Prognozy i plan 2020 należy odczytywać w kontekście rozwoju mojej strategii gry. Kiedy zaczynałem grać na giełdzie w środku krachu 2008 roku, "wypracowałem" (w dużej mierze skopiowałem) zasady: bierz zysk i uciekaj. Zadowalałem się ruchami 5-15% i szukałem nowych okazji. Bardzo szybko przyszła hossa 2009 i nie było trudno urywać po kilka procent na zagraniu. Tymczasem kursy spółek rosły dalej i odkrywałem, że zwykłe buy&hold w trendzie wzrostowym bije na głowę aktywną grę. Nie potrafiłem jednak utrzymać zysku. Jak prawie każdy początkujący amator przetrzymywałem straty i ucinałem zyski.
W 2009 poznałem o co chodzi w powiedzeniu "trend is your friend".
Aktywna gra miała jedną zasadniczą zaletę: pozwoliła zarobić w płaskim 2010, w czasie krachu 2011. Dopiero 2012 przyniósł straty, bo poczułem się zbyt pewnie na kontraktach. Choć mogłem wtedy odrabiać aktywnie grając akcjami, postanowiłem trzymać je aż osiągną znacznie wyższe ceny w szczycie hossy. Prawie zrealizowałem założenia w 2013, bo zamknąłem większość pozycji w sierpniu, gdy SWIG80 osiągnął 13000 pkt. Prawie, bo nie było jeszcze żadnych sygnałów końca hossy, a moje plany zakładały trzymanie akcji do 15000. Coś mi jednak nie pasowało w wykresach ( http://podtworca.blogspot.com/2013/08/czynniki-ryzyka.html ). Faktycznie we wrześniu nastąpiła mocna korekta, która zdjęła 1000 pkt z indeksu, ale zaraz po niej ruszyła najsilniejsza fala hossy na założone poziomy, a "moje" akcje dałyby wtedy sowicie zarobić.
W 2013 zrozumiałem, że nie należy wyprzedzać sygnałów.
Rok 2014 przeczekałem prawie poza rynkiem. Wróciłem na małe spółki w 2015 licząc na początek wielkiej hossy. Kiedy WIG20 spadł na 2000 zacząłem akumulować również duże. W 2016 zobaczyłem ceny, które wydawały mi się niemożliwe. PKO po 21, PZU po 24. Przez cały rok powiększałem pozycję ostrząc apetyt na nieuniknione wzrosty. Hossa wreszcie nadeszła w 2017, akcje rosły jak na drożdżach - ale tylko do marca. Wkrótce szeroki rynek zaczął się osuwać i wszedł w regularną bessę pomimo hossy na światowych rynkach i świetnych wyników polskiej gospodarki. Z głównych indeksów GPW rósł tylko zdołowany wcześniej WIG20. Długo nie chciałem powtórzyć błędu zbyt szybkiego wyjścia z rynku w 2013 i trzymałem akcje. Kiedy jednak po kilku miesiącach padły długoterminowe sygnały sprzedaży, zacząłem szybko ciąć pozycję.
W 2017 zrozumiałem, że nawet aktywa z tej samej klasy potrafią się kompletnie rozsynchronizować. Należy badać je indywidualnie, a szersze indeksy są tylko ogólną mapą.
Na bessę 2018 byłem przygotowany. Prawie cały kapitał w gotówce, aktywna gra, czekanie na promocje cenowe i budowanie pozycji pod hossę. Równo rok temu wszystko wydawało się idealnie ułożone pod scenariusz wielkiej hossy na WIG. Właśnie w grudniu 2018, po latach osuwania się względem S&P500, WIG20 pokazał siłę i nie załamał się. Wydawało się, że wreszcie kapitał zacznie płynąć na rynki rozwijające się i zobaczymy hossę z prawdziwego zdarzenia. Początek 2019 zdawał się potwierdzać optymistyczny scenariusz - portfel szybko wyznaczył nowy szczyt i do marca regularnie go bił.
A potem zaczęła się degrengolada. GPW uwiędła i postawiła w stan zwątpienia wszystko czego dotychczas się nauczyłem. Moja strategia kupowania jakościowych aktywów w bessie i sprzedaż w hossie dała solidnie zarobić tylko raz w ciągu ostatnich 5 lat (2017). Co z tego, że potrafiłem balansować pozycję aktywną grą (uśrednianie, redukcja, opcje), skoro każdy kto grał aktywnie całym portfelem mógł solidnie zarabiać rok w rok. Albo ci, co kupowali USA - nie musieli nic robić, tylko patrzeć jak portfel puchnie. Stosując zasady z 2009, kiedy wyciągałem średnio 10% z potencjalnych fal wzrostowych, w 2019 zarobiłbym ponad 100% ruchu, bo całe wzrosty były kasowane. Z Azotami pojechałem z 28zł na 46, a potem wróciłem na 29. Takich spółek miałem dziesiątki w portfelu.
W 2019 doświadczyłem, że trendy mogą rozciągać się w czasie i cenach do absurdalnych zasięgów. Najdłuższa bessa w historii GPW, wyceny spółek poniżej gotówki na koncie i brak reakcji popytu.
Czy popełniłem błąd? To zależy co przyjmujemy za miernik jakości systemu: jeśli interesuje nas regularne zarabianie, to moja strategia nie sprawdza się. Kupowanie dobrych spółek po bardzo niskich cenach jest jak opcja, że sentyment się zmieni i w bliższej lub dalszej przyszłości ktoś będzie chciał zapłacić za nie znacznie więcej. W latach 2003-2007, 2009 i 2013 stosując buy&hold na małych spółkach można było zbudować fortunkę. Od 6 lat nie trafił się niestety porządny rok wzrostowy dla tej klasy aktywów. Czy 2020 zmieni sytuację?
Choć jestem już mocno zniechęcony do GPW, to wykresy pokazują, że mam podstawy do optymizmu w nadchodzącym 2020...
c.d.n.
Blog o inwestowaniu, grze na giełdzie, rozwoju osobistym, przemyślenia na temat egzystencji, poszerzanie świadomości. Czasem trochę o żarciu i bieganiu - życie :) Napisz do mnie: deedees małpa o2 kropcia pl
piątek, 27 grudnia 2019
5 komentarzy:
W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.
Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.
Podtwórca
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam bardzo podobną strategię do Twojej. Mogę poczekać w czasie zbierając ciekawe spółki płacące dywidendy, zanim nastąpi zmiana sentymentu i wtedy zebrać owoce.
OdpowiedzUsuńPrzy czym ja głównie skupiłem się na sWIG80 mWIG40 (80% wszystkich aktywów). Do tego kilka spółek zeszmaconych cenowo z udziałem Skarbu Państwa (Tauron, JSW, Alior, nieszczęsna Energa z wezwaniem Orlenu...).
Zobaczymy czy w przeciągu 12, 24 a może i więcej miesięcy ta cierpliwość się opłaci.
Wiktor.
W 2020 roku dałem sobie spokój z polską giełdą i zacząłem zarabiać na rynkach zagranicznych poprzez fundusze Vanguard.
OdpowiedzUsuńMożesz coś więcej napisać? Kupujesz przez polskiego pośrednika? Masz dostęp do amerykańskich etfow?
UsuńAktywnie tradując po kilka h dziennie na akcjach z GPW i W20 futures zrobiłem w 2019 r. 11% zysku. Mam znajomego, który od kilku lat po prostu trzyma akcje kilku amerykańskich spółek. Zarobił 21% w tym samym okresie zupełnie nic z tymi akcjami przez cały rok nie robiąc. Jasne, że w przypadku bessy ja pewnie znacznie szybciej dostosuję się do sytuacji i pozamykam pozycje, ale on sumarycznie za ostatnie lata raczej i tak wyjdzie z lepszym wynikiem. Czy nie marnujemy czasu na GPW podczas gdy S&P czy DAX tak fajnie chodzą dając znacznie więcej okazji do zarobku? 🙂
UsuńNo, problem polega właśnie na tym, że po czasie możemy tylko stwierdzić, że zmarnowaliśmy czas siedząc na GPW, kiedy można było kupić DAX czy S&P500. Niestety niewiele nam to mówi o przyszłości :)
Usuń