poniedziałek, 5 września 2016

Ratujmy Mariusza Zielke

3 lata temu zrecenzowałem pierwszą powieść Mariusza Zielke. Autor zna polską giełdę od podszewki, 10 lat pracował jako dziennikarz, ma też pociąg do odkrywania prawdy i ujawniania jej w swoich powieściach, a to jak wiemy w ojczyźnie seryjnego samobójcy bywa niebezpieczne. Mariusz Zielke spędził ostatnie 11 miesięcy na pisaniu swojej najlepszej powieści, ale ujawnił coś, co zagraża jego bezpieczeństwu. Dlatego porzucił wszelkie plany finansowe i udostępnia powieść za darmo, abyśmy nie pozostali obojętni. Książkę można pobrać ze strony:

 http://www.stopcenzurze.pl

Jeśli kogoś nie przekonał mój chaotyczny wstęp, oddajmy głos samemu pisarzowi:

Trudno w to uwierzyć, ale to historia niemal jak z pierwszego tomu "Millennium" Stiega Larssona. Nagradzany dziennikarz, który przez całe życie walczył z patologiami, zostaje zmuszony do odejścia z pracy, bo trafił na coś, na co nie miał trafić. Nikt go nie chce zatrudnić, bo reklamodawcy są ważniejsi niż czytelnicy. Zakłada więc własną gazetę w internecie i przez dwa lata dokłada wszystkim bez wyjątku: politykom, korporacjom, przestępcom, finansistom. Wierzy, że odwaga zwycięży. Pisze tylko prawdę (nigdy nie przegra procesu), a pisze o sprawach niezwykle ważnych, dotyczących ogromnych pieniędzy i istotnych dla Polski systemowo.
Jednym z tekstów naraża się wpływowemu finansiście, który okaże się skazanym przestępcą, zamieszanym w bardzo dziwne interesy, współpracownikiem trzech służb specjalnych i człowiekiem posądzonym o próbę obalenia rządu. Ten człowiek wytacza dziennikarzowi 5 procesów sądowych, żądając miliona odszkodowania (za pisanie prawdy) i ukarania go w procesie karnym. Do prowadzenia procesów wynajmuje dwie drogie, niezwykle skuteczne kancelarie prawne. Dziennikarz jednak wygrywa wszystkie procesy (nie przez kruczki prawne, tylko dlatego, że pisał prawdę i robił to w interesie publicznym). Ale przegrywa życie, karierę, nie jest w stanie już prowadzić gazety, ciężko mu zarobić na życie. Za każdą ofertą pracy ktoś podąża, by wystraszyć potencjalnego pracodawcę. Ten gość ma cierpieć i nie ma mieć normalnej pracy.
Wtedy dostaje ofertę od innego milionera: opisz historię kryminalną, która mnie dotknęła, a cię ozłocę. Dziennikarz potrzebuje pieniędzy, ale przede wszystkim podoba mu się temat. Zabiera się do przeglądania akt sądowych, bada sprawę i natrafia na wiele niewyjaśnionych wątków: korupcję na wysokich szczeblach i knowań w służbach, tajemniczych agentów i powiązań, wreszcie na serię morderstw. Na kanwie prawdziwej historii pisze całkowicie zmyśloną, niegroźną (według niego) dla nikogo powieść. Powieść życia. Z pewnością najlepszą, jaką napisał. Ale wtedy ujawniają się siły zła i mówią: nie opublikujesz jej. Ta powieść ma zostać spalona, zamknięta w więzieniu, lepiej przemyśl, co robisz, bo ujawnimy „mroczną stronę”.
To nie jest sparafrazowana historia z książki Larssona. To nie jest dmuchana marketingowo opowiastka cwaniaka, który sprzedaje naiwnym swoje książki. To moje prawdziwe życie. Nie mam tylko Salander, która mogłaby mi pomóc w tej walce. Bądźcie moją Lisbeth Salander! Bardzo Was potrzebuję! Mam nadzieję, że moja wojna o prawdę, sprawiedliwość i wolność słowa zakończy się inaczej, niż walka Stiega.

1 komentarz:

  1. Cześć Dedek
    Przeczytałem książkę.Napisana nieźle,akcja wartka.Zastanawiam się komu zależy na jej niepublikowaniu.

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca