przerywa widok wielkiego, ciągnącego się po horyzont sznura samochodów. Zapowiada się co najmniej godzina stracona w korku. “Niee! Akurat dziś? Do jasnej cholery!” Może już zapomnieć o treningu na rowerze. A taki był udany dzień! Dlaczego nie wybrał objazdu, tylko pchał się główną trasą? Ostatnio prawie nie było na niej samochodów, dziś jak na złość jeden, wielki korek. Dlaczego zawsze gdy mu zależy, świat robi mu na złość? “Halo! Tu ziemia! Obudź się!” Czy to jego głos? Sterownik “gniew” wyłacza się, Marcin budzi się z rękami zaciśniętymi na kierownicy i lewą nogą wdeptującą sprzęgło. “JEŻELI czuję, że opanowuje mnie emocja, której nie akceptuję, TO przestaję się z nią identyfikować i obserwuję, co się dzieje we mnie.” JA JESTEM przeżywa TU I TERAZ. Czuje napięcie w barkach, pulsowanie w głowie, napór w brzuchu. Przez głowę przelatują niezliczone myśli “dałem się ponieść; w dupę z tym buddyzmem, jestem wkurzony! to przejdzie, spokojnie; nie muszę się uspokajać, chcę wyrzucić z siebie złość! olać złość, chyba mija; ale, że ten korek musiał być akurat dziś?...” Marcina nie ma w tych myślach. Stoi z boku i obserwuje, jak myśli, uczucia gniewu, żalu mieszają się z ulgą i ciekawością. Nie kieruje na nie uwagi, wie że są tylko myślami, skupia się na odczuwaniu sygnałów płynących ciała. W ciągu dwóch minut impulsy ulegają wytłumieniu, aż przestają być odczuwalne. Wraz z nimi zanikają powiązane myśli i emocje.


“Przeżyłeś świadomie atak złości. Nie powstrzymywałeś go, więc nie miał z kim walczyć, nie podtrzymywałeś na nim uwagi, więc stracił paliwo. Brawo!”
“Wszystko widziałeś?” uśmiecha się Marcin.
“Tak. Czekam na ciebie w domu, wracaj spokojnie i ciesz się chwilą, która trwa!”
“Dobra, dobra żartownisiu. Tylko nie ześlij mi awarii samochodu, bo wtedy taki szlak mnie trafi, że żadna instrukcja nie pomoże.”


Godzinę później Marcin siedzi z herbatą naprzeciwko Zenka. Przez chwilę dyskutują o wydarzeniach ostatnich dni i śmieją się z wielkich małych problemów. Potem duszek przerywa na poważnie:
“Przyszedłem się pożegnać. Nie zobaczymy się już więcej, nie usłyszysz mnie również w głowie.”
“Kiedyś musiało to nastąpić. Nie ma szansy na jakąś mentalną konsultację od czasu do czasu?”
“Nie tym razem. Przede mną zbyt wiele nowych zadań. Ale nie martw się, świetnie sobie radzisz. Jestem spokojny o twój rozwój.”
“O to się nie martwię. Zwyczajnie będę za tobą tęsknić.”
“Też cię polubiłem, ale taki już los świadomych istot. Kiedy tęsknota będzie zbyt silna, zawsze możesz przeczekać ją metodą na obserwację”, mówiąc to Zenek puszcza oczko.
“Marna pociecha. Ale dziękuję ci za wskazanie drogi - celu mojej egzystencji. Martwi mnie czy będę świadomy jeśli z niej zboczę? Wciąż prawie nic nie wiem. Wskazałeś mi horyzont, a teraz zostawiasz samego.”
“Trenuj samoświadomość. Jak najczęściej doświadczaj emocji i myśli, nie tylko wtedy gdy źle się czujesz. Również euforia, którą utożsamiamy ze szczęściem jest tylko chwilową emocją. Pozwalaj jej trwać, ale nie podtrzymuj na siłę i nie tęsknij za nią, bo jej brak stanie się przyczyną cierpienia. Kiedy będziesz czerpał radość z życia, nie będzie szczególnie istotne czy będziesz siedział na ławce w parku, czy osiągał sukcesy w firmie.”
“Jestem jeszcze młody i głodny sukcesu, więc siedzenie w parku zostawię na emeryturę. Czytałem zresztą, że powinno się oddzielić pracę od domu czy hobby. Po powrocie do domu zapominać o tym, co działo się w pracy, na urlopie skupić się na wypoczynku.”
“To dobre rozwiązanie, ale musisz być świadomy czy nie odgrywasz tylko roli w każdej z tych sytuacji. Ludzie stresują się w pracy, więc szukają w książkach czy internecie jak sobie z tym radzić. Dowiadują się, że powinni przełączyć się w inny tryb po powrocie do domu i nie myśleć o problemach.  Wnioskują zatem, że aby nie podtrzymywać stresu, należy się mu przeciwstawić. Wiesz już jednak, że obie te drogi są tylko dwiema nieskutecznymi stronami tej samej metody. Gdy zepchniesz niepokój do nieświadomości, zamienisz go w lęk, który będzie się aktywował każdego poranka przed wyjściem do pracy.”
“Cóż zatem czynić Wujku Dobra Rado?”
“Przyjmij życie i z tej perspektywy świadomie wybieraj role. Nie chodzi o to, żebyś stworzył nową tożsamość JA JESTEM i analizował jak powinieneś zachować się w każdej sytuacji, by pozostać wiernym sobie. To również byłoby odgrywanie sztucznej roli. W większości przypadków czy to w pracy, czy wśród przyjaciół, będziesz zachowywał się jak dotychczas z tą różnicą, że wyczujesz momenty, w których niedostrzegane wcześniej emocje będą cię popychały do określonej reakcji. To może być na przykład nieuzasadnione poczucie strachu lub niechęci do jakiejś osoby. Może temu uczuciu ulegniesz, może nie, ważne jest byś był czujny i świadomy, że nie ta osoba jest przyczyną twojej reakcji, ale twoja emocja.


Zamień zachodni nacisk na zewnętrzne objawy sukcesu na osiągnięcie spełnienia wewnątrz. Poznałeś technikę na osiąganie spokoju i jasnego umysłu. Praktykując ją będziesz częściej żył w sposób świadomy, zamiast odtwarzać uwarunkowane zachowania. Gdy będziesz w pracy, będziesz pracował, gdy będziesz w domu, będziesz w domu, gdy będziesz z przyjaciółmi, będziesz z przyjaciółmi. Niezależnie od zewnętrznych okoliczności będziesz czuł, że jesteś tam, gdzie powinieneś być, w chwili, w której powinieneś być: w tu i teraz.”
“Myślę, że czasami opór wobec tego jak żyję może być potrzebny. Na przykład będę spełniał się w pracy i w rodzinie, ale pewnego dnia zacznę czuć, że czegoś mi brakuje, i powiedzmy zacznę się interesować astronomią, jeździć w góry czy zbierać znaczki. Bez buntu wobec tu i teraz nie zacząłbym porządkować swojego otoczenia, bez poczucia braku sensu nie zainteresowałbym się wyścigami rowerowymi.”
“Akceptacja życia nie polega na tym, że wszystko wokół ci się podoba. Odczuwanie niezadowolenia z zastanej sytuacji jest naturalnym ludzkim odruchem i nie ma sensu go wypierać. Różnica tkwi w uwarunkowanym buncie wobec tego co jest, a w świadomym odczuwaniu potrzeby zmiany. W pierwszym przypadku ludzie narzekają na los lub korzystają z utartych rozwiązań typu chwilowe polepszanie nastroju używkami, zmiana partnera czy pracy. W drugiej sytuacji nie zżywasz się z problemem, tylko pozwalasz poczuciu braku zadowolenia ujawnić się w ciele, by je przeżyć i poszukać odpowiedzi. Czasem intuicyjnie wiesz jak powinno być, czasem nie wiesz - czujesz dysonans, ale ani intuicja, ani rozum nie potrafią znaleźć rozwiązania. Nie poddajesz się jednak rozpaczy; nasłuchujesz i uczysz się, bo żeby dokonać trwałej zmiany potrzebujesz wiedzy, planowania i codziennej praktyki. Nie wszystko w życiu jest tak proste jak posprzątanie mieszkania.”
“Ano nie wszystko. Liczyłem, że pouczysz mnie jeszcze jak być bardziej twórczym, planować przedsięwzięcia i takie tam sprawy.”
“Bycie twórczym sprowadza się do regularnej, uważnej praktyki. Jeżeli potrafisz każdego dnia ćwiczyć się w jakiejś sztuce, po latach osiągniesz mistrzowską biegłość. Kultywuj metodę małych kroków, którą zapisałeś w swoim systemie: porządkuj otoczenie, rozpoczynaj działania i czekaj na pojawienie się motywacji, by je kontynuować. Sprzątnąłeś pokój, choć układałeś po jednej rzeczy dziennie. Napisałeś zawartość strony internetowej, choć miałeś pisać ledwie jedno zdanie każdego roboczego dnia. Więcej nie muszę ci mówić, bo jesteś wytrwały i wypracujesz własne sposoby, by tworzyć na miarę twoich ambicji.”
“I za to wypijmy” Marcin wznosi toast butelką piwa.
“Ja tylko wącham” śmieje się Zenek.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Do dna

QE w Eurozonie sprzyja wzrostom cen akcji (EUROSTOXX 50) :


ale nasz rynek (a raczej WIG20) zachowuje się w ostatnich tygodniach słabo. Nie wierzę w idealną równość cykli, jednak póki co porównanie do wieloletniej bessy z lat 1994-2003 pasuje dość dobrze. Przypomnijmy część wpisu i wykres z listopada 2013:

Moim zdaniem nie odchorowaliśmy jeszcze bańki spekulacyjnej z 2007 roku i na ogłoszoną na wielu blogach hossę pokoleniową będziemy musieli jeszcze poczekać. Gram pod scenariusz, że giełdy rynków wschodzących (w tym Polski) czekają ciężkie czasy, a to jedna z moich analogii:


Minęło ponad półtora roku i kierując się dalej tą analogią jesteśmy dopiero w początkach 2002 roku:


Cena do zysku dla WIG wyrysowała trójkąt:

Żółtymi liniami zaznaczyłem okrągłe poziomy 10-15-20, które umownie wyznaczają poziomy niedowartościowania, równowagi i przewartościowania. Jak widzimy akcje są wyceniane neutralnie według tego wskaźnika.

Jak pisałem wielokrotnie wierzę, że w latach 2015-2016 otwiera się okienko pod akumulację akcji pod hossę na miarę tej z lat 2003-2007. Na szczególną uwagę zasługuje siła indeksu Cały rynek:


Pomimo spadków blue chipów i bardzo negatywnych sygnałów na bankach większość akcji nie chce spadać. W lipcu wypada 36-sty miesiąc umownie oznaczonych cykli, które jak widać trwają ok. 40 miesięcy. Kupuję starannie wyselekcjonowane akcje od stycznia tego roku - po pół roku jestem na plusie przewyższającym lokaty i odsetki z obligacji. Nawet jeśli rynek mocno spadnie, dywidendy ze spółek zapewnią za ten rok wyższe zyski niż lokaty. Wydaje mi się jednak, że maluchy już wystarczająco dostały po tyłku w ostatnich latach i nie mają ochoty na spadki. Tym razem spadają spółki z wysoką kapitalizacją:

Odwrotnie niż w latach 2012-2013 tym razem blue chipy są słabsze od szerokiego rynku

Wreszcie można urwać kilka punktów grając na spadki kontraktami i opcjami. Poluję również na odbicia spółek z WIG20 powtarzając ten schemat co zawsze od lat: jeśli dywidenda oscyluje wokół 5%, to kupuję panikę i sprzedaję odbicie, jeśli przekracza zysk z dywidendy. Czasem zdarza się, że spółka wyrysuje książkowo jakąś formację (tu np. przykład dla PGE) :

Prognoza z maja 2013

W czerwcu kupno w dołku
Od kilku miesięcy czekam na realizację tego scenariusza:


PKO po 26.xx . Jeszcze niedawno taka cena wydawała się niemożliwa, teraz po ostatniej rekomendacji BOŚ z zasięgiem 23 zł nawet moja AT wymięka.

Śledzę również dolara, zdziwiłbym się, gdybyśmy po konsolidacji w okolicach 3.76 nie zobaczyli 4 z przodu:

4.26, 4.72 za dolara? W tej grze wszystko jest możliwe
W 2012 roku spadkom przewodziły spółki budowlane. Dopóki jednostajnie pikowały, rynek był dość przewidywalny. Teraz spadają spółki surowcowe i niektóre banki (szczególnie pana LC). Stąd np. co jakiś czas zerkam na ETF na wungiel:


Rozpisałem się, czas zatem na podsumowania. W portfelu mam kilkanaście spółek, które na wykresach miesięcznych lub tygodniowych są w trendach wzrostowych. Niektóre po wielu latach spadków jak np. Agora:

Klasyczna teoria Dowa: dopóki kolejne szczyty i dołki występują
powyżej poprzednich mamy trend wzrostowy

Na inne spółki czekam, żeby kupić/dobrać na lata lub pod szybką spekulację. Z każdym miesiącem mój apetyt na akcje rośnie z prostej przyczyny - rośnie ilość pieniądza w obiegu i ogólna niechęć do akcji:

Źródło: makrosfera.net

wtorek, 14 lipca 2015

Droga jest celem cz. 6

JEŻELI czuję, że opanowuje mnie emocja, której nie akceptuję, TO przestaję się z nią identyfikować i obserwuję co się dzieje we mnie. Dziwna instrukcja; nie tak oczywista jak poprzednie. Gdyby nie rozmowa z Zenkiem, Marcin uznałby, że jest pozbawiona sensu. Większą część nocy próbuje przypomnieć sobie i zapisać w notesie słowa duszka. Na razie nie wszystko jest jasne, niektóre koncepcje wydają się naciągane, ale Marcin ufa w mądrość nietypowego przyjaciela. W końcu, gdy robi się widno, usypia twardym snem.

Kolejny dzień upływa zwyczajnie. Czy to na skutek rozmowy z Zenkiem, czy z powodu wielu obowiązków, lęki egzystencjalne się nie zjawiają. Nie słychać również Zenka, choć Marcin wiele razy nasłuchuje. Wieczorem po pracy i spóźnionym obiedzie Marcin trenuje, bierze kąpiel i ogląda film. Nie zapomina o uprzątnięciu przynajmniej jednej rzeczy w mieszkaniu. Patrząc z boku można by uznać, że mieszkanie jest schludne, ale Marcin wyrobił zwyczaj porządkowania i polubił go. Ostatnio przegląda książki i czasopisma. Kiedyś były dla niego ważne. Uważał za coś oczywistego, że leżą na półkach, wszak łączy się z nimi tyle miłych wspomnień. Uświadamia sobie jednak, że nie ma czasu, ani ochoty czytać ich ponownie. Część zostawia, część rozdaje znajomym, a czasopisma o grach komputerowych, które tak uwielbiał blisko dwadzieścia lat temu, przegląda przeżywając jeszcze raz piękne chwile z dzieciństwa i odkłada na makulaturę.

Każdego dnia znajduje niepotrzebną książkę, czasopismo, ubranie, pamiątkę z wakacji, część od starego roweru czy komputera. Odkrywa, że pozbywanie się przedmiotów, pragnień, sentymentalnych wspomnień ściąga z niego jakiś nienazwany ciężar. “Nie jesteś myślami, uczuciami, historią życia” - słowa Zenka stają się coraz bardziej zrozumiałe. Przychodzi mu na myśl, że odkąd utrzymuje porządek, polubił przebywać w swoim mieszkaniu. Kiedy było zagracone czuł się w nim obco. Przemykał między kuchnią, łazienką i komputerem, nieustannie pogrążony w myślach i uciekający w pracę. Czy zwyczajne porządkowanie, czasem po jednym przedmiocie dziennie, mogło przynieść taką zmianę na lepsze?

W połowie tygodnia Marcina pochłania praca. Oprócz prowadzenia swojego projektu musi do piątku wspomóc grupę z sąsiedniego pokoju. Połowę czasu zajmuje mu odpisywanie na maile i czytanie dokumentacji. Pod koniec dnia jest zmęczony i zdemotywowany - odnosi wrażenie, że przez cały dzień nie pchnął nic do przodu. Zaczyna się martwić, że przez te zmiany nie skończy na czas własnego projektu. Po powrocie do domu sprząta tylko po jednej rzeczy w pokoju i kuchni (wcześniej prawie zawsze układał więcej, bo instrukcja mówi o przynajmniej jednej rzeczy) i włącza komputer, żeby jeszcze popracować. Jednak zamiast pracować nad projektem przeskakuje bezrefleksyjnie między blogami, portalami i teledyskami na youtube.
“Znowu nic nie zrobiłem, nawet nie chce mi się odpalić kompilatora. Może powinienem zmienić pracę?” myśli.

“Zmiana pracy nic nie zmieni,” słyszy w głowie znajomy głos, “wystarczy poznać kilka faktów, zaakceptować je i dni takie jak dzisiejszy upłyną radośnie.”
“Stary, dobry Zenek. Przywracasz mi humor szybciej niż piwo. Co zrobiłem nie tak, że jest mi źle? Ach, zapomniałem, powinienem był się przecież skupić na świadomym przeżyciu tego zmartwienia.”
“Więc się skup i mów co się dzieje w ciele.”
“OK, nasłuchuję… Dziwne uczucie - w górnej części brzucha czuję jakby pęcznienie. I takie ciepło. Podobny napór w klatce piersiowej i lekki na czubku głowy. Powoli ustępują, zostało trochę wibracji w brzuchu. Znowu czuję się lekko.”
“A niepokoje?”
“Rozwiały się. Nie martwię się niczym.”
“W czym był problem?”
“Zapomniałem o instrukcji. Pojawiły się lęki i niepokoje, a ja zamiast je przeżyć, pozwolić odejść i rajonalnie pomyśleć nad dalszym działaniem, dałem się porwać stresowi.”
“He, he, mądrze odpowiedziałeś, ale tym razem pytam o prozaiczny powód zmartwienia.”
“Zmartwił się pracownik, programista. Miał dziś zaplanowaną ważną pracę nad swoim projektem, ale został ukochany pomaganiem jakimś nowicjuszom, którzy nie potrafią kodować w C++. Poszłoby mi szybko, ale nie mogłem się skupić, bo ciągle o coś pytali, nie potrafili nawet dokładnie opisać nad czym pracują, więc sam musiałem się wgryźć w temat. Jednocześnie czytałem dokumentację, odpisywałem na maile i próbowałem namierzyć ich błędy w kodzie. Zrobiłem może jedną trzecią tego co planowałem, ale kiedy przyjdzie mój deadline, góry nie będzie obchodzić, że oddelegowali mnie do innego projektu.”

“Zen to robienie jednej rzeczy w jednym momencie. Umysł człowieka nie jest stworzony do wielozadaniowości. Kiedy jednocześnie próbujesz skupić się nad kodem i nadchodzi mail lub ktoś przerywa ci pracę pytaniem, twoja pamięć krótkotrwała szybko się opróżnia. Wystarczy odciągnąć uwagę od zadania przez kilkanaście sekund, żebyś utracił informacje, które umysł wyciąga z pamięci długotrwałej przez 15 minut koncentracji. Nic dziwnego, że pracujesz mniej wydajnie i jesteś zestresowany. Kilka takich przerywników może zdezorganizować cały dzień pracy. Masz też przeświadczenie, że na wszystko brakuje ci czasu, ponieważ nie udaje ci się wejść w stan koncentracji. Pracowałeś ciężko cały dzień, a umysł wynagradza cię wyrzutami sumienia i przekonaniem, że nic nie zrobiłeś.”
“Do licha, bardzo często czuję się dokładnie tak jak opisałeś! Ale z tego co mówisz wynika, że instrukcja o nie identyfikowaniu się z emocją niewiele by tu wskurała, bo nie wiedziałem o tym, że nie można robić kilku rzeczy na raz. Zawsze myślałem, że potrafię ogarnąć kilka spraw jednocześnie.”
“W tym wypadku miałeś nikłe szanse, że dzięki samoświadomości poznasz, jak działają mechanizmy pamięci krótko i długotrwałej. Zazwyczaj jednak nie potrzebujesz wiedzieć jaka teoria stoi za pożądanym zachowaniem. Gdybyś rozpoznał stan niepokoju i wygasił go, odłożyłbyś maile do czasu zakończenia ważniejszego zadania, a kolegom powiedziałbyś, że wysłuchasz ich później. Czułbyś, że to skuteczniejsze rozwiązanie, niż zajmowanie się wszystkim naraz.”
“Rozumiem. Coś jak: jeśli chcę mieć siłę, to podnoszę ciężary, ale nie muszę wiedzieć jakie procesy zachodzą wtedy w mięśniach.”
“Dobre porównanie.”
“OK - metoda zadziałała błyskawicznie, uspokoiłem się. Co teraz?”
“Teraz znikam - pa!” powiedział Zenek i znikł; to znaczy głowa przestała odbierać przekaz od duszka.

“Wzioł i zniknoł. Głupie pytanie - co teraz? Teraz trzeba pomyśleć. Mam system: kartkę z instrukcjami, w tym technikę radzenia sobie z emocjami i wiem, że powinienem koncentrować się na jednym zadaniu, zamiast ogarniać kilka tematów jednocześnie.”
“Zapomniałem dodać - kiedy intensywnie myślisz i wchodzisz w stan koncentracji, najlepiej przepracuj co najmniej 40-60 minut. Jeśli nic cię nie rozprasza i odczuwasz przyjemność z pracy, pozostawaj w tym stanie dłużej, nawet do kilku godzin. Natomiast minimalny czas, jaki potrzebujesz, żeby napełnić pamięć krótkotrwałą, wejść w stan koncentracji, wykonać efektywnie pracę i poczuć satysfakcję z wykonanego zadania, to około 15-20 minut. Teraz już naprawdę znikam, paaaaa!” krzyknął gdzieś z najgłębszych zamarków głowy Zenek i tym razem naprawdę zniknął.
“Spisać wszystko, zanim zapomnę. Z tą koncentracją coś kojarzę, kiedyś czytałem o stanie “flow”: jeśli zadanie nie jest zbyt banalne, ani zbyt trudne i sprawia przyjemność, to człowiek nie liczy czasu i zatapia się w pracy. Ale nie wiedziałem, że niemożność wprowadzenia się w stan koncentracji może skutkować wyrzutami sumienia z powodu zmarnowanego dnia. Muszę to uwzględnić w instrukcji.

Załóżmy, że pracuję jak dotychczas i pozwalam innym na przerywanie moich zadań, a jeśli na koniec dnia mam wyrzuty sumienia, to pozbywam się ich metodą obserwacji emocji. W takim wypadku nie muszę pisać nowej instrukcji. Pozornie skuteczne rozwiązanie, ale sam Zenek powiedział, że gdybym już w pracy wygasił stan niepokoju, to odsunąłbym rozpraszające kontakty, wykonał pracę w skupieniu i potem zajął się odpowiadaniem na pytania i prośby. Nie dość, że praca sprawiałaby satysfakcję, to byłbym efektywniejszy i pod koniec dnia czuł, że solidnie wykonałem robotę. Ta metoda bardziej mi odpowiada. Jak napisać do tego instrukcję... Może: “JEŻELI ktoś lub coś przerywa mi pracę i nie muszę zająć się tym natychmiast, TO odnotowuję na kartce, żeby zająć się tym po wykonaniu aktualnego zadania i jak najszybciej wracam do pracy.” Nie brzmi zbyt literacko, ale instrukcja ma być jednoznaczna, a nie elegancka.”

Marcin przegląda aktualny spis instrukcji w zeszycie:
JEŻELI wchodzę do kuchni, TO zmywam lub odkładam z suszarki co najmniej jedno naczynie lub ścieram blat.
KAŻDEGO DNIA porządkuję przynajmniej jedną rzecz w kuchni, np. szukam przeterminowaną żywność, niepotrzebne przedmioty, ścieram kurz z szafki/lodówki itp.
KAŻDEGO DNIA porządkuję przynajmniej jedną rzecz w pokoju.
KAŻDEGO DNIA porządkuję przynajmniej jedną rzecz w salonie.
KAŻDEGO ROBOCZEGO DNIA piszę co najmniej jedno zdanie dokumentacji.
KAŻDEGO ROBOCZEGO DNIA piszę co najmniej jedno zdanie regulaminu lub strony www o zawodach rowerowych.
JEŻELI czuję, że opanowuje mnie emocja, której nie akceptuję, TO przestaję się z nią identyfikować i obserwuję, co się dzieje we mnie.
JEŻELI ktoś lub coś przerywa mi pracę i nie muszę zająć się tym natychmiast, TO odnotowuję na kartce, żeby zająć się tym po wykonaniu aktualnego zadania i jak najszybciej wracam do pracy.

Niektóre instrukcje zostały wykreślone, na przykład:
JEŻELI siadam przy biurku, TO porządkuję przynajmniej jedną rzecz - biurko jest już uporządkowane i nie zanosi się na powrót bałaganu (cóż za sukces!).
JEŻELI sprawdzam pocztę, TO archiwizuję co najmniej jeden mail - również ta instrukcja spełniła swoje zadanie, skrzynka pocztowa jest skatalogowana i na bieżąco porządkowana.

Ile nowych instrukcji dopisze jeszcze Marcin? Ile nowych nawyków wypracuje? Wprowadzenie w życie zaledwie kilku instrukcji diametralnie zmieniło jego życie. Do czego będzie zdolny, gdy wdroży nawyki uwalniające motywację, kreatywność, twórczość? A może wraz z wiekiem skieruje się ku kontemplacji życia? W końcu według Zenka by odnaleźć sens i szczęście nie trzeba zdobywać kobiety, bogactw czy uznania, tylko nauczyć się jak być szczęśliwym. To szczęście przychodzi małymi krokami wraz z harmonią, jaką wprowadza wokół siebie: uporządkowane otoczenie, odwiązywanie się od przeszłości, świadome przeżywanie lęków o przyszłość, by rozpłynęły się, zamiast angażować energię w rozwiązywanie wydumanych problemów.

Marcin decyduje, że zaległości z pracy odrobi następnego dnia, stosując najnowszą instrukcję. Z lekkim sercem wychodzi na rower, a po powrocie wyszukuje w sieci informacje powiązane z terminami, którymi operuje Zenek. Jego uwagę przyciąga artykuł o iluzji czasu. “Czas”, pisze autor, “istnieje tylko w naszych umysłach. To co się wydarzyło pozostaje wspomnieniem, to co się wydarzy jest przypuszczeniem, projekcją lub fantazją, zatem i przeszłość i przyszłość istnieją wyłącznie w naszych umysłach. Prawdziwe jest tylko wieczne teraz. Zawsze trwa chwila obecna. Kto potrafi żyć tu i teraz, ten żyje naprawdę. Kto zaś spędza czas na rozpamiętywaniu minionych momentów bądź nieustannych obawach co los przyniesie, nie żyje naprawdę, lecz śpi. Uważa siebie bowiem za myśli, które istnieją w ramach innych konstrukcji myślowych. Przebudzenie to doświadczanie chwili obecnej, która jest rzeczywistością. Wyzwolenie się z więzów fałszywej tożsamości zbudowanej na wspomnieniach, pragnieniach i osądach.”

Kiedyś, nim poznał Zenka, Marcin uznałby powyższy tekst za bełkot nawiedzonego kaznodziei. Teraz treść jest zrozumiała, wręcz oczywista. “Słowa nie są prawdą, są drogowskazem do prawdy. Nie stwarzaj w głowie kolejnego raju, który pragniesz osiągnąć. Ujrzyj to co jest: świat, rzeczywistość, zespól się z ja jestem i celebruj moment. Teraźniejszości nie opisujesz jak przeszłych zdarzeń czy planów na przyszłość. W teraźniejszości jesteś. Kontemplując ten moment, zatapiając się w istnieniu obcujesz z Bogiem. Nie potrzebujesz studiować żadnych ksiąg, ani tym bardziej praktykować skomplikowanych rytuałów. Wszystko czego potrzebujesz, żeby żyć naprawdę zawsze posiadałeś; odwrotnie: nie istnieje nic innego ponad to co masz, to kim jesteś, co przybliży ciebie do pełni jestestwa.”

Czytając ten fragment Marcin doświadcza lekkości. Wstaje, podchodzi do okna i patrzy na drzewa. Głosy w głowie, które zawsze brał za siebie, przez chwilę tracą władczą moc i są tym, czym są: błąkającymi się myślami. Rozpiera go radość na widok gałęzi kołysanych przez wiatr, szumiących liści, cieni tańczących w świetle ulicznych lamp. “Może skoczę po aparat i cyknę fotę na bloga. Będzie jakaś odmiana od opisów kolejnych rajdów i testów sprzętu. Chociaż… kogo zainteresuje niesamowity widok za oknem? Kurczę, późno już. Obejrzę serial i idę spać. Albo poczytam?” Nie spostrzega gdy znów daje się ponieść fantazjom...

czwartek, 9 lipca 2015

Zaczęło się?

Zamieszczony po raz pierwszy 2 lata temu wykres S&P500 z naniesionymi hossami po krachu wyglądał tak:


Aktualnie wykres prezentuje się tak:


Za szczyt przyjąłem maj bieżącego roku. Gdyby był to punkt przełomowy, w najbardziej optymistycznym przypadku (analogia do 1994 roku), spadki osiągnęłyby poziom zaledwie 2000 pkt i trwały ok. roku. W najbardziej negatywnym (2007-2009) dołek wypada na 900 pkt za prawie półtora roku. Co ciekawe analogia do bessy 1980-1982, gdy S&P500 wybił wreszcie szczyt po kilkunastoletniej bessie strukturalnej, wskazuje na zejście do poziomu ok. 1580 pkt, czyli w okolice szczytów z 2000 i 2007 roku. Byłby to wręcz książkowy przykład: wybicie na nowe szczyty, test trendu i ..

poniedziałek, 6 lipca 2015

Droga jest celem cz. 5

Marcin potrzebuje czasu, by poukładać informacje.
“Podsumujmy, co usłyszałem od ciebie. Najpierw potwierdziłeś, że właściwie jestem maszyną. To co brałem za myśli i uczucia jako atrybuty “mnie”, to reakcje zgodne z prawami świata. Naukowcy znajdują ich przyczyny i budują modele, dzięki którym mogą przewidywać jak zachowują się organizmy. Powiedziałeś, że tak naprawdę mnie nie ma. To też mogę zaakceptować. Pomyślałem, że człowiek jest jak komputer: ciało to hardware, umysł to oprogramowanie, a dusza to prąd. Całość postrzegamy jako spójny obiekt, ale przecież komputer ma wymienne podzespoły, prąd nie należy do niego, choć go “ożywia”, oprogramowanie znika z pamięci operacyjnej po odłączeniu prądu. Materia, która przybrała pewną formę, funkcje logiczne, które realizowane są za pomocą układów elektronicznych dzięki energii dostarczonej przez prąd. Nazwa “komputer” jest tylko umowna: jeśli zmienię formę materii, na przykład usuwając część podzespołów lub wymienię oprogramowanie, to czy nadal będzie to “ten” komputer? A jeśli usunę procesor i pamięć RAM jedni powiedzą, że to już nie komputer, a inni że nim nadal jest. Ale wciąż nie rozumiem, dlaczego nie mogę uważać siebie za maszynę?”
“Gdyż tworzysz wtedy kolejny koncept siebie, a już ustaliliśmy, że to tylko umowny model. To co możesz powiedzieć o sobie, to “ja jestem”. Nie możesz też dokładnie określić gdzie jesteś - czy jesteś całym ciałem, czy tylko tymi organami, które podtrzymują przetrwanie i świadome myślenie? Na każdą komórkę twojego ciała przypada 10 mikroorganizmów. Nie mógłbyś bez nich żyć, ale czy są częścią ciebie, czy odrębnymi bytami?”
“No dobrze - z jednej strony twierdzisz, że mnie nie ma, a z drugiej mówisz, że jedyne prawdziwe zdanie to “ja jestem”. Przeczysz sam sobie.”
“Nie istniejesz jako obiektywny, oddzielny, niezależny od świata byt. Jesteś częścią rzeczywistości. Tak jak nie istnieje oddzielona od oceanu fala, Marcin-człowiek jest tylko użytecznym konceptem. A “ja jestem”? Ludzie stworzyli różne słowa opisujące stany, w których doświadczają istnienia: jaźń, prawdziwe JA, świadomość, jedność, źródło. Kiedy pogodzisz się z utratą wirtualnego “ja”, tego zbioru definicji, zasad i uwarunkowań z którymi się utożsamiłeś, i zwrócisz się ku jaźni, doświadczysz tego co święci, którzy przestali szukać sensu w konceptach.”
“Wtedy odrzucę dobra doczesne i zacznę wąchać kwiatki”, zauważa z uśmiechem Marcin.
“Albo wyruszysz rowerem dookoła świata i zbudujesz informatyczne imperium. Zrobisz co uznasz za stosowne.”
“He, he, czy godzi się świętemu trwonić czas na mamonę, zamiast modłów?”
“Świętemu godzi się to, co się godzi. Podejmuje świadomie decyzje i akceptuje ich konsekwencje. Nie działa dla poklasku, bogactwa ani innych pragnień. Nie kierują nim lęki, bo wie, że pojawiające się wtedy myśli są tylko nabytymi w ciągu życia schematami postępowania.”
“Sam tworzy sobie zasady? To niebezpieczne.”
“Przeciwnie. Kieruje się zasadami, według których działa świat. Ponieważ cały czas praktykuje świadome życie zgodne z rzeczywistością, potrafi rozpoznać to co prawdziwe.”

“Czyli mam odrzucić koncepcję maszyny i szukać stanu “ja jestem”?”
“Nie masz odrzucać koncepcji, tylko mieć świadomość, że jest ona koncepcją. Stanu “jestem” też nie musisz szukać, bo przebywasz w nim cały czas. Potrzebujesz trochę czasu i ćwiczeń, żeby to sobie poukładać. Na koniec dzisiejszego spotkania przekażę ci kilka wskazówek i technik, jak praktykować świadome życie. Przy następnym spotkaniu opowiesz mi czy coś się zmieniło w twoim życiu.”
“Zaczekaj, wezmę notes.” Marcin sięga po długopis i zeszyt, w którym wcześniej zapisywał instrukcje. Zenek odczekuje chwilę i zaczyna:
“Zacząłem wywód od analizy emocji. Przypomnijmy: w twoim ciele pojawiają się różne stany, którym nadałeś etykiety. Tak jak w przykładzie ze zrozumieniem, wydaje nam się, że znamy racjonalną przyczynę pojawiania się tych stanów, ale to złudzenie kontroli. Mówisz: stresuję się pracą, a nie jesteś świadom, że przez cały dzień jesteś lekko poirytowany, gdyż organizm regeneruje się po wczorajszych zawodach rowerowych. Ciężki wysiłek spowodował reakcje stresowe, a te przyciągnęły myśli, które wcześniej pojawiały się, gdy byłeś zestresowany. Wydaje ci się, że się martwisz, ale gdybyś skupił się na obserwacji swojego ciała, odkryłbyś, że zmęczenie utrzymuje się tego dnia cały czas. Innym razem jest odwrotnie: samopoczucie jest neutralne, gdy nagle przypominasz sobie, że zapomniałeś wysłać ważny e-mail w pracy. Tym razem myślenie o konsekwencjach powoduje pojawienie się nieprzyjemnego stanu, któremu ludzie nadali etykietę “stres”.

W obu tych przypadkach mamy do czynienia z powiązaniem nieprzyjemnego stanu i myśli, ale ludzie wierzą, że stresują ich te myśli. Tymczasem zarówno stres jak i myśli pojawiają się w organiźmie niezależnie od woli. Dlatego zamiast mówić “jestem zestresowany”, powinieneś raczej powiedzieć “stres jest we mnie”. Zamiast mówić “rozmyślam”, powinieneś użyć zwrotu “myśli płyną we mnie”. Świadoma obserwacja uczuć i myśli, które się pojawiają, jest pierwszym krokiem do uwolnienia się od odgrywania uwarunkowanych zachowań i zwrócenia ku stanowi “jestem”. Stan, w którym przestajesz utożsamiać się z konceptem siebie, a skupiasz na odczuwaniu rzeczywistości, to medytacja. Umysł może oceniać, osądzać, ale wiesz że te myśli, które płyną nie są tobą, podobnie jak uczucia, które targają ciałem.”
“Czekaj. Nie rozumiem. Nie mam wpływu na swoje myśli?”
“Już o tym mówiliśmy - źródłem myśli jest mózg, a ciebie nie ma w mózgu. Mózg robi to, do czego wyewoluował: rozpoznaje wzorce, wartościuje. Dopóki utożsamiasz te myśli ze sobą, jesteś zdany na łaskę pragnień i lęków, które sprzężone są ze spekulacjami umysłu. Zamiast żyć naprawdę, interpretujesz życie. Kiedy spacerujesz, jesteś zatopiony w myślach; nawet gdy przypadkowo zwrócisz uwagę na piękny krajobraz, widzisz obiekty zamiast całości. Bezwiednie nazywasz je, myślisz “jakie piękne dziś słońce za chmurą, a to drzewko jakie kolorowe” i zaraz wracasz do świata myśli.”
“A to nie naturalny stan człowieka? Myślę, więc jestem. Tym się różnimy przecież od zwierząt.”
“Skoro możesz zaobserwować myśliciela, to znaczy że nim nie jesteś.”

“Faktycznie, to jest dobre. Mogę zaobserwować uczucia i myśli, które płyną w ciele. Jestem zatem czymś więcej? Obserwatorem?”
“Nie buduj kolejnej tożsamości. Jesteś, który jesteś. Naukowcy zapewne kiedyś zlokalizują układ w mózgu odpowiadający za świadome doświadczanie uczuć lub kierowanie uwagi na stany w ciele. Być może już to zrobili. Czy będziesz wtedy stwarzał nowy, głębszy koncept siebie? To wciąż będzie model. Warto stosować go do polepszenia jakości życia czy osiągania celów, ale nie utożsamiaj się z nim, bo życie przejdzie ci koło nosa. W każdej epoce ludzie wierzą w jakąś wizję człowieka, zamiast po prostu żyć. Kiedyś wierzono powszechnie w duchy, w czasie rewolucji przemysłowej filozofowie zafascynowani lokomotywami i fabrykami skłaniali się ku wizji człowieka-maszyny mechanicznej. Dzisiaj wierzą, że ludzie są informacją, którą w przyszłości skopiują do superkomputerów. Ale skąd dziś możemy wiedzieć, jaki nowy model zostanie wymyślony?”

“Jak praktykować świadomą obserwację? Powiedziałeś, że to medytacja. Myślałem, że medytacja polega na siedzeniu w niewygodnej pozycji i powtarzaniu jakichś mantr.”
“Pod słowem medytacja kryją się różne praktyki duchowe. Użyłem tego terminu w znaczeniu, które przemawia do racjonalnie ukształtowanych ludzi Zachodu. Opowiem ci to na przykładzie. Czy kiedykolwiek zostałeś okradziony?”
“Tak. Dwa lata temu ktoś ukradł mi ulubiony rower z piwnicy (dlatego teraz nowy trzymam w domu).”
“Co wtedy czułeś?”
“Straszną bezsilność, a czasami wściekłość. Rozpamiętywałem pół nocy stratę i złorzeczyłem skurwielowi, który to zrobił.”
“Tak właśnie działamy, kiedy identyfikujemy siebie z fałszywą tożsamością: ciałem, myślami, zawodem, który wykonujemy, funkcją społeczną. Niektórzy używają terminu “ego” lub “fałszywe ja” na opisanie tej tożsamości. Mówisz, że rozpamiętywałeś stratę i złorzeczyłeś. Jak byś odpowiedział, pamiętając czego się właśnie nauczyłeś, na trochę inaczej sformułowane pytanie: jakie uczucia były wtedy w tobie?”
“Bezsilność przemieszana ze wściekłością i żal spowodowany stratą cały czas przenikały ciało. Oczywiście, jestem świadom, że to nieprzyjemne uczucia, które mają tylko takie nazwy.”
“Zatem nieprzyjemne stany były w tobie. Nie byłeś wtedy chory, nie cierpiałeś głodu, więc z dużym prawdopodobieństwem gdyby nie kradzież, czułbyś się wtedy normalnie. Ale myśli o utraconym rowerze cały czas wzbudzały żal, wściekłość i bezsilność. Nie cierpiałeś prawdziwy ty, cierpienie było w tobie, bo cierpiał właściciel rowera, z którym wtedy się utożsamiałeś. To ta wirtualna tożsamość podsuwała obrazy rowera, wyimaginowanych złodziejów, snuła plany zemsty, pytania dlaczego ten kraj jest taki porypany i tym podobne. A ponieważ nie potrafiłeś się od niej uwolnić, myśli cały czas podtrzymywały przykre uczucia.”

“A co mogłem wtedy zrobić? Próbować myśleć o czymś innym? Stłamsić złość?”
“To by nic nie dało. Wypieranie nieprzyjemnego uczucia, wypychanie bólu ze świadomości może przynieść więcej szkód, niż podtrzymywanie cierpienia. Jedyne, co możesz zrobić to świadomie przeżyć ból, nie przywiązując się do niego. Skupić się na uczuciach, które kotłują się w ciele, obserwować myśli, które szaleją domagając się uwagi. Kiedy skierujesz się do “ja jestem”, ból wygaśnie, ponieważ myśli nie są w stanie wzbudzać nieprzyjemnych uczuć, jeżeli nie identyfikujesz się z nimi. Nieprzyjemne uczucia znikną, myśli się wyszumią, a umysł pozostanie jasny.”
“Ale to nie zmieni mojego położenia.”
“Owszem zmieni. Możesz zawiadomić policję, rozwiesić kartki na osiedlu, popytać sąsiadów, ale użalanie się na coś, na co nie masz wpływu, szkodzi tylko tobie. Umiejętność zostawienia żalu za sobą, pogodzenia się z losem i parcia do przodu jest domeną ludzi wielkich. A ty właśnie poznałeś metodę, jak to zrobić.”
“A gdyby umarł mi ktoś bliski? Też miałbym zostawić żal za sobą i machnąć ręką?”
“Nie sugeruję, żebyś zignorował uczucia, ale żebyś przeżył je świadomie. W przypadku śmierci bliskiej osoby ból będzie tak samo ciężki, jak gdybyś identyfikował się z ego. Jednak szybciej wrócisz do życia i pogodzisz się z rzeczywistością, ponieważ nie zbudujesz kolejnej tożsamości cierpiącego z powodu utraty. OK. Myślę, że na dziś teorii ci wystarczy. Dopiszesz teraz instrukcję do swojego systemu, która ma za zadanie wyrobić nawyk nie ulegania schematycznym zachowaniom pod wpływem emocji. Czy po dzisiejszym wykładzie potrafisz ją sformułować?”

“Nie wiem. Zbyt dużo nowych koncepcji. Kiedy mówiłeś to wszystko, rozumiałem cię, ale teraz mam mętlik w głowie. Podoba mi się pomysł z obserwowaniem myśli i uczuć.”
“Dobry trop. Czy jest jakaś emocja, z którą masz problem? Na przykład szybko się irytujesz, lękasz czegoś?”
“Aktualnie nie mam dziewczyny, więc jestem spokojny”, śmieje się Marcin. “W pracy też idzie mi dużo lepiej, odkąd zacząłem traktować projekty jak procesy, a nie zadania do wykonania. Tak się jednak zastanawiam, że obok sporadycznych lęków egzystencjalnych jest chyba jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Przenika mnie jakby poczucie winy, że nie daję z siebie wszystkiego, że powinienem zrobić coś produktywnego, że kiedy oglądam serial w domu, to tracę czas - uciekam przed czymś. Nie potrafię skonkretyzować pragnienia, jakie stoi za tymi lękami. Może to tylko przyzwyczajenie do niepokoju, które zostało po wcześniejszej niechęci do pisania dokumentacji i regulaminów.”
“Świetnie. Popracujesz nad tym uczuciem. Kiedy się zorientujesz, że jesteś pod jego wpływem, skup się na odczuwaniu sygnałów płynących z ciała. Obserwuj jakie myśli mu towarzyszą, ale nie próbuj ich powstrzymywać, ani nie daj się wciągnąć w ich wir. Po prostu bądź i patrz, jak śpiewała Kora.”
“Poznam wtedy przyczynę niepokoju? Wydaje mi się, że wynika ona z obowiązującego w obecnej kulturze podejścia do życia, że najważniejsza jest praca, trzeba być użytecznym...”
“Przyczyna jest nieistotna. Kiedy zaczniesz świadomie przeżywać to uczucie, ono straci swoją moc. O obowiązującej kulturze chętnie porozmawiam na następnym spotkaniu, ale teraz ważniejsze jest, żebyś zbierał doświadczenia ze świadomego przeżywania emocji.”
“To jaką konkretnie instrukcję wpisać do systemu?”
“Na przykład: JEŻELI czuję, że opanowuje mnie emocja, której nie akceptuję, TO przestaję się z nią identyfikować i obserwuję co się dzieje we mnie.”

Marcin zapisuje instrukcję i jeszcze przez chwilę rozmawia z Zenkiem. Przy pożegnaniu podkreśla, że bardzo zależy mu na kolejnym spotkaniu.
“Powinno się udać. Nawet gdyby nie dane nam było się spotkać już nigdy więcej, przez jakiś czas będziesz słyszał moje podszepty w swojej głowie, gdy wyczuję, że wskazana jest interwencja. Nie bój się, rozpoznasz mnie”, mówi Zenek i znika.