poniedziałek, 3 listopada 2008

Słowem wstępu

Wielu ludzi marzy o własnej firmie. Kiedy siedzisz przykuty do biurka albo powlekasz nogami w zakładzie, tudzież śpisz na wykładzie i na jawie widzisz siebie rozciągniętego w prezesowskim fotelu, bycie bossem wygląda jak wielka odskocznia od prozy życia.

Pamiętam siebie sprzed trzech lat, odchodzącego z pracy na własne, przepełnionego zapałem i motywacją. Nie bujałem w obłokach, pierwsze cele były skromne: przetrwać i zdobyć przyczółki do rozwoju. Dziś, pomimo kilku sukcesów i stromych porażek, cele pozostały te same. Nawet kapitał dowlókł się do stanu początkowego. Czy jestem w punkcie wyjścia? Na pewno nie, zyskałem masę doświadczeń, kilka wartościowych kontaktów, znalazłem się w tej mniejszości, która przetrwała 2 pierwsze lata. Z drugiej strony niepewność jutra, 3 lata bez wygód i z zarobkami wielokrotnie niższymi, niż kolegów z roku, którzy wybrali etat.

Opiszę w tym blogu swoje spostrzeżenia, które mogą przydać się przyszłym przedsiębiorcom. Przy okazji publikując codziennie post, liczę na przywrócenie systematyczności, która w biznesie jest niezbędna, a którą zatraciłem w natłoku spraw "niezwłocznych".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca