Od 10 dni jestem na zasłużonym urlopie po 2 pracowitych latach. W międzyczasie wyjeżdżałem na różne przerwy świąteczne czy długie weekendy, ale nie zdążyłem się wtedy dostatecznie wyleżeć z książkami, wybiegać i wybawić z dzieciakami. Za każdym razem czekał mnie też powrót do zleceń, które choć lepiej płatne, szepczą stale gdzieś z tyłu głowy "musisz to skończyć, musisz się wywiązać z umowy". Tym razem odpoczywam ze świadomością, że nikt mi za ten czas nie płaci i nie muszę czuć się zobowiązany. Każdy ma jakieś uwarunkowane lęki; moje wiążą się głównie z zawaleniem zleconej pracy, dlatego o ile możliwości pozwalają, próbuję sprzedawać samemu wytwory własne i naszego zespołu. Nie czuję wtedy presji na realizację cudzych oczekiwań. Ostatnie 2 lata zbierałem zasoby i kontakty niezbędne do otworzenia wydawnictwa cyfrowego. Kiedy wrócę z urlopu, zaczniemy realizować plan bogatsi o doświadczenia i oszczędności. Czuję w kościach, że coś fajnego się z tego urodzi :)
Przeczytałem już wszystkie komiksy, tanie kryminały H. Cobena i S. Kinga, przeczytałem "Bez ograniczeń, Najtwardsza kobieta świata" Chrissie Wellington (Dżizas co za babka!), wyskoczyłem też do Sejn, gdzie w Domu Książki trafiłem na wyprzedaż książek i dobrałem parę powieści. "Kody poświadomości" Pawlikowskiej na razie mnie zanudziły, za to bardzo się cieszę, że coś mnie tknęło, żeby zabrać ze sobą "Księgę est" - odświeżenie tej lektury jest jak oznaczenie ważnego szlaku, którym podążam. Recenzję książki zamieściłem 2 lata temu.
Przygotowuję się do pierwszego maratonu (15 sierpnia w Trójmieście), choć po lekturze 'Bez ograniczeń' nabrałem też ochoty na triathlon. Nie mam niestety roweru, ani specjalnie nie przepadam za jeżdżeniem bez celu (a inaczej jest ciężko w Polsce, bo brakuje ścieżek rowerowych, jazda po ulicy grozi kalectwem, a po chodniku mandatem), za to lubię pływać. Dzięki pływaniu odkryłem, że zmęczenie w biegu bierze się z przegrzania organizmu, dlatego teraz biegam do różnych jezior, kąpię się i wracam. Szkoda, że Maraton Solidarności startuje o godz. 10, jeśli będzie upał, to wodę na punktach odżywczych zużyję do polewania głowy. Najbardziej lubię biec przy zachodzącym słońcu, które maluje niebo na pastelowo. Wypoczęty i wykarmiony organizm ma niespożytą energię i można tak płynąć przez świat, dopóki nie trafi się na jakiegoś rozszczekanego kundla, spuszczonego przez gospodarza, żeby się wybiegał i przy okazji postraszył ludzi.
Pozdrawiam Czytelników i życzę przeżywania każdej chwili ;) Ach, byłbym zapomniał - gdy czasem zależy mi na jakiejś książce i zamawiam ją z sieci, dobieram tzw. zapychacze, które rozwadniają koszt przesyłki, żeby zakup był 'okazyjny'. Jednym z takich zapychaczy, którego sączę w trakcie urlopu jest "Czas - przewodnik użytkownika" Stefana Kleina. Książki popularno-naukowe zazwyczaj czytam równolegle z innymi, zatem zazwyczaj jestem gdzieś na początku (ciężko tu się zatopić w fabule), ale staram się zapisywać informacje, które mogą mieć praktyczne znaczenie w życiu. Takim 'hintem', który uwzględnię przy organizacji swojej pracy, jest wpływ światła słonecznego na nasz zegar biologiczny i w konsekwencji samopoczucie, wydajność, poczucie sensu itd. Sztuczne światło, szczególnie z niskoenergetycznych świetlówek, nie jest w stanie uaktywnić organizmu. Jako nastolatkowie jesteśmy nocnymi markami, ale z czasem stajemy się szybciej senni i wcześniej wstajemy. Zauważyłem to też u siebie, że jeszcze w czasie studiów najlepiej uczyło się w nocy, a spało rano, ale teraz w nocy nie potrafię się skupić tak dobrze jak w różnych porach dziennych. Jak się okazuje, to proces dotykający większość populacji, dlatego naświetlajmy się jak najczęściej.
Rozwój osobisty i wykorzystanie naukowych badań do poprawy samopoczucia, produktywności, innowacyjności itd. to temat rzeka, którym interesuję się od prawie roku. Poświęcę temu tematowi kilka wpisów i opiszę m.in. jakie nawyki udało mi się wdrożyć. Będzie to rozbudowana odpowiedź na zadane kiedyś pytanie, skąd znajduję czas na wszystkie zagadnienia, które poruszam na blogu i ćwiczę na sobie.
Blog o inwestowaniu, grze na giełdzie, rozwoju osobistym, przemyślenia na temat egzystencji, poszerzanie świadomości. Czasem trochę o żarciu i bieganiu - życie :) Napisz do mnie: deedees małpa o2 kropcia pl
wtorek, 6 sierpnia 2013
11 komentarzy:
W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.
Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.
Podtwórca
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O, cześć Dedi
OdpowiedzUsuńJa też lubię pływać !
Jak byłem młody, to zazwyczaj wieczorem a teraz (mam już swoje lata) to raczej rano (np. 6:30).
p.s.
Pierwszy ;-)
Ile masz tych lat? :)
UsuńNie narzekaj na rower. Wcale nie jest tak źle jak piszesz i nudno. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale wszędzie są boczne drogi, którymi można pojeździć unikając ruchu, mandatów, itp. A jazda nie musi być bezcelowa. Można wyznaczać sobie coraz to nowe cele, które wcale nie tak prosto jest osiągnąć. Na przykład pierwsze 50 km, pierwsza setka (nie wiesz jak to cieszy!), potem może 150 km, może jakieś rekordy czasowe typu rekord średniej na odcinku, vmax. Świetnie przy tym pomagają aplikacje trackerów gps. A nawet jeśli jedzie się bez celu, to jest mnóstwo czasu na obcowanie z samym sobą w ciszy szumu opon i przyrody. Ja zaczynałem od 15 km po mieście, a teraz nie chce mi się wychodzić z domu jak nie mam czasu na więcej niż 100 km. To naprawdę świetna rekreacja, ta rowerowa, a nawet sport, gdy stawiasz sobie ambitne cele i walczysz o ich osiągnięcie. I wbrew pozorom również w Polsce jest na tyle pięknie, aby odkrywać coś nowego podczas większości przejażdżek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rafal
W sumie to co Ty czujesz jezdzac na rowerze, ja czuje biegajac. Rower bylby dla mnie idealnym narzedziem, gdybym mogl np. dojezdzac nim do urzedow, zalatwiac sprawy w centrum czy odwiedzic kolege z innej czesci miasta. Niestety jest kilka ulic, na ktorych rowerzysci tamuja ruch i narazaja sie na potracenie, kiedy samochody ich wyprzedzaja (potem staja na czerwonym swietle, rowerzysta przejezdza obok nich i 'wyscig' zaczyna sie od nowa). Nie mialbym nic przeciwko jakiemus narodowemu programowi 'sciezka rowerowa przy kazdej ulicy'.
UsuńJa nie czuję klimatu rower w mieście. Dla mnie rower jest czymś zupełnie innym niż codziennym środkiem transportu. Może to kwestia tego, że nie muszę dojeżdżać do pracy wcale, również autem :) Pozdrawiam. R>
UsuńCzas mija i ja też zauważyłem, że późnym wieczorem już nie nadaję się niemal do niczego :) Jeszcze w wieku 20 - 30 lat był inaczej, ale taka już nasza natura.
OdpowiedzUsuńTo nie kwestia wieku, a wyczerpania psychicznego.
UsuńMityczne lekarstwo na wszystko, czyli produktywność.
Większość ludzi pracuje obecnie tak intensywnie, jak pilot odrzutowca (mam zresztą wątpliwości, czy nie intensywniej).
8 godzin pracy teraz i 20 lat temu, to nie to samo.
Poza tym nieustanny zalew szumem informacyjnym.
Cały czas w napięciu uwagi.
Sen i aktywność fizyczna to jedyne akceptowalne formy ucieczki od aktywności umysłowej.
Ale wystarczy pozwolić sobie na uwagę mimowolną- siedzieć w kawiarni na ulicy patrząc bezmyślnie na przechodniów, patrzeć w płonący ogień, na płynącą rzekę lub robić inne bezproduktywne rzeczy, żeby się zregenerować. Tylko kto sobie na to pozwoli?
To nieekonomiczne tak wychodzić ze stanu fast w stan slow, bo za chwilę trzeba będzie się sztucznie pobudzać, aby wejść na szybsze obroty.
Dlatego łatwiej coś robić, niż nic nie robić, na przykład po prostu siedzieć.
W związku z tym, wyczerpani ciągłym robieniem czegoś padamy wieczorem do szybkiej regeneracji snem.
Osobiście uwielbiam nic nie robić i móc funkcjonować nocą, ale niestety potem jest trudno. ;-)
Ale świetlówki energooszczędne to koszmar i czynnik prodepresyjny. Nie cierpię.
Cześć dedek,
OdpowiedzUsuńWiem, ze nie jesteś fanem złota, ale co powiesz na taki pomysł?
Kupuj złoto. Prognoza zasięgu.
Prognoza wygląda na szaloną, ale w końcu taka jest giełda :) Podobno kolejny kryzys ma być związany z walutami, więc mogłoby się to ziścić.
UsuńMożesz napisać jak Ci poszedł maraton?
OdpowiedzUsuńJa dopiero myślę nad ćwierć maratonem :)
Hej - opisałem w kolejnym poście ;)
Usuń