sobota, 28 listopada 2015

La vita e bella


Mam dwadzieścia pięć lat,
i życie połamane jak patyk.
Co spojrzę wstecz, ogromna czarna plama.
Co spojrzę przed się, twardy, zimny głaz.
Czułem powołanie w życiu swym
na księdza albo na żołnierza
i poznałem, że ni ten ani tamten
nie mają już, czego bronić.
Byłem Faustem i byłem Prometeuszem,
porównywałem pyłek wiedzy,
z wszechświatowym pyłem tajemnicy.
I wydzierałem ogień niebu,
aby go nieść swoim braciom...

Kat, Delirium Tremens

Mam 35 lat i życie tak poskładane, że może być chyba tylko gorzej. Gdy spojrzę 10 lat wstecz, widzę rozdzierającą trzewia ambicję i nieustanną potrzebę udowadniania czegoś. Czy to tylko czas, czy bieganie i wegetarianizm, czy przesiąknięcie naukami de Mello i Eckharta Tolle dołożyły swoje 3 grosze, przeżywam najlepszy okres swojego życia (w sumie fajniej było jak poznałem małżonkę, ale wtedy byłem na zakochaniowym haju :) . Marzyłem kiedyś o rysowaniu komiksów, robieniu gier komputerowych. Przez 10 lat te marzenia napędzały moje działania; kariery nie zrobiłem, ale kilkanaście gier stworzyliśmy z chłopakami, w tym przygodówkę z bohaterami naszego dzieciństwa: Kajkiem i Kokoszem. Właśnie widzę, że pisałem o tym w maju, więc nie będę się powtarzał.

Po co zatem ten wpis? Zawsze starałem się, żeby to co piszę niosło jakąś wartość dla czytelnika. Sącząc browarka natchnęło mnie, by podzielić się paroma spostrzeżeniami. Wiecie dlaczego najbardziej nie chciałem iść na etat? Bo strasznie nie cierpiałem stania w korkach. Pod koniec studiów zamieszkałem z dziewczyną i dojeżdżałem golfikiem na polibudę oraz do pracy. Kiedy miałem zajęcia na 8, musiałem wyjechać ok. 7, żeby się nie spóźnić. To doświadczenie było tak nieprzyjemne, że przez kolejne 10 lat wolałem nie ruszać się z domu :) Teraz pracuję 32 km od domu w innym mieście, ale przejazdy są jednym z najprzyjemniejszych momentów dnia. Odpalam autko, audiobooka z powieścią i przez ok. 40 minut zatapiam się w świecie komisarza Harry'ego Hole albo innego Cormorana Strike'a. Nawet przy pustej obwodnicy staram się nie przekraczać 90-100 km/h, żeby zbyt szybko nie dotrzeć na miejsce. To czas tylko dla mnie; przez lata czytałem w łóżku między 22 a północą, teraz ok. półtora godziny dziennie słucham powieści w samochodzie i to co zawsze postrzegałem jako stratę bezcennego czasu stało się relaksem.

Pracuję w Gdyni, w linii prostej 1.2 km od plaży miejskiej. Bieg na plażę, kąpiel i powrót zajmują równe pół godziny - dzięki temu morsowanie załatwiam między poniedziałkiem i piątkiem. W promieniu 1km od pracy mam do wyboru 2 bio-waye, 1 green way i bardzo fajne bistro 'feed your soul', gdzie serwują dania wegańskie bez cukru, laktozy i glutenu - wiem, brzmi to dość radykalnie, ale jedzenie smakuje tak, że koledzy z pracy stwierdzili, że mogą zostać wegetarianami, jeśli będą jedli tak codziennie.

Dzięki darmowej aplikacji duolingo uczę się od września francuskiego i niemieckiego. Francuski miałem w średniej, a niemieckiego nigdy się nie uczyłem, ale kocham kilka utworów Rammsteina i pomyślałem, że fajnie byłoby wiedzieć o czym są. Zawsze uważałem, że do życia wystarczy mi dobra znajomość angielskiego, a nauka innych języków to strata czasu. Ale teraz niemiecki mnie porwał i zmieniłem zdanie. Warto znać niemiecki, żeby wiedzieć o czym śpiewa Rammstein w Wo bist du :) Najlepsze jest to, że nauka obu języków to czysta przyjemność, bo stosuję wszystkie zasady, które wyłożyłem w cyklu o wyrabianiu nawyków. Przez lata czytałem na kibelku Duży Format, potem rozwiązywałem sudoku, a teraz trzaskam na telefonie lekcje z niemca i francuza. Czasem mam wystrzał motywacji i robię kilkanaście lekcji i powtórzeń z rzędu, czasem tłumaczę posiłkując się google translate jakiś utwór. To wystarczyło, bym po niecałych 3 miesiącach zaczął czytać proste artykuły w obu językach z serwisów dla nastolatków. Bez konkretnego celu, bez konkretnego terminu, mam zamiar powtarzać lekcje, aż będę w stanie czytać niemieckie i francuskie serwisy.

Wymieniłem wreszcie gitarę elektryczną. Starą jeszcze z czasów szkoły średniej dałem dzieciakom na dobicie, a na nowej odkryłem, że tapping na dobrej gitarze nie jest żadną magią. Z youtuba uczę się jak zagrać solówkę do One Metalliki - przez całe życie niepoprawnie trzymałem kostkę i źle czytałem niektóre znaczki przy tabulaturach, przez co kilkaset godzin nauki grania poszło w pizdu. Czyż internet nie jest największym wynalazkiem ludzkości?

Na koniec pora wspomnieć o IV biegu TriCity Ultra 80. Jesienna edycja wyszła bardzo fajnie. Wyrabiamy się jako organizatorzy, bieg staje się coraz bardziej popularny. I znowu napiszę to co przy słuchaniu audiobooków czy nauce języków: nie kieruje tu nami jakiś konkretny cel, robimy to co lubimy i wraz ze zmianą skali dostosowujemy się. Po raz pierwszy dwóch z nas musiało zrezygnować z biegu, żeby zapewnić uczestnikom prowiant, rzeczy na przebranie, podwieźć kogoś z trasy na przystanek itp. Zrobiliśmy coś dla innych i poczuliśmy satysfakcję. W zamian otrzymaliśmy sporo dowodów sympatii, jeden z biegaczy przyniósł pyszne muffinki, inni zapowiedzieli że na wiosenną edycję coś ugotują. Ponieważ to nieoficjalny bieg koleżeński, będziemy musieli po raz pierwszy wprowadzić limit uczestników, żeby nie podpaść pod jakieś przepisy.. Mieliśmy też kilka minut "sławy" w lokalnej TV:



Tricity Ultra - TVP Gdańsk
Pobudka o 5:30, wskakujemy w ciuchy biegowe, Dominik (nasz przewdonik Tarahumara) się trochę zgubił, bo pomylił Spacerową ze Słowackiego, ale ostatecznie szczęśliwie stanęliśmy na starcie... eee ... przed kamerą :D
Posted by TriCity Ultra on 27 listopada 2015


Nowa 10-latka rozwija się niespodziewanie szybko i w wielu kierunkach, więc za jakiś czas powinny pojawić się nowe tematy na blogu. Także pamiętajcie: trening, trening i jeszcze raz trening.

PS Nie piszę na razie o giełdzie, bo szykuję się do "złotego strzału". Jeśli WIG20 zjedzie poniżej 1900, zacznę planowe działanie i być może opiszę co nieco.

PS2 Musiałem wprowadzić moderację komentarzy, bo jakiś spamer wrzucił na raz 100 komentarzy, ale jak zawsze zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami.

21 komentarzy:

  1. Fajnie, ze udaje Ci się cały czas czerpać przyjemność z życia. W sumie mam 26 lat, a widzę sporo podobieństw - chęć nauki języków, aktywność fizyczna, nawet gra na gitarze. Może poza wegetarianizmem, ale też mam fioła na punkcie zdrowego jedzenia. Wniosek? Człowiek duchem nie starzeje się nigdy :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko fajnie, ale - quo vadis, podtwórco?
    Gdzie cel, gdzie sens? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw dobrze wychować dzieciaki, a potem się pomyśli ;) A szerzej: to co dotychczas było celem i sensem zmaterializowało się w postaci książki opublikowanej na tym blogu ("Droga jest celem"). Kolejne pytania wymagają większej wiedzy i doświadczenia, więc na razie się uczę.

      Co do giełdy, to sukces na rynku wynika w ogromnej mierze ze szczęścia - nawet najlepszy trader niewiele zdziała na płaskim rynku. Warren Buffet został guru dzięki 20-letniej hossie na Wall Street. Okres między 1980 i 2000 rokiem zrodził tylu miliarderów, że mogą teraz latami przerzucać swoje fortuny między różnymi aktywami i nie przejmować się deflacją.

      Jeśli ktoś w Polsce miał odpowiednie doświadczenie mógł zdobyć fortunę na hossie 2003-2007 i wyjść w porę z giełdy. Inni dorobili się na bańce na złocie i srebrze. Ja wierzę w bliską hossę w Polsce - jeśli jej skala dorówna tej sprzed dekady, będę przygotowany, żeby zarobić dużo. Jeśli nie, trzeba będzie zdobyć przyczółki na innych rynkach czy klasach aktywów i tam podłączyć pod boom.

      Usuń
    2. Oj Dedek, Dedek - bańka na metalach dopiero się zbliża ;)
      Czy widziałeś kiedyś bańkę, na której aktywo nie przebiło szczytu z poprzedniej bańki (1980) pomimo dodruku 5x takiej wartości środków płatniczych?
      A czy nie zauważyłeś, że masa surowców była w tym samym czasie w bańce, przebijając swoje poprzednie szczyty cenowe?

      Poza tym widzę, że nie chciało Ci się przejść przez FOFOA, a szkoda moim zdaniem. Nawet sama wartość intelektualna jego wpisów jest olbrzymia.

      IMO właśnie zaczynamy ostry lot w światowej gospodarce, pokazują to giełdy na całym świecie, junk bond yields, BDI, wskaźniki wyprzedzające, wskaźniki makro dot. wymiany handlowej w wielu wielu krajach. Nie potwierdzają tego jedynie dobrze zmanipulowane dane o GDP w poszczególnych krajach, gdzie nadworni statystycy masują dane na fest. Jak wcześniej pisałem jestem mega-niedźwiedziem, teraz jestem już giga-niedźwiedziem i uważam, że świat stoi w obliczu katastrofy, która właśnie się zaczyna i wszelkie papierowe aktywa oparte na wierze i zaufaniu w tenże papier zostaną zdewaluowane.
      Przemo.

      Usuń
    3. Nawet jak trafisz z prognozą, to jeszcze nie oznacza, że będzie bańka na złocie.
      nyen

      Usuń
    4. Przemo, kiedyś już napisałem co myślę o złocie - za jedną uncję, mały 31 gramowy krążek, można wyposażyć mieszkanie w pralkę, lodówkę, kuchenkę i komputer - wszystko, co niezbędne do życia ;) Zawdzięczamy to cywilizacji opartej o respektowanie prawa, umów itp. spisanych na papierach. Za banknotem, obligacją czy akcją stoi jakieś zobowiązanie, które stanowi wartość. Owszem - ilość środków płatniczych rośnie wykładniczo, np. w USA ok. 3% rocznie, ale rośnie też głębokość rynku. Ludzie wytwarzają coraz więcej dóbr, budują, wymyślają, patentują. Masa pieniądza krąży po świecie i zawsze znajdzie ujście w jakimś aktywie. Czas złota IMO się skończył na dłużej, uratować je może tylko upadek systemu prawnego, cywilizacji - a nikt chyba tego nie chce..

      PS Ja za to na GPW jestem od 2 dni bykiem, ładuję znowu akcyjki z WIG20 i opcje C, F. Przydałoby się odbicie do 2100 do marca :)

      Usuń
    5. Nie chcę upadku cywilizacji, mała wówczas różnica, czy jesteś bogaty, czy biedny. Natomiast istnieje prosty scenariusz utraty zaufania do środków pieniężnych, których fundament stanowi kredyt. W tym scenariuszu ludzie widząc kolejne bail-outy, bail-iny i inne cuda, które wyprawiać już niedługo zaczną bankierzy, ratujący za wszelką cenę system, odwracają się po prostu od papierków i złoto przestaje być na jakiś czas notowane (śmierć papierowego złota). Wówczas bankierzy centralni, którzy chcą mieć kontrolę nad społeczeństwami zmuszeni będą ustanowić nowe zasady gry na świecie (chyba nie wierzysz, że nie spróbują?). Te nowe zasady gry to z powodzeniem może być Freegold, o którym pisze FOFOA, w którym złoto nie będzie już nigdy "w bańce", ono uzyska w końcu swoją zaszczytną rolę aktywa, które będzie uwolnione już na zawsze z "więzów" jakichkolwiek odniesień do papieru. Ludzie będą zachęcani do oszczędzania w złocie, z tym że będzie ono tak drogie, że z powodzeniem wystarczy go do tego celu. Oczywiście nadal spekulanci będą mogli spokojnie realizować swoje cele/ambicje/porażki, ale w końcu "savers" będą mieli swoje aktywo w którym naprawdę bez ryzyka będą mogli odkładać oszczędności swojego życia. A wartość tego aktywa wolnego od papierowego nawisu, który je teraz czyni "volataile" będzie stała, tylko jego cena będzie się zmieniała w różnych miejscach świata wraz z tym, czy dany naród będzie miał pozytywny bilans wymiany handlowej, czy negatywny, no i w jakim stopniu będzie drukował.
      Ale jak to FOFOA mawia, tak jak się nie da dzisiejszych ludzi z zachodniej kultury przekonać do zakupu kilku uncji po $1k, tak po nastaniu Freegold z radością popędzą oni wymienić swoje ciężko zapracowane środki na aktywo, które daje 100% pewność wartości nabywczej za X lat :)
      Pozdrawiam
      Przemo.

      Usuń
    6. A co do zakupów akcji, to znasz moje zdanie - nie wiem tylko czy widziałeś to:
      http://www.zerohedge.com/news/2015-12-03/spot-factory-orders-recession

      Pytanie-zagadka co się stanie dalej jak mamcia Yellen podniesie stopy za kilka dni?
      Przemo.

      Usuń
    7. @przemo
      Nie podałeś żadnego mechanizmu wymuszającego akurat wyjście z kryzysu w opisany sposób. Potrafię sobie wyobrazić inne. Pomijając nawet to całe myślenie życzeniowe to nawet w 100% złotej walucie nie ma żadnej "100% pewność wartości nabywczej za X lat". nawet czysty pieniądz jest tylko zobowiązaniem pozostałej części społeczeństwa, z którego niekoniecznie musi być w stanie się wywiązać tak jak sobie zechcesz. Jak np. produkcja spadnie, to nie kupisz tyle samo za swoją uncję. Jak będzie zapaść demograficzna to podobnie.

      Usuń
    8. A drugie zagrożenie dla tej "100% pewności", to to, że społeczeństwa zauważywszy jak bardzo taki pieniądz ciąży an wydajności gospodarczej po pewnym czasie może go porzucić.

      Usuń
    9. @ ikti

      Zachęcam Cię do zainteresowania się tym co napisał FOFOA. Jest tam w pełni opisane to o co pytasz. Po pierwsze mechanizm polegałby na ROZDZIELENIU złota i waluty. Przekładając FOFOA na polski:
      NIECH ŚRODKI PŁATNICZE/WALUTA ROBIĄ TO DO CZEGO NAJLEPIEJ SIĘ NADAJĄ - SŁUŻĄ DO BIEŻĄCEJ WYMIANY GOSPODARCZEJ, NIECH ZŁOTO ROBI TO DO CZEGO JEST ZDECYDOWANIE NAJLEPSZYM AKTYWEM - PRZECHOWYWANIA WARTOŚCI. ŻADEN SYSTEM, W KTÓRYM JEST LINK ZŁOTA I WALUTY NIE JEST W STANIE W DŁUŻSZYM HORYZONCIE CZASU PRZETRWAĆ, WIĘC ŻADEN ZŁOTY STANDARD, PRZY ŻADNYM USTALONYM PARYTECIE NIE JEST DOBRY. Z CZASEM OKAŻE SIĘ, ŻE NIERÓWNOWAGI DOPROWADZĄ DO "RUN-U" NA ZŁOTO I TRZEBA BĘDZIE CENĘ ZŁOTA PODNOSIĆ W JEDNYM KRAJU, A W DRUGIM BĘDZIE ONO ZA DROGIE - WSZYSTKO BĘDZIE ZALEŻAŁO OD SYTUACJI EKONOMICZNEJ DANEGO KRAJU. ZATEM NIE MA SENSU USZTYWNIAĆ CENY, NIECH SOBIE SWOBODNIE FLUKTUUJE, ALE BEZ NAWISU PAPIEROWEGO ZŁOTA, KTÓRY JEST RELIKTEM PRZESZŁOŚCI I NA NASZYCH OCZACH UMIERA.

      To jest czysta kwintesencja tego docelowego systemu, którego funkcjonowanie ma ponadto opierać się na rozliczeniach pomiędzy krajami w złocie itd. Żeby to wszystko napisać, uargumentować itd. musiałbym tu pisać pół dnia. A i tak zadałbyś do tego 30 pytań, po których musiałbym znów zamieścić długie odpowiedzi. Zamiast tego zapraszam do lektury u źródła - wystarczy wpisać FOFOA blog i poczytać :)
      Można się naprawdę bardzo dużo nauczyć, nawet jeśli nie będziesz się zgadzał z jakimiś twierdzeniami.

      Jeśli chodzi o ciążenie pieniądza na wydajności gospodarczej, to jak domniemuję chodzi Ci o sytuację, w której 1% inflacja w złocie nie nadąża za 7% wzrostem wymiany handlowej w czasach boom-u?
      No właśnie to jest jednym z koronnych argumentów za Freegold (FOFOA), a przeciw standardowi złota.

      Jeśli chodzi o czysty pieniądz - złoto - to NIE JEST ON NICZYIM ZOBOWIĄZANIEM - oczywiście czysty pieniądz w porównaniu do FIAT nie jest oparty na zaufaniu do banków centralnych i rządów, tylko na ludzkim DNA, które w naturalny sposób skieruje ludzi do niego. Ludzie wybrali ten pieniądz kilka tysięcy lat temu i żadne szczekanie bankierów (którzy nierzadko w zaciszu sejfów sami mają tony tegoż pieniądza, tyle że wolą karmić masy papierem), nie spowoduje że ludzie nagle zmienią zdanie. Jak zacznie się trwoga, to znajdzie się droga - do złota ;) O ile oczywiście ówcześni posiadacze metalu będą chcieli go oddać za stertę papierków - bo "obawiam się", że jednak chcieć nie będą i tak jak teraz oglądamy smutny spektakl, w którym "frankowicze" są powoli gotowani, tak w przyszłości ten sam spektakl będziemy oglądać z udziałem posiadaczy papieru :)
      Przemo.

      Usuń
    10. A jeszcze co do mechanizmu wyjścia z kryzysu. Oczywiście wyjście z kryzysu polegającego na utracie zaufania do środków płatniczych, banków centralnych, systemu bankowego, rządów NIE MOŻE się odbyć w żaden inny sposób, jak poprzez powrót do systemu, w którym pieniądz nie oparty na kredycie, ten który ludzie mają w swoim DNA będzie centralnym punktem. Przynajmniej w teorii - dla ludu. Bo najważniejszą cechą nowego stabilnego systemu powinno być rozdzielenie funkcji oszczędzania kapitału od funkcji umożliwiania życia gospodarczego. I to rozdzielenie jest absolutnie kluczowe dla trwałości tego nowego systemu.
      Przemo.

      Usuń
    11. Po pierwsze jak ktoś pisze, że coś NIE MOŻE się wydarzyć inaczej niż sobie wymyślił, to mi się zapala 11 z moich 10 czerwonych lampek ostrzegawczych. Po prostu nie sposób czegoś takiego udowodnić. Świat jest bardziej skomplikowany niż się niektórym wydaje.

      A złoto może i nie jest zobowiązaniem nikogo konkretnego, ale jest zobowiązaniem rozproszonym. Jak zgromadzisz złoto, to potem chcesz je wydać, więc traktujesz je jak zobowiązanie całej reszty gospodarki względem ciebie. Nie ma 100% gwarancji, że dostaniesz za nie to czego chcesz. Przykład drastyczny: jak wirus zabije 95% populacji, to nie kupisz za to złoto tyle samo dóbr, co przed tą pandemią, choćby panował taki system monetarny jaki sobie wymarzysz. Po prostu druga strona się nie jest w stanie wywiązać i nie masz żadnej 100% gwarancji zachowania siły nabywczej.

      Usuń
    12. Zgadza się @ikti - jak pierdolnie meteoryt to nie wydasz ani złotówki - po prostu wyparujesz ;)
      A tak na serio - to co stary będzie chciał wydać, to młody będzie chciał zaoszczędzić - mniej więcej. Poza tym stary będzie chciał przekazać coś swojemu potomstwu, więc niekoniecznie może chcieć koniecznie je wydać.
      Jeśli chodzi o scenariusz upadku zaufania do systemu, to nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym w kilka miesięcy później wychodzą na scenę bankierzy i zaczynają udowadniać przed kamerami, że tym razem ich papierki to naprawdę są godne zaufania - po prostu ludzie tego nie kupią i bankierzy nawet nie spróbują się tak zbłaźnić - wybiorą drogę sprawdzoną wielokrotnie. Jeśli widzisz inne rozwiązanie z takiej sytuacji śmiało opisz - chętnie się czegoś nauczę.

      Z tym że jak pisze FOFOA, tym razem oni wiedzą, że standard złota jest niedobrym rozwiązaniem. Zakładam więc, że żeby zachować trwałość systemu w dłuższym horyzoncie czasowym oprą całą prezentację na złocie, pokażą jak system się zazębia i wytłumaczą, że złoto musi być wyceniane przez naprawdę wolny rynek, a jego cena nie powinna być usztywniona, ani zmanipulowana tysiącami ton papierowego złota.
      Przemo.

      Usuń
  3. "2 godziny w korku stalem, testosteron podskoczyl" Pytanie zagadka - z kogo to cytat?

    OdpowiedzUsuń
  4. Weź się chłopie w garść i nie obrażaj na innych blogach polityków PIS-u

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha gitarrra...
    Ja też parę lat temu postanowiłem zacząć naukę. Najpierw był elektryk teraz tylko akustyk. Ćwiczę praktycznie codziennie pomimo świadomości, że już nic z tego nie będzie.
    Próba nauki czegokolwiek w 'podeszłym wieku' przywołuje wspomnienie sceny z pewnej polskiej komedii... " besides, You can't go in to pieces every time something wrong heppens ... plum"

    Pozdrawiam
    Utracjusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi wystarczy, że jak mam ochotę posłuchać muzyki, to biorę gitarę i gram. Mam bardzo wysokie pokłady tolerancji, więc niewiele potrzeba do szczęścia :) Kolejny cel: solówka do 'High hopes' Pink Floyd. Programowanie nauczyło mnie, że nawet jak coś działa, to można to rozwalić i napisać od nowa lepiej, tak, żeby dało się skalować. Dlatego nie miałem oporów z porzuceniem dotychczasowych przyzwyczajeń i powrotu do podstaw.

      Skoro ćwiczysz codziennie od kilku lat, to nawet jeśli w swoich oczach jesteś 'za stary', w oczach postronnych jesteś pewnie guru gitary. Niedawno gadałem z kolegą o graniu, stwierdził, że chyba chciałby pouczyć się śpiewu, żeby pobrzdąkać na chwytach przy ognisku, wtedy coś byłoby z jego grania. Ale gdy pograł solówki na elektryku w pracy, to jeden rozszerzył oczy i powiedział, że był przekonany, że od pół godziny leci z naszego pokoju radio :)

      PS O jaką komedię chodzi, bo coś nie mogę skojarzyć?

      Usuń
  6. Nauka trwa już blisko 5 lat. Też już usłyszałem podobny, bardzo miły komplement .. jak z radio. W tej dziedzinie niestety jestem odtwórcą.
    Gitara musi leżeć zawsze w zasięgu ręki tak by nawet przy porannej kawie coś zagrać.
    Inna ciekawa nauka z tych ćwiczeń płynie. Nasze ciało/umysł można wytrenować do wszystkiego przy odpowiedniej dozie zapału, pracy i ciągłych powtórek :) Próbuję tą tajemną wiedzę przekazać dzieciom.

    Film to 'Dzień Świra'

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca