czwartek, 21 kwietnia 2011

Zabrakło skali

Zielona kupa powiela schemat z 2008 roku i leci w ciemną otchłań. Uważam, że kolejny raz chodzi o to samo - wyjść z drogich akcji i towarów z rekordowo słabym dolarem a potem bessa, umocnienie dolara i kolejne obrabowanie świata. Taka jest moc światowej waluty - jeśli sterujesz płynnością, tj. jednego dnia możesz wpompować w system dziesiątki mld a drugiego tyle samo ściągnąć z rynku, zostajesz panem hossy i bessy.

Przypomnijmy co się dzieje, gdy Fed przestaje drukować - aktywa spadają (flash crash 2010). W 2008 ściągnęli z rynku 200mld usd i rynek zanurkował w październiku. Gdzie ucieka kapitał, kiedy akcje i surowce tanieją po 50-80%? Oczywiście w obligacje najbezpieczniejszej gospodarki świata. A kto im opyli bondy? Ten kto je skupuje od dwóch QE.

Spójrzmy na WIG20USD:


Szczyt w 2007 po 1584, dołek 2009 po 322.  Tym razem fibo61.8 przyciąga. Jak wiemy na WIG20 zostało już zdobyte, dlatego myślę, że test fibo odbędzie się głównie słabnącym USDPLN.

W poprzednim poście napisałem argumenty za bessą. Nie będę się upierał, że to już, jednak nie jestem też w stanie wskazać spółek, które wobec rozpędzającej się inflacji i ubożenia społeczeństw będą generować większe zyski. W normalnych warunkach gospodarki przegrzewają się, gdy firmy i ludzie widząc polepszającą się sytuację zaciągają kredyty inwestycyjne i konsumenckie. Koło się napędza, pieniądza przybywa i banki centralne muszą podnosić stopy procentowe, żeby ograniczyć inflację. Kiedy kredytu jest mniej, płynność spada i na giełdach zaczyna się bessa.

Obecne wzrosty są wywołane wyłącznie dodrukiem pieniędzy:


Pieniądz napływający z kredytu został zastąpiony dodrukiem. Wielu liczyło, że podobnie jak pod koniec QE1, dolar zacznie się umacniać na 2-3 miesiące przed końcem QE2. This time is different. Pojedyncza analogia to nie jest dobry prognostyk.

O tym, że hossa nie jest powiązana z rozwojem gospodarczym (realna inflacja jest wyższa niż wzrost PKB) świadczy też kondycja małych spółek na GPW. WIG jest pchany kilkoma płynnymi spółkami z WIG20. Bańkierzy nie kupują ich na długi termin, tylko dla rozgrywek na kontraktach i opcjach.

Dodrukowane dolary płyną bowiem do tzw. banków inwestycyjnych, które robią hossę na wszystkim co jest wystarczająco płynne na ich miliardy. Pozostali uczestniczy rynku nie mają kapitału, tylko długi. Nawet jeśli nie masz kredytu, twój rząd zaciągnął go u goldmanów za ciebie.

Gdzieś jednak granice szaleństwa są. Bańki spekulacyjne wywołane dodrukiem Fed i innych banków centralnych doprowadzają do rewolucji w krajach, w których ludzie głodują. Potęgi surowcowe takie jak Rosja stają się agresywne. W pewnym momencie twórcy tej bubble-economy muszą przykręcić kurek. Na wykresach poszukuję takiego momentu zwrotnego.

USDAUD:

USDCHF:


Na koniec NCINDEX:


Jeśli hossa ma być kontynuowana, powinniśmy zobaczyć tu wyjście nad SMA45 i przynajmniej próbę bicia szczytu. To by świadczyło, że ulica wchodzi w akcje. Wtedy chętnie przyłączę się spekulacyjnie do ruchu. Na razie jednak widzę, że jedyny sposób, żeby zarobić na akcjach, to kupić przewartościowane spółki surowcowe. Wobec hiperbolicznych wzrostów na towarach uważam, że ryzyko takich inwestycji jest zbyt wysokie.

PS. Dolara ładuję przy ok. 55.3 na USD_I:

5 komentarzy:

  1. Dedek, spekulacja to ciężki chleb. Nawet bardzo. Coraz bardziej się przekonuję, że najlepszą inwestycją jest... inwestycja w siebie.
    Własny biznes, wyrobienie sobie takich kompetencji, że duże firmy są w stanie zapłacić takie kwoty, że z czasem będziesz się śmiał z tego, że trząsłeś się nad paroma groszami, które uciułałeś w nerwach na giełdzie.
    Ale ten okres to nie jest strata czasu. Zostaje olbrzymie doświadczenie (kilka lat na rynku), już nigdy nie nabierzesz się czerwonym krawatom. Z dystansem będziesz oglądał rynki. A mając już na prawdę duże przepływy pieniężne ze swojego biznesu możesz zająć się spekulacją długoterminową z zaangażowanie niewielkiej części kapitału (np. 200 000 z odłożonego miliona, którego zarobiłeś na dobrym biznesie i na swoich umiejętnościach).

    OdpowiedzUsuń
  2. IMO najlepsza inwestycja to przebudzenie. Giełda, biznes, zainteresowania itp. to są ludzkie pojęcia, rozwijają umysł, pomagają żyć na świecie. Jednak tym co nadaje życiu sens i nieskończony wymiar jest wyjście z ego - naszego fałszywego "ja", z którym się utożsamiliśmy.

    Wyjście z klatki własnych przekonań i pragnień sprawia, że nie ma takich pieniędzy i sukcesów, które mogłyby się równać z poczuciem spełnienia i akceptacji życia.

    Co trzeba zainwestować, żeby "wygrać" przebudzenie? Tylko uwagę na rzeczywistość, na tu i teraz. Któregokolwiek mistrza nie posłuchasz, mówi te same proste słowa. Łaknący wciąż czegoś nowego rozum nie zadowoli się tym, ale wystarczy zacząć praktykować najprostszą i podstawową medytację - skupianie uwagi na chwili obecnej, nie ocenienie, nie podążanie za myślami ani nie podtrzymywanie ich - bycie obserwatorem.

    Mamy już wszystko, nic nie potrzebujemy więcej. Ilekroć pragnę czegoś nowego, żałuję straconych szans lub cieszę się z zysków, jestem tylko w kołowrocie ego.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Co trzeba zainwestować, żeby "wygrać" przebudzenie? Tylko uwagę na rzeczywistość, na tu i teraz.
    ...
    Mamy już wszystko, nic nie potrzebujemy więcej.
    ..."

    Dedek, chyba zostaniesz moim GURU !

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kadafi

    http://www.youtube.com/watch?v=3QCZ_bv9aLc

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. czesc,

    bardzo prosze abys zabral glos, nawet w formie przeklejenia swojego textu tutaj: http://forum.gazeta.pl/forum/w,17007,124677250,124677250,dolar.html

    bardzo Cie prosze,
    leny

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca