środa, 4 stycznia 2012

Podsumowanie (giełdowe) 2011

Od listopada zeszłego roku moja aktywność w ilości, jak i objętości nowych wpisów znacząco spadła. Złożyła się na to końcówka dużego projektu oraz sporo nowych zadań stojących przed firmą.

Przez cały rok z różnym natężeniem grałem na giełdzie. Był okres, że zaczynałem wierzyć, że niedługo będę mógł się na bieżąco utrzymywać z gry na kontraktach, ale po dłuższych seriach skubania małych zysków zderzałem się z rynkiem i popełniałem wszystkie błędy typowe dla amatora, w jedną sesję niwecząc dorobek z 2 tygodni. Większa strata niż zazwyczaj, chęć natychmiastowego odegrania, przelewarowanie, nadaktywność i efekty znamy.

Potem poradzono mi, żeby wypłacać część zysków. Ta rada okazała się cenna, gdyż pozwoliła zmniejszyć destrukcyjny wpływ myślenia o pieniądzach. Za dużo myślałem o procencie składanym i wykładniczym pomnażaniu kapitału. Jak się nie umie siedzieć na zyskownej pozycji, to powiększanie portfela nie ma sensu.

Na plusy zapisuję sobie umiejętność czytania wykresów, ogólnej sytuacji rynkowej i zarządzanie kapitałem. Pomimo braków w umiejętnościach traderskich pozwoliły mi one nieprzerwanie zyskiwać od kwietnia. Co zabawne, od listopada, gdy byłem zajęty głównie pracą, moje wyniki były najbardziej stabilne i stale rosnące. Jeśli wchodziłem na rynek, to tylko na pewne sygnały, miałem niezłą passę na kotraktach na PKO.

Z kontraktów na akcje zyski były wyższe, niż z FW20, bo mogłem je bez stresu uśredniać, dobierać, czekać na TP. Ale od grudnia zmienność zanika i zostało mi tylko skalpowanie na FW20. Akcje szykują się do skoku - pytanie czy będzie to fala C wieńcząca chwilowo bessę, czy rynek zrobi jednak coś innego. Także dolar od miesiąca niewiele się rusza, więc nie wchodzę na rachunek FX.

Niestety nadal nie umiem trzymać długo zysków. Chciałem się tego nauczyć na certach na spadki ropy, ale redukowałem je zawsze jak zyskiwały - i okazało się, że była to najlepsza taktyka, bo zaraz ropa odbijała. Udało mi się wywalić prawie wszystkie przed weekendem, gdy ogłoszono manewry Iranu i wiadomo było, że to sygnał startu dla Brent. Resztówki wyrzuciłem w poniedziałek i jestem zadowolony - nigdy więcej już tego dziadostwa nie kupuję. Miał być wybity górą klin spadkowy, póki co zrobił się z niego kanał spadkowy:


Nie ma na GPW dużego wyboru instrumentów nielewarowanych do szorcenia, a ropa Brent była chyba najsilniejszym towarem na świecie. Po ponad 3 latach aktywnej gry pojąłem, że lepiej grać na spadki czegoś, co jest słabe :) Zarobiłem na certach pare procent tylko dzięki słabości złotówki.

Cele na 2012? Żadnych finansowych. Będę kontynuował granie w takiej formie jak przez ostatnie miesiące. Na spokojnie, cierpliwie czekać na znajomą formację, koniecznie popartą obrotem. Wydłużać trzymanie zysku, gdy zmienność jest wysoka a trend wyraźniejszy. Gdyby zaczęła się hossa utrzymać zyski z akcji, aż osiągną conajmniej 50%. No i przede wszystkim grać dalej na rynku, po 4 tys. godzin praktyki człowiek staje się doświadczonym rzemieślnikiem, a po 10 tys. mistrzem :)

5 komentarzy:

  1. Witam, tak to niestety działa.Jak się przesoli to nie smakuje. Też tak mam, że gdy jestem hiperaktywny to nic nie wychodzi. Tracę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jeszcze spróbuj po stracie się odgryźć na rynku to już masz pozamiatane :D

    Jak dla mnie chyba najgłupszym sposobem na tracenie kasy było wchodzenie w pozycje na podstawie rekomendacji lub podglądając różne fora gdzie niby zawodowi traderzy piszą góra dół góra dół. Jeśli sam nie wiesz dlaczego góra lub dół, jeśli nie czujesz rynku to stój z boku i czekaj, bo to jeszcze nie Twój czas :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zauważyłem, że raz na kwartał przychodzi taki ciąg 2-3 tygodniowy, w którym po prostu nie da się nie zarobić. Przez pozostały okres trwa loteria i najważniejsza jest cierpliwość, spokój i wolność od chciwości. Wtedy można wychwycić pomniejsze ruchy indeksu lub znaleźć jakieś okazje na akcjach.

    Wcześniej traciłem przez prawie 3 miesiące i wszystko odrabiałem z nawiązką w trakcie owych 2-3 tygodni. Ale to było bardzo frustrujące. Dlatego teraz czekam na znak od rynku i nie liczę na cuda - skupiam się, żeby nie tracić i większość środków trzymać w gotówce.

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba było kiedyś w Polityce albo Przekroju opisane... aby być dobrym w czymś nie wystarczy się tym interesować. Potrzeba pracy. I była właśnie wymieniona liczba 10k godzin. Zawsze sobie to powtarzam. Chociaż może przez ostatnie 3 lata spektakularnych zysków ani strat nie mam... to widzę, że jest coraz lepiej. Jeszcze 3 - 4 lata... i jak nam straganu nie zamkną, ze względu na wojne czy inne takie, to myślę, że efekt będzie pozytywny.

    OdpowiedzUsuń
  5. >>Niestety nadal nie umiem trzymać długo zysków.<<

    Samokrytyka przyjęta. Allah mówi, że już się nie gniewa ;-)

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca