czwartek, 18 września 2014

Hossa czy fałszywka?

Indeks MWIG40, który był najsilniejszym indeksem na GPW w czasie korekty/spadków listopad 2013-sierpień 2014 wyszedł górą z konsolidacji:


WIG testuje szczyt z listopada:



Na obu wykresach bessa oczywiście nie wystąpiła, a obecna siła sugeruje kontynuację hossy.
WIG20USD rokuje szansę na wybicie po 3 latach konsolidacji:


Na MWIG40/WIG250 nastąpiła dywergencja:


Widzimy, że w poprzednich bessach takie dywergencje kończyły się "spadkami wyrównującymi". A zaraz potem startowała silna hossa. I taki scenariusz byłby scenariuszem-marzeniem, bo można by zatankować tanio akcje i po 7 latach od szczytu bańki liczyć na mocniejszą hossę. Z drugiej strony są sygnały przemawiające za dłuższymi spadkami. Niestety weszliśmy w roczny okres niepewności, co pokażę poniżej.

Po pierwsze za miesiąc "oscylator Kitchina" dla WIG250 osiągnie wartość 34 miesięcy, czyli tyle, ile wynosił dotychczasowy najkrótszy cykl:


Najdłuższy cykl wyniósł 47 (2000-2003), najkrótszy 34 miesiące (2009-2011). Różnica 13 miesięcy jest bardzo duża i w tym okresie wskazania oscylatora tracą sens. Teoretycznie może ruszać już akumulacja jak w 2005 lub 2012, albo (reguła naprzemienności daje scenariuszowi większą szansę) możemy być wciąż w pierwszej fali spadków jak w 2001 czy 2008 roku.

Za silną bessą obok reguły przemienności przemawia podobny kształt (zachowanie spółek) do 2000-2001 i 2007-2008 roku.

Po drugie pomimo byczego wykresu MWIG40 cena do wartości księgowej i cena do zysku osiągnęły wielkości ze szczytów hossy:



Po trzecie choć 7 lat od pęknięcia bańki na akcjach wydaje się długim okresem i wiele spółek jest wycenianych nisko (np. płacą wyższe dywidendy niż obligacje czy lokaty), nie mieliśmy do czynienia z fazą zniechęcenia do akcji. Porównajmy bańkę na MWIG40 z Dow Jones z 1929:



Pęknięcie bańki, 5-letnia korekta A-B-C i kolejna masakra akcji w 1937 roku!

Po czwarte akcje rynków rozwiniętych są drogie. Są w trendach wzrostowych, ale są drogie. Najważniejszy dla polskiej giełdy jest DAX, a ten ostatnio wykazuje słabość. Drogie akcje, spadające wskaźniki wyprzedzające i bardzo dojrzały cykl wzrostowy dają szansę korekcie. Raczej nie będzie to krach jak w sierpniu 2011, tylko męcząca spadko-konsolidacja:



---

Przyznam szczerze, że zdziwiły mnie wyniki przedstawionej analizy. Dotychczas obstawiałem, że najpóźniej wiosną 2015 roku wystartuje hossa. Zacząłem też już analizować fundamenty i trendy spółek pod przyszłe zakupy. Liczę się z ryzykiem, że hossa zaczęła się w sierpniu bieżącego roku i będę musiał kupować drożej, żeby nie przegapić sytuacji podobnej do tej z 2006 roku. Ale suma wszystkich ryzyk i rozjazd sygnałów odpychają mnie od akcji. Nie czuję tej "pewności" co do kursu rynku, jaką miałem w 2011, 2012 i 2013 roku.

Jeden z moich scenariuszy zakłada silny sygnał kupna na WIG20, pod który zamierzam... kupić opcje na spadki. Nie chodzi o granie przeciwko trendowi - przeciwko trendowi zagrałem w sierpniu, gdy uwierzyłem w wybicie w dół z konsolidacji. Był to poważny błąd, ponieważ zagrałem pod sygnał tygodniowy w piątek, w trakcie sesji - sygnał został jednak zanegowany i świeca tygodniowa potwierdziła wsparcie, a nie wyłamanie. Nadrzędny trend boczny znowu zwyciężył, a ja zebrałem baty. Tym razem w razie byczego sygnału zagram na powrót do wsparcia w ramach trendu bocznego.

Czytelnicy wiedzą, że nie zajmuję się faktami medialnymi typu OFE, QE czy inwazja Rosji na Ukrainę. To sa bardzo ważne wydarzenia, ale krewni i znajomi królika znają je z wielomiesięcznym wyprzedzeniem i budują pod nie pozycje. Ba, jestem przekonany, że QE było planowane na lata przed uruchomieniem i odpowiednie instytucje miały już zbudowane scenariusze alokacji aktywów, które możemy tylko obserwować na wykresach. Ktoś pamięta o wojnie w Syrii? W 2011 tłumaczono nią wzrosty na ropie. Wojna trwa dalej, powstał nawet jakiś średniowieczny kalifat, tymczasem cena ropy spada.

Dlatego moje analizy indeksów uwzględniają głównie technikę i cykle, a nie politykę czy makro-gospodarkę. Wykres jest 2-wymiarowy, a do analizy fundamentalnej potrzeba dziesiątek wskaźników. Nie uwzględnienie jednego może powalić całą prognozę. Nie mówię o spółkach, tutaj technika jest wstępem do analizy fundamentów. Póki co ja tej hossy nie kupuję.

13 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytałem Twoją anlizę . Z dwóch powodów. 1. Niezwykle zwieźe, profesjonalnie, rzeczowo napisane słowa obrazujące dojrzałe spojrzenie z dystansu na szeroki rynek . 2. Potwierdza ona mpoe prywatne obserwacje. Aktualnie stoję z boku, obserwujac sytuacje... i odrabiam straty na certyfikacje pod spadek ropy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno przewidywać zachowanie indeksów. Łatwiej ocenić czy dana spółka jest wysoko czy nisko wyceniana wskaźnikowo.

    Stopy % zapewne pójdą w PL w dół do 2% lub niżej. Wibory już to dyskontują i już mamy niższe koszty finansowania dla spółek mających kredyty na zasadzie Wibor + marża banku.

    Dlatego można poszukać w ramach WIG50 lub WIG250 ciekawych stabilnych spółek racjonalnie zadłużonych, które jeszcze nie podniosły się do wycen z jesieni 2013 a mają nadal dobre, a nawet lepsze fundamenty?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak możliwa jesy hossa gpw przy dolarowej hossie do 2016? przecideż surowce lecą w dół. Zobacz notowania Vale, bhp

    Rzuć okiem na te wykresy
    http://stojeipatrze.blogspot.com/2014/09/trading-room-tydzien-38-wrzesien-2014.html

    i mi powiedz że zakładając poprawność ruchów u nas odlot jest możliwy

    Kto pociągnie? ING po 150 czy LPP po 10.000 a może PZU po 500 czy BZW w stratosferze? A może energetyka (która ostatnio ciągnęła).

    Zbliżamy się do poziomów z 2007
    http://stooq.pl/q/?s=wig30tr&c=10y&t=l&a=lg&b=0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ciągle o tym piszę, że wierchuszka MWIG40 jest za droga na hossę (nawet zamieściłem wykres p/e i p/b) i wniosek z analizy jest niedźwiedzi. A czy w 2015 jest możliwa hossa przy rosnącym dolarze? Jeśli zrealizuje się analogia do DJIA 1937, to po szybkim spadku i paru miesiącach konsolidacji jak najbardziej - z niedowartościowania do np. 1.6 p/b.

      Usuń
    2. < Kto pociągnie? ING po 150 czy LPP po 10.000 a może PZU po 500 czy BZW w stratosferze? A może energetyka (która ostatnio ciągnęła). >

      A czemu nie - przy takiej ilości pustego pieniądza na rynku? Osobiście nie widzę przeszkód, by jedna akcja LPP mogła kosztować 20.000, PZU 1000, a KGHM 400 zł. Chociaż bardziej liczę na mniejsze spółki typu Asseco, Synthos, Azoty, Kopex itp.

      Usuń
    3. <' A czemu nie - przy takiej ilości pustego pieniądza na rynku? Osobiście nie widzę przeszkód, by jedna akcja LPP mogła kosztować 20.000, PZU 1000, a KGHM 400 zł. Chociaż bardziej liczę na mniejsze spółki typu Asseco, Synthos, Azoty, Kopex itp. '>

      To mamy zasadniczy problem. Akcje nie lecą do nieba ot tak sobie. Wszystko jest porównywane z innymi aktywami. Pytanie o stopy dywideny itp. Nie może być KGHM po 400 pln bo po co go kupować skoro stopa bedzie pół procent a lokaty płacą 3%. Gotówka konkuruje.

      Usuń
    4. < Nie może być KGHM po 400 pln bo po co go kupować skoro stopa bedzie pół procent a lokaty płacą 3%. Gotówka konkuruje.>

      Akurat argument dywidendowy nie jest tu trafiony, gdyż LPP płaci ok. 1% dywidendy, a ktoś i tak te akcje wciąż kupuje drożej. KGHM byłoby spokojnie stać na regularne dywidendy rzędu 10-15 zł i właśnie na takie kwoty liczę w przyszłości, więc kurs 300 czy 400 zł byłby w pełni uzasadniony. Można odnieść wrażenie, że nasze duże spółki śpią na pieniądzach, lecz ich władze wolą wydać gotówkę na cokolwiek (np. KGHM, PZU, Orlen, Lotos), byle by tylko nie dzielić się zyskami z akcjonariuszami, czyli m.in. ministerstwem finansów.

      Usuń
  4. Myślę, że na zakupy jeszcze za wcześnie. Zacznę od poniedziałku budowę pozycji opcyjnej pod spadki. Na w20 szansa na 2600.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnimi czasy przestałem aktywnie udzielać się na giełdzie. Co więcej pozamykałem wszystkie konta maklerskie jakie posiadałem. Dokonałem inwestycji alternatywnej, która w praktyce przynosi stabilny zysk bez ryzyka. Zamiast spędzać mnóstwo czasu na analizy, szukanie grala aby pokonać rynek i w reszcie z trudem po roku czasu wyjść na 0 lub w porywach 10-15% od kwoty 10000 (co daje raptem 1000-1500 zł minus podatek), to zrobiłem coś innego.
    Ta inwestycja przynosi stały miesięczny dochód o wiele tysięcy więcej w każdym miesiącu niż to było dotychczas. A cóż to za inwestycja? Najlepsza jaka może być. Inwestycja w siebie!
    Umiejętność karmienia fiordów zdziałała cuda :) Korporacje w Oslo za tę umiejętność płacą znacznie więcej niż specjalistom IT w Warszawie.
    Ponadto inwestycja w alternatywny, lepszy system emerytalny, który jest o wiele bardziej pewny, bardziej dochodowy i mniej stresujący niż samodzielna spekulacja na rynkach kapitałowych.

    Po 1,5 miesiącu jeszcze trudno coś więcej napisać, ale wszystko dobrze się zapowiada.
    A teraz wracam do moich inwestycji. Teraz numer 1 to norweski. Robię pracę domową. Trzeba się przykładać, w końcu firma płaci za kurs językowy. Z norweskim w głowie moje akcje wystrzelą do góry o gruby procent. Okres inwestycji jest przewidziany na 2 lata a później reinwestycja zysków i akcje ponownie w górę, itd...
    A wszystko bez ryzyka :)
    Tylko trzeba się narobić... Ale gdzie nie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam kolegę, wiele godzin się kilka lat temu przegadało na gg i przekomentowało na blogu. Dopiąłeś swego :)

      Usuń
  6. Ja również pozdrawiam i dziękuję za uznanie.

    Udało się i trzeba utrzymać pozycję a więc inwestycja w siebie i praca nad sobą i swoimi umiejętnościami. I tak właśnie to widzę.
    Jeśli nie dysponujemy dużymi funduszami to trudno się bawić w kapitalistę i poświęcać temu nadmierną ilość czasu. Ewentualne zyski i tak są znikome. Nasz jedyny sensowny kapitał to my sami. Nauka i praca. A potem sprzedać się (swoje umiejętności) za jak najwyższą stawkę jak to przystało na system kapitalistyczny. Po co siedzieć w Polsce jak za miedzą, robiąc to samo, można zarobić x2 lub x3, a w zawodach niespecjalistycznych to x4 albo nawet x6.
    No i kwestia emerytur. W Polsce panuje przekonanie, że i tak nic z nich nie będzie (słusznie) więc trzeba samemu odkładać. Tyle że to nie jest kraj, że zarabia się krocie, które można odłożyć. To kolejny argument żeby zwiewać. W końcu szanse są wtedy gdy jeszcze jesteśmy młodzi. 50+ to będzie już trochę późno i znacznie ciężej, choć i tacy się decydują i nie żałują. 35+ i mniej, to szansa na dużą i pozytywną zmianę.

    I taka mała uwaga. Pieniądze biorą się z pracy. Jak ktoś jest dobry i dba o to żeby takim być, może się sprzedać na prawdę drogo. Nie trzeba sobie wyrywać włosów z głowy przed konsolą forexową i obgryzać paznokci. Wystarczy robić to na czym się znamy.
    A raczej nie mamy co się równać do rasowych spekulantów, szczególnie instytucjonalnych, którzy dysponują sprzętem, oprogramowaniem i dostępem do informacji jakiego my nigdy nie będziemy mieć. Plus komfort spekulowania nie swoimi pieniędzmi :)
    Trzeba się zastanowić, czy spekulacją woreczkiem pieniążków (tak, pieniążków, bo zwykle nie są to duże kwoty) zapewni nam utrzymanie. A zastanowiwszy się głębiej okaże się, że ten czas spożytkowany inaczej, na angielski, bądź niemiecki, czy norweski, bądź konkretną umiejętność da nam o wiele większe szanse na komfortowe życie niż łudzenie się, że może nie w tym roku, ale w następnym wyciągniemu 30% z naszych inwestycji, co da nam realnie 3000 zł na rok czyli 250 zł na miesiąc. Na prawdę warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo trzeba mieć pomysł na siebie. Wymyśliłeś sobie rozsądną ścieżkę i nią podążasz, więc jesteś zadowolony. Czy spekulacja woreczkiem pieniążków ma sens? W twoim przypadku nie, bo już przeszedłeś podstawowy kilkuletni trening i wiesz, że zarobić 20% się da, ale jak celujesz w 200% to jest 10 razy bardziej prawdopodobne, że wyzerujesz rachunek. Ale co ma zrobić człowiek, który ma oszczędności, żyje mu się dobrze tam, gdzie żyje i chce wejść na giełdę? Przede wszystkim wydzielić z tych oszczędności niewielką kwotę, która posłuży do nauki.

      Pieniądze to też nie jedyny wyznacznik wartości. Jaki wybór podjąć gdy masz najwięcej sił twórczych:
      - robić karierę, gromadzić kapitał, kosztem czasu dla rodziny, żeby potem żyć z odsetek i im wynagrodzić,
      - zarabiać tyle, żeby wystarczyło, ale poświęcić więcej czasu dzieciom, bo po latach 'super ważna praca' okazuje się nieistotna, a pamięta się czas spędzony z bliskimi i nadal cieszy ich obecnością,
      - cały czas się kształcić, rozwijać i próbować 'biznesów', aż pewnego dnia po 50-tce ma się takie doświadczenie, że miliony same się garną; Buffet 99% majątku zgromadził po 50-tym roku życia.

      Każdy z tych wyborów ma korzyści i pułapki. No risk, no fun. Dopóki wiesz co robisz i wierzysz w sens obranego kursu, jest dobrze.

      Usuń
  7. W inwestycjach trzeba być cierpliwym, jeżeli na giełdzie chcesz spekulować to lepiej idź do kasyna nie będzie to trwało długo, a na giełdzie będziesz się stresować raz w górę raz w dół. Dobrze, że pozamykałeś rachunek maklerski, bo Ci nie szło i się poddałeś, ale znalazłeś inną drogę. Wyjazd zagranice zarobić 2 lub 3 razy więcej tylko pomyśl że musisz wydać 2 lub 3 razy więcej bo wszystko jest droższe. Pamiętaj zarabiasz więcej to więcej wydajesz. Pozdrawiam. Pracowałem u wschodnich sąsiadów Norwegi

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca