czwartek, 12 marca 2015

Grosz do grosza

Jedną z zalet (dla rządu) posiadania własnej waluty jest możliwość dodrukowanie tejże. Kryzys się przedłuża, brakuje na podwyżki dla swojaków upakowanych w administracji lub trzeba kupić poparcie którejś ze zorganizowanych grup (z szarą masą na szczęście nie trzeba się liczyć)? Zaciąga się kredyt za granicą, wprowadza fajnie nazwany program społeczny i państwo kula się dalej. Niestety w pewnym momencie zasób pożyczkodawców się kurczy, żądają wyższych odsetek za ryzyko, więc rząd musi kombinować z emisją obligacji we własnej walucie, aby sfinansować deficyt. Kurs rodzimej waluty zaczyna się osłabiać (oczywiście z winy zachodnich spekulantów) a ceny na półkach sklepowych rosną. Rośnie też coś jeszcze i to często szybciej niż produkty podstawowej potrzeby: akcje spółek.

Wytłumaczenie jest proste - podaż nowej waluty trafia w pierwszym rzędzie do znajomych królika, a ci nie są w stanie (i nie chcą) skonsumować wszystkiego. Szukają sposobu na utrzymanie/zwiększenie bogactwa: "inwestują" w krajach rozwiniętych, żeby w razie przewrotu mieć miękkie lądowanie dla siebie i rodziny oraz zwiększają swoje wpływy w lokalnej gospodarce. Jak powstrzymać drenaż narodowego majątku przez wąską elitę napiszę w serii artykułów, teraz napomknę, że im więcej zorganizowanych grup społecznych korzystających ze wspólnego dobra tym lepiej dla państwa (dlatego np. zmieniłem całkowicie swoje nastawienie do związków zawodowych, ale o tym innym razem). Przykładem państwa w którym lokalny dodruk wywołał eksplozję giełdy jest odcięta od zagranicznego kredytu Argentyna:

Merval rośnie szybciej, niż więdnie peso

W Polsce na szczęście nie doszliśmy jeszcze do etapu druku złotego, rząd nigdy nie zaciągał kredytów tak tanio. Ale to się niestety zmieni. Aby upilnować rządzących potrzebne są tysiące organizacji i związków, wiodąca rola krajowych mediów oraz koncentracja kapitału w krajowych rękach. W Polsce wygląda to tak: uzwiązkowienie wynosi kilkanaście procent (w Szwecji 75%), media pomimo przejęcia większości gazet przez zachodnie koncerny pozostają w krajowych rękach dzięki TV, kapitał w filiach kontrolowanych przez centrale zachodnich banków. To za mało by upilnować "układ". Słowo to po fatalnych rządach PiS zostało wyrzucone z dyskursu publicznego, niestety trafnie opisuje elity sprawujące władzę w Polsce - niechętne oddolnym inicjatywom i organizacjom publicznym, nawet w obliczu rosyjskiego zagrożenia i jawnej cybernetycznej napaści nie chcą pozwolić obywatelom organizować ochotniczych struktur obronnych. Mi ostatecznie opadły łuski z oczu po zachowaniu władz po wyborach. Arogancja, stygmatyzowanie ludzi domagających się publicznego sprawdzenia głosów i szybkie zniszczenie kart do głosowania podważyły wiarę wielu Polaków w uczciwość oraz sens wyborów.

Póki co jednak pozostajemy gospodarczo na fali wznoszącej i pozostaje nam mieć nadzieję, że zdążą wyłonić się inne grupy pragnące partycypować w podziale dochodu narodowego. Nie ma nic lepszego by pilnować uczciwych zasad.

OK, po tym przydługim wstępie mogę przejść do dzisiejszej analizy. Czy państwo pożycza, czy dodrukowuje, czy jest zdrowy wzrost inflacyjny, czy kryzysowe programy, efekt w erze pieniądza papierowego jest zawsze ten sam: zwiększanie podaży. Podaż pieniądza M3 zwiększyła się z 0.5 biliona w 2007 do 1 biliona PLN w styczniu 2015:


Podwojeniu pieniądza w obiegu w ciągu niecałych 8 lat nie towarzyszył wzrost kapitalizacji spółek publicznych. Kapitalizacja indeksu SWIG80 zdążyła spaść w 2008 3-krotnie, aktualnie utrzymuje się kilkanaście procent poniżej szczytu z 2007 roku:


Podzielmy zatem kapitalizację małych spółek przez ilość pieniądza:


W długim terminie widzimy szerokie pole do wzrostów, które mogą odbyć się nawet mimo słabych wyników spółek. Zwyczajnie pieniądza zrobi się na tyle dużo w rękach grup nie zainteresowanych bieżącą konsumpcją, że będą szukały miejsc ucieczki przed inflacją. Chyba, że będą uciekali przed czymś innym:

Na koniec taka anegdotka. Znajomy z niemieckim obywatelstwem sprzedaje bardzo okazyjnie nieruchomość, którą lata temu kupił w Polsce jako inwestycję. Dlaczego tak tanio? Podobno Niemcy są przekonani, że Rosja zajmie Polskę...

25 komentarzy:

  1. jakoś ukrainy nie potrafią zająć to Polskę zajmą ? nie sądzę
    ruskie to bankrut a nie mocarstwo , bardziej bałbym się atomu
    tak jak grecja już straszy ze wpusci dzihad tak ruskie za jakiś czas zobaczą na czym stoją i moga zaczac grac atomem - tonący brzytwy się chwyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Państwo rosyjskie ze swoim despotycznym modelem życia nie ma i nigdy nie miało nic do zaoferowania Rosjanom, nie mówiąc o bardziej cywilizowanych społeczeństwach. Świetnie opisał to Suworow bodajże w Tatianie: oni muszą atakować innych, bo na dłuższą metę nie da się utrzymać oligarchicznej władzy w biednym kraju, jeśli obok kwitnie sobie bogate społeczeństwo. Rząd rosyjski musi ogłupiać społeczeństwo i narzucać swą władzę sąsiadom, żeby karmić naród smętnymi obrazkami, że za miedzą jest gorzej. Szantażowanie bronią jądrową jest niestety jednym z głównych narzędzi walki o "swoją" strefę wpływów, dlatego Polska, państwa bałtyckie i przede wszystkim Ukraina są postrzegane jako ryzykowne. Niepodległość to też waluta, za którą można przehandlować spokój.

      Usuń
  2. W jakim progamie można takie cudeńka dzielić i żeby wykres pokazało? please

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dane o m3 są na stronie NBP, kapitalizacja na stooq.pl . Zaimportowałem dane do Libre Office, przekopiowałem do arkusza z google doc i zrobiłem z nich wykres :)

      Usuń
    2. Tx, ale dalej to wciaz czarna magia dla mnie. Moze moglbys byc tak wspanialomyslny i jakis filmik nagrac jak to zrobic? Please.

      Usuń
    3. A umiesz obsługiwać arkusz kalkulacyjny? Bez tego raczej ciężko będzie. Najpopularniejszy jest MS Excel, ale darmowy Libre Office też wystarczy. Dane o M3 pobierasz stąd:
      http://www.nbp.pl/home.aspx?f=/statystyka/pieniezna_i_bankowa/m3.html
      Ściągasz odpowiedni plik xls i otwierasz.
      Dane miesięczne dla kapitalizacji SWIG80 są tutaj:
      http://stooq.pl/q/d/?s=swig80_mv&c=0&i=m
      Pobierzesz to jako plik tekstowy csv, w LibreOffice jest opcja otworzenia takiego pliku w arkuszu, trzeba tylko ustawić tam że separatorem jest przecinek i żeby tekst w komórkach nie był w cudzysłowiu.

      Usuń
  3. co do kart do głosowania to chyba ostatecznie ich nie zmielili. chociaż mogę się mylić.
    http://krakowska.biz/index.php?option=com_content&view=article&id=1009:w-styczniu-gosy-niewane-z-wyborow-samorzdowych-zostan-ponownie-przeliczone&catid=1:co-tam-panie-w-polityce&Itemid=2

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy temat poruszyłeś, ja ostatnio czytałem książkę "Koniec wielkiego mitu" w której autor pochylił się nad modelem delty vicksella i dzięki niej przyrównał ekspansję kredytu do wyników giełdy.

    Ładnie to wykazało potencjalne dołki na indeksach w Europie, UK, USA i Kanadzie ;-)

    Więc nasza lokalna podaż skończy się podobnie, a jej moc wzrośnie jeśli połączą bankowość detaliczną z inwestycyjna lub obniżą rezerwę cząstkową ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. "W Polsce na szczęście nie doszliśmy jeszcze do etapu druku złotego"
    Sprawdź proszę Dedek podaż M0 i M1. Potem przemnóż to przez rezerwę obowiązkową w bankach komercyjnych i skończą się tajemnice "dynamicznego wzrostu" i "zielonej wyspy". Gdyby zamiast deflatora we wzorze na realne PKB używać ilości drukowanych środków płatniczych, najlepiej na poziomie M3, gdyż ukazują one przy okazji skalę tworzenia pieniądza elektronicznego, okazałoby się że mamy drukowany wzrost ;)
    Zdaję sobie przy tym sprawę, że byłaby to miara równie oszukańcza, co i deflator, bo brakłoby w niej velocity, a w deflatorze mamy oszukańczy koszyk, którym politruki i keynesiści w nbp sterują oczekiwaniami inflacyjnymi, niemniej warto czasem połączyć fakty ;)
    przemofree

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jaki byłby sens takie zabawy? Przecież w ten sposób wyjdzie, że w Polsce od zawsze jest recesja i ujemny wzrost.

      Usuń
    2. No taki, że w końcu możnaby powiedzieć szczerą prawdę, że wzrost PKB mamy realnie na poziomie 0,5% rocznie, 1% rocznie to inflacja zakłamana na potrzeby propagandy przez urzędasów, kolejny 1% to wzrost na kredyt (zadłużenie), a kolejne 0,5% to wzrost z tytułu inwestycji UE w niewolniczy dystrykt o nazwie III RP! Tak wygląda nasz cud gospodarczy ostatniego dziesięciolecia ;)

      Usuń
    3. 0.5% rocznie? Czyli, gospodarka urosła od roku 1995 o 10%. Naprawdę uważasz, że jesteśmy tylko o 10% bogatsi niż w 1995 roku?

      A w ogóle skąd te 0,5%? Przecież jak uznamy, ze inflacja jest równa wzrostowi M3, to wyjdzie, że gospodarka od 20 lat kurczy się po kilka procent rocznie, czyli, że jesteśmy o wiele biedniejsi niż w 1995 roku.

      Usuń
    4. @ ikti
      Przecież napisałem wprost o tym, że nie jest to miara właściwa - gdyż pomijamy w niej velocity, co oznacza, że pieniądze z dodruku nie podnoszą cen liniowo, duża z nich część jest parkowana na rozmaitych lokatach.
      Co do uczucia bogactwa - proponuję Ci przestudiować samopoczucie Greków z lat 2004-2008 oraz obecne i rozważyć co to jest iluzja bogactwa zafundowana sobie na kredyt.
      My mamy dwa źródła, zamiast jednego - pieniądze z UE, dzięki którym jesteśmy obecnie kolonizowani - czytaj oddaliśmy władzę w zasadzie we wszystkich trzech obszarach UE - zarówno ustawodawczą - cała legislacja musi być zgodna z dyrektywami i innymi kretynizmami rodem z brukseli, władza wykonawcza jest podporządkowana od lat w działaniach nie pro Polskich, a pro bankstersko-urzędniczych, no i sądownicza, gdzie od każdego wyroku niezawisłego sądu Polskiego możesz odwołać się do instancji nadrzędnej w Strasburgu. Tak wygląda wierzchołek góry lodowej, cała reszta podporządkowania na poziomie korpo, marketów, transferu zysków z wyzysku taniej siły roboczej, składowisk śmieci i tym podobnych dopełnia obrazu.
      Czasem lepiej być nieco biedniejszym ale wolnym, niż cieszyć się "bogactwem" na kredyt przez kilka lat, a potem skamleć jak obecnie Grecja...

      Usuń
    5. Chcę tylko powiedzieć, że oficjalne dane o pkb są dużo, dużo bardziej sensowne niż stosowanie dziwnych zabiegów z deflatorem równym wzrostowi M3 i nie widzę w ogóle sensu w takich pomysłach.

      Co do pozostałej części wpisu to nie bardzo jest na temat, bo nie ma związku przyczynowego między wzrostem M3 a jakością naszej władzy.

      Usuń
    6. Po pierwsze samo PKB jest średnią miarą poprawy życia. Jest natomiast świetną miarą wymiany handlowej. Jeśli z powodu nagłego kryzysu wzrośnie szybkość obrotu pieniądzem, odnotujemy statystyczny wzrost PKB :)))

      Po drugie Twoim zdaniem nie ma sensu w przywoływaniu M3 i odnoszeniu go do publikowanej oficjalnie inflacji, a moim zdaniem sens jak najbardziej jest. Na ile bowiem można ufać statystykom, które na swój własny temat podaje przegniła do cna władza, urzędnicy? A szczególnie w kwestii, która jest tak wrażliwa, jak kształtowanie oczekiwań inflacyjnych, z czego w dodatku ta władza zdaje sobie sprawę!
      Moim zdaniem skrajną naiwnością jest wierzyć w statystyki publikowane przez urzędasów, skoro nasze doświadczenie życiowe tak mocno odbiega od tychże statystyk. No chyba, że nie odczuwasz systematycznego wzrostu cen, objawiającego się również zmniejszaniem ilości dobra, które kupujesz, przy utrzymaniu cen rynkowych. W takim wypadku nie mamy specjalnie o czym mówić...

      Usuń
    7. Myślę, że masz nieprawidłowe wyobrażenie o sposobie liczenia pkb. Z tego co wiem, do pkb liczy się tylko sprzedaż ostatecznemu użytkownikowi/konsumentowi.

      Co ma zaufanie do państwa do sensowności użycia M3 jako miary inflacji? Niewiele. Po prostu te dwie miary nie mają wielkiego związku i tyle.
      Inna sprawa, że np. w usa niezależne miary inflacji podają poziom bardzo zbliżony do oficjalnego. Sprawdź np. na stronie The Billion Prices Project. Myślę, że Polsce gus nie liczy tego dużo gorzej.
      Odniesienie do doświadczenia jednej osoby pominę, bo to nie ma sensu przy rozpatrywaniu makro wskaźnika.

      Usuń
    8. @Przemofree
      Na chłopski rozum, przez ostatnie 20 lat powstały całe nowe połacie miast, biurowce, autostrady, wbrew obiegowej opinii Polska produkuje również więcej niż w czasach PRL, zbiory płodów rolnych większe. To wszystko wpływa na zwiększenie głębokości rynku, stąd podaż pieniądza urosła w zeszłym roku o 8%, a mimo to większość artykułów albo staniała (żywność, paliwa), albo stoi w miejscu.

      Usuń
    9. @ Dedek
      To wydrukowali te 100% więcej papieru przez ostatnie kilka lat, czy nie? Sami mówią, że tak - wydrukowaliśmy. A to, że również dzięki temu powstało ileś tam inwestycji i iluś tam ludzi, którzy mieli dostęp do tych środków (było beneficjentami programów) bezpośrednio od urzędasów, stało się bogaczami, nie zmienia faktu, że gro oszczędzających w papierkach ma rozwadnianą wartość tychże. Inna sprawa, że w związku z niskim velocity wszystko jeszcze jest niejako ukryte przed "tłuszczą" - jak lawina ruszy, szybko okaże się co są warte papierki...

      Usuń
    10. @ ikti
      Sorry ale zdaje się, że Ty masz nieprawidłowe wyobrażenie o PKB. Jest ono miarą wymiany handlowej koniec kropka. Powtarzam - jeśli jutro okaże się, że spadnie nasze zaufanie do fiat currency i ruszymy na ostre zakupy - to znaczy rozmaici oszczędzający zlikwidują lokaty i popędzą do sklepów zamieniać te oszczędności na coś realnego w obawie przed utratą wartości fiat currency, to PKB wzrośnie, koniec kropka. Natomiast ludzie odczują to jako kryzys - spójrzmy na Ukrainę sprzed dosłownie kilkunastu dni - dokładnie tenże case.
      No potwierdziło się, jeśli Twoje osobiste spostrzeżenia są takie, że inflacji nie ma, trudno będzie się dogadać. Moim zdaniem jest, przez co ludziom z "nizin" społecznych żyje się coraz trudniej i postępuje systematycznie rozwarstwienie społeczeństwa, które jest charakterystyczne przy rozwadnianiu środków płatniczych - biedni stają się biedniejsi, bogaci bogacą się bardziej.
      Ty mówisz - nie ma inflacji - czytaj rząd/gus nie kłamie, ja mówię M3 jest bliższa prawdzie niż koszyk, co potwierdzają moje naoczne spostrzeżenia ze sklepów. I nie mówię tu o ostatnim roku, czy dwóch a o okresie 10 lat. Chyba powoli trzeba skończyć tą beznadziejną już wymianę zdań, która nas nigdzie nie doprowadzi...

      Usuń
    11. Ja tam ekspertem nie jestem, ale czy przeczytałeś choć jedną pozycję dotyczącą sposobu obliczania pkb, czy tylko gdzieś coś słyszałeś? Pomyśl, obliczaniem pkb zajmują się tysiące osób. Myślisz, ze nikt nie wpadł na to, że bez sensu było by liczyć każdą sprzedaż tego samego produktu do pkb?
      Pierwsze lepsza prezentacja o liczeniu pkb z google (http://legiedz.com/zajecia/prezentacja_01_pkb.odp.pdf) i od razu można przeczytać:
      "Przy obliczaniu PKB metodą sumowania 
      produktów trzeba uważać, aby nie dodawać
      wielokrotnie tych samych elementów" i od razu dwa na to sposoby: "
      (1) sumowanie wartości produktów finalnych, 
      (2) sumowaniu wartości dodanej."
      Case Ukrainy? Przecież chyba wszystkie instytucje podają spadek pkb za zeszły rok i przewidują kolejny spadek w tym roku?
      Rozwarstwienie majątkowe i inflacja nie jest ze sobą specjalnie powiązana. Możesz mieć inflacje i małe rozwarstwienie i odwrotnie.
      Dyskusję oczywiście możemy zakończyć, tylko jeszcze raz powtórzę, że nie chodzi o to co i ty widzimy, bo stanowimy malutki ułamek rynku i nie można ekstrapolować osobistych doświadczeń na całe państwo.

      Usuń
    12. Widzę, że cały czas się nie rozumiemy. Nie mówimy o podwójnym liczeniu czegokolwiek. Towar z pólek w sklepach znika jednorazowo, za to w panice i w całości. I ludzie odczuwają to wydarzenie nie jako wspaniałą prosperity, ale jako KRYZYS - czy to związany z kataklizmem naturalnym, zbliżającą się wojną, czy utratą zaufania do środków płatniczych. A w związku z tym producenci wytwarzają więcej dóbr i statystyka pokaże zdecydowanie większe PKB. Teraz jasne???
      Podobnie po kataklizmie - załóżmy, że zniszczone jest 20% kraju, ale liczba ludności spadła o zaledwie 0,02%. Państwo zaczyna wielki program odbudowy, ludzie pracują po 12 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu. Drukowane są dodatkowe środki płatnicze, którymi opłaca się rozmaite firmy pomagające w odbudowie. Dzięki temu rośnie PKB, choć państwo jest w wielkim kryzysie i ludzie odczuwają dramatyczne pogorszenie jakości życia.
      Jeśli te dwa przykłady nie są wystarczająco jasne dla Ciebie, aby zrozumieć, że PKB nie jest dobrą miarą zamożności, a jedynie miarą wyznaczającą skalę obrotu handlowego, to już nic więcej nie będę mógł zrobić.
      Dlaczego obrotu handlowego, a nie produkcji? Założenie jest proste - przedsiębiorcy zachowują się dość racjonalnie i nie zwiększają ani nie zmniejszają drastycznie zapasów, więc z grubsza produkcja odpowiada wymianie handlowej. A ta wymiana handlowa może ulec gwałtownej zmianie, chociaż nie będzie to miało nic wspólnego ze wzrostem zamożności mieszkańców danego kraju.

      Usuń
    13. Nie wiem czy często jest tak, że w kryzysie towar znika z półek i jednocześnie rośnie produkcja. Jakoś myślę, że to zwykle jest odwrotnie, bo tym sposobem półki by się szybko znowu zapełniły a w kryzysie jak na Ukrainie, czy też kiedyś bankructwo Argentyny tak nie było i pkb spadło a nie rosło.
      Co do drugiego przykładu to oczywiście pkb nie mierzy zamożności tylko produkcję, jak nazwa sugeruje. Nie jest też jakimś magicznym wskaźnikiem zamożności czy też szczęścia społeczeństwa.
      Nie mniej jednak jeśli upierasz się na taką dziwną definicję obrotu handlowego to ok, możemy się zgodzić, że pkb to mierzy. Myślę, że większość osób jednak inaczej to rozumie ten termin. Jak ja zacznę z sąsiadem namiętnie handlować i sobie 30 razy odsprzedamy ten sam samochód to zaliczy się to do obrotu handlowego, ale nie do sprzedaży końcowej i pkb.

      Usuń
  6. @przemofree A nie jest to wynik związany ze wzrostem zadłużenia państwa? W końcu dług publczny skoczył bardzo gwałtownie.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Seb
    To oczywiście też przy okazji jak najbardziej :)
    Chciałem tylko zwrócić uwagę, że 100% przyrostu bazy monetarnej w kilka lat nie jest do końca normalne i wspomaga wzrost nominalny. Jeśli potem użyjemy deflatora niższego niż realny, bo trzeba sterować oczekiwaniami inflacyjnymi lemingów, to pokazujemy systematycznie "wzrost" realny zakłamany o efekt wzrostu cen spowodowanego inflacją środków płatniczych emitowanych przez Mafię III RP :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodruk pieniądza to oczywiście fakt, ale trzeba na niego patrzyć przez pryzmat innych okoliczności. Co innego dodruk w Argentynie czy Polsce, a co innego w USA. Pamiętajmy, że USA 25 procent swojego PKB ma z „eksportu” dolara. To ich forma supremacji nad światem i jednocześnie zarobek. W pewnym sensie Amerykanom nie szkodzi nawet realny spadek wartości ich waluty, bo i tak realizują swoje cele - artykuł. Na poziomie finansów osobistych ważne są aktywa trwałe, realnie niezależne od upadających walut. Takie jak złoto czy ziemia. Choć tej ostatniej nie zabierzemy ze sobą za granicę jak wejdą sąsiedzi ze wschodu;)

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca