środa, 8 października 2014

Brak pokory - pierwszy stopień do porażki

Ilustracja muzyczna: The Mission Main Theme:


Mógłbym pod powyższym tytułem poruszyć wiele zagadnień, np. nadmierną pewność siebie w tradingu i jej opłakane konsekwencje. Ale dziś będzie o biegu, który zaplanowałem jako swobodne przygotowanie do Łemkowyna Ultra Trail 70km, które biegniemy z ekipą TriCityUltra 25 października. Jakoś tak wyszło, że w tym roku każdego miesiąca zaliczamy 1 około maraton (38-50km) lub ultra (67-100km). Ponieważ zabrakło mi 1 maratonu do wypełnienia statystyki, w tym miesiącu postanowiłem przebiec "bieg górski" na 2 tygodnie przed zawodami.

Wybrałem opisywany tu czasem szlak zielony, najtrudniejszy trójmiejski szlak pieszy, którego lwia część biegnie po stromych wzgórzach morenowych. 3 dni wcześniej połowa naszej ekipy w składzie Michał i Tomek zaliczyła maraton Orłowo i przyniosła sielskie wspominki pięknych widoków, popijania kawki do gofrów na postojach i euforycznych uniesień w trakcie biegu. Postanowiłem jednak wprowadzić kilka zmian do swojego biegu: ponieważ mam być sam i przemierzyć szlak zielony do punktu widokowego Pachołek i z powrotem, postanowiłem nie tracić czasu na postoje i podjadać w trakcie biegu. Żeby się nie nudzić zabrałem odtwarzacz mp3 z naszymi klubowymi biegowymi słuchawkami, które stały się kiedyś nawet obiektem kpin na Wykopie - z tej okazji Tomek wrzucił na forum grupy taką fotkę:
Halo baza, proszę o pozwolenie na start.

Do plecaka bukłak z 1.5 litra rozwodnionego kompotu, 2 czekolady, wafel, płaszcz przeciwdeszczowy na wszelki wypadek, druga koszulka i witaj przygodo! Przygody były, ale nie takie, jakich się spodziewałem. Miałem słuchać muzykę z Misji, szlagiery Hansa Zimmera, gotyckie ballady wczesnego Theatre of Tragedy. Wszystko szło dobrze przez pierwszą połowę, do wdrapania się na Pachołka, potem zaczęła się męka.

What went wrong? Miesiąc wcześniej lataliśmy po Westerplatte 26km, a potem poleciałem dychę w 44 minuty bez większego wysiłku. Jeszcze wczoraj śmialiśmy się z Tomkiem przy piwku, że Łemkowyna będzie formalnością (wcześniej Tomek się jej obawiał a ja bagatelizowałem). Dziś posuwając się w tempie 1km/6min i przechodząc w marsz pod górki, zdechłem po 30km. Kiedy wreszcie wybiegłem z lasu, usiadłem na ławeczce przed blokiem i siedziałem z 10 minut. W głowie kołatał taki śmieszny tytuł książki, który nieźle oddawał mój stan: "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam". Klasyczna ściana. Dotarcie do domu nie sprawiało już frajdy i przemierzyć 70km w takim tempie byłoby niemożliwe. OK - błędy:

1. Nie zrobiłem listy kontrolnej przed pakowaniem. Maratony spowszedniały, czasami zabierałem tylko 2 butelki z piciem i 2 dychy, żeby dokupować picie i czekoladę po drodze. Ale to miał być test do ultra po wymagającym terenie, więc musiałem zabrać wyposażenie, którego nie miałem nawet użyć. W efekcie spakowałem wszystko prócz.. pieniędzy. Kosztowny błąd.

Rozwiązanie: przed każdą wyprawą należy sporządzić listę kontrolną! Zdziwicie się w ilu dziedzinach lista kontrolna potrafi uchronić przed kolosalnymi pomyłkami. Wprowadzenie list kontrolnych w szpitalach kilkukrotnie obniża śmiertelność z powodu powikłań i pomyłek. W moim przypadku jedno niedopatrzenie doprowadziło do błędu nr 2:

2. Miałem tylko 1.5 liltra napoju na cały maraton i brak kasy na dokupienie. Bojąc się, że nie wystarczy mi na trasę popijałem oszczędnie. Endomondo wskazało, że powinienem przyjąć blisko 3.5 litra wody..

Rozwiązanie: lista kontrolna. Napełniać bukłak do pełna (2 litry), na początku trochę plecy obetrze i wyciąga koszulkę z gaci co parę km, ale lepsze to niż odwodnienie.

3. Jedzenie w biegu lub w chodzie. Dotychczas jedliśmy po trochu na postojach, organizm odpoczywał, cukier z czekolady czy napojów dodawał energii na kolejne odcinki trasy. Tymczasem dzisiaj czekoladę jadłem schodząc z Pachołka po 21km i zamiast zjeść 1-2 paski, a potem kolejne, postanowiłem nie bawić się w sięganie do plecaka, tylko pochłonąć całą naraz.  Efekt? Zero poczucia mocy płynącej z cukru, ciężko jeść i dyszeć jednocześnie, a potem jeszcze mdłości przez pół godziny.

Rozwiązanie: lepiej usiąść, pocelebrować posilanie się i dać odpocząć stawom. Organizm wynagrodzi to późniejszą euforią biegacza. Może czasu nie nadrobię, ale na ultra czas jest drugorzędny, kto za mocno zaczyna, ten biegu nie kończy.

4. Nie nauczyłem się jak włączyć tryb 'wg kolejności' w odtwarzaczu, cały bieg leciałem na 'random' i nie wysłuchałem Zimmera. Całe szczęście, że pod koniec (wciskając wciąż next) trafiłem na Misję. Tego utworu potrzebowałem, żeby przebiec ostatnie 4 km.

Przed tym biegiem liczyłem, że przebiegnę ŁUT70 w 9 godzin. Bieg górski rządzi się jednak swoimi prawami i nie utrzymam tempa bez minimum godziny przeznaczonej na odpoczynek na postojach. Teraz nieśmiało myślę o 10 godzinach, a dopuszczam ryzyko nie ukończenia biegu (łatwo o kontuzję).

PS Miałem napisać jak sprawowały się buty trailowe z Lidla, które kosztują tylko 59zł. Oceniam je pozytywnie, choć mają kilka mankamentów:
- przy wspinaczce obcierają za mocno ścięgna achillesa,
- duży palec gorzej znosi zbiegi, niż w butach minimalistycznych,
- sztywna podeszwa powoduje czasem ból ścięgna podeszwowego, ale po rozgrzaniu stopy ból na szczęście znika.
Za to test nieprzemakalności zdany na 100%. Wpakowałem się w błoto po kostki i poza zamoczeniem kostek żadna woda nie dostała się do środka. W dodatku stopy się nie pociły, nie wiem jak to wytłumaczyć, ale przez cały bieg miałem je suche.

6 komentarzy:

  1. No dobra :) Wreszcie wpis na Twoim blogu, który mogę szeroko skomentować.

    1. Nie zrobiłeś listy kontrolnej, czyli nawiązując do zdjęcia nie dostałeś pozwolenia na start :) Na poważnie - 20 PLN to mega podstawa każdego biegu 30 km +. Wg Stasia to karta z paypassem, ale o to mniej więcej chodzi. No bo czego może Ci zabraknąc? Kasy albo pelerynki. Jeżeli pelerynke masz, to jedzenie możesz kupic o ile masz kasę. Zakladam, że biegamy po terenie gdzie w promieniu 10 km masz sklep.

    2. Twoje oszczędne picie jest tematem szeroko komentowanym w naszej grupie. Nie wiem naprawdę czemu to robisz. Czemu masz z tyłu głowy zakodowane, że jesteś herosem nie-picia w trakcie biegu. Wiesz o tym, że podczas kiedy my pijemy 2l izo z wodą Ty popijasz oszczędnie 0,33 kompotu z butelki hello kitty. Kojarzy mi się to z cechą człowieka ktory nie chce nikomu robić kłopotu i napije się tylko troszkę ;)

    3. Ciekawe - zawsze chciałem to sprawdzić, ale przyjemność rozłożenia się na 15 minut na molo jest bardziej kusząca niż żarcie banana w półtruchcie na promenadzie nadmorskiej.

    4. Nienawidze funkcji shuffle. Uważam ją za funkcję dla idiotów. Album to album. Pojedyncze piosenki nie mają racji bytu.

    Jutro Cię odwiedzę - albo zapraszam dla odmiany do siebie (do ustalenia) i pocieszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee miales nie pisac o Hello Kitty ;) zajumalem dziecku na bieg, jak mi zona powywalala butelki po kubusiach

      serio - w ogole nie planowalem dzis sie odwadniac, ale co mozna zrobic bez kasy? ze strumieni jeszcze nie pijam, choc bieglem przez Matemblewo, a tam chyba jakies swiete zrodelko jest; a z buklakiem wiesz jak jest - napelnisz po brzeg, to masz przytarcia na krzyzu; po prostu glupie niedopatrzenie i nauczka, zeby zawsze robic liste kontrolna

      Usuń
    2. Wkręcasz sobie teraz listę kontrolną i wyłącznie z ojcowskich powodów nad własnym pomysłem jej nie porzucisz a rozwiązanie jest dużo prostsze i sam też je wypowiedziałeś - brać kasę/kartę.

      Usuń
    3. ok, wbije sobie do glowy, zeby zawsze brac kase, na nastepny wypad jej nie zapomne, napelnie tez buklak i wezme zarcie, a potem w trakcie biegu spadnie deszcz i okaze sie, ze zapomnialem plaszcza; lista to karteczka z wypisanymi rzeczami do zabrania, robisz raz i sprawdzasz przy pakowaniu, czy wszystko wziales; jesli ide do sklepu kupic wiecej niz 3 produkty, tez robie liste; pamiec jest zawodna, a bledy jak widac moga sporo kosztowac

      Usuń
    4. Lista kontrolna mądrze brzmi i pewnie zdecydowana większośc czytających te komentarze popiera Ciebie jako rozsądnego gościa, ktory z błędów wyciąga naukę i opracowuje narzędzie zabezpieczające przed ich powtórzeniem.

      Ale spójrz na to tak, że lista kontrolna może stać się bardzo długa i mieć wiele zachowań warunkowych
      - czy będę słuchał muzyki? TAK -> weź player i słuchawki
      - jakiej spodziewm się pogody --> sprawdz meteo --> Szansa na deszcz 80% --> weź pelerynkę / Szansa na deszcz 30% --> sprawdz co mówią górale....
      - czy może zastać mnie noc na trasie? --> zastanów się gdzie biegniesz / Po osiedlu --> luz / Po lesie ---> weź czołówkę
      itd itd

      Skończy się tym, że będziemy na CIebie krzyczeć pod oknem, a Ty odpowiesz "sorry chłopaki, jeszcze 5 minut, sprwadzam check listę"

      Ostatecznie, wchodząc w Twoją retorykę, zaczniesz zużywać na check listę sporo nakładów woli, aby ją robić i odechce Ci się biegać :P

      Z drugiej strony wyrobienie nawyku brania 20 PLN zawsze na bieg inny niż dookoła osiedla jest dużo łatwiejsze niż check lista.

      Usuń
    5. checkliste robie przed kazdym dluzszym wyjazdem, zajmuje tyle co napisanie listy zakupow na karteczce :) przed standardowym ultra wygladaloby to tak:

      - naladowac telefon
      - 50zl
      - 3 czekolady
      - buklak
      - plaszcz przeciwdeszczowy
      - orzechy
      - dodatkowa koszulka
      - czolowka
      - chusteczki

      Pomyslenie i zaplanowanie co bedzie potrzebne dzien przed to 2 minuty pisania. Potem przed startem lecisz po kolei i nie tracisz czasu na miotanie sie i zastanawianie czy czegos nie zapomniales.

      Usuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca