3 lata temu zrecenzowałem pierwszą powieść Mariusza Zielke. Autor zna polską giełdę od podszewki, 10 lat pracował jako dziennikarz, ma też pociąg do odkrywania prawdy i ujawniania jej w swoich powieściach, a to jak wiemy w ojczyźnie seryjnego samobójcy bywa niebezpieczne. Mariusz Zielke spędził ostatnie 11 miesięcy na pisaniu swojej najlepszej powieści, ale ujawnił coś, co zagraża jego bezpieczeństwu. Dlatego porzucił wszelkie plany finansowe i udostępnia powieść za darmo, abyśmy nie pozostali obojętni. Książkę można pobrać ze strony:
http://www.stopcenzurze.pl
Jeśli kogoś nie przekonał mój chaotyczny wstęp, oddajmy głos samemu pisarzowi:
Trudno w to uwierzyć, ale to historia niemal jak z pierwszego tomu
"Millennium" Stiega Larssona. Nagradzany dziennikarz, który przez całe
życie walczył z patologiami, zostaje zmuszony do odejścia z pracy, bo
trafił na coś, na co nie miał trafić. Nikt go nie chce zatrudnić, bo
reklamodawcy są ważniejsi niż czytelnicy. Zakłada więc własną gazetę w
internecie i przez dwa lata dokłada wszystkim bez wyjątku: politykom,
korporacjom, przestępcom, finansistom. Wierzy, że odwaga zwycięży. Pisze
tylko prawdę (nigdy nie przegra procesu), a pisze o sprawach niezwykle
ważnych, dotyczących ogromnych pieniędzy i istotnych dla Polski
systemowo.
Jednym z tekstów naraża się wpływowemu finansiście, który okaże się
skazanym przestępcą, zamieszanym w bardzo dziwne interesy,
współpracownikiem trzech służb specjalnych i człowiekiem posądzonym o
próbę obalenia rządu. Ten człowiek wytacza dziennikarzowi 5 procesów
sądowych, żądając miliona odszkodowania (za pisanie prawdy) i ukarania
go w procesie karnym. Do prowadzenia procesów wynajmuje dwie drogie,
niezwykle skuteczne kancelarie prawne. Dziennikarz jednak wygrywa
wszystkie procesy (nie przez kruczki prawne, tylko dlatego, że pisał
prawdę i robił to w interesie publicznym). Ale przegrywa życie, karierę,
nie jest w stanie już prowadzić gazety, ciężko mu zarobić na życie. Za
każdą ofertą pracy ktoś podąża, by wystraszyć potencjalnego pracodawcę.
Ten gość ma cierpieć i nie ma mieć normalnej pracy.
Wtedy dostaje ofertę od innego milionera: opisz historię kryminalną,
która mnie dotknęła, a cię ozłocę. Dziennikarz potrzebuje pieniędzy, ale
przede wszystkim podoba mu się temat. Zabiera się do przeglądania akt
sądowych, bada sprawę i natrafia na wiele niewyjaśnionych wątków:
korupcję na wysokich szczeblach i knowań w służbach, tajemniczych
agentów i powiązań, wreszcie na serię morderstw. Na kanwie prawdziwej
historii pisze całkowicie zmyśloną, niegroźną (według niego) dla
nikogo powieść. Powieść życia. Z pewnością najlepszą, jaką napisał. Ale
wtedy ujawniają się siły zła i mówią: nie opublikujesz jej. Ta powieść
ma zostać spalona, zamknięta w więzieniu, lepiej przemyśl, co robisz, bo
ujawnimy „mroczną stronę”.
To nie jest sparafrazowana historia z książki Larssona. To nie jest
dmuchana marketingowo opowiastka cwaniaka, który sprzedaje naiwnym swoje
książki. To moje prawdziwe życie. Nie mam tylko Salander, która mogłaby
mi pomóc w tej walce. Bądźcie moją Lisbeth Salander! Bardzo Was
potrzebuję! Mam nadzieję, że moja wojna o prawdę, sprawiedliwość i
wolność słowa zakończy się inaczej, niż walka Stiega.
Cześć Dedek
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem książkę.Napisana nieźle,akcja wartka.Zastanawiam się komu zależy na jej niepublikowaniu.