czwartek, 30 grudnia 2010

Brawo rząd, brawo Dyzma!

Do nowego roku nie miałem o czym pisać (przy okazji szczęśliwego życzę wszystkim czytelnikom), ale dzisiejsza wiadomość o reformie OFE autentycznie mnie uradowała. Byłem pewien, że Donald będzie dążył do utrzymania obecnego systemu (tj. przelewania naszej kasy do OFE, które biorą horendalne prowizje i potem kupują za tą kasę obligacje, żeby rząd mógł zaciągnięty dług wpłacić do ZUS, w którym brakuje na emerytury), ale w zamian będzie kombinował, żeby nie księgować zaciągniętego długu. Jednym słowem: krawaciarze mieli urwać swoją dolę, a rząd nie powiększać długu w papierach.

Tymczasem miłe zaskoczenie: cwaniaki z OFE nie będą pobierać prowizji za pieniądze, które i tak zasilają ZUS. Mało kto wie, że corocznie OFE kasują też ułamek procenta od całych zgromadzonych środków - nic dziwnego zatem, że wielu ludzi ma na "swoich" kontach emerytalnych mniej pieniędzy niż im zabrano. Po prostu ta część środków, którą nam zabiera ZUS nie przeleci przez łańcuszek OFE-rząd-ZUS, gdzie każdy podbiera swoją dolę, tylko od razu trafi do emerytów.

Od dawna uważam, że cała ta reforma emerytalna to była jedna wielka granda, żeby banda finansistów kosiła miliardy za nic.  Jeśli ktoś wierzy, że OFE zgromadziły jakieś aktywa jest naiwniakiem - pieniądz raz zabrany, nigdy do nas nie wróci. Zdecydowana większość tych środków, to obligacje RP, które rząd emitował pod wypłaty bieżących emerytur - super fundament. Biorąc sprawę na chłopski rozum - w jaki sposób tysiące krawaciarzy i akwizytorów może wygenerować jakieś realne bogactwo?

Także z mojej strony - punkt dla premiera. Nie jest tak, że wiecznie narzekam - zawiódł mnie strasznie jeśli chodzi o obiecywane uwolnienie energii Polaków (brak ułatwień w prowadzeniu biznesu, biegunka legislacyjna, dokręcenie śruby i podwyższenie podatków) czy reformy administracji (szczyt absurdu - zapowiedział w 2009 roku redukcję o 10% administracji, po czym zatrudnił kilkanaście procent urzędasów więcej), żałosne ukazanie niemocy państwa polskiego po tragedii smoleńskiej. Za OFE ma moje całkowite (no może 5/7*100%) poparcie, bo ja krawaciarzom nawet tych pozostałych 2% z groszem nie chcę oddawać.

Giełda - polecam jeden z nowszych wpisów Stoję_i_Patrzę :
http://stojeipatrze.blogspot.com/2010/12/wykres-dnia-srednia-predkosc-statkow.html
który dowodzi, że źle się dzieje w Państwie Środka. Scenariusz wielkiego kryzysu chińskiego obstawiam od ponad 2 lat, od września próbowałem grać na krach bańki nieruchomości w Chinach szorcąc australijskiego dolara, co nie przyniosło dobrych efektów. Dzięki listopadowej korekcie przywróciłem stan depozytu, a potem wycofałem się. Tym razem wracam do krótkich pozycji na dolara australijskiego i dołożyłem S NZDUSD (dolar nowozelandzki):


Jest to zagranie pod prąd silnego trendu, więc nikomu nie polecam kopiowania. Swoją strategię grania na walutach już kiedyś wyłożyłem - opiera się o regresję do średniej i stosunkowo niewielką w porównaniu do akcji zmienność (np. w tym roku trend wzrostowy na AUDUSD był bardzo silny, ale para urosła tylko 13.2% - sprzedając go dzisiaj blisko szczytu ryzykuję niewiele, a szansa na ok. 5% zysku wydaje się całkiem spora). Jeśli problemy Chin wyjdą na wierzch i zakończy się szalona spekulacja na miedzi, australijska waluta może równie szybko polecieć w dół.

Ostatni miesiąc tego roku był dla mojego portfela taki jak wykres WIG20:


 Takiej kiszonki jak była w grudniu, to chyba od maja 2009 nie widziałem. Liczę, że w styczniu nadejdzie solidna fala spadków, chyba że goldmany dalej będą pompować KGH, wkońcu C/WK dla tej spółki to tylko 2.47 . Myślałem nawet, żeby kupić sztabkę srebra, ostatecznie za tą samą cenę nabyłem kilka książek i komiksów, których wartość jest dla mnie niewspółmiernie wyższa.

Do zobaczenia w przyszłym roku.

sobota, 18 grudnia 2010

Chrześcijaństwo wychodzi z bessy

Na blogu Trystero pojawił się ciekawy wpis o kolejnym narzędziu Google'a, które umożliwia badanie występowania częstości słów w książkach. Koncern chce zbudować wielką cyfrową bibliotekę spuścizny ludzkości.

Z ciekawości wpisałem słowo "redemption" (zbawienie), wybrałem okres od 1600 roku i otrzymałem taki wykres:



Zaraz, zaraz - gdzieś już ten kształt widziałem. To przecież moja znajoma spółka TPSA :)


Z punktu analizy technicznej wychodzi na to, że dno bessy zostało ubite i zmienia się trend (kurs wybił z kanałów spadkowych). W przypadku tepsy na lata, dla chrześcijaństwa na całe wieki.

Wygląda na to, że o. Rydzyk i Roman Karkosik byli jednymi z największych wizjonerów w Polsce ogłaszając budowę sieci teleinformatycznej "wRodzinie". Piszę "byli", gdyż coś się we współpracy nie ułożyło i projekt upadł. Na szczęście czasu na koszenie zysku jest jeszcze sporo.

środa, 15 grudnia 2010

FW20 wybił górą "trikiem"

Od ponad tygodnia FW20 kreśli trójkąt i zwodzi raz misie, raz byki:



Tymczasem wartość FW20H11 jest aż 30 pkt wyższa. Co więcej dzisiaj LOP na serii marcowej jest już większy niż na grudniowej. Oznacza to, że wykres FW20H11 zastąpi FW20Z10 w ogólnym FW20 - a zatem trójkąt już wybił górą z tej konsolidacji i to od razu na poziomie 2800pkt! (zaznaczone pogrubioną linią i strzałką).

Nie dam głowy, że dokładnie tak przebiega proces podmiany serii na wykresie, ale chyba właśnie w dniu, w którym LOP na jednej jest wyższy niż na drugiej, stooq dokonuje wymiany w wykresie ogólnym. Mamy zatem kolejny argument za dalszą jazdą na północ (ostateczna kapitulacja niedźwiedzi na conajmniej 2850):


Ale żeby było zabawniej po wybiciu bardzo często są nawrotki, zatem FW20H11 może spaść 30pkt nim ruszy na północ :) (jak zaznaczyłem na załączonym obrazku). Jaki z tego morał? W tygodniu wygasania kontraktów lepiej siedzieć z boku.

piątek, 10 grudnia 2010

Ostateczna kapitulacja niedźwiedzi

A ja rosnę i rosnę,
latem zimą na wiosnę.
I niedługo przerosnę,
mamę, tatę i sosnę.

2850pkt - to mój typ.



czwartek, 9 grudnia 2010

Marek Zuber radzi: kup akcje deweloperów :)

Jak zainwestować milion radzi dzisiaj wybitny analityk Marek Zuber. Szerokiej publiczności znany z opowiadania pierdołów w TV, natomiast kilku inwestorom z pośredniczenia w sprzedaży akcji i obligacji bankrutów (przy okazji pozdrowienia dla akcjonariuszy POLJADLO).

Zobaczmy przepis na bogactwo:

Dwa fundusze akcji to 50 proc. naszego portfela, akcje deweloperów kupowane indywidualnie na giełdzie – 40 proc. i wreszcie trochę gotówki – zostawione na okazje.

Te 10% w gotówce to chyba na uśrednianie ;)

Jak tam rajd św. Mikołaja drodzy inwestorzy? Trafiliście na te 5% spółek, którymi bijemy rekordy? Dzisiaj w cenie spółki surowcowe, zatem nici z mojego przebiegłego planu równoległej bessy na spółkach i towarach - wystarczyło trochę więcej poczytać, żeby nie pisać głupot:


Zatem szykujmy się na przyszłoroczne rekordy cen benzyny. Tym razem Kaczor powinien spytać Donalda Dyzmę: czy wie pan ile kosztują ziemniaki? A litr benzyny? :) A Dyzma odpowie: to wszystko wina spekulantów!

No a ja biedny pomagam ile się da mojemu drogiemu premierowi, szorcę tę ropę, żeby benzynka po 5zł nie chodziła. Został mi ostatni bastion: fibo50% i tutaj mam nadzieję na mały zjazd brenta, tak na 80$ i zmykam z krótkich:


No chyba, że z marszu przebiją i wystrzelą na 105$, gdzie biegnie kolejne fibo i ten kanał wyżej. Na razie dolar trochę za mocny się wydaje, ale kto wie. Mamy hossę przecież :]

3 tygodnie listopada były okresem polowania. Grudzień póki co ledwie na 0. Trochę poszorciłem, więc w łapki dostałem, ale nadrobiłem Mosto-Płockiem i bujam się w miejscu. Longi jakoś strach brać, S-ki przed rozliczeniem serii odpuszczam.

Choć nie umiem na nich zarabiać, to cieszą mnie te hiperboliczne wzrosty - będzie z czego spadać. Im wyżej, tym lepiej, tym mocniejsza będzie regresja do średniej.

Na koniec zajrzyjmy na polecane przez Marka Zubera spółki deweloperskie. Indeks WIG_DEWEL:

Długa konsolidacja przy sma45 week. Ledwie naruszone fibo38.2 . Widać, że formuje się jakiś trójkąt albo klin. Zejdźmy na wykres dzienny:


Od dna indeks wykonał impuls 5-falowy w górę. Od ponad roku kreśli strukturę trójkąta/klina - niestety nie potrafię odczytać czy składa się on z piątek, czy trójek.  Widzę głównie trójki i jakieś bardziej złożone układy korekcyjne, co może oznaczać, że jest to trójkąt korygujący wzrosty od dna - a zatem pan Zuber może trafić z prognozą i rzeczywiście zobaczymy rajd na deweloperach.

Jednak kupowanie teraz akcji deweloperów to czysta ruletka - lepiej poczekać na wybicie - jeśli pójdzie górą (np. na 3000pkt), wykona nawrotkę i wybicie zostanie wybronione - wtedy można bezpiecznie kupić akcje. Pamiętajmy, że lepiej stracić okazję, niż kapitał.

wtorek, 7 grudnia 2010

Matematyka na giełdzie

Przeczytałem niedawno książkę "Matematyk gra na giełdzie" J.A. Paulosa, który utopił fortunkę na dotcomach, ciekawie wtyłumaczył kilka zjawisk i zgrabnie wyjaśnił, dlaczego AT nie działa :) Autor jest przykładem, że wiedza akademicka nie zawsze stoi w parze ze świadomością. Przez bite dwa lata uśredniał w dół akcje i opcje kupna na WorldCom aż do bankructwa swojej perły.

Książka przedstawia różne koncepcje na temat rynków kapitałowych, które są dla mnie bardziej intelektualną zabawą, jednak znalazło się kilka rzeczy, o których warto wiedzieć i stosować w praktyce. Co do AT, to moim zdaniem autor (z książki wynika, że jest zwolennikiem błądzeń losowych) nie wgłębił się w jej naturę i nie zgadzam się z jego przekonaniami. Moim zdaniem giełda jest, podobnie jak świat, chaotyczna. Rządzą nią pewne prawa, jednak czynników jest tak wiele i tak bardzo ukrytych przed nami, że nie potrafimy przewidywać ruchów cen.

Są jednak ludzie, których mózgi odnalazły ukryte zależności i dzięki temu robią na giełdzie fortuny. Nie musi to być uświadomiona umiejętność, są przecież ludzie autystyczni, którzy obliczają nieliniowe problemy w ułamku sekundy lub grają Chopina po pierwszym przesłuchaniu.

Co ciekawe autor przygotował dość proste matematyczne uzasadnienie takich przypadków: tak jak w serii 10 rzutów monetą trafia się statystycznie raz na 1024 razy seria 10 orłów, tak też nie powinien dziwić fakt, że są fundusze, które notują regularnie wysoką stopę zwrotu. Z teorii prawdopodobieństwa wynika, że takie fundusze wygrywające muszą występować, jak i muszą występować regularni looserzy.

W różnych okresach pewne taktyki gry przynoszą ponadprzeciętne zyski i dopiero ich szerokie zastosowanie sprowadza skuteczność do 0.  Podoba mi się sposób, w jaki Paulos wytłumaczył zasadę regresji do średniej. Wśród sportowców rozpowszechniony był mit pechowego wpływu zdjęcia na okładce pewnego magazynu sportowego. Każdy rekordzista, który dostąpił zaszczytu bycia na pierwszej stronie, niemal natychmiast doznawał kontuzji lub tracił formę.

Tymczasem wytłumaczenie z matematycznego punktu widzenia jest proste: sportowcy są aktualnie bardzo dobrze wytrenowani i niewiele odstają od siebie umiejętnościami. Jednocześnie każdemu może przytrafić się seria suckesów - znowu podstawy prawdopodobieństwa. Po tej serii sukcesów oczy wszystkich zwracają się na sportowca, magazyny wrzucają jego podobiznę na pierwszą stronę po czym.. następuje regresja do średniej :)

Podobnie jest ze spółkami, walutami i towarami. Każda akcja budzi reakcję. Metodę regresji do średniej stosowałem od samego początku z całkiem dobrymi rezultatami. Nie wymaga ona wielkiej filozofii - w przypadku spółki oceniam najpierw fundamenty, stabilność i płynność; takie wymogi spełniał w tym roku PGE i PGN. Ceny poniżej wartości księgowej, dywidendy, można było założyć, że wkrótce nastąpi wychylenie w stronę lekkiego przewartościowania i będzie zarobek. I był.

Inny przykład to dolar. Zajrzyjmy na wykres dzienny ze średnimi sma200 i sma400:

Sądząc po średnich dolar może być lekko niedowartościowany, ale jest już zbyt blisko średnich, by podjąć dobrą decyzję na najbliższe tygodnie. Dobrą okazją do kupna było wychylenie z listopada, a wcześniej można było sprzedawać w czerwcu. Przejdźmy na wykres tygodniowy:

Widzimy, że od 2 lat dolar konsoliduje się przy średniej 200-tygodniowej. Względem niej nie jest ani przewartościowany, ani niedowartościowany. Przejdźmy zatem na wykres miesięczny:


Tym razem średnia 200-miesięczna biegnie znacznie powyżej aktualnych poziomów. Można zatem szukać okazji do gry na wzmocnienie dolara w perspektywie kilku najbliższych lat.

Taktyka regresji do średniej wymaga dobrego MM, jest z zasady anty-trendowa, choć można otwierać pozycje na krótszych interwałach po zmianie trendu krótkoterminowego. Na chłopski rozum stosuje ją większość graczy, którzy zgadują górki i dołki, jednak w ich przypadku nie ma podejścia metodycznego. "Kupuj gdy leje się krew, sprzedawaj gdy wszyscy są chciwi" to też jedno z pasujących powiedzeń.

Kolejne praktyczne spostrzeżenie, którego wagi nie docenia większość inwestorów: średni zwrot z inwestycji. Czy możemy stracić na inwestycji, która co miesiąc przynosi średnio 1% zysku w skali roku? Poprzednio napisałem, że celuję w podobny wynik. Zróbmy najprostsze wyliczenie:

Kapitał początkowy: 30000

1% 30300
1% 30603
1% 30909,03
1% 31218,12
1% 31530,3
1% 31845,6
1% 32164,06
1% 32485,7
1% 32810,56
1% 33138,66
1% 33470,05
1% 33804,75
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: 12,68%

Teraz wprowadźmy kilka modyfikacji - nasz system notuje lepsze i gorsze miesiące, ale średnio i tak wyciąga 1% miesięcznie:

2% 30600
-3% 29682
5% 31166,1
3% 32101,08
1% 32422,09
-3% 31449,43
2% 32078,42
-4% 30795,28
1% 31103,24
4% 32347,37
2% 32994,31
2% 33654,2
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: 12,18%

Stopa zwrotu już pół procenta niższa niż poprzednio. A co jeśli ryzykujemy bardziej, grając np. całym kapitałem?

30000
-30% 21000
0% 21000
0% 21000
40% 29400
0% 29400
0% 29400
-20% 23520
0% 23520
20% 28224
0% 28224
1% 28506,24
1% 28791,3
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: -4,03%

Średnio zarabialiśmy 1% miesięcznie, by rok skończyć ze stratą 4.03% . Na koniec zabawmy się w gracza foreksowego, który chce szybko zarobić krocie na wysokim lewarze i wyciąga średnio 1% miesięcznie:

30000
-50% 15000
52% 22800
-50% 11400
52% 17328
-50% 8664
52% 13169,28
-50% 6584,64
52% 10008,65
-50% 5004,33
52% 7606,58
-50% 3803,29
52% 5781
średni zysk miesięczny: 1%
roczny zwrot z inwestycji: -80,73%

Z 30 zostało nam mniej niż 6 tys. Jest to powszechna pułapka, którą zastawiają na nas zarządzający funduszami - zarobiliśmy dla naszych klientów średnio 10% rocznie przez ostatnie 10lat! Wpłacasz a potem się okazuje, że ciężko pokonać w dłuższym terminie lokatę.

Widzimy, że w przyjętym interwale czasowym (np. miesiącu) lepiej pracować w pierwszym rzędzie nad zachowaniem kapitału a dopiero potem nad maksymalizacją stopy zwrotu. Tutaj tkwi również przyczyna niepowodzeń większości inwestorów. Załóżmy, że kupiłeś akcje 2 firm za dwie równe części kapitału - jedna urosła 20%, druga straciła 20%. Ostateczny wynik: 0, jednak decydujesz się na realizację zysku na pierwszej a drugą uśredniasz, żeby odrobić stratę. Skąd my to znamy? U większości niedojrzałych graczy największa pozycja jest zawsze ta najbardziej stratna.

Bardzo niedoceniany czynnik na giełdzie to prowizje. Dwóch inwestorów gra na akcjach spółki, której cena wynosi 1zł. Jeden chce sprzedać drugiemu 10tys. akcji, po czym odkupić je w tej samej cenie. Prześledźmy transakcje:

Przed sprzedażą:
Portfel 1:
0zł na koncie, 10tys. akcji wycenianych na 10000zł

Portfel 2:
10000zł na koncie
Suma: 20000zł.

Sprzedawca wystawia 10k akcji na S, ale nabywca kupuje tylko tyle, ile może po odjęciu prowizji:

Po transakcji:

Portfel 1:
9922.15zł na koncie, 39 akcji wartych 39zł
Portfel 2:
9961 akcji wycenianych na 9961zł, 0.15zł na koncie
Suma: 19922.3zł.

Teraz akcje wracają do poprzedniego właściciela:

Portfel 1:
0.61zł na koncie, 9883 akcji wartych 9883zł

Portfel 2:
78 akcji wycenianych na 78zł, 9844.46zł na koncie

Suma: 19806.07zł.

Jedna transakcja kupna-sprzedaży zabiera z rynku 0.78% wartości transakcji. Kiedy kupujesz i sprzedajesz pakiet akcji, z rynku znika 1.56% wartości transakcji. Jaki z tego płynie wniosek praktyczny? Jeśli na giełdy nie płynie kapitał z zewnątrz, twoje szanse na zarobek maleją. Maleją jeszcze szybciej kiedy w czasie bessy ludzie uciekają z funduszy.

Wniosek? Szukaj biura z niską prowizją lub ograniczaj liczbę transakcji. Ze wzlędu na psychiczne uwarunkowania, inwestowanie na długich odcinkach czasowych w moim wypadku póki co odpada. Dlatego wybrałem XTB, gdzie prowizja wynosi 0.25% od transakcji.

Na koniec odpowiedź, dlaczego nie gram na funduszach. Załóżmy, że nasz fund ma 60% szansy zarobić 1% w danym miesiącu i 40% stracić 1%. Wrzucamy dane do arkusza kalkulacyjnego:

Kapitał: 10000zł
1%    10100
1%    10201
1%    10303,01
1%    10406,04
1%    10510,1
-1%   10405
1%    10509,05
-1%   10403,96
1%    10508
-1%   10402,92
-1%   10298,89
1%    10401,88

Na koniec roku mamy ok. 4%. Gdybyśmy teraz sprzedali, zapłacimy podatek 19% i netto otrzymamy 3.25%. Jednak załóżmy, że gramy aktywnie i na koniec miesiąca wypłacamy pieniądze. Jeśli osiągamy zysk, płacimy 19% podatku:

1%   10081
1%   10162,66
1%   10244,97
1%   10327,96
1%   10411,61
-1%  10307,5
1%   10390,99
-1%  10287,08
1%   10370,4
-1%  10266,7
-1%  10164,03
1%   10246,36

Tym razem zysk to niecałe 2.5% . Kiedy tracimy, księgujemy 100% ubytku, jednak gdy zyskujemy, na konto trafia tylko 81% profitu. Doliczmy do tego wysokie prowizje funduszy i mamy odpowiedź, dlaczego większość Polaków na nich traci.

Znowu matematyka (i przepisy podatkowe) grają przeciwko nam. Dlatego lepiej byłoby kupić na giełdzie jakiś ETF, niestety póki co mamy taki tylko na WIG20.

PS Zapomniałem napisać o bardzo ważnej rzeczy, którą przypomniała mi książka: w układzie chaotycznym nie ma sensu prognozować za daleko w przód. Dlaczego? Ponieważ błędy bardzo szybko się kumulują. Z tego względu niemożliwe jest przewidywanie pogody na dłużej niż tydzień w przód.

Tymczasem inwestorzy (zwłaszcza elliotowcy) bardzo często rysują możliwe scenariusze z dokładną rozpiską fal. Jeśli oznaczasz pierwszy impuls z trafnością 60%, wystąpienie tego i kolejnego jest mniej prawdopodobne. W układzie quasi-losowym, w którym określasz przyszły ruch zawsze z szansą 60% i jest on niezależny od poprzedniego, szansa że twój np. 3 falowy ruch wystąpi wynosi tylko 0.6*0.6*0.6 = 21.6%!

Jeśli uznamy, że fale Elliota działają i mamy tu prawdopodobieństwo warunkowe (czyli np. jeśli wystąpi impuls A, to szansa, że pojawi się B jest 75%) prawdopodobieństwo całkowite będzie co prawda wyższe niż 21.6%, ale nadal niewielkie.

Mamy tu do czynienia z kolejną pułapką: np. rozrysowujesz impuls falowy na dłuższy okres i indeks idzie jak po sznurku. Wzrasta wtedy twoja wiara w zakreślony scenariusz - odwrotnie do szansy wystąpienia całego układu w rzeczywistości.

środa, 1 grudnia 2010

Budujemy mosty dla pana starosty, taktyka

Listopad okazał się dla mnie najlepszym miesiącem na giełdzie. Przez wrzesień-październik wyprzedawałem akcje i zacząłem kumulowanie pozycji spadkowych oraz dolara. Zbywanie akcji zakończyło się częściowym powodzeniem: akcje Reinholda, Arctic, Hardexu, Jupitera, Mostostalu Export oraz Jago są już znacznie tańsze. Ale jedna ze spółek - Stąporków urósł prawie 100% od ceny, po której go kupowałem. Mnie zadowoliło tradycyjnie 5% :] Myślę, że zawodowiec straciłby na większości z tych akcji 5% a na ZUKu odrobił z nawiązką.

Znacznie gorzej było w przypadku walut i certyfikatów na spadki ropy. W początkach listopada, kiedy rynki zerwały się do ostatniej szarży, skumulowana strata przekraczała 3000zł. Do tego na 2 dni przed pierwszymi poważnymi spadkami dołożyłem S na FW20. Nie jest to duża kwota, ale gdybym wtedy uciął straty, skasowałbym ciężko uciułany tegoroczny zysk.

Wreszcie przyszły spadki. Przez cały miesiąc grałem wyłącznie kontraktami i walutami. Odrobiłem wszystkie straty i dołożyłem ok. 1000zł zysku. Cieszy mnie, że zachowywałem się bardzo spokojnie. Wchodziłem tylko w wysoko prawdopodobne sygnały, w momentach niepewności pozbywałem się kontraktów. Kiedy siła niedźwiedzi była przytłaczająca, otwierałem kontrakty na FW20 i zgarniałem kilka punktów. Kiedy byki odzyskiwały inicjatywę, nie wahałem się ucinać małych strat.

Najważniejsze to nie przedobrzyć; wcześniej takie dobre passy stawały się przyczyną późniejszych porażek, bo traciłem czujność i dalej grałem "z trendem", nie widząc że ten się już zmienił. Co gorsza zamiast skupiać się na ucięciu strat i kupowaniu pozycji z trendem, uśredniałem stratne pozycje. W listopadzie miałem sporo takich pozycji, ale kumulowanych na szczęście inteligentniej niż w lutym-kwietniu, więc wyjście na plus odbyło się szybko.

Dzisiaj z pozycji spadkowych zostały zredukowane certyfikaty na spadki ropy. Choć ropa jest silna, rosnący USDPLN pozwolił mi oddać część certów w okolicach uśrednionej ceny kupna. Pozbyłem się pozycji, bo rynek kreślił trójkąty na wielu indeksach. Dzisiaj trójkąt ten (póki co) wybił S&P500:


Po cichu liczyłem, że to korekcyjna fala B, po której nastąpią dalsze silne spadki (fala C), ale tak się nie stało. Nie zarobiłem, ale co ważniejsze nie straciłem.

Każdy ma jakąś taktykę. Niektórzy otwierają wiele pozycji i z większości wypadają na stop lossach a tam gdzie trafiają w trend, wyciągają duże zyski. Próbowałem tego sposobu, jednak choć ładnie wygląda na papierze, nie pasuje do mojej psychiki/aktualnego doświadczenia. W 2009 roku czuło się siłę rynku, wtedy bywało, że angażowałem w akcje nawet 80% środków, w tym roku przeciętnie 40-60% kapitału leżało w gotówce. Duża niepewność.

Taktykę krystalizującą się w moim przypadku nazwałbym "przyczajony tygrys". Zobaczyć mocny sygnał i dopiero wtedy uderzyć jak największą siłą. Krótko i intensywnie; półtora tygodnia i straty z 3 miesięcy zniwelowane, kolejne półtora tygodnia by zamienić je w zysk. Jak to możliwe, że najpierw odrobiłem ponad 3k a potem zarobiłem tylko 1k? Pierwsze co zrobiłem, to zredukowałem ryzyko, choć byłem na pozycjach z trendem :] Łatwiej było kumulować pod prąd, niż popłynąć z nim. I na to przyjdzie czas.

Przez resztę czasu nie ma nawet co zerkać na notowania. O swoich zamiarach informuje wykres. Używam też dość sporego filtra dla AT w postaci tzw. regresji do średniej. W skrócie wygląda to tak, że sygnały kupna na bardzo przewartościowanych walorach traktuję z dużą dozą ostrożności. Podobnie sygnał sprzedaży przy historycznych minimach nie skłoni mnie do wejścia w krótką pozycję - i dlatego nie panikowałem przy rekordach na AUDUSD i USDJPY. Tak duże odchylenia musiały się skorygować. Teraz już bym tych pozycji nie otwierał, natomiast nie wchodziłbym również z trendem przy przełamywaniu historycznych wsparć/oporów. Lepiej kupować, kiedy sygnały pojawiają się przy niedowartościowanym rynku i sprzedawać, kiedy rynek jest przewartościowany.

Do taktyki tygrysa potrzebna jest zatem znajomość wielu gałęzi rynku i ich specyfiki, ponieważ zawsze jest jakiś trend. Czasami na akcjach nic się nie dzieje, na kontraktach marazm a jakaś para walutowa jest w silnym trendzie. Innym razem wystrzeliwuje trend na towarach rolnych albo ropie. Choć wydaje się, że wykresów jest mnóstwo, wcale nie trzeba codziennie ślęczeć nad nimi - dla wielu spółek, walut i towarów wykreśliłem długoterminowe wykresy i zaglądam do nich rzadko.

Umieszczałem na blogu kiedyś wieloletni wykres Jutrzenki czy pszenicy i np. na konkretne wzrosty na pszenicy nastawiłbym się dopiero latem przyszłego roku. Na wszystko przychodzi czas. Na razie muszę się dużo nauczyć na foreksie i kontraktach, wciąż jestem dopiero w przedsionku. Podobno żeby w ogóle wejść na pierwszy stopień FX trzeba najpierw wyzerować depozyt. Mój DD na FX był ok. 50%, ale wróciłem do punktu wyjścia, więc potraktuję go psychicznie jako tego przysłowiowego bankruta.

Jaką widzę zaletę zaprezentowanego podejścia? Grając niewielkimi pozycjami w krótkim terminie pod dość mocne sygnały silnie ograniczam ryzyko (oraz potencjalne zyski). Jednak posiadam już jakąś przewagę, skoro generuję zysk. Tak zmieniał się co miesiąc portfel w tym roku (z uwzględnieniem w kwietniu podatku za zeszły rok):


1,75% 2,26% -1,64% -0,80% 1,25% 1,31% 0,96% 1,50% 1,09% -0,85% 3,20%

Na koniec listopada zysk wyniósł 10.40%. Niewiele - w zeszłym roku zarobiłem łącznie 15%, w tym liczyłem na 20, a przecież wcale nie jest pewne, że dociągnę te 10. Załóżmy, że mój aktualny poziom umiejętności pozwala na wyciągnięcie 1% miesięcznie, czyli 12% w skali roku. A jako mistrz dobrnę do 3% miesięcznie. Wtedy osiągnąłbym zawrotny zysk 36%.

Na tym poziomie doświadczenia będę doskonalił takie podejście. Oczywiście nie zakładam stałego zysku co miesiąc - po cichu liczę, że kiedy rozpocznie się następna hossa, to nie oddam akcji po byle wzroście o 10%. Wiele akcji urosło w 2009 roku po kilkaset % i kto przeżył takie wzrosty wcześniej, wiedział że trzeba je trzymać, analizował SWIG80, rozpraszał kapitał na wiele spółek. Moje doświadczenia w tamtym okresie były tylko takie, że jak dziś cena jest X, to za tydzień będzie 0.9*X , więc trzeba się cieszyć z zysku 5% i uciekać.

Na dzisiaj jestem prawie bez pozycji. Odbieram powoli Hardexa (fundamenty, niedowartościowanie) i czysto spekulacyjnie kupiłem 2 Mostostale - Export i Płock. Obie firmy zostały zmasakrowane przez ostatnie miesiące i jest to klasyczne łapanie spadającego noża. W przypadku MSX opieram się o ten wykres:


i MSP:


Taka ciekawa zależność, że po wypłacie dywidendy spółka nurkuje :) Teoretycznie zasięg czasowy spadków już wykonany, więc jeśli szeroki rynek ruszy do góry, może zobaczymy i tu szybką korektę.

Jak widać przed budowlanką w Polsce zbierają się czarne chmury, przeceny dotyczyły w tym roku wszystkich mostków:


MSW i MSZ dziś ruszyły do góry, liczę że maruderzy pójdą w ich ślady. Hossa, że nie ma co :)