ROZWIĄŻ LABIRYNT UWAŻAJĄC.
ZRUB TO Z OŁUWKIEM Z GUMKĄ.
WYBIEŻ START.
Hania 5 lat
Listy pisane przez dzieci do św. Mikołaja są bardzo zabawne. Pełne błęduw ortograficznych i nieskładne. Dziecko pisze jak słyszy, więc:
u to u, a nie u lub ó,
h to h, a nie h lub ch,
ż to ż, a nie ż lub rz (chyba, rze zostało nauczone odwrotnie, wtedy rz to ż, a nie ż lub rz)
dochodzi jeszcze sporo pomyłek typu pisanie "en" zamiast "ę", "f" za "w" itd. Te jednak w przeciwieństwie do u/ó, h/ch, ż/rz albo da się usłyszeć, albo opierają się o dość proste zasady bez wyjątkuw i dziecko szybko je przyswoi, kiedy pujdzie do szkoły. Natomiast z u/ó, h/ch, ż/rz będzie zmagać się przez lata kartkuwek, poprawek, przenudnych lekcji, czasem nie zaliczy sprawdzianu z powodu ortuw lub stanie się obiektem kpin ruwieśnikuw.
Kiedyś rurznice w wymowie u/ó, h/ch, ż/rz były słyszalne, dlatego ortografia sprawiała mniej kłopotów i miała sens. Dźwięczne 'h', twarde 'ó' - w średniej miałem nauczycielkę historii, z kturej mowy mugłbym pisać nieznane mi wyrazy z tymi głoskami poprawnie. Dzisiaj jednak jurz tak się nie muwi, więc opanowanie dziesiątek reguł i setek wyjątkuw porzera drogocenny czas lekcyjny, ktury morznaby przeznaczyć na naukę naprawdę przydatnej w rzyciu wiedzy: jak być twurczym, jak radzić sobie ze stresem, jak gospodarować pieniędzmi, jak dbać o przyjaciuł itd.
Wiecie dlaczego Azjaci z Dalekiego Wshodu są lepsi od nas z matematyki? (to rze są, potwierdzają badania naukowe). Bynajmniej nie z powodu rzekomo wrodzonej wyrzszej inteligencji, bo na starcie mają ją taką jak Europejczycy/Amerykanie. Są lepsi z matemetyki z dwuh powoduw:
- ih liczebniki są bardzo krutkie, jedno-sylabowe, np. 4-si, 7-qi, dlatego są w stanie bez problemu zapamiętać np. 10-cyfrowy numer telefonu (człowiek zapamiętuje w tzw. pamięci aktywnej to, co da się wymuwić przez ok. 2-3 sekundy), tymczasem europejskie liczebniki są często 2 sylabowe (cztery, siedem). Dlatego dzieci azjatyckie uczą się szybko liczyć i mają "pamięć" do liczb, a europejskie często zostają "humanistami".
- złorzone liczby są nazwane spujnie, tak jak są pisane w systemie pozycyjnym, czyli 11 to dziesięć-jeden, 18 dziesięć-osiem, 23 dwa-dziesięć-trzy, a nie jedenaście (najpierw liczba jedności, a potem dziesiątek), osiemnaście (to samo), dwadzieścia-trzy (blisko, ale nie to samo co 23). Ten logiczny zgrzyt w nazywaniu liczb 11-19 inaczej nirz wszystkih pozostałyh wprowadza haos, ktury dla 6-9 latkuw tworzy obraz matematyki, opartej w tym czasie głuwnie na obliczeniah, jako czegoś skomplikowanego i nieintuicyjnego. Najpierw trzeba przełorzyć słowa na liczbę, dokonać obliczeń i z powrotem zamienić wynik na słowa. Tymczasem mali Azjaci cały czas operują na liczbah.
Wyobraźmy sobie, jak efektywne byłoby nauczanie matematyki, gdybyśmy zamiast obecnyh liczb stosowali np. takie:
den, dwa, trzy, ry, pieć, sześ, dem, siem, wieć, dzieś,
dzie-den, dzie-dwa, dzie-trzy, dzie-ry, dzie-pieć, dzie-sześ, dzie-dem, dzie-siem, dzie-wieć, dwa-dzieś,
dwa-dzie-den, dwa-dzie-dwa itd.
Uporządkowanie liczebnikuw byłoby na tym etapie zbyt durzą ingerencją (morze za 200 lat?), ale praktycznie natyhmiast morznaby wprowadzić reformę polegającą na usunięciu z pisowni liter:
ó, ż, ch
u to u,
h to h,
rz to rz (jak sz, cz, drz)
- dzieci umiałyby pisać poprawnie kilka lat szybciej nirz dziś,
- w szkołah uwolniłoby się sporo godzin języka polskiego na naprawdę przydatne tematy,
- pisalibyśmy szybciej na klawiaturah, bo zniknęłyby 2 specjalne znaki ż i ó,
- jurz nikt nie miałby problemu z napisaniem grzegrzułka.
Jest jeszcze jeden argument. Czasami czytam dumne komentarze Polakuw pod artykułami o najtrudniejszyh językah świata, rze polski jest w czołuwce pod względem skomplikowania i czasu potrzebnego do nauki. Opanowanie ojczystego języka zabiera nam średnio 2 lata więcej czasu nirz Anglikom. I z czego tu się cieszyć?? Rze marnotrawimy bezcenne godziny nauki na komplikowanie sobie rzycia? Rze poza paroma pasjonatami egzotyki, biznesmenami i sąsiednimi Słowianami nikt na świecie nie hce się uczyć polskiego? Ilu pisarzy pogrzebaliśmy, bo nie było komu ih tłumaczyć, ilu potencjalnyh wynalazcuw, inrzynieruw poległo na maturze z polskiego z powodu błęduw ortograficznyh.
Ku pamięci kupa, wpisał się Alojzy Dupa.
Niemcy robili reformę języka całkiem niedawno, my swego czasu też. Tylko Twoja propozycja jest rewolucją a nie reformą. Ja się ledwo przebiłem przez powyższy tekst.
OdpowiedzUsuńBo to póki co prowokacja. Czytać ciężko, a napisać bez zbanowanych liter jeszcze ciężej. Ale myśl przewodnia jest dużo bardziej uniwersalna. Nas już ukształtowano w pewien sposób i nie czujemy potrzeby, żeby to zmienić.
UsuńWiadomo-jezyk ksztaltuje swiadomosc.Teoretycznie jestem za ale w praktyce nie do zrobienia-chyba ze droga ewolucji przez 50 lat.Ale i tak jestem za bo faktycznie 2 lata zaoszczedzone na nauce plus wieksza ilosc technicznych zamiast mas humanistow to dobra rzecz.
OdpowiedzUsuńPiotr34
Podtwórco! Jesteś sadystą. ;-D
OdpowiedzUsuńG.F.
Jestem za. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Jeśli dzieciaki miałyby na tym skorzystać, to chętnie podejmę wysiłek odszyfrowywania słów po reformie. Albo sięgnę po książkę sprzed reformy :)
OdpowiedzUsuńNiech nowe pokolenia nie będą już katowane problematycznym ż , ch czy ó! W końcu jest to proces bardzo odtwórczy i tak jak dedek wskazujesz warto ten czas poświęcić na bardziej kreatywne zadania.
dedek - jako informatyk mozesz napisac skrypt ktory bedzie losowo robil bledy ortograficzne z zadanego tekstu/zamienial literki na ich odpowiednik np. ó na u, rz na ż itd...
OdpowiedzUsuńBez sensu. Piszesz o korzyściach, nie wspominasz o ogromnych kosztach i zamieszaniu. Język powinien się rozwijać organicznie. Wszelkie ustawowe reformy i regulacje to paranoja.
OdpowiedzUsuńJestem zresztą fanem ortografii, po dwóch zdaniach już wiem, z kim mam do czynienia. Nie uważam, żeby była zbędna. Myślę, że nie dostrzegasz wielu pozytywnych efektów ubocznych.
Tak samo narody Dalekiego Wschodu, o których wspominasz, narzekają na swoje, relatywnie skomplikowane, pismo, utrudniające im zresztą korzystanie z nowoczesnych technologii (trudny input:), a niektórzy twierdzą, że właśnie to pismo stanowi jeden z głównych czynników, dla których wypadają oni świetnie w testach inteligencji.
Tekst jest bardziej intelektualną prowokacją, niż propozycją reformy. Wiadomo, że takie zmiany nie zostaną przeprowadzone, choć idea uproszczenia zaczerpnięta jest z badań naukowych.
UsuńZ ciekawości - jakie są pozytywne efekty uboczne polskiej ortografii? Chętnie poszerzyłbym swój wgląd w temat, bo na razie wydaje mi się, że upraszczanie pisowni (bez wpływu na wymowę) jest słuszną drogą. Być może pojawiłyby się problemy dwuznaczności (może - morze), ale skoro nie ma z nimi problemu w mowie, czemu miałyby być w piśmie.
Co do pisma dalekowschodniego, to uważam je za duży balast. Za główne czynniki przewagi Azjatów w testach na inteligencję uważane są: spójniejszy język matematyczny i większy nacisk na naukę (po prostu więcej się uczą i łatwiej im liczyć). Zapewne rysowanie hieroglifów przynosi korzyści manualne i estetyczne, bez wątpienia może być formą sztuki i kontemplacji, ale do efektywnego przetwarzania informacji nadaje się znacznie gorzej niż alfabet łaciński.
genialne. ten język matematyczny bardzo mi podszedł. już dawno zauważyłem, że np. sie-dem-naście wymaga przetłumaczenia na pojęcie. a takie dzie-dem wypełnia to tylko komórki w mózgu jak w kalkulatorze.
OdpowiedzUsuńmały test:
dzie-dem + dzie-dwa naturalnie widzi sie jako 29
czy równie szybko mózg sklei sie siedemnaście + dwanaście? u mnie nie.
cieszmy się, że nie mamy tak trudno jak Francuzi - gdzie np. 97 to quatre vingt dix sept = cztery dwadzieścia dziesięć siedem...
co do ortografii - nie wiem czy to stracony czas, czy gimnastyka dla młodej głowy. a efekt pokazuje na co tę głowę stać.
inna wiedza jest uznaniowa, ortografia to przymus.
tak jak pisał ktoś powyżej - dla mnie umiejętność bezbłędnego (i schludnego jeśli chodzi o edycję) pisania to łatwy sposób weryfikacji z kim mam do czynienia. nadzwyczaj skutecznie działa w życiu, przynajmniej demaskując osoby niedouczone.
a co do eliminacji wiedzy zbędnej - dlaczego nie pójść od razu na całego? w końcu jedynym sensownym rozwiązaniem jest nauczenie dziecka jako pierwszego języka angielskiego. to w tym języku dostępna jest najszersza i najbardziej wartościowa wiedza.
kilkanaście lat temu zetknąłem się z osobami, które dość ortodoksyjnie to wdrażały w życie (wtedy powoływały się na jakieś międzynarodowe stowarzyszenie, ale teraz nie mogę odnaleźć informacji o tym). w każdym razie zasady obejmowały czytanie tego co dostępne po angielsku w tym właśnie języku, rozmawianie z ludźmi znającymi angielski w tym języku, nawet jeśli mamy wspólny język ojczysty. postulat uczenia dziecka języka angielskiego przed ojczystym też się pojawiał (ale nie wiem czy ktoś go wdrażał). takie zasady stosowal m.in. pierwotny autor bardzo fajnego programu do przyswajania wiedzy "supermemo".
boff
Chciałbym, żeby angielski stał się oficjalnym drugim językiem światowym. Ale w żadnym wypadku nie powinien wyprzeć języków ojczystych, bo każdy język inaczej ujmuje rzeczywistość i rezygnacja z niego zubaża ludzkość. Dziś w epoce intensywnej komunikacji angielski jest znacznie lepszy od większości języków silnie uzależnionych od miejsca w hierarchii, emocji mówiącego, kontekstu itd. Ale jak informacje będą przekazywały nie tylko proste komunikaty, ale też intencje i emocje, może się okazać, że do opisu pojęć umysłowych będzie trzeba sięgać do języków ludów 'medytujących'.
UsuńDlatego z polskiego na pewno nie powinniśmy rezygnować. Angielski jako drugi język od przedszkola - jestem jak najbardziej na TAK. Gramatyka polska - wywaliłbym 'ó, ż, ch', przeniósłbym do liceum nauczanie części zdania (o ile części mowy były proste, to potem większość dzieciaków nie kumała dlaczego coś było rzeczownikiem, a teraz jest podmiotem, ale nie zawsze; w klasie w szkole podstawowej rozumiało to kilka osób). Zamiast tej skomplikowanej gramatyki i ortografii pełnej wyjątków postawiłbym na twórczość, psychologię, ekonomię, rozwój osobisty połączony ze sportem.