środa, 1 maja 2013

Majówkowe przemyślenia - książka

Witaj maj, piękny maj, u Polaków błogi raj. Na wstępie przepraszam za nie odpisanie na maile - zostały w skrzynce na komputerze stacjonarnym i nie mam jak wydobyć adresów. W piątek zgrywałem na laptopa ważny projekt, prace przeciągnęły się do nocy i zapomniałem o nich.

Poszedłem niedawno do biedy po sałatę. Lubię tam zaglądać ze względu na kącik z książkami - często wyniosę coś ciekawego w niskiej cenie. Dzięki biblioteczce Biedronki poznałem np. wciągające kryminały Harlana Cobena, uzupełniłem księgozbiór Stephena Kinga. Można też czasem kupić gry komputerowe, niedawno był nawet 'Kajko i Kokosz: Twierdza Czarnoksiężnika' mojego autorstwa ;)

Ale do rzeczy - kiedy już wsadziłem mix sałat do koszyka, zajrzałem na książki. Szału na pierwszy rzut oka nie było; tylko jeden z tytułów przykuł moją uwagę. "W dżungli podświadomości", Beata Pawlikowska. Tytuł ciekawy, ale autorka.. to przecież jakaś podróżniczka, co ona może wiedzieć o psychologii? Wiem z jednego bloga (polecam: 3dno.pl), że w psychologii nie ma nawet takiego terminu jak 'podświadomość', tylko 'nieświadomość'. No, ale biorę książkę do ręki - pierwsze skojarzenie - była żoną Cejrowskiego. WC to nadęty egocentryk, ale czytałem jego 'Rio Anaconda' i 'Gringo wśród dzikich plemion', które ukazały bardziej życiowe i mądrzejsze wnętrze tego człowieka; może coś równie odkrywczego poznam od bliskiej mu kiedyś osoby? Odwracam książkę i czytam pierwsze zdanie "Przez trzydzieści lat obserwowałam mój umysł". Acha - czyli już wiem, że to kupię :) Ktoś kto zwiedził pół świata i jednocześnie połowę życia spędza na studiowaniu umysłu, czegoś mnie nauczy.

Podsuwałem na blogu 'Przebudzenie' Antonego de Mello i 'Potęgę teraźniejszości' Eckharta Tolle. 'W dżungli podświadomości' Pawlikowskiej stawiam na równi z tymi kultowymi światowymi bestsellerami! Dlaczego? Ponieważ o ego, byciu tu i teraz, porzuceniu złudzeń, wie już każdy kto dłużej popływa w wykładach wyżej wymienionych (a także Osho, Mooji i innych, których imion już nie pamiętam). Wszyscy oni czerpią głównie z buddyzmu, filozofii zachodniej i wczesnego chrześcijaństwa. Tymczasem Pawlikowska opisuje podobne rzeczy widziane z perspektywy podświadomości, traktowanej bardziej jako sieć neuronowa i popiera to konkretnymi przykładami z życia przeciętnego Polaka/Europejczyka. Trochę razi częste powtarzanie tego samego, ale myślę że to celowe przeprogramowywanie umysłu czytelnika (podobnie jak afirmacje).

Ktoś niezaznajomiony z tematami przebudzenia może przeżyć wstrząs lub odrzucić to co czyta, jednak osoba obserwująca ego, zobaczy w tej książce inny obraz znanych terminów. Zobaczy wyraźniej niż przedstawiają 'oświeceni' coś jeszcze - dlaczego ego (sieć wyuczonych schematów reagowania na rzeczywistość, które uważamy za 'ja'), jest nam niezbędne do życia i pozna jak w prosty (ale długi) sposób przeprogramować je, by czyniło życie szczęśliwym. Nauczyciele typu Tolle skupiają się, by ukazać nam czym jest iluzja życia, w której tkwimy i wybudzają z niej, natomiast Pawlikowska podaje praktyczne przykłady poszukiwania prawdy i zmiany fałszywych wniosków zapisanych w podświadomości, aby móc prowadzić szczęśliwe życie. Nieważne czy utożsamiamy umysł z siecią neuronową w mózgu (najnowsze badania mówią zresztą o np. odrębnym układzie nerwowym w jelitach, sercu i innych organach), czy przesuwamy go do duchowego wymiaru na poziom duszy - kierując cierpliwie jasne przekazy z poziomu świadomego myślenia, jesteśmy w stanie usunąć chaos z życia i wewnętrzne cierpienie, które wynika z innych wniosków zapisanych we wczesnym dzieciństwie w podświadomości, a innych z procesu świadomego uczenia i obserwacji. Niespójność wyników z obu poziomów wpływa na to, że robimy rzeczy, któych się wstydzimy, popełniamy wciąż te same błędy i nie lubimy 'siebie'.

Na koniec przytoczę fragment z książki:

"Wychowałam się w Europie i byłam przekonana, że to jest najlepsze miejsce na świecie. Najbardziej oświecone, cywilizowane, ma najlepsze szpitale i dostęp do lekarstw, opiekę społeczną, zasiłki dla bezrobotnych, szkołę dla wszystkich dzieci, równouprawnienie i tak dalej, i tak dalej.

Dopiero kiedy na dłużej wyjechałam z Europy, zauważyłam, że Europa leczy to, co najpierw sama zatruwa, ratuje tych, których najpierw zabija i odbiera ludziom wszystko to, co jest najważniejsze: samodzielność, elastyczność, wolność, odpowiedzialność za siebie, chęć, radość i szczęście. Dając im w zamian uzależniające używki, chemicznie przerobione jedzenie i dostęp do krótkich przyjemności. To ma być życie?...

Rodzice wychowani w takim świecie nie są w stanie dać swoim dzieciom tego, czego sami nie znają, więc pojawia się następne pokolenie, jeszcze mniej samodzielne, mniej wolne, mniej odpowiedzialne, mniej chętne i mniej szczęśliwe.

A to, co będzie zapisane w ich podświadomości, będzie podobne:

Nie warto się wysilać, bo i tak to jest bez sensu.
Świat jest groźny, trzeba się bronić.
Musimy walczyć z przeciwnikami naszej wiary.
Muszę mieć dużo, żeby być bezpieczny.
Trzeba wiedzieć, jak się w życiu ustawić.
"

14 komentarzy:

  1. Ech Dedi, ładnie pojechałeś...
    Allah Akbar !

    p.s.
    Pierwszy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy Ty znajdujesz czas na te wszystkie książki? Praca, giełda, dom... Ja ostatnio mam czas jak już czas iść spać :D

    Ps. Jak będziesz miał kiedyś czas i chęć napisać na blogu coś więcej z zakresu książek o przebudzeniu to przynajmniej ja chętnie wpisy poczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zorganizowałem sobie pracę w domu, więc wliczając czas potrzebny na przygotowanie do wyjścia do pracy, mam jakieś 2-3 dodatkowe godziny dziennie (7-17). Jeśli wyjeżdżam do innego miasta w sprawach biznesowych, to pociągiem lub polskim Busem - mogę czytać, korzystać z internetu, pograć lub się zdrzemnąć, zamiast koncentrować się na kierowaniu.

      Nie oglądam TV, staram się również codziennie zdrzemnąć 15-40 minut, co wg naukowców daje najlepszego energetycznego kopa (youtube -> rozwojowiec) i przesuwa czas pójścia spać, więc jest więcej czasu na czytanie i rozwój. Bieganie odświeża ciało i umysł, rozładowuje stres, dieta prawie wegetariańska (sporadycznie pieczona ryba), ograniczenie słodyczy i alkoholu sprawiają, że jedzenie już mnie nie zamula i przebywam w trwałym stanie lepszego samopoczucia.

      Kiedyś bywałem smutny, przygnębiony czy rozpamiętywałem jakieś pierdoły - już nie tracę na to czasu. Gdy odczuwam kiepski nastrój, nie przywiązuję do niego myśli, ale np. przeczekuję go skupiając się na odczuciach organizmu, jem jakiś owoc, żeby dostarczyć witamin lub ćwiczę, idę po zakupy (nie dość, że to dobre ćwiczenie, jest okazja kupić dobrą książkę;) .

      Usuń
  3. Choć to nie moja bajka - brak wykresów, wsparć, oporów - dobry wpis! Więcej takich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielki szacun, Dedek! To jest naprawdę wielka rzadkość, by ktoś zainteresowany giełdą prowadził tak bogate życie wewnętrzne. Czytając twoje wpisy, często zastanawiam się, jak funkcjonuje taki człowiek jak ty, konkretnie jaką ma rodzinę, przyjaciół, czy korzysta z TV, samochodu i mikrofalówki, uważanych powszechnie za nieodzowne elementy naszego życia. Ciekawi mnie również, czy np. zajmujesz się ziołolecznictwem oraz czy jesteś osobą wierzącą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >>...czy jesteś osobą wierzącą...<<

      Mamy z Allahem nadzieję, że Dedi w końcu nawróci się na jedyną prawdziwą Wiarę...

      Usuń
    2. Cześć,
      Nie jestem żadnym joginem, funkcjonuję normalnie :) Rodzina, mieszkanie na kredyt, paru sprawdzonych przyjaciół, TV raz w tygodniu (serial Downtown Abbey), bo na więcej nie mam czasu i irytują mnie reklamy. Samochód jest, mikrofala jest, na ziołolecznictwie się nie znam, a co do wiary - to temat na odrębny wpis.

      Jeśli masz na myśli wiarę w Boga, to wszystko zależy jak go definiujesz. Jeśli Bóg=Rzeczywistość, czyli wszystko, to w czym żyjemy, to czego częścią jesteśmy, to w niego nie wierzę, ponieważ rzeczywistość po prostu jest i jej doświadczam :) Nie mogę wierzyć w coś, co jest i czego nie jestem w stanie zdefiniować, tak jak i nie mogę zaprzeczyć istnieniu tego.

      Wiara polega na tym, że tworzysz wirtualny byt w umyśle, nadajesz mu specyficzne cechy (miłosierny, sprawiedliwy, wszechmocny etc.) i uznajesz, że on jest prawdziwy. Taką ideą jest np. Jahwe czy Allah oraz związane z nimi pojęcia typu raj, grzech, sąd ostateczny itp. itd. W takiego Boga chrześcijan, żydów czy muzułmanów nie wierzę, ale nie odrzucam wszystkiego z tych religii.

      Interesują mnie religie monoteistyczne, dalekowschodnie, wierzenia dzikich ludów, ponieważ każda z tych religii w jakiś sposób opisuje umysł człowieka i świat. Przez setki tysięcy lat niezliczone pokolenia szamanów, proroków, myślicieli, obserwowało rzeczywistość, poddawali się zapomnianym dziś praktykom, przenosili w inne stany świadomości i przekazywali wiedzę następcom. W pewnym sensie byli oni naukowcami - poszukiwaczami prawdy 'obiektywnej'.

      Wierzę, że istnieje kosmiczny porządek, skłaniam się również do tezy, że świat jest nieskończony, np. może mieć naturę fraktalną - najmniejsza cząstka elementarna w naszym wszechświecie, których jest niewyobrażalna ilość w atomie, jest innym wszechświatem, a nasze uniwersum to cząstka podstawowa atomu w innym wszechświecie. To taka zabawa, której nigdy ludzkość nie udowodni.

      Wierzę, że najlepsze co może zrobić człowiek, to być szczęśliwym w taki sposób, jak powiedział Budda czy Jezus, a opisali mi współcześni oświeceni. Szczęśliwy w Bogu/Nirwanie (Rzeczywistości), w pełni ją akceptujący, wyzwolony z czasu i siebie (ego). To co zostaje - jaźń - jest wieczne i bezosobowe. Dlatego mówi się, że każdy człowiek ma w sobie cząstkę Boga. Ciało zmieni formę (w proch się obróci), wspomnienia zginą wraz z ciałem, ale jaźń jest, może objawić się w innej formie, tak jak energia przejawia się jako światło, ciepło czy wprawia ciała w ruch.

      To jest taka esencja mojej 'wiary', ale nie przywiązuj do niej większej wagi. Tyle mogę przyjąć na poziomie świadomym, mocno zakrzywionym przez naukę i ludzkie ograniczenia. 'Naukowo' patrząc otacza nas pustka - między galaktykami, gwiazdami, atomami, elektronami i jądrami atomu, kwarkami, nie ma 'nic'. Nic co jesteśmy w stanie zarejestrować i wymyślić. Równie dobrze może tam być nieskończenie wiele nierejestrowalnych wszechświatów :)

      Są różne świadectwa ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną i wrócili z 'drugiej strony' lub np. dzieci, które z fotograficzną drobiazgowością opisują miejsca i zdarzenia, które podobno przeżyły w czasie innej inkarnacji. Oglądam takie dostępne przypadki, wsłuchuję się w głosy badaczy, świadków, sceptyków, ale nie przyjmuję jednoznacznego stanowiska. Im więcej obserwuję, tym bardziej widzę, że 'wiem, że nic nie wiem', a z tego ciężko wziąć coś na wiarę :)

      Usuń
  5. Zofia Katoliczka6 maja 2013 21:19

    " W takiego Boga chrześcijan, żydów czy muzułmanów nie wierzę "

    Dedek, to Ty jakiś ateista jesteś, albo może i Palikociarz !

    A kysz ! a kysz !

    Będziesz się smażył w PIEKLE !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś widziałem badania które pokazywały, że przedsiębiorcy czytają najmniej książek ze wszystkich - ze względu na brak czasu. Chyba nie tylko Ty nadrabiałeś w majówkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dedi,
    "Downtown Abbey" jest dla mięczaków. Polecam Spartakusa - teraz puszczają w Pulsie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spartakus, Zakazane Imperium i Rodzina Borgiów to były moje ulubione seriale, ale nie mam kiedy obejrzeć ostatnich sezonów. Jak zarobię miliony, zrobię sobie pare miesięcy wolnego i obejrzę te kilka tysięcy godzin filmów, które chciałbym zobaczyć :)

      Usuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca