piątek, 20 września 2013

Eksperyment myślowy QE i inne programy stymulacyjne

Na temat QE i innych programów podtrzymywanie gospodarek krajów rozwiniętych urosło wiele teorii. Spróbuję przeprowadzić proste wnioskowanie (niestety jak to w życiu bywa nic nie jest proste, więc może to być daleko oderwane od rzeczywistości) :

1. Dopóki Amerykanie pożyczali, system się trzymał. Co roku kilka % new money zasilało gospodarkę (coś ok. 3% nowych dolarów co roku).

2. Amerykańskim bankom rosły bilanse i aktywa, jednak gotówka wędrowała do krajów produkujących (wysoki deficyt w obrotach spowodowany konsumpcyjnym stylem życia Amerykanów i skierowanej na usługi gospodarki). Producenci żeby podtrzymać system i podaż pieniądza, kupowali dług USA, ale mieli też spore nadwyżki dolarów.

3. Gdy bańka na nieruchomościach pęka sytuacja wygląda następująco:
- Amerykanie mają wielkie długi,
- banki mają gigantyczne niezdrowe bilanse,
- Chińczycy i s-ka mają cash.

Zachodzi zatem wielkie ryzyko, że:
- Amerykanie zbankrutują i stracą domy warte mniej niż kredyt,
- również amerykańskie banki zbankrutują, bo mają ujemne bilanse,
- "wszystko" wykupią Chińczycy.

4. Wprowadzamy TARP - skup śmieci z banków i QE, czyli skup obligacji państwowych:
- ratujemy tyłki Amerykanów, bo rząd ma nieograniczone zasoby pieniędzy na podtrzymanie firm, roboty publiczne, etc. Ludzie będą mogli spłacać kredyty
- ratujemy bilanse banków,
- Chińczykowi wytrącamy broń z ręki, bo jego rezerwy mają mniejsze proporcje, Amerykanin więcej oszczędza, produkcja wraca do USA, "nasi" mają kasę, wyceny przedsiębiorstw są znowu wysokie (nie da się ich wykupić za bezcen jak w dołku bessy).


5. Kiedy Fed przystopuje QE?
Scenariusz pozytywny (dla USA) :
- rozpoczyna się proces: produkcja wraca do USA, dolar wraca z EM do macierzy, zatrzymuje się destrukcja kredytu - kończy się systemowe ryzyko utraty aktywów - można kończyć stymulację.
Scenariusz negatywny: pomimo dodruku dolary wciąż wypływają do krajów produkujących, szukają schronienia w stabilniejszych państwach - Fed kontynuuje "eksperyment", a rząd szuka innego sposobu na przywrócenie gospodarczych podwalin mocarstwa. W zależności od skali problemu możliwe są wojny, stany wojenne, nowa waluta..

6. Co się stanie jeśli banki centralne krajów rozwiniętych anulują posiadane obligacje?

W przypadku pozytywnego scenariusza:
 - skoro gospodarka zaskoczyła, słabeusze z EM nie mają z czym podskakiwać, prawdopodobnie martwią się teraz krwawymi przewrotami wewnętrznymi,
- wyceny aktywów są bardzo wysokie,
- mamy dużo nowych dolarów, ale stojący za nimi dług właśnie zniknął - rozpoczyna się presja na podnoszenie płac, inflacja i urealnienie cen aktywów.

W przypadku scenariusza negatywnego:  anulowanie posiadanych obligacji nie ma sensu, jeśli wyemitowane pod nie dolary są w posiadaniu obcych rąk. Niezbędna kontynuacja niestandardowej polityki.

poniedziałek, 16 września 2013

Ściana strachu

Ostatnio moja aktywność na blogu przygasła. Niesamowite, ale to już blisko 5 lat, odkąd zacząłem pisać - wstępniak do bloga pojawił się 3 listopada 2008 roku. To co przez pierwsze lata mnie fascynowało, powoli staje się rutyną. Jeśli chodzi o giełdę, przez ostatni rok siedziałem głównie na tyłku (od czasu do czasu pogrywając na pochodnych, którymi narobiłem miliony obrotu, a wynik po odliczeniu prowizji jak zwykle oscyluje wokół zera). Dziś będzie podsumowanie okresu inwestycyjnego, bo ze spółek, które gromadziłem przez wiele miesięcy zostały w portfelu tylko Galvo (spółka mi się podoba, jest zysk, ale liczę na więcej) i LUG (ta spółka to jakaś pomyłka, świetnie wygląda fundamentalnie, ale ciągle w trendzie spadkowym - niemniej minus tu symboliczny, a symptomów początku bessy jeszcze nie ma, więc czekam na cud).

Kiedy w czerwcu 2012 zaczynałem skupować akcje małych i średnich spółek, postanowiłem nie powtórzyć błędu z 2009 roku, kiedy to urywałem 10-20% zysku i uciekałem, zamiast trzymać akcje i brać 100-200%. Założyłem, że poczekam na sowite zyski, minimum 3-cyfrowe i olewałem mocne wystrzały, które dawały zysk 50-60%. Rynek jak zwykle spłatał mi figla - 3 spółki o największej wadze w portfelu dały niewiele zysku:
- Colian ostatecznie zarobił ok. 48%, przy czym kilka razy urósł np. z 2 na 2.50 i spadł na 2.04. Czekałem na 4zł, wszystko wokół rosło, rósł SWIG80, a Jutrzenka robiła inwestorów w balona, choć dzielnie kupowałem czekolady Goplany i wafle Grześki.
- Na Tesgasie mimo początkowego 50% zysku ostatecznie straciłem 25% i była to najgorsza inwestycja w tej hossie. "Miał" dobić do 6zł, dziś chodzi po 3.45.
- Agora początkowo dała dużo zarobić (zbierałem od 6.56 do 8.x, kurs doszedł do 10.99), potem spadła na ok. 6.16, ale byłem tak wkurzony, że uśredniłem i wywaliłem całość po 8.x, z zyskiem ok. 20%.

Na kilku innych spółkach było podobnie - ERG kupowałem po 0.3x, podbili do 0.49, a potem zwalili na 0.32, ostatecznie uciąłem małą stratę po 0.36. Jakiś czas później otworzył się luką w okolicach 0.5. Procad kupowałem po 0.9x, przetrwałem podbitkę do 1.38, a sprzedałem po 1.1x + 0.07 dywidendy, czyli zaledwie 20 kilka %, zamiast zakładanych 100. Nie wykorzystałem mocnego ruchu na ATG, zarobiłem "tylko" 50%, dziś byłoby to ok. 140%.

Mimo to portfel jest na maksimum, choć bez fajerwerków. Bo były też miłe niespodzianki, jak np. Monnari, które zbierałem od 0.96 i wywalałem do 2.28. Cóż - dziś jest ponad 6zł, ale i tak zysk mnie ucieszył. Ładnie technicznie poszedł Graal (zysk ok. 50%, tutaj na więcej nie liczyłem), 08Octava sprzedana na lokalnym szczycie (zysk 25%, choć fundamentalnie wygląda świetnie, spółka jest dla mnie zbyt spekulacyjnie i nadaje się tylko do technicznej gry), IVMX i pare innych spółek, które zrównoważyły cięcia strat na mniej udanych zagraniach.

Inwestycyjnie ta hossa jest już dla mnie spalona. Kursy najlepszych spółek bujają w chmurach, ale jest też sporo normalnie wycenionych spółek w trendach wzrostowych. Rynek rzadko przebywa w stanie równowagi - buja się od niedowartościowania, do przewartościowania, więc liczę, że póki bal trwa, należy tańczyć longi. Nabyłem dziś zgodnie ze sztuką AT (dodatkowo broniony fundamentami) pakiet Graala:


Liczę na kontynuację trendu wzrostowego i osiągnięcie okolic 19zł.

Cały czas obserwuję rynki zachodnie, które przejęły w 2010 roku pałeczkę od EM i ściągają do siebie kapitał. Dopóki w Niemczech czy USA rośnie, jesteśmy względnie bezpieczni:


S&P500 - poprzednie hossy trwały jeszcze kilka miesięcy. Jeszcze nie czas polowania na tłuste S-ki.

Niemiecki DAX kilka miesięcy pobujał się trzeci raz przy historycznym szczycie i zgodnie z założeniami wybija górą:


Przypomnę, że oczekuję na S&P500 i DAX jakiejś euforii przed bessą, u Helmuta problemy mogą się rozpocząć przy ok. 9300.

Również nasz WIG na razie wygląda byczo, a w mediach bardziej straszą OFE, niż naganiają na akcje:


Cóż - hossa trwa, jej końca nikt nie zgadnie, a ja już siedzę głównie na gotówce. Wyciągnąłem z akcji tyle, ile potrafiłem. Urośnie zmienność, to może dołożę coś na pochodnych. Ważne, żeby regularnie, co roku był zysk. Rynek urósł 40% w rok, a ty zarobiłeś 20%? To i tak świetny wynik! W kolejnych latach rynek może stracić 20%, a ty znowu zarobisz 20% i go wyprzedzisz. Kiedyś już publikowałem zestawienie stóp zwrotu z WIGu i średnio-roczny zysk:

wig100
200710.39110.39
2008-51.0754.01
200946.8579.32
201018.7794.21
2011-20.8374.58
201226.2494.15
avg5.06-5.85

W latach 2007-2012 stopa zwrotu z WIG wyniosła średnio 5.06%, ale kto zainwestował środki w 2007 roku, ten łącznie stracił 5.85%! Średni zysk się nie liczy, jak stracisz jednego roku 80%, a drugiego zarobisz 100%, to średnio zarobiłeś 10% rocznie, ale realnie straciłeś 60%.

W obecnej sytuacji, choć liczę się z euforycznymi wzrostami na GPW, wolę dowieźć zysk do końca roku i ewentualnie podłączać się mniejszymi kwotami pod techniczne ruchy. Może trafię w jakiś szczyt/dołek opcjami, kontraktami, a może po prostu zostanę z gotówką i będę czekał na okazje do shortów..