piątek, 7 listopada 2008

Początek

Przez pierwsze pół roku działalności ruchy są dość chaotyczne, jeśli nie miałeś zleceniodawcy przed założeniem firmy i szukasz klientów, musisz szybko nauczyć się odporności i pokory wobec rynku. W szkole czy na studiach przyzwyczajasz się, że ktoś twoje prace sprawdza, zdarzają się nauczyciele, którym na twojej pracy zależy bardziej niż tobie. Potencjalny klient prawdopodobnie w ogóle nie przeczyta twojej wymuskanej przez 2 dni oferty. Dla niego to spam, który skasuje po zerknięciu na temat. Im szybciej nauczysz się nie przejmować brakiem reakcji i tworzeniem oferty maksymalnie wygodnej dla klienta, tym większe masz szanse powodzenia.

Jeśli ktoś decyduje się na przeczytanie twojej oferty, nie będzie się wgryzał w szczegóły, tylko przeskanuje zawartość i ewentualnie kliknie na dołączony link. Jeśli wysyłasz plik .doc lub .pdf, utrzymaj limit wielkości 1MB, żeby nie zdenerwować zapychaniem czytnika maili. Warto wykonać dla swojego produktu stronę internetową z dokładnymi, rzetelnymi informacjami. Jeśli kierujesz ofertę do innych firm, unikaj ogólników typu "najlepszy produkt, spełnia marzenia" etc. Jeśli uważasz, że twój produkt jest faktycznie taki dobry, napisz konkretnie w czym, żeby czytający ofertę mógł wstępnie skalkulować opłacalność.

Ofertę pisz starannie i indywidualnie dla każdego odbiorcy, nawet jeśli piszesz tę samą do kilku firm, nie wysyłaj do wszystkich naraz, tylko pojedynczo. Przed wysłaniem zadzwoń czy firma jest zainteresowana otrzymaniem e-maila. Jeśli pomimo wielu wysłanych ofert nie otrzymujesz odzewu, pracuj nad ulepszeniem oferty a nie zwiększeniem ilości e-maili. Starannie wykonana oferta często zasiewa ziarno, mój pierwszy poważny zleceniodawca odezwał się pół roku po otrzymaniu maila.

Bardzo ważna i często pomijana w różnych witrynach poświęconych otwieraniu firmy, jest psychika. Zetknięcie z brakiem stabilności, często problemami finansowymi bardzo rzutuje na samopoczucie. Pierwszym krokom towarzyszą ciągłe niepowodzenia, rodzi się odruch buntu: tyle pracuję, tyle się staram i nic. Nikogo nie interesuje co mam do zaoferowania, umiem to lepiej niż inni a nikt nie chce mnie wysłuchać itd. Rynek to bardzo dobra lekcja pokory, szybko sprowadza na ziemię. Nadmierny optymista przeżywa rozczarowanie, pesymista utwierdza się w beznadziei. Zapewne działają czasem niekorzystne zewnętrzne czynniki, niestety smutna prawda jest zazwyczaj taka, że nie umiemy, nie chcemy przystosować się do realiów.

W momencie kiedy trzeba się najbardziej spiąć, wielu często odpuszcza albo się obraża. Nie ma niestety leku na poprawę kondycji finansowej, możesz zwiększyć swoje szanse realizując "dobre rady": ucz się, pracuj, bądź cierpliwy, przekuj swoje pomysły na złoto etc. Rynek to wielka niewiadoma i każde rozsądne działanie zwiększa szansę powodzenia, ale nie daje pewności.

Możesz natomiast wiele zrobić, żeby szybko zmienić swój stan psychiczny. Jeśli przed założeniem firmy twoja ścieżka zawodowa była pasmem sukcesów, motywujących cię do kolejnych wyzwań, mogłeś przyzwyczaić się do euforycznych uniesień. W dzisiejszej kulturze takie euforie kojarzy się ze szczęściem: rozpiera mnie radość, jestem szczęśliwy, przenika mnie zwątpienie, jestem nieszczęśliwy. Pod ręką masz dziesiątki atrakcji, które mają cię utrzymywać w stanie "szczęścia". Niestety ich działanie jest krótkotrwałe, prawdziwe szczęście wiąże się z poczuciem własnej wartości, zrealizowanymi ważnymi etapami życia. Nadmiar skrajnych bodźców (dobrych lub złych) jest w obu przypadkach niebezpieczny.

Kiedy wszystko się wciąż udaje, zaczynasz bać się porażki, unikasz ryzyka i trzymasz się utartych schematów. Gdy przychodzi pierwsze niepowodzenie, urasta do rangi katastrofy. Podobnie może się zdarzyć, kiedy wciąż ci nie wychodzi (tu trzeba dużo pracować nad rozpoznaniem przyczyn porażek) - wpadnie pierwszy sukces i chcesz góry przenosić. Do czasu kolejnej porażki. Sztuką jest uświadomienie sobie, że nie można ciągle wygrywać, ani trwale przegrywać. Do sukcesu na rynku (i nie tylko) potrzebne jest stoickie podejście i trzymanie emocji na wodzy.

Uświadom sobie, że:
1. Wszystko co posiadasz, kiedyś stracisz.
2. Wszyscy, których kochasz kiedyś umrą.
3. Wszystko co zbudujesz, obróci się kiedyś w pył.

Nawet jeśli dziś odrzucasz myśli o tych prawdach, prędzej czy później będziesz się musiał z nimi zmierzyć. Wypieramy je ze świadomości, bo boimy się implikacji: skoro wszystko umrze, to jest nic nie warte. Po co próbować poprawić swój los? To fałszywy wywód: każdy byt ma w swoim czasie wartość, nasz czas jest również ograniczony, zatem w skończonym życiu wszystkie byty mają znaczenie. Nie znamy ich znaczenia w całej historii, jeśli czas nie ma początku ani końca, mogą nic nie znaczyć, ale równie dobrze mogą być częścią innego nieskończonego procesu, który posiada swój cel.

Po co roztrząsać takie fundamentalne kwestie? Żeby spojrzeć na swoje życie z boku, nie przez pryzmat doraźnych zachcianek, ale planu na cały swój czas. Ludziom wierzącym jest tu łatwiej, mając w życiu cel (zbuduję firmę, założę rodzinę), będą się cieszyć, że dobrze wypełniają boski plan. Człowiek niewierzący nie stoi na przegranej pozycji. Jeśli wypełni swoje życie treścią, na łożu śmierci będzie mógł powiedzieć: odchodzę spełniony, bo choć dla mnie to koniec świata, ten w którym żyłem był bardzo udany.

Paradoksalnie uświadomienie sobie zmierzchu wszystkiego, sprawia że stajemy się faktycznie szczęśliwi. Jak to się ma do prowadzenia firmy? Myśląc o wieczności, przestajesz patrzeć na bieżące wahania, ważne żeby trend był rosnący. I nie martw się przesadnie co będzie, kiedy ciebie zabraknie, swój plan wypełnij najlepiej jak potrafisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca