czwartek, 27 lutego 2014

Analizer - skończyły się proste odpowiedzi

Publikowane na blogu analogie z analizera bardzo skutecznie pomagały trzymać rękę na pulsie do 2011 roku. Po tamtym czasie jednoznaczne wskazania się skończyły. Dziś na prośbę Czytelnika publikuję aktualne wykresy dla  S&P500 (300 ostatnich tygodni) :









Najbardziej zbliżone kształtem okresy kończą się odpowiednio:

2007-11-09
1993-03-12
1926-04-02

W jednym przypadku mamy początek wielkiej bessy z 2008, w obu pozostałych niewielkie korekty przed dalszymi wzrostami zakończonymi eksplozją indeksu po kilku latach.

Przychylam się do analiz z bloga Solarcycles, że demografia nie sprzyja już akcjom. Przez cały XX wiek liczba ludzi na świecie rosła hiperbolicznie, ale na początku XXI w. trend zaczął się odwracać. Jeszcze pod koniec XX wieku w Japonii, która weszła we wciąż trwającą bessę (24 lata!), ok. 2006 w Europie Zachodniej, a 5 lat później w USA. Za rok szczyt demograficzny powinny osiągnąć Chiny (spotęgowany prowadzoną od lat polityką jednego dziecka).

Zatem dla dalszych wzrostów liczy się tylko dodruk i rozwój gospodarczy (w tej kolejności). Wstrzykiwanie bilionów dolarów, euro czy jenów do systemu wywołało inflację aktywów. W założeniach miało to zapobiec spirali deflacyjnej, która pogrążyła gospodarki w latach 30-stych. W skrócie gdy ceny spadają, rośnie wartość pieniądza, ludzie więc oszczędzają zamiast kupować i brać kredyty; brak zamówień w firmach powoduje topnienie zysków, firmy więc zaczynają zwalniać, bezrobotni nie kupują, więc popyt spada jeszcze bardziej. Ci, którzy mają pieniądze czają się na okazje, bo taka jest natura homo sapiens, że nie kupuje gdy cena spada, tylko gdy rośnie, najlepiej wtedy gdy kupują wszyscy wokół, a wyceny są kosmiczne. Brak kredytów to również brak świeżej krwi w systemie, a ta upływa wraz ze spłacanymi ratami.

W latach 30-stych rządy radziły sobie z deflacją inicjując masowe zbrojenia, budowę okręgów przemysłowych, infrastruktury. Zaciągany pod te inwestycje kredyt był źródłem podaży pieniądza i pozwalał zwalczać bezrobocie. Niestety pokłosiem polityki państwowych zamówień była II Wojna Światowa. Świadomy podobnych zagrożeń Fed postanowił walczyć z deflacją w inny sposób - skupił bezwartościowe aktywa banków, żeby nie padły jak Lehman i pozwolił im zaciągać darmowy kredyt, licząc że rynek wie lepiej niż rząd, jak wydać pieniądze.

Ten pieniądz powędrował do korporacji i w miarę stabilnych państw, bo tylko one mogły i chciały pożyczać. Przeciętny Kowalski wyszedł z giełdy w trakcie paniki 2008, a nadwyżki zamiast inwestować, przelewa na raty za mieszkanie warte dziś 30% mniej, niż gdy zaciągał kredyt. Ludzie oszczędzają, korporacje i rządy tanio pożyczają. Rządy głównie na podtrzymanie socjalu/dobrobytu/spokoju społecznego (gdy kończy się tani kredyt, pierwsze dostają po łbie państwa peryferyjne, widzimy to choćby na Ukrainie, Turcji, a wkrótce w Rosji).

Dlaczego natomiast pożyczają korporacje, skoro mają gigantyczne rezerwy? W założeniach "prywatne" firmy powinny inwestować i tworzyć miejsca pracy, jednakże odbicie w gospodarce i zatrudnieniu jest tak rachityczne, że nie odzwierciedla wkładanego do firm kapitału. Korporacje są już tak wielkie, że nie bardzo mogą dalej rosnąć, dlatego np. pożyczają pod skup własnych akcji. Mniej akcji, rośnie wartość księgowa i dywidenda na akcję, rośnie zatem też cena. Zyskują na tym główni udziałowcy, gdyż nie są zainteresowani zarabianiem na fluktuacjach ceny, tylko na dywidendach; im mniej akcji, tym większy mają udział w przedsiębiorstwie. Doszło do takiego absurdu, że 85 najbogatszych ludzi świata ma tyle, co 3.5 miliarda biednych.

Na dłuższą metę taka oligarchizacja ludzkości jest nie do utrzymania. Stosunek majątku najbogatszych do reszty urósł do ekstremów, ponieważ dodrukowany pieniądz poszedł w ich aktywa. Wzrost był tak szybki, że raczej spodziewam się równie szybkiego spadku (tego stosunku), niż powolnego odrabiania strat przez biednych. Dla rządzących najlepszym rozwiązaniem byłaby łagodna inflacja rozpoczęta wzrostami pensji pracowników, czyli biedni bogaciliby się w relacji do najbogatszych. Czarny scenariusz to Ukraina, gdzie ludzie biednieli, biednieli, aż obalili paru oligarchów i sfilmowali ich złote sedesy.

Tyle można powiedzieć ogólnie, bo gdy wchodzimy w szczegóły, to liczą się uwarunkowania w danym kraju, mentalność mieszkańców, relacje z sąsiadami, baza kapitałowa itd. itp. Nas graczy-inwestorów interesuje odpowiedź na pytanie jak zachowają się giełdy. Czy będzie bessa związana z zakończeniem taniego finansowania korporacji i państw (analogia 2007-2008), czy raczej pieniądza nadrukowano tak dużo, że rynki pomielą trochę w miejscu, a potem wystrzelą wraz z inflacją jak po 1993 czy 1926.

Nikt nie potrafi dziś przewidzieć jak zachowają się rynki w skali najbliższych lat. Czasem analogii jest bardzo wiele, stare miary funkcjonują i wtedy można z wysokim prawdopodobieństwem odgadnąć przyszłość. Tym razem stare miary zawodzą, od kilkunastu lat predykcje oparte o klasyczne wskaźniki P/E czy div yield wskazują nieustanne przewartościowanie, a jednak rynki potrafią rosnąć o kilkaset procent. Dopiero gdy koryguje się indeksy o podaż pieniądza, znajduje się uzasadnienie dla nieustającej hossy. Nie możemy być jednak pewni, że banki centralne będą nieustannie drukowały - BOJ przez kilkanaście lat nie drukował i choć NIKKEI zaliczał wciąż nowe dołki, przeciętni Japończycy nie biednieli. Ich klasa średnia ma się lepiej od amerykańskiej, której Fed podobno pomaga swoimi programami.

Scenariusz bazowy pod który gram zakłada coś na kształt flash-crash lub łagodną bessę w Stanach i Niemczech oraz dokończenie fali spadkowej z 2011 na rynkach wschodzących, spowodowane ograniczaniem dolarowej płynności. Sytuacja może wymknąć się spod kontroli w przypadku Chinageddonu czy jakiejś konfrontacji Zachodu z Rosją, ale pod takie wydarzenia pozycje budują tylko najbardziej wtajemniczeni lub wyznawcy AT:


10 komentarzy:

  1. no i wiadomo komu oddać te górki:

    Nawet amator może zarobić. Szansa na zyski

    http://biznes.pl/magazyny/finanse/grasz-na-gieldzie-w-ktorych-branzach-mozna-zyskac,5606004,16127028,foto-detal.html

    Kesche

    OdpowiedzUsuń
  2. Sytuacja na rynku jest stresująca głównie dla inwestorów długoterminowych. Giełda dawała zarobić już bardzo długo i pewnie jeszcze trochę to potrwa (nadal można znaleźć spółki które wzrosty maja dopiero przed sobą) ale może już pora się po mału wycofywać i poczekać na dużą korektę aby kupić taniej??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. onet nagania na kupno widać już sporo napompowali akcje ale jak widać presja na zakupy jest i chęć załadowania po korekcie :) dobrze was wygolą w tym roku a do paniki i ponownego odebrania waszych akcji będzie czas. Spokój to ulubiony pozytyw dla zakupów ulicy.

      Usuń
    2. i wszystko się zgadza. Trzepanko byka jak trzeba. Tak trzymać.

      Usuń
    3. Ale trzeba przyznać usrańcowi, że i tak jest mocny. Ile musi świat spaść, żeby jankes spadł choć 5%?

      Usuń
  3. Od listopada zeszłego roku jesteśmy na SWIG80 w trybie konsolidacji - czy to budowanie szczytu (jak 13 miesięcy w latach 97-98 lub 7 miesięcy w 2000 roku), czy postój przed kontynuacją (jak 18 miesięcy w latach 2004-2005)?

    Rynek wciąż daje okazje na akcjach, WIG jest w hossie, indeks cenowy w hossie, ale jednocześnie wiele spółek weszło w trendy boczne lub spadkowe. WIG20 jest tani wskaźnikowo i wygląda atrakcyjnie, ale DAX czy S&P500 w chmurach, a węgierski BUX i wiele innych indeksów EM wybija dołem.

    Jednocześnie Fed zakręca kurek z dolarem, co historycznie poprzedza bessę lub konsolidację. Jak nie będzie żadnych trupów w szafie, to bessa powinna przyjąć łagodną formę, bo inwestorzy będą przepakowywać się z obligacji na akcje.

    OdpowiedzUsuń
  4. I niby ty jestes ten wtajemniczony, bez jaj./ los

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie ze zrozumieniem :) Wtajemniczeni to ci, którzy zajmują pozycje pod działania banków centralnych czy rządów. O takich wydarzeniach my żuczki przeczytamy może kiedyś w podręcznikach do historii. Niektórzy wierzą, że dzięki AT mogą odgadnąć ruchy grubych ryb. Nie zaliczam się ani do jednych, ani drugich.

      Usuń
  5. moim skromnym zdaniem możemy być blisko szczytu na SP500, WIG-owi też niewiele brakuje

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy jest jakiś cert notowany na GPW na spadki na S&P czy pozostaje tylko forex?

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca