sobota, 28 grudnia 2019

Plan gry na 2020

We wstępie do planu gry na kolejny rok nakreśliłem kontekst, z którego wyrósł mój styl. Pora na trochę liczb i wykresów.

Bilans otwarcia

Gotówka: 7.5%
Instrumenty pochodne: 2.5%
Akcje i ETFy zagraniczne: 15%
Fundusze i ETFy oparte o GPW: 10%
Akcje GPW: 65%

Jak widać jestem silnie skoncentrowany pod rynek byka. Pozycję budowałem przez półtora roku. Przeważa GPW (3/4 portfela), ale jak/jeśli ruszy hossa i zacznie się wypalać, będę migrował kapitałem do praworządnych krajów.

Świat

Wszystko zależy od dolara:


Nie mam nic na poparcie tej projekcji :) No, może przedłużające się nadwyżki budżetowe krajów mocno dotkniętych spadkami waluty względem USD (Polska, Australia, UE). USA jedzie na rekordowym deficycie budżetowym i nadwyżce importu nad eksportem.

Emergingi:



W drodze na szczyty.

Europa:


Czarny koń? Wszyscy nastawiają się na EM jak w 2003-2007, a może tym razem to Stary Kontynent przyciągnie kapitał? Kibicuję - wybicie jest faktem.

Surowce:


Długo ubijały dno, zasada jest: dolar down, commo up.


Polska

Analiza WIG20  nie ma sensu (brak dywidend), dlatego patrzę na WIG:


Rok temu bessa na szerokim rynku należała do najdłuższych w historii GPW. Bessa na WIG20 rozpoczęła się jakieś 8 miesięcy po niej i też już jest najdłuższa. Gram pod utrzymanie linii trendu wzrostowego.

Cena do wartości księgowej:


Średniaki:


Będzie jak zawsze, czy this time is different?

Maluchy:


Ostatni moment, by ukraść spółkę za jej kasę na koncie.

Jak widzicie jestem niepoprawnym bykiem na 2020.

piątek, 27 grudnia 2019

Rozwój strategii, czyli przygotowanie na 2020

Prognozy i plan 2020 należy odczytywać w kontekście rozwoju mojej strategii gry. Kiedy zaczynałem grać na giełdzie w środku krachu 2008 roku, "wypracowałem" (w dużej mierze skopiowałem) zasady: bierz zysk i uciekaj. Zadowalałem się ruchami 5-15% i szukałem nowych okazji. Bardzo szybko przyszła hossa 2009 i nie było trudno urywać po kilka procent na zagraniu. Tymczasem kursy spółek rosły dalej i odkrywałem, że zwykłe buy&hold w trendzie wzrostowym bije na głowę aktywną grę. Nie potrafiłem jednak utrzymać zysku. Jak prawie każdy początkujący amator przetrzymywałem straty i ucinałem zyski.

W 2009 poznałem o co chodzi w powiedzeniu "trend is your friend".

Aktywna gra miała jedną zasadniczą zaletę: pozwoliła zarobić w płaskim 2010, w czasie krachu 2011. Dopiero 2012 przyniósł straty, bo poczułem się zbyt pewnie na kontraktach. Choć mogłem wtedy odrabiać aktywnie grając akcjami, postanowiłem trzymać je aż osiągną znacznie wyższe ceny w szczycie hossy. Prawie zrealizowałem założenia w 2013, bo zamknąłem większość pozycji w sierpniu, gdy SWIG80 osiągnął 13000 pkt. Prawie, bo nie było jeszcze żadnych sygnałów końca hossy, a moje plany zakładały trzymanie akcji do 15000. Coś mi jednak nie pasowało w wykresach ( http://podtworca.blogspot.com/2013/08/czynniki-ryzyka.html ). Faktycznie we wrześniu nastąpiła mocna korekta, która zdjęła 1000 pkt z indeksu, ale zaraz po niej ruszyła najsilniejsza fala hossy na założone poziomy, a "moje" akcje dałyby wtedy sowicie zarobić.

W 2013 zrozumiałem, że nie należy wyprzedzać sygnałów.

Rok 2014 przeczekałem prawie poza rynkiem. Wróciłem na małe spółki w 2015 licząc na początek wielkiej hossy. Kiedy WIG20 spadł na 2000 zacząłem akumulować również duże. W 2016 zobaczyłem ceny, które wydawały mi się niemożliwe. PKO po 21, PZU po 24. Przez cały rok powiększałem pozycję ostrząc apetyt na nieuniknione wzrosty. Hossa wreszcie nadeszła w 2017, akcje rosły jak na drożdżach - ale tylko do marca. Wkrótce szeroki rynek zaczął się osuwać i wszedł w regularną bessę pomimo hossy na światowych rynkach i świetnych wyników polskiej gospodarki. Z głównych indeksów GPW rósł tylko zdołowany wcześniej WIG20. Długo nie chciałem powtórzyć błędu zbyt szybkiego wyjścia z rynku w 2013 i trzymałem akcje. Kiedy jednak po kilku miesiącach padły długoterminowe sygnały sprzedaży, zacząłem szybko ciąć pozycję.

W 2017 zrozumiałem, że nawet aktywa z tej samej klasy potrafią się kompletnie rozsynchronizować. Należy badać je indywidualnie, a szersze indeksy są tylko ogólną mapą.

Na bessę 2018 byłem przygotowany. Prawie cały kapitał w gotówce, aktywna gra, czekanie na promocje cenowe i budowanie pozycji pod hossę. Równo rok temu wszystko wydawało się idealnie ułożone pod scenariusz wielkiej hossy na WIG. Właśnie w grudniu 2018, po latach osuwania się względem S&P500, WIG20 pokazał siłę i nie załamał się. Wydawało się, że wreszcie kapitał zacznie płynąć na rynki rozwijające się i zobaczymy hossę z prawdziwego zdarzenia. Początek 2019 zdawał się potwierdzać optymistyczny scenariusz - portfel szybko wyznaczył nowy szczyt i do marca regularnie go bił.

A potem zaczęła się degrengolada. GPW uwiędła i postawiła w stan zwątpienia wszystko czego dotychczas się nauczyłem. Moja strategia kupowania jakościowych aktywów w bessie i sprzedaż w hossie dała solidnie zarobić tylko raz w ciągu ostatnich 5 lat (2017). Co z tego, że potrafiłem balansować pozycję aktywną grą (uśrednianie, redukcja, opcje), skoro każdy kto grał aktywnie całym portfelem mógł solidnie zarabiać rok w rok. Albo ci, co kupowali USA - nie musieli nic robić, tylko patrzeć jak portfel puchnie. Stosując zasady z 2009, kiedy wyciągałem średnio 10% z potencjalnych fal wzrostowych, w 2019 zarobiłbym ponad 100% ruchu, bo całe wzrosty były kasowane. Z Azotami pojechałem z 28zł na 46, a potem wróciłem na 29. Takich spółek miałem dziesiątki w portfelu.

W 2019 doświadczyłem, że trendy mogą rozciągać się w czasie i cenach do absurdalnych zasięgów. Najdłuższa bessa w historii GPW, wyceny spółek poniżej gotówki na koncie i brak reakcji popytu.

Czy popełniłem błąd? To zależy co przyjmujemy za miernik jakości systemu: jeśli interesuje nas regularne zarabianie, to moja strategia nie sprawdza się. Kupowanie dobrych spółek po bardzo niskich cenach jest jak opcja, że sentyment się zmieni i w bliższej lub dalszej przyszłości ktoś będzie chciał zapłacić za nie znacznie więcej. W latach 2003-2007, 2009 i 2013 stosując buy&hold na małych spółkach można było zbudować fortunkę. Od 6 lat nie trafił się niestety porządny rok wzrostowy dla tej klasy aktywów. Czy 2020 zmieni sytuację?

Choć jestem już mocno zniechęcony do GPW, to wykresy pokazują, że mam podstawy do optymizmu w nadchodzącym 2020...

c.d.n.

środa, 25 grudnia 2019

Giełdowe podsumowanie 2019

To będzie szybki post. Prawie wszystkie moje przewidywania na 2019 się nie sprawdziły - liczyłem na hossę w Polsce, tymczasem mieliśmy kontynuację bessy na szerokim rynku. Ponieważ spadki trwają już trzeci rok, ich dynamika jest słaba. Niektóre spółki a nawet całe sektory są już w hossie lub długotrwałej konsolidacji.

Podobnie zachowuje się mój portfel - nie jestem nawet stwierdzić czy w tym roku zarobiłem, czy straciłem, wynik buja się koło 0. Początek roku był tradycyjnie dobry, portfel zanotował all-time-high w połowie marca, a później dupa. Mogłem wyjść w marcu z zyskiem, wiele narzędzi sygnalizowało mi wystąpienie korekty, ale bałem się, że może być ona krótka jak w czerwcu 2009 i w przypadku hossy typu V ominie mnie główna fala wzrostowa. Dlatego nie sprzedałem akcji, a zyski wkrótce  wyparowały i zamieniły się w straty.

Kontynuowałem jednak budowanie pozycji na polskich mocno niedowartościowanych spółkach (na razie na minusie), powiększałem pozycje zagraniczne (na plusie), rozgrywałem opcje (zysk), kontrakty (strata), certyfikaty (zysk), reinwestowałem dywidendy (zysk). Jednym słowem kontynuowałem grę, oczekując łaskawszych czasów dla mojej strategii: kupić tanio w bessie i sprzedać drogo w hossie.

Popatrzmy na trochę nietypowe wykresy.

1. Spółki płynne, ze średnim dziennym obrotem 1 mln i więcej:



Tu się zabawiają grubasy z zagranicy, więc rządzi zasada: im lepiej wygląda AF i AT, tym gorzej dla kursu.

2. Spółki średnie, czyli tam gdzie bawią się polscy gracze z nadwagą (obroty 100-500 tys. dziennie):


Hossa panie.

3. Bieda spółki z Polska, czyli jakieś 90% GPW (10-40 tys. obrotu):


Kiedyś zaniżali przed odpałem, dzisiaj przed ściągnięciem z giełdy.

Więcej wykresów i analiz umieszczę w prognozach i planach gry na 2020.

Podsumowując: o tym jaki był 2019 zadecyduje nadchodzący 2020. Jeśli będzie hossa na szerokim, to 2019 będzie niezbędnym etapem budowania bazy. W przypadku kontynuacji uwiądu GPW będzie rokiem straconym, w którym nie zorientowałem się w porę, by uciekać z tonącego okrętu.

piątek, 20 grudnia 2019

Najważniejsza narracja na GPW

Rynkowym trendom często towarzyszą narracje, które pozwalają zakotwiczyć w głowach uczestników pewien schemat myślenia i rozciągnąć trend do absurdalnych granic. Pamiętacie 2010-2011 i "Fed zadrukuje wszystko, tylko złoto/srebro nas uratuje!"?

Na GPW dominują obecnie 2 narracje: "wyrok TSUE zmiecie banki" i "Skarb Państwa zaora spółki publiczne". Dla mnie ważniejsza jest ta druga - na ile jest prawdziwa? Skutki fatalnych decyzji obozu rządzącego widzimy obecnie na spółkach energetycznych. Chronicznie zadłużone, obłożone aparatczykami i ich rodzinami, wydrenowane z kapitału przez wciśnięte im na siłę kopalnie, realizujące strategiczne cele wbrew światowym procesom. Z drugiej strony mamy też spółki typu Grupa Azoty, które spadają wbrew poprawiającym się wynikom czy PKO, którego cena do wartości księgowej zaliczyła dołek z czasów wielkiego światowego kryzysu 2008-2009.

Oto wskaźniki fundamentalne ATT wg serwisu Stockwatch:



Zaczyna mi to wyglądać na zorganizowaną akcję - ktoś otworzył poważne krótkie pozycje i rozsiewa medialne narracje o aktywach z udziałem Skarbu Państwa. Tymczasem akcje rosyjskie, gdzie prawo i własność prywatna to jeszcze większy banan niż w Polsce, rosną sobie całkiem przyzwoicie w tym roku:


RTS  YTD: +43.28%


Gazprom.

Zakładam zatem, że to kolejna rozgrywka wielkiego kapitału, który przerzuca środki między różnymi rynkami. W odpowiednim momencie, gdy już zajmie stosowne pozycje, wajcha zostanie przełożona i zmieni się narracja. Naszym zadaniem jest dostrzeżenie zmiany na wykresach.

Przygotowałem zatem jeden wykres "Wig Skarb Państwa", a bardziej "All Skarb Państwa", ponieważ każda spółka ma w tym indeksie równy udział:




 Daily:


Monthly:


Wygląda to gorzej niż jakikolwiek inny oficjalny indeks na GPW. Sygnału odwrotu od trendu spadkowego nie ma - z drugiej wyceny fundamentalne są jakby PRL+ miał już zbankrutować. Osobiście zająłem pozycje długoterminowe na spółkach z tego "indeksu" i liczę, że polski rząd nie jest gorszy od rosyjskiego, a dramat spółek kontrolowanych przez SP wynika obecnie bardziej z taktyki gry wielkiego kapitału, niż faktycznej wartości tych spółek.

czwartek, 19 grudnia 2019

Moja strategia na PZU

2018 - start budowania pozycji, dywidenda,
2019 - dobieranie na spadkach, dywidenda,

Scenariusz pozytywny:
2020 - czekanie lub wyjście po 50 (jeśli osiągnie), dywidenda,
2021 - wyjście z pozycji



Scenariusz negatywny:
tnę straty :)

sobota, 14 grudnia 2019

Podsumowanie sezonu ultra cz. 1

I znów grudzień, miesiąc podsumowań. Wracam wspomnieniami do dłuższych biegów z 2019 roku.


Luty: Maraton Urodzinowy Tomka



To był naprawdę fajny bieg. Kręcenie kółek wokół stawu o obwodzie ok. 1.33 km, które złożyły się razem na pełny maraton. Co kilka kółek hyc na parking, i do bagażnika po kubeczek grzanego wina. Nigdy później nie biegało mi się już tak lekko po 30 km i nie wstawało tak ciężko następnego dnia.

Mam nadzieję, że blog Tomka będzie istniał do końca świata i jeden dzień dłużej, żebym kiedyś na emeryturze mógł zasiąść przy kominku i powspominać:
http://runaroundthelake.blogspot.com/2019/02/42-kilometry-na-42-gie-urodziny.html




Marzec: 50-tka do kolegów z Advy



Od września pracowałem w Gdańsku, ale wciąż z sentymentem wspominałem swoją pierwszą pełnowymiarową pracę (pierwsze 10 lat po studiach prowadziłem działalność, dopiero potem poszedłem na etat). W marcu postanowiłem odwiedzić kolegów i ukochane redłowskie klify. Trasa bez większych atrakcji, ulicami do Gdyni (dopiero w listopadzie odkryliśmy z Tomkiem skrót przez park krajobrazowy).

Szkoda, że jak zwykle nie robiłem zdjęć z biegu. Przypadkowo powstało tylko jedno. Na miejscu okazało się, że nie ma Piotrka, z którym biegałem dwa razy w Norwegii, więc usiadłem na jego miejscu i wysłałem fotkę z pytaniem "no i gdzie jesteś"?


Spotkanie było miłe, obskoczyłem kilka pięter, żeby z każdym pogadać, choć wiedziałem że to zamknięcie etapu w życiu. Nie da się dwa razy wejść do tej samej wody. Chcielibyśmy czasem przeżyć piękne momenty jeszcze raz, ale już nie to miejsce i nie ten czas. Coś, co przeżywamy po raz pierwszy zostaje w pamięci jak kotwica. W historii firmy jest tylko krótkim epizodem, natomiast we wspomnieniach jawi się jak moment "zawsze było tak, taki był nasz team, tu był nasz pokój" po którym już nic nie jest takie jak wcześniej.

Po odwiedzinach z Tomkiem D pobiegliśmy pomorsować na plażę w Redłowie, potem on wrócił do pracy a ja 25 km do domu.


Kwiecień: Maraton Gdański



Nie pamiętam już dlaczego zapisałem się na ten maraton. Na 2019 nie planowałem nic oficjalnego poza Ironmanem w Malborku na wrzesień. Pewnie jakiś impuls, niewątpliwie czułem się mocny w tamtym okresie, bo przez całą zimę truchtałem do pracy, robiąc dzień w dzień 15 km w obie strony (z powrotem głównie pod górę, więc większość trasy szedłem, chyba że był mróz). Choć był to trening bardzo niskiej jakości (efekt uboczny innych aktywności: dostanie się do pracy, słuchanie audiobooków), to objętość zrobiła swoje.

Biegłem za balonikami na 3:30 i z każdym kilometrem coraz bardziej dziwiło mnie, jak łatwo się biegnie. Wielkie odkrycie: kiedy masz formę, łatwo utrzymać tempo. No, może po 35 km było takie uczucie, że trzeba przyspieszać, żeby nadążyć. Ten maraton był jak dobrze wykonana robota. Czas 3:27:39 . Nie jest to jakieś mistrzostwo świata, ale już lata temu przestałem trenować dla życiówek i taki czas mnie całkiem satysfakcjonuje.




Maj: Maraton z Joszczim i Piotrem po TPK



Bieg z tych, które się pamięta, ale za Chiny nie umieściłbym go w czasie, gdyby nie Endomondo. Spotkaliśmy się z Joszczim i Piotrem przy Zieleniaku, pobiegliśmy do TPK i gadaliśmy całą trasę. W Oliwie odłączył się Piotr, na Wiszących Ogrodach Misiek (Joszczi). Szczęśliwie zostawił mi butelkę 0.33 l wody, bo jak zwykle zbagatelizowałem trasę. Na wymagające morenowe szlaki w TPK nic nie zabrałem mając w pamięci udany start w Maratonie Gdańskim. Tymczasem od kilku tygodni moja forma była już zniżkująca, bo przesiadłem się na rower i już nie biegałem do pracy. Znowu poczułem czym jest zmęczenie i ból.


Czerwiec: Czeski Film na Dzień Dziecka 54 km



Pisałem już o pantha rei? Przez 4 lata regularnie biegaliśmy razem z Tomkiem, Michałem (Misiek vel Joszczi),  przez 3 z Jarkiem (vel Stasiu). Pierwsze 80km, pierwsze 100km, pierwsze 150km na Łemkowynie. Wspieraliśmy się i nakręcaliśmy do kolejnych wyzwań. Czas mija, drogi się rozchodzą. W 2019 na palcach jednej ręki policzę okazje, kiedy udało nam się pobiec we 3. A na ultra zebraliśmy się tylko raz - na Dzień Dziecka.

To był "bieg jak dawniej". To co kocham w ultra: biegniesz tyle godzin, że zapominasz o wszystkim. Jest tylko przygoda, niespodzianki, a na koniec dobre piwo w Czeskim Filmie. Pobiegliśmy pierwszą częścią trasy legendarnego biegu Tricity Ultra 80.

Relacja Tomka:
http://runaroundthelake.blogspot.com/2019/06/first-time-is-charm-czyli-pierwsze.html

A ja zakosiłem mu kilka zdjęć:








środa, 11 grudnia 2019

Emergingi już rosną


Wykres gości na blogu od lat. Plan od 2015 jest prosty jak budowa cepa: kupić rynki rozwijające się pod zmianę trendu na dolarze i cykl przepływu kapitału. Nie pytajcie o realizację, w 2017 było dobrze ;)

GPW daje ciała, ale jest iskierka nadziei - w 2016 było podobnie (POL ETF vs EM ETF) a potem nadgoniliśmy i tego się trzymamy:





wtorek, 10 grudnia 2019

Co się stało we wrześniu 2018?

Fala wyprzedaży z początku września ubiegłego roku należała do tych rzadkich zdarzeń, kiedy prawie wszystkie spółki synchronicznie lecą w dół bez trzymanki. Poprzedni taki kraszek zdarzył się na początku sierpnia 2011 roku.

Popatrzmy na SWIG80:


Zwróćmy uwagę na podobieństwo zachowania wykresu po obu zdarzeniach: kurs dociera do ok. połowy krachowej świecy, gdzie jednocześnie biegnie średnia 52-tygodniowa (średnia z roku) i następuje wielomiesięczna korekta.

W przypadku naszego narodowego czempiona krach 2011 rozpoczął turbulencje 8-letnie, i na razie nie widać ich końca:


5 prób sforsowania połowy jednej czarnej świecy zakończone porażkami.

W 2011 roku rozpoczął się proces systemowego przesunięcia kapitału z rynków wschodzących i surowców do USA i dolara.

Co się stało we wrześniu 2018?

niedziela, 8 grudnia 2019

Najsłabsi w Europie

Zwróćcie uwagę na wskaźnik EXI w tabelce ze stooqa:


Im niższa wartość, tym gorsze zachowanie danego rynku w 2019 roku. Słabsze od WIG20 były tylko indeksy słowacki i bułgarski. Podczas gdy większość giełd regionu bije roczne maksy, polskie czempiony są o krok od wybicia dołka bessy.

Przerzucamy się na różnych kanałach społecznościowych komentarzami 'dlaczego'. Czy dlatego, że kapitalizm w Polsce się kończy, czy zaczęliśmy już drogę obraną kilkanaście lat temu przez PIGS, czy skład indeksu i zaślepienie rządzących by iść na przekór światu w schodzące technologie, czy wreszcie powszechne na GPW przekręty, do których dołączył w wielkim stylu skarb państwa wydając nakaz wyprowadzenia Energi za 30% wartości?

Giełda odzwierciedla stan państwa. Tak przynajmniej przekonywały wiadomości TVPiS na szczycie w styczniu 2018 roku. Dzisiaj, gdy polskie akcje drugi rok z rzędu należą do najgorszych na świecie, jasnym stało się, że dla neokomunistów giełda jest uwierającym reliktem liberalnego porządku. Obcy twór do realizacji interesów zagranicznego kapitału, a celem patriotycznego rządu jest wykiwanie pozostałych uczestników rynku i odzyskanie aktywów dla partii. Dobra, dość paplania, od tego nam nie przybędzie. Możliwe, że ta narracja jest kompletnie błędna, jedynym faktem jaki mogę stwierdzić, jest słabość rynku.

Zajrzyjmy zatem na wykresy:


W takiej kresce z RSI na WIG20 jest szansa na bliskość lokalnego dna.

WIG20TR:


Z dywidendami już na wsparciu.

WIG20USD:


Daleko od dołka. Mamy zatem pozytywną dywergencję względem WIG20. 

Głupotą jest powtarzanie tego samego oczekując innego rezultatu - a że jestem głupi, bo zostałem na GPW, to ponownie zagrałem na wzrosty i otworzyłem pozycję opcyjną na serię marcową :) 

sobota, 30 listopada 2019

Ostatni będą pierwszymi

Małe spółki są największymi przegranymi bessy na GPW. Zaczęły bessę w kwietniu 2017, podczas gdy średnie i duże dopiero w styczniu 2018. Ale w listopadzie wreszcie pokazały pazur i wygenerowały sygnał kupna:


Za wzrostami przemawiają również cykle miesięczne:


Oraz fundamenty:



Nie muszę dodawać, że rynek jest kapryśny i rozegra tę partię po swojemu. 

wtorek, 26 listopada 2019

Co zrobić gdy certyfikaty Raiffeisena znikają z notowań?

Dzisiaj zakończyła się moja 2-tygodniowa przeprawa z zamknięciem pozycji na certyfikatach inwestycyjnych Raiffeisen Centrobank AG na Turcję (RCTVBAOPEN). Dlaczego o tym piszę? Ponieważ natrafiłem na nieoczekiwany problem, który może dotknąć każdego z nas. Po kolei.

1. Strategia

Moja strategia polega na otwieraniu setek niewielkich pozycji, w których posiadam tzw. 'edge', czyli przewagę nad rynkiem, opracowaniu planu zagrania i prowadzeniu pozycji. Reszta to statystyka - jeżeli wartość oczekiwana moich analiz jest dodatnia, to średnio w długim terminie powinny generować wzrost.

2. Plan zagrania

Rok temu dostrzegłem okazję na rynku tureckim. W tym czasie ETFy były dla Polaków niedostępne (dyrektywa unijna), ale znalazłem certyfikaty RCB na ten rynek. W tym czasie Turcja przeżywała poważne problemy, Erdogan zadarł ze Stanami, lira się posypała. Założyłem jednak, że dojdzie do podobnej sytuacji co w Rosji w 2015 roku:


Dokonałem zatem inicjalnej transakcji, a potem zgodnie z planem powiększyłem ją:


Horyzont inwestycyjny zagrania: 2021.

3. Problem

Pojawił się jakieś 2 miesiące temu. Animator zaczął notorycznie zanikać. Gdzieś w drugiej połowie października zwinął się na dobre. W końcu 13 listopada zwróciłem się w tej sprawie do GPW przez ich profil na Twitterze. Odpowiedzieli, bym napisał na gpw@gpw.pl . Niestety na tego maila nie dostałem odpowiedzi. Co mnie zresztą nie dziwi - jeśli  duża firma do relacji z drobnicą ma jeden zbiorczy email, można się domyśleć wyniku. Dlatego zresztą wolałem napisać od razu przez Twittera.

Ku mojemu zaskoczeniu w piątek 15 listopada po sesji pojawił się komunikat o zawieszeniu i wycofaniu tych certyfikatów. Nagle zostałem z pozycją, której nie mogłem zamknąć. W poniedziałek zadzwoniłem do swojego maklera, który potwierdził, że posiadam owe certyfikaty i przy okazji pocieszył mnie, że mogę z kimś podpisać umowę cywilno-prawną na ich sprzedaż, żeby móc wliczyć stratę w koszty :) Niezbyt mnie jednak takie rozwiązanie urządzało, dlatego dalej pisałem do GPW. W końcu dostałem też odpowiedź na maila, która brzmiała mniej więcej: na podstawie komunikatu certyfikaty zostały wycofane.

4. Rozwiązanie

Informacja poszła jednak też z GPW do RCB i wkrótce dostałem od nich maila, że wyjaśniają sprawę. Okazało się, że moja pozycja gdzieś zniknęła i myśleli, że wycofują nieaktywny certyfikat. 21 listopada złożyli wniosek o przywrócenie go, a 26 listopada animator wrócił i  mogłem sprzedać certyfikaty - ryzyko trzymania certyfikatów, na których nikt nie handluje jest zbyt wysokie.

Poprosiłem też o instrukcje co zrobić, gdyby podobna sytuacja powtórzyła się w przyszłości - w takim wypadku piszcie na produkte@rcb.at 

5. Podsumowanie

Na certyfikatach gram praktycznie od początku, pamiętam swoje pierwsze zyskowne zagrania sprzed 10 lat na RCCRUAOPEN (ropa, obecnie RCLOILAPEN), RCNMBAOPEN (koszyk metali szlachetnych), a także przeciąganą wiele miesięcy stratę na RCSCRAOPEN (certy na spadki ropy). W tym czasie na świecie zaszła rewolucja ETFów, rozbłysł forex dla ubogich, Bitcoin i alt coiny. Mimo to nadal uważam je za ciekawe instrumenty, bo mogę niskim kosztem (prowizje jak za akcje) budować pozycję na indeksy czy towary. Większość dostępnych na świecie ETFów na towary również bazuje na instrumentach pochodnych.


sobota, 23 listopada 2019

Najpotężniejsza siła

Pierwsza połowa lat 90-tych, lekcja historii. Pan zadaje pytanie: jak myślicie, dlaczego Kolumb popłynął na zachód? Zgłaszam się bez zastanowienia. Byłem jednym z pupili pana od historii, a wśród pozostałych nauczycieli miałem również tzw. dobrą opinię. Nie dlatego, żebym był kujonem czy się podlizywał - bywałem arogancki, gadałem w ławce i biłem się na przerwach jak inni chłopcy, próbujący zabłysnąć przed grupą. Byłem jednak lubiany przez nauczycieli i sam ich lubiłem, bo zawsze widziałem w nich ludzi, którzy pracują dla nas; nawet z nudnych przedmiotów się starałem, żeby nie sprawić im zawodu, że ich wysiłek poszedł na marne. Nie bez znaczenia był fakt, że od wczesnej podstawówki nauczyłem się całego atlasu geograficznego i historycznego na pamięć i łapczywie zwiedzałem okoliczne księgarnie w poszukiwaniu nowych źródeł.

No, ale wróćmy do tego dnia w dużej bydgoskiej szkole. Zostaję wytypowany do odpowiedzi: rzucam z automatu argumenty o handlu, przyprawach z Indii, skróceniu szlaków itd. itp. Ku mojemu zaskoczeniu pan się pyta: co jeszcze? Zgłaszają się inni uczniowie, dochodzą nowe sensowne przyczyny, ale nauczyciel wciąż nie uzyskał satysfakcjonującej odpowiedzi. Kiedy wreszcie się poddajemy, unosi dłoń na wysokość ust niczym grecki filozof i odkrywa przed nami największą tajemnicę podróży Kolumba: ciekawość.

Dlaczego zapamiętałem tamtą lekcję sprzed ok. 25 lat? Bo nie mogłem w nią uwierzyć. Wydawała mi się kompletnie nieistotna. Zaczytywałem się książkami historycznymi, w których głównym motorem ludzkich działań było zdobycie władzy, bogactwa, sławy, ewentualnie jakaś namiętna miłość czy patriotyzm, ale wzmianek o ciekawości albo nie było, albo musiałem ją nieświadomie pomijać. Ta sama ciekawość, która pchała mnie do wskakiwania w kolejne sporty i sztuki, do nieustannego próbowania, by poczuć "jak to jest", pozostawała poza moją świadomością jako czynnik sprawczy. Coś jednak sprawiało, że przez kolejne lata odpowiedź pana od historii wracała do mnie jak bumerang.

11 lat temu zacząłem przygodę z giełdą. Zapewne początkowo marzyłem o wielkich zyskach, zwyciężaniu w grze, byciu podziwianym jak Livermore czy Buffet, ale z perspektywy czasu widzę, że to nie tym emocjom zawdzięczam dziesiątki tysięcy godzin przesiedzianych przed taśmą i wykresami. Byłem, jestem i pozostanę na rynku z powodu ciekawości. Nie oczekuję za ten trud żadnej nagrody, to realizowanie potrzeby dotarcia do prawdy o sobie i zjawiskach na świecie jest wystarczającą nagrodą. Pieniądze są tylko bonusem.

8 lat temu kończę 30 lat, przechodzę na wegetarianizm i zaczynam biegać. Argumentuję: z mięsa rezygnuję z powodów zdrowotnych, bieganie pozwala podładować baterie, wybiegać stresy. A jednak z czasem brnę dalej: maratony, ultramaratony, rezygnacja z nabiału, posty, krio - aktywności, po których bliscy prędzej martwią się o moje zdrowie. Czytam o "herosie", który wygrywa na 150 km i sam też zapisuję się na taki dystans. Czy dlatego by być podziwianym? Nie. Już dawno wkroczyłem na tereny, po których stąpanie jest uznawane w najlepszym razie za dziwactwo i muszę się pilnować, by nie zostać tak zaszufladkowanym.

To opowieści stojące za pokonywaniem ludzkich ograniczeń są tak fascynujące, że nie mogę powstrzymać się przed dalszymi ćwiczeniami i przesuwaniem granic. De Mello kiedyś pięknie napisał: nie jesteś w stanie opisać osobie, która nigdy nie piła alkoholu, na czym polega upojenie. Słowa z książek mi nie wystarczają - poznawanie ich prawdziwego znaczenia to najbardziej pasjonujący element drogi.

Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do piekła, dawno już tam jestem. I tak mi się podoba, że wciąż schodzę głębiej.

niedziela, 17 listopada 2019

Inwestowanie to czekanie

Kiedy w 2008 roku stawiałem pierwsze kroki na GPW wydawało mi się, że giełda to roller coaster. Zmienność szalała, kupowałem coś mocno przecenione, gwałtownie odbijało i sprzedawałem 20-50% drożej. A czasem spadało kolejne 20-50% :) Potem była gwałtowna hossa (V-shaped) w 2009, panika 2011, hossa 2013 na małych spółkach, bessa 2015-2016 na dużych, hossa 2017 na dużych i wreszcie bessa 2017-2019 na szerokim rynku. Każda kolejna fala była słabsza i przynosiła mniej okazji do szybkiego zarobku.

Kiedy patrzę na wykres WIG:


ostatnie 10 lat wygląda w porządku - rynek jest w hossie. Kiedy jednak pomyślimy, że od 12 lat rynek nie jest w stanie odrobić ledwie półtora rocznych strat z lat 2007-2009, to dociera do nas, że to co widzimy na wykresie jest iluzją. Mamy do czynienia ze straconą dekadą na polskim rynku.

W USA takie okresy zdarzyły się tylko 3 razy od czasów Wielkiej Depresji. Porównajmy WIG20 z najdłuższymi bessami Dow Jones Industrial Average:


Jaki z tego wniosek? Polska giełda może ruszyć do hossy jak w scenariuszu 2000-2012, ale też zawodzić jeszcze przez lata jak w okresach 1929-1949 czy 1966-1982. O ile teraz jestem spozycjonowany głównie na Polskę, bo kiedyś ta cholerna hossa cykliczna musi ruszyć, to w kolejnych latach będę szukał rynków i aktywów z perspektywami. Zbyt wiele lat straciłem na granie według starych zasad; zbyt wiele analiz poszło na porzucony i zapomniany polski parkiet, podczas gdy wynalazki i inwestycje powstawały zupełnie gdzie indziej.


środa, 13 listopada 2019

J-23 znowu nadaje



4 i pół roku temu po 10 latach prowadzenia firmy poszedłem na etat do korpo. Programowanie, socjal, podróże. To był naprawdę fajny czas. Poznałem interesujących ludzi, uczyłem się od nich, przekazywałem swoje doświadczenia. Nabrałem dystansu do życia. A jednak w tych cieplarnianych warunkach zaczynałem się dusić. 5 na 7 dni spędzane w biurze; i nie, między bajki włóżcie te wszystkie opowieści jak to w korporacjach wyciskają z ludzi ostatnie soki. Było odwrotnie: przy projektach wymagających obcowania z najnowszymi koncepcjami programistycznymi czasami nie mogłem się powstrzymać, by nie siedzieć przy nich w domu. Programowanie może być sztuką, jak łapiesz natchnienie to nic innego się nie liczy.

Ale były też projekty, przy których głównie czekałem na dostarczenie lub naprawienie komponentów, bez których nie mogłem działać dalej. Szukałem po świecie ludzi, którzy mogą coś wiedzieć, lub przekierować mnie do kolejnego człowieka. Dodajmy do tego różnice czasowe - zadzwonić nie możesz, bo ktoś ma teraz północ, piszesz więc maila, na którego w najlepszym wypadku dostaniesz odpowiedź na drugi dzień; regularne meetingi, na których umierasz z nudów. Nie robisz już projektu, reagujesz na niezliczone, ciągnące się w nieskończoność mikrozadania. Brakowało mi poczucia  jakie miałem gdy robiłem gry, programy edukacyjne czy książki: że wytwarzam wartość, która trafia do ludzi. Zmienianie projektów na produkty pozwala zamykać etapy, wyczyścić umysł i planować kolejne przedsięwzięcia.

W końcu machnąłem ręką, wychodziłem pogadać przy kawce, czekałem na obiad, coś dłubałem, oglądałem youtube i czekałem na fajrant. Nie miałem już ambicji i wiary, że stworzę coś ambitnego. Nikt mi krzywdy nie robił, płacili świetnie, a jednak gdy wychodziłem z domu rano i wracałem przed zmrokiem, czułem że życie gdzieś ucieka. Przenikało mnie poczucie winy z powodu niemocy i braku efektów. Wypełniałem je licznymi ćwiczeniami, żeby dalej się rozwijać, ale organizm zaczął wysyłać symptomy, że w tym pozornie ułożonym systemie coś szwankuje.

Zaczęło się od powtarzającego się niedosypiania. Bywały tygodnie, gdy w robocze dni spałem 4-5 godzin i dopiero z piątku na sobotę coś odpuszczało i mogłem spokojnie przespać 9 godzin. Potem jeszcze w ciągu dnia drzemałem. Sumarycznie jednak tydzień wychodził ze sporym deficytem snu. W czasach gdy pracowałem na swoim też mi się zdarzały takie okresy, kiedy budziłem się o 3.30 w nocy kompletnie wyspany i do 6 mózg pracował na intensywnych obrotach, ale wtedy mogłem bez problemu dospać nad ranem lub po południu.

W niedospanym organizmie zaczyna kiełkować niepokój, zmęczenie i pytania o sens. W czasach sprzed korpo szarpanie z rzeczywistością było bez porównania większe, ale miałem też dużo czasu na poszukiwania duchowe i docenianie prostych rzeczy. Dlatego kiedy pojawiła się propozycja wejścia w nowy biznes, nie odmówiłem od razu jak podpowiadała pierwsza emocja, ale dałem sobie kilka dni na odpowiedź. Myślę, że takim przełomem był wrześniowy Ironman. Trochę się nim spinałem, nie przygotowałem się należycie i to dołożyło balast na głowę. Kilka dni przed startem pojawił się impuls i rozładowałem go... składając wypowiedzenie.

W piątek minie drugi tydzień odkąd znowu pracuję "na swoim". Tym razem działam z większą świadomością i odwagą, bo pomijając oszczędności, wiem już że bez względu na rezultat tego biznesu, poradzę sobie. Kilka lat pracy z mądrymi ludźmi z całego świata dało mi perspektywę. Widziałem jak bardzo nieefektywne mogą być korporacje i ile jest miejsca na innowacyjne rozwiązania, które mogą dostarczyć tylko zdeterminowane zespoły specjalistów. Takie zespoły potrafię budować i razem z nimi osiągać cele. Czas trochę dopieprzyć swoje szare życie :)

niedziela, 3 listopada 2019

Drożyzna w blokach startowych

Pamiętacie co się myślało 10 lat temu? Dolar śmieciuch, papierowe waluty skończą jak w Weimarze czy Zimbabwe, wartość ma tylko coś namacalnego: złoto, ropa, puszki z sardynkami. Dzisiaj wszystko wygląda inaczej: dolar king, bitcoin, gry komputerowe. Kto by tam chciał jakąś stal czy kawę. Wykres surowców (commodity index) testuje obecnie bardzo ważny opór:


Jak długo mogą jeszcze utrzymywać się ceny surowców na poziomach z lat 90-tych? Jak długo polskie akcje mogą przebywać na poziomach sugerujących recesję w gospodarce?


Uważam, że nieuniknione się zbliża: rosnąca inflacja (wybicie na surowcach), hossa na akcjach (hedge na inflację):


rozlewanie się dolara po świecie:


i odwrót od obligacji:


Zmiana wielkiego trendu na obligacjach będzie prawdziwym game-changerem. Od 37 lat na spadkach rentowności zyskują pożyczkodawcy; kiedy długi będą zadrukowywane, bardziej opłaci się bycie pożyczkobiorcą. To będzie trudny okres dla ludzi oszczędnych, stroniących od kredytów.

Kiedy dostrzeżemy dowody na wykresach i w portfelu, trzeba będzie zmienić myślenie i działać w nowej rzeczywistości. Nie trzeba się spieszyć, nie trzeba ustrzelić dołka - będzie wiele lat na dostosowanie się do 30-40 letniego trendu. Dla mnie to praktycznie całe pozostałe życie :)

Te wykresy to tylko mapa. Bazowy plan, który na bieżąco będzie się zmieniał. Pod mniej więcej taki scenariusz opracowałem strategię gry i się spozycjonowałem, reszta w rękach losu.