sobota, 25 kwietnia 2020

Maraton w czasach pandemii

Bieganie znowu jest legalne od poniedziałku, więc postanowiłem przeznaczyć piątek na tradycyjny reset maratonem. Biegam coś dłuższego średnio co miesiąc od lat. Pozwala mi to spojrzeć na życie z perspektywy, wyrwać się z codziennego kołowrotu. I nie inaczej był wczoraj. Zacząłem z planem, potem go porzuciłem, a potem naszły mnie głębokie refleksje...

1. Zbiorniki wodne

Mieszkam w powstałym praktycznie w ciągu ostatnich kilkunastu lat Gdańsku Południe. To teren pagórkowaty z licznymi parowami, strumieniami i bagnami, które zostały w większości uregulowane i chronią położone poniżej miasto przed powodziami. Do centrum 7 km, do plaży 12, za obwodnicę na Kaszuby 3. I to właśnie ten ostatni kierunek najczęściej wybieramy na dłuższe (15+ km) wybiegania, ponieważ obfituje w lasy i jeziora.

Początkowo chciałem sfotografować każdy zbiornik wodny na osiedlu. Pokazać, że pozornie nudne osiedle na obrzeżach Gdańska może kryć ciekawe miejsca, nie kojarzone z atrakcjami miasta takimi ja zabytki czy plaże. Przy okazji też zobaczyć na własne oczy skutki suszy.

"Mój" największy skarb, to położony tuż obok bloku zdziczały park z pałacem. Uwielbiam wiosną słuchać śpiew ptaków, stukanie dzięciołów. Na co dzień wychodzę tam dla zdrowia psychicznego  pokręcić się i pogapić w zieleń. Poziom wody w stawie niestety obniżył się, widać to szczególnie po odsłoniętych korzeniach drzew.



Obok parku wciąż zachował się obszar nieużytków, który częściowo ma pozostać dziki. Kryje się tam kolejny staw:


Po drugiej stronie wzgórza teren został już gęsto zabudowany (dzielnica Ujeścisko) ze sztucznym zbiornikiem koło szkoły:


Biegnę jarem na osiedle obok. Mają dwa stawy. W pierwszym nie można pływać:


A w drugim chyba można, bo nie ma znaku :)


Biegnę kilkaset metrów dalej i:


Potem jakiś kilometr w dół do lasku na punkt widokowy.

Stąd przybyłem

Tam zmierzam

Jarem między Orunią Górną a działkami biegnę do Parku Oruńskiego.



Zatrzymuję się przy kanale Raduni:




Wchodzę do parku:



I wracam pod dom zaliczając sztuczne zbiorniki:


Znowu szkoła - czyżby jakaś prawidłowość?

Przy zbiorniku obok szkoły zakręcam pod przedszkole. Obok zachował się mój ulubiony "górski" jar. Tutaj już widać suszę, strumień ledwo płynie:



Jestem już z powrotem na naszym osiedlu:


Wtedy przypominam sobie, że koło szkoły sportowej powstaje kolejny park ze stawem, więc skręcam tam:


I w końcu kieruję się nad główne zbiorniki retencyjne:

staw 1

ten sam staw 1

przejście 

i staw 2

Powrót tą samą trasą?


Tak, ale drugą, dziką stroną.



Po przebiegnięciu ok. 16 km kieruję się za obwodnicę.

2. Jest pięknie, elektrownia Straszyn

Po drugiej stronie cichnie hałas i przechodzi mi ochota na rejestrowanie każdego stawu. Poddaję się chwili i kolejne kilometry po prostu biegnę. Różnych oczek wodnych, bagien, strumieni jest sporo, jednak niektóre koryta suche na wiór.

W Straszynie skręcam w kierunku jeziora i wzdłuż Raduni docieram do elektrowni wodnej. Widoki piękne:








3. Po co to wszystko?

26 km w nogach, świeci słońce, obmywam się wodą i przypominam sobie, że przez całą trasę wypiłem tylko 0.25 litra soku. Kieruję się na Bąkowo, do naszego tradycyjnego sklepiku, w którym zawsze uzupełniamy promile w krwi, gdy biegamy w pasie Otomin-Kolbudy-Straszyn.

Zmęczenie i pragnienie skłaniają do głębszych refleksji. Po co prowadzę bloga, kanał na Twitterze i inne aktywności. Skąd to pragnienie, by pisać, czy mam coś sensownego do powiedzenia? Przesuwają mi się w myślach ostatnie zdarzenia, gdy próbowałem znaleźć z niektórymi ludźmi nić porozumienia i było to tak trudne.

Wtedy dochodzi do mnie, że czynnikiem decydującym o postrzeganiu sytuacji jest czas. Człowiek skupiony na dniu dzisiejszym, który nie analizuje własnej historii ani skutków swoich poczynań, nie jest w stanie zrozumieć dalekosiężnych planów. Postrzega rzeczywistość jako jest mi dobrze, jest mi źle, więc jeśli teraz jest mu źle, bo wiązał jakieś nadzieje z tobą, a nie widzi że w przyszłości może być o wiele lepiej, będzie cię obwiniał. Nie pamięta też przysług, które mu wyświadczyłeś, przekręca przeszłość kierując się aktualnym stanem.

Są też ludzie, którzy myślą w długim terminie, ale ograniczają się do planowania w skali własnego życia. Susza, pustynnienie kraju, wymieranie gatunków? Olać, to już po ich śmierci. Celem jest zgromadzenie majątku i wydanie go przed śmiercią zgodnie z maksymą, że do grobu nic nie zabierzesz. Nie oceniam negatywnie takiego podejścia, życie mamy jedno i warto je najlepiej przeżyć. Niestety musimy mieć świadomość, że nasze wygody mają często negatywne konsekwencje dla innych ludzi i żywych istot.

Cel mojego życia wykracza poza jego kres. To, że piszę o roślinach, sporcie, odejściu od kolektywnego myślenia, kopalin, masowych hodowli zwierząt, przywróceniu naturalnej retencji wód nie ma na celu wkurzać ludzi, tylko uchronić nas przed negatywnymi konsekwencjami naszych własnych poczynań. Odzwierzęce epidemie, schorzenia cywilizacyjne, depresje, pustynnienie kraju - wszystkiego tego moglibyśmy uniknąć, odwrócić negatywny bieg.

Dlatego każdy głos od Was, że dzięki blogowi zaczęliście zmieniać podejście do odżywiania, ruchu, konsumpcji nadaje sens pisaniu. Wiem, że wszystko co robię pozostanie niszowe, nie trafię z tym przekazem do szerokiej publiczności. Jestem jak średniowieczny mnich kopista, który przepisuje latami starożytną księgę, by wiedza przetrwała. Albo budowniczy katedry, który nigdy nie ujrzy finału swego dzieła, bo jego misją jest dołożenie cegiełki ku chwale Boga.

W końcu docieram do sklepu. Zimne bezalkoholowe i chałwa stawiają mnie na nogi. Zostało ok 12 km do mety. Cykam fotkę dla chłopaków:


 I kieruję się na jezioro Otomińskie.




8 komentarzy:

  1. no i? i co dalej? chłopaki na 0,0% reagują tylko mrugnięciem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I potem wziąłem i wróciłem. Wykąpałem się, zjadłem zupę burakowa, zaparzyłem kawę i udzieliłem wywiadu :D
      https://youtu.be/7AXW7yreO-8

      Usuń
  2. Też się zastanawiałem co po piwku :). Fajna trasa, muszę spróbować coś podobnego, chociaż nie tak długiego. Ja omijam bliskość ulic i ludzi, ale teraz nie ma dużego ruchu. Też najlepiej mi się myśli podczas biegania, grunt to zapisać wszystkie idee, nawet jeśli później nie wydają się tak ciekawe to jednak kreatywny proces. Zawsze może się do czegoś przydać. Co do ludzkiej natury odczuwania teraźniejszości tak, trudno jej zaprzeczyć. Niestety człowiek to taka istota, że ból, np. fizyczny żeby sobie to prościej uświadomić zmienia spostrzeganie, można nie zdawać sobie z tego sprawy i być reaktywnym do tego, można zdawać sobie z tego sprawę, ale i tak wpływa to na nas i nie zawsze "jesteśmy sobą". Człowiek to jednak istota z ograniczeniami, nie każdy potrafi przekroczyć siebie jak najwięksi. Nie każdy na tym świecie będzie też zrozumiany, taka natura naszego świata. Ja chyba straciłem nadzieję, jedyne co mnie pociesza to że mogę powiedzieć że znam siebie i wiem gdzie funkcjonuję. Tą część rzeczywistości mam jakoś poznaną. Ostatnio za poleceniem zrobiłem sobie z ciekawości https://www.16personalities.com/pl/darmowy-test-osobowosci - całkiem precyzyjne jeśli ma się już zbudowaną osobowość i rozumie się siebie. U mnie wynik INFJ - "Osobowość Rzecznika jest bardzo rzadka, odpowiada niecałemu jednemu procentowi społeczeństwa"...do tego mańkut ;) no nie zrozumienia to ja już nie oczekuję, nić porozumienia... trzeba szukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robiłem ten test dwa razy w odstępie kilku lat i pamiętam, że wyniki się nieznacznie różniły. Za pierwszym razem intj ale niezbyt mocne te cechy (prawie nigdy nie wybieram wartości skrajnych). Jeśli lubisz takie klimaty, polecam bardziej głęboki test z książki "mój psychologiczny autoportret".

      Usuń
    2. Dzięki, książka zapowiada się ciekawie, może wezmę na działkę w tym roku i przeczytam.

      Usuń
  3. Po co to wszystko? No właśnie, czasami należy się zatrzymać i zadać to pytanie.
    Wczoraj się dowiedziałem, że mój "kolega" z podstawówki spadł ze schodów niefortunnie i się zabił. Razem chodziliśmy do klasy przez 8 lat. Zmarł młodo. Nie była to dla mnie osoba fajna, był takim klasowym cwaniakiem, gnębił innych, mnie czasami też (pamiętam,jak kiedyś dostałem od niego i cały zalałem się krwią w szkolnym kiblu,wiele razy o tym później myślałem i płakałem), dodatkowo kręcił laski. A więc wzbudzał strach i zarazem zazdrość. Pomimo jednak tego, szkoda mi, że już nie żyje, i jest mi naprawdę smutno (zaznaczam, że nie widziałem go wiele lat,nie miałem z nim kontaktu i nie chciałem, a jak go widziałem z oddali, to zmieniałem drogę). Szczerze mi go szkoda, i od wczoraj dość głęboko o tym myślę. Uświadamia mi to fakt życia, i jak życie jest cenne. On już nic nie może zrobić, kompletnie nic, już go nie ma, ja natomiast nadal żyję, i mogę coś zrobić. Dziś to dobitnie do mnie przemawia, takie zdarzenie bardzo przemawia. Często porównujemy się do innych i to rodzi ból, i brak życiowej satysfakcji, rodzaj niespełnienia. Np. mój sąsiad ma fajny samochód, też bym chciał taki, a tymczasem, nie mam w ogóle, i co ? Tak naprawdę gówno, bo jak się porównam do chłopaka, który wczoraj zginął, to zmieniam diametralnie optykę, i uświadamiam sobie, że w porównaniu do niego, mam tak naprawdę wszystko. Mam dość dobre zdrowie, uprawiam sport, dobry związek...i olbrzymie możliwości, i w dużym stopniu od mnie zależy, czy je wykorzystam, on natomiast już żadnych nie ma możliwości, wykorzystał już wszelki swoje zasoby. Wdzięczność, za to co mamy, powinna wciąż być w nas, wciąż powinniśmy ją kultywować w sobie. Żyjemy w czasach szybkich, nieustannie nasza głowa jest w przeszłości i przyszłości, niemal nigdy nie ma nas w teraźniejszości. Nas prawie tutaj nie ma, my niemal nie żyjemy, tylko oczekujemy, że będziemy żyć. Sąsiad ma fajny samochód, też chcę taki, ale widzę, że on pali papierosy, więc może nie jest zdrowy, jest niewolnikiem nałogu, może w ten sposób radzi sobie ze stresem, nie wiem przecież wszystkiego. Ja tymczasem dość zdrowo się odżywiam, uprawiam sport, wiec dlaczego czasami czuję się tak bardzo bezwartościowy, ze aż się płakać chce ? Dlaczego mam takie kretyńskie przekonania, że muszę mieć to i tamto, dopiero będę szczęśliwy ? Społeczne programowanie jest bardzo silne, jednak aby poczuć prawdziwą radość życia, musimy się od tego uwalniać, i czuć wdzięczność, za to co mamy, ze żyjemy, choćby raz dziennie przez minute, dwie, trzy. W przeciwnym razie, wciąż będziemy żyć dniem wczorajszym i jutrem, a to tylko konstrukty w naszej głowie, nic realnego, i tak przeleci nam całe życie, to dopiero byłaby strata.
    Dziwne to, ale śmierć osoby, której nie lubiłem, której nawet się bałem, gdy byłem dzieckiem, wyzwoliła we mnie takie myśli, takie refleksje. Dziś czuję wdzięczność, że mam to co mam, i najważniejsze, że żyję, (i magę coś jeszcze zrobić dobrego, dla siebie i dla innych, być może nawet tym skromnym komentarzem) bo tak naprawdę...w życiu najważniejsze jest życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrze napisane. Stawiasz potrzebne pytania, szukanie odpowiedzi sprowadza na prawidłowy kurs.

      Usuń
    2. Mi udało się jakoś wyrwać z jak to określasz "społecznego programowania". To chyba kwestia różnych doświadczeń, ale też astertywności, takiej prawdziwej wynikającej z głębokiego myślenia o sobie i o świecie. Jeśli coś chciał bym mieć to wiem jaka potrzeba za tym stoi i co chciałbym tym osiągnąć, wiem jakie mam cele, dlaczego i jak różne rzeczy wpłyną na moje życie i na to jak będę się czuł. Chociaż wiem to za dużo powiedziane, mam to przemyślane, znam siebie. Nie nie pożądam przedmiotów jako wyznacznika statusu czy z powodu zazdrości, ale oczywiście przez to przechodziłem.

      Usuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca