środa, 13 października 2021

Ultra Bieszczady 90 cz. 1: Motywacje i trening

I

Decyzja


1 sierpnia przyszła wiadomość od Michała z naszego starego teamu TriCity Ultra:

Michał

Hallllloooooo

Jedziemy z Piotrem na początku października na ultramaraton do Cisnej, 90 km w Bieszczadach, może chcesz na przygodę się zapisać?

Ja

Chcę, choć nie wiem czy podołam 😃

Ale jeszcze czas, żeby się przygotować

Michał

To się zapisz a myśleć będziesz podczas biegu 😃


16 sierpnia dalej myślałem, więc Michał ponowił pytanie. Trzeba było podjąć decyzję. Zrobiłem szybki bilans:

- ostatni raz biegłem ultramaraton w 2019 z Tomkiem (również w Bieszczadach),

- tydzień wcześniej przebiegłem dopiero pierwszy maraton w 2021,

- od listopada zeszłego roku biegam rekreacyjnie, poniżej 20 km tygodniowo,

- do ultra zostało niespełna 3 miesiące (tu się autentycznie pomyliłem, bo zostało niecałe 2).

Dam radę - zapisuję się! Dopiero tydzień później Michał uświadomił mnie, że dodałem 1 miesiąc. I wtedy zacząłem odczuwać respekt przed biegiem.


II

Motywacje

Do ultra trzeba być porządnie przygotowanym, inaczej na trasie będzie cierpienie i walka o limit czasowy. Szczerze to nie przepadam za zorganizowanymi górskimi ultra - robisz 90 km po pięknych górach, wchodzisz na kilkanaście szczytów, a przez większość czasu koncentrujesz się na ścieżce pod nogami, żeby nie połamać nóg na wystających kamieniach, nie poślizgnąć się na błocie czy nie kopnąć w wystający korzeń. Do tego zmęczenie i ból nóg. Zdecydowanie wolę ultra turystyczne organizowane w wąskim gronie kolegów - dystans do pokonania podobny, ale wejście na górę jest punktem kulminacyjnym wyprawy. Jest też czas na odpoczynek, podziwianie widoków i bezpośrednie doświadczenie nowej krainy.

Są też plusy zorganizowanych biegów: ktoś zadbał o atrakcje na trasie, punkty odżywcze a w dobie koronawirusa łatwiej pojechać gdzieś w Polskę, niż latać po Europie. Ponadto człowiek lubi się sprawdzić, "znaleźć w elicie", bo w końcu nie każdego stać na taki wysiłek. Kiedyś mi to imponowało, znalezienie się w statystykach, punkty ITRA itp. Porównywaliśmy się z kolegami, ścigaliśmy, chcieliśmy zaskakiwać coraz bardziej wyśrubowanymi wynikami. Już mnie to od dawna nie kręci, najbardziej lubię po prostu wspólną męską wyprawę, podczas której przez kilka dni możemy odciąć się od bieżącej rzeczywistości. A Bieszczady nadają się do tego idealnie :)


III

Trening

Bieganie ultra jak każdy sport ekstremalny jest proste, ale nie łatwe. Musisz po prostu dużo i mądrze trenować, a wyniki przychodzą same. Wyniki są funkcją uczciwej pracy. Gdyby życie było takie proste! W biznesie, sztuce czy na giełdzie możesz poświęcić tysiące godzin i litrów potu na naukę i pracę, a rezultat będzie zbliżony do tego, jakbyś przeleżał cały ten czas. Sport jest z grubsza liniowy (z grubsza, bo z gry mogą cię wykluczyć np. kontuzje), biznes natomiast jest nieliniowy: ilość czynników jest zbyt wielka, żeby znaleźć sposób na sukces. Możesz tylko koncentrować się na działaniach zwiększających szansę i liczyć na szczęście lub być przygotowanym na sprzyjające okoliczności. Dlatego tak wielu ludzi wciąga się w sporty ekstremalne: robią rzeczy które kiedyś wydawały się nieosiągalne i budują na tym swoją tożsamość.

Do ultra trafiłem trochę z przypadku. Początkowo bieganie traktowałem rekreacyjnie i nie zamierzałem wychodzić poza strefę komfortu. Dopiero gdy zacząłem biegać z Tomkiem zobaczyłem, że można pokonywać dystanse zarezerwowane wcześniej w świadomości dla zawodowców. Do przodu zaczęła pchać mnie ciekawość: jak to jest przebiec maraton, dwa maratony, 100 km, 150. Potem zacząłem realizować marzenia z dzieciństwa o przygodowych wyprawach do innych krajów. Tanie loty i podróżowanie na nogach pozwalały zwiedzić fiordy czy jezioro alpejskie taniej niż spędzić weekend nad polskim morzem.

Nigdy jednak bieganie nie stało się wiodącą częścią mojej tożsamości. Zbyt wiele spraw jest ważnych, by miały ucierpieć na skutek jednej aktywności. Bieganie musi mi więcej dawać, niż odbierać. Dlatego opracowałem bardzo efektywny trening. Chłopacy się zawsze ze mnie śmiali, gdy zamiast wydeptywać kilometry robiłem kilka serii pompek i przysiadów. Owszem - potem mieli na biegu czas lepszy ode mnie, z drugiej strony prezentuję najbardziej równy poziom. Ukończyłem wszystkie ultra, nawet jak zaliczałem zgon na mecie, to z powodu upału a nie braku sił. Nie miałem spektakularnych zrywów, po których przychodziły miesiące odchorowywania, że trzeba było zejść z trasy. Te pompki i przysiady mają swój głębszy cel: konserwują formę, gdy mało biegam i przyspieszają jej wzrost gdy przygotowuję się do startu. Nie inaczej było przed Ultra Bieszczadami.

Wiedziałem, że nie mogę zbyt szybko i dużo biegać, bo nabawię się kontuzji. Nie miałem też czasu na długie treningi, bo jest jeszcze rodzina, biznes i giełda. Tradycyjną 5 km pętelkę po parkach wymieniłem na 8 km pętlę "5 wzgórz" do Parku Oruńskiego, która dobrze nadaje się do trenowania podbiegów. Biegałem ją co drugi dzień przy okazji jak zwykle słuchając audiobooki. W weekendy robiłem dłuższe biegi 15-25 km nad morze lub jezioro otomińskie, gdzie przy okazji popływałem.


W dni, w które nie biegałem, robiłem w południe spacery (ok. 5 km), żeby odetchnąć świeżym powietrzem i oczywiście słuchać audiobooki. Przy okazji zacząłem wykonywać ćwiczenia na rozstawionych wzdłuż ścieżek stepperach, drążkach i innych atlasach. Do tego wieczorem tabaty na balkonie (pompki i przysiady :) , co się fajnie łączyło z treningiem wytrzymałości na chłód.

Spacer do biblioteki połączony z treningiem

Wprowadziłem też różne zasady typu wszędzie chodzę pieszo, nie używam windy, rozciąganie po kąpieli itd. Użyłem wiedzy o projektowaniu nawyków, żeby aktywności dnia powszedniego pracowały na zwiększenie formy. 

Na miesiąc przed startem zrobiliśmy z Miśkiem i Piotrem maraton po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (TPK). Forma była wyraźnie lepsza niż w Krasnopolu, nogi nie bolały na finiszu. Uwierzyłem wtedy, że dam radę w Bieszczadach.

Klasyczna fotka na punkcie widokowym Pachołek

Nagroda na mecie

Na tydzień przed startem miałem jeszcze zaplanowane 30 km wolnym tempem, żeby osiągnąć tzw. kompensację. Niestety z powodu obowiązków biznesowych bieg wyleciał z kalendarza, ale i tak uważam, że przez te dwa miesiące wykonałem optymalny trening.

C.D.N.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca