W czwartek minął rok od mojego pierwszego samodzielnego zlecenia kupna akcji. Wtedy 15.10.2008 roku w cenie 30zł/szt. nabyłem zawrotny pakiet 10-ciu akcji Kghmu. 7 dni później uśredniłem po 23zł, dorzuciłem kilka innych spółek z WIG20 i w następnym tygodniu większość sprzedałem z zyskiem 20%. Holly sh... prawdziwa maszynka do robienia pieniędzy, pomyślałem. I zacząłem szukać mocniej przecenione spółki, bo pewnie odpał na nich będzie kosmiczny..
Wcześniejsze doświadczenia z inwestowaniem obejmowały rok 2007, kiedy przerzucałem pieniądze między funduszami akcji. Raz wpadł kumpel i pokazał jak kupować akcje, wyświetlić kosz z notowaniami, więc kupiłem ostrożnie akcje, o których czytałem na jakimś forum onetu, że są dobrą inwestycją: 5xHutmen po 30.50zł/szt. Wykres wyglądał obiecująco, zleciały na pysk od ponad 100zł, więc na pewno zaraz wrócą, zobaczę zysk i zacznę inwestować poważne kwoty. Najpierw wsadzam palec. To była najlepsza moja inwestycja, akcje padły kolejnego dnia o 10% i tak spadały, spadały, że dałem sobie spokój z funduszami i giełdą na ponad rok.
Giełdą zainteresowałem się ponownie w październiku 2008, bo dzięki blogowi Appa (trafiłem na niego przypadkiem, przeglądając wykop.pl) zdałem sobie sprawę, jak nikła jest moja wiedza finansowa. Od 2005 roku rozkręcałem biznes i wszystkie wolne środki trzymałem na rachunku e-max, którego oprocentowanie oscylowało koło 1-2 pkt. Co prawda w 2007 roku większość pieniędzy utopiłem w wydawnictwie, ale od 2008 roku znowu zacząłem odbudowywać finanse i tym razem rozumiałem, że pieniądze nie mogą bezczynnie leżeć na koncie oprocentowanym poniżej inflacji.
Z perspektywy minionego roku widzę, jak wiele błędów popełniłem. Wystarczy napisać, że trzymając do dziś aktywa, które miałem w marcu-kwietniu, zgromadziłbym pieniądze wystarczające do zabudżetowania produkcji na cały przyszły rok. Mam nadzieję, że tylko rok wystarczył, bym zrozumiał, jakim osłem jestem i postępował rozsądniej :)
Patrząc na arkusz kalkulacyjny, w którym zapisuję każdą transakcję, widzę że prawie każdy zakup był rozsądnie umotywowany. W lutowo-marcowym dołku każdy wykres wyglądał przepięknie i gwarantował 100% zysku, niestety zadowalało mnie ścinanie 5-15%. Przyczyny tych błędów widzę już w samych początkach inwestowania. Październik i listopad były bardzo gwałtowne, w kilka dni można było zarobić kilkadziesiąt % i tyleż samo stracić. Dlatego choć kupowałem spółki z WIG20 z zamiarem trzymania w długim terminie, ciąłem zyski.
Styczniowe spadki utwierdziły mnie w "słuszności" taktyki, bo walory dalej spadały. Te, na których nie było odbicia (Agora, Lotos, Ambra, Duda), uśredniałem w dół. W szczytowym momencie paniki sprzedałem Lotosa i Dudę z 50% stratą. Pozytywnym aspektem tego ruchu było zaakceptowanie strat. Początkowy plan, by zarobić 20% w tym roku zmieniłem na "wyjść na 0". Zarabiałem tylko na certyfikatach na ropę i metale szlachetne. To kolejne cenne doświadczenie: zawsze istnieją jakieś aktywa przeżywające hossę lub szorujące po dnie, grunt to w porę je znaleźć.
Skala marcowego odbicia oczywiście mnie zaskoczyła. Ceny akcji spadające po kilkadziesiąt procent w dół wydawały się naturalne, ale podobne wzrosty już nie. Zamiast zostawić co mam w portfelu, próbowałem zgadywać górki i dołki. Grałem głównie DT, choć idealną taktyką było wtedy nic nierobienie (obok Agory uśredniłem wcześniej wiele innych mocno przecenionych spółek, m.in. Ambrę, IDM). Mój błąd polegał na stosowaniu taktyki na spadki w silnie rosnącym trendzie. Pomimo strat na Lotosie i Dudzie, reszta spółek wyciągnęła mnie na plus i tak trwało to do maja.
W maju przekonany, że już za chwilę wrócimy do spadków (przecież sytuacja ekonomiczna świata była tragiczna!), zacząłem naukę kontraktów, żeby zarabiać na sesjach spadkowych. Trwała już konsolidacja i najlepszą taktyką było granie DT/intraday a ja na siłę shorciłem. Szczęśliwie nie miałem oporów przed stosowaniem stop lossów, bo trzymanie pozycji S fkgh po 51 zł wkrótce by mnie wykończyło.
Po spadkach czerwcowych pierwszy raz w miarę dobrze ogarnąłem tło rynkowe. Dokupiłem akcji i postanowiłem trzymać je na dłuższy termin. Na początku sierpnia zasugerowałem się jednak kilkoma wpisami na blogach i sprzedałem akcje tuż przed ostatnią falą wzrostową. Obecnie ceny niektórych akcji są wyższe, inne stoją niżej, więc odkupując te same akcje wróciłbym do stanu z pierwszej połowy sierpnia.
Od tamtego czasu jestem praktycznie poza rynkiem. Nie gram już aktywnie, ale też nie kupuję akcji na dłużej. W zeszłym tygodniu poraz pierwszy od roku (pomijając urlopy) nie wykonałem żadnej transakcji. Liczyłem na wypchnięcie Tepsy, ale zabrakło 30 groszy. Staram się przejść na średni termin, więc TPS może zostanie dłużej (przebiła trend spadkowy rozpoczęty w październiku zeszłego roku). Kupiłem trochę certyfikatów na pszenicę, myślę że dno będzie jeszcze ubijała i powiększę pozycję. Ponadto chomikuję różne "skarby" z NC.
Moje zeszłotygodniowe rozterki pozostały, czyli nadal nie wiem czy już spadki, czy jeszcze fala 5. Z powodu beznadziejnych prognoz dla Polski, brak reform nieudolnego systemu biurokratyczno-monopolistycznego i blokowania rodzimej przedsiębiorczości, spodziewam się w ciągu kilku lat dołączenia do grupy państw bałtyckich czy Węgier. Nie mogę zrozumieć jak rząd mógł zaprzepaścić taką szansę jak kryzys i wmawiać jeszcze ludziom, że dobrze sobie radzimy. Spotka się tylko z wielkim rozczarowaniem i rozruchami, a można było postraszyć tanim kosztem i zaserwować reformowe lekarstwo.
Kolejny rok z inwestowaniem rozpoczęty. Pomimo zmarnowania tak pięknego ruchu w górę, przeżyłem ostre spadki, męczącą konsolidację i gwałtowne wybicia w górę. To bezcenne doświadczenia, więc optymistycznie patrzę w przyszłość.
No ale dedek zyskujesz też sławę - dziś do Ciebie znowu linkuje Wojciech Białek :)
OdpowiedzUsuńNa ten sam wpis co poprzednio :) 1907 rok nie pasuje do koncepcji kopiowania lat 38/75, bo tamten krach zostal jakby sztucznie wywolany (podobny poglad na obecna besse formulowal w komentarzach Pawel Szczepanik). Jesli sie glebiej zastanowic, to widac wiecej podobienstw: ostatnie lata kolonialnego porzadku swiatowego, potem wielka wojna 1914-1945 i zmierzch europejskiego panowania nad swiatem.. Jak znajde troche czasu pomysle nad nowymi badaniami, podrozowanie po silnie zinflacjowanych wielomiesiecznych ksztaltach indeksow daje mi czesto zludne wyniki.
OdpowiedzUsuń